Co to jest miłość?

S

Spamerski

Guest
Jak co wakacje, zdecydowana większość tematów dotyczy tego, czego dotyczy. Swojego czasu w tym temacie działo się dość sporo. Może warto więc go ponownie odświeżyć :)
 
S

Spamerski

Guest
Czym według Ciebie objawia się ta trudność? A jak wygląda to w przypadku innych relacji?
 

Anabele

Nowicjusz
Dołączył
12 Czerwiec 2012
Posty
126
Punkty reakcji
5
Wiek
33
A co mi tam, ja się podejmę dyskusji, bo temat jest szalenie ciekawy :)

Kiedyś wierzyłam w "romantyczną" miłość, najlepiej od pierwszego wejrzenia, pełną fajerwerków rodem z tanich komedii. I tak jakoś się złożyło, że Życie nie dało mi posmakować takiego uczucia. Cały czas głowiłam się: dlaczego? Czy coś jest ze mną nie tak? Może jestem niewystarczająco ładna? Może mam pecha?

Aż w końcu, w pewnym momencie, zrozumiałam, że miłość nie zależy od czynników zewnętrznych. Miłość jest w nas samych, a to co się wokół nas dzieje, jest tylko odbiciem naszego stanu ducha. Zanim jednak to wszystko do mnie dotarło, przeżyłam okres "prawie depresji", z którego wyszłam znacznie silniejsza. Zaakceptowałam i pokochałam siebie, swoje życie i (po raz pierwszy!) przestałam marzyć o "romantycznym" uczuciu.

I w tym właśnie momencie pojawił mój kochany M. Miłość do niego rosła we mnie z każdym dniem do momentu, kiedy...

Oboje uznaliśmy, że miłość jest zbyt wspaniałym uczuciem, aby wymieniać je tylko między sobą. Że przecież możemy dzielić się nim także z innymi ludźmi.

Dopiero jakiś czas później odkryliśmy, że taka koncepcja została już stworzona i nosi nazwę poliamorii.

I dopiero teraz mogę naprawdę zdefiniować miłość. Dla mnie miłość to przede wszystkim uszanowanie wolności drugiej osoby, podejmowanych przez nią wyborów i pełne zaufanie, że to, co wybiera, jest dla niej najwłaściwsze. Poza tym, to brak zazdrości i chęci posiadania partnera na wyłączność. To umiejętność bycia z samym sobą i czerpania z tego radości bez uzależniania swojego szczęścia od obecności drugiej osoby. To świadomość, że jeśli nawet partner odejdzie, świat się nie załamie, bo przecież jest na nim jeszcze tyle do zrobienia.
Miłość nie ogranicza, a uskrzydla. Potrafi cieszyć się z tego, że druga połówka ma inną drugą połówkę, z którą jest szczęśliwa. Miłość trwa, jest wieczna. Nie wymaga noszenia żadnych masek, aby dopasować się do drugiej osoby. Bo przecież sama jest Prawdą i nie znosi kłamstwa.

Kiedyś tak bardzo chciałam odnaleźć "prawdziwą, romantyczną" miłość. Ale zachowywałam się w tych poszukiwaniach niczym Pan Hilary szukający swoich okularów. Natrudniej dostrzec to, co znajduje się najbliżej nas.
 

Gosia70

Nowicjusz
Dołączył
14 Sierpień 2012
Posty
95
Punkty reakcji
10
Miasto
Małopolska
Moje wyobrażenie o miłości jest inne....jeżeli kocha się kogoś szczerze to pragnie się być z tą osobą, spędzać każdą chwilę,razem dzielić się przeżyciami...smutkami, wspólnie rozwiązywać problemy, które przed nami stawia życie.

Nie oznacza to jednak,że osoba kochana jest więźniem i musi myśleć, postępować czy też zgadzać się ze mną....
Miłość to nie więzienie, ale to uczucie, które powinno wyzwalać w nas to co najlepsze, najpiękniejsze....
przyjaźń bo nie wymaga ona udawania...jesteśmy Sobą...
zaufanie , które buduje i umacnia związek...
tolerancje bo każdy z nas jest inny i przez to wyjątkowy...

Miłość to też siła w nas, która potrafi poświecić się dla drugiej osoby nie patrząc na ból, który zadajemy sobie...
To radość życia...chęć niesienia pomocy innym...uśmiech na twarzy ...
 
S

Spamerski

Guest
Kiedyś wierzyłam w "romantyczną" miłość, najlepiej od pierwszego wejrzenia, pełną fajerwerków rodem z tanich komedii. I tak jakoś się złożyło, że Życie nie dało mi posmakować takiego uczucia. Cały czas głowiłam się: dlaczego? Czy coś jest ze mną nie tak? Może jestem niewystarczająco ładna? Może mam pecha?

W każdym społeczeństwie istnieje kulturowo zdefiniowane pojęcie sukcesu oraz środki, za pomocą których można go osiągnąć. Kobiety od najmłodszych lat podlegają procesowi socjalizacji - bystra jesteś, to nie będę tego rozwijał, a przedstawię tylko skutek - sukcesem dla przeciętnej kobiety jest "romantyczna miłość" znana z tanich komedii. Problem tkwi w środkach, za pomocą których można to osiągnąć, gdyż w mojej ocenie one po prostu nie istnieją. Tego wątku też nie będę rozwijał, lecz przytoczę jedynie kąśliwy komentarz, który kiedyś przeczytałem, a wydaje mi się, że świetnie oddaje istotę sprawy: dziewczynki niedokładnie czytają bajkę o Kopciuszku, ponieważ wierzą, że "spotkała księcia i żyli długo i szczęśliwie", a przecież na samym końcu jest "koniec bajki". Żyjemy w takich czasach, że wielu firmom i instytucjom utrzymywanie tego stanu rzeczy przynosi korzyści, więc ten proceder będzie trwał nadal. W przypadku mężczyzn występuje analogiczna sytuacja, jeżeli chodzi o dążenie do osiągnięcia nierealnego sukcesu; ale poprzeczka zawieszona jest wyżej, dlatego też to oni częściej popełniają samobójstwa.

Aż w końcu, w pewnym momencie, zrozumiałam, że miłość nie zależy od czynników zewnętrznych. Miłość jest w nas samych, a to co się wokół nas dzieje, jest tylko odbiciem naszego stanu ducha. Zanim jednak to wszystko do mnie dotarło, przeżyłam okres "prawie depresji", z którego wyszłam znacznie silniejsza. Zaakceptowałam i pokochałam siebie, swoje życie i (po raz pierwszy!) przestałam marzyć o "romantycznym" uczuciu. (...)

Fajnie, że zdałaś sobie sprawę z tego, z jaką łatwością czynniki zewnętrze mogą oddziaływać na człowieka. Popadłaś w "prawie depresję" z powodu tego, że nie mogłaś osiągnąć czegoś nieosiągalnego...

Dla mnie miłość to (...)


Podoba mi się Twoja definicja, gdyż jest ono odmienna od powszechnego pojmowania "miłości", ale jako fundamentalny racjonalista nie podzielam jej (co nie znaczy, że chcę Cię przekonać do jej porzucenia, nic z tych rzeczy). Czym tak pojmowana "miłość" różni się od samodoskonalenia się? W mojej ocenie niczym. Dla mnie "miłość" po prostu nie istnieje, a posługiwanie się takim pojęciem przynosi więcej strat niż pożytków. Pojęcia powinny być prawidłowo konstruowane. Nieostrość pojęcia "miłość" powoduje, że tak naprawdę każdy może sobie je dowolnie definiować. Jedną cechą wspólną, która występuje w każdej definicji pojęcia "miłość" jest to, że stanowi to relację między co najmniej dwoma podmiotami. Ale to za mało, aby skonstruować poprawną definicję. Można zarzucić mi to, że co w takim razie powiem o np. "miłości" matki do dziecka? Czy ona też nie istnieje? Otóż moim zdaniem nie istnieje. Występuje jednak pewna relacja, którą ludzie powinni dokładnie znać, choćby intuicyjnie. To, jak rodzice podchodzą do realizacji potrzeb swojego dziecka np. dając mu jeść, buduje pewną relację, którą powinno się oceniać nie abstrakcyjnie jako "miłość", lecz indywidualnie. Może wystąpić taka sytuacja, że rodzice mniej emocjonalnie związani z dzieckiem będą chwalić jego dokonania, co wywoła głębszą relację między rodzicami i dzieckiem; natomiast inni rodzice mimo że będą bardziej emocjonalnie przywiązani do dziecka, to nie będą chwalić jego dokonań nie z powodu złej woli, lecz np. dlatego, że nie dostrzegają istoty tego faktu. Którzy rodzice bardziej "kochają" swoje dziecko? Czy ci, którzy obiektywnie wpływają pozytywnie na rozwój dziecka, czy ci, którzy mają większy związek emocjonalny z dzieckiem, ale powodują, że czuje się ono niedocenione? Kiedy natomiast z góry założy się, że "miłość" rodzicielska istnieje, to potem nie wierzymy w to, że Katarzyna W. czy Beata Ch. mogły zrobić to, co zrobiły. Zakładamy z góry, że skoro to rodzin to "kocha". Czy Katarzyna W. czy Beata Ch. kochały swoje dzieci? Jedni powiedzą, że tak; inni, że nie, ale przy tak nieostrym pojęciu każda ze stron będzie miała rację...

Wracając do Twojej definicji, jak wspomniałem na początku, podoba mi się ona nie jako definicja sama w sobie, lecz pewna filozofia życia
 
B

BeamerBenzOrBentley

Guest
Dla mnie "miłość" po prostu nie istnieje, a posługiwanie się takim pojęciem przynosi więcej strat niż pożytków. Pojęcia powinny być prawidłowo konstruowane. Nieostrość pojęcia "miłość" powoduje, że tak naprawdę każdy może sobie je dowolnie definiować. Jedną cechą wspólną, która występuje w każdej definicji pojęcia "miłość" jest to, że stanowi to relację między co najmniej dwoma podmiotami.

no dobrze, a jak zdefiniujesz milosc pomiedzy kobieta a mezczyzna? miedzy rodzenstwem?

I w tym właśnie momencie pojawił mój kochany M. Miłość do niego rosła we mnie z każdym dniem do momentu,




Oboje uznaliśmy, że miłość jest zbyt wspaniałym uczuciem, aby wymieniać je tylko między sobą. Że przecież możemy dzielić się nim także z innymi ludźmi.

Dopiero jakiś czas później odkryliśmy, że taka koncepcja została już stworzona i nosi nazwę poliamorii.


wybacz ale dla mnie to pierdoły. zaraz mi powiesz, ze podstawa jest wiez emocjonalna. no dobrze, ale nie samymi emocjami czlowiek zyje. wazna jest sfera erotyczna. i nie oszukujmy sie. takie pojecie jak poliamoria jest dla osob, ktore lubia wrazenia, ktore nie potrafia trwac przy jednym partnerze i mimo, ze osoby zyjace w takim zwiazku bede podkreslac, ze lacza ich przede wszystkim emocje, to prawda jest taka, ze z czasem w zwiazku 'normalnym' wkrada sie rutyna. dlatego wymyslono 'wielomilosc', zeby 'legalnie' wybic sie z rutyny jaka wkrada sie najczesciej w malzenstwa. emocje emocjami, ale chyba najbardziej atrakcyjne jest w tym wszystkim to, ze zycie seksualne jest bardzo urozmaicone.

a Ty Anabele, po prostu ladnie ujelas w slowa to wszystko. bo wiesz, ja teorii to mam po dziurki w nosie. a to wszystko w praktyce sprowadza sie do czysto ludzkich zachowan: zakochanie (dzialanie chemii), pozadanie, trwanie w zwiazku, monotonia. i najpewniej, kiedy ten stan 'upojenia' mija, zaczynamy rozgladac sie za kims innym. a poliamoria wlasnie na to pozwala. tylko, ze to jest z gory zalozenie dla ludzi, ktorzy potrafia panowac nad zazdroscia, nie sa zaborczy, potrafia sie zajac swoja osoba, nie 'uwieszaja sie' na drugiej osobie.

napisalas bardzo ladnie ze milosc (m.in.) to: 'To świadomość, że jeśli nawet partner odejdzie, świat się nie załamie, bo przecież jest na nim jeszcze tyle do zrobienia'
no tak, jak odejdzie partner, to zostanie kolejny, badz kolejni :D dlatego tak latwo byc 'wielkodusznym' w takim zwiazku :) a w monomorii (moje pojecie :D) jesli 'partner odejdzie, świat się nie załamie, bo przecież jest na nim jeszcze tyle do zrobienia' no wlasnie..bardziej tu pasuje stwierdzenie 'swiat sie nie zalamie', bo zostajesz sama. tak czy siak, musisz zyc, bo 'przecież jest na nim jeszcze tyle do zrobienia' .

ta cala wielomilosc to dla mnie naciagana teoria. i ja tego nie kupuje:) no ale jak kazdy, mam prawo zyc po swojemu.

ja trwam w monomorii :D :D
mam to samo co w poli, z ta roznica, ze umiem panowac nad emocjami, popedem (czyt. bez zdrad) kiedy zobacze kogos nowego, niezwykle pociagajacego, najczesciej kiedy w zwiazek wkrada sie rutyna.

no ja tak to widze.
 
B

Blancos

Guest
@BeamerBenzOrBentley - proszę nie pisać posta pod postem (w krótkim odstępie czasowym), tym razem jeszcze bez ostrzeżenia.
 

vik123

Bywalec
Dołączył
11 Listopad 2011
Posty
1 186
Punkty reakcji
45
Miasto
Perth, WA
Milosc to bardzo ciekawy ale niestety zadki zespol procesow neurologicznych. Milosc wcale nie jest uczuciem choc uzywa uczuc i emocji ale calkiem racjonalnie. Jest sporo rodzajow i odmian milosci.

Niestety ogromna wiekszosc ludzi nietety myli uniesienia emocjonalne, stan zadurzenia z miloscia. No coz, narkomania jest calkiem powszechna i na dluzsza mete tylko tworzy problemy

Milosc to co ma sie do dania, szczerze i bez wymagania wzajemnosci. Aby kogos pokochac to najpierw trzeba nauczyc sie kochac siebie samego.

pozdrawiam,
 
S

Spamerski

Guest
no dobrze, a jak zdefiniujesz milosc pomiedzy kobieta a mezczyzna? miedzy rodzenstwem?

Po pierwsze, nie będę utożsamiał relacji damsko-męskiej z relacją, jaka łączy rodzeństwo. Zarówno jedna, jak i druga relacja ma cechy, których nie posiada druga relacja. Wniosek dla mnie jest prosty: nie można tworzyć wspólnej definicji dla tych dwóch różnych relacji, a co za tym idzie nie posługuję się pojęciem "miłość" w tych przypadkach.
 
B

BeamerBenzOrBentley

Guest
no wiec zle mnie zrozumiales lub ja zle ujelam.
mialam na mysli osobno relacje miedzy kobieta a mezczyzna, a osobno miedzy rodzenstwem. tylko ze wymienilam po kolei.
 
S

Spamerski

Guest
Relacja między kobietą a mężczyzną jest chociażby nastawiona na współżycie seksualne (nieistotne czy w celu prokreacji, czy dla realizacji określonych potrzeb), czego nie ma w relacjach między rodzeństwem. To jedna z różniących te relacje cech. Należałoby szukać i innych cech tak, aby można było dokonać uogólnienia i utworzyć "modelowy" wzór relacji między kobietą a mężczyzną i między rodzeństwem. Mimo tego i tak nie posłużyłbym się pojęciem "miłość" w tym przypadku. Dla mnie to pojęcie nie ma odpowiednika w rzeczywistości :)
 
B

BeamerBenzOrBentley

Guest
spamerski Ty za szybko myslisz. dlatego pomijam pierwsza czesc Twojego posta. skup sie i napisz: jak widzisz/odbierasz to co jest miedzy mezczyzna a kobieta. pomijajac seks.
 

SirEnorock

Nowicjusz
Dołączył
22 Lipiec 2012
Posty
97
Punkty reakcji
5
Moim zdaniem, może i ktoś miał już podobne zdanie. Nie wiem bo niechciało mi się tego wszystkiego czytać.

Miłość to połączenie przyjaźni, zaufania i porządania szczęścia drugiej osoby.

Napisane z RBM One
 

Gosia70

Nowicjusz
Dołączył
14 Sierpień 2012
Posty
95
Punkty reakcji
10
Miasto
Małopolska
Fajnie,że ktoś podobnie pojmuje miłość....i takie wartości jak przyjaźń.... czy zaufanie odgrywają
w związku dominującą rolę....o ile łatwiej jest odnaleźć się w dzisiejszym świecie, w którym gonąc za dobrobyte m,władzą
nie zauważa się ludzi i ich potrzeb...
pieniądze ,, przychodzą i odchodzą,, ...ludzie niekoniecznie....

warto więc budować swój związek na wspomnianych wartościach.....
 
S

Spamerski

Guest
spamerski Ty za szybko myslisz. dlatego pomijam pierwsza czesc Twojego posta. skup sie i napisz: jak widzisz/odbierasz to co jest miedzy mezczyzna a kobieta. pomijajac seks.

Wtedy nic nie widzę. To główny element i zarazem cel związku między kobietą a mężczyzna i bez niego inne elementy, jak np. szacunek czy zaufanie tracą swoją specyfikę, którą posiadają w połączeniu z seksem.
 
Do góry