Odwaga

Portos201

Bywalec
Dołączył
27 Kwiecień 2009
Posty
2 117
Punkty reakcji
54
Czy jesteście odważni?

Ale tak naprawdę odważni? co mam na myśli? chodzi mi o odwagę przed ludźmi, o odwagę by bronić swojej racji, zapytać o coś w sklepie przy tym się nie zaczerwienić.

Rodzice nam zawsze mówią "słuchaj starszych bo mają rację" czy jest tak zawsze? jak się ma 8 lat to normalne że tak jest. Ale w wieku 20 i więcej lat nie koniecznie. Moim zdaniem wpływa to w pewnien sposób na życie dorosłe, gdy ktoś starszy coś mówi i upiera się, chociaż racji nie ma, przeważnie go słuchamy i przytakujemy grzecznie, bo "tak nas nauczyli rodzice", wiem że w dobrej wierze. Ale zwykle dla dorosłych słowa przez dzieci odbierane są inaczej.
To takie moje spostrzeżenie.

Czy wy potraficie bronic swojego zdania? potraficie coś załatwić mimo iż inni się boją? mimo iż inni sie wycofują chociaż wiedzą że warto o coś walczyć? Trzymać sie twardo gdy przez stereotypy starsi mają was za dzieciaki i nie liczą się z waszym zdaniem?

Głupi przykład, załatwić coś w szkole, załatwicie? czy raczej wybierzecie kogoś innego?

Nie chodzi mi o "odwagę" typu: drzeć ryja chwdp jak nie ma nikogo, a jak już Policja się pokaże to grzecznie oddalić się z głową w dół, czy "odwagę" zrobić coś głupiego. Bo to żadna odwaga, raczej głupie chwilowe zaćmienie resztek umysłu, podsycane przez znajomych.


Jak sobie to wypracowaliście? a może "już tak macie"?

Co poradzilibyście osobą które są zamknięte w 4 ścianach ponieważ właśnie z odwagą mają problem? marzą o wielu rzeczach ale nie potrafią nic osiągnąć ponieważ.... właśnie brak im odwagi.

Pozdrawiam :) ciekawi mnie jak jest z wami w tej kwestii.
 

melodia

Stały bywalec
Dołączył
27 Wrzesień 2008
Posty
2 064
Punkty reakcji
172
Czy wy potraficie bronic swojego zdania? potraficie coś załatwić mimo iż inni się boją? mimo iż inni sie wycofują chociaż wiedzą że warto o coś walczyć? Trzymać sie twardo gdy przez stereotypy starsi mają was za dzieciaki i nie liczą się z waszym zdaniem

Kiedyś w co moze trudno uwierzyć byłam nieśmiałą dziewczyną, nawet jak czułam ewidentną niesprawiedliwość w stosunku do mnie,rzadko sie odzywałam. Z czasem zaczełam zauważac niepokojące zjawisko, niektórzy ludzie próbowali mnie wykorzystywać. Załatw to, zrób tamto..
Przyszedł moment że zmieniałam się i to bardzo, nie obawiam sie juz głosno wyrazic swoje zdanie, potrafie go bronić, potrafie przeciwstawic sie nawet grupie jesli wiem ze mam racje. Kiedy widzę ze ktoś próbuje krzywdzic dzieci lub niepełnosprawnych to wychodzi ze mnie moja druga natura i chyba lepiej zeby na mnie taki ktos nie trafił.

Portos na pewno z czasem bedziesz i Ty zmieniał swoje podejscie do wielu spraw, nie da sie byc uprzejmym dla wszystkich, nie mozna zalizać całego chamstwa tego świata. Bardzo duzo pomogły mi w tym dyskusje na forum, dzieki temu mam duzo wiekszy zsób słow, portafie szybko zareagować i nie obawiam sie juz nikogo.

Pewnosc siebie jest człowiekowi bardzo w zyciu potrzebna tylko należy uwazać zeby nie przerodziła sie w arogancję bo linia łaczaca te dwa pojecia jest bardzo cienka.
 

Portos201

Bywalec
Dołączył
27 Kwiecień 2009
Posty
2 117
Punkty reakcji
54
Ja nie mam z tym problemów, tzn szału nie ma ale źle tez nie jest:) uczę się, poprostu chciałem zapytać jak z tym jest u was.

