Bishop986
King of Mars
19:30 11 Czerwca 2011
Każdy z członków drużyny ruszył w swoją stronę.
Rider postanowił odszukać tutejszych Zakonników. Jak w każdym większym mieście tak i w Miami zapewne była jakaś ich komórka, która walczyła przeciwko nie-ludziom. Idąc wzdłuż ulicy złapał pierwszą lepszą taryfę. Trochę to trwało, ale gdy w końcu taryfa podjechała pod właściwy (siódmy z kolei) kościół łowca od razu skojarzył parę subtelnych faktów, które dla wtajemniczonych były bardziej niż jasne. Główny witraż przedstawiał postać św. Jerzego - znak rozpoznawczy, którego nie dało się pomylić z niczym innym. Przy wejściu zaś zauważył, że z okien kamiennicy po przeciwnej stronie ulicy czujnie przygląda mu się jakiś postawny mężczyzna. Więcej nie musiał myśleć. Znalazł kogo chciał znaleźć.
Kiedy tylko drzwi prezbiterium otworzyły się ujrzał starego księdza, który przyglądał mu się uważnie. W jego oczach widać było zdziwienie połączone z zaniepokojeniem.
- Rider, łowca. Pracowałem kiedyś z Girhanem. Chodzi o wielebnego Ezekiela. Potrzebuję z nim mówić.
-Przepraszam synu, ale nie rozumiem. Nie znam nikogo o tym nazwisku - kapłan już zamykał drzwi gdy nagle ktoś położył na nich rękę
Z pomieszczenia wysunęła się postać chuderlawego faceta. Przyjrzał się Riderowi i gestem zaprosił do środka.
-Nazywam się Emilio Sanchez. Jestem vice w tym mieście - Rider od razu wiedział, że rozmawia z kimś z tutejszego kierownictwa - Rider... Coś mi to mówiło. Girhan to też całkiem znane nazwisko... szkoda że już nie żyje. Siadaj - wskazał krzesło tuż przy wielkim krucyfiksie - Po co Ci wielebny?
-$100 za taxi
Mate postanowił wybadać sytuację sam. Naciągając płaszcz wysoko na twarz i poprawiając kapelusz ruszył na "spacer". Jego moc krążyła pomiędzy przechodniami starając się wyłuskać z mentalnego harmidru jakiś sensowny przekaz, ale jak zwykle w takich sytuacjach było to wyjątkowo trudne. Mnóstwo myśli kumulowało się na małej przestrzeni tworząc niezrozumiałą kakofonię informacji (test udany) i skutecznie utrudniając wyłowienie z nich czegokolwiek sensownego a tym bardziej przydatnego. Lecz wilk miał trochę szczęścia. W pewnym momencie zauważył dość nerwowego mężczyznę, który szedł z naprzeciwka. Skupił uwagę na nim i natłoku bodźców wyłonił, krótkie zdanie jakie owy facet wypowiedział w myślach:
-Przeklęte Kuei-jin...
To mu wystarczyło. Miał swój trop. Zatrzymał się i ostrożnie ruszył za celem. Mężczyzna skręcił w jakąś boczną uliczkę i wszedł do baru.
Temu miejscu wilk przyglądał się z oddalenia. Była to jakaś melina, która od razu kojarzyła się z ghoulami. Dwóch osiłków pilnowało wejścia bacznie lustrując każdego kto wchodzi do środka. Czuł od nich ludzki zapach, ale zmieszany z wampirzą krwią.
Samochód Plymouth Valiant (max 120km/h, bak 2/30)
Tylko zmiany wymienione w tekście
Każdy z członków drużyny ruszył w swoją stronę.
Rider postanowił odszukać tutejszych Zakonników. Jak w każdym większym mieście tak i w Miami zapewne była jakaś ich komórka, która walczyła przeciwko nie-ludziom. Idąc wzdłuż ulicy złapał pierwszą lepszą taryfę. Trochę to trwało, ale gdy w końcu taryfa podjechała pod właściwy (siódmy z kolei) kościół łowca od razu skojarzył parę subtelnych faktów, które dla wtajemniczonych były bardziej niż jasne. Główny witraż przedstawiał postać św. Jerzego - znak rozpoznawczy, którego nie dało się pomylić z niczym innym. Przy wejściu zaś zauważył, że z okien kamiennicy po przeciwnej stronie ulicy czujnie przygląda mu się jakiś postawny mężczyzna. Więcej nie musiał myśleć. Znalazł kogo chciał znaleźć.
Kiedy tylko drzwi prezbiterium otworzyły się ujrzał starego księdza, który przyglądał mu się uważnie. W jego oczach widać było zdziwienie połączone z zaniepokojeniem.
- Rider, łowca. Pracowałem kiedyś z Girhanem. Chodzi o wielebnego Ezekiela. Potrzebuję z nim mówić.
-Przepraszam synu, ale nie rozumiem. Nie znam nikogo o tym nazwisku - kapłan już zamykał drzwi gdy nagle ktoś położył na nich rękę
Z pomieszczenia wysunęła się postać chuderlawego faceta. Przyjrzał się Riderowi i gestem zaprosił do środka.
-Nazywam się Emilio Sanchez. Jestem vice w tym mieście - Rider od razu wiedział, że rozmawia z kimś z tutejszego kierownictwa - Rider... Coś mi to mówiło. Girhan to też całkiem znane nazwisko... szkoda że już nie żyje. Siadaj - wskazał krzesło tuż przy wielkim krucyfiksie - Po co Ci wielebny?
-$100 za taxi
Mate postanowił wybadać sytuację sam. Naciągając płaszcz wysoko na twarz i poprawiając kapelusz ruszył na "spacer". Jego moc krążyła pomiędzy przechodniami starając się wyłuskać z mentalnego harmidru jakiś sensowny przekaz, ale jak zwykle w takich sytuacjach było to wyjątkowo trudne. Mnóstwo myśli kumulowało się na małej przestrzeni tworząc niezrozumiałą kakofonię informacji (test udany) i skutecznie utrudniając wyłowienie z nich czegokolwiek sensownego a tym bardziej przydatnego. Lecz wilk miał trochę szczęścia. W pewnym momencie zauważył dość nerwowego mężczyznę, który szedł z naprzeciwka. Skupił uwagę na nim i natłoku bodźców wyłonił, krótkie zdanie jakie owy facet wypowiedział w myślach:
-Przeklęte Kuei-jin...
To mu wystarczyło. Miał swój trop. Zatrzymał się i ostrożnie ruszył za celem. Mężczyzna skręcił w jakąś boczną uliczkę i wszedł do baru.
Temu miejscu wilk przyglądał się z oddalenia. Była to jakaś melina, która od razu kojarzyła się z ghoulami. Dwóch osiłków pilnowało wejścia bacznie lustrując każdego kto wchodzi do środka. Czuł od nich ludzki zapach, ale zmieszany z wampirzą krwią.
>>>>>Zadania<<<<<
Wielebny Ezekiel Robbary z Miami - podobno posiada informacje o Księdze Nod mogące rzucić światło na prawdziwe intencje Rewizjonistów
><><><><>KP<><><><><
Samochód Plymouth Valiant (max 120km/h, bak 2/30)
Tylko zmiany wymienione w tekście