Druga Strona - Świat Mroku

Status
Zamknięty.

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
22:15 11 Czerwca 2011

Teraz sprawy działy się już błyskawicznie. Strzały ustały do częstotliwości sporadycznych kul, które od czasu do czasu kierowały się w stronę krzaków. Drużyna zaczęła już przedostawać się na drugą stronę płotu by tam przywitać wolność. Policja zaś była zajęta zamieszaniem od frontu i nikt już nie zwracał na nich uwagi. Wielebny usiadł za kółkiem i ruszył z piskiem opon.
-Ci Zakonnicy, którzy przeżyli zebrali się w naszej kryjówce. Tam jest też lekarz... może pomoże waszemu koledze...
Auto jeszcze jakiś czas bujało się po uliczkach Miami. Ezekiel całkiem nieźle znał miasto i dość zręcznie prowadził ich do celu. W końcu zjechali na obrzeża kompleksu uniwersyteckiego, w miejsce znane z wielkich parków i ruin starych kościołów. Ziemia formalnie należała od władz kampusu, ale dzięki koneksjom Zakon używał część ruin za swój "safe house" - miejsce gdzie wycofuje się w ostateczności.

24zj5vl.jpg


23:30 11 Czerwca 2011

Na miejsce przybyli tuż przed północą. Brudni od trawy i gleby, zmęczeni, ranni. Ich wygląd nie budził zaufania. Opony delikatnie szeleściły po ściółce. Auto jakiś czas temu zjechało z asfaltowej drogi kierując się na dziedziniec zrujnowanego opactwa. Dziwna mgiełka i refleksy księżyca napawały całe miejsce atmosferą z psychodelicznego snu. Do tego ta cisza. Po zgaszeniu silnika mogli dosłownie usłyszeć swe własne myśli.
-Stać!
-Chwała Panu!
-Corpus Christi! Swoi!
-Chodźcie, szybko... - wielebny pogonił trójkę w stronę zabudowań.
Jak się okazało w piwnicach zniszczonych budynków Zakon zorganizował sobie bazę wypadową na ciężkie czasy. Mieli tam dość spore zapasy broni i amunicji, które skrzętnie poukładano w skrzyniach. Do tego było tam mnóstwo strażników i psów obronnych, specjalnie szkolonych by wyczuć wampira. Nie trzeba mówić jaka była ich reakcja gdy wyczuły zapach Nosferatu. Po drobnym szoku jaki sprawiła obecność wilkołaka i wampira na terenie Zakonu, Robbary wynegocjował pomoc dla towarzyszy. Przekonał Zakonników tym, że to właśnie łowca, wampir i wilk wydostali go z siedziby Kuei-jin. Dzięki temu obaj przedstawiciele Drugiej Strony zyskali chwilowy immunitet na ziemi Zakonu.
Mate został zaniesiony do prowizorycznego szpitalika a Rider i Kyriese mieli okazję porozmawiać z wielebnym na osobności. Stanęli na końcu jednego z ciemnych korytarzy by objaśnić Ezekielowi cel wizyty. Gdy kapłan dowiadywał się kolejnych szczegółów ich historii robił co raz większe oczy. W końcu usiadł na jednej ze skrzynek i potarł twarz dłonią brudną od trawy.
-Hm... Sam nie wiem co mogę Wam poradzić. Starsi we Krwi? Sama ta nazwa budzi we mnie grozę - spojrzał na Kyriese - Dzisiaj nawet wampiry nie pamiętają tych czasów, przedpotopowcy, dzieci Kaina. Pierwsze wampiry, założyciele Rodzin. Potężne bestie... Ale zaraz zaraz... mówicie że to Rewizjoniści was wysłali na tę misję? He - parsknął śmiechem - Cwaniaki... ale całkiem sprytne... W tym całym bałaganie byliście tak mało godni uwagi, że... Z Zakonem też rozmawiali, ale nigdy nie ujawnili prawdziwych intencji. To ci dopiero ambaras.
Ezekiel wstał i ruchem ręki wskazał by podążyć za nim. Chwilę wędrowali po meandrach siedemnastowiecznych korytarzy aż w końcu doszli do niewielkiego pomieszczenia przed którym stał wartownik. Widząc szanowanego wielebnego ustąpił drogi i wpuścił towarzyszy do czegoś co można było nazwać "centrum dowodzenia".
-Siadajcie. Tutaj trzymamy mapy i inne materiały. To wiedza, którą posiada każda jednostka Zakonu na świecie, ale jest ona trzymana w ścisłej tajemnicy. Zacznę od początku żebyście mogli trochę "ogarnąć" własną sytuację - mężczyzna sam zajął miejsce za stołem i rozłożył na nim jedną z map - USA i Kanada. A teraz od początku. Lokalizacja Księgi Nod była tajemnicą przez wieki. Właściwie to sama księga zdążyła już tak mocno obrosnąć legendą, że mało kto wierzył w jej istnienie. Ale ja zawsze wierzyłem dlatego jako młody skryba, członek Zakonu wyjechałem do Chin by pod przykrywką archeologa uczestniczyć w wykopaliskach. Nasze źródła w Azji wskazywały, że około XV w. dawno wymarła sekta Nieumarłych przejęła Księgę Nod od jakiegoś nieznanego źródła. Wszystkie ślady prowadziły na północ ChRL. Nieopodal granicy z Mongolią odkryto ruiny wioski o wyjątkowo europejskiej zabudowie, w której znajdowały się ludzkich rozmiarów kamienne posągi. Szybko zrozumieliśmy, że to cmentarzysko Nieumarłych. Ślad był wyraźny. I co? Rzeczywiście. Legenda została odnaleziona w zapyziałej wiosce gdzieś na totalnym pustkowiu. Oczywiście udało mi się ją przejąć i przemycić do USA. Niestety na lotnisku zostałem napadnięty przez nieznanych sprawców. Dwóch moich ochroniarzy zginęło a księga stała się ogniwem konfliktu między Ventrue i Kuei-jin, które do Ameryki przybyły w jej poszukiwaniu. Dalej wiecie co się stało. Wilkołaki wmieszały się w wojnę, która co raz bardziej zagrażała wszystkim. Hoyt Axton i Bullfrog Johnson wykradli artefakt a później wilki zakopały ślad po nim tak by nikt nie był w stanie dotrzeć do Księgi Nod. Niestety teraz konflikt odżył. Kuei-jin są tak potężne, że dopiero sojusz Ventrue, Nieumarłych Legionistów i Kultu Ra jest w stanie się mi przeciwstawić. Azjaci rośli w siłę po cichu a Ventrue za nic nie chcą oddać im pola. W pewnym sensie to Ventrue właściwie bronią wampiry. Podbój podbojem, ale jednoczą oni Rodziny. Nieważne. Na wasze szczęście czy nieszczęście udział Nieumarłych w sojuszu z Ventrue sprawił, że Rewizjoniści zainteresowali się sprawą. Nawiązali kontakt z Szarymi Wilkami i... i jesteście tutaj.
Wielebny założył na nos okulary i przejechał dłonią po mapie.
-Musicie wybaczyć staremu człowiekowi. Lubię się rozgadać. Meritum jest takie. Wampiry i Kuei-jin będą walczyć o księgę aż do totalnego zniszczenia jednej ze stron. Tu nie ma innego rozwiązania. Jeśli jedna ze stron przechwyci księgę, druga automatycznie traci rację bytu. Druga Strona straci równowagę. Status quo zostanie naruszony a siła skumuluje się w jednym centrum władzy. Nawet jeśli zwycięzcami okazały by się wampiry to dla większości z nich i tak będzie to oznaczało koniec znanego świata. Dominacja Ventrue będzie przypieczętowana a wszystkie Rodziny staną się ich lennikami. - Robbary spojrzał w oczy Kyriese i Ridera - Dlatego Rewizjoniści uznali, ze lepiej jest zniszczyć Księgę Nod. Wcześniej wilkołaki nie chciały tego robić bo uważali, że sprawa zniknie wraz ze zniknięciem księgi. Poza tym klany chciały mieć broń przeciw wampirom i Kuei-jin gdyby jedna ze stron urosła w zbyt dużą siłę. Na dłuższą metę to jednak nie wyszło. I znowu jesteśmy w punkcie wyjścia.
Łowca i szpieg spojrzeli po sobie. Wielebny rzeczywiście dodał do całej opowieści trochę szczegółów, których wcześniej nie znali, ale na dobrą sprawę streścił im to co sami już wiedzieli.
-Wybaczcie starcowi. Heh. Chcecie dopełnić misji i zniszczyć księgę, ale sposób na jej zniszczenie zakodowany jest w niej samej a odczyta ją tylko ktoś znający język czasów Kaina. Taki ktoś jak ja. Ale ja nawet nie muszę jej czytać bo już to wiem. Czytałem ją dokładnie ponad czterdzieści lat temu. Starsi we Krwi - synowie Kaina, pierwsze wampiry, które według legendy zostały uśpione przez ich własnych potomków. To oni mogą zniszczyć księgę i tylko oni są w stanie zadecydować o jej losie. A gdzie ich szukać? Cóż macie szczęście. To Zakon ich trzyma. Po wielkich wojnach wilki odbiły Starszych z rąk Daeva a my z kolei "odkupiliśmy" ich. Znajdziecie ich w twierdzy św. Jerzego. Tu! - jego palec uderzył w mapę gdzieś po środku kanadyjskiego pustkowia.

Twierdza św. Jerzego to warownia Zakonu, w której przechowywane są najcenniejsze przedmioty należące do tej organizacji. Jej dokładna lokalizacja jest nieznana, ale Robbary właśnie umiejscowił ją dla was na mapie.

-Jeśli chcecie coś ode mnie albo od Zakonu to lepiej załatwiajmy to szybko bo czas ucieka. Kto wie co knują Kuei-jin - gdy to powiedział przez drzwi wszedł Mate podtrzymywany przez lekarza. Nie był jeszcze w pełni sił, ale wyglądał znacznie lepiej niż godzinę temu.


>>>>>Zadania<<<<<

Wraz z Księgą Nod musicie udać się do warowni św. Jerzego​


><><><><>KP<><><><><

Samochód Plymouth Valiant (max 120km/h, bak 0/30)

68r8rl.jpg
Rider
Życie: 10
Wiek: 37 lat
Rasa/Klan: Człowiek
Profesja: Łowca
Lokalizacja: Des Moines w stanie Iowa
Historia: Rider zaczął dostrzegać symptomy działalności nieludzi, jeszcze gdy był nastolatkiem. Osoba, która opowiada podobne historie nie zdobywa dobrej renomy - dlatego też uchodził za dziwaka i wyrzutka. Ostatecznie, gdy skończył szkołę i nie można było zrzucić jego słów na karb chłopięcej wyobraźni, jego rodzice uznali, że zachowanie syna jest już nazbyt niepokojące. Został poddany szeregu badań psychiatrycznych, aby po latach trafić do zamkniętego ośrodka jako ciężki przypadek. Choć dotychczas był przekonany o tym, że wcale nie odszedł od zmysłów, to tam - faszerowany lekami, w otoczeniu śliniących się ludzi, zaczął brać uwagę opcje, gdzie istoty, których istnienie podejrzewał, były faktycznie wytworem schorowanej wyobraźni. Z błędu wyprowadził go jeden z lekarzy, Jacob Girhan. Okazało się, że Jacob należy do Zakonu Świętego Jerzego i pracuje w zakładzie incognito, w celu werbowania do organizacji ludzi omyłkowo uznanych za szalonych, takich jak on. Girhan stwierdził, że w rzeczywistości są to osoby patrzące na świat spoza ram biernego konsumenta i przez to dostrzegających więcej. Lekarz nie bez problemów załatwił dokumenty stwierdzające odzyskanie sprawności umysłowej, umożliwiając pacjentowi nie tylko powrót na łono społeczeństwa, ale i odkrycie drugiej maski świata już w pełni. To było coś kompletnie odmiennego od szarej rzeczywistości znanej milionom ludzi. Zamiast rutyny nudnej pracy i przyziemnych problemów, tutaj nie brakowało mrocznych intryg i prastarej magii, wreszcie spraw dawnych ras, których istnienie skrywała noc oraz miejsca, o których nie mówiło się głośno. Przez wiele miesięcy Jacob wdrażał swego ucznia w arkana osobliwego świata, jednocześnie pokazując mu jak walczyć z tą jego częścią, która jest zepsuta i krwiożercza. Rider nigdy jednak nie dołączył do zakonu. Przeszłość zbyt zdeterminowała jego charakter indywidualisty, aby potrafił trwale współpracować z innymi ludźmi, nawet w imię wyższych celów. Zaczął prowadzić bój z nieludźmi na własną rękę. O nieprawości wielu z tych istot przekonał się na własne oczy przez czas spędzony z zakonnikiem i tyle mu już wystarczyło do nabrania pewnego osądu. Gdy uznał, że jest gotów działać sam, kupił niewielkie mieszkanie w starej dzielnicy miasta. Aby nie zostać zidentyfikowanym zaczął używać pseudonimu pod jakim znany jest do dziś. Nikt, nawet wielokrotni zleceniodawcy, nie znają jego prawdziwego imienia i nazwiska, człowieka który co noc, pokrzepiony krótką modlitwą, rusza w mroczne odmęty miasta, aby wypleniać jego wypaczenia.
Charakter: Rider to surowy, zahartowany przez życie mężczyzna. Nie uznaje prawa jako takiego, choć też nie zamierza go z premedytacją łamać. Zna w zarysie zwyczaje oraz hierarchię nieludzi, ale nie przyglądał im się nigdy ze specjalnym zainteresowaniem. Posiada własny kodeks, którego twardo się trzyma. Dawno przestał postrzegać moralność jako czarno-biały obraz. Wiedząc, że zarówno wśród wampirów oraz innych istot występuje szerokie spektrum charakterów, nie zabija ich z własnego widzi mi się, a jedynie tych, bezpodstawnie szkodzących ludziom. Nie da się jednak zaprzeczyć, iż stroni od nich, bynajmniej nie przez swój introwertyzm. Wierzy w Boga, gdyż właśnie jego mocą tłumaczy sobie choćby istnienie telepatów, jednakże w swojej wierze nie jest tak zapalczywy jak zakon. Szanuje księży oraz święte miejsca, nieraz oddaje się modlitwie, ale daleko mu od rzucania bogobojnymi hasłami przy eksterminacji przeciwników.
Statystyki:
Budowa Bijatyka (4) Kondycja (2) Walka bronią (0)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (0) Strzelectwo (9) Złodziejstwo (0)
Charakter Blef (0) Perswazja (0) Zastraszanie (3)
Spryt Medycyna (0) Technika (0) Wiedza ogólna (2)
Percepcja Orientacja w terenie (0) Spostrzegawczość (4) Ukrywanie się (3)
Magia Umysł (0) Materia (0) Jasnowidzenie (0)

