Into the Darkness

air71

Nowicjusz
Dołączył
24 Styczeń 2013
Posty
49
Punkty reakcji
0
Semen wziął kilka głębszych oddechów,zdjął maske po czym rzekł do Logana:
-Czemu nie. I tak chwilowo nie mam żadnych planów, więc mogę dotrzymać Ci towarzystwa w karczmie.
Ale tylko do południa, potem chce zająć się innymi sprawami.
A tak swoją drogą długo w waszym regionie trwają te nawałnice?
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
- Wspinać się umiem. Chętnie zajmę się kilkoma harpiami.
Pułkownik uśmiechnął się gorzko.
- Konkretny facet, to co lubię. Wiedz jednak, że tam masz nie byle jaką ściankę skalną. Wspianaczka w tych górach oznacza niemałe wyzwanie.

Mężczyzna oddelegował Jarvana do grupy myśliwych, którzy czekali na niego przy jednym z budynków. Nie było ich wielu, ekipa liczyła mniej niż tuzin osób. Żołnierze swoim obyciem odbiegali od sortu wiecznie wylewych soldatów. Ponurzy rębajłowie o ogorzałych twarzach nie odezwali się po drodze ani słowem.
Celem był sąsiadujący z górą masyw, nastroszony spiczasytymi szczytami. Na kilku z nich znajdowały się duże gniazda z gałęzi, które to uwiły sobie harpie. Każdy z drużyny został wysłany do kolejnego z nich. Przeprawa na górę istotnie była związana ze sporym ryzykiem. Miejscami skała była pionową ścianą.
Jarvan obrał sobie jeden ze szczytów i rozpoczął żmudną wspinaczkę [Test Przeprawy]. Początek nie sprawiał mu trudności. Podciągał się kilkakrotnie, choć nie bez wyisłku. Na połowie wysokości do swojego celu pomylił jednak jeden ruch. Kilka kamieni obsunęło się spod buta żercy, a on sam runął w dół. Tylko dzięki konsekwentnemu trzymaniu nerwów na wodzy, zdołał się jeszcze złapać rękoma krawędzi. Zwisając w ten sposób, spojrzał ku górze. Rumor, jaki spowodował, musiał zwrócić uwagę harpii. Z najwyższego punktu pojawiły się dwie skrzydlaste postaci.

Harpy_by_Jujika.jpg
Splugawione osobniki były nagie i wyglądały jak normalne niewiasty, gdyby nie ogromne skrzydła, którymi mocno odbijały się w powietrzu. Ponadto okropny skrzek, wydobywający się z gardeł dwójki nie miał nic wspólnego z człowieczeństwem. Pierwsza z harpii tylko chwilę obserwowała Jarvana. Szybko zanurkowała w kierunku wiszącego wojownika. Jej towarzyszka kołowała nad nim, gotowa dobić żercę.
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
Master wszedł niby nic do środka. Spojrzał jedynie na wiedźmiarza. Jednak nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ pojawił się gospodarz we drzwiach ze słowami zaproszenia do baru. Snajper skinął głową mówiąc:
-Możemy się wybrać, szczególnie jeśli to ostatnie dni tej karczmy.
W karczmie było gwarno i technoklanyta zdziwił się, że ma zostać zamknięta dlatego pociągając łyk złotego trunku zagadał:
-A czemu to karczma ma zostać zamknięta? - wraz z rozwijającą się rozmową popijali dalej, choć sam Master ograniczył się do jednego kufla to nie szczędził zachęty w stronę gospodarza próbując jednocześnie wciągnąć go do rozmowy, by móc w następnej chwili zadać kilka frapujących go pytań.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Zarówno Semen jak i Master przystali na propozycję Logana.
- Czemu nie. I tak chwilowo nie mam żadnych planów, więc mogę dotrzymać Ci towarzystwa w karczmie - powiedział wiedźmiarz - Ale tylko do południa, potem chce zająć się innymi sprawami.
Snajper spojrzał na niego i również pokiwał głową.
- Możemy się wybrać, szczególnie jeśli to ostatnie dni tej karczmy.
Nie musieli czekać długo. Zabrali swoje rzeczy i soldat był gotowy poprowadzić gości do celu. Jak się okazało karczma ,,Gadzia czaszka" nie zyskała swojej nazwy bez powodu. Lokal znajdował się we wnętrzu ogromnego czerepu smoka, który został od środka obity deskami i przerobiony na kompleks pomieszczeń. Jak sam smok tu się niegdyś znalazł, tego nie wiedział nikt.

