K
krzysztofandraszak
Guest
Bardzo chętnie przyłączę się do dyskusji - na argumenty, bez wycieczek osobistych, tj. tak jak to zawsze powinno mieć miejsce.
Jestem młodziakiem (21 lat), ale postaram się zaprezentować mój punkt widzenia - trochę może odmienny od rówieśników.
2. Nie, nie wszystkie kobiety to szmaty. Zresztą, dalej sam też pisałeś, że pozdrawiasz te normalne. Tylko że... Niestety jak ja ostatnio patrzę na dziewczyny (nie mówię, że chłopacy dużo lepsi) to faktycznie włos na głowie staje. Rozwinę to nieco dalej.
3. A ja uważam, że to, iż ktos dostał kosza raz czy dwa, czy nawet 100 to akurat zaleta - przynajmniej próbował. Nie mówię tu o takich okazach, które nawalają się na dyskotece i proponują stawianie drinków, bo takie coś ciężko nawet koszem nazwać, ale o facetach, którzy spotykali się z jakąś dziewczyną, okazywali jej względy i próbowali do siebie przekonać. Ostatnio czytałem na tym forum temat użytkownika arsene17. Pierwszy raz w życiu poważnie wkurzyłem się czytając posty na forum.
Matko... Biadoli chłopak, że kocha dziewczynę, ale ona go nie chce to nie będzie nic robił, nie powie jej, że mu na niej zależy (jakkolwiek rozpatrując kwestię uczuć). Zamiast tego woli schować głowę w piasek, bo boi się odrzucenia. Rozumiem go - tak, drogie panie - faceci też się boją odrzucenia. Wkurzyłem się tylko, bo ów użytkownik wolał zamiast chociaż spróbować to od razu się poddać. Dlatego osobiście uważam, że facet, który próbuje jest zwyczajnie w tej materii odważniejszy, co jest zaletą. Nie mówię jednak, że nieśmiali są źli. Absolutnie nie. Po prostu nie mają na tyle odwagi w relacjach międzyludzkich. Nie mają tej jednej zalety, co nie czyni ich zaraz złymi.
4. Dodam do tego, że tu mnie rozwala czasami hipokryzja kobiet... Ganiają za facetami, którzy piją, ćpają, wdają się w bójki, konflikty z prawem etc. a potem jak okazuje się, że ów facet ma je za nic, nie przyczynia się do stworzenia normalnego środowiska w żwiązku czy rodzinie tj. bije, przepija wypłaty żony, robi burdy, to nagle zaczyna się lamet... Dlaczego on to robi? Przecież był taki wspaniały?! Tu nawiązując do punktu 11 - trzeba myśleć jak się wybiera partnera. Motylki motylkami, ale ganianie za kimś, kto na pierwszy rzut oka jest bardzo prawdopodobnym przyszłym śmieciem społecznym jest trochę bez sensu, czyż nie?
5. Święta racja i plus dla Hausera, że jest też krytyczny wobec swojej płci
6. Tu też się w pełni zgadzam. To, że jakiś facet czy kobieta Cię zrani nie daje Ci prawa do szukania wendetty na innym człowieku. Wypruj jajca temu, który zrobił Ci krzywdę, a nie komuś, komu może faktycznie zależało, który szczerze się starał.
7. Tu się trochę wdam w polemikę. Status materialny jest ważny. Nie mówię, żeby wyznaczać jakieś granice typu: nie wezmę za męża faceta, który nie zarabia 10 000 netto miesięcznie, ale akurat dla zdroworozsądkowej kobiety to, że jakiś facet pracuje i zarabia nieźle powinno być plusem. Jednym z wielu. Często dobre zarobki świadczą o tym, o ile praca jest uczciwa, że ktoś jest relatywnie pracowity i potrafi sam o siebie zadbać - i ta informacja płynąca z tego faktu powinna być cenna, a nie to, czy ma 10 tysięcy czy 3.
8. Tu akurat mam trochę mieszane uczucia - mówisz, że to, iż facetom kobieta musi się podobać jest inne od tego, że kobietom musi się partner podobać. Ja się nie zgadzam - uważam, że oboje muszą się sobie podobać, ale nie w sensie, że jak widzę kobietę to kwiczę, a oczy mi świecą jak znicze, ale w takim sensie, że fizyczność A nie jest nieprzyjemna dla B. Ja przynajmniej tak podchodzę do tego problemu. Mi wystarczy, że dziewczyna jest z wyglądu po prostu normalna, co znaczy dla mnie tyle, że jej aparycja jej nie odrzuca. I uważam, że to całkiem dobre podejście, bo trzeba brać poprawkę na to, że jak się z kimś spotyka to człowiek przyzwyczaja się do wyglądu tej drugiej strony.