Zawsze dodatkowa wiedza się przyda.

Tak racja, jest cienka granica, można być pewnym siebie ale co za dużo to nie zdrowo bo można stac się chamem.

Ja mam dosyć spory zasób słów :) ale przyznam ze są sytuacje które mnie przerastają i poprostu się boję. Rzadko ale tak jest.

A co to za moment był? coś sobie postanowiłaś? jak zaczęłaś z tym walczyć? może mi się to przyda gdy będę chciał przełamać te sytuacje co sobie nie radzę.
 

melodia

Stały bywalec
Dołączył
27 Wrzesień 2008
Posty
2 064
Punkty reakcji
172
Było kilka takich momentów w moim życiu, chyba tym który ostatecznie mnie zmienił to porażka na pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej, zapytano mnie jak widze swoje zarobki, zbyt zaniżyłam kwotę. Dopiero pozniej dotarło do mnie jaki popełniłam błąd. Jesli człowiek sam sie nie ceni, nie ma co liczyć, ze zrobia to inni. Na nastepnej rozmowie to ja dominowałam i z dobrym skutkiem.
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Hmm, ja jeszcze nie znalazlam pracy, lecz jezeli podaje zarobki, to podaje 1200 - 1500 . Przeciez osmieszylabym sie mowiac wiecej majac tylko miesieczny staz w empiku. W ogole to jest krepujace pytanie i zawsze sie wtedy jakam, ale w sumie na rozmowie kwalifikacyjnej , to ciezko mi sklecic zdanie nawet i mowie nieporadnie, a wszystko ze stresu i dlatego, ze jestem introwertyczna, a jak zapewne wiecie z introwertyka nie da sie stac ekstrawertykiem, wiec takie rozmowy to zawsze bedzie dla mnie koszmar. A oferty np takie gdzie widze, ze to umowa zlecenie raczej tez odrzucam, po empiku jestem odrzucona, ale mniejsza bo nie o tym temat...

Powiem szczerze, ze wole zawsze jak ktos za mnie cos zalatwi nawet w szkole, bo wlasnie jestem taka niesmiala. No, ale czasem udaje mi sie prszelamac, ale to nie zawsze. Nie naleze do odwaznych i smialych ludzi,.
 

melodia

Stały bywalec
Dołączył
27 Wrzesień 2008
Posty
2 064
Punkty reakcji
172
Powiem szczerze, ze wole zawsze jak ktos za mnie cos zalatwi nawet w szkole, bo wlasnie jestem taka niesmiala. No, ale czasem udaje mi sie prszelamac, ale to nie zawsze. Nie naleze do odwaznych i smialych ludzi,.
Pamietam horror studencki w postaci załatwiania spraw w dziekanacie, najczęściej wysyłałyśmy tam kolegę, który miał podejscie do tych bab. To był taki wyjątek wynikajacy z jego uprzejmości, pozostałe sprawy nawet urzedowe załatwiam sama.
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Ja tez jak musze to zalatwiam sama, ale zawsze mam stres, trzese sie ze strachu przed zalatwieniem jakiejs sprawy. Wiem, ze to glupio brzmi, ale ludzie introwertycy, zamknieci w sobie tak czesto maja. xTym bardziej, ze ja jak poszlam zalatwiac konto w banku , jak zaczynalam prace w empik, to jak bylam tam w jednym miejscu to fajna , mila babka , a potem jak poszlam robic przelew, to byli inni no i wiadomo, ze jeszcze w tych robienaich przelewow bardzo nie orientowalam sie i musieli mu powiedziec cos, wytlumaczyc, a oni tacy niemili i ze smiechem ze mnie i z politowaniem na mnie. Kazdego by to zdemytowalo. Okropni ludzie.. jakby nie rozumieli, ze moze ktos pierwszy raz sie styka z tym i potrzebuje wytlumaczenia... paranoja.
 