[YouTube]http://www.youtube.com/watch?v=czERHq8sOeg[/YouTube]​

Można było się tego spodziewać: w środku panowała bardzo gwarna i wesoła atmosfera. Na środku pomieszczenia ustawiono dębowe stoły za którymi siedzieli mężczyźni w różnym wieku. Wszyscy pili lokalne piwo oraz wina sprowadzane niegdyś od Rytualistów. Na ścianach wisiały skóry, poczerniałe już od tytioniowego dymu. Na suficie unosił się wielki żyrandol. Ktoś mocno odurzony, skoczył właśnie z balkonu i uchwycił się metalowej ramy. Mężczyzna bujał się krótko na konstrukcji, aby spaść na czyjś obiad, wywołując tym samym awanturę.
Logan zamówił trzy trunki i wszyscy zasiedli na wolnych miejscach. Soldat spełnił swój kufel w kilka sekund, po czym poprosił o następny. Semen nachylił się doń, inicjując rozmowę:
- Długo w waszym regionie trwają te nawałnice?
- Aaah. To nazywam browarem! Co do burz, trwa to maksymalnie do dwóch dni. Pogoda w górach jest nieprzywidywalna. Dobrze zrobiliście zostając u nas. Straciliśmy kilku najlepszych przepatrywaczy przez ich własną butę. Wychodzili w podobną pogodę na zwiad, twierdząc że nic im nie będzie. Dziś ich kości bieleją w korytach rzeki.
Snajper pociągnął ze swojego kubka. Piwo istotnie było smaczne, ale i mocniejsze niż to, do jakiego przywykł.
- A czemu to karczma ma zostać zamknięta?
Logan spochmurniał.
- Właściwie... eh, niech będzie. Kwestia pani kapitan Ven. Co, nie wiedzieliście że to babka? Hehe, powiem wam, że twarda z niej sztuka jak na kobitę. Nawet zbytnio. Ale do rzeczy. Przeprowadza reorganizację klanu i uważa, że alkohol obniża naszą sprawność. Popatrzcie, czy tamtych dwóch - wskazał na kolejną ze spontanicznych bójek - wygląda na biernych? Ha, w ogóle kpina to całe jej rządzenie. Ale fakt jest taki, że Ven ma swoje zasady, które znajdują u niektórych poklask. Niestety, głównie dotyczą tego, aby iść po trupach. Zamknięcie naszej oberży to tylko czubek góry lodowej.
Kilku soldatów na przeciwko spojrzało po sobie i przesiadło się dalej. Wyglądało na to, że rozmowa o kapitan nie jest bezpiecznym tematem w tym klanie.
 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
26
Miasto
Tarnobrzeg
Jarvan syknął pod nosem. Zaczęło robić się niebezpiecznie.Dwie harpie nie byłyby aż tak wielkim problemem, gdyby nie miejsce w którym żerca się znajdował.
Pierwsza pikowała wprost na niego. Wyciągnął szybko miecz, i wisząc na jednej ręce przysunął się plecami do ściany, tnąc harpię po karku(błyskawiczna riposta). Nie mógł jej przebijać, ciężar mógłby ściągnąć go w dół, mimo jego sporej siły.
Wspinał się wyżej, szukając bezpieczniejszego miejsca. Działał bardzo szybko.
Widział, że druga z harpii stara się trzymać w jednym miejscu, krążąc nad nim. To był jej błąd. Nie mogła się spodziewać, że gdy żerca wejdzie trochę wyżej, wybije się z jednej ręki na jej wysokość, uderzając ją na odlew z pełną siłą(wściekły atak).
Miał nadzieje, że reszta soldatów będzie starać się go ubezpieczać. Starał się wspiąć na stabilny grunt.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Żerca zauważył, że potwór atakuje bez większej finezji, kierując się głównie instynktem zabijania. Dlatego też Jarvan wyszarpnął miecz (z dużym trudem) i w dramatycznej pozie zaczekał na atak. Gdy harpia była metr od niego, iskrząca klinga upadła za jej głowę, tuż na kark [Test Walki Bronią; Pentagram: Jarvan-Błyskawiczna Riposta, Harpia-Wściekły Atak Jarvan +3]. W tym momencie łeb monstrum dosłownie wyskoczył do góry niczym korek od szampana. Reszta bezwładnego teraz ciała uderzyła w skały poniżej i sturlała się na dół. Żerca poczuł przypływ adrenaliny. Wykorzystał nabytą w ten sposób energię, aby wspiąć się wyżej. Stojąc na platformie skalnej spojrzał ku górze. Druga z harpii wciąż krążyła nad wojownikiem. Chwilę trwało zanim obniżyła lot i zaczęła coraz szybciej szarżować na cel. Widocznie była pomna błędu towarzyszki, gdyż tym razem potwór leciał trochę ostrożniej; wyraźnie liczył na błąd w postawie oponenta [Test Walki Bronią; Pentagram: Jarvan-Wściekły Atak, Harpia-Rozważne Natarcie Jarvan +3]. I tym razem soldat przechytrzył wroga. Kiedy stwór próbował manewrować w powietrzu, on postawił na prosty, silny atak, który przepołowił harpię. Obydwie części poszybowały w dół i wreszcie Jarvan miał wolną drogę na samą górę. Już na spokojnie mógł się tamże wspiąć i zebrać rzeczy pozostawiony przy gnieździe. Wieści o tym, że harpie zabijają podróżników i znoszą ich dobytek, okazały się prawdziwe. Szczególnie upodobały sobie biżuterię, która mogła być trochę warta.

