Jest jeszcze taka sprawa: płód kiedyś będzie dorosłym człowiekiem, o ile nie zostanie zabity. Jest to więc pozbawienie człowieka życia, i nie jest ważne, czy odbywa się to w teraźniejszości, czy w przyszłości.
Wiecie co Wam powiem...kilkadziesiąt stron temu byłabym w stanie rozszarpać własnymi pazurami każdą kobietę, która jest za aborcją...Nadal jestem jej przeciwniczką, aczkolwiek patrząc na ostatnie wydarzenia - Madzia z Sosnowca, Gabryś z Morąga znaleziony rozkladający się w wersalce, Szymon z Będzina, znaleziony w cieszyńskim stawie, 5- i 7-letni chłopcy wyrzuceni przez matkę z okna któregoś tam piętra, bo się z nimi "nudziła", matka, która zostawia pozegnalny list i idzie się utopić ze swoją 2-letnią córeczką, dziewczyna z moich okolic, która nakrywa półroczne dziecko kocem i wychodzi po to, by maleństwo się udusiło i pozoruje wypadek...te przykłady to kropla w morzu. Nie bądźmi hipokrytami i nie mówmy,że płód w początkowym stadium rozwoju ma takie same odczucia, jak narodzone dziecko... Przykro to mówić, ale dla wyżej wymienionych dzieci byłoby lepiej, gdyby ich po prostu nie było. Jestem zdania,ze jeśli ktoś nie chce mieć dzieci, powinnien stawać na uszach, by się odpowiednio zabezpieczyć, nie jestem za zabijaniem. Ale taka już jest ta rzeczywistość, że natura daje dzieci osobom, które bardzo często nie powinny ich mieć. kosciół miesza się w sprawy antykoncepcji, dlaczego Bóg nie miesza się w sprawy narodzonych?
Ja bym tutaj skupiła się raczej na woli matki - jest wolnym człowiekiem i tak jak ma prawo decydować gdzie i z kim się bzyka, tak ma prawo decydować o tym czy pozwolić, aby te kilka komórek w jej ciele mogły się rozwijać.
Przytoczę tutaj przykład ze swojego życia. Za niedługo, bo już za mniej więcej dwa tygodnie zostanę mamą. Jak było jednak na początku? Miałam lekkie zachwianie nerwowe, gdyż ojciec dziecka po prostu odszedł. Mogłam spędzić płód i nikt nawet by nie wiedział o tym, że kiedykolwiek byłam w ciąży. Poważnie rozważałam taką możliwość i kłóciłam się ze sobą - czy urodzić mimo, iż moje warunki życia ni jak nie pasują do młodej i szczęśliwej matki, czy urodzić i zostawić w szpitalu, czy po prostu połknąć kilka pigułek, które pozwolą mi planować rodzinę znacznie później.
Dlaczego aborcji nie dokonałam i dlaczego dziecka nie zostawię w szpitalu - otóż ja chcę mieć dziecko. Czuję się na siłach je urodzić i wychować. Mój wiek biologiczny jest odpowiedni, jestem zdrowa i urodzę zdrowe dziecko - Badania prenatalne, których KK zabrania pomogły to wszystko potwierdzić. Co natomiast w przypadku, kiedy dziewczyna (nie mówię tutaj o kobiecie w wieku sił biologicznych i umysłowych) tego dziecka nie chce? Co wam, obrońcom życia da to, że dziecko przyjdzie na świat i albo będzie niekochane, albo tułać będzie się od jednego domu dziecka do drugiego? Owszem, nie w każdym przypadku, ale z ekonomicznego punktu widzenia - Jestem zaadoptowana. Otrzymywałam rentę rodzinną, dostałam mieszkanie z urzędu, za samym początku (zanim poszłam do pracy) płacili mi za studia, dostałam blisko 5000 zł na wyposażenie mieszkania i kolejne 5000 czeka na odbiór podczas przeprowadzki. Teraz wyobraźmy sobie, że w Polsce jest takich dzieci chociażby skromny 1000000. Jak bardzo obciąża to budżet państwa? Im mniej takich dzieci tym państwo bogatsze. Osobiście sama postanowiłam odciążyć państwo i poszłam do pracy, kaucję za mieszkanie zapłaciłam sama i w ogóle na garnuszku państwa już nie żyję. Nie każdy jednak będzie chciał wykazać się niezależnością, a ja jako podatnik nie mam potrzeby i nie chcę utrzymywać 'wpadek', 'niechcianych dzieci', 'chorych psychicznie' etc. Mam świadomość tego, iż są to bardzo radykalne poglądy, a dla niektórych wręcz skrajne, ale wedle mojej opinii społeczeństwo powinno być zbudowane z silnych, umiejących się utrzymać, niezależnych jednostek.