Portos201

Bywalec
Dołączył
27 Kwiecień 2009
Posty
2 117
Punkty reakcji
54
racja, jak się nie będzie samemu załatwiać spraw to nic z tego dobrego nie wyjdzie. A jak nie będziemy odważni to ludzie nam wejdą na głowę i będą robić co chcą. Wiem to z własnego doświadczenia. Zwłaszcza starsi ludzie mnie uważają za "dzieciaka" więc mają zero szacunku. Tak jakby rozmawiali z 8 latkiem. Powiem szczerze że to drażni, tak sobie postanowiłem że dość tego.



"Jesli człowiek sam sie nie ceni, nie ma co liczyć, ze zrobia to inni", racja, jesli chodzi o kasę czy o życie.

Ja próbuję poprostu się przełamywać i załatwiać coraz to dziwniejsze/trudniejsze sprawy.
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Nie no jasne, ja tez probuje sie przelamywac, np jak podchodze zalatwiac sprawe usmiechne sie czy cos, ale jezeli mnie ktos dajmy na to od wejscia traktuje kiepsko, to nie mozna liczyc, ze ja bede po tym chetnie przelamywac sie, bo to naprawde wkurza.Po prostu ja gdybym np w banku pracowala to mialabym wiecej wyrozumialosci wobec ludzi, chociaz wiem, ze wchodzi stres, zmeczenie. Jak pracowalam w empiku , to tez mialam klientow, ktorzy moze i zameczali pytaniami, ale rozumiem, ze moga czegos nie widziec, wiec zawsze bylam uprzejma i tak powinno byc w swiecie. A wkurzalo mnie tez pamietam jak chyba byl pierwszy dzien pracy w empiku, i wiadomo jeszcze nie umialo sie wszystkich obowiazkow dobrze robic, bo pierwszy dzien wszystkiego nie ogarniesz i mialam te plakietke ucze sie.. a jakas babka mowi zeby czegos poszukac jej i jeszcze chyba wkurzyla sie, ze odsylam do kolezanki,.. jak sama mialam powiedziane, ze na poczatku to normalne, ze czegos nie wiem i zeby wtedy do innej pracownicy odsylac.. niektorzy ludzie to masakra. zero taktu.i jeszcze twierdzila ze jestem niekompetenta :D no trudno, zebym po 1 czy 2 dniach czy nawet tygodniou bylam caliem kompetentna :D hahaha
 

melodia

Stały bywalec
Dołączył
27 Wrzesień 2008
Posty
2 064
Punkty reakcji
172
"Jesli człowiek sam sie nie ceni, nie ma co liczyć, ze zrobia to inni", racja, jesli chodzi o kasę czy o życie.
To powiedzenie sprawdza sie w obu przypadkach, zarówno podczas ustalania wysokości zarobków jak również, a moze tym bardziej w życiu.
 

Portos201

Bywalec
Dołączył
27 Kwiecień 2009
Posty
2 117
Punkty reakcji
54
bo jak się "cenisz" to jesteś pewna siebie, a co za tym idzie i odważna.

Prosty przykład z mojego życia.

Jakiś czas temu, z moją pewnoscia siebie było tragicznie, sam się uważałem za nieudacznika, to widac nawet jak się chce to ukryć, mimowolnie głowa w dół, drżenie rąk, mimika twarzy jasno mówi wszystko, nawet jak się chce to zamaskować. Ludzie raczej mnie nie szanowali.

Zacząłem chodzić na siłownie, gdzieś po około 6 miesiącach jak już troszkę lepiej wyglądałem, to i moja pewnosć siebie wzrosła. Plecy mi się wyprostowały, w przenośni i dosłownie.

Kilka prostych sytuacji typu, dłuższe zastanawianie się nad wyborem napoju w barze itp, zawsze się czerwieniłem i jak najszybciej kupowałem, a później się przełamałem i postanowiłem się zastanawiać, aby zobaczyć czy spękam czy dam radę. Może głupie przykłady ale mi pomogły.

Tyle że przerodziło się to w chamstwo i tak skończyła się moja pewność siebie i zawalił się wszystko na co pracowałem.

Więc ostrzegam, pewność siebie i swojej wartości tak, ale bez przesady bo wszystko na co pracowaliście zawali się w mgnieniu oka.
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Eeeee to znaczy, ze tacy introwertycy jak ja, czyli niesmiali, niezbyt odwazni , to juz sie nie cenia ? No bez przesady Portos ! Jasne ze sie cenia, tylko po prostu maja inny typ osobowosci. Ja sie cenie, ale nie zmienie tej niesmialosci, tzn troche moze i zmiene, ale nigdy nie bede smiala jak ekstrawertycy i w sumie spoko. Taka juz jestem. Czekam na Twoja odpowiedz.