9. Też mnie to przeraża... Za 4 lata będę lekarzem, czyli patrząc uczciwie na to, jak wygląda sytuacja w kraju - biedny nie będę. Niemniej, obawiam się tego, że jeżeli nie zwiążę się z kimś permanentnie do końca studiów to potem właśnie ten czynnik finansowy będzie głównym wabikiem, a tego bym nie chciał. Chciałbym być z kobietą, która ceniłaby mnie jako mnie, jako człowieka, a nie mój zawód czy stan konta, i która miałaby też jakieś swoje ambicje. Nie precyzuję jakie - obojętnie. Byleby chciała robić w życiu coś, co by sprawiało jej satysfakcję i było odskocznią od siedzenia w domu.
I zgadzam się w pełni z Hauserem - nie uważam, żeby przez to, że kiedyś tam będę mógł sobie przed nazwiskiem strzelić lek.med. miał nagle stać się lepszym czlowiekiem. Paradoksalnie, obawiam się, ze do tego czasu stanę się gorszym. I nie chcę, żeby ktoś mnie po tym oceniał. Nigdy nie segregowałem ludzi w ten sposób i sam też tak nie chce. Co ciekawe - często dużo lepiej dogadywałem się z ludźmi, którzy nie byli jakoś szczególnie majętni, z rówieśnikami, którzy nie mieli "dzianych starych". I ceniłem sobie te osoby! Dlaczego więc one, jako dobrzy, pracowici i uczciwi ludzie, mieliby być pozbawieni prawa do szczęścia? Bo nie mogą posłać swojej kobiety na Karaiby...? Śmiechu warte - jakby to znowu takie bardzo ważne było.
Znam ludzi, którzy związali się i oboje zarabiają mało (w granicach 1500 netto na głowę), ale są tak bajecznie szczęśliwi ze sobą, że tylko pozazdrościć. Rzeczy to rzeczy, fajnie je mieć, ale o wiele lepiej jest mieć przy sobie zaufanego, dobrego partnera, niż bogatego gbura, idiotę czy palanta.
10. Tu widzę sprzeczność w kobietach... Niby chcą faceta - twardego, nieugiętego, śmiałego, władczego, pewnego siebie, etc. a potem lament - mąż nie okazuje mi uczuć. No q.r.w.a! Normalny facet posiadający uczucia też się czasami boi, też nie chce być zraniony, też... czuje! Od kiedy to posiadanie uczuć jest równoznaczne z kastracją, albo słabością? Ja np. jestem typowym wrażliwcem, ale jak coś się dzieje i potrzebuję stanąć na wysokości zadania to potrafię to ogarnąć - strzelić komuś po twarzy na otrzeźwienie, albo być autentycznym, a nawet o wiele lepszym niż Ci tzw. macho, wsparciem. Każdy ma prawo czasami czuć się źle, albo czegoś się bać - kropka. Pytanie tylko w tym, czy te emocje go paralizują i czynią biernym, czy też potrafi w razie konieczności zachować się stanowczo, zdecydowanie, konsekwentnie i odpowiedzialnie.
11. święte słowa! W zasadzie co drugi problem z zakochaniem można rozwiązać po prostu rozmawiając z drugą stroną - szczerze, bez ogródek etc. Związałeś/aś się z kimś, z kim nie można na spokojnie porozmawiać i ustalić pewnych rzeczy? To nie miej żalu do świata, że ta osoba ma Cię w poważaniu.
12. Wydaje mi się, że to kwestia mitologizacji i przesadnej nobilitacji zakochania (motylki w brzuchu, uginanie kolan itd.). Ta tzw. miłość, a tak naprawdę zakochanie, będące jedynie pewną formą patologicznego funkcjonowania mózgowia jest stanem tymczasowym. Celem biologicznym tego stanu jest po prostu posłanie samca i samicy na siebie, żeby się poznali. Tyle. Nie ma w tym żadnej magii, zadnego przeznaczenia, żadnego cudu. Zwykłe biologiczne zjawisko. Przyjemne, bo przyjemne, ale jednak tylko fizjologia... A raczej patofizjologia (fizjologia patologiczna -> chorobowa).