Powracając do aborcji, zadam pytanie wprost - Co Was to obchodzi czy kobieta, o której istnieniu nie macie pojęcia, usunie ciążę czy nie?
a powiedz mi, co Cię by obchodził fakt że jakaś kobieta której kompletnie nie znasz, wybiła by pół miasta , którego nie znasz? albo chodziaż jedno dziecko/ dorosłego którego nie znasz?Powracając do aborcji, zadam pytanie wprost - Co Was to obchodzi czy kobieta, o której istnieniu nie macie pojęcia, usunie ciążę czy nie?
Już zakończyłem tutaj rozmowę.
Racja, na adopcję dziecka czeka się czasem dość długo, ale jeżeli ktoś bardzo chce, to może to zrobić. I jest to jak najbardziej możliwe.Kwestią niezwykle denerwującą jest natomiast fakt, że procedury adopcji ciągną się w nieskończoność, mnóstwo procedur, papierków , pierdołów , często dzieci są "Zawieszone" bo rodzice się nie zrzekli praw, mimo że dzieci na oczy nie widzą od x lat itd. no ale nasze sądownictwo i wymiar prawa jest dziurawy jak durszlak i pewnie nie prędko się to zmieni.
Racja, na adopcję dziecka czeka się czasem dość długo, ale jeżeli ktoś bardzo chce, to może to zrobić. I jest to jak najbardziej możliwe.
Adopcja dziecka jest możliwa bez łapówek.chyba jak da komuś w łapę
Naprawdę to stwierdzenie jest bez sensu, gdyż nie posiadając świadomości jako płód nie miałabym świadomości tego, że zostałam usunięta
aczkolwiek patrząc na ostatnie wydarzenia - Madzia z Sosnowca, Gabryś z Morąga znaleziony rozkladający się w wersalce, Szymon z Będzina, znaleziony w cieszyńskim stawie, 5- i 7-letni chłopcy wyrzuceni przez matkę z okna któregoś tam piętra, bo się z nimi "nudziła", matka, która zostawia pozegnalny list i idzie się utopić ze swoją 2-letnią córeczką, dziewczyna z moich okolic, która nakrywa półroczne dziecko kocem i wychodzi po to, by maleństwo się udusiło i pozoruje wypadek...te przykłady to kropla w morzu.
Adopcja dziecka jest możliwa bez łapówek.
nie mówie że nie jest możliwa, mówię że jest czasochłonna
Są chyba 3 przypadki tzw. legalnej aborcji, kiedy lekarz usunie ciążę bez żadnych konsekwencji. Ale to temat trudny i lepiej go nie pogłębiać.
Z kontekstu nie wynika, że chodziło o czasochłonność, tylko zaczęłaś o jakichś łapówkach...nie mówie że nie jest możliwa, mówię że jest czasochłonna
Są chyba 3 przypadki tzw. legalnej aborcji, kiedy lekarz usunie ciążę bez żadnych konsekwencji.
Ale to temat trudny i lepiej go nie pogłębiać.
Z kontekstu nie wynika, że chodziło o czasochłonność, tylko zaczęłaś o jakichś łapówkach...
@up a co w przypadku kiedy zdrowie i życie kobiety jest zagrożone, a ma ona już inne dzieci na wychowaniu? Zaryzykujesz osierocenie tych dzieci?
