S
Spamerski
Guest
Czyli każdy facet, który jest podatny na wdzięki, uwodzenie itp, swojej dziewczyny, jest głupcem lub szaleńcem?
Każdy, który traci swą samokontrolę. Jeżeli ktoś w pełni się w czymś zatraca, tracąc kontakt z rzeczywistością, może zostać przecież nazwany głupcem lub szaleńcem. Jednak warto, żebyś przeanalizował cały kontekst, a nie wyrywał jedno zdanie:
Jeżeli facet będzie grał na zasadach, które dyktują kobiety, to niech się nie dziwi, że przegrywa...
Czyli przykładowo kobieta da dupy, za co będzie wymagać przykładowo pełnego utrzymania i facet da się w to wciągnąć, to potem niech się nie dziwi, że kiedy skończą się pieniądze, to ona kopnie go w dupę. Wulgarnie napisane, ale myślę, że w sposób prosty oddaje to, co chciałem napisać. Tu chodzi o to, aby grać na równych zasadach. Kiedy kobieta dokonuje pełnej interpretacji definicji (czegoś, co dla mnie nie istnieje) "miłości", a facet to w pełni akceptuje, to (zresztą jak rozwinął Greeg) niech się potem nie dziwi, że jest nie po jego myśli.
1. Nie pytam o przypadek kiedy rodzice wymagają tego, bądź dziecko chce coś uzyskać, tylko kiedy dziecko mówi to samo z siebie, bez większego powodu.
2. Dziecko jest idealnym przykładem do porównywania z dorosłymi, ponieważ jego umysł nie został jeszcze zepsuty/zatruty/zainfekowany przez zepsucia dzisiejszego świata. Jest moralnie czyste i może pokazać istnienie typowo ludzkich zdolności, jak np: odczuwanie miłości (w tym wypadku, dziecka do rodzica).
I tu dochodzimy do tego, na jakim etapie dziecko wykształca "własne ja". Sam byłem kiedyś dzieckiem i wiem, że idealizuje się "uczuciowość" dzieci. Jednak - jak wspomniałem - to zbyt błędny przykład do analogii. Z tym "zepsuciem" również się nie zgadzam. Dzieci od początku żyją (nie wszystkie, niestety) w rodzinach i to rodziny wpływają na jego osobowość i tak naprawdę to bardziej "psują" niż media, gdyż media są wtórne wobec rodziny.
Nie konkretnie o prawo UE, tylko o pokazanie tobie, że nie wszystko co jest głoszone publicznie, musi być prawdziwe, oraz że nie wszystko musi zostać naukowo odkryte, aby istniało.
Ale właśnie publicznie głosi się, że "miłość" istnieje, że jest najważniejsza itd... A "polityka miłości"? "Miłość" to łatwe hasło do, według mnie, kamuflowania rzeczywistości i wykorzystywania do realizacji partykularnych interesów.
Atak personalny? :mruga: Poprzez potwierdzenie tego co sam mówiłeś (o tym, że nie wierzysz w miłość) tyle że innymi słowami?
A jak powiem choremu na AIDS, ze jest ofiarą wirusa HIV to to też będzie atak personalny?
Media właśnie, jak wyżej nadmieniłem, są jednym z kanałów przekazujących informację, że "miłość" istnieje. Przykładem niech będą filmy czy seriale, w (niemal) każdym z nich pokazywana jest "miłość" (nie ważne, czy ona pokrywa się z twoim wyobrażeniem o niej, więcej niżej). Kilka postów wyżej zaatakowałem media, krytykując je, dlatego tym bardziej odebrałem z twojej strony te słowa jako atak personalny w wyniku braku argumentów. Niemniej doceniam fakt, że przyznałeś się do błędu, dlatego dalej kontynuuję temat
No ale nie ma się co dziwić: otworzysz gazetę i czytasz, że jakaś tam gwiazda siódmy raz zdradziła męża, włączysz radio i słyszysz, że jakiś aktor rozbija piątym rozwodem kolejną rodzinę, włączysz telewizor i widzisz, że jakiś muzyk czwarty raz się żeni, odpalisz internet i czytasz, że kolejna gwiazda ma piąte nieślubne dziecko z czwartą osobą. Oprócz tego mamy te wszystkie debilne seriale i filmy, gdzie mówi się, że jak jedna osoba chce się z drugą przespać, to znaczy, że ją kocha. Przy takim czymś faktycznie można zatracić wiarę w prawdziwą miłość.
