Nie interesuje mnie w tej sprawie Wałęsa. Mało obchodzi mnie data. Madonna też mnie nie wzrusza.
Po co się więc odzywam? Po prostu - kocham takie posty...
Dlaczego?
Ponieważ post Lestata to kwintesencja lewicowatej postawy. Nie lewicowej, ale właśnie lewicowatej. Bezrefleksyjnej, Nie ideowej, wynikłej z przemyśleń nad dziełami Marksa, Engelsa czy jakiejś Szkoły Franfurckiej. Nie - to tak lewicowatość nieuświadomiona, wyssana z mediów pomiędzy kolejnymi newsami. Postawy niezwykle popularnej, łatwo wszczepiennej. Szast prast - i mnożą się te niby mądrości w ustach kolejnych ludzi.
Nie pytaj dlaczego" tak myślą" - to działanie niemal mechaniczne, trendy, odruch wszczepienny. Z prądem, dokądkolwiek się płynie. Pytając "dlaczego" nie otrzymasz odpowiedzi, argumentów, sensownych przemyśleń - a stajesz się "nietolerancyjnym, ksenofobicznym, zaściankowym wrogiem postępu i UE".
Nie intersuje mnie pogląd Wałęsy. Ani pianie pani Artystki. Ani nawet data koncertu.
Interesuje mnie jedynie jak przy tak miałkim wydarzeniu ujawnia się zjawisko - bo dla mnie to jest zjawiskowe - destrukcji samodzielnego, logicznego myślenia i powtarzanie tego lewicowatego bełkotu.
Ps.
Nie wypowiadam się o swym stosunku do realnej, autentycznej Lewicy ani do realnej, autentycznej Prawicy.
Post dotyczy mojej fascynacji wpływem, nazwijmy to: "anonimowych psychomanipulantów" na społeczeństwo, którzy wykonali przez ostatnie lata kawał kreciej roboty.
Szkodliwej, to prawda, ale naprawdę świetnej. Brawo!