cx1p7Mz.jpg
Srebrny pierścien 15 den
SSIzvtv.jpg
Naszyjnik z drogimi kamieniami 18 den
86664653.jpg
Manewr bojowy ,,Sztuka Ki" zamienia kończyny w dowolną broń 20 den
talizmankrzwyda.jpg
Ingrediencja - Talizman +1 do testów wiedźmiarstwa, jeśli celem jest krzywda 20 den
denary.jpg
13 denarów

Jarvan dołączył do pozostałych soldatów, którzy w międzyczasie wyczyścili resztę szczytów. Tym razem okazali się bardziej serdeczni, niż po drodze tutaj. Jakiś łysy siepacz objął nawet ramieniem żercę i uśmiechnął się szczerbatym uzębieniem.
- Hej młody! Nieźle sobie poradziłeś! Może cię nie docenialiśmy... No, czas na nas. Wracajmy do obozu!
Idąc do klanu trochę rozmawiali i atmosfera wyraźnie zelażała. Zmieniło się to jednak, gdy tylko wkroczyli z powrotem do Stonekeep. Jeden ze strażników pilnujących wyjścia od razu namierzył Jarvana. Mówił tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Hej ty! Jesteś z grupy, która wczoraj do nas przybyła? Dobrze. Nasza pani kapitan chce was widzieć - kilku ludzi z ekipy, która towarzyszyła Jarvanowi, teraz zaklnęło pod nosem - Zbierz swoich kumpli i bądź u niej jak najbszybciej. Nie, nie wiem gdzie poszli. Podobno widziano ich jak podążali z Loganem do karczmy. Skąd mi wiedzieć więcej. Ganianie za nimi nie należy do moich obowiązków.
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
Master pociągnął łyk z kufla i rzucił:
-Bardzo ciekawe, może coś więcej nam powiesz na ten temat, ponieważ coś czuję, że w nie dalekiej przyszłości będziemy musieli się zmierzyć z tą kobietą. - mówiąc to spojrzał na wiedźmiarza jakby dając mu szansę coś rzucić do rozmowy. Po czym po chwili kontynuował:
-A w jaki sposób doszła ona do władzy w waszym siedlisku? Dużo osób jest za nią, że tak was rozsadza po kątach? Przecież to chyba trochę dziwne by zamykać karczmę tak piękną i pełną klientów - znów snajper pociągnął łyk piwa. Cały czas patrzył na Logana, choć zauważył poruszenie w tłumie związane z wywołaniem imienia kapitan. Wydawało mu się jakby słowa o niej były napiętnowane czymś, jednak nie potrafił tego rozgryźć.
 

air71

Nowicjusz
Dołączył
24 Styczeń 2013
Posty
49
Punkty reakcji
0
-Trafne pytania Master. Powiedział wiedzmiarz.i po wypiciu kolejnego piwa zamówił wino.
-Chociaż bardziej mnie interesuje problem splugawionej Hanzy. Możesz coś więcej na ten temat powiedzieć? Kiedy to się zaczęło i czy jakieś dziwne wydarzenia to poprzedzały? I czy może się orientujesz jak duża jest skala problemu?
-A wracając do tematu Ven to jak ona sobie wyobraża nową organizację klanu? I co masz na myśli mówiąc że to dopiero wierzchołek góry lodowej?

