Natasha, ja rozumiem,że emocje czasami biorą nad Tobą górę, ale staraj się pisać sensownie.
Jak tępym trzeba być, żeby nie rozumieć,że dziecko, jakie zostało poczęte w łonie matki to nie jest tylko "jej brzuch", tylko NOWY CZŁOWIEK, który ma prawo do życia.
Ujmijmy rzecz inaczej, ponieważ prawo naturalne ma kłopot z rozstrzygnięciem, i nie rozstrzygnęliśmy jeszcze, czy płód ma to prawo, czy raczej matka* ma prawo do usunięcia płodu z siebie samej. Wygodnie jest pomyśleć o tym konflikcie w kategoriach wolności: "Wolność do życia" zamiast "postulowanego prawa do życia", i tutaj dochodzimy do następującego pytania - gdzie kończy się wolność jednostki? Co do zapisu, prawo polskie pozwala zabić, jeżeli nie da się inaczej, w obronie własnej, i nie jest powiedziane, że tylko wówczas, gdy napastnik ma zamiar pozbawić nas życia. Czy jest sprawiedliwym rozwiązaniem, że kobieta ma prawo zabić wanna-be-gwałciciela? A może trzeba być tępym, aby wierzyć, że je ma?
Wolność płodu, do życia. Czy płód może zmusić matkę to znoszenia dyskomfortu swoim pojawieniem się nie z jej winy? Problem komplikuje się o tyle, że gdyby z jakichś przyczyn niewinny człowiek został wprowadzony siłą do domu kobiety, to czy sprawiedliwie byłoby, gdyby mogła ona zabić go, jeżeli nie istniałaby szansa na inną formę eksmisji niechcianego, a niewinnego, lokatora? Postawcie się w jej sytuacji - czyja wolność jest tutaj ważniejsza? Nie ma - póki co - rozwiązania obustronnie satysfakcjonującego, czyjaś wolność kończy się bliżej, niż wolność drugiej osoby. De facto nasze mieszkanie stanowi być albo nie być dla niewinnego sytuacji człowieka, ale my też nie mamy swojej winy, mamy prawo do swojego mieszkania i do tego, aby nie mieszkał w nim ten człowiek. Analogicznie - jeżeli szalony lowelas grozi kobiecie, że zabije się, jeżeli ona z nim nie będzie. Czy w związku z tym, że on się zabije(i nie ma tu znaczenia jaki jest w mechanizmie udział jego niedorozwiniętego umysłu, a jaki jest udział idealnej, czystej "konieczności", która może stanowić ważniejszą przesłankę niż mechanika wówczas, gdy mówimy o nierealnym koncepcie rzeczywistości lub wtedy, gdy nie mamy na mechanizm wpływu - a więc np. w sytuacji szalonego lowelasa-szantażysty). Podnieśmy problem przypadkowości wejścia w relację z niedorozwiniętą umysłowo(tj. taką, która np. zatrzymała się w takim rozwoju na poziomie płodu) jednostką typu lowelas - czy kobieta powinna stanowczo odmówić sobie wchodzenia w związki dlatego, że nigdy nie ma 100% pewności, iż nie trafiła na potencjalnego(tu: mającego potencjał) szantażystę - aby zachować prawo do odmówienia mu wejścia z nią w związek?
Podsumowując: Wolność kobiety kończy się za aborcją, jeżeli nie z jej woli doszło do poczęcia.
Jak się ma kwestia kobiety, która świadomie i dobrowolnie zaszła w ciążę, a następnie się rozmyśliła? Przez analogię - jeżeli kobieta zamknęła drugiego człowieka w windzie na pół-piętrze ale w międzyczasie przypomniała sobie, że zostawiła mleko na gazie, to naturalnie prawa do pozostawienia kolegi między piętrami(na potrzeby przykładu - na pewną śmierć) nie ma. Analogicznie kobieta, która zdecydowała się na ciążę, a następnie jej się odwidziało - wykracza poza swoją wolność usuwając ciążę. Przy założeniach, o których była mowa wcześniej.
W chwili, w której wywód logicznie jest kompletny, należy zastanowić się nad implementacją. Po primo dlatego, że metody określenia czy ciąża jest wynikiem woli czy przypadkiem - są niedoskonałe, wobec czego w praktyce nie jesteśmy w stanie wdrożyć w systemie(wykrywacz kłamstw?) rozwiązania, które da nam 100% pewności o poprawności rozstrzygnięcia dla każdego wyjścia, jakie jest znaczące. Co więcej rozwiązanie uczciwe w mikroskali może budzić wątpliwości społeczeństwa, co do jego uczciwości wobec naturalnej kolei rzeczy, co w demokracji tylko z pozoru stanowi punkt podparcia dla systemu(a nawet oceny z punktu widzenia analizy łącznej wolności więcej niż jednej osoby). Oparcie systemu na wzroście demograficznym nie jest winą kobiety, a z pewnością nie udowodnimy jej, że świadomie i dobrowolnie wprowadziła system emerytalny tudzież częściowo rynkową gospodarkę. W praktyce zatem pozostają rozstrzygnięcia według:
- Prawdopodobieństwa szacowanego na oko, lub metodami statystycznymi.
