Logan pozwalał sobie na coraz większe ilości alkoholu. Jego wzrok robił się mętny, a język rozwiązywał bardziej z minuty na minutę. Leżało mu coś na wątrobie, to było już pewne. Chciał się tym podzielić.
- Bardzo ciekawe - podjął znów Master - może coś więcej nam powiesz na ten temat, ponieważ coś czuję, że w nie dalekiej przyszłości będziemy musieli się zmierzyć z tą kobietą.
Logan zerkał na dno kufla. Niewiele pozostało mu trunku i dopiero kiedy zobaczył na stole następny, zaczął mówić. Chociaż był już pijany potrafił się zmusić do logicznej wypowiedzi, co prawda mocno okraszonej emocjami, jakie zawsze potęgują się przy stanie upojenia.
- To złożona kwestia. Jako członek tej społeczności, muszę uznawać jej zwierzchnictwo i tak też czynię. Ale kiedy patrzę na jej politykę... człowieka aż coś za serce łapie. Jest naszą kapitan od roku. Uznała, że żyjąc tutaj, kiedy jesteśmy odcięci od świata, musimy wprowadzić żelazną dyscyplinę. Zaczęło się od przymusowych treningów dla wszystkich członków klanu, potem broń do ręki miał wziąć każdy, kto mógł ją unieść. Ograniczono racje żywnościowe dla tych, którzy byli przydatni klanowi. Aż wreszcie... Ven zaczęła odsyłać stąd wszystkich nieprzydatnych członków jak starszych ludzi, kobiety i dzieci. Ekipa Kruka była jedną z takich grup, przy czym mój brat nie mógł patrzeć na ich tragedię. Uznał że wyruszy z tymi nieszczęśnikami i będzie eskortować ich dopóki nie znajdą bezpiecznego, soldackiego klanu.
- A w jaki sposób doszła ona do władzy w waszym siedlisku? Dużo osób jest za nią, że tak was rozsadza po kątach? Przecież to chyba trochę dziwne by zamykać karczmę tak piękną i pełną klientów.
- Wszystko, co nie służy hartowaniu ciała powinno być według niej zlikwidowane. Ven chce już usunąć stąd bibliotekę i to miejsce. Parszywa sprawa. Ludziom również potrzeba rozrywki, nie można ich wciąż karmić treningami i zalewem potu. Kobieta ta zdobyła swoje stanowisko przez głosowanie, jakie odbywa się w radzie starszych członków co parę lat. Zdawała się być dobrą kandydatką. Bardzo zmobilizowana, świetny strateg, zasłużona się w wielu bojach. Ale jej własna, żelazna dyscyplina zgubiła ją. Wysłała z grupą żołnierzy na polowanie własnego, siedmioletniego syna. Chłopak spadł podczas wyprawy w przepaść. Od tego momentu Ven przeszła załamanie. Zaczęła kompletnie oddawać się sprawom klanu, aby zapomnieć o tragedii. Jej działania to czysty chłód, są pozbawione sentymentów i emocji. Myślę zatem, że z jej perspektywy wydaje się, że czyni słusznie.
Semen upił łyk, uznał za stosowne teraz się wtrącić.
- Chociaż bardziej mnie interesuje problem splugawionej Hanzy. Możesz coś więcej na ten temat powiedzieć? Kiedy to się zaczęło i czy jakieś dziwne wydarzenia to poprzedzały? I czy może się orientujesz jak duża jest skala problemu?
- To trwa od paru tygodni. Ostatnie informacje, jakie do nas dotarły dotyczyły czarnego galeonu, który miał przypłynąć do portu Armady bez załogi. Ludzie powiadają, że na tym statku było coś, co dotychczas znajdowało się głęboko pod wodą. Nie wiem o co może chodzić, nigdy nie interesowały mnie stare legendy. Jest jeszcze coś. W górach dźwięk dobrze się niesie. Czasem, jeśli nocą wysilić słuch, można usłyszeć jak zza południowej strony dobywa się przeciągły jęk. Coś jakby niezrozumiała, zniekształcona odległością mowa. Nikt nie wie co jednak dokładnie się tam dzieje. Omam pilnuje tylko obrzeży, z pewnością nie chcą usuwać problemu, a tylko go ,,odgrodzić".
- A wracając do tematu Ven to jak ona sobie wyobraża nową organizację klanu? I co masz na myśli mówiąc że to dopiero wierzchołek góry lodowej?
- Mamy ciężki czasy. Niewielu handlarzy tu dociera, musimy sami organizować sobie jedzenie i wodę. Rzeczywiście, pojawia się problem podzielenia tych dóbr na wszystkich ludzi. Ale ta kobieta chce sprowadzić naszą społeczność do zysków i strat. Coś wam powiem - tu mężczyzna już się niemal chwiał - Kiedyś byłem chorążym i nosiłem sztandar tej kompanii. Ale od kiedy widzę na co pozwalam, musiałem zrzec się tego tytułu. Honor mi na to nie pozwala. A najgorsze jest, że mój własny syn wkrótce także będzie musiał opuścić klan względem jej polityki, albo zostanie wysłany na któraś ze śmiertelnych dla niego wypraw. O egzarchowie. Nie wiem co już mam robić. Klan to moja rodzina, mimo wszystko kocham go i chcę tu zostać.
Nagle drzwi do karczmy otworzyły się. Mocno ubrudzony i zapaskudzony krwią Jarvan wszedł do środka, rozglądając się za towarzyszami. W momencie, jak ich zobaczył, dosiadł się na chwilę, rzucając jakiś talizman wiedźmiarzowi.
- Witajcie. Nie wiem czy się cieszyć, czy smucić. Pani kapitan chce się zobaczyć z naszą grupą. Zbieramy Ottona i Joshue, i chodźmy tam czym prędzej.
W świetle usłyszanej historii pojawiły się powody do niepokoju. Logan ukrył twarz w dłoniach.
- Poczekajcie. Wiem, że proszę was o wiele... ale wy jesteście z zewnątrz. Wiele widzieliście. Jeśli możecie, wykorzystajcie okazję i przynajmniej spróbujcie przemówić tej kobiecie do rozsądku. To szalone, ale może was posłucha. U nas niewielu odważy się jej postawić. To będzie odebrane jak bunt, a wiecie jak może się skończyć.