Ekwipunek:

Broń:
  • Kel-Tec PMR-30 (10mm, 3/30; 2 obrażeń) $100
  • Kel-Tec PMR-30 (10mm, 5/30; 2 obrażeń) $100
  • Pistolet FN 140DA (9mm, 2/12, 1 obrażeń) $90 - niedostępny
  • Mała kusza (3/5; 1 obrażeń, jest mała i może być noszona pod ubraniem) $50
  • Kastet (1 obrażeń [bijatyka]) $20
Pancerz:
  • Lekka zbroja (2 obrony, wzbudzają sensację noszone pośród zwykłych ludzi) $100
Plecak:
  • ...
  • Telefon komórkowy
  • GPS $50
  • ...
  • 4 bełtów
  • Policyjna krótkofalówka (łapie policyjne częstotliwości) $100
  • &hellip;
Ubiór: Czarny płaszcz
Gotówka: $8
Umiejętność: Modlitwa &ndash; napawa Bożą łaską i oświeceniem (na stałe).

16ixftt.jpg
Matemaru Kowalsky &bdquo;Mate&rdquo;
Życie: 8 &ndash; brak możliwości chodzenia
Wiek: 66 lat
Rasa/Klan: Wilkołak/Szare Wilki
Profesja: Szaman
Lokalizacja: Lasy w okolicy jeziora Michigan
Historia: Matemaru przybył z Polski, a raczej jego rodzina przybyła uciekając przed komunistami. Chicago wydawało im się rajem, ojciec inteligent matka nauczycielka z podrzędnej szkoły. Jednak rzeczywistość szybko zniszczyła ich raj. Alicja umarła przy porodzie swojego synka. Ojciec zaczął pić jednak pamiętał o wychowaniu syna, nadał mu imię Matemaru. Tylko on wiedział, że jest to połączenie dwóch słów z dwóch różnych języków, oznaczające Przyjaciel Snu, bo właśnie syn stał się jedyną rzeczą jaka kajała jego ból. Mate dorastał zatrważająco szybko mając 18lat miał ponad 6 stóp wzrostu i szeroką klatke pierwsiową. Dzięki temu, że ojciec wpajał mu polskie tradycje, chłopak rósł zaznajomiony z tradycją dwóch różnych cywilizacji. Sielanka się skończyła gdy pewnej nocy zostali zaatakowani przez nie wiadomo czy wilka czy człowieka. Obudził się on w szpitalu nie mogąc się ruszać. Dowiedziałsię w tedy, że uratował go odział wojska, który wracał przez miasto z ćwiczeń, a także tego, że ojciec nie żyje został rozerwany na strzępy, jedyną rzeczą która pozostała po ojcu to sygnet z białym orłem, który zawsze jest na palcu Matemaru. Czuł ból wewnetrzny i cielsny, jednak w nim zaczynało się coś zmieniać. Czuł jak coś go pali wewnetrznie. Rany szybciej zaczęły się na nim goić i szybciej odzyskiwał siły.
Gdy wyszedł ze szpitala ktoś czekał na niego. To właśnie starszy facet z dziwnym pasem w kształcie wilczej głowy, powiedział mu wszystko. Z poczatku nie uwierzył, jednak później dostosował się. To właśnie ten starszy pan wprowadził go w szeregi wilkołaków i to dzięki niemu dziś jest jednym z Szarych Wilków.
Charakter: To poważny młodzieniaszek(co to jest 66 lat przy 400?), troche za bardzo impulsywny i emocjonalny jak na Szarego Wilka

Statystyki:
Budowa Bijatyka (x) Kondycja (x+2) Walka bronią (3)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (x) Strzelectwo (2) Złodziejstwo (x)
Charakter Blef (x) Perswazja (3) Zastraszanie (x)
Spryt Medycyna (2) Technika (1) Wiedza ogólna (1)
Percepcja Orientacja w terenie (x) Spostrzegawczość (4+1) Ukrywanie się (x)
Magia Umysł (9) Materia (3) Jasnowidzenie (x)

Ekwipunek:
Broń:
  • Karabin szturmowy TAR-21 (5,56mm, 2/30; 3 obrażeń, noszony na ulicy grozi aresztowaniem) $350
  • Glock 17L z tłumikiem (9mm, 19/19; 1 obrażeń) $120
Pancerz:
  • Skórzana kurtka (1 obrony)
Plecak:
  • Fałszywe dokumenty
  • Katana (2 obrażeń)
  • Księga Nod (szkatułka, księga)
  • Policyjna krótkofalówka (łapie policyjne częstotliwości) $100
  • Napój magiczny (tymczasowo + 1 Umysł) $200
  • Telefon komórkowy $20
  • ...
Ubiór: Czarny płaszcz, czarny kapelusz
Gotówka: $203

20gk4fl.jpg
Kyriese Sanvenho
Życie: 10

Wiek: 140 lat
Rasa/rodzina/dom: Wampir / Nosferatu / dom von Draccona
Profesja: szpieg
Lokalizacja: Podziemia Memphis

Historia: Urodzony w Europie, w młodzieńczych latach wyemigrował z rodziną do USA w poszukiwaniu lepszego życia. Żył na granicy ubóstwa i po śmierci rodziców w zawale kopalni, poszedł do miasta do fabryki. Przyłączył się do jednej z niewielkich miejskich band, wykonując proste polecenia. Jego szef, podrzędna kreatura był jak się okazało wampirem i przeforsował wprowadzenie Kyriese do Domu. Wkrótce sam został zaibty przez wilki, zostawiając Kyriese bez osobistego patrona. Dom zlecał młodemu Sanvenho różne zadania i wysyłał go z miejsca w miejsce. Nie osiadł w Memphis ale ma tam jedno ze swoich legowisk, często odwiedza inne miasta, przenosząc wiadomości Domu i zbierając informacje dla swojego klanu a czasem także innych wampirów lub pośredniczy w rozmowach z ludzkim półświatkiem. Nie jest jeszcze nikim ważnym poza swoim lokalnym Domem ale osoby zainteresowane znają go i czasem przywołują gdy jest potrzebny do cichej roboty. Przez swój wygląd po przemianie poznał tajniki ukrywania się i znikania w złym momencie. W świecie porusza się w długim płaszczu i okazjonalnie, kapeluszu lub z parasolką. Szponiaste ręce ukrywa w wyciętych kieszeniach i nie podnosi głowy wśród tłumu.
Charakter: Inteligentny i wredny, obserwuje i znika a objawia agresję gdy ma pewność wygranej. Interesowny ale lojalny dla klanu i czasem, ogólnej sprawy wampirów.


Statystyki:

Budowa Bijatyka (x) Kondycja (1) Walka bronią (6)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (x) Strzelectwo (x) Złodziejstwo (3)
Charakter Blef (1) Perswazja (6) Zastraszanie (x)
Spryt Medycyna (x) Technika (x) Wiedza ogólna (2)
Percepcja Orientacja w terenie (x) Spostrzegawczość (6) Ukrywanie się (3)
Magia Umysł (x) Materia (x) Jasnowidzenie (x)
Broń:
  • Sztylet (1 obrażeń) $40
  • Odpiłowana dwururka (1/2; 3 obrażeń, jest mała i może być noszona pod ubraniem) $90
Pancerz:
  • Kamizelka kewlarowa (1 obrony) $50
Plecak:
  • Fałszywe dokumenty
  • Zestaw wytrychów
  • Telefon komórkowy
  • 16 nabój śrutowy/$3
  • Fiolka ludzkiej krwi (+1 życia dla Wampirów) $30
  • Krem przeciw UV (tylko dzięki niemu Wampir może przebywać na zewnątrz wciągu dnia ) $20
  • Policyjna krótkofalówka (łapie policyjne częstotliwości) $100

