Ale dziwnie z nim jest, z tym sensem, nie sadzicie? Wiekszosc ludzi uwaza, ze dzieki milosci mozna go odnalezc. A przynajmnniej kobety w wiekszosci, choc mezczyzni tak w glebi serca chyba tez, choc moze sie czasami do tego nie przyznaja
. Sama poczulam ten sens zycia 9 miesiecy temu, czuje go caly czas i mam nadzieje, ze cale zycie juz go bede czuc
. Te 9 miesiecy temu poznalam sie z moim chlopakiem. I dopoki sie nad tym nie zastanowilam, nie pomyslalam, ze to wszystko jest jakies dziwne i niejasne. Nie wiem, jak to bedzie z tym poczuciem sensu, kiedy przyjdzie mi brac slub (a mam nadzieje, ze w ogole przyjdzie
), bo badz co badz ten okres, w ktorym jestem teraz jest podobno i tak najprzyjemniejszy, jesli chodzi o zwiazek. Slyszalam tez, ze wspolne starzenie sie tez jest niezwykle przyjemnym okresem- jako nastolatkowie zyjemy wspolnymi marzeniami, jako ludzie starsi- wspolnymi wspomnieniami
. Ale wracajac do tematu- postawilam sobie pytanie: jaki jest sens mojego zycia? Odnalazlam go, ale nie potrafie zdefiniowac...Jaki sens widzicie w spotkaniach co kilka dni? Przez kilka godzin, ktore spedza sie ze swoja miloscia, jest sie w pelni szczesliwym. A potem sie tylko czeka- na kolejne spotkanie. Roznie bywa w roznych zwiazkach i roznych sytuacjach- czeka sie jeden dzien, kilka dni, kilka tygodni...Ale jednak wiekszosc czasu zajmuje czekanie. I na tym polega cale nasze zycie. Gdy nie czujemy sensu zycia, czekamy- na lepsze czasy, na sens zycia, na wakacje, na smierc...Gdy czujemy sens zycia, czekamy- na kolejne spotkania, na cos niezwyklego, na slub, na dzieci, na starosc i na smierc...Coz, moze lepiej nad tym sie nie zastanawiac, bo...sens zycia jest niepojety przez ludzki rozum. Kiedy spotkasz milosc swojego zycia, twoje serce znajduje sens zycia i rozumie. A umysl nigdy...Prosty, zyciodajny wniosek: to serce jest madrzejsze. I jego sluchaj
.