A
Angel91
Guest
no i pewnie stąd, że jestem zodiakalnym Baranem
Też jestem spod tego znaku i podczas narodzin byłem prawie dwiema nogami na tamtym świecie, 1/10 punktów, ledwo co mnie odratowali
no i pewnie stąd, że jestem zodiakalnym Baranem
No to widzę, że pisząc moje wredne posty miałem jakiś wkład
yyy, to nie w moim stylu Raczej miałem na myśli drobne szpileczki i przepychanki w postachMam tylko nadzieję, ze nie jesteś współautorem oszczerstw na mój temat, wysyłanych do moich znajomych.
Hmm to dobry sport bo bardzo demokratyczny. ja bardzo często grałem z kilka lat starszymi. Przy wieku 8-10 lat, grać z 12-13 latkiem to była kolosalna różnica pod względem fizyczności. No ale trzeba było sobie jakoś radzić. Być może wtedy wyrobiłem sobie jakąś zadziorność bo nie raz miałem poździerane kolana i okopane piszczele od fauli starszych, bo na początku nie mogli znieść, że ktoś o ponad głowę niższy, młodszy ich okiwał. Potem najczęściej akceptowali ten fakt i stawali się dobrymi kumplamiPowiem Ci że Twój przykład jest podobny bardzo do tego pierwszego kolegi, też grał w piłkę i był w tym dobry.
w LO (hmm choć to naprawdę taka szkoła techniczna była) jakieś 80-90 % mojej nauki wyglądało tak, że rano wstawałem, szedłem na końcowy (jakieś 300-400m, choć 50 m obok był 1 przystanek przed końcowym) do autobusu. Tam sobie siadałem i ... wyciągałem zeszyt czy tam książkę. i przez 30-40 minut (tyle jechałem do szkoły, nie miałem przesiadek) czytałem. Szkoda mi było czas marnować w domu. Lubiłem też pisać ściągi. Z czasem zauważyłem, że przy odręcznym pisaniu na malutkiej kartce papieru człowiek musi się mocno skupić nad tym co pisze (bo te literki takie malutkie, że się nie pisze tak czysto automatycznie, bezmyślnie). A to jak się okazało ogromnie pomagało w zapamiętaniu tego co się pisze. W sumie to parę lat starszy brat mnie zainspirowałCo było najlepsze? w ciągu roku się nie uczyli za bardzo.
Wiesz, to ma plusy i minusy Przyzwyczajenie do wyższych wymagań sprawia, że automatycznie poprzeczka, po przekroczeniu której cieszę się z jakiegoś osiągnięcia też jest wyżej. Są ludzie, których cieszy każdy, nawet minimalny sukces. Mnie raczej nie . Tzn. może i cieszy, ale jakoś nie szaleje z radości, nie jestem zresztą zbyt wylewny
Hmmm respekt społeczny kojarzy mi się z jakimś mafiosem Ludzie nie klękają przede mną na kolana , raczej jestem dość normalny i tylko Ci co mnie dobrze znają wiedzą, że "daje radę" Cała reszta może sobie pomyśleć o mnie to co im się podoba, wręcz lubię to gdy ktoś mnie oceni "poniżej moich możliwości" Dlaczego ? W sumie nie wiem, ale jak byłem mały i ktoś mnie się pytał czy dobrze gram w piłkę to odpowiadałem: "nieźle", mimo, że na tle akurat tych, ktorzy pytali wiedziałem , że "bardzo dobrze" (bo np. widziałem jak wcześniej grają) Chyba zawsze wolałem dużo robić, zamiast gadać bez sensu Raczej nie jestem typem osoby, która pieje nad sobą jaka to ona jest wspaniała. Powiewa mi to co ktoś sobie myśli i nie wyprowadzam go z błędu (chyba, że już porządnie przegnie).
Ja raczej nigdy tak nie miałem. Jakoś nigdy nie oblewał mnie zimny pot, przerażenie, gdy czegoś nie wiedziałem, nie umiałem. Raczej starałem się szukać odpowiedzi jeszcze głębiej w głowie. Jedyny stres jaki miałem związany był z czekaniem. Pamiętam np. obrone licencjata (miałem przełożoną) - przyszedłem rano o 8, zobaczyłem, że jestem przedostatni na liście. Zanim wszedłem, mineło chyba z 6 godzin. Były nerwy związane z czekaniem, ale jak wszedłem no to wszystko się uspokajało i normalnie odpowiadałem na jakieś bzdurne pytania.
Nie powiedziałbym Jak się urodziłem to miałem jakieś 4 bakterie (jedna z nich dobrze killowała noworodków swego czasu ) i tak naprawdę to jedną nogą byłem na tamtym świecie W sumie może to stąd wynika to, że łatwo się nie poddaję (no i pewnie stąd, że jestem zodiakalnym Baranem - tyle się naczytałem, że "uparcie dążą do celu", że chyba stało się to prawdą, przynajmniej w moim przypadku ;D)
Moje związki najczęściej były krótkie bo dość szybko się orientowałem, że nic z nich nie będzie
Ewentualnie te, które miały szanse na coś dłuższego były stanowczo zbyt wcześnie - "nie byłem gotowy" (cóż za wymówka )
Fakt, jakąś kobietę "na dłużej" byłoby miło znaleźć, ale znowu jakiegoś ciśnienia na to wielkiego nie mam. Jak będzie to będzie. Nie będzie to nie będzie. Życie
Każdy ma jakieś lęki, schizy itd. Ja np. na widok białego fartucha mam podniesione ciśnienie Przestraszony na pewno nie, ale na pewno podenerwowany. Dlaczego ? Kiedyś nawet próbowałem to jakoś logicznie sobie wytłumaczyć no i wyszło mi, że pewnie jak byłem noworodkiem to się naoglądałem tyle tych białych fartuchów, że mi na resztę życia najwyraźniej starczyło Za to nie mam np. problemów, aby chodzić po jakichś ciemnych zaułkach. Czasem ciężko utrafić za własną psychiką
Mi się też zdarzało nie przychodzić na rozmowy, albo dzwonić i odwoływać, choć nie było to spowodowane lękami. Raczej tym, że "coś mi nie pasowało" + ewentualne lenistwo
To akurat faktycznie się zgadza. Po prostu zrobiłem ich tyle, że weszło mi to w krew i każde kolejne jest już tylko "następnym". Nawet jak idzie opornie to można sobie powiedzieć, że przecież wcześniej zrobiłem 500 innych więc co mi tu k.... zadanie nr 501 będzie bruździć
Nie za częste i zbyt długie te "wejrzenia w siebie", Portosie? Odnoszę wrażenie, że Twoja osobowość, Twoje zachowania, Twoje odczucia i Twoje postanowienia zostały już na tym forum przeanalizowane w tę i wewtę. A trzeba Ci wiedzieć, że zbytnie przyglądanie się swej psychice może prowadzić do pewnych anomaliiDziś myślałem nad tym wszystkim trochę, w sumie z 3 godziny
Może... masz za dużo wolnego czasu...?Problem teraz tkwi w tym analizowaniu "problemów" ;/ ciężko jest to przerwać bo to samo przychodzi. Już się przywyczailem że tak to działa i same mi mysli wskakują;/
Naucz nas tegosam sobie stwarzam wolny czas
Więc sporządź sobie listę trzech spraw do zrobienia na dzisiaj, wyłącz kompa i... działajolej ważne sprawy to będziesz mieć wolny czas. No niestety taki mam problem. Czuję się z tym źle ;/