Ubiór:
Gotówka: $20
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
Oczy wampira świeciły się gdy oglądał siedzibę Zakonu i wysłuchiwał opowiadania Robbary'ego. Nie dla ich pieniężnej wartości ale dlatego, że widział już w wyobraźni jak wiele mógłby zdziałać gdyby dowiedział się jeszcze trochę...cóż z tego, skoro wyglądało na to, że jedyna możliwość przetrwania wampirów to zjednoczenie pod bezwzględnym i znienawidzonym panowaniem Ventrue. Czy taka opcja była lepsza niż polegnięcie w walce z Kuei-jin? Nie stawiał tego pytania, nie wierzył by była to jedyna alternatywa. Rozumował, że skoro wszyscy walczą o dorwanie Księgi Nod, jej zniszczenie...spowoduje, że nie będzie po co walczyć. Paradoksalnie, w tej chwili wydawało mu się, że zniszczenie legendarnego źródła siły wampirów, mogłoby dać im prawdziwą wolność i siłę, możliwość działania.
Nie odzywał się oprowadzany po kwaterze; wystarczyło mu, że jego obecność była tolerowana gdyż zdawał sobie sprawę jak wiele tolerowali. Nie żeby kiedyś nie miał użyć swojej wiedzy przeciwko Zakonowi...po prostu wszystko w swoim czasie, wampiry przecież potrafiły czekać.
Kiedy Robbary zapytał o ewentualne życzenia, Kyriese uśmiechnął się szyderczo i zapytał czy mają krem UV. Mając zapewnioną dawkę, wysmarował się natychmiast na przyszłość całym jaki posiadał.
- Inny zapach byłby mile widziany, od lawendy mnie już mdli - zakończył. Nie wspominał nic o krwi, miał przecież jeszcze mały zapas a spodziewał się, że kogoś znajdzie po wyjeździe z siedziby ludzkich wojowników. Przypomniawszy sobie o broni, przeładował dwururkę i pobrał pięć dodatkowych nabojów [do dwudziestu] do niej oraz zapytał o toporek lub coś innego poręcznego:
- Na pewno macie tu dużo zabawek.
Oddalił się następnie od nich i po wahaniu po raz ostatni spróbował starego kontaktu; odnalazł numer do starej znajomej z klanu Daeva, z którą miał już przyjemność się spotkać.
- Co słychać? - spytał jakby nie było nic dziwnego w tym, że dzwonił - Jeszcze cię nie odstrzelili?
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
Kyriese postanowił wykonać telefon do "starej znajomej", kobiety od której jego przygoda poniekąd się zaczęła. Na swojej długiej liście kontaktów odnalazł w końcu numer telefonu.
-Tego telefonu się nie spodziewałam - głos Diri brzmiał ponętnie z nutką obłędu tlącą się na końcu każdego wyrazu - Skoro dzwonisz to znaczy, że jeszcze żyjesz... plus dla Ciebie... a czemu zawdzięczam ten telefon? Czyżby potomek Kaina trafił na coś większego? Śmieszne są koleje losu, który często pokazuje nam jak słabi jesteśmy wobec z góry zdeterminowanych wydarzeń, prawda?
Im dłużej słuchał słów powierniczki tym bardziej pogrążał się w jej dziwactwie i z pozoru na wpół przytomnych myślach. Nie mógł też pozbyć się wrażenia, że wampirczyca wie więcej o jego sytuacji niż on sam.
-Mów Nosferatu.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Rider miał już jasny obraz sytuacji. Kiedy usłyszał po części znaną mu historię od istoty ludzkiej nie zaś zimnokrwistej, sprawa nabrała dla łowcy innego znaczenia. Był zatem pewien, że księgę trzeba istotnie zniszczyć. Druga Strona będzie istnieć zawsze, z tym już się dawno pogodził, choć z całego serca wolałby, aby należące do niej pomioty nigdy nie powstały. Jednocześnie nic w boskim planie nie było przypadkowe, nawet one. Dlatego ,,nocni" mieli trwać jeszcze długo, a skoro tak - należało dbać, aby żadna z grup nie stała się zbyt silna, by zagrozić ludzkiej rasie. To wszystko zbiegało się z wnioskiem Ezekiela, iż należy ruszyć do synów Kaina.
- No dobra, jeśli chodzi o mnie... nie powiem, żeby nie przydała mi się amunicja do Kel-Tec. Azjaci jeszcze przyszykują nam coś większego po tym, co zrobiliśmy podczas odbicia. Po prostu czuję to. Na pewno trzeba sprawdzić stan auta oraz paliwa, bo jechaliśmy już na resztkach. Poza tym, wszystkim przyda się pojeść i chwilę odpocząć. Mam nadzieję, że macie jakiś krwisty befsztyk, bo nie mogę już na niego patrzeć - wskazał z gorzkim uśmiechem na Kyriese - Aha, jeszcze jedno - teraz Rider wziął Ezekiela na stronę - Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego, co zrobiłem podczas ucieczki. Podzielam twój autorytet Ezekielu oraz cenię pomoc, jednak byliśmy przyparci do muru i tylko tym było dyktowane moje zachowanie.
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
Otrząsnął się, słuchając słów Diri zapadał w dziwny spokój, który go osłabiał. Chcąc przejąc inicjatywę, zaczął:
- Pozdrowienia dla twego Domu - słuchał czy nie zaprotestuje na wspomnienie o Domu - Potrzebuję wieści a nasze żywotne interesy nie przenikają się w sposób, który uniemożliwiałby ci ich przekazanie - wiedział, że Daeva cenią sobie długie, pokręcone wypowiedzi i styl - Jak daleko zaszli Ventrue? Co zmieniło się w układzie sił? Wszyscy widzieliśmy nieszczęśliwe wypadki ostatnich tygodni, dlatego niech nie będzie mi poczytane za obrazę kiedy zapytam wprost: czy wasz Dom zachował swój spokój?
G**** go obchodził ich Dom, potrzebował tylko dowiedzieć się, czy dezintegracja zaszła aż tak daleko, że i Diri straciła Dom - to by znaczyło, że niewielu zostało w okolicy. A natura nie znosi próżni...on miał zaś zamiar naturze pomóc.
- Jakie aktualnie obowiązują nieformalne sojusze? - przyszedł też czas na mały element oczarowania logiką - Kogo się obawiać a komu pomagać? Obracając się w świecie widzę trochę zagubionych dzieci Kaina, nie mających patrona ani lojalności. Potrzebujemy dać im tę lojalność. Kiedyś ta wojna się skończy i chaos nie może zapanować wśród wampirów. Musimy zacząć działać już teraz by przywrócić w przyszłości model władzy Książąt. Czy i ciebie nie wiążą już okowa starych Domów, czy burza zmiotła także twoje legowisko? Jeśli tak, zobaczysz, że powinnaś wspomóc mnie w budowie nowego planu, przyłączyć się i odbudować waszą świetność. Czy znasz inne, wartościowe istoty? Tylko z takimi rozmawiam - przemycił na koniec komplement.
Tyle gadania tylko po to by wybadać nastrój Diri i sprawdzić czy jest gotowa się przyłączyć. Rozumował Kyriese prosto: jeśli Domy są zniszczone, jeśli walka z Kuei-jin się skończy, to będzie najlepszy a może jedyny czas by przebudować całą Drugą Stronę. I chociaż nie mówił na głos, to istniały też inne powody: otaczało go zbyt wielu, ludzi, wilków, obcych. Potrzebował więcej znanych mu sił, choćby i z tak odległych źródeł jak Daeva. A coś mu mówiło, że w najbliższym czasie te siły, jego i innych zostaną sprawdzone poważnie.
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
Wilk zmienił się nie zauważalnie, ta walka w pewien sposób go zmieniła, jednak nikt nie mógł tego zauważyć z zewnątrz, Matemaru to tylko poczuł w sobie. Gdy wszedł czy też raczej go wniesiono do sali usłyszał pytanie człowieka powiedział:
-Jest jakakolwiek szansa by wasi uzdrowiciele mi pomogli, tak bym mógł znów stanąć sam na nogi? Nie mam czasu teraz przechodzić długotrwałej rehabilitacji...- po tych słowach smutno się uśmiechnął i dorzucił - a do tego amunicja do mojego karabinu, medykamenty i coś do jedzenia by się przydało.
Po tych kilku słowach popatrzył na wampira i człowieka, którzy to uratowali mu życie, nie podziękował, nie odezwał się słowem ale wiedział, że ta misja w jakiś dziwny sposób jednoczy odwiecznych wrogów. Był ciekawy jakie zakończenie z tego sojuszu wyniknie.

>>półwilk<<
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
23:30 11 Czerwca 2011

Słysząc prośby towarzyszy Ezekiel niepewnie spojrzał na jednego ze strażników. Człowiek o niedźwiedziej posturze i surowym obliczem jedynie pokręcił przecząco głową.
-Przykro mi, ale w takim sensie Zakon zrobił dla Was już wiele. Damy Wam jeszcze gwarancję, że w twierdzy zostanieci przyjęci przez samego Przeora Joachima Livina. Tyle możemy zrobić - wielebny rzucił wzrokiem na rozłożoną mapę po czym złożył ją i odłożył na pułkę - Tymczasem mogę was jedynie zainteresować pewnym miejscem gdzie możecie znaleźć trochę amunicji i potrzebnych zapasów.
Po wyjaśnieniach towarzyszy odprowadzono do wyjścia, przed którym to stał ich samochód. Zakon dorzucił mały prezent w postaci napełnionego baku. Strażnicy odwrócili się plecami i ruszyli w stronę kryjówki, Ezekiel zaś rzucił jeszcze kilka słów:
-Bóg z Wami dzieci! - na chwilę jego twarz zamarła - Nie mogę uwierzyć, że powiedziałem to do wampira... Bywajcie i szukajcie wrogów w mroku!
Rider, Mate i Kyriese zostali sami. Wampir cały czas rozmyślał o tym co powiedziała mu Diria. Jej słowa usłyszane przez telefon nadal brzmiały wyraźnie w podświadomości Nosferatu:
-Kyriese Sanvenho... Nie graj lisa przed lisem (test na perswazję nieudany)... hahaha... "Nihil novi sub sole" albo właściwie "sub luna". Wojna to chaos, Druga Strona to chaos w równowadze. Mierz siły na zamiary. Pożądek jest nadany przez przodków, spokrewnionych, bezpośrednich następców Kaina. Zamieszanie z Ventrue to tylko sztorm, po którym wraca równowaga... właściwie po którym może wrócić równowaga. A to zależy już od Ciebie i twoich koleżków. Ambicje nie jednego wywiodły na manowce a ręka Domu Krono nie wybrała ciebie bez powodu. Widzisz zawsze tak było, że za intrygami Ventrue stały jeszcze większe intrygi Daeva. Oni sobie my sobie - westchnęła - Tak było, jest i... miejmy nadzieję... będzie. Ha! Wiedziałam, że kto jak kto, ale TY sobie poradzisz w tym szambie. Teraz bądź grzecznym szambonurkiem i płyń z prądem. Żegnam milusi.


>>>>>Zadania<<<<<

Na obrzerzach miasta znajduje się magazyn należący do Nieśmiertelnych Legionistów. Tam podobno mogą być spore zapasy broni.​

Wraz z Księgą Nod musicie udać się do warowni św. Jerzego​


><><><><>KP<><><><><

Samochód Plymouth Valiant (max 120km/h, bak 30/30)


WYZWANIE - FABUŁĘ PRZEJMUJĄ GRACZE - NASTĘPNY POST DOTYCZĄCY PODR&Oacute;ŻY DO MAGAZYNU ORAZ WEJŚCIA/WŁAMANIA SIĘ DO NIEGO ZOSTAWIAM WAM. UAKTUALNIAM JEDYNIE TESTY PO TYM JAK WSZYSCY SIĘ WYPOWIEDZĄ I ZASTRZEGAM PRAWO DO UCINANIA ABSURD&Oacute;W :) FANTAZJA I BARWNE OPISY BĘDĄ PREMIOWANE! KAŻDY MOŻE WEJŚĆ W ROLĘ MG, ALE NIE MOŻE INGEROWAĆ W SPRAWY INNEGO GRACZA BEZ JEGO ZGODY. ZNALEZIONE FANTY R&Oacute;WNIEŻ OKREŚLAM JA :p
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
Zniesmaczony rozmową z Diri rozłączył się, mówiąc sobie w duchu, że nie chce się z nią więcej kontaktować. Przepowiednia Daeva, niezależnie od tego, czy prawdziwa czy nie, czyniła z niego pionka, którym to pionkiem Kyriese być nie lubił. Przypływ emocji nie mógł jednak zmienić jego decyzji; wciąż widział, że jedyną opcją byłoby pójście dalej. Należało po prostu poszukać nowego wspólnika. Raz jeszcze wrócił do telefonu, którym miał już ochotę rzucić o ścianę i przejrzał listę, szukając na niej Nosferatu. Nie pamiętał jak zakończył się jego kontakt z Van Canto, dziwacznym wampirem jego krwi, który zawsze stronił od włączania się do Domów. Mimo to, korzystano czasem z jego pomocy był bowiem cieniem, który likwidował różnymi metodami niewygodnych. Dwukrotnie odbywali razem wyprawę i dwukrotnie Kyriese - robiący wtedy za przewodnika i włamywacza - prawie ginął w akcji, w ostatniej chwili wspomagany przez Van Canto. Zebrał się w sobie i postanowił, że spyta o miejsce położenia specjalisty oraz jego chęć współpracy a w razie czego, o namiary do kogoś innego.