Pytając co kilka słów popijał zamówione wino, jednak tempo picia tak rozłożył w czasie aby zachować umiarkowaną trzeźwość umysłu.
 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
26
Miasto
Tarnobrzeg
Jarvan zebrawszy wszystkie przedmioty odetchnął. Wtedy też zebrali się pozostali Soldaci.
- Cieszę się, że u was również wszystko w porządku. Wracajmy więc. - Mówił z serdecznością.
W mieście postanowił sprzedać biżuterię. Nie należał do hanzy, aby przyozdabiać się w coś takiego, a cięższa sakiewka sprzyjała jego samopoczuciu. Talizman zostawił dla wiedźmiarza i przekazał mu go przy pierwszej okazji, bo ten pewnie wie jak wykorzystać go lepiej.
Po chwili kierował swe kroki ku karczmie. Łatwo ją rozpoznał - wielka czaszka gada rzucała się w oczy.
- Witajcie. - Dosiadł się. - Nie wiem czy się cieszyć, czy smucić. Pani kapitan chce się zobaczyć z naszą grupą. Zbieramy Ottona i Joshue, i chodźmy tam czym prędzej.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Logan pozwalał sobie na coraz większe ilości alkoholu. Jego wzrok robił się mętny, a język rozwiązywał bardziej z minuty na minutę. Leżało mu coś na wątrobie, to było już pewne. Chciał się tym podzielić.
- Bardzo ciekawe - podjął znów Master - może coś więcej nam powiesz na ten temat, ponieważ coś czuję, że w nie dalekiej przyszłości będziemy musieli się zmierzyć z tą kobietą.
Logan zerkał na dno kufla. Niewiele pozostało mu trunku i dopiero kiedy zobaczył na stole następny, zaczął mówić. Chociaż był już pijany potrafił się zmusić do logicznej wypowiedzi, co prawda mocno okraszonej emocjami, jakie zawsze potęgują się przy stanie upojenia.
- To złożona kwestia. Jako członek tej społeczności, muszę uznawać jej zwierzchnictwo i tak też czynię. Ale kiedy patrzę na jej politykę... człowieka aż coś za serce łapie. Jest naszą kapitan od roku. Uznała, że żyjąc tutaj, kiedy jesteśmy odcięci od świata, musimy wprowadzić żelazną dyscyplinę. Zaczęło się od przymusowych treningów dla wszystkich członków klanu, potem broń do ręki miał wziąć każdy, kto mógł ją unieść. Ograniczono racje żywnościowe dla tych, którzy byli przydatni klanowi. Aż wreszcie... Ven zaczęła odsyłać stąd wszystkich nieprzydatnych członków jak starszych ludzi, kobiety i dzieci. Ekipa Kruka była jedną z takich grup, przy czym mój brat nie mógł patrzeć na ich tragedię. Uznał że wyruszy z tymi nieszczęśnikami i będzie eskortować ich dopóki nie znajdą bezpiecznego, soldackiego klanu.
- A w jaki sposób doszła ona do władzy w waszym siedlisku? Dużo osób jest za nią, że tak was rozsadza po kątach? Przecież to chyba trochę dziwne by zamykać karczmę tak piękną i pełną klientów.