Portos widac, ze jestes w porzadku, ale popadasz ze skrajnosci w skrajnosc :) he
 

melodia

Stały bywalec
Dołączył
27 Wrzesień 2008
Posty
2 064
Punkty reakcji
172
Tyle że przerodziło się to w chamstwo i tak skończyła się moja pewność siebie i zawalił się wszystko na co pracowałem.

Nad tym mozna zapanować tylko trzeba na nowo poukładać sobie wartości moralne jakich przestrzegaliśmy całe życie. Połączenie tych wartości z nabytą pewnościa siebie da nam satysfakcję, że nie dopuscilismy do osiagniecia dna. Nalezy również unikać towarzystwa ludzi wulgarnych i prymitywnych, bo ich nawyki łatwo przejąć. Bardzo pomocny w napietych sytuacjach jest uśmiech, on pozwala rozładować konflikty wiec uczmy sie usmiechac na nowo. :)
 

kika868686

Master
Dołączył
21 Czerwiec 2009
Posty
2 568
Punkty reakcji
130
pewność siebie to szalenie ważna sprawa w życiu, niestety nie każdemu dana.

najgorzej jak komuś przez całe życie wszystko ktoś załatwiał, i o nic sie nie musiał martwić, i jak przychodzi co do czego to samemu nie jest w stanie się zrobic

tego co wydaje sie zupelnie banalne..jak załatwienie jakiś urzedowych papierkowych spraw, jak wykonanie telefonu w miejsce gdzie na codzien sie nie

dzwoni , wygłoszenie jakiejs przemowy, prezentacji wśród ludzi oceniających nasz poziom merytoryczny wiedzy itd..

I na codzień wśród ludzi może zachowywać się bardzo swobodnie, nieskrępowanie, jest uznawany za otwartą i raczej odważną osobę, ale w zderzeniu z

szarą rzeczywistością wychodzi schowana w srodku, głeboko zakorzeniona nieśmiałość.

Może ona wynikać z kompleksów, że nie jest się takim jakim się zawsze chciało być, nie jest sie pewnym swojej wiedzy, umiejetności , doświadczenia, aparycji, że sobie nie poradzi, że są na pewno lepsi, że zrobi z siebie głupka.. ja tak wlasnie mam.

jednym lekarstwem na to jest chyba tylko konfrontacja z tym co przeraża..czyli z życiem :lol:
 

miss.sunshine

pusta dziewczynka
Dołączył
2 Luty 2009
Posty
1 250
Punkty reakcji
24
Wiek
33
Jeśli dobrze kojarzę, to już kiedyś pisałeś o nieśmiałości prawda Portos? Wtedy, jeśli dobrze pamiętam, zaimponowałeś mi tym, że udało Ci się własnymi drogami jakoś się przełamać, przypomnij sobie tamten okres i ucz się na swoich błędach.


A słyszeliście kiedyś coś takiego:
Prawdziwa pewność siebie bierze się z wiedzy w umyśle, siły w ciele i uczciwości w sercu?

Nie chce mi się nad tym rozwodzić, ale myślę ze jest w tym dużo racji. Trzeba pracować nad tymi trzema sferami życia, pamiiętać o równowadze między nimi a wszystko będzie ok
 

Portos201

Bywalec
Dołączył
27 Kwiecień 2009
Posty
2 117
Punkty reakcji
54
Eeeee to znaczy, ze tacy introwertycy jak ja, czyli niesmiali, niezbyt odwazni , to juz sie nie cenia ? No bez przesady Portos ! Jasne ze sie cenia, tylko po prostu maja inny typ osobowosci. Ja sie cenie, ale nie zmienie tej niesmialosci, tzn troche moze i zmiene, ale nigdy nie bede smiala jak ekstrawertycy i w sumie spoko. Taka juz jestem. Czekam na Twoja odpowiedz.