Zdobycie zapasów nie interesowało Kyriese tak mocno jak przechwycenie cennych artefatków lub kosztowności, które mogli posiadać Nieumarli. Dlatego opracował w drodze plan działania. Dowiedział się, że magazyn Legionistów położony był w długim rzędzie budynków przemysłowych w mniej uczęszczanej części miasta, niedaleko elektrowni i wysypiska śmieci. Prawdziwy uśmiech przedstawiający się jako szczerzenie kłów, wzbudził w nim jednak inny detal o jakim dowiedział się z mapy: magazyn stał blisko linii kolejowej, być może był kiedyś używany do rozładunku. Dzielące tory od ściany dwa metry i cienka metalowa siatka tworzyły dużo bardziej przystępne warunki niż frontalne podjechanie samochodem. Przedstawił pozostałym dwóm swój plan ale zachęcał, by się rozdzielili i nie szli wszyscy z jednego kierunku. Wykonanie planu należało również odłożyć co najmniej do rana:
- Jeśli nie chcemy zmarnować całego jutrzejszego dnia, możemy zrobić to dzisiaj, o czwartej rano, zanim słońce stanie się irytujące - powiedział. Nawet gdyby przyszło czekać dzień, wciąż uważał, że powinien to być sam ranek, pora niespodziewana zazwyczaj.
Aby jego dzieło się ziściło, pojechać musiał i dostać się na oddaloną, niezbyt strzeżoną stację, gdzie stały gotowe do ruszenia wagony towarowe. Wspiął się między sosnowe bale złożone w wysokie kupy i czekał na niedługi odjazd. O 3.47 koła zgrzytnęły i leniwie ruszył naprzód. Wcisnął się jeszcze między drzewa osłaniające jego widok i zapach tak samo i przemyślał jeszcze raz moment, w którym musiał będzie wyjść. Rekonesans podjęty z oddali powiedział mu, że dotrze na miejsce w niecałe dziesięć minut. Wyjął znów telefon i najbardziej naturalnym głosem jaki posiadał, poinformował:
- Chcę zgłosić włamanie. Magazyn na Mulholland Drive 18, widziałem jakieś furgonetki i wyważone drzwi - odegrał rolę postronnego - Richard Kane - podał dane gdy go zapytano.
Chciał sprowadzić policję na magazyn położony na zachód od jego celu, oddzielony od niego hektarowym, wolnym placem i jedną siatką. Tylko tak w razie potrzeby, gdyby potrzebował posiłków w obliczu Legionistów.
Wreszcie przyszedł jego moment; spowity wciąż w mroku ustępującej nocy wskoczył na szczyt drewna, zbliżył się do pędzącej teraz krawędzi i wybrawszy odpowiedni moment, skoczył... Widział przedtem, że obok magazynu były mniejsze budy, narzędziowe lub inne i od tych był wyżej stojąc na wagonie. Z nich zaś widział łatwą wspinaczkę do wyższych okien i dachu magazynu, tak by infiltrować go od góry lub chociaż od położonych na piętrze chodników.
W środku nie szedł na konfrontację; skradał się, unikał wzroku, przeczekiwał aż nieliczne straże znikną. Wiedział, że widok policji - a na pewno ją zauważą - przykuje wszystkich do okien co pozwoli jemu zajść tam gdzie zechce. Dlatego skierował się wprost do pomieszczenia biurowego gdzie spodziewał się znaleźć biurko, szafę, może sejf. Zamknął drzwi za sobą żeby nikt niepowołany nie wszedł.
Nie mając kontaktu wzrokowego z pozostałymi, postanowił, że weźmie to co będzie cenne i wróci znów na tył by nie przedłużać swej obecności. Jego ideałem było ciche uderzenie i powrót, bez zbędnej walki. Trzymał jednak w pogotowiu to, co miał pod ręką i obserwując obróconego tyłem strażnika, cofał się w swoją stronę.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Rider zaparkował wóz trzysta metrów od magazynu, zaraz obok starej, opuszczonej faktorii. Obrał kierunek przeciwny wampirowi. Najpierw obszedł cały obiekt szerokim łukiem, sprawdzając, co mógłby wykorzystać, aby wejść do środka. Na otwartej przestrzeni nie zamierzał rzucać się w oczy, gdyż zbyt szybko mógł zostać otoczony, co na terenie nieznanym łowcy byłoby dla niego tragiczne w skutkach.
Kiedy ułożył sobie już plan w głowie, przeżegnał się i skierował kroki ku stalowej, powyginanej siatce. W jednym miejscu była pocięta lub po prostu nie wytrzymała próby czasu - w każdym razie znajdował się w niej większy otwór, przez który łowca zaczął z ostrożnością się przeciskać. Za ogrodzeniem znajdowało się kilka kontenerów, toteż na razie sprawę miał ułatwioną. Między nimi a wejściem, znajdował się brukowany placyk, po którym chodziło kilku strażników. Nie patrzyli w żadnym konkretnym kierunku, także kwestią sukcesu Rider'a było wyczekanie na odpowiedni moment i puszczenie się ku kolejnemu z pojemników. Tym sposobem dotarł do sterty cegieł, pozostałych po przybudówce, z której wznoszenia widocznie już zrezygnowano. Rider wziął mniejszy odłamek i schował go między swoje rzeczy. Teraz czekała go trudniejsza przeprawa. Na lewo od wejścia, przez długość reszty budynku, znajdowała się pusta przestrzeń, nie licząc betoniarki oraz sterty gruzu. Po odczekaniu chwili, Rider ponownie rzucił się przed siebie. Będąc metr od hałdy, wywinął się w powietrzu i przeturlał za nią. Ostrożnie wychylił głowę, aby sprawdzić, czy nie został zauważony. Nic na to nie wskazywało. Teraz dopiero mógł wycofać się za róg budynku, gdzie stał pomniejszy żuraw w rodzaju tych, posiadających kabinę na dole. Zręcznym ruchem wskoczył na drabinkę i za chwilę był już w środku. Nie znał się na technice, ale to nie miało znaczenia. Przyciskał wszystko aż do skutku, a na jedną z wajch nałożył kamulec, aby pozostała aktywna. Maszyna zacząła dziwnie się zachowywać, kołować, a jej ramię wciąż zmieniało długość. Zostawiając całe to ustrojstwo włączone, Rider wyskoczył na zewnątrz i natychmiast wrócił za stertę gruzu, gdzie leżąc, obserwował całe zajście.
- Co tam się dzieje do cholery? - zakrzyknął któryś ze strażników.
- Wyłączcie to diabelstwo - wtórował inny.
Obawiając się, że maszyna może coś uszkodzić, kilku z nich rzuciło się w jej stronę. To była szansa dla Ridera. Gdy tylko zniknęli za rogiem, ruszył do wejścia. Robiły za nie ciężkie, rozsuwane drzwi. Teraz były niedomknięte na pół metra - z luki wydobywał się chłód i zapach typowy dla starych budynków. Łowca wsunął się do środka i przemierzył korytarz rozświetlony błyskającymi jarzeniówkami. Ktoś już tutaj na niego czekał. Z resztą, trudno było się spodziewać, aby pozostawili korytarz wejściowy bez obstawy. Z cienia wyłonił się jeden z Legionistów. Miał na sobie tunikę wzmacnianą metalowymi płytkami z rzymskimi szymbolami. Jego zgniłoszara twarz stężała w gniewe. Natychmiast zorientował się, że Rider nie jest przypadkowo błąkającym się robolem. Nie było czasu, aby wyciągać broń. Łowca, nadal biegnąc, rzucił się na oponenta i zatkał mu usta. Tamten przewrócił go jednak na plecy i zaczął okładać. Przez chwilę obywaj szamotali się na ziemii, a kiedy Rider zdawał się już przegrywać, depsracko sięgnął po leżący obok niego przedmiot, który zauważył podczas szaleńczego pojedynku. To był długi łańcuch, który prawdopodobnie stanowił kiedyś część jakiejś konstrukcji. Stal owinęła się wokół szyi oponenta. Rider z całych pociągnął łańcuch w przeciwne strony patrząc jak ciemne grudki oczu nieumarłego wybrzuszają i wreszcie pękają. Nie wiedział nawet czy nieumarli oddychają, na dobrą sprawę nigdy się nad tym nie zastanawiał. Tak silne pociągnięcie powinno zmiażdżyć jednakże parę organów, z czym plugawiec już by sobie nie poradził. Gdy przeciwnik przestał się ruszać, Rider zrzucił go z siebie i na szybko przeszukał. Następnie przesunął truchło pod ścianę, w mrok i ruszył dalej, idąc wzdłuż ściany, aby nie zostać zaskoczonym.
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
Wilk wysiadł z samochodu ostatni, widział jak wampir pobiegł w jedną stronę, a człowiek w drugą, sam nie wiedział dokładniej co powinien zrobić. Mimo to ruszył powoli w stronę magazynu, patrzył na przygodne budynki, widział nasyp kolejowy, który chciał wykorzystać Kyriese. Nie udał się jednak w jego stronę, spokojnym krokiem poruszał się w stronę głównej bramy ogrodzenia. Gdy dotarł w jej pobliże przystanął za jednym z wielu kontenerów. Patrzył na rozwijającą się sytuacje, w między czasie wypił swój napój magiczny. Gdy zauważył przebiegającego po dachu wampira usłyszał jak jeden z dźwigów znajdujących się przy odpowiednim magazynie zaczyna wyprawiać dziwne ruchy. Szybko zrozumiał, że to udana dywersja Ridera, udana ponieważ przy bramie z grupki strażników zostało dwóch nieumarłych. Wilk to wykorzystał, przewiesił przez plecy karabin i chwycił w dłoń glocka, zważył go dłoni tłumik obciążał broń trochę ku dołowi, jednak po chwili dłoń się przyzwyczaiła, Matemaru mocniej zacisnął palce na glocku. Gdy zauważył, że inni strażnicy zniknęli za rogiem, ukrył dłonie z bronią pod płaszczem i ruszył.
Miał do przebycia około 50 metrów, wiedział, że nim strażnicy go zauważą zdąży przejść około połowy tej drogi szybkim marszowym krokiem. Dlatego też nie biegł, chciał mieć czas by się skupić, by sformować mentalny atak. W jego mózgu powoli formowała się energia, w coś co przypomniało Kowalsky'iemu błyskawice, gdy była już gotowa, polak poszukał w drugim świecie mentalności nieumarłych i wypuścił atak, całą energię skumulowaną, w czasie tych paru metrów przebytych. Nie wiedział co się stanie dlatego też chwile po wysłaniu fali uderzeniowej ruszył biegiem wyciągając glocka przed siebie. Zauważył, że jeden ze strażników się osunął, a jego aura w dziwny sposób zaczęła się kurczyć, ale drugi otrzymał chyba tylko część uderzenia. Lekko zamroczony kręcił głową, patrząc niewidzącym wzrokiem, wilkołak nie mógł pozwolić by się on otrząsnął i wszczął alarm, dlatego wycelował broń. Po chwili jednak gdy dobiegł do bramy i do budynku mu zostało niewiele ponad 5 metrów zmienił zdanie, stanął przy tamtym nieumarłym i zaczął szeptać, powoli wraz z każdym wypowiadanym słowem wtaczał do oszołomionego umysłu zamieszanie, wzbudzał w nim nienawiść do życia i chęć ataku sobie podobnych. Miał nadzieję, że namieszał temu zombiakowi w głowie, gdy tamten usiadł i chwycił się za głowę, Chwycił jego karabin przyłożył do ciała leżącego nieumarłego nacisnął spust i usłyszał ciche pyknięcie. Nie było zbyt głośne by zwrócić uwagę nieumarłych zajętych dźwigiem, dlatego też spokojnie włożył w ręce żywemu strażnikowi karabin i ruszył w stronę drzwi magazynu. Gdy tylko wszedł wycelował glocka w ciemność, jak tylko oczy mu się przyzwyczaiły ruszył. Skierował swoje kroki w głąb magazynu, szukał jakiś dziwnych skrzyń lub pomieszczeń jakoś inaczej oznaczonych.


>>półwilk<<
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
Mayte, Kyriese, Rider - testy udane (za dobrze Wam idzie :p )

Znalezione przedmioty:

Kyriese:
  • Długi płaszcz (czarny/szary) $30
  • Kapelusz (czarny/szary) $20
  • Krem przeciw UV (tylko dzięki niemu Wampir może przebywać na zewnątrz w ciągu dnia ) $20
  • Fiolka ludzkiej krwi (+1 życia dla Wampirów) $30
  • Trucizna $70 (1 fiolka, śmiertelna dla ludzi i Wilkołaków)
  • $500
Rider (znalezione przy strażniku):
  • Naramienniki (1 obrona, wzbudzają senscję noszone pośród zwykłych ludzi) $80
  • Kołczan (1 obrona, wzbudza sensację noszony pośród zwykłych ludzi) $80
  • Maczeta (1 obrażeń) $40
  • Miecz jednoręczny (2 obrażeń) $70
  • Pistolet Colt Commander (9mm, 19/19, 1 obrażeń) $120
  • $100
Mayte (znalezione przy strażniku):
  • Granat obronny (6 obrażeń przy trudnym teście) $300
  • Lekka zbroja (2 obrony, wzbudzają sensację noszone pośród zwykłych ludzi) $100
  • Fałszywe dokumenty $70
  • Lornetka $20
  • Beretta 92 M9 (9mm, 19/19; 1 obrażeń) $70
  • Rewolwer Smith&Wesson 642 (0.38 mm, 5/5; 1 obrażeń) $50
  • $100

NADAL FUNKCJONUJECIE JAKO MG - IM DALEJ ZABRNIECIE I IM CIEKAWSZE OPISY ZAPEWNICIE TYM WIĘKSZE PROFITY Z TEGO BĘDĄ. TESTY PO WASZYCH ODPISACH. O ZNALEZIONYCH PRZEDMIOTACH DECYDUJĘ SAM. GOOD LUCK :)


Klimat

Na zewnątrz słychać już huk wystrzałów. Omamiony przez Matemaru strażnik zaczął strzelać na oślep do wszystkiego co się rusza.