Z zasady nie interesuję się cudzym życiem prywatnym, dlatego nie czytam tego typu informacji w prasie czy na stronach internetowych. Unikam też programów, w których byłyby te tematy poruszane.
Mi jednak chodzi o miłość taką, wręcz już "legendarną", gdzie człowiek oddaje bez namysłu życie za ukochanego, gdzie człowiek odrzuca możliwość zdrady tylko dlatego, że ma już partnera którego/partnerkę którą kocha, gdzie nawet po rozstaniu nie korzystasz z możliwości seksu z inną osobą, bo ty kochasz swojego dawnego partnera/swoją dawną partnerkę i tylko z nim/nią chcesz ten seks uprawiać, gdzie para ludzi żyje z sobą przeszło pięćdziesiąt lat i są szczęśliwi, że spędzili razem życie.
Taka, prawdziwa miłość istnieje (nie obchodzi mnie, że dziś tylko garstka ludzi jest jeszcze do niej zdolna - ta garstka jest i to mi wystarczy) i właśnie przez nią kobiety mogą bardziej zranić mężczyznę, niż na odwrót. Dla kochającego mężczyzny rozstanie to koniec świata. Kobieta jednak, zawsze ma jeszcze coś poza facetem i nigdy on nie jest dla niej wszystkim.
Myślę, że wynika to poniekąd z seksualności obu płci. Jak wiadomo, kobiety są bardziej seksualne od mężczyzn, którzy mają jednak większy popęd seksualny od kobiet. Nie ma również co ukrywać: seks jest istotnym elementem miłości. Kiedy dochodzi do rozstania, element seksu, jest jednym z tych, z którymi kobieta sobie poradzi, bo go zwyczajnie tak nie potrzebuje (no i ciało mężczyzny nie jest nigdy tym dla kobiety, czym ciało kobiety jest dla mężczyzny). Natomiast kochający mężczyzna już sobie tak z tym łatwo nie poradzi. Dla niego ciało ukochanej osoby było ideałem, rajem, świątynią i wszystkim czego tylko sobie zapragnął. Dla niego ciało innej będzie tylko nieudaną parodią ciała ukochanej. A kiedy jeszcze odezwie się instynkt i będzie miał potrzebę seksu, to juz naprawdę będzie mu ciężko.
To twoje irracjonalne wyobrażenie, do którego masz prawo. Jednak pamiętaj, że ja w sposób racjonalny odniosłem się do faktu tego, jakoby mężczyźni "mocniej zakochiwali się", dlatego też powinieneś albo w sposób racjonalny obalić moje argumenty, albo uszanować fakt, że różnimy się w zasadniczych kwestiach. Ty jesteś człowiekiem, który "wierzy" w "swoją definicję", a ja jestem racjonalistą, dla którego to zbędna "nadbudówka", wprowadzająca zbyt wiele niepotrzebnych problemów. Racjonalne rzeczy można obalić dowodami, natomiast irracjonalnych nie da się ani udowodnić ich istnienia, ani zaprzeczyć, dlatego moim zdaniem w tych kwestiach powinieneś zachować pewien umiar. Nie mniej nie zmienia to faktu, że to mężczyźni nadal popełniają więcej samobójstw z powodu nieradzenia sobie z relacjami damsko-męskimi i może czasem jednak warto wsłuchać się w głos racjonalisty, aby czasami emocje nie zaprowadziły nieszczęśliwie "zakochanego" wprost w pętle sznura, na którym się powiesi...
Myślę, że temat jest wyczerpany, dzięki za dyskusję i pozdrawiam