1.Skoro uważasz, że poczęte DZIECKO nie jest człowiekiem, a kilkoma komórkami - dyskusja nie ma sensu. A, jeszcze Cię sprostuję - nie kilkoma komórkami, bo kiedy w drogach rodnych kobiety dziecko jest jeszcze w stanie "kilku komórek", to ona o nim nie wie.
2. Skoro uprawiałaś seks z mężczyzną, to trzeba było być przygotowanym na to, że zajdziesz w ciążę. A to, że partner od nas odejdzie, jest do przewidzenia, i zawsze trzeba brać taką ewentualność pod uwagę. Szczególnie, jeśli "nic go przy Tobie nie trzyma" w sensie prawnym.
3. Kiedy matka dziecka nie chce, to może je zostawić w szpitalu bądź oddać do adopcji, oni się nim dobrze zajmą.
4. Można oddać dziecko od razu po urodzeniu, i zajmuje się nim szpital/ośrodek adopcyjny/MOPR, wszystko zależy. Najczęściej przebywa ono w Pogotowiu Rodzinnym. Od 6 tygodnia życia dziecko można adoptować, adopcje dzieci młodszych niż 6 tygodni nie zdarzają się. Nie wiem, czy wiesz, ale na jednego takiego maluszka czeka średnio 100 rodzin. 100 młodych par, które nie mogą mieć swoich dzieci. Bardzo pragną wtedy przyjąć do swojej nowej rodziny dziecko adoptowane, ponieważ mają pragnienie zajmowania się takimi dziećmi. Chcą. Oni takie dziecko pokochają, oni się takimi dziećmi zajmą. Do końca życia.
5. Naraz prawie wszyscy ludzie, którzy są za aborcją, uznają za słuszny argument "jak bardzo obciąża to budżet państwa?" - a od kiedy zaczęłaś się tak bardzo martwić budżetem państwa? Od czasu, kiedy dzięki niemu masz życie?
Poza tym, budżetowi państwa nawet na dobre wyjdzie to, że dzieci będą się rodzić - większa siła robocza, więcej ludzi będzie pracowało...
6. Uważasz ludzi chorych psychicznie za gorszych od innych? I napisałaś, że nie chcesz utrzymywać wpadek i niechcianych dzieci - ty też jesteś/byłaś niechcianym dzieckiem, a więc aktualnie zaprzeczasz swojemu pochodzeniu i przeszłości.
7. To daj się tym jednostkom urodzić i rozwijać.
8. To mnie obchodzi, że uważam, że każdy powinien mieć szansę na życie, i każdy powinien chociaż trochę tego życia zasmakować. Każdy. I to dziecko, które zostało już usunięte, i to, które właśnie rozwija się pod sercem matki. Szkoda, że w pierwszym przypadku nie będzie miało okazji ujrzeć tego świata.
a powiedz mi, co Cię by obchodził fakt że jakaś kobieta której kompletnie nie znasz, wybiła by pół miasta , którego nie znasz? albo chodziaż jedno dziecko/ dorosłego którego nie znasz?
Skoro nie człowiek, to kto, lub, wg Ciebie, co?1. Dyskusja w stylu "Kiedy człowiek staje się człowiekiem" - przerabiane kilkakrotnie.
W początkowej fazie życia prenatalnego płód nie posiada w pełni wykształconych narządów, a w szczególności mózgu, który jest odpowiedzialny za świadomość i odbieranie bodźców. Zapewne nie czytałaś moich postów z przeszłości, więc spacjalnie dla Ciebie się powtórzę: Wedle mojej opinii, aborcja na życzenie powinna być dozwolona do 8 tygodnia życia prenatalnego płodu, gdyż to jeszcze nie człowiek.