Zagłębiacie się w meandry siedziby tutejszych Legionistów. Im dalej idziecie tym mniej słyszycie strzelaninę na zewnątrz. Co raz dalej do wyjścia a przed Wami nieznane. Ten magazyn to niepokojące i pokręcone miejsce gdzie w powietrzu czuć gęstą aurę śmierci. Mimo że na zewnątrz powoli wstaje słońce Wy macie przed sobą niezbadany i złowieszczy mrok. Otacza Was zewsząd zupełnie jakby starał się stłamsić. Od czasu do czasu słyszycie przerażające grobowe jęki, odgłos ciężkich kroków w oddali. Ciszę pełną grozy sporadycznie przerywa dźwięk kropel wody spadających z sufitu, jakieś skrzypiące drzwi... przeciąg?
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
Po przeszukaniu pomieszczenia biurowego Kyriese miał opuścić budynek ale wyczuwał w nim coś innego, dziwnego. Należało spodziewać się podobnych klimatów po siedzibie Nieumarłych ale wciąż - czuł się nietypowo. Łaskotanie na dnie nieludzkiego żołądka powiedziało mu, że to nie jest zwykłe składowisko zapasów. Dźwięki, których pochodzenia nie mógł okreslić tylko to potwierdzały.
Wyszedł z biura na metalową kładkę idącą nad częścią hangaru, widząc z góry to, co działo się na dole. Spłoszony strzałami na zewnątrz, cofnął się jak opryskany wodą kot i nasłuchiwał. Wystawiając głowę zobaczył wilkołaka forsującego bezpardonowo główne wejście. Właśnie dlatego chciał się rozdzielić. Skoro Matemaru swoim hałasem dał o sobie znać wszystkim chętnym, Kyriese mógł spokojnie ruszyć dalej. Przeszedł kładką aż do miejsca gdzie kończyła się drabiną i zszedł na dół. Znajdował się w labiryncie wielu wyższych od niego skrzyń, których zawartość musiała pozostać zagadką. Bardziej interesowało go to co było dalej. Budynek, który z zewnątrz przypominał magazyn, okazywał się większy w środku. Przez szczelinę między skrzyniami wampir zobaczył, że w jednej ze ścian, za podnoszonymi drzwiami, które powinny prowadzić na zewnątrz, znajdowały się wiodące w dół schody. Jak gdyby Legioniści widzieli w ciemnościach, nie widać było przy nich żadnego oświetlenia. Wyglądało to na jakąś poważniejszą siedzibę, może więzienie lub inne kazamaty tych dziwaków.
Wampir sunął wzdłuż pogrążonej w mroku ściany, ciesząc się ze swojego prawie idealnego ukrycia i nie widząc samemu nikogo. Doszedł w ten sposób do schodów, gdzie od razu poczuł powiew zimnego, grobowego, spleśniałego powietrza. Zajrzał do środka ze sztyletem w ręku; schody zdawały się po paru metrach skręcać, być może w sposób kolisty. Coraz mniej pewny, Nosferatu spojrzał gdzie są pozostali, którzy mieli przyjść z nim i skinął na nich bez słowa ręką, by widzieli, gdzie się zagłębia. Nie czekając wszedł dalej, wiedząc, że tamci mają zdolność sprowadzenia zbyt dużej uwagi. Tutaj także poruszał się wzdłuż ściany wypatrując wzrok przed siebie - aż niespodziewanie uderzył o coś miękkiego. Nie krzyknął i nie upadł ale ciężko odetchnął, przeczuwając na co się natknął. Do ściany wisiała przybita kończyna ludzka, ręka lub noga. Pod nią zebrała się kałuża krwi i Kyriese uśmiechnął się mimowolnie, choć postarał się ominąć maź by nie zostawiać śladów. Zamiast tego wypił znalezioną fiolkę i upewniony, że jego natura nie zwariuje, szedł dalej. Spotkał ściany wymalowane krwią i przysiągłby, że widział jak coś złowieszczego walało mu się pod nogami. Nie zastanawiał się nad tymi rzeczami, wiedział jednak, że znalazł tajemnicę, której nie widział żaden żywy człowiek.
Spotkał rozwidlenie: kilka schodków prowadzących w dół na lewo i długi spadek idący na prawo. Po zastanowieniu stwierdził, że obejrzy krótszy odcinek wracając i poszedł na prawo. Zastanawiał go kompletny brak strażników czy choćby archaicznych pułapek ale liczył, że zdąży uciec w razie towarzystwa. Idąc dalej (musiał odejść już dobre 200 metrów od wejścia) co i raz spotykał nisze w ścianie, jakby drzwi prowadzące donikąd. W dwóch znalazł metalową zbroję rycerza, której początkowo się wystraszył, w innych - zwisające łańcuchy a nawet ślady krwi. Czuł, że to tylko preludium jak napięcie narastające w powieści przed tragicznym rozwiązaniem. Wrażenie potęgował rosnący chłód, wiejący z kolejnych metrów lochu. Szedł dalej i dalej, coraz wyraźniej słysząc dźwięki. Czasem krzyk torturowanego człowieka - znał go jeszcze przed wojną - czasem karykaturalnie głęboki śmiech, jak w filmie, czasem wreszcie zupełnie groteskowy pisk czy jęk. Wiedział o nieumarłych, że otaczali się takimi klimatami i jak na jego gust wszystko to mogły być ich własne dźwięki. W jego pojęciu, wszyscy byli po prostu chorzy ale nie tak jak wampiry, chorzy w ten zły, psujący umysł sposób.
Nagle stanął nad urwiskiem, jesli można tak nazwać wytwór istoty myślącej. Kamienne schody urywały się bez żadnego ostrzeżenia i w dół prowadziła jedynie drabina, długa na więcej niż 10 metrów. Rozejrzawszy się i znów nikogo nie znalazłszy, Kyriese zaczął schodzić. W połowie stanął; zobaczył, że na prawo od drabiny była też winda, której nie zauważył poczatkowo ale było już za późno by do niej iść. Na dole drabiny ciągnęła się półka skalna ogrodzona metalową balustradą. Nie szczegóły architektoniczne były najdziwniejsze lecz to co widział dalej: półka biegła daleko aż znikała w mroku jednak naprzeciw, pojawiała się znowu. Wyglądało na to, że tworzy potężny okrąg, w którego wnętrzu, jeszcze kilka metrów niżej...toczyła się walka. W oświetlonym pochodniami kręgu stali plecami do siebie Legioniści w uroczystych strojach, było ich ośmiu. Wokół nich roiła się chmara, może kilkudziesięciu wrogów. Byli to nadzy lub w podartych ubraniach nieszczęśnicy, czasem uzbrojeni tylko w kamienną siekierę lub maczugę a zazwyczaj w nic. Słaniali się oni, obracali i biegali wkoło ale zawsze wyszczerzali zęby na Legionistów, chcąc się wyraźnie na nich rzucić. Zrobili to jednak dopiero kiedy z oddali dobiegło hasło:
- Avanti! - Sanvenho poznał tu język włoski. Na dole rozgorzała walka a może raczej rzeź. Nie czekając na jej zakończenie, szybko poszedł półką skalną aż znalazł wychodzący z niej w ścianę korytarz. Prowadził on do zbrojowni, jednak niecodziennej. Na ścianach wisiały zbroje, puklerze i rzeczy ogólnie rzecz biorąc starożytne. Kyriese nie miał wątpliwości, że odnajdzie tu coś cennego, choćby poręczną broń białą. Obawiał się też, że może natknąć się na ślady tajemnicy i zbrodni o jakiej wolałby nie wiedzieć - skądś przecież zaobserwowani ludzie do sparringu brać się musieli. Liczył tylko czas by zdążyć wrócić na górę i nie zostać zaskoczonym w drodze, gdzie jego jedyną szansą byłoby ukrywanie się.

+500 $
-fiolka krwi
+fiolka krwi
+szary płaszcz
+szary kapelusz
+trucizna
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
+ Naramienniki (1 obrona, wzbudzają sensację noszone pośród zwykłych ludzi) $80
+ Pistolet Colt Commander (9mm, 19/19, 1 obrażeń) $120
+ 100$

- Pistolet FN 140DA (9mm, 2/12, 1 obrażeń) $90

Rider zabrał ze sobą parę fantów, które uznał za przydatne. Naramienniki trochę mu nie leżały. Przeciwnik był innych gabarytów niż on, ale konstrukcja wyglądała na solidną, a to było najważniejsze.
Szedł dalej w mrok. Początkowo wnętrze przypominało typowe otoczenie dla magazynu - osmolone ściany o stalowoszarym odcieniu, napakowane na siebie skrzynie, gdzieniegdzie stare, przemysłowe lampy, w większości nieczynne. Jednak z czasem atmosfera zagęszczała się. Gdzieniegdzie można było wypatrzeć niezidentyfikowane napisy po łacinie, podłogę przykrył dziwny szlam, zaś w powietrzu wisiało coś wysoce niepokojącego, może to ze względu na dziwny zapach, a może nagłe przeciągi.
Czym był ten dziwny obiekt? Czy Legioniści po prostu lubili dodawać rodzimego smaczku nawet do zwykłego magazynu? A może odbywały się tu jakieś plugawe kulty, bezczelnie naśmiewające z boskiego majestatu. Po tych psycholach Rider spodziewał się wszystkiego. Najchętnie zajumałby, co mu potrzebne i położył kres istnienia tej ruderze. Na zbyt wiele kompromisów już poszedł podczas tej przygody. Pan przyświecał jego misji, ale wymagał ofiar. Krwi winnej plugawego jestestwa.
Rider uśmiechnął się pod nosem. Taaak. W jego głowie rodził się już wilece pobożny plan.
Wtem, zatrzymał się i natychmiast odskoczył do starej, zapleśniałej skrzyni. W pomrokach bardzo słabo widział ruch przed sobą, mimo tego, wyraźnie czuł, że czai się tu coś niebezpiecznego. Dlatego wstrzymał oddech i spokojnym gestem dobywając broni, ponownie wychylił się. W ciemnożółtym snopie światła produkowanym przez jedną z lamp dostrzegł przedziwną, dwumetrową postać. Nosiła na sobie pancerz stylizowany na centuriona. W jej wnętrzu głębiła się masa potężnych, acz nadgniłych mięśni. Twarz jegomościa była wyrazem bólu i tępej nienawiści. Musiał to być jakiś osobliwy twór Legionistów, półświadoma istota robiąca za strażnika. Teraz Rider był już pewien, że cokolwiek wyprawiano w tej placówce, na jego zmianie nie może dalej istnieć.
Stwór przeszedł kawałek dalej, zatrzymał się tuż przy intruzie, który wciskał się teraz między skrzynię a ścianę obok. Zacisnął zęby, palce nerwowo zadrgały na spuście. Był ukryty w cieniu, ale cholera wiedziała, w jaki sposób ten tutaj widzi. Gdy zdeformowana, ogromna głowa odwróciła się, patrząc cale od niego, poczuł jak zimny pot spływa nieprzyjemnymi kroplami pod koszulą. Ciężki puls. Postać w mroku. Drżące ręce, dzierżące pistolety. Percepcja Ridera operowała teraz jedynie krótkimi segmentami.
Stwór prychnął coś pod nosem i odwrócił się. Ciężko człapiąc ruszyć na korytarz, z którego przybył łowca. Ten pozwolił sobie na głębokiego westchnięcie. Nawet nie zachodził w głowię, ile tego plugastwa mogło tu jeszcze być.
Niespodziankom nie było końca. Kiedy odnalazł kompanów, Kyriese ruszył na prowadzenie. Obrał drogę prosto w dół, wiekowym schodami. Scena, jaką zastał, gdy zeszli na półkę, co najmniej wprawiła go w osłupienie. Wyglądało to na dziki festiwal przemocy, którą napawali się nieumarli, jak gdyby czyniąc z niej bożka. Prymitywne istoty. W każdym razie, wyglądało na to, że grupa miała dużo szczęścia, iż nie natrafili tutaj na jednego ze strażników dziwnych zawodów, który minął Ridera po drodze.
Zbrojownia stanowiła pierwsze miejsce, której widok ucieszył mężczyznę. Było tu wiele oręża oraz pancerzy, należących do dawnych epok - wymyślne oszczepy, włócznie, kirysy; ale i konwencjonalna broń, do jakiej się przyzwyczaił. Zaczął poszukiwać lekkiej broni maszynowej oraz ładunków wybuchowych. Tych drugich nie zamierzał nigdzie wynosił, ale uzbroić. Mjuzik
- Lepiej zasuwajcie na górę, dogonię was - wytłumaczył - To epicentrum herezji i pogaństwa nie może dalej istnieć. W imię Pana! - powiedział głośniej odezpieczając pierwszy ładunek nastawiony na osiem minut <pik> - Dni tej piekielnej dziury są policzone! - <pik> To uruchomił się następny - W imię ojca <pik> Syna <pik> i Ducha Świętego!
Gdy ostatni mechanizm został uruchmiony, Rider zaśmiał się donośnie. Odwrócił się na pięcie, w jego rękach pistolety wykonały kilka szybkich obrotów. Płaszcz zafalował na podobieństwo skrzydeł nocnego drapieżnika. Znów poczuł, że żyje - jak na ironię, w tym przybytku martwych. Nie miał zamiaru dłużej bawić się w podchody, ani ukrywać. Gdyby któryś nieprzyjaciel wyszedł mu naprzeciwko, natychmiast stawał z nim do walki. Akt, na jaki się zdobył był ostatecznym oddaniem swojego losu w boskie ręce, rodzajem ostatecznej modlitwy, wreszcie pieczęci na jego żywocie mówiącej: boże, zniszczę tylu twych nieprzyjaciół, ile zdołam, tylko proszę wspomóż mnie do ostatnich chwil tej krucjaty! O ile najwyższy go wysłuchał, nie musiał już bać się niczego.
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
+Granat obronny
+Beretta 92 M9 19/19