- Wszystko, co nie służy hartowaniu ciała powinno być według niej zlikwidowane. Ven chce już usunąć stąd bibliotekę i to miejsce. Parszywa sprawa. Ludziom również potrzeba rozrywki, nie można ich wciąż karmić treningami i zalewem potu. Kobieta ta zdobyła swoje stanowisko przez głosowanie, jakie odbywa się w radzie starszych członków co parę lat. Zdawała się być dobrą kandydatką. Bardzo zmobilizowana, świetny strateg, zasłużona się w wielu bojach. Ale jej własna, żelazna dyscyplina zgubiła ją. Wysłała z grupą żołnierzy na polowanie własnego, siedmioletniego syna. Chłopak spadł podczas wyprawy w przepaść. Od tego momentu Ven przeszła załamanie. Zaczęła kompletnie oddawać się sprawom klanu, aby zapomnieć o tragedii. Jej działania to czysty chłód, są pozbawione sentymentów i emocji. Myślę zatem, że z jej perspektywy wydaje się, że czyni słusznie.
Semen upił łyk, uznał za stosowne teraz się wtrącić.
- Chociaż bardziej mnie interesuje problem splugawionej Hanzy. Możesz coś więcej na ten temat powiedzieć? Kiedy to się zaczęło i czy jakieś dziwne wydarzenia to poprzedzały? I czy może się orientujesz jak duża jest skala problemu?
- To trwa od paru tygodni. Ostatnie informacje, jakie do nas dotarły dotyczyły czarnego galeonu, który miał przypłynąć do portu Armady bez załogi. Ludzie powiadają, że na tym statku było coś, co dotychczas znajdowało się głęboko pod wodą. Nie wiem o co może chodzić, nigdy nie interesowały mnie stare legendy. Jest jeszcze coś. W górach dźwięk dobrze się niesie. Czasem, jeśli nocą wysilić słuch, można usłyszeć jak zza południowej strony dobywa się przeciągły jęk. Coś jakby niezrozumiała, zniekształcona odległością mowa. Nikt nie wie co jednak dokładnie się tam dzieje. Omam pilnuje tylko obrzeży, z pewnością nie chcą usuwać problemu, a tylko go ,,odgrodzić".
- A wracając do tematu Ven to jak ona sobie wyobraża nową organizację klanu? I co masz na myśli mówiąc że to dopiero wierzchołek góry lodowej?
- Mamy ciężki czasy. Niewielu handlarzy tu dociera, musimy sami organizować sobie jedzenie i wodę. Rzeczywiście, pojawia się problem podzielenia tych dóbr na wszystkich ludzi. Ale ta kobieta chce sprowadzić naszą społeczność do zysków i strat. Coś wam powiem - tu mężczyzna już się niemal chwiał - Kiedyś byłem chorążym i nosiłem sztandar tej kompanii. Ale od kiedy widzę na co pozwalam, musiałem zrzec się tego tytułu. Honor mi na to nie pozwala. A najgorsze jest, że mój własny syn wkrótce także będzie musiał opuścić klan względem jej polityki, albo zostanie wysłany na któraś ze śmiertelnych dla niego wypraw. O egzarchowie. Nie wiem co już mam robić. Klan to moja rodzina, mimo wszystko kocham go i chcę tu zostać.
Nagle drzwi do karczmy otworzyły się. Mocno ubrudzony i zapaskudzony krwią Jarvan wszedł do środka, rozglądając się za towarzyszami. W momencie, jak ich zobaczył, dosiadł się na chwilę, rzucając jakiś talizman wiedźmiarzowi.
- Witajcie. Nie wiem czy się cieszyć, czy smucić. Pani kapitan chce się zobaczyć z naszą grupą. Zbieramy Ottona i Joshue, i chodźmy tam czym prędzej.
W świetle usłyszanej historii pojawiły się powody do niepokoju. Logan ukrył twarz w dłoniach.
- Poczekajcie. Wiem, że proszę was o wiele... ale wy jesteście z zewnątrz. Wiele widzieliście. Jeśli możecie, wykorzystajcie okazję i przynajmniej spróbujcie przemówić tej kobiecie do rozsądku. To szalone, ale może was posłucha. U nas niewielu odważy się jej postawić. To będzie odebrane jak bunt, a wiecie jak może się skończyć.
 