- Celu politycznego.
To drugie brzmi brutalnie, ale jest normalnym wyborem na całym świecie - przecież nie trzeba nikogo przekonywać, że gdyby zamiast na kampanie wyborcze wydawać pieniądze na leczenie dzieci - potencjał leczniczy służby zdrowia powielono by. Nie robi się tego, odmawiając de facto życia niewinnym dzieciom. A jednak nie budzi to emocjonalnych reakcji - odległość między skutkiem a przyczyną zdaje się być kluczowa dla percepcji emocjonalnej.
Reasumując: Polskie rozwiązanie jest ostrożnie-sprawiedliwe. Dobrym politycznie rozwiązaniem byłby zakaz aborcji, niesprawiedliwy, ale przy pewnych założeniach, i pewnej niedoskonałej metodzie pomiaru, korzystny dla Polski. W szczególności słynna praca o wpływie legalizacji aborcji na spadek przestępczości powinna zostać albo to obalona, albo należałoby wdrożyć rozwiązania minimalizujące szkody, co synergicznie ze wzrostem(o ile by nastąpił) ilości ludności dałoby poprawę gospodarczą. Dołączmy na koniec jeszcze kilka problemów z zakresu wykrywalności i jej konsekwencji - nielegalne schodzi do podziemia. Nie ma cudów, kobiety będą pozbywały się ciąż. Pytanie jak, w jakich warunkach i jakie to będzie miało znaczenie dla ich przyszłej skłonności do/możliwości rodzenia dzieci.
Z tego miejsca, dla formalności, odpowiem wprost do tematu: Omawiany postulowany nakaz: jest niesprawiedliwy; jest potencjalnie minimalnie korzystny dla gospodarki, ale ten potencjał jest naznaczony wpływem skutków ubocznych, które mogą go umniejszyć nawet do wartości ujemnych. Nie da się rozstrzygnąć jak by się losy potoczyły, zależy do od zbyt wielu czynników, jednak możemy od biedy szacować szanse poszczególnych klas wariantów, co wymagałoby zbudowania solidnego modelu logicznego lub przeprowadzenia sensownego modelowania statystycznego - ani na jedno, ani na drugie forum nie jest właściwym miejscem.
Krytyka powyższego ujęcia: Jeżeli pozycja płodu jest taka, jak pozycja kobiety, zaś rozpatrujemy wolność w punkcie(odrzucamy ciągłość np. posiadania(życia, mieszkania), to wówczas rozumowanie powyższe zawiera potencjalnie istotny błąd. Wówczas wolność płodu zachodziłaby na wolność kobiety, co implikowałoby konieczność wykluczenia oceny sprawiedliwości z powyższego rozumowania. Wówczas mamy jasno, że pozostaje nam wyłącznie kierowanie się korzyścią gospodarczą w szerokim jej rozumieniu, a ponieważ różne środowiska satysfakcjonowałoby najbardziej inne rozwiązanie, to wracamy na grunt sprawiedliwości, ale w kontekście podziału dóbr wśród ludności - kto dostanie więcej satysfakcji/innych korzyści(np. moralnych)? Tak czy inaczej nie byłoby wówczas istotne, czyja wolność zostanie obroniona. Alternatywnie do tego wszystkiego można szacować szkody poniesione, co wyprowadza nas na ocean różnych, równoprawnych, rozwiązań, prowadzących do różnych wyników. Na tym etapie do analizy można włączyć również zagadnienia istoty płodu, założenia dot. wyceny potencjału lub założenie zasadniczego znaczenia stanu aktualnego.
Reasumując autokrytykę: jeżeli - na przykładzie - dwoje ludzi, z których każdy wysługuje się innymi w wykonaniu swojej woli, obaj znajdują się w mieszkaniu jednego z nich, obydwaj z niewłasnej winy, to wówczas każdy z nich ma naturalnie takie samo prawo tam pozostać. LUB rozstrzygamy na podstawie arbitralnie obranej przesłanki spośród: Własność mieszkania, wysokość strat. Trzeba jednak zaznaczyć, że tutaj nie ma jednej słusznej opcji. Wówczas rozstrzygający okazuje się interes społeczeństwa. Chyba tak jest...