Wilk zważył w dłoni Berette, wyśmienicie leżała mu w dłoni dlatego ze spokojem ruszył dalej w głąb budynku. Nie spodziewał się tego, że strażnik będzie miał przy sobie granat ale ucieszyło go to, na pewno się przyda tenże granat, dlatego schował go do plecaka. Z wyciągniętą Berettą ruszył powoli miedzy labirynt skrzyń,
Kowalsky słyszał dźwięki strzelaniny na zewnątrz jednak wiedział, że po parunastu minutach ona się skończy, dlatego szybkim cichym krokiem ruszył w głąb. Nie mógł zostać przy głównym wejściu dlatego też przez paręnaście metrów poruszał się szybko, jednak gdy wejście przesłoniła mu solidna ściana różnorodnych skrzyń zwolnił, poruszał się wolno i z wyczuciem. Gdy praktycznie biegł zauważył wampira poruszającego się po metalowej kładce.Kiwnął mu głową i się więcej na niego nie oglądał.
Gdy powoli przedzierał się przez magazyn zauważył delikatne światło na prawo od niego. Z bronią gotową do strzału powoli zaczął się zbliżać do niego. Gdy był już praktycznie jedno przejście od niego, na przecięciu się prostopadle ścieżek potknął się i jego ciało straciło wyprostowaną sylwetkę, właśnie to błahe potknięcie uratowało mu życie. W miejscu gdzie powinna znajdować się jego głowa wbiły się dwie kule. Wilk momentalnie skoczył w dalej i wycelował pistolet w stronę skrzyżowania. Jego umysł praktycznie automatycznie zaczął sondować okolice, wykrył wrogo nastawionego osobnika. powoli zbliżającego się do przejścia. Gdy próbował wysondować o czym myśli napotkał na dziwną plątaninę myśli praktycznie bez sensownych, jednak nad tym wszystkim wyczuł dziwną obręcz lub coś podobnego, która w kółko niczym mantrę powtarzała osobnikowi: "Eliminuj każdego żywego, Zabij każdego żywego". Tłumiąc jednocześnie wszystkie inne myśli i instynkty. Od tej dziwnej obręczy emanowała nienawiść do każdej żywej istoty. Zaś sama istota nie nosiła w sobie żadnych oznak nienawiści kogoś szczególnego, była pełna bólu i bezsilności, która wzmaga dziką wściekłość. Mate aż zamarł z wrażenia nad kunsztem i połączeniem dwóch różnych doznań z czytania umysłu tej dziwnej istoty. Szybko postanowił skończyć walkę wewnętrzną jej. Wycelował pistolet w miejsce gdzie powinna znajdować się jej głowa i czekał jednocześnie zbierając w sobie energie psychiczną. Gdy ona powoli wyłoniła się z załomu aż zgrzytnął ze wściekłości rodzącej się do nieumarłych. Istota była jakąś dziwną hybrydą człowieka, wilka i nieumarłego. Jednak jej oczy mówiły o bólu jaki odczuwa dlatego też Matemaru spokojnie wycelował w pokrytą wilczą sierścią skroń i strzelił jednocześnie atakując mentalnie by zabić cokolwiek kołatało się w tej udręczonej istocie. W wściekłości Mate wystrzelił 9 kul nim istota w końcu się osunęła. Po tym wilk spróbował wysondować miejsce wokół czy ktokolwiek się zbliża, ale nie, dźwięk został wytłumiony przez drewniane skrzynie. Dlatego podszedł do istoty przeszukał ją i sprawdził broń jaką miała przy sobie, jeśli miała w magazynku więcej kul niż Beretta wziął ją, jeśli zaś była ona na amunicje 9mm uzupełnił magazynek.
Po chwili ruszył dalej wkroczył do dziwnego pomieszczenia z którego sączyło się światło. W środku nikogo nie było, samo zaś pomieszczenie wyglądało jak jakieś laboratorium, na stolikach stały dziwne fiolki, a w nich różne substancje, na ekranach 3 komputerów migał jakiś wygaszacz, na dwóch stołach operacyjnych leżały przyrządy medyczne w tym parę różnych skalpeli i piłka do kości, a na jednej ze ścian był przypięty dziwny schemat nieproporcjonalnie zbudowanej istoty. Wilkołak czuł się w tym miejscu bardzo dziwnie ale powoli sprawdził je całe szukając jakichkolwiek wskazówek o co dokładniej chodzi. Gdy już sprawdził wszystko wyszedł drugimi drzwiami ukrytymi za przesłoną z folii. Tam właśnie zobaczył wampira skradającego się na dół i łowce podążającego jego tropem. Sam także ruszył za nimi. Jego węch już i tak wypełniony przedziwnymi zapachami znów dostał nową porcję woni pleśni, śmierci i starości. Gdy poruszał się w mroku czuł węchem i widział zarysy różnych istot przypiętych do łańcuchów. Jednak nie mógł im już pomóc dlatego podążał za dwoma sojusznikami. Gdy dotarli do sali wyglądającej niczym amfiteatr zaczekał z tyłu aż walka rozgorzała na dobre by nikt nie odwrócił się w stronę kładki, ponieważ jako jedyny miał problem z ukrywaniem się. Dlatego też ruszył w stronę zbrojowni gdy był pewny nie wykrycia. Tam poszukał jakiegoś pancerza, amunicji do karabinu, a także jakichkolwiek karabinów maszynowych lub też czegokolwiek przydatnego. Jak już wychodził widział, że człowiek w pewien sposób zwariował, ale pochwalał to co tamten zamierzał zrobić. Jednak tylko rzekł:
-Tylko nie zostań tutaj wraz z tym całym gównem.
Po czym ruszył szybko do wyjścia z amfiteatru widząc jak powoli walka na dole przeradza się w rzeź, wiedział, że nie wiele czasu im zostało.

>>półwilk<<
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
Testy udane (wszyscy) zdecdowanie musze Wam utrudnić grę :)

Przedmioty bedą w zaktualizowanych KP po następnym odpisie. Macie jeszcze jedną okazję być MG, ale testy będą trudniejsze. Nic nie dopisuję - zostawiam Wam inicjatywę.
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
Nietaktowni ludzie. Zamiast zabrać co chcieli i zniknąć bez niepotrzebnego narażania się na problemy, łowca zaraz z szaleńczym błyskiem w oku podłożył ładunek wybuchowy. Kyriese w tym momencie wychodził już ze zbrojowni, którą zwiedził jako pierwszy. Wysunął się na wionący martwym zaduchem korytarz i popatrzył. Narastający szum mówił mu, że już nie będzie tak spokojnie. Odwrócił się do pozostałych, z którymi przyszedł i syknął:
- Trupy! - chociaż żadne ponaglanie nie było potrzebne oprócz małego licznika przyczepionego do łądunków wybuchowych.
Akcja
Wziął sztylet w zęby a dwururkę w lewą rękę i puścił się z powrotem do drabiny. Nie oglądał się na pozostałych, każdy miał równe szanse a oni do tego większą siłę ognia. Kiedy przebiegał zwiedzanym poprzednio powoli korytarzem, ryk i jęk narastał aż wampir zobaczył skąd dochodzi. Z pustych poprzednio wnęk z łańcuchami i zbrojami wysuwały się teraz postacie. Przez otwory w podłodze wyczołgiwali się słudzy Legionistów - ci sami, którzy przedtem dawali się im wysiec na arenie.
Przebiegając obok jednego, Kyriese machnął tylko na odlew sztyletem bez zatrzymywania się.
Drugiemu, który wychodził mu na drogę, wypalił potężnym ładunkiem krótkiej broni w klatkę piersiową. Podobnie i trzeciemu. Kiedy jednak starał się w biegu załadować nowe pociski, usłyszał nowy dźwięk, który kazał mu się obrócić; potężny stwór Nieumarłych o karykaturalnym wyglądzie biegł za nimi, prawie sunąc plecami po suficie.
300px-Pyramid_Head.jpg

