A ja się nie zgodzę z tym, że oślepienie za oślepienie jest dobrą karą. Choć sprawiedliwą napewno. Miałem na uniwerku historię prawa i dlatego wiem dlaczego zrezygnowano z kar mutylacyjnych (obcięcie, odrąbanie kończyny, języka, wykucie oczu etc.) Otóż ta kara nie obciąża tylko ukaranego, ale w większym stopniu społeczeństwo. Nie byby zdolny do pracy więc trzeba by dać jakąś rentę etc. a to się nie kalkuuje dordzy mili. Obciąża to rodzinę skazanego oraz społeczeństwo poprzez podatki.
Plusem za to jest to, że przestępca nie zostaje wykluczony ze społeczeństwa. Wg mnie prawdziwa resocjalizacja nie może się odbyć poza społeczeństwem.
Nie zamykają Cię na ileśtam lat z dala od rodziny, przyjaciół, pracy (gorzej jeśli przez obcięcie np. prawej ręki tą pracę się straci - ale to też jest forma kary czyż nie?).
Gdyby mój brat zostałby skazany za gwałt, to wolałbym go mieć przy sobie bez jaj, otaczać go opieką i miłością, niż odwiedzać go przez 25 lat w więzieniu.
Gdybym ja został skazany za gwałt, to wolałbym mieć ucięte jaja i nadal żyć wśród ludzi, niż być zamkniętym z podobnymi mi gnojami i sk******.
Jeśli chcesz się zmienić, poprawić siebie, odbyć pokutę i zadośćuczynienie to łatwiej jest to zrobić żyjąc na wolności czy za kratkami?
W pierdlu jedyne czego się można nauczyć to jak zostać lepszym przestępcą - przecież dookoła pełno jest innych, podobnych fachowców, od których można czerpać wiedzę, robić kontakty na przyszłość. Można też żyć nadzieją, że po wyjściu będzie lepiej. Ale świat za kratami nie staje w miejscu, idzie do przodu. Wychodzisz po latach i okazuje się, że matka nie żyje a dziewczyna wyszła za kogoś innego.
Resocjalizacja więźniów to praca z wiatrakami, syzyfowa praca. Ci, którzy biorą za to kasę, cieszą się, że 1 na 10 więźniów okazuje się być dobrym obywatelem po wyjściu. Mówią - statystyki ne kłamią, to sukces, że praca z takim a takim procentem więźniów przynosi efekty. Czy oni wierzą w to co mówią, czy tak trudno spojrzeć prawdzie w oczy?
Wierzę, że kara jest naprawdę skuteczna, gdy jest wymierzana jak najszybciej i jednocześnie nie eliminuje Cię ze społeczeństwa. Jej celem może być napiętnowanie, fizyczne lub psychiczne (plecy po publicznej chłoście goją się szybciej niż wstyd, upokorzenie, które się doznało). O to właśnie chodzi. Wolałbym leczyć rany fizyczne czy psychiczne z pomocą rodziny czy przyjaciół niż mieć do czynienia ze zmęczonym, pełnym zwątpienia i oklepanych formułek psychologiem. Raz na jakiś czas pokrzepiająca rozmowa a potem co? Powrót do celi i myślenie, co zrobię po wyjściu. Jak to będzie? Nadzieja, snucie planów i nic więcej, bo nic innego nie można zrobić. Jesteś zamknięty, dookoła pełno innych grzeszników więc o dobry przykład trudno - a nawet jeśli przetrwasz te wszytskie lata w nadziei i postanowieniu zmiany, poprawy, to brutalna rzeczywistość po przekroczeniu bramy "na wolność" uderzy Cię tak, że najczęściej po jakimś czasie trafiasz z powrotem. Bo przyzwyczaiłeś się, bo nie potrafisz życ już w normalnym społeczeństwie, bo nikt już na Ciebie nie czeka z otwartymi ramionami.
Uważam, że kara odosobnienia (system penitencjarny) to krok do tyłu w historii człowieka. To błąd w rozwoju cywilizacji, który trwa dzięki kłamstwom, ślepym dobrym chęciom oraz źle pojmowanej "humanitarności". Efektem przebywania w więzieniach jest kalectwo psychiczne więźniów, zniszczone relacje z bliskimi oraz wzrost przestępczości. Koszt finansowy jest wysoki dla społeczeństwa. Na pewno wyższy niż w przypadku kar fizycznych, które oprócz tego, że tańsze, spełniałyby lepiej swoją podstawową funkcje kary: czyli jak wpłynąć na osobę, aby stała się lepszym członkiem społeczeństwa. Nie mam na myśli prostego powrotu do średniowiecza. Kary można "unowocześnić", odpowienio zmniejszyć rezygnując z prostego "oko za oko" na rzecz lżejszych kar. Znalazłoby się miejsce pracy dla setek lekarzy, których obecność podczas wykonywania wyroków byłaby konieczna. Armii psychologów i pedagogów nie trzeba eliminować, kierując ich ku pomocy tym, którzy zostali sami, bez rodziny, bez przyjaciół. Ważny byłby udział publiczności podczas odmierzania kary. To byłaby kara psychiczna (przede wszytskim wstyd) ale także ważny element odstraszania, prewencji. Ponadto myślę ,że skutecznie gasiłoby to żądzę krwi wśród głupich mas.
Oburzonym z powodu takiej brutalizacji zycia publicznego, "powrotu do średniowiecza", niepotrzebnego epatowania krwią czy brakiem humanitarności odpowiadam: czy zdajecie sobie sprawę co mi zarzucacie? Żyjemy w epoce wszechobecnego zdziczenia. Kina są pełne ludzi (najliczniej młodzieży) podczas chorych filmów typu "Piła". W TV najchętniej oglądana jest krew, najlepiej prawdziwa, najlepiej na żywo. W codziennych newsach w "Wiadomościach", "Faktach", prasie czy internecie nie może zabraknąć katastrofy, morderstwa czy gwałtu (z reportażem filmowym lub zdjęciami).
Jeszcze raz apeluję do zwolenników systemu więziennictwa. Wolałbym mieć obcięte jaja niż życ 25 lat w więzieniu. Pomyślcie o tym przykładzie zanim mi odpowiecie i nie wstydźcie się zmiany poglądów. Tylko krowa ich nie zmienia, jak mówi powiedzienie. Odrzućcie fałszywą "humanitarność". Skalkulujcie na trzeźwo, powoli, co tak naprawdę jest dobre a co złe: dla przestępcy, rodziny, społeczeństwa, państwa. Kierujcie się nie tylko względami finansowymi ale także tym co najważniejsze: przyszłością wszytskich tych, którzy zeszli na złą drogę. Tak, piszę o powrocie do starych, szokujących dla niektórych, wyśmianych jako "zacofane", krytykowanych jako "niesprawiedliwe" i "szkodliwe", praktyk i zasad. Ale powrót do czegoś z przeszłości daje ten plus, że mając dzisiejszą wiedzę i technikę można to poprawić, unowocześnić, zmodyfikować.