Herbatniczek
dziadek dynamit (wnuk mnie tak nazwał)
- Dołączył
- 5 Sierpień 2011
- Posty
- 10 511
- Punkty reakcji
- 172
z dziejów socjalizmu w Polsce
Kiedy osiem lat temu ukraiński Donbas przejmował Hutę Częstochowa, jej pracownicy mogli się pochwalić pakietem socjalnym, jakiego dotąd nie dostała załoga żadnego zakładu w Polsce. Dziś wiadomo, że przeinwestowany pakiet w połączeniu z kryzysem na rynku stali i utratą rynków stoczniowych stały się główną przyczyną kłopotów największego producenta blach grubych w kraju. Około trzech tysięcy ludzi może pójść na bruk.
Kupno częstochowskiej huty przez ukraiński Donbas (ISD) w 2005 r. było ostatnim elementem restrukturyzacji zakładu, który od lat przeżywał kłopoty. Wydawało się zbawieniem, bo inwestor nie tylko zobowiązał się do wielomilionowych inwestycji, ale także zaproponował pracownikom hojny pakiet socjalny - dziesięcioletnie gwarancje niezmienności płacy, stanowiska i zatrudnienia.
Wszystko wskazywało na to, że związki zawodowe, które parły do sprzedaży Huty Częstochowa ukraińskiemu potentatowi, a nie jego konkurentowi - ówczesnemu Mittal Steel - miały rację. W pierwszych latach Donbas inwestował wielokrotnie więcej, niż zadeklarował, zwiększał sprzedaż blach i ich eksport.
Plany na najbliższe lata były takie: korporacja włoży w Hutę Częstochowa prawie 400 mln zł, a produkcję blachy grubej zwiększy z 800 tys. ton do 1,2 mln rocznie.
Koniec roku 2008 zmusił Donbas do zrewidowania tych ambitnych planów. Przyszedł kryzys na światowym rynku stali, a z nim dramatyczny spadek zamówień od armatorów i firm samochodowych na sztandarowy produkt zakładu - blachy grube. To był pierwszy gwóźdź do trumny częstochowskiego zakładu. Bo choć Donbas zakładał, że najważniejszym odbiorcą miał być rozwijający się pod jego skrzydłami przemysł stoczniowy, to kryzys zastał ISD Hutę Częstochowa w momencie, gdy zaledwie 6 proc. blach okrętowych szło na rynek polski. Reszta była wciąż wysyłana za granicę. I to utrata zagranicznych rynków zbytu najbardziej zachwiała częstochowskim zakładem. A kłopoty polskich stoczni tylko pogorszyły sytuację.
Szukając oszczędności, wiosną 2009 roku Donbas pozbył się koksowni ISD Huty Częstochowa. Sprzedał ją chorzowskiej grupie Zarmen. Dwa lata później to samo zresztą zrobił z rurownią, którą wziął Roman Karkosik.
W 2009 roku sytuacja była już bardzo zła, bo produkcja zakładu spadła o blisko 70 proc. Kapitał obrotowy zmniejszył się tak, że kombinat nie był w stanie zrealizować zaplanowanej produkcji i sprzedaży. Pod koniec 2009 r. zamówień było wprawdzie więcej, ale za to ceny poszły w dół. Wielu producentów wypychało na rynek zapasy po niskiej cenie. W konsekwencji rok zakończył się stratą w wysokości około 200 mln zł. W styczniu 2010 r. ISD Huta Częstochowa wyprodukowała najmniej stali w swojej historii i po raz pierwszy od pięciu lat nie wypłaciła pracownikom pensji w terminie.
Nadzieję na poprawę sytuacji dała zakładowi sprzedaż kontrolnego pakietu akcji ISD grupie rosyjskich inwestorów, na której czele stoi Aleksander Katunin. Zastrzyki finansowe wprawdzie faktycznie popłynęły, ale nie były w stanie uzdrowić sytuacji. Miesięcznie właściciele wydawali na pomoc dla zakładu około 20 mln zł.
- Przez ostatnie cztery lata, czyli od momentu, gdy zakład odnotowuje straty, dołożyli około miliarda złotych - wylicza Jacek Łęski, rzecznik ISD Polska.
Dwa lata temu pojawił się dodatkowy problem: awaria transformatora w stalowni spowodowała, że zakład nie dotrzymał terminów zamówień, a niektóre z nich zostały anulowane. Wykorzystała to natychmiast konkurencja.