Portos widac, ze jestes w porzadku, ale popadasz ze skrajnosci w skrajnosc :) he


I w sumie spoko? trochę może zmienisz? tzn że byś chciała i w to wierzysz, więc całkiem intrawertykiem nie jesteś. Dla mnie intrawertyk to ktoś kto woli trzymać się zasad przyjętych przez ogół, siedzieć w takim pudełeczku bezpiecznie nie wychylając się "wolę mieć co mam niż się wychylić i mieć 100 razy więcej" (nie mówię tu o ryzykowaniu). Wiem to bo sam taki byłem.

A gdzie znalazłaś taki test że wyszło Ci że jesteś intrawertykiem? czy sama dosłzas do takich wniosków bo tak jest bezpieczniej?

Nie mam nic do intrawertyków, sam po części nim jestem, ale wolę to zmienić. Czy się da? tak. Raz się udało, zepsułem to z swojej winy, teraz wiem czego nie robić, więc i drugi raz się będzie dało.

Oczywiście bycie full ekstrawertykiem nie jest fajne. Ale trzeba znaleźć złoty środek.

Nie chciała być tak? :) bo ja bym chciał.

Monique19, lubię Twoje odpowiedzi:) fajna z Ciebie dziewucha ;)

Aha, skrajności sa fajne bo sa niecodzienne:)

Ja chce być śmiały, bo chce przeżyć życie na 100%, nie mowa o narkotykach czy balowaniu, poprostu osiągnie celów to jest to co chce robić.

Tak miss.sunshine, ale właśnie wtedy za bardzo sobie pozwoliłem ;/ ale ucze się na błedach, owszem, upadek jest wielki i bolesny, ale trzeba "wstać", bo inaczej będzie blada du.pa :) a nie życie.
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
I w sumie spoko? trochę może zmienisz? tzn że byś chciała i w to wierzysz, więc całkiem intrawertykiem nie jesteś. Dla mnie intrawertyk to ktoś kto woli trzymać się zasad przyjętych przez ogół, siedzieć w takim pudełeczku bezpiecznie nie wychylając się "wolę mieć co mam niż się wychylić i mieć 100 razy więcej" (nie mówię tu o ryzykowaniu). Wiem to bo sam taki byłem.

A gdzie znalazłaś taki test że wyszło Ci że jesteś intrawertykiem? czy sama dosłzas do takich wniosków bo tak jest bezpieczniej?

Nie mam nic do intrawertyków, sam po części nim jestem, ale wolę to zmienić. Czy się da? tak. Raz się udało, zepsułem to z swojej winy, teraz wiem czego nie robić, więc i drugi raz się będzie dało.

Oczywiście bycie full ekstrawertykiem nie jest fajne. Ale trzeba znaleźć złoty środek.

Nie chciała być tak? :) bo ja bym chciał.

Monique19, lubię Twoje odpowiedzi:) fajna z Ciebie dziewucha ;)

Aha, skrajności sa fajne bo sa niecodzienne:)

Ja chce być śmiały, bo chce przeżyć życie na 100%, nie mowa o narkotykach czy balowaniu, poprostu osiągnie celów to jest to co chce robić.



Nie. Introwertyk, to osoba raczej zamknieta w sobie, dla przykladow nie przepadajaca za przebywaniem w tlumie osob, tylko w malej grupce, nie majaca zbyt duzej smialosci , by zalatwiac rozne sprawy.
nie robilam testu, ale widze jaka jestem, ale oczywiscie robie wszystko by mi sie dobrze wqiodlo, mimo ze jestem taka a nie inna

hehehe dzieki za komplement
ja na forum moze sprawiam wrazenie osoby smialej, ale tak naprawde wiadomo, ze nie jest az tak, oczywiscie to co pisze moje poglady to prawda, ale w realu mam mniej smialosci
a zreszta moge miec troche mniej smialosci, bo nie mialam latwego dziecinstwa itp, ale walcze z tym wszystki m;)

wiesz.. np wkurza mnie tez to, ze np czasem mam tkai dobry humor, a potem nagle znajduje sie ktos kto mi potrafi doszczednie zniszczyc.. nawet klotnia z chlopakiem :D al;e tu zlosc szybko mija i wiem ze nawet jak urazi to nie chcial tego
ale np jak wpadnie moja siostra co ma 25 lat i te jej "dobre " rady .. ehhh .. :D i od razu nastroj peka jak banka mydlana.
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Bardzo duzo pomogły mi w tym dyskusje na forum, dzieki temu mam duzo wiekszy zsób słow, portafie szybko zareagować i nie obawiam sie juz nikogo.
No to widzę, że pisząc moje wredne posty miałem jakiś wkład ;)

-----------------------
Odwaga hmmm jakoś to słowo zawsze kojarzyło mi się z męstwem na wojnie więc nie wiem czy jestem odważny.