Problem polega na tym, że głupi ludzie wybierając sobie partnera kierują się tylko i wyłącznie tym zakochaniem. Nie zwracają w ogóle uwagi na to, co to za człowiek, czy w ogóle jest sens się z nim wiązać. Ba, czasami dana X nie potrafi nawet rozmawiać z danym Y, ale po prostu tak przyjemnie jej się z nim siedzi,że mimo to, co on mówi to skrajnie głupoty, które ją drażnią, to i tak nie może oderwać od niego oczu. Potem jednak ten tymczasowy fenomen się kończy i zostaje naga prawda. Mgła opada i widzi sie człowieka takim, jaki jest. I jest szok. Nagle, bez wspomagania adrenaliny, serotoniny, endorfin i całej baterii innych substancji, człowiek ten staje się nudny, to, że nie wyznaje uczuć zaczynia przeszkadzać, etc. No i owa X szuka kogos, kto albo da jej tego, czego faktycznie chce, albo kogoś, kto na nowo pobudzi mózgowie.
Nie mówię, żeby olać zupełnie te zakochanie - absolutnie nie!!! Tylko, zeby tak jak pisał Hauser - trochę myśleć i choć hormony buzują to starać się spojrzeć na obiekt westchnień trochę obiektywniej, postarać się dojrzeć też wady, a nie same zalety i nie wmawiać sobie, że się zmieni, bo to raczej nie nastąpi.
Także zgadzam się z diagnozą Hausera co do jej istoty, ale nie co do momentu narodzin problemu - to, że kobieta odchodzi od faceta, bo coś się nagle po paru latach wypaliło bez powodu ma podłoże w tym, ze nie spojrzała na niego obiektywnie wcześniej.
13. Ja też nienawidzę takich istot, ale jeszcze bardziej nienawidzę głupoty, która potem pcha tych zdradzonych do dawania drugiej szansy. Dla mnie zdrada = żegnaj na zawsze. Krótka piłka, bez usprawiedliwień.
14. Ta... Bo to facet był zły... Pił, bił, zostawił z dzieckiem, długami, etc. Tylko czy w większości wypadków to nie jest tak, że same sobie takich wybrałyście? Czy to nie jest tak, że gdybyście pomyślały wcześniej i zamiast idealizować, postarały się danego faceta ocenić obiektywnie, to uniknęłybyście tego nieszczęścia? Myślę, że tak.
15. Prawda. Dlatego też ja na większość tematów nie odpowiadam, chyba że bardzo mi się nudzi
17. Też tak słyszałem. O dziwo jednak - z moich obserwacji wynika, że jak facet stara się traktować tak kobietę to jest posyłany w diabły. O wiele bardziej pożądany jest taki, co traktuje ją jak szmatę i dziwkę. Taki, który zamiast kupić jej bukiet kwiatów, walnie ją na środku drogi po tyłku. Niech tak będzie, ale proszę - bez hipokryzji. Nie mowcie, drogie panie, że nie lubicie facetów, którzy sa chamscy i bezczelni, kiedy tylko takich wybieracie.
Tak więc co? Facet, który dobrze zarabia ma specjalnie kupować sobie gorszy samochód, choć woli i stać go na lepszy oraz ubierać się w lumpeksach, żeby normalna dziewczyna na niego spojrzała? Jak dla mnie to argument, że facet kupuje sobie drogie rzeczy TYLKO po to, żeby złowić materialistkę jest chybiony. Czasami owszem, ale nie zawsze.
Każdy kupuje sobie to, co woli i na co go stać... To, że ktoś może sobie pozwolić na coś drogiego i to chce, albo to, że może i nie chce czy dowolna inna kombinacja o niczym jeszcze nie znaczy.
a) takie, które za te bezpieczeństwo uważają to, ze facet ma pół metra w bicepsie i potrafi władować szczękę w rdzeń przedłużony jednym uderzeniem - co jest praktycznie bez sensu, bo w dorosłym życiu takie poczucie bezpieczeństwa jest bezwartościowe. Raczej dorośli faceci się nie tłuką nie wiadomo o co, a przy jakimś poważnym zagrożeniu to i tak napastnik zapewne jest w dzisiejszych czasach uzbrojony, więc taki macho, co skacze z pięściami do wszystkiego bez pomyślenia to dobra wybór, jak chce się zostać wdową.
b) takie, co bezpieczeństwo postrzegają jako zabezpieczenie materialne - i to jest ok, jeżeli wymagania nie są z kosmosu. Kobieta ma prawo wymagać, żeby facet dorzucał się do domowego budżetu, a nie był darmozjadem.
c) takie, które bezpieczeństwo rozumieją tak, że ów partner ma być po prostu osobą, na którą można polegać w trudnej sytuacji - życiowo najbardziej praktyczne, moim zdaniem.
21. Też mnie to zastanawia? Jak dla mnie partnerzy powinni się starać być dla siebie jak najlepsi, ale zmienianie się na siłę, aby pasować do czyjegoś ideału jest bez sensu. Chęć do bycia możliwie jak najwspanialszym partnerem powinna płynąć od osoby, która ma jakaś wadę do naprawienia, a nie od drugiej strony, która bezwzględnie tego wymaga.
