też mi się wydaje, że jakikolwiek fanatyzm wyłącza myślenie, a włącza emocje. kiedyś wierzyłam, ale stało się coś, przez co przestałam, ale może o tym nie będę mówić.co do księży, spotkałam jednego jedynego, którego uwielbiałam, przygotowywał mnie do I Komunii, potrafił dodać otuchy i nie zapędzał się w niczym, był taką ostoją i ciepłem, był i nadal jest cudownym człowiekiem, księdzem z powołania. potem jednak moje zdanie o księżach zmieniło się, miałam do czynienia z okropnym człowiekiem. tak, był okropny, nie tylko wobec mnie, ale jego postawa do drugiego człowieka była pełna pogardy. zawsze wiedział lepiej, nie przyjmował odmiennego zdania, miał skłonności ku agresji. wielokrotnie robił się purpurowy na twarzy, kiedy coś nie szło po jego myśli, podnosił głos. zdaje mi się, że było w nim bardzo mało pokory. ksiądz powinien być wzorem, ale powinien też stać trochę z boku tak, aby nie narzucać nikomu swoich poglądów. ale dość już o tym, to chyba nie na temat. aktualnie nie wiem, kim jestem, być może nawet wierzę, ale to wiara uśpiona, niczym nieodkryty ląd? cokolwiek bym nie powiedziała, chciałabym wierzyć, acz boję się, że nie potrafię. nie chcę też Boga oskarżać o cokolwiek, ma wiele innych zmartwień, w końcu ludzi na świecie jest 7 miliardów i gdyby kazdy był szczęśliwy, świat nie miałby sensu.