air71

Nowicjusz
Dołączył
24 Styczeń 2013
Posty
49
Punkty reakcji
0
Semen sprawnym ruchem złapał talizman, przyjrzał mu się i rozpoznał wyryte na nim symbole, co pozwoliło mu zidentyfikować jego właściwości.
-Dzięki Jarvan na pewno się przyda. Rzekł krótko, a następnie zwrócił się do Logana:
-Interesująca kobieta z tej Ven. Jest w niej coś z Rytualistów, bo jak powszechnie wiadomo my też wyrzekamy się emocji. Tyle że my poprzedzamy to wieloletnimi treningami, a takie tłumienie emocji w skutek załamania jak to robi kapitan faktycznie może się źle skończyć dla klanu.
-Spróbujemy jej to jakoś wyjaśnić ale nic nie obiecuje.
-Tym czasem jak sam słyszałeś musimy Cię opuścić.

Po tych słowach Semen wstał od stolika i opuścił karczmę. Poczekał aż zbierze się reszta kompani i ruszył w stronę siedziby kapitan Ven.
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
Gdy Logan się rozgadał technoklanyta słuchał go z uwagą jednocześnie obserwował sytuacje wokół. Gdy soldat skończył zauważył Jarvana. Lekko skrzywił usta na znak powitania, po czym odezwał się do współbiesiadnika:
-Musimy ruszać jednak spróbujemy cokolwiek ruszyć w sprawie o której rozmawialiśmy. - pociągnął ostatni łyk z kufla i rzucił już wychodząc - Nie pij więcej przyjacielu może będziemy Cię potrzebować wcześniej niż myślisz. - uśmiechając się smutno ruszył na poszukiwania rzecznika. Gdy wszyscy się zebrali szedł trochę z tyłu, dzięki czemu miał lepszy widok i możliwość nierzucania się w oczy. Od lat w szkółkach po wioskach uczą, że Ci co zostają w cieniu są tysiąckrotnie groźniejsi niż najgroźniejszy wróg w pełnym świetle.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Semen kończył swój trunek, podsumowując jednocześnie:
- Interesująca kobieta z tej Ven. Jest w niej coś z Rytualistów, bo jak powszechnie wiadomo my też wyrzekamy się emocji. Tyle że my poprzedzamy to wieloletnimi treningami, a takie tłumienie emocji w skutek załamania jak to robi kapitan faktycznie może się źle skończyć dla klanu.
Master przytaknął i dodał jeszcze:
- Spróbujemy cokolwiek ruszyć w sprawie o której rozmawialiśmy.
Logan nieco rozpromienił się. Słowa dwójki trochę go pokrzepiły.
- Dzięki, wiele to dla mnie znaczy - soldat mówił coraz niewyraźniej, głowa zaczęła mu się kiwać.
- Nie pij więcej przyjacielu może będziemy Cię potrzebować wcześniej niż myślisz - rzucił na odchodne snajper.
- Gdyby to było takie proste. Trunek, to ostatnia dobra rzecz, jaka ostała się w tym klanie...
Dom Kapitan Ven znajdował się w równo ociosanym, wielkim budynku. Co ciekawe, nie posiadał specjalnie wymyślnego wyglądu. W środki przywitały gości pomieszczenia z gołymi ścianami i bez żadnego wystroju prócz najbardziej potrzebnych mebli. Komnata Ven znajdowała się za podwójnymi drzwiami, pilnowanymi przez dwóch postawnych mężczyzn. Bez słowa otworzyli wrota i tym samym cała kompania weszła do środka. Stały tu rzędy zdobionych kolumien, zaś w głębi, już w półcieniu widniała ludzka sylwetka
Z okolic cienia odezwały się jakby szarpnięcia w postaci nagłych, donośnych dźwięków.
- Trzydzieści siedem, trzydzieści osiem, trzydzieści dziewięć... i czterdzieści.
Na schody prowadzące do zaciemnionego podestu wyszła kobieta. Była w średnim wieku, miała ogoloną głowę i jasną cerę. Nosiła tylko przepaski - na biodrach i na piersiach. W ręce trzymała bat, którym okładała przed chwilą swoje ciało. Całe plecy ociekały jej krwią.

Nova_by_Ravven78.jpg
- Sądziłam, że zajmie wam to dłużej - powiedziała zimnym głosem Ven - Właśnie kończyłam dzisiejsze ćwiczenia. Tak, ćwiczenia. Ciało trzeba hartować nieustannie, wtedy stanie się twarde niczym kamień, w którym zbudowaliśmy to miasto. Ale wystarczy choć na chwilę oddać się pokusom, aby z powrotem stało się miękką gliną, tak pełną skaz.
Joshua, będąc zręcznym mówcą, chrząknął i chciał zainicjować rozmowę, jednak kapitan mu natychmiast przerwała:
- Jeszcze nie teraz, mój drogi. Doszły mnie ciekawe słuchy o waszej ekipie. Jesteście tu od wczoraj, a jeden z waszych zdołał już napsuć krwi Stainowi i naprawić łuk, za który niejeden przepatrywacz by się pociął, Do tego poszukiwania brunatnika i spektakularna historia z harpiamii. Muszę oddać, że budzicie zainteresowanie. Do czego dążę? Średnio interesuje mnie co powiedział wam Logan, