"
W obronie kapitalizmu, najlepszego systemu ekonomicznego
Opublikowano
2012-01-20 by
Rafał Krupiński
Chciwość może być dobra, jeśli odpowiednio ją ujarzmić
Nie ma nic egoistycznego w kapitalizmie. Tak jak każdy model ekonomiczny, jest matrycą, w której człowiek może zachowywać się moralnie lub niemoralnie. Ale jest haczyk: nikt jeszcze nie wymyślił systemu, który bardziej nagradza przyzwoite zachowanie.
Na wolnym rynku opartym o prawo własności i swobodę umów stajesz się bogaty poprzez dostarczanie innym uczciwych usług. Piszę te słowa na sprzęcie zbudowanym przez śp. Steva Jobsa. On zyskał na tej wymianie (zwiększając nieco swoje bogactwo) i ja (zwiększając moją wygodę).
Pod władzą różnej formy korporatyzmu, testowanego przez reżimy faszystowskie i socjalistyczne to ktoś inny, zwykle urzędnik państwowy decyduje o dystrybucji dóbr, co gwarantuje kumoterstwo i korupcję.
Oczywiście nie chcę sugerować, że w kapitalizmie nie ma nadużyć. Człowiek jest niedoskonały i w każdym systemie znajdą się ludzie ulegający pokusom. Tylko, że w gospodarce państwowej korupcja jest półlegalną częścią systemu. Najbardziej rażące formy wykroczeń w zachodnich gospodarkach dotyczą rządów: lobbowanie za przysługami, oddłużanie za pieniądze podatników i tym podobne.
Chciwość, czyli pożądanie dóbr materialnych, nie jest skutkiem działania rynku, ale skutkiem ludzkiego genomu wyewoluowanego w warunkach konkurencji. Kapitalizm przemienia chciwość w cechę korzystną dla społeczeństwa. Na wolnym rynku możesz wzbogacić się dając innym to czego chcą, a nie przez podłączanie się pod tych u władzy.
To pokrzepiające słyszeć jak David Cameron broni moralności wolnego rynku. Zbyt wiele ludzi uważa lewicę za poczciwą lecz nieudolną, a prawicę za zdolną ale okrutną.
Tak naprawdę trudno wymyślić bardziej moralną relację niż tę stworzoną przez dobrowolnie zawartą umowę. Każda ze stron przyczyni się do dobrobytu pozostałych robiąc to, czego się od niej oczekuje. Rzadko tak się dzieje w innych sytuacjach, niezależnie od tego, jak dobre intencje mają strony. Nawet dobrzy przyjaciele, albo małżeństwa, czasem rozminą się ze swoimi wzajemnymi oczekiwaniami. Jeśli masz zamiar wejść w spółkę z kimś kogo lubisz, przyjmij moją radę i zabezpiecz waszą przyjaźń podpisując umowę – unikniesz nieporozumień.
W tym momencie możesz dojść do wniosku, że to o czym piszę jest nieodpowiednie. Nie ma nic złego w umowach, powiesz: płacić pracownikom na czas, dostarczać to czego chcą klienci – wszystko się zgadza. Ale nie umywa się to do sytuacji, w której nie ma materialnego wynagrodzenia: wolontariatu w kuchni dla bezdomnych, odwiedzania więźniów, wysyłania pieniędzy do biednych krajów, albo nawet bycia dobrym rodzicem, przyjacielem czy sąsiadem.
Oczywiście masz całkowitą rację, ale nie w tym rzecz. Nie chodzi o to, czy hojność i dobroczynność są chwalebne, ale o to, czy duży rząd przyczynia się do nich.
Kilka lat temu Jonah Goldberg opublikował wyniki kilku badań, mówiących, że ludzie identyfikujący się z prawicą poświęcają większą cześć swoich dochodów i czasu na dobroczynność niż ci identyfikujący się z lewicą. Nie żebym wczytywał się w takie ankiety. Znam wielu lewicowców poświęcających mnóstwo czasu na pomoc ludziom w gorszej sytuacji. Z drugiej strony zauważyłem tendencję, znacznie silniejszą na lewicy niż na prawicy: wywyższanie postawy moralistycznej (wyznawanie właściwych poglądów) ponad moralną (robienie dobrych uczynków).