22. Cely argument. Jak facet się boi, jest nieśmiały to jest ciotą, jak kobieta się boi i jest nieśmiała to... jest biedna. Gdzie to równouprawnienie, pytam się? Każdy ma prawo do uczuć, jak już zresztą pisałem.
Jestem młodziakiem (21 lat), ale postaram się zaprezentować mój punkt widzenia - trochę może odmienny od rówieśników.
1. Zakładasz, że idiota jest na tyle bystry i autokrytyczny, żeby wiedział, że jest idiotą? Nie wydaje Ci się, że uważanie się za boga jest akurat cechą ludzi małego rozumku, którzy nie potrafią dostrzec tego, ze mają braki?1. Jeśli jesteś idiotą/ką odejdź.
2."Czy wszystkie kobiety to szmaty?"
3. Nawet jeśli ktoś dostał kosza, jeśli mu nie wyszło, to nie oznacza, że jest nic nie warty. Ale przecież święte krowy twierdzą inaczej. Wiedzą lepiej, one nie mogą być winne.
4. Owszem facet potrafi być świnią, potrafi oszukać. Nie macie mózgów? Nie potraficie kogoś poznać? Bardzo łatwo jest przejrzeć, czy facet oczekuje związku, czy "związku". I w tym momencie to wy jesteście "frajerkami" i "jesteście nic nie warte", skoro potraficie tylko płakać i używać wyssanych z palca argumentów, zwalając za swoją k**ewską nautrę i ułomność winę na facetów.
5. Facetowi nie wolno zaliczać niczego i nikogo. Tak samo jak wam nie wolno robić tego samego, aby pokazać, że nie jesteście gorsze.
6. Warto było? Zdeptać marzenia innych, zdeptać uczucia, starania, miłość w imię waszych pier**lonych idei i wypaczonego poczucia równouprawnienia i walki z męskim zachowaniem? Jeśli mnie się coś nie podoba, to nie robię tego samego.
7. Ale w takim razie dlaczego zaradnego faceta oceniacie po portfelu i majątku?
8. U nas wygląd to zupełnie co innego. Partner/ka musi pociągać, to jest rzecz oczywista. Ale my, a przynajmniej ja patrząc na kobietę nie gapię się tylko na cycki i d*pę, dostrzegam coś więcej. Nie wymagam modelki, jak to niektóre tępe babska twierdzą. Wystarczy mi uroda, kobieta w moim guście i tyle.
9. Dlaczego faceci, którzy zarabiają mało mają być nieszczęśliwi? Dlatego, że wy, pier**lone księżniczki musicie mieć jelenia, który was utrzyma? Bo szukacie bezpieczeństwa, zapewnienia bytu? To jest równouprawnienie o które tak walczycie? Same nie potraficie zarobić, utrzymać siebie, wspomóc kogoś, kogo kochacie? Nie mówię tutaj o utrzymywaniu nieroba, ale zarobki nie są wyznacznikiem wartości człowieka, tak jak nie jest nim uroda. Dotarło? <_<
10. Rozumiem... nieśmiałych w kąt, to nie ludzie, to tylko frajerzy. Nie warto nawet myśleć o tym, że może ktoś się boi, że nie umie zaufać, że nie chce cierpieć, widząc wasze jakże wyzwolone zachowanie. Przecież wy, j**ane księżniczki macie to gdzieś. Chcecie FACETA... tylko czym dla was jest facet? Bo z tego co słyszę i widzę to musi być to cyborg, a nie człowiek.
11. Myślcie do ciężkiej cholery.
12. Potraficie ranić, wręcz zabić. Odrzeć kogoś z godności, zostawić kogoś, bo coś się wypaliło, bo to już nie to, bo jest inny.
13. Nienawidzę istot, które potrafią zdradzić z ciekawości, dla przygody, dla kasy, nawet wtedy kiedy niczego wam nie brakuje, kiedy ktoś stara się jak może, ale nie.
14. Wam jest mało, wam jest nudno, zawsze znajdzie się pretekst, aby zachowywać się jak wolna :cenzura:. Zawsze to wina faceta, bił, pił, nie interesował się. Zawsze to słyszę. Ale kobieta jest święta.
15. Dość mam fali głupoty jaka się na tym forum przelewa, nie chcę obrażać forum, lubię je, naprawdę, ale czasami mam dość.