Nosferatu przyspieszył jeszcze kroku, prawie potykając się niezręcznymi nogami. Przed nim jednak unosiły się już drzwi do magazynu i zobaczył, że wewnątrz znajdował się włącznik, który przedtem pominęli. Zachrypniętym głosem krzyknął do biegnących z tyłu by się wysilili bardziej, uderzył pięścią w przycisk drzwi, powodujący ich powolne opadanie i wypalił z obu rur do nacierających potworów. Odskoczył i puścił się pędem na tył budynku - chciał złapać kolejny pociag gdyż wiedział, że dwa podwórka dalej trwał teraz pewnie załadunek towaru. Zachęcił innych by biegli za nim i również ukryli się na platformie rozpędzającego się pociągu. Tam w końcu rozłożył się między towarami, cementem i wapnem i oddychał ciężko, odjeżdżając w dal przed nadchodzącym wybuchem.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Wróg szybko zareagował na alarm. To, że Legioniści dysponują dziwnymi, fantasmagorycznymi stworami, już wszyscy wiedzieli. Teraz, mieli się przekonać, ile podobnych stworzeń tutaj rezyduje.
Rider pojawił się tuż za towarzyszami. Wokół rozgorzała walka. Okropne, zdeformowane monstra atakowały z każdej strony. Jeden, trzymający w dłoniach długą pikę zamachnął się nagle na łowcę. W ułamku sekundy zareagował na atak - wyprowadził wślizg, mocnym zamachem uderzył kastetem w podbrzusze przeciwnika. Ten zatoczył się, ale nie było nawet co liczyć, że Rider jakkolwiek go uszkodził. Ale wykupił kilka sekund, mógł wstać i przygotować właściwą broń, czyli Kal-Tec (jeśli nie znalazłem amunicji w zbrojowni, zamiast jednego wybieram pozostały pistolet).
Teraz pozostawało tylko wycelować w czerep stwora. Głowa rozleciała się na kawałeczki zaraz po dwóch donośnych wystrzałach. Łowca natychmiast zaatakował kolejnego z oponentów. Tak się złożyło, że była to bestia w zbroji, jaką spotkał wcześniej, po drodze do zbrojowni. Na moment cofnął się, twór Legionistów wyglądał w mocniejszym świetle o wiele bardziej przerażająco. Widać było teraz, że jego twarz dosłownie spływa i porusza się w dziwnej mimice. Jednakże bluźnierstwem byłoby teraz okazać strach, w momencie gdy pozwolił, aby to boskie moce zadecydowały o zwycięstwie lub przegranej. Cokolwiek się miało teraz stać - tak chciał bóg.
Najpierw wycelował w prawą nogę przeciwnika. Kilka razy pociągnął za spust. Któraś z kul musiała przebić pancerz - rana w kończynie miała przede wszystkim zwolnić oponenta. Ten jednak dostał szału, gdy tylko pierwsza ugrzęzła w zielonym mięsie stanowiącym jego nogę. Gigant rozpędził się, wyraźnie mierząc do skoku, mającego przygwoździć łowcę. &Oacute;w natomiast odskoczył i przetoczył się po ziemi. Obok siebie usłyszał głuche uderzenie. W mgnieniu oka wstał i wskoczył na plecy leżącego przeciwnika. Ten zaczął miotać się na prawo i lewo, próbując go z siebie zrzucić. Rider jedną ręką przytrzymywał się szyi plugawca, drugą starał się go ustrzelić. Szaleńcza przejażdżka okazała się zbyt chaotyczną - kilka pocisków chybiło w różne strony, a podczas szamotaniny ostatecznie broń wyleciała mu z ręki.
- Bełt! - pomyślał, po czym wykonał niełatwą akrobację, sięgnął po jeden ze wspomnianych. Zacisnął zęby, poprawił chwyt na ciele stwora. Miał zwątpić w sensowność całej inicjatywy, gdy niespodziewanie udało się mu obrócić ciało we wręcz bolesny sposób i wyszarpnąć przedmiot z plecaka. Zamachnął się szeroko, uderzając na oślep. Znowu pudło, w dodatku bestia dostała skrajnego amoku, sekundy dzieliły mężczyznę od pochwycenia i rozerwania na strzępu. Spróbował ponownie - resztką sił uderzył bełtem pomiędzy płyty hełmu i mocno przekręcił przedmit. Stwór zarzyczał, zamachnął rękoma na prawo i lewo. Ale Rider zdążył już odskoczyć. Gdy kreatura upadała na ziemię, on podnosił już z ziemi pistolet i rozpoczął bieg ku schodom. W ferworze walki zatracił poczucie czasu, jednak mógł być pewien, że niewiele go pozostało.
Przez resztę drogi strzelił jeszcze kilka razy. Celem były jakieś pomniejsze kreatury, które usilnie próbowały stanąć grupie na drodze. Gdy wybiegli na zewnątrz wciąż byli w zagrożeniu. Wampir wskazał na stację kolejową, także pozostawało mieć nadzieję, że wie co robi. Ostatnie sceny można było skrócić w kilku słowach: sprint wysysający resztki sił, sus na jeden z wagonów. Istotnie, ładunek wkrótce ruszył i szczęściem, oddalił się już na bezpieczną odległość, aby można było podziwiać jak zza budynków wyłania się łuna ognia. Na twarzy Ridera pojawił się szelmowski uśmieszek. Splunął na przesuwającą się pod nogami ziemię.
- Extremis malis, extrema remedia - szepnął do siebie.
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
Wilk od razu gdy tylko wysunął się ze zbrojowni zauważył nieciekawą sytuacje w jakiej się znaleźli, mają tylko parę chwil, a cała ta buda wyleci w powietrze, a tutaj jeszcze znalazły się nowe kłopoty. Dlatego też Matemaru przymknął na chwile oczy i już po chwili, widział całą scenę mentalnie. Nie otwierał oczu dobrze w jego umyśle odbijały się nieumarli i wszyscy ich nie zbyt normalne stwory, jednak zauważył coś innego koloru, był to jasno zielony płomyk myśli tych prymitywnych ludzi, takie szalone w sobie. Jednak nie ich obawiał się wilk, najbardziej niebezpiecznymi były te mutanty pod dziwną kontrolą nieumarłych. Dlatego też szybko zlokalizował jednego ruszającego za wampirem, skupił się właśnie na nim. Pierwszy atak był wyprowadzony tylko na sprawdzenie zdolności tej istoty, jednak wilkołak aż zgrzytnął zębami, gdy jego macka umysłu została odbita z olbrzymią siłą, nie poddał się jednak szybko wyprowadził ponowny wzmocniony atak, nim jednak zaatakował pociągnął za pasek karabin, uchwycił rękojeść przełączył na ogień pojedynczy i nacisnął dwa razy spust. Chciał rozwścieczyć tą istotę przez co dziwna kontrola powinna zostać naruszona z wewnątrz gdy tylko pociski dosięgnęły celu zaatakował pełnią sił mentalnych. I...udało się, mutant przestał gonić wampira zaczął zabijać wszystkich wokół, dzięki czemu urządził małe zamieszanie w szeregach wroga.
Wilk właśnie wtedy poczuł jak łowca przebiega koło niego i zaczyna walczyć z dziwnym stworem i dzięki temu szybko otrząsnął się, odrzucił karabin na plecy i ruszył dalej z pistoletem w dłoni, lawirując między przeciwnikami, gdy któryś się zbliżył zbyt blisko atakował mentalnie i strzelał, ale starał się oszczędzać amunicje. Gdy już prawie wybiegł do magazynu uchwycił granat ciążący mu w kieszeni, pstryknął zawleczką i rzucił nad pędzącym Riderem, sam zaś pobiegł w stronę miejsca do którego podążył Kyriese.



>>półwilk<<
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
05:30 12 Czerwca 2011

Ostatnie sceny ich ucieczki były jak urywki z trailera nowego hitu kina sensacyjnego (horroru?). Zmutowane twory legionistów, fruwające w powietrzu kule, wybuchy, plugawe topory mijające ich o cale.
Z magazynu pierwszy wybiegł Kyriese. Nie angażował się w walkę, po prostu uciekał częstując ostrzem lub ołowiem każdego kto stanął mu na drodze. Mate i Rider nie mieli tyle szczęścia bo nie raz musieli stawić czoła przeciwnikom, których puste oczy były wyrazem bezmyślnej wściekłości. Ostatecznie jednak żadnemu z wrogów nie udało się ich powstrzymać przed ucieczką.
Wampir wybiegł z magazynu od razu odbijając w stronę torów, niedługo podążył za nim Mate. Rider dosłownie wślizgiem zdążył zmieścić się pod opadającymi wrotami magazynu, przyszłego grobowca tutejszych legionistów.

Kiedy już wszyscy znaleźli się w pustym wagonie towarowym usłyszeli potężny wybuch. Ponad budynkami wyrosła łuna, widoczny znak tego, ze plugastwo zgromadzone w budynku trawi ogień potępienia.

ncxcud.jpg

Kilkanaście minut później wysiedli. Było jeszcze tak wcześnie, że mijali tylko sporadycznych przechodniów - najczęściej pijanych i lekko skołowanych robotników. Gdy dotarli do samochodu zapadła cisza, przerywana tylko głębokimi i szybkimi oddechami. Jedynie raz coś innego zakłóciło ich ciszę, telefon Kyriese zawibrował, Van Canto oddzwaniał.

W końcu mieli chwilę aby odetchnąć i zobaczyć co skrywał worek, do którego wrzucali każdy znaleziony w zbrojowni przedmiot:
  • Maczeta (1 obrażeń) $40
  • Miecz jednoręczny (2 obrażeń) $70
  • Katana (2 obrażeń) $70
  • Kastet (1 obrażeń [bijatyka]) $20
  • Nóż myśliwski (1 obrażeń) $40
  • Sztylet (1 obrażeń) $40
  • Toporek (1 obrażeń) $50
  • Topór (2 obrażeń) $120
  • Szabla (2 obrażeń) $70
  • Karabin Uzi (9mm, 0/25; 2 obrażeń) $400
  • Karabin szturmowy TAR-21 (5,56mm, 0/30; 3 obrażeń, noszony na ulicy grozi aresztowaniem) $350
  • AK-47 (39 mm, 0/30, 3 obrażeń, noszone na ulicy grożą aresztowaniem) $350
  • Rewolwer Smith&Wesson 642 (0.38 mm, 0/5; 1 obrażeń) $50
  • Glock 17L (9mm, 0/19; 1 obrażeń) $70
  • Kel-Tec PMR-30 (10mm, 0/30; 2 obrażeń) $100
  • Pistolet FN 140DA (9mm, 0/12, 1 obrażeń) $90
  • Pistolet Colt Commander (9mm, 0/19, 1 obrażeń) $120
  • Kołczan (1 obrona, wzbudza sensację noszony pośród zwykłych ludzi) $80
  • Kirys (1 obrona, wzbudza sensację noszony pośród zwykłych ludzi) $80
  • 9mm /100 sz
  • 10mm /200 sz
  • 0,38mm /30 sz
  • 1 bełt /10 sz
  • nabój śrutowy /40 sz
  • 267mm /100 sz
  • 39mm /20 sz
  • 5,56mm /100 sz
  • Napój magiczny (tymczasowo + 1 Jasnowidzenie) $200
  • Trucizna $70 (1 fiolka, śmiertelna dla ludzi i Wilkołaków)
  • Zestaw wytrychów $40
  • Telefon komórkowy $20
  • Napój magiczny (tymczasowo + 1 Umysł) $200
  • Napój magiczny (tymczasowo + 1 Materia) $200
  • Krem przeciw UV (tylko dzięki niemu Wampir może przebywać na zewnątrz wciągu dnia ) $20
  • Fiolka ludzkiej krwi (+1 życia dla Wampirów) $30
  • Fiolka wampirzej krwi (+1 życia dla ludzi, preparat stosowany przez Ghoule, silnie uzależnia) $30
  • Zaklęcie leczące (+1 życia dla nieumarłych) $30
  • Medykamenty (+1 życia dla Wilkołaków i ludzi) $30
  • Sok V (tymczasowo +3 blef, preparat z krwi Ventrue stosowany przez Ghoule, silnie uzależnia) $100
Gotówka: $3500

To co pozostanie możecie sprzedać hurtowo za $1200 u Zakonników.


Kyriese - jeden test nieudany (-2 życia)

Rider - dwa testy nieudane (-5 życia)

Mate - testy udane

Punkty:

Możecie rozdysponować sobie następującą ilość statów

Rider: 5 (bonus za rozmach)

Kyriese: 4

Mate: 4

Kyriese - trucizna, którą chciałeś wziąć nie zmieściłaby Ci się do ekwipunku.

Fabuła - od teraz jesteście odpowiedzialni za część fabuły. Wasze następne posty będą nakierowywać akcję na ostateczny cel podroży - twierdzę. Ja będę je uzupełniał własnymi odpisami.

>>>>>Zadania<<<<<
Wraz z Księgą Nod musicie udać się do warowni św. Jerzego​


><><><><>KP<><><><><

Samochód Plymouth Valiant (max 120km/h, bak 0/30)

20gk4fl.jpg
Kyriese Sanvenho
Życie: 8

Wiek: 140 lat
Rasa/rodzina/dom: Wampir / Nosferatu / dom von Draccona
Profesja: szpieg
Lokalizacja: Podziemia Memphis

Historia: Urodzony w Europie, w młodzieńczych latach wyemigrował z rodziną do USA w poszukiwaniu lepszego życia. Żył na granicy ubóstwa i po śmierci rodziców w zawale kopalni, poszedł do miasta do fabryki. Przyłączył się do jednej z niewielkich miejskich band, wykonując proste polecenia. Jego szef, podrzędna kreatura był jak się okazało wampirem i przeforsował wprowadzenie Kyriese do Domu. Wkrótce sam został zaibty przez wilki, zostawiając Kyriese bez osobistego patrona. Dom zlecał młodemu Sanvenho różne zadania i wysyłał go z miejsca w miejsce. Nie osiadł w Memphis ale ma tam jedno ze swoich legowisk, często odwiedza inne miasta, przenosząc wiadomości Domu i zbierając informacje dla swojego klanu a czasem także innych wampirów lub pośredniczy w rozmowach z ludzkim półświatkiem. Nie jest jeszcze nikim ważnym poza swoim lokalnym Domem ale osoby zainteresowane znają go i czasem przywołują gdy jest potrzebny do cichej roboty. Przez swój wygląd po przemianie poznał tajniki ukrywania się i znikania w złym momencie. W świecie porusza się w długim płaszczu i okazjonalnie, kapeluszu lub z parasolką. Szponiaste ręce ukrywa w wyciętych kieszeniach i nie podnosi głowy wśród tłumu.
Charakter: Inteligentny i wredny, obserwuje i znika a objawia agresję gdy ma pewność wygranej. Interesowny ale lojalny dla klanu i czasem, ogólnej sprawy wampirów.


Statystyki:

Budowa Bijatyka (x) Kondycja (1) Walka bronią (6)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (x) Strzelectwo (x) Złodziejstwo (3)
Charakter Blef (1) Perswazja (6) Zastraszanie (x)
Spryt Medycyna (x) Technika (x) Wiedza ogólna (2)
Percepcja Orientacja w terenie (x) Spostrzegawczość (6) Ukrywanie się (3)
Magia Umysł (x) Materia (x) Jasnowidzenie (x)
Broń:
  • Sztylet (1 obrażeń) $40
  • Odpiłowana dwururka (0/2; 3 obrażeń, jest mała i może być noszona pod ubraniem) $90
Pancerz:
  • Kamizelka kewlarowa (1 obrony) $50
Plecak:
  • Fałszywe dokumenty
  • Zestaw wytrychów
  • Telefon komórkowy
  • 9 nabój śrutowy/$3
  • Fiolka ludzkiej krwi (+1 życia dla Wampirów) $30
  • Krem przeciw UV (tylko dzięki niemu Wampir może przebywać na zewnątrz wciągu dnia ) $20
  • Policyjna krótkofalówka (łapie policyjne częstotliwości) $100

Ubiór:
Szary płaszcz
Szary kapelusz
Gotówka: $520

16ixftt.jpg
Matemaru Kowalsky &bdquo;Mate&rdquo;
Życie: 8
Wiek: 66 lat
Rasa/Klan: Wilkołak/Szare Wilki
Profesja: Szaman
Lokalizacja: Lasy w okolicy jeziora Michigan
Historia: Matemaru przybył z Polski, a raczej jego rodzina przybyła uciekając przed komunistami. Chicago wydawało im się rajem, ojciec inteligent matka nauczycielka z podrzędnej szkoły. Jednak rzeczywistość szybko zniszczyła ich raj. Alicja umarła przy porodzie swojego synka. Ojciec zaczął pić jednak pamiętał o wychowaniu syna, nadał mu imię Matemaru. Tylko on wiedział, że jest to połączenie dwóch słów z dwóch różnych języków, oznaczające Przyjaciel Snu, bo właśnie syn stał się jedyną rzeczą jaka kajała jego ból. Mate dorastał zatrważająco szybko mając 18lat miał ponad 6 stóp wzrostu i szeroką klatke pierwsiową. Dzięki temu, że ojciec wpajał mu polskie tradycje, chłopak rósł zaznajomiony z tradycją dwóch różnych cywilizacji. Sielanka się skończyła gdy pewnej nocy zostali zaatakowani przez nie wiadomo czy wilka czy człowieka. Obudził się on w szpitalu nie mogąc się ruszać. Dowiedziałsię w tedy, że uratował go odział wojska, który wracał przez miasto z ćwiczeń, a także tego, że ojciec nie żyje został rozerwany na strzępy, jedyną rzeczą która pozostała po ojcu to sygnet z białym orłem, który zawsze jest na palcu Matemaru. Czuł ból wewnetrzny i cielsny, jednak w nim zaczynało się coś zmieniać. Czuł jak coś go pali wewnetrznie. Rany szybciej zaczęły się na nim goić i szybciej odzyskiwał siły.
Gdy wyszedł ze szpitala ktoś czekał na niego. To właśnie starszy facet z dziwnym pasem w kształcie wilczej głowy, powiedział mu wszystko. Z poczatku nie uwierzył, jednak później dostosował się. To właśnie ten starszy pan wprowadził go w szeregi wilkołaków i to dzięki niemu dziś jest jednym z Szarych Wilków.
Charakter: To poważny młodzieniaszek(co to jest 66 lat przy 400?), troche za bardzo impulsywny i emocjonalny jak na Szarego Wilka

Statystyki:
Budowa Bijatyka (x) Kondycja (x+2) Walka bronią (3)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (x) Strzelectwo (2) Złodziejstwo (x)
Charakter Blef (x) Perswazja (3) Zastraszanie (x)
Spryt Medycyna (2) Technika (1) Wiedza ogólna (1)
Percepcja Orientacja w terenie (x) Spostrzegawczość (4+1) Ukrywanie się (x)
Magia Umysł (9) Materia (3) Jasnowidzenie (x)

Ekwipunek:
Broń:
  • Karabin szturmowy TAR-21 (5,56mm, 0/30; 3 obrażeń, noszony na ulicy grozi aresztowaniem) $350
  • Glock 17L z tłumikiem (9mm, 5/19; 1 obrażeń) $120
  • Beretta 92 M9 (9mm, 19/19; 1 obrażeń) $70
Pancerz:
  • Skórzana kurtka (1 obrony)
Plecak:
  • Fałszywe dokumenty
  • Katana (2 obrażeń)
  • Księga Nod (szkatułka, księga)
  • Policyjna krótkofalówka (łapie policyjne częstotliwości) $100
  • Napój magiczny (tymczasowo + 1 Umysł) $200
  • Telefon komórkowy $20
  • ...
Ubiór: Czarny płaszcz, czarny kapelusz
Gotówka: $303

68r8rl.jpg
Rider
Życie: 5
Wiek: 37 lat
Rasa/Klan: Człowiek
Profesja: Łowca
Lokalizacja: Des Moines w stanie Iowa
Historia: Rider zaczął dostrzegać symptomy działalności nieludzi, jeszcze gdy był nastolatkiem. Osoba, która opowiada podobne historie nie zdobywa dobrej renomy - dlatego też uchodził za dziwaka i wyrzutka. Ostatecznie, gdy skończył szkołę i nie można było zrzucić jego słów na karb chłopięcej wyobraźni, jego rodzice uznali, że zachowanie syna jest już nazbyt niepokojące. Został poddany szeregu badań psychiatrycznych, aby po latach trafić do zamkniętego ośrodka jako ciężki przypadek. Choć dotychczas był przekonany o tym, że wcale nie odszedł od zmysłów, to tam - faszerowany lekami, w otoczeniu śliniących się ludzi, zaczął brać uwagę opcje, gdzie istoty, których istnienie podejrzewał, były faktycznie wytworem schorowanej wyobraźni. Z błędu wyprowadził go jeden z lekarzy, Jacob Girhan. Okazało się, że Jacob należy do Zakonu Świętego Jerzego i pracuje w zakładzie incognito, w celu werbowania do organizacji ludzi omyłkowo uznanych za szalonych, takich jak on. Girhan stwierdził, że w rzeczywistości są to osoby patrzące na świat spoza ram biernego konsumenta i przez to dostrzegających więcej. Lekarz nie bez problemów załatwił dokumenty stwierdzające odzyskanie sprawności umysłowej, umożliwiając pacjentowi nie tylko powrót na łono społeczeństwa, ale i odkrycie drugiej maski świata już w pełni. To było coś kompletnie odmiennego od szarej rzeczywistości znanej milionom ludzi. Zamiast rutyny nudnej pracy i przyziemnych problemów, tutaj nie brakowało mrocznych intryg i prastarej magii, wreszcie spraw dawnych ras, których istnienie skrywała noc oraz miejsca, o których nie mówiło się głośno. Przez wiele miesięcy Jacob wdrażał swego ucznia w arkana osobliwego świata, jednocześnie pokazując mu jak walczyć z tą jego częścią, która jest zepsuta i krwiożercza. Rider nigdy jednak nie dołączył do zakonu. Przeszłość zbyt zdeterminowała jego charakter indywidualisty, aby potrafił trwale współpracować z innymi ludźmi, nawet w imię wyższych celów. Zaczął prowadzić bój z nieludźmi na własną rękę. O nieprawości wielu z tych istot przekonał się na własne oczy przez czas spędzony z zakonnikiem i tyle mu już wystarczyło do nabrania pewnego osądu. Gdy uznał, że jest gotów działać sam, kupił niewielkie mieszkanie w starej dzielnicy miasta. Aby nie zostać zidentyfikowanym zaczął używać pseudonimu pod jakim znany jest do dziś. Nikt, nawet wielokrotni zleceniodawcy, nie znają jego prawdziwego imienia i nazwiska, człowieka który co noc, pokrzepiony krótką modlitwą, rusza w mroczne odmęty miasta, aby wypleniać jego wypaczenia.
Charakter: Rider to surowy, zahartowany przez życie mężczyzna. Nie uznaje prawa jako takiego, choć też nie zamierza go z premedytacją łamać. Zna w zarysie zwyczaje oraz hierarchię nieludzi, ale nie przyglądał im się nigdy ze specjalnym zainteresowaniem. Posiada własny kodeks, którego twardo się trzyma. Dawno przestał postrzegać moralność jako czarno-biały obraz. Wiedząc, że zarówno wśród wampirów oraz innych istot występuje szerokie spektrum charakterów, nie zabija ich z własnego widzi mi się, a jedynie tych, bezpodstawnie szkodzących ludziom. Nie da się jednak zaprzeczyć, iż stroni od nich, bynajmniej nie przez swój introwertyzm. Wierzy w Boga, gdyż właśnie jego mocą tłumaczy sobie choćby istnienie telepatów, jednakże w swojej wierze nie jest tak zapalczywy jak zakon. Szanuje księży oraz święte miejsca, nieraz oddaje się modlitwie, ale daleko mu od rzucania bogobojnymi hasłami przy eksterminacji przeciwników.
Statystyki:
Budowa Bijatyka (4) Kondycja (2) Walka bronią (0)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (0) Strzelectwo (9) Złodziejstwo (0)
Charakter Blef (0) Perswazja (0) Zastraszanie (3)
Spryt Medycyna (0) Technika (0) Wiedza ogólna (2)
Percepcja Orientacja w terenie (0) Spostrzegawczość (4) Ukrywanie się (3)
Magia Umysł (0) Materia (0) Jasnowidzenie (0)

Ekwipunek:

Broń:
  • Kel-Tec PMR-30 (10mm, 0/30; 2 obrażeń) $100
  • Kel-Tec PMR-30 (10mm, 0/30; 2 obrażeń) $100
  • Pistolet Colt Commander (9mm, 9/19, 1 obrażeń) $120
  • Mała kusza (3/5; 1 obrażeń, jest mała i może być noszona pod ubraniem) $50
  • Kastet (1 obrażeń [bijatyka]) $20
Pancerz:
  • Lekka zbroja (2 obrony, wzbudzają sensację noszone pośród zwykłych ludzi) $100
  • Naramienniki (1 obrona, wzbudzają sensację noszone pośród zwykłych ludzi) $80
Plecak:
  • ...
  • Telefon komórkowy
  • GPS $50
  • ...
  • 3 bełtów
  • Policyjna krótkofalówka (łapie policyjne częstotliwości) $100
  • &hellip;
Ubiór: Czarny płaszcz
Gotówka: $108
Umiejętność: Modlitwa &ndash; napawa Bożą łaską i oświeceniem (na stałe).
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
+Kastet
+Karabin szturmowy TAR-21 (5,56mm, 0/30; 3 obrażeń, noszony na ulicy grozi aresztowaniem) $350
+Kel-Tec PMR-30 (10mm, 0/30; 2 obrażeń) $100
+14*9mm
+30*10mm
+cała amunicja 5,56mm(lub tyle ile się zmieści~mogę zabrać)


Wilk ciężko dyszał, sam dokładnie nie był pewnym jak udało im się uciec z tego magazynu, ale ważne, że się udało i teraz tylko prosta droga do warowni ich czeka. Nim jednak zaczął się zbierać przeglądnął rzeczy, które zwędzili za budynku legionistów. Wybrał sobie Kastet szybko nakładając go na dłoń, po chwili wahania wyciągnął berette i odłożył do worka, po czym zabrał parę naboi 9mm i uzupełnił magazynek w Glock'u, chwile patrzył do worka i wyciągnął dłoń po Kel-Tec PMR-30 zważył go w dłoni, jak tylko poczuł dotyk polimeru wiedział, że ten pistolet przy da mu się. Dlatego do niego także uzupełnił amunicje. Już miał odchodzić gdy zauważył taki sam karabin jak miał przy sobie, popatrzył na łowce i wampira z niemym pytanie czy go biorą jeśli żaden nie zaprotestował wziął go i uzupełnił w obu karabinach magazynki, a resztę jej wsadził sobie do plecaka, na pewno amunicja się przyda. Gdy już był zaopatrzony rzekł:
-Dobierzcie sobie ekwipunek, a ja skoczę na tamtą stacje zjem coś i kupię paliwo do tego wozu - to mówiąc zabrał z worka sumę na paliwo i wyszedł zostawiając w samochodzie karabiny. Gdy już najadł się i kupił pół litra spirytusu oraz opatrunek, a do karnista znalezionego w bagażniku wlano benzynę wrócił do samochodu, wlał 30litrów paliwa i usiadł w fotelu pasażera, wybrał nóż myśliwski i zaczął czyścić swoje rany gdy już je przeczyścił łyknął sobie łyk i polał ranę, po chwili gdy już jego szczęki przestały się zaciskać łyknął raz jeszcze i zaczął zakładać nowy opatrunek(medycyna). Gdy już skończył łyknął ostatni raz i odstawił butelkę, pytając towarzyszy:
-Co robimy? Jedziemy prosto do twierdzy czy ktoś ma inne plany? A może, któremuś pomóc z ranami? Nie jestem jakiś super medyk ale może coś mi się uda pomóc... - jeśli Rider i Kyriese wybrali podróż rozłożył się na siedzeniu i usnął, wiedział, że sen wróci mu siły i pozwoli podleczyć rany.


>>półwilk<<


+2 Umysł
+2 Strzelectwo
 
Status
Zamknięty.
Do góry