Poświęć kilka minut na internetową dyskusję na forum lub na Twitterze. Zobacz co lewacy mają na myśli, kiedy używają takich słów jak „nienawiść”, „zły” czy „wstrętny”. Rzadko kiedy chodzi o to, że ktoś wykorzystał dziecko, okłamał przyjaciół albo oszukał na podatkach. Najczęściej krytykują kogoś kto wypowie niewłaściwy pogląd o imigracji albo o wielonarodowcach. Jak wcześniej już wspominałem, najbardziej uderzający w tej postawie jest
narcyzm. Zło, odkąd utraciło znaczenie nadane mu przez religie monoteistyczne, zaczęło oznaczać „poglądy sprzeczne z moimi”.
Skoro za fundamentalną przyzwoitość uznałeś aprobatę wobec tego co dobre, po co robić coś więcej? Skoro popierasz podwyżki podatków, po co jeszcze płacić na dobroczynność?
Czy bycie hojnym za cudze pieniądze nie jest hańbiące? Opowiadałem już jak europarlamentarzyści zareagowali na wieść o tsunami nad Oceanem Indyjskim: poseł za posłem, każdy wzywał do udzielenia faftylionowej pomocy, ale gdy jeden ujmujący staruszek, włoski katolik zaproponował oddanie jednodniowej diety, cała życzliwość nagle wyparowała z sali. Ci, którzy obiecywali olbrzymie sumy w imieniu swoich wyborców spoglądali gniewnie na biednego faceta. Jego propozycja została chłodno odrzucona i sesja trwała dalej.
Podwójne standardy obowiązują nie tylko w rządach. To samo dotyczy „społecznej odpowiedzialności korporacji”. Jeśli się przyjrzeć, to też jest dobroczynność za cudze pieniądze. Prezesi mogą czuć się lepszymi ludźmi, a koszty ponoszą akcjonariusze, klienci i dostawcy. Czy nie byłoby lepiej, gdyby otwarcie dążyli do maksymalizacji zysków i we własnym zakresie oddawali część dochodów?
Nie można o tym zapominać: kiedy oddajesz pieniądze na dobre cele, dokonujesz moralnego wyboru. Kiedy rząd zabiera odpowiednią kwotę w podatkach i oddaje je za ciebie, to już nie jest twój wybór. Nie mówię, że podatki są złe – za niektóre rzeczy lepiej płacić zbiorowo. Ale zaangażowanie państwa jest kwestią pragmatyzmu a nie moralności.
O jakich wadach kapitalizmu mówił premier? Cóż, to prawda, że kapitalizm jest psuty przez lobbing, kolesiostwo i subsydia. Jak już wspominałem, można go poprawić reformując nadzór korporacyjny, tak aby akcjonariusze myśleli o sobie jak o
właścicielach a nie jak o inwestorach.
Miło wiedzieć, że premier ciągle czyta tego bloga, ale są pewne konsekwencje płynące z tego co mówię. Najbardziej oburzającym (i nieetycznym) zaburzeniem systemu kapitalistycznego w ostatnich latach była decyzja o oddłużeniu banków. Już pomijając nagradzanie porażki (dokładne przeciwieństwo zarabiania na dostarczaniu usług), było to
zabranie biednym i danie bogatym.
Więc po jakiego diabła chcemy zrobić to ponownie? Nie dajcie się zwieść, te podwyżki składek na MFW są właśnie tym. Wmawia nam się niedorzeczność, że to nie jest
bailout strefy euro. Ach tak? Więc kogo? Norwegii albo Kuwejtu?
Mówiąc o wsparciu dla strefy euro, tak naprawdę myślimy o ratowaniu bankierów i właścicieli obligacji od konsekwencji ich złych decyzji. Panie premierze, to jest niemoralne i niesprawiedliwe.
Przetłumaczono z
In defence of capitalism, the most virtuous economic system yet devised."