Właściciele huty nie kryją jednak, że jednym z głównych powodów kłopotów są wysokie koszty pracownicze. - Oszczędności wdrożono już wszędzie, gdzie się da, ale pozostał problem przerostu zatrudnienia - tłumaczy Łęski.
Inwestorzy, którzy kupowali koksownię i rurownię, zostawili część pracowników na karku Donbasu. Redukcja zatrudnienia nie wchodzi w grę, bo pakiet socjalny chroni blisko 3 tys. hutników do października 2015 r.
Z analiz, które właściciel huty kilkakrotnie zlecał firmom konsultingowym, wynika, że aż tylu ludzi w zakładzie nie jest potrzebnych. O ilu jest za dużo? Ponad tysiąc. Zarząd niejednokrotnie zachęcał pracowników do dobrowolnych odejść w zamian za hojne odszkodowania, ale skorzystali z tego nieliczni. Teraz żarty się skończyły. Właściciele powiedzieli "stop" i postawili kombinatowi ultimatum: jeśli ISD Huta Częstochowa nie zacznie na siebie zarabiać, realna stanie się groźba upadłości.
Dziś zarabia tylko walcownia, w której pracuje około 1,2 tys. osób. Stalownia stoi, bo bardziej opłaca się sprowadzać wsad z Alczewska, niż produkować go w Częstochowie - różnica na tonie to około 300 zł. A w stalowni jest zatrudnionych około 340 hutników. ISD Polska szuka nabywcy na stalownię, trwają rozmowy z potencjalnym inwestorem, ale jaki będzie ich rezultat, nie wiadomo.
- Sytuacja jest krytyczna - alarmuje Łęski. - Właściciele dali nam trzy miesiące na zmiany.
Łęski nie ma złudzeń: żeby ISD Hutę Częstochowa uratować, powinna odejść z niej blisko połowa pracowników. Jeśli nie uda się tego przeprowadzić, pracę stracą wszyscy. Na poprawę sytuacji na rynku nie ma co liczyć, bo niemieckie huty przejmują większość intratnych zamówień, które pojawiają się na rynku.
I tak pakiet socjalny, który przesądził o sukcesie Donbasu i nabyciu częstochowskiego zakładu, teraz ciągnie go na dno.
Donbas poinformował o sytuacji związki zawodowe i poprosił o przygotowanie propozycji, jak rozwiązać problem bez łamania zapisów pakietu socjalnego.
rozumiem że ten pakiet socjalny i gwarancja zatrudnienia to przejaw krwawego kapitalizmu
Kiedy osiem lat temu ukraiński Donbas przejmował Hutę Częstochowa, jej pracownicy mogli się pochwalić pakietem socjalnym, jakiego dotąd nie dostała załoga żadnego zakładu w Polsce. Dziś wiadomo, że przeinwestowany pakiet w połączeniu z kryzysem na rynku stali i utratą rynków stoczniowych stały się główną przyczyną kłopotów największego producenta blach grubych w kraju. Około trzech tysięcy ludzi może pójść na bruk.
Kupno częstochowskiej huty przez ukraiński Donbas (ISD) w 2005 r. było ostatnim elementem restrukturyzacji zakładu, który od lat przeżywał kłopoty. Wydawało się zbawieniem, bo inwestor nie tylko zobowiązał się do wielomilionowych inwestycji, ale także zaproponował pracownikom hojny pakiet socjalny - dziesięcioletnie gwarancje niezmienności płacy, stanowiska i zatrudnienia.
Wszystko wskazywało na to, że związki zawodowe, które parły do sprzedaży Huty Częstochowa ukraińskiemu potentatowi, a nie jego konkurentowi - ówczesnemu Mittal Steel - miały rację. W pierwszych latach Donbas inwestował wielokrotnie więcej, niż zadeklarował, zwiększał sprzedaż blach i ich eksport.
Plany na najbliższe lata były takie: korporacja włoży w Hutę Częstochowa prawie 400 mln zł, a produkcję blachy grubej zwiększy z 800 tys. ton do 1,2 mln rocznie.
Koniec roku 2008 zmusił Donbas do zrewidowania tych ambitnych planów. Przyszedł kryzys na światowym rynku stali, a z nim dramatyczny spadek zamówień od armatorów i firm samochodowych na sztandarowy produkt zakładu - blachy grube. To był pierwszy gwóźdź do trumny częstochowskiego zakładu. Bo choć Donbas zakładał, że najważniejszym odbiorcą miał być rozwijający się pod jego skrzydłami przemysł stoczniowy, to kryzys zastał ISD Hutę Częstochowa w momencie, gdy zaledwie 6 proc. blach okrętowych szło na rynek polski. Reszta była wciąż wysyłana za granicę. I to utrata zagranicznych rynków zbytu najbardziej zachwiała częstochowskim zakładem. A kłopoty polskich stoczni tylko pogorszyły sytuację.