Jestem zdania, że w ogóle nie powinno się mieć dzieci, nie będąc w stałym związku również wobec prawa. Stąd mój tok myślenia. A jeżeli nie chce się mieć dzieci, to faktycznie powinno się uprawiać seks z zabezpieczeniem, bądź liczyć dni płodne/dni niepłodne, jest na to metoda i w połączeniu metody termicznej z metodą owulacyjną możesz się ruchać bez zabezpieczenia ile chcesz, tylko w określonych dniach. A tych dni wcale nie jest tak mało.2. Stutututu... Idąc Twoim tokiem myślenia - nie uprawiajmy seksu w ogóle lub tylko z dobrym zabezpieczeniem niezależnie od tego czy jesteśmy związani prawnie czy nie, gdyż partner może odejść ZAWSZE i trzeba taką ewentualność brać pod uwagę.
Z trzeciej strony kobieta może mieć trochę oleju w głowie i może się trochę zainteresować i dowiedzieć, że dokonując aborcji zabija dziecko, zabija człowieka, który się w niej zaczął rozwijać. Wtedy, tak jak już pisałam parę postów wcześniej - moralność matki decyduje o tym, czy ona to dziecko zabije, czy też nie. Jednak tą moralność trzeba mieć.3. Na miejscu takiej kobiety nie byłoby mi do śmiechu męczyć się w ciąży te 9 miesięcy. Nie wiem czy masz dzieci, ale powiem Ci tak: Ciąża to z jednej strony udręka, a z innej czysta radość. Ja przykładowo na początku ciąży nie mogłam nic w siebie wmusić, jeśli chodzi o jedzenie, później pochłaniałam trzykrotnie większe porcje i nie miało to nic wspólnego z głodem fizycznym. W 2 trymestrze wymiotowałam o każdej porze dnia i nocy, w trzecim (obecnym) boli mnie wszystko od szyi w dół - fajnie prawda? To jest ta zła strona i jeśli kobieta dziecka nie chce to jest to dla niej głównie psychicznie najgorszy okres w życiu. Inaczej sprawa się ma z kobietami takimi jak ja, które to dziecko chcą - pojawia się niecierpliwość, bo chce się już to dziecko mieć w ramionach, siedzi się w fotelu i zjadając 3 porcję lodów głaszcze się po brzuchu, czując jak mała nóżka dotyka go od środka. Na USG widzi się serduszko, słyszy się jego bicie no i w ogóle mimo wszystkich złych stron ciąży czuje się euforię. Ok, dość o mnie... Jeśli kobieta dziecka nie chce to nie dość że przeżyje udrękę to jeszcze przytyje. Będzie musiała przecisnąć 'arbuza' przez 'dziurkę od klucza' i potem takie dziecko oddać i czekać na moment, aż za 30 zapuka do drzwi i splunie w twarz....
Gdyby wolały in vitro, to, powtórzę się - na jedno dziecko nie czekałoby średnio 100 par Owszem, część na pewno woli in vitro, no ale część jednak nie, co widać po statystykach.4. Tutaj akurat się zgodzę choć jest pewne 'ale' - obecnie młode pary wolą in vitro.
Gdyby ludzie myśleli tak, jak ty, to by Cię tu nie było. W następnym punkcie swojej wypowiedzi napisałaś, że nie byłaś niechcianym dzieckiem, a mama oddała za Ciebie życie. Tak samo może być z dziećmi, których rzekomo nie chcesz utrzymywać - to nie jest ich wina, że matka była chora i zmarła za nie. A one zostały oddane do takich właśnie miejsc. Skąd możesz mieć pewność, że te dzieci to wpadki, a nie że powodem ich pobytu w pogotowiach rodzinnych jest właśnie śmierć mamy? Nie wszystkie dzieci mają ojców, jak sama wiesz.5. Zaczęłam się tym przejmować od kiedy pracuję i płacę podatki - ja nie chcę utrzymywać 'wpadek'. A państwo to może życie może sobie za przeproszeniem 'wsadziić' - tak mało miejsc pracy, tak weile gęb do wykarmienia...
