Nie sądzę aby takie "wizje i przeżycia" były sprawką paraliżu sennego... Cierpię na tą przypadłość od dzieciaka , pierwszy raz zdarzył się gdy miałem chyba z 9 lat , jak łatwo się domyślić przestraszyłem się lecz po czasie przyzwyczaiłem się do tego i jest to dla mnie na dzień dzisiejszy coś całkowicie normalnego mimo iż paraliż senny zdarza mi się od 2 lat już dosyć rzadko. Nasłuchałem się w TV wypowiedzi "znamienitych naukowców" że własnie osoby cierpiące na tą "przypadłość" miewają niesamowite wizje i doświadczenia... pomyślałem sobie "może coś w tym jest? wkońcu jest to dosyć nieprzyjemne doświadczenie" zawsze gdy dopadało mnie to w nocy nie otwierałem oczu i po prostu czekałem aż się skończy... aż postanowiłem sobie że gdy następnym razem będe miał paraliż otworzę oczy i ciekawe czy zobacze jakiś ufoli czy coś w tym stylu , koniec końców pewnej nocy dopadło mnie to znowu... z drobną obawą otworzyłem oczy i mimo iż nie mogłem się ruszać (co już samo w sobie jest dosyć niepokojące) dokładnie przewertowałem gałami strefę mojego widzenia i nie zobaczyłem nic nie zwykłego , powtórzyłem ten "experyment" jeszcze chyba z 5 razy i za każdym razem nic nie zobaczyłem... Mogę śmiało uznać że jest zupełnie na odwrót niż mówią "znamienite umysły świata uczonych" niezwykła wizja zdarzyła mi się gdy byłem w 100% świadomy i trzeźwy jak świnia... żadne paraliże , żadne sny , żadna wódeczka i żadne dragi (ale o tym za chwilę).Mogę śmiało stwierdzić że jestem człowiekiem twardo stąpającym po ziemi (poza drobnymi psychozami ale to już pod psychiatre podchodzi i nie jest to cecha mojego charakteru) i uznawanym za odważnego , już za małolata z moim znamienitym kolegą od "akcji z adrenalinką
" wynajdywałem sobie coraz to nowe "testy odwagi" a to wchodziło się "nielegalnym sposobem
" w środku nocy do zakładu psychiatrycznego , a to spędzało się noc w "nawiedzonej ruderze" (już nie istniejącej
hoho jak ten czas leci) a to chodziło się samemu w nocy w lesie omijając szlaki żeby straszniej było
itp. (aż sie łezka kręci jak sie tak powspomina
) i nic mnie nie przerażało , myślałem że nic nie jest w stanie mnie przerazić nawet gdy ktoś rzuci się na mnie z siekierą (co O DZIWO przydarzyło mi się lecz na szczęscie bez szwanku xD) do pewnego momentu... gdy zupełnie trzeźwy na stu procentowej świadomości psycho-ruchowej już jako dorosły osobnik zobaczyłem TO COŚ w moim własnym domu ... nie będę teraz tego opisywał bo siędzę właśnie obok miejsca tamtej wizji/przeżycia a uczucia tamtego wydarzenia do teraz na mnie ciążą i przyznam się bez bicia że po prostu boję się nawet o tym tutaj pisać (w miejscu w którym własnie przebywam) , może w następnym poście jutro... napiszę tylko tyle że było to najbardziej przerażające doświadczenie w moim życiu a przeżyłem już sporo i zawsze śmiałem się z ludzi opowiadających takie historie jak ja teraz... To przeżycie zszokowało mnie jak nic innego co mi się w życiu przytrafiło , nie wchodziłem przez tydzień do pomieszczenia w którym mi się to przytrafiło a nawet bałem się na nie spojrzeć i wpuścić tam kogokolwiek nawet psa , był to dla mnie przez tydzień "Czarnobyl" więc wyobraźcie sobie jakiej wagi było to dla mnie doświadczenie. :bag: