Lobo2007
Wyjadacz
- Dołączył
- 25 Wrzesień 2007
- Posty
- 10 249
- Punkty reakcji
- 381
- Wiek
- 44
Z tego co zrozumiałem. To wierzy, że nie należy polegać na wierze, a jedynie na rozumie i zmysłach.Pytam w co ?
Z tego co zrozumiałem. To wierzy, że nie należy polegać na wierze, a jedynie na rozumie i zmysłach.Pytam w co ?
Mysle ze to zasluga moich rodzicow
No ja tez nie, uwazam ze bardziej przekonujaca jest teoria ewolucji a moi rodzice wieeele o tym wiedza. A w ogole to ciekawym tematem wydaje mi sie byc chrzest, dlaczego juz jako niemowle zostalam ochrzczona? bo co by ludzie mowili? zapewne takim stwierdzeniem kierowali sie moi rodzice, sama poszlam do bierzmowania bo sie balam opinii jaka mi inni wystawia,ale teraz juz sie nie boje. Kosciol nami manipuluje,bo co niemowle moze wiedziec o bogu? nie ma szans wyrazic swej opinii...taaa ... to ich zapytaj co wiedzę na temat powstawania życia bo nie miałem na myśli przecież ich stosunku z którego się poczęłaś.
Nic tylko pozazdroscic! super macie tez bym chciala miec chlopaka-ateiste... ale to chyba nierealne wiec powoli planuje zycie w samotnosci choc samotna nie jestem bo mam przyjaciolJa na szczęście nie mam takiego problemu.Oboje jesteśmy ateistami.Nie wiem co co bym zrobiła gdyby był katolikiem.Trudno mi się postawić w takiej sytuacji.
Nic tylko pozazdroscic! super macie tez bym chciala miec chlopaka-ateiste... ale to chyba nierealne wiec powoli planuje zycie w samotnosci choc samotna nie jestem bo mam przyjaciol
We mnie nie ma bolu, moze gdy czasem cos mi sie nie uda albo nie idzie po mojej mysli wtedy ciepie ale dobrze sie czuje ze swoja samotnoscia choc ona nie jest az taka samotnosciaHm... a moja jedyna partnerka życia jest wierząca jak ja. I też jest nam razem bardzo dobrze Prawde mówiąc nawet lepiej ten fakt doceniamy gdy przyglądamy się życiu i problemom pewnych par ateistycznych.
P.S. Dużo bólu w Tobie czuję gdy czytam Twoje posty. Z tym trzeba coś zrobić aga.
Kojarzy mi sie to z typowym katolickim praniem mozgu.P.S. Dużo bólu w Tobie czuję gdy czytam Twoje posty. Z tym trzeba coś zrobić aga.
Ja na szczęście nie mam takiego problemu.Oboje jesteśmy ateistami.Nie wiem co co bym zrobiła gdyby był katolikiem.Trudno mi się postawić w takiej sytuacji.
Powiem wam tylko tyle, że najnormalniej w świecie jesteście ograniczeni, a właściwie ograniczone. Moja dziewczyna jest praktykującą katoliczką, a ja stuprocentowym ateistą. I uwaga, tutaj was zadziwię. Również jest nam ze sobą bardzo dobrze. Normalnie rozmawiamy, spotykamy się i nie ma między nami żadnych kłótni o religię, bo jedno szanuje poglądy drugiego. Czasami jak mam więcej czasu odprowadzam ją nawet do kościoła, a potem po nią przychodzę. Dlaczego? Bo szanuję jej światopogląd a ona szanuje mój. Mnie nie obchodzi, czy ktoś jest wierzący czy nie jest. To jest jego prywatna sprawa i ja nie mam zamiaru w to ingerować, ale wymagam też żeby on nie ingerował w moją wiarę, a właściwie jej brak. Wasz problem polega na tym, że od razu skreślacie ludzi wierzących, jedziecie na stereotypach i wykazujecie się strasznie niską inteligencją. Mnie nic do tego, czy ktoś jest wierzący, mogę z nim normalnie rozmawiać i się z nim przyjaźnić. Mi się nie podoba Kościół jako instytucja i osoby. Nie popieram jego praktyk, a nawet je potępiam. A wiary też nie popieram, ale jestem w stosunku do niej neutralny.Nic tylko pozazdroscic! super macie tez bym chciala miec chlopaka-ateiste... ale to chyba nierealne wiec powoli planuje zycie w samotnosci choc samotna nie jestem bo mam przyjaciol
Chyba Ty masz katolików za jakiś świętych. Najlepszą świętą to mają Joannę D'Arce. Okrutnice. Wątpliwy wzór cnót :/ I taki jest i cały niemal katolicyzm. Popatrz i rozejrzyj się wokół ilu katolików pije z tych Twoich źródeł.Kojarzy mi sie to z typowym katolickim praniem mozgu.
Jezeli przyjmiemy , ze przyjemnosci zycia to zrodlo , to ateisci pija z niego gdy tylko sa spragnieni i gdy tylko moga go dosiegnac, natomiast katolicy , choc umieraja z pragnienia ,a zrodlo plynie tuz kolo nich nie skosztuja go i to tylko dlatego , ze ktos im zrobil pranie mozgu.
Ja tez szanuje poglady innych ale wg mnie zwiazek z osoba wierzaca mialby wiele sprzecznosci (np. w moim przypadku) bo nie chcialabym slubu koscielnego a co jesli moja "polowa" tego bedzie pragnela? Mysle ze da sie to jakos pogodzic ale chyba latwe by to nie bylo... I nie uwazam sie za osobe o bardzo niskiej inteligencji,chc idealem tez nie jestem... A malzenstwo (zwiazek) to jednak polaczenie dwoch "prywatnych spraw", dwoch pogladow, no chyba ze temat religii pozostanie "zamkniety" a nie zwiazany miedzy dwojgiem ludzi. Tylko wtedy slub odbedzie sie na zasadzie ustepstwa jednej ze stron, tego raczej sie nie uniknie,kosciol bardzo ingeruje w nasze zycie...Powiem wam tylko tyle, że najnormalniej w świecie jesteście ograniczeni, a właściwie ograniczone. Moja dziewczyna jest praktykującą katoliczką, a ja stuprocentowym ateistą. I uwaga, tutaj was zadziwię. Również jest nam ze sobą bardzo dobrze. Normalnie rozmawiamy, spotykamy się i nie ma między nami żadnych kłótni o religię, bo jedno szanuje poglądy drugiego. Czasami jak mam więcej czasu odprowadzam ją nawet do kościoła, a potem po nią przychodzę. Dlaczego? Bo szanuję jej światopogląd a ona szanuje mój. Mnie nie obchodzi, czy ktoś jest wierzący czy nie jest. To jest jego prywatna sprawa i ja nie mam zamiaru w to ingerować, ale wymagam też żeby on nie ingerował w moją wiarę, a właściwie jej brak. Wasz problem polega na tym, że od razu skreślacie ludzi wierzących, jedziecie na stereotypach i wykazujecie się strasznie niską inteligencją. Mnie nic do tego, czy ktoś jest wierzący, mogę z nim normalnie rozmawiać i się z nim przyjaźnić. Mi się nie podoba Kościół jako instytucja i osoby. Nie popieram jego praktyk, a nawet je potępiam. A wiary też nie popieram, ale jestem w stosunku do niej neutralny.
Kobieta jest dla mnie, a nie ja dla niej, egoistyczne podejście, ale ja tego nie zmienie, taki już jestem.
Kobieta jest dla mnie, a nie ja dla niej, egoistyczne podejście, ale ja tego nie zmienie, taki już jestem. Jak nie chce to niech sobie znajdzie innego frajera. Zresztą, gdybyśmy doszli do tego etapu (momentu) to ona by bardzo dobrze wiedziała co i jak, raczej nie będzie problemów, w przeciwnym wypadku prędzej byśmy się rozeszli, a ja i tak znajdę sobie inną, to nie problem. Nie obchodzi mnie też ani moja rodzina, ani jej. To moje (nasze) życie i ja tu decyduje w jakim kierunku idę, jeśli kobieta nie chce podążać za mną to hasta luego moja piękna.
Ja dziękuję za takie podejście, nie chciałabym natrafić na takiego drugiego jak TyKobieta jest dla mnie, a nie ja dla niej, egoistyczne podejście, ale ja tego nie zmienie, taki już jestem. Jak nie chce to niech sobie znajdzie innego frajera. Zresztą, gdybyśmy doszli do tego etapu (momentu) to ona by bardzo dobrze wiedziała co i jak, raczej nie będzie problemów, w przeciwnym wypadku prędzej byśmy się rozeszli, a ja i tak znajdę sobie inną, to nie problem. Nie obchodzi mnie też ani moja rodzina, ani jej. To moje (nasze) życie i ja tu decyduje w jakim kierunku idę, jeśli kobieta nie chce podążać za mną to hasta luego moja piękna.
za tych czasow zydzi nie mieli dostepu do niektorych urzedow
wiec zrzekl sie wiary mojzeszowej i przyjal luteranizm - popularny w przeciwienstwie do katolicyzmu (w zasadzie tylko bawiaria)
nigdy nie stal sie komunista
a jedynie ta upadlajaca czlowieka ideologie wymyslil do spolki z innym szkodnikiem engelsem