Może powiem tak (hmm już chyba coś podobnego pisałem kiedyś, albo mam Deja Vu ;) ). Mnie ukształtowało dzieciństwo. Głos miałem pewny, doniosły więc jak coś miałem powiedzieć to mówiłem i nie było siły, aby adresat czegoś nie dosłyszał. No ale to tylko jedna para kaloszy. Od małego, bardzo bardzo małego lubiłem piłkę nożną. Byłem w tym dobry, nawet bardzo. W szkolnej drużynie piłki nożnej byłem kapitanem i zarazem najlepszym zawodnikiem. Zawsze jak przegrywaliśmy, nie szło to podśwaidomie wiedziałem, że muszę coś zrobić, wziąć ciężar na swoje barki, wznieść się na wyżyny. Inni też to wiedzieli i częściej mi podawali piłkę. Gdy przegrywaliśmy, a ja np. coś schrzaniłem robiąc desperacką szarżę ;) nikt nie miał pretensji. Cieszyłem się jakimś takim niewiadomym zaufaniem. Z resztą w "podwórkowych" meczach było dokładnie tak samo

No ale to nie była tylko piłka. Było pełno takich dupereli: jakieś tam gospodarz klasy, samorząd uczniowski, smętne olimpiady itd. itp. Taki produkt eksportowy ;) Sam jakoś specjalnie nigdy się nie pchałem przed szereg. Zawsze jak grupa miała kogoś wybrać to wiedziałem, że padnie na mnie.

Liceum upłynęło mi w podobnym tonie (czyli znów jakieś tam duperele + piłka). Studia mniej bo studiowałem zaocznie i miałem ściśle okreslony cel - papier + kilku znajomych. Poza tym nie interesowało mnie tam nic więcej.

No więc po takich doświadczeniach byłem dość mocno zahartowany. Przyzwyczajony byłem, że często ode mnie wymagano więcej, że zawsze odpowiadałem za jakąś większą grupę. Nigdy nie miałem problemów z jakimiś egzaminami, obronami. Nie przypominam sobie, abym coś zawalił. Zawsze denerwowałem się przed wejściem, ale jak już wchodizłem to był zupełny spokój i pełna mobilizacja. A jak w pracy ? Normalnie, czyli z czasem coraz więcej ludzi miało do mnie pytania, coraz więcej osób pytało mnie o zdanie. Jak skończyłem ? Jak zwykle - znów wypchnięty przed szereg :D

Czy przeszkadza mi to ? Nie. Przyzwyczaiłem się, że ciągnę grupę (do góry) i nie jest to jakiś szczególny ciężar.

Czy umiem wszystko załatwić ? Nie. Tak naprawdę nie lubię załatwiać bzdetów (w jakieś wysłanie kogoś, aby coś odkserował, czy kupił żarcie nigdy się nie daje wrabiać ;) ), za to lubię gdy ludzie mnie potrzebują i pokładają we mnie nadzieje :) Nie wywołuje to we mnie jakichś obaw, stresu, że ktoś czegoś tam oczekuje.

Tak naprawdę jestem raczej typem twardo chodzącym po ziemi.