2. Nie, nie wszystkie kobiety to szmaty. Zresztą, dalej sam też pisałeś, że pozdrawiasz te normalne. Tylko że... Niestety jak ja ostatnio patrzę na dziewczyny (nie mówię, że chłopacy dużo lepsi) to faktycznie włos na głowie staje. Rozwinę to nieco dalej.
3. A ja uważam, że to, iż ktos dostał kosza raz czy dwa, czy nawet 100 to akurat zaleta - przynajmniej próbował. Nie mówię tu o takich okazach, które nawalają się na dyskotece i proponują stawianie drinków, bo takie coś ciężko nawet koszem nazwać, ale o facetach, którzy spotykali się z jakąś dziewczyną, okazywali jej względy i próbowali do siebie przekonać. Ostatnio czytałem na tym forum temat użytkownika arsene17. Pierwszy raz w życiu poważnie wkurzyłem się czytając posty na forum.
Matko... Biadoli chłopak, że kocha dziewczynę, ale ona go nie chce to nie będzie nic robił, nie powie jej, że mu na niej zależy (jakkolwiek rozpatrując kwestię uczuć). Zamiast tego woli schować głowę w piasek, bo boi się odrzucenia. Rozumiem go - tak, drogie panie - faceci też się boją odrzucenia. Wkurzyłem się tylko, bo ów użytkownik wolał zamiast chociaż spróbować to od razu się poddać. Dlatego osobiście uważam, że facet, który próbuje jest zwyczajnie w tej materii odważniejszy, co jest zaletą. Nie mówię jednak, że nieśmiali są źli. Absolutnie nie. Po prostu nie mają na tyle odwagi w relacjach międzyludzkich. Nie mają tej jednej zalety, co nie czyni ich zaraz złymi.
4. Dodam do tego, że tu mnie rozwala czasami hipokryzja kobiet... Ganiają za facetami, którzy piją, ćpają, wdają się w bójki, konflikty z prawem etc. a potem jak okazuje się, że ów facet ma je za nic, nie przyczynia się do stworzenia normalnego środowiska w żwiązku czy rodzinie tj. bije, przepija wypłaty żony, robi burdy, to nagle zaczyna się lamet... Dlaczego on to robi? Przecież był taki wspaniały?! Tu nawiązując do punktu 11 - trzeba myśleć jak się wybiera partnera. Motylki motylkami, ale ganianie za kimś, kto na pierwszy rzut oka jest bardzo prawdopodobnym przyszłym śmieciem społecznym jest trochę bez sensu, czyż nie?
5. Święta racja i plus dla Hausera, że jest też krytyczny wobec swojej płci
6. Tu też się w pełni zgadzam. To, że jakiś facet czy kobieta Cię zrani nie daje Ci prawa do szukania wendetty na innym człowieku. Wypruj jajca temu, który zrobił Ci krzywdę, a nie komuś, komu może faktycznie zależało, który szczerze się starał.
7. Tu się trochę wdam w polemikę. Status materialny jest ważny. Nie mówię, żeby wyznaczać jakieś granice typu: nie wezmę za męża faceta, który nie zarabia 10 000 netto miesięcznie, ale akurat dla zdroworozsądkowej kobiety to, że jakiś facet pracuje i zarabia nieźle powinno być plusem. Jednym z wielu. Często dobre zarobki świadczą o tym, o ile praca jest uczciwa, że ktoś jest relatywnie pracowity i potrafi sam o siebie zadbać - i ta informacja płynąca z tego faktu powinna być cenna, a nie to, czy ma 10 tysięcy czy 3.
8. Tu akurat mam trochę mieszane uczucia - mówisz, że to, iż facetom kobieta musi się podobać jest inne od tego, że kobietom musi się partner podobać. Ja się nie zgadzam - uważam, że oboje muszą się sobie podobać, ale nie w sensie, że jak widzę kobietę to kwiczę, a oczy mi świecą jak znicze, ale w takim sensie, że fizyczność A nie jest nieprzyjemna dla B. Ja przynajmniej tak podchodzę do tego problemu. Mi wystarczy, że dziewczyna jest z wyglądu po prostu normalna, co znaczy dla mnie tyle, że jej aparycja jej nie odrzuca. I uważam, że to całkiem dobre podejście, bo trzeba brać poprawkę na to, że jak się z kimś spotyka to człowiek przyzwyczaja się do wyglądu tej drugiej strony.
