Lobo2007,
Popierasz jedną wizje ustawy, a ja druga (chociaż jak wyżej pisałem, akurat nie tą propozycje) Ty uważasz,moją za szkodliwą, a ja obecną.
Rozumiem, że jesteś zwolennikiem zaostrzenia obowiązujących przepisów?
Wydaje mi się, że tutaj akurat sporo się zmienia. Coraz więcej ludzi jest przeciwnikami aborcji, nie dzięki jakimś naciskom, a akcji informacyjnej Kościoła. Zresztą podobnego argumentu można użyć zawsze. W latach 90-tych, lewica miała z kolei wpływy, gdyż ludzie rozczarowani rzeczywistością lgnęli do hasła, "komuno wróć", a nie ponieważ popierali liberalizm w kwestiach obyczajowych, obecny kompromis pochodzi z czasów, kiedy SLD miało ogromną ilość posłów. Można ten Twój argument odwrócić.
Rysujesz całkowicie fałszywy obraz. Pytanie, świadomie, czy z braku wiedzy?
Lewica, tak samo jak większość polityków z innych opcji, "sprzedała" nasze społeczne interesy Kościołowi, za polityczne korzyści. W jej przypadku, chodziło o strach przed jeszcze jednym stygmatem. Nie tylko pochodzenie z nieprawego, komunistycznego łoża, ale jeszcze przeciwstawianie się kościelnej(czytaj narodowo-patriotycznej) inicjatywie. Dla świętego spokoju nie bronili kobiet, przed założeniem im katolickich "burek". Woleli pilnować swoich geszeftów!
Piszesz o rosnącej liczbie przeciwników aborcji w Polsce. Zgadzam się z Tobą co do faktu, nie zgadzam odnośnie przyczyny. W 1993, gdy wprowadzano zakaz aborcji, akceptowała ją przytłaczająca większość pytanych, koło 60-70% respondentów.
Zmiana opinii publicznej nie nastąpiła w wyniku jak piszesz "akcji informacyjnej", a zmasowanej propagandy kościelnej. Która całkowicie zdominowała język tej debaty. Język wartościujący, z góry rozstrzygający spór. Gdy mówimy w kółko o "mordowaniu nienarodzonych", "zabijaniu dzieci" i nieobecny jest w mediach głos inaczej myślących, po kilkunastu latach takiego "prania mózgów", mamy zmianę poglądów.
Mnie ona nie przeraża. Skoro Kościół jest tak pewny poparcia swego stanowiska, wyjaśnijmy rzecz raz, a dobrze. Zróbmy referendum w tej sprawie!
Tylko, po roku swobodnej dyskusji! Gdy w debacie bedzie słyszalny głos wszystkich stron sporu. Nie tylko kościelny.
Tylko głos wolnego społeczeństwa, a nie zdanie sprzedajnych polityków, może rozstrzygnąć tę kwestię. Tak samo jak rozstrzygnął w katolickich przecież, Włoszech i Hiszpanii!
Co rozumiesz jako prawo do zarodka. Tworzysz jakieś nowe kategorie. Ojciec jeśli decyduje o dziecku, to nie od momentu porodu przecież. Prawo do zarodka kobiety nie jest prawem do jego życia i śmierci, tak jak nie jesteś panem życia i śmierci, narodzonego dziecka, obecnie nawet nie jesteś panem życia i śmierci swojego kota.
Lobo,
człowiek od poczęcia, to definicja motywowana religijnie! To co zaczyna się w brzuchu kobiety, na pewno nie jest jeszcze człowiekiem(nie mamy skrzeli ani ogona). Możesz ją przyjąć jako własną, ale u licha, nie narzucaj jej wszystkim! Pytasz o prawo ojca. Ten dopiero je nabędzie, jeśli wykaże się opieką nad ciężarną partnerką i
narodzonym dzieckiem. Tak widziały to wszystkie kultury przed nami, i tak widzą to prawodawcy wszystkich cywilizowanych krajów.
Wytłumacz mi, dlaczego jesteśmy niechlubnym wyjątkiem w Europie? Razem z Maltą. Dlaczego równie restrykcyjne prawo antyaborcyjne obowiązywało także w nazistowskich Niemczech i Rumunii za Nicolae Ceausescu?
Dumny jesteś z tego powinowactwa?
Decyzja o rodzeniu zapada, przed zapłodnieniem i tego się trzymajmy. Nie twórzmy dylematów, sztucznych. Jeśli dochodzi do sytuacji życie matki lub życie dziecka, jest to kwestia już świadomej decyzji kobiety wspomaganej przez lekarzy, ale ta kwestia nie jest podstawą dyskusji, a kto twierdzi inaczej nie zna prawa na podstawie którego działają lekarze.
Z jednej strony chciałbym, by całkowity zakaz aborcji w Polsce obowiązywał. Byłaby to tak kuriozalna sytuacja, że otworzyłaby szeroko oczy większości, na konsekwencje wprowadzania w życie ideologicznych przesłanek.
Szkoda mi kobiet, które drogo płacą za obecne przepisy, a zapłaciłby jeszcze więcej za religijny fanatyzm.
Piszesz o decyzji. Na szczęście zapłodnienie to ruletka, na którą mamy niewielki wpływ. Jest konsekwencją naszej wyjątkowej płciowości - jedynej oderwanej od prokreacji w świecie przyrody.
Nie dostrzega tego Kościół, i zdajesz się także Ty nie dostrzegać.