Czasem się czegoś boje, ale zdążyłem się nauczyć, że bycie na kolanach nie jest żadnym rozwiązaniem więc prędzej czy później i tak się trzeba stanąć twarzą w twarz z problemem. Jakoś zawsze byłem uparty i nawet jak nie szło to z reguły potrafiłem się nakląć, ale i tak koniec końców udawało mi się ominąć kłody rzucane pod nogi i rozwiązać problem. W sumie moja praca też polega na rozwiązywaniu problemów. Prawie codziennie coś jest źle i trzeba znaleźć problem i go rozwiązać. Chyba właściwy człowiek na właściwym miejscu :p ;)

Czy jestem odważny ? Hmm odwaga trochę zbytnio kojarzy mi się z brawurą. W stykowej sytuacji prawie nigdy nie działam pod wpływem chwili. Raczej wtedy jest coś w stylu: "myśl chol.era" no i staram się szybciej myśleć, tak aby coś wymyśleć ;)

Oj się rozpisałem ;) Ogólnie jestem raczej zadowolony ze swoich postaw. czasem jest niedosyt bo w niektórych sytuacjach, niektórym osobnikom bym z chęcią "wyprostował" twarz (i wiem, że byłbym to w stanie zrobić), a zamiast tego np. zachowuję spokój. Czasem jest to chole.rnie trudne, nie dać się ponieść :) Być może dlatego robię dużo rzeczy przeciwstawnych. Z jednej strony np. praca wymaga ode mnie jakiejś tam odpowiedzialności, a z drugiej strony lubię rzeczy gdzie można pokazać swoją kreatywność, szaleństwo itd. To chyba taki mój wentyl bezpieczeństwa :D
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Greegu, tak czytam, czytam i .. zazdroszcze Ci :) Tez bym tak chciala, ale wlasnie nie kazdy ma takie predyspozycje i budzi taki respekt spoleczny. Zazdroszcze tez tego opanowania na egzaminach, ja czasem mam na nich taki stres, ze mysle, ze przepraszam, ze powiem zwymiotuje i trzese sie cala, ale autentycznie pisze normalnie egzamin i trzesa mi sie nogi , rece, czyli stres nie chce minac. Cos bede musiala z tym zrobic. Niby mam dobre wyniki, choc teraz chyba 2 testy obleje, ale to z wlasnego lenistwa tylko, lecz wolalabym miec inaczej. Sa tez osoby z reguly opanowane, takie malo nerwowe - ahh jak bym chciala sie taka urodzic , byloby lzej ^^
Mozna powiedziec, ze Ty "jestes w czepku urodzony".. W sumie z tego co piszesz zle rzeczy , porazki Cie omijaja, bo co super wyniki na studiach, bez zadnego oblania, dobra praca, brak ci tylko moze kobiety ? nie wiem :D
Ja to w sumie nie stapam twardo po ziemi, ma wiele zyciowych lekow, niestety i np boje sie jechac na zwykla rozmowe o prace ... i nawet raz odpuscilam rozmowe, bo sie balam, lecz to tez po tym empiku, ale postanawiam od teraz wziac sie w garsc i nie dawac sie lekom i oby sie udalo , oby :) trening czyni mistrza ;p
No i zawsze dostawales odpowiedzialne zadania, moze dlatego nie boisz sie ich. Ja wlasnie nie i stad boje sie czesto , gdy cos jest bardzo odpowiedzialne i ciazy odpoiwiedzialnosc np w pracy nawet ajkby ciazyla duza to juz mialambym obawy.
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Greegu, tak czytam, czytam i .. zazdroszcze Ci :)
Wiesz, to ma plusy i minusy ;) Przyzwyczajenie do wyższych wymagań sprawia, że automatycznie poprzeczka, po przekroczeniu której cieszę się z jakiegoś osiągnięcia też jest wyżej. Są ludzie, których cieszy każdy, nawet minimalny sukces. Mnie raczej nie :). Tzn. może i cieszy, ale jakoś nie szaleje z radości, nie jestem zresztą zbyt wylewny ;)

Tez bym tak chciala, ale wlasnie nie kazdy ma takie predyspozycje i budzi taki respekt spoleczny.
Hmmm respekt społeczny kojarzy mi się z jakimś mafiosem ;) Ludzie nie klękają przede mną na kolana ;), raczej jestem dość normalny i tylko Ci co mnie dobrze znają wiedzą, że "daje radę" ;) Cała reszta może sobie pomyśleć o mnie to co im się podoba, wręcz lubię to gdy ktoś mnie oceni "poniżej moich możliwości" :) Dlaczego ? W sumie nie wiem, ale jak byłem mały i ktoś mnie się pytał czy dobrze gram w piłkę to odpowiadałem: "nieźle", mimo, że na tle akurat tych, ktorzy pytali wiedziałem , że "bardzo dobrze" (bo np. widziałem jak wcześniej grają) :D Chyba zawsze wolałem dużo robić, zamiast gadać bez sensu ;) Raczej nie jestem typem osoby, która pieje nad sobą jaka to ona jest wspaniała. Powiewa mi to co ktoś sobie myśli i nie wyprowadzam go z błędu (chyba, że już porządnie przegnie).