9. Też mnie to przeraża... Za 4 lata będę lekarzem, czyli patrząc uczciwie na to, jak wygląda sytuacja w kraju - biedny nie będę. Niemniej, obawiam się tego, że jeżeli nie zwiążę się z kimś permanentnie do końca studiów to potem właśnie ten czynnik finansowy będzie głównym wabikiem, a tego bym nie chciał. Chciałbym być z kobietą, która ceniłaby mnie jako mnie, jako człowieka, a nie mój zawód czy stan konta, i która miałaby też jakieś swoje ambicje. Nie precyzuję jakie - obojętnie. Byleby chciała robić w życiu coś, co by sprawiało jej satysfakcję i było odskocznią od siedzenia w domu.
I zgadzam się w pełni z Hauserem - nie uważam, żeby przez to, że kiedyś tam będę mógł sobie przed nazwiskiem strzelić lek.med. miał nagle stać się lepszym czlowiekiem. Paradoksalnie, obawiam się, ze do tego czasu stanę się gorszym. I nie chcę, żeby ktoś mnie po tym oceniał. Nigdy nie segregowałem ludzi w ten sposób i sam też tak nie chce. Co ciekawe - często dużo lepiej dogadywałem się z ludźmi, którzy nie byli jakoś szczególnie majętni, z rówieśnikami, którzy nie mieli "dzianych starych". I ceniłem sobie te osoby! Dlaczego więc one, jako dobrzy, pracowici i uczciwi ludzie, mieliby być pozbawieni prawa do szczęścia? Bo nie mogą posłać swojej kobiety na Karaiby...? Śmiechu warte - jakby to znowu takie bardzo ważne było.
Znam ludzi, którzy związali się i oboje zarabiają mało (w granicach 1500 netto na głowę), ale są tak bajecznie szczęśliwi ze sobą, że tylko pozazdrościć. Rzeczy to rzeczy, fajnie je mieć, ale o wiele lepiej jest mieć przy sobie zaufanego, dobrego partnera, niż bogatego gbura, idiotę czy palanta.
10. Tu widzę sprzeczność w kobietach... Niby chcą faceta - twardego, nieugiętego, śmiałego, władczego, pewnego siebie, etc. a potem lament - mąż nie okazuje mi uczuć. No q.r.w.a! Normalny facet posiadający uczucia też się czasami boi, też nie chce być zraniony, też... czuje! Od kiedy to posiadanie uczuć jest równoznaczne z kastracją, albo słabością? Ja np. jestem typowym wrażliwcem, ale jak coś się dzieje i potrzebuję stanąć na wysokości zadania to potrafię to ogarnąć - strzelić komuś po twarzy na otrzeźwienie, albo być autentycznym, a nawet o wiele lepszym niż Ci tzw. macho, wsparciem. Każdy ma prawo czasami czuć się źle, albo czegoś się bać - kropka. Pytanie tylko w tym, czy te emocje go paralizują i czynią biernym, czy też potrafi w razie konieczności zachować się stanowczo, zdecydowanie, konsekwentnie i odpowiedzialnie.
11. święte słowa! W zasadzie co drugi problem z zakochaniem można rozwiązać po prostu rozmawiając z drugą stroną - szczerze, bez ogródek etc. Związałeś/aś się z kimś, z kim nie można na spokojnie porozmawiać i ustalić pewnych rzeczy? To nie miej żalu do świata, że ta osoba ma Cię w poważaniu.
12. Wydaje mi się, że to kwestia mitologizacji i przesadnej nobilitacji zakochania (motylki w brzuchu, uginanie kolan itd.). Ta tzw. miłość, a tak naprawdę zakochanie, będące jedynie pewną formą patologicznego funkcjonowania mózgowia jest stanem tymczasowym. Celem biologicznym tego stanu jest po prostu posłanie samca i samicy na siebie, żeby się poznali. Tyle. Nie ma w tym żadnej magii, zadnego przeznaczenia, żadnego cudu. Zwykłe biologiczne zjawisko. Przyjemne, bo przyjemne, ale jednak tylko fizjologia... A raczej patofizjologia (fizjologia patologiczna -> chorobowa).
Problem polega na tym, że głupi ludzie wybierając sobie partnera kierują się tylko i wyłącznie tym zakochaniem. Nie zwracają w ogóle uwagi na to, co to za człowiek, czy w ogóle jest sens się z nim wiązać. Ba, czasami dana X nie potrafi nawet rozmawiać z danym Y, ale po prostu tak przyjemnie jej się z nim siedzi,że mimo to, co on mówi to skrajnie głupoty, które ją drażnią, to i tak nie może oderwać od niego oczu. Potem jednak ten tymczasowy fenomen się kończy i zostaje naga prawda. Mgła opada i widzi sie człowieka takim, jaki jest. I jest szok. Nagle, bez wspomagania adrenaliny, serotoniny, endorfin i całej baterii innych substancji, człowiek ten staje się nudny, to, że nie wyznaje uczuć zaczynia przeszkadzać, etc. No i owa X szuka kogos, kto albo da jej tego, czego faktycznie chce, albo kogoś, kto na nowo pobudzi mózgowie.