Szukając oszczędności, wiosną 2009 roku Donbas pozbył się koksowni ISD Huty Częstochowa. Sprzedał ją chorzowskiej grupie Zarmen. Dwa lata później to samo zresztą zrobił z rurownią, którą wziął Roman Karkosik.
W 2009 roku sytuacja była już bardzo zła, bo produkcja zakładu spadła o blisko 70 proc. Kapitał obrotowy zmniejszył się tak, że kombinat nie był w stanie zrealizować zaplanowanej produkcji i sprzedaży. Pod koniec 2009 r. zamówień było wprawdzie więcej, ale za to ceny poszły w dół. Wielu producentów wypychało na rynek zapasy po niskiej cenie. W konsekwencji rok zakończył się stratą w wysokości około 200 mln zł. W styczniu 2010 r. ISD Huta Częstochowa wyprodukowała najmniej stali w swojej historii i po raz pierwszy od pięciu lat nie wypłaciła pracownikom pensji w terminie.
Nadzieję na poprawę sytuacji dała zakładowi sprzedaż kontrolnego pakietu akcji ISD grupie rosyjskich inwestorów, na której czele stoi Aleksander Katunin. Zastrzyki finansowe wprawdzie faktycznie popłynęły, ale nie były w stanie uzdrowić sytuacji. Miesięcznie właściciele wydawali na pomoc dla zakładu około 20 mln zł.
- Przez ostatnie cztery lata, czyli od momentu, gdy zakład odnotowuje straty, dołożyli około miliarda złotych - wylicza Jacek Łęski, rzecznik ISD Polska.
Dwa lata temu pojawił się dodatkowy problem: awaria transformatora w stalowni spowodowała, że zakład nie dotrzymał terminów zamówień, a niektóre z nich zostały anulowane. Wykorzystała to natychmiast konkurencja.
Właściciele huty nie kryją jednak, że jednym z głównych powodów kłopotów są wysokie koszty pracownicze. - Oszczędności wdrożono już wszędzie, gdzie się da, ale pozostał problem przerostu zatrudnienia - tłumaczy Łęski.
Inwestorzy, którzy kupowali koksownię i rurownię, zostawili część pracowników na karku Donbasu. Redukcja zatrudnienia nie wchodzi w grę, bo pakiet socjalny chroni blisko 3 tys. hutników do października 2015 r.
Z analiz, które właściciel huty kilkakrotnie zlecał firmom konsultingowym, wynika, że aż tylu ludzi w zakładzie nie jest potrzebnych. O ilu jest za dużo? Ponad tysiąc. Zarząd niejednokrotnie zachęcał pracowników do dobrowolnych odejść w zamian za hojne odszkodowania, ale skorzystali z tego nieliczni. Teraz żarty się skończyły. Właściciele powiedzieli "stop" i postawili kombinatowi ultimatum: jeśli ISD Huta Częstochowa nie zacznie na siebie zarabiać, realna stanie się groźba upadłości.
Dziś zarabia tylko walcownia, w której pracuje około 1,2 tys. osób. Stalownia stoi, bo bardziej opłaca się sprowadzać wsad z Alczewska, niż produkować go w Częstochowie - różnica na tonie to około 300 zł. A w stalowni jest zatrudnionych około 340 hutników. ISD Polska szuka nabywcy na stalownię, trwają rozmowy z potencjalnym inwestorem, ale jaki będzie ich rezultat, nie wiadomo.
- Sytuacja jest krytyczna - alarmuje Łęski. - Właściciele dali nam trzy miesiące na zmiany.
Łęski nie ma złudzeń: żeby ISD Hutę Częstochowa uratować, powinna odejść z niej blisko połowa pracowników. Jeśli nie uda się tego przeprowadzić, pracę stracą wszyscy. Na poprawę sytuacji na rynku nie ma co liczyć, bo niemieckie huty przejmują większość intratnych zamówień, które pojawiają się na rynku.
I tak pakiet socjalny, który przesądził o sukcesie Donbasu i nabyciu częstochowskiego zakładu, teraz ciągnie go na dno.
Donbas poinformował o sytuacji związki zawodowe i poprosił o przygotowanie propozycji, jak rozwiązać problem bez łamania zapisów pakietu socjalnego.
rozumiem że ten pakiet socjalny i gwarancja zatrudnienia to przejaw krwawego kapitalizmu