W takim razie podziwiam Twoją mamę. Że zdecydowała się na uratowanie Ciebie, a nie na swoje życie. I to nie lekarz zadecydował, kto ma żyć - ty czy mama. Na pewno poinformował o chorobie Twoją mamę, i to ona dokonała wyboru.6. Tak, uważam takich ludzi za gorszych. Ja nie byłam niechcianym dzieckiem - moja matka oddała za mnie życie, gdyż będąc w ciąży stwierdzono u niej raka przewodów moczowych. Lekarz zamiast mnie usunąć i podać chemię oszukiwał ją do samego końca. Wytargali mnie siłą na świat o wiele za wcześnie, a mojej matce pozwolili umrzeć. Teraz cierpię ja, moje babcie, dziadkowie, ojciec i siostra - usuwając mnie można było zaoszczędzić wiele cierpienia, a moja matka mogłaby zdecydować się na dziecko po terapii.
Ale nie znaczy też, że się taki nie stanie.7. To, że ktoś się urodzi nie znaczy, że stanie się wybitny i niezależny.
W 8 tygodniu to już nie są same "komórki" (chociaż wg mnie od samego poczęcia jest to człowiek, nie ważne w jakim stadium rozwoju). Dziecko wygląda już jak człowiek. Co prawda nie tak idealnie jak noworodek, ale ma podstawowe organy zewnętrzne, oraz bijące serce.8. O tym czy komórki mogą się rozwijać czy nie powinna decydować kobieta - w granicach rozsądku czyli do 8 tyg.
Czytaj ze zrozumieniem, proszę. Nigdy nie poprę aborcji, sama mam dwójke dzieci dlatego te historie tak bardzo mnie dotykają, Gdybym to ja miała wpływ na kary dla matek-morderczyń, byłyby one wszystkie powbijane na pale i wystawione na widok publiczny. Napisałam: "Nie bądźmi hipokrytami i nie mówmy,że płód w początkowym stadium rozwoju ma takie same odczucia, jak narodzone dziecko... Przykro to mówić, ale dla wyżej wymienionych dzieci byłoby lepiej, gdyby ich po prostu nie było." I trochę źle napisałam, bo użyłam słowa "płód", mea culpa. Chodziło mi o komórkę, która dopiero się dzieli. Nigdy nie wzięłabym nawet pigułki "po", jeśli o mnie chodzi. Ale to wszystko jest kwestią sumienia...mało tu było przyszłych matek szukających metod aborcji, choćby domowych? Z wieloma rozmawiałam na pw, wiele od tego pomysłu odwiodłam, zresztą być moze tak, być może i nie. Nie w tym rzecz. Tutaj są to anonimowe osoby... W realu gdybym wybiła z głowy jakiejś kobiecie pomysł aborcji, a za kilka lat dowiedziałabym się,że zrobiła ona temu dziecku krzywdę, czułabym się tak, jakbym to ja mu tę krzywdę zrobiła. Tak się wczuwam...Aż tak.równie dobrze można by powiedzieć, że pozwólmy mordować ludzi narodzonoych, bo jak się słyszy jakie bestialskie rzeczy ludzie robią ludziom.
przecież aborcji nie dokonuje tylko patologia na ostatnim leverze piramidy społecznej, ale często ludzie z dobrych, "ulozonych" i zamożnych rodzin, także argument że i tak potem znajdzie się go w wersalce albo w rzece jest trochę dziwny. Fakt faktem, że ludzie chorzy psychicznie dzieci nie powinni mieć, no ale za to nikt nie może że sie taka rasa rozmnaża, często ponad przeciętnie neistety.
Mimo że też mnie tego typu historie przerażają, zabijania nie bedę popierać w żadnym wymiarze
macan, mnie tego nie mów, ja to wiem.Czy naprawdę tak trudno zamiast zabijać dziecko oddać je do OKNA ŻYCIA ? Trafi do domu dziecka i zostanie wychowane, może wyrosnąć na porządnego człowieka.
czarny lokaj - ja za pierwszym razem przed porodem musiałam podpisać oswiadczenie kogo mają ratować. Chciałam,by ratowali synka. Za drugim razem też chciałam, by w razie czego pierwszeństwo miała moja córka. Bo nie tylko matka tworzy rodzinę. Wiem, że gdyby coś poszło nie tak, moje dzieci i tak miałyby wspaniałą opiekę A ja nie potrafiłabym później życ z myślą,że żyję, kosztem własnego, upragnionego dziecka.@up a co w przypadku kiedy zdrowie i życie kobiety jest zagrożone, a ma ona już inne dzieci na wychowaniu? Zaryzykujesz osierocenie tych dzieci?