Nie mówię, żeby olać zupełnie te zakochanie - absolutnie nie!!! Tylko, zeby tak jak pisał Hauser - trochę myśleć i choć hormony buzują to starać się spojrzeć na obiekt westchnień trochę obiektywniej, postarać się dojrzeć też wady, a nie same zalety i nie wmawiać sobie, że się zmieni, bo to raczej nie nastąpi.
Także zgadzam się z diagnozą Hausera co do jej istoty, ale nie co do momentu narodzin problemu - to, że kobieta odchodzi od faceta, bo coś się nagle po paru latach wypaliło bez powodu ma podłoże w tym, ze nie spojrzała na niego obiektywnie wcześniej.
13. Ja też nienawidzę takich istot, ale jeszcze bardziej nienawidzę głupoty, która potem pcha tych zdradzonych do dawania drugiej szansy. Dla mnie zdrada = żegnaj na zawsze. Krótka piłka, bez usprawiedliwień.
14. Ta... Bo to facet był zły... Pił, bił, zostawił z dzieckiem, długami, etc. Tylko czy w większości wypadków to nie jest tak, że same sobie takich wybrałyście? Czy to nie jest tak, że gdybyście pomyślały wcześniej i zamiast idealizować, postarały się danego faceta ocenić obiektywnie, to uniknęłybyście tego nieszczęścia? Myślę, że tak.
15. Prawda. Dlatego też ja na większość tematów nie odpowiadam, chyba że bardzo mi się nudzi
16. To ja tylko dodam, że jak w podanych przeze mnie przykładach piszę o kobiecie to za równie naganne uważam identyczne zachowanie faceta, żeby żadna feministka na mnie Al-Kaidy nie nasyłała16. Nie trzeba być zranionym, żeby o facecie, któy nie kryje się z tym, że ma co tydzień inną stwierdzić, że to dziwkarz.
17. Zawsze słyszałem, że kobieta jest święta, delikatna, ciepła czuła, same superlatywy. Od kogo to słyszełm?
17. Też tak słyszałem. O dziwo jednak - z moich obserwacji wynika, że jak facet stara się traktować tak kobietę to jest posyłany w diabły. O wiele bardziej pożądany jest taki, co traktuje ją jak szmatę i dziwkę. Taki, który zamiast kupić jej bukiet kwiatów, walnie ją na środku drogi po tyłku. Niech tak będzie, ale proszę - bez hipokryzji. Nie mowcie, drogie panie, że nie lubicie facetów, którzy sa chamscy i bezczelni, kiedy tylko takich wybieracie.
18. Kapciuszki - jeżeli to czytasz, to wyjaśnij mi, czy nie rozumiesz, że facet, który nieźle zarabia może po prostu w ten sposób dbac o siebie? Może po prostu marzył o tym samochodzie od małego, a że skoro go stać to go sobie kupił, mimo, że jest drogi, albo kupił sobie lepsze, droższe (markowe) ubrania, bo mu się zwyczajnie duzo bardziej podobały? Niemozliwe? Możliwe.18. A jakiej kobiety szuka facet, który kupuje sobie najdroższy samochód, ubiera się tak żeby było widać, że ma kasę, chwali się swoją wysokodochodową pracą.
19. Dziewczyna, dla której pieniądze mają drugorzędne znaczenie nawet nie spojrzy na takiego mężczyznę
Tak więc co? Facet, który dobrze zarabia ma specjalnie kupować sobie gorszy samochód, choć woli i stać go na lepszy oraz ubierać się w lumpeksach, żeby normalna dziewczyna na niego spojrzała? Jak dla mnie to argument, że facet kupuje sobie drogie rzeczy TYLKO po to, żeby złowić materialistkę jest chybiony. Czasami owszem, ale nie zawsze.
Każdy kupuje sobie to, co woli i na co go stać... To, że ktoś może sobie pozwolić na coś drogiego i to chce, albo to, że może i nie chce czy dowolna inna kombinacja o niczym jeszcze nie znaczy.
20. Też mnie to zastanawia... Kobiety, które znam dzielą się na 3 grupy pod tym względem:20. Poczucie bezpieczeństwa? Przed czym przepraszam? Czy na ulicach szeleją terroryści? Czy ktoś chce ją pobić? Nie. Poczucie bezpieczeńśtwa widzicie w kasie, tylko i wyłącznie. Żądacie więcej niż potrzeba, wymagacie nie wiadomo jakich ilości i nie wiadomo ile, a i tak będzie zawsze za mało. To też częsty argument, frajer, ofiara losu. O tym już pisałem.