Zazdroszcze tez tego opanowania na egzaminach, ja czasem mam na nich taki stres, ze mysle, ze przepraszam, ze powiem zwymiotuje i trzese sie cala, ale autentycznie pisze normalnie egzamin i trzesa mi sie nogi , rece, czyli stres nie chce minac.
Ja raczej nigdy tak nie miałem. Jakoś nigdy nie oblewał mnie zimny pot, przerażenie, gdy czegoś nie wiedziałem, nie umiałem. Raczej starałem się szukać odpowiedzi jeszcze głębiej w głowie. Jedyny stres jaki miałem związany był z czekaniem. Pamiętam np. obrone licencjata (miałem przełożoną) - przyszedłem rano o 8, zobaczyłem, że jestem przedostatni na liście. Zanim wszedłem, mineło chyba z 6 godzin. Były nerwy związane z czekaniem, ale jak wszedłem no to wszystko się uspokajało i normalnie odpowiadałem na jakieś bzdurne pytania.

Mozna powiedziec, ze Ty "jestes w czepku urodzony"..
Nie powiedziałbym ;) Jak się urodziłem to miałem jakieś 4 bakterie (jedna z nich dobrze killowała noworodków swego czasu ;) ) i tak naprawdę to jedną nogą byłem na tamtym świecie :D W sumie może to stąd wynika to, że łatwo się nie poddaję ;) (no i pewnie stąd, że jestem zodiakalnym Baranem - tyle się naczytałem, że "uparcie dążą do celu", że chyba stało się to prawdą, przynajmniej w moim przypadku ;D)

brak ci tylko moze kobiety ? nie wiem :D
Moje związki najczęściej były krótkie bo dość szybko się orientowałem, że nic z nich nie będzie ;)
Ewentualnie te, które miały szanse na coś dłuższego były stanowczo zbyt wcześnie - "nie byłem gotowy" (cóż za wymówka ;) )

Fakt, jakąś kobietę "na dłużej" byłoby miło znaleźć, ale znowu jakiegoś ciśnienia na to wielkiego nie mam. Jak będzie to będzie. Nie będzie to nie będzie. Życie ;)

Ja to w sumie nie stapam twardo po ziemi, ma wiele zyciowych lekow, niestety i np boje sie jechac na zwykla rozmowe o prace ...
Każdy ma jakieś lęki, schizy itd. Ja np. na widok białego fartucha mam podniesione ciśnienie :) Przestraszony na pewno nie, ale na pewno podenerwowany. Dlaczego ? Kiedyś nawet próbowałem to jakoś logicznie sobie wytłumaczyć no i wyszło mi, że pewnie jak byłem noworodkiem to się naoglądałem tyle tych białych fartuchów, że mi na resztę życia najwyraźniej starczyło ;) Za to nie mam np. problemów, aby chodzić po jakichś ciemnych zaułkach. Czasem ciężko utrafić za własną psychiką ;)

i nawet raz odpuscilam rozmowe, bo sie balam, lecz to tez po tym empiku, ale postanawiam od teraz wziac sie w garsc i nie dawac sie lekom i oby sie udalo , oby :) trening czyni mistrza ;p
Mi się też zdarzało nie przychodzić na rozmowy, albo dzwonić i odwoływać, choć nie było to spowodowane lękami. Raczej tym, że "coś mi nie pasowało" + ewentualne lenistwo :)

No i zawsze dostawales odpowiedzialne zadania, moze dlatego nie boisz sie ich.
To akurat faktycznie się zgadza. Po prostu zrobiłem ich tyle, że weszło mi to w krew i każde kolejne jest już tylko "następnym". Nawet jak idzie opornie to można sobie powiedzieć, że przecież wcześniej zrobiłem 500 innych więc co mi tu k.... zadanie nr 501 będzie bruździć ;)
 
Do góry