Odniosę się do tych słów- 'matki', które dokonują aborcji są często dręczone- mówią, że to owe nienarodzone dzieci jakby nawiedzają je, co sprawia, że te kobiety żałują swoich czynów. Dopiero wtedy, dopiero kiedy myśl o zabitym dziecku jest tak mocno natarczywa, iż zdaje się im, że do nich przychodzi, by uświadomić ogrom tego błędu.A ja nie potrafiłabym później życ z myślą,że żyję, kosztem własnego, upragnionego dziecka.
Czytaj ze zrozumieniem, proszę. Nigdy nie poprę aborcji, sama mam dwójke dzieci dlatego te historie tak bardzo mnie dotykają, Gdybym to ja miała wpływ na kary dla matek-morderczyń, byłyby one wszystkie powbijane na pale i wystawione na widok publiczny. Napisałam: "Nie bądźmi hipokrytami i nie mówmy,że płód w początkowym stadium rozwoju ma takie same odczucia, jak narodzone dziecko... Przykro to mówić, ale dla wyżej wymienionych dzieci byłoby lepiej, gdyby ich po prostu nie było." I trochę źle napisałam, bo użyłam słowa "płód", mea culpa. Chodziło mi o komórkę, która dopiero się dzieli. Nigdy nie wzięłabym nawet pigułki "po", jeśli o mnie chodzi. Ale to wszystko jest kwestią sumienia...mało tu było przyszłych matek szukających metod aborcji, choćby domowych? Z wieloma rozmawiałam na pw, wiele od tego pomysłu odwiodłam, zresztą być moze tak, być może i nie. Nie w tym rzecz. Tutaj są to anonimowe osoby... W realu gdybym wybiła z głowy jakiejś kobiecie pomysł aborcji, a za kilka lat dowiedziałabym się,że zrobiła ona temu dziecku krzywdę, czułabym się tak, jakbym to ja mu tę krzywdę zrobiła. Tak się wczuwam...Aż tak.
Wiem,że metoda "mniejszego zła" jest metodą beznadziejną...ale jestem tak czuła na krzywdę dzieci, że emocje przysłaniają chwilami zdrowy rozsądek. Na szczęście nigdy pod wpływem emocji nie podejmuję decyzji.
Jak rodziłam 5 lat temu pierwsze dziecko, w ciągu 4 tygodni jakie spędziłam na oddziale, w oknie życia zostawiono 4 dzieci. Ale to duże miasto. Nie każdy ma odwagę to zrobić w wielkim mieście, a w małym chyba tym bardziej... Nie wiem, co kieruje takimi kobietami. Z jednej strony nie mogą się przełamać by zostawić dziecko w szpitalu, z drugiej idą do domu i nie potrafią dać dziecku odrobiny miłości, jakby ono było czemukolwiek winne...
Ależ owszem, jest - pigułka wzięta po stosunku działa na dziecko, które już się poczęło - plemnik połączył się z komórką jajową i rozpoczął się podział komórek. Chyba, że organizm kobiety jeszcze nie uwolnił komórki jajowej z tej otoczki, a więc do zapłodnienia nie doszło i plemniki nadal czekają...- może się tak zdarzyć, i wtedy nie jest to aborcja, bo zabijamy plemniki (tak mi się wydaje przynajmniej...), ale to trzeba by się było bardzo dokładnie wgłębić w cykl kobiety i określić, czy jest już po owulacji, czy przed. Zapewne nikt przed stosunkiem płciowym tego nie liczy i nie sprawdza, więc...dla czystego sumienia, ja bym czegoś takiego nie brała.ps. tak na marginesie, pigułka po nie ma nic wspólnego z aborcją, nie jest tab. wczesnoporonną.