21. I kim wy jesteście, aby dla was zmieniać całą osobowość? Wpasować się w wasze wyobrażenie ideału? Gdyby facet coś takiego jak Ty napisał, to zaraz byłoby oburzenie, że nie kocha taką jaka jest... idiotyzm <_<
22. Tylko, że te nieśmiałe nie chcą faceta z tych samych powodów, co "frajerzy". Bo facet to świnia
a) takie, które za te bezpieczeństwo uważają to, ze facet ma pół metra w bicepsie i potrafi władować szczękę w rdzeń przedłużony jednym uderzeniem - co jest praktycznie bez sensu, bo w dorosłym życiu takie poczucie bezpieczeństwa jest bezwartościowe. Raczej dorośli faceci się nie tłuką nie wiadomo o co, a przy jakimś poważnym zagrożeniu to i tak napastnik zapewne jest w dzisiejszych czasach uzbrojony, więc taki macho, co skacze z pięściami do wszystkiego bez pomyślenia to dobra wybór, jak chce się zostać wdową.
b) takie, co bezpieczeństwo postrzegają jako zabezpieczenie materialne - i to jest ok, jeżeli wymagania nie są z kosmosu. Kobieta ma prawo wymagać, żeby facet dorzucał się do domowego budżetu, a nie był darmozjadem.
c) takie, które bezpieczeństwo rozumieją tak, że ów partner ma być po prostu osobą, na którą można polegać w trudnej sytuacji - życiowo najbardziej praktyczne, moim zdaniem.
21. Też mnie to zastanawia? Jak dla mnie partnerzy powinni się starać być dla siebie jak najlepsi, ale zmienianie się na siłę, aby pasować do czyjegoś ideału jest bez sensu. Chęć do bycia możliwie jak najwspanialszym partnerem powinna płynąć od osoby, która ma jakaś wadę do naprawienia, a nie od drugiej strony, która bezwzględnie tego wymaga.
22. Cely argument. Jak facet się boi, jest nieśmiały to jest ciotą, jak kobieta się boi i jest nieśmiała to... jest biedna. Gdzie to równouprawnienie, pytam się? Każdy ma prawo do uczuć, jak już zresztą pisałem.
23. To już jest w ogóle patologia... Rodzice rozpieszczający dzieci, spełniający bez mrugnięcia okiem ich wszystkie zachcianki... A potem dorasta taki osobnik z tak dalece rozczeniowym podejściem do życia, że aż strach. "bo mi się należy"... Nic się nikomu nie należy - każdy ma na co sobie zapracuje.23. dla tatusiów córusie były "księżniczkami" i spełniali ich każde życzenie, a potem okazuje się, że miejsce tatusia żaden chłopak nie jest w stanie zastąpić, a frustrację potęguję dodatkowo "bombardowanie" przez telewizję filmami o tym, jak to takim księżniczkom wszystko wolno z racji tego, że są śliczne i słodkie.
24. Stawiam, że Hauserowi chodziło nie o to, że wybierają lepszych, ale o to, jakie kryteria decydują o tym, że ktoś jest uznawany za lepszego. A to już kolosalna różnica. Pierwsze jest normalne, drugie - biorąc pod uwagę często stosowane kryteria - chore.24. i nadal masz za złe kobietom, że wybierają tych lepszych. przecież to śmieszne
25. A mi żal obłudy i zakłamania z obu stron. Świat byłby lepszy jakby więcej osób nie robiło z siebie na siłę lepszych osób poprzez naciąganie rzeczywistości, a po prostu obiektywnie się określało. Każdy ma prawo wybierać sobie partnera wg. jakich kryteriow chce - choć w większości ich nie rozumiem, ale to akceptuję. I o to osobiście nie mam pretensji. Jednakże - mówienie np. kolegom z grupy na studiach (nie o mnie chodzi), że chłopak ma być troskliwy, spokojny, wesoły, miły, ambitny, uczciwy itp., a potem dawanie dokładnie takiemu (kolega z grupy) kosza dla spotykania się z idiotami (widziałem paru - chodzi o koleżankę z grupy) z klubów, którzy jednego zdania poprawnie po polsku nie potrafią sklecić jest zwyczajnie chore.25. Przynajmniej do tego stopnia, że żal mi rzeczywistości, obłudy i fałszu ze strony kobiet. Wybacz, że tak ostro zareagowałem. Po pewnym czasie wmawiania przez wszystkich jaki to nie jesteś czasami nie wytrzymujesz. Ale sam powiedz. No ile można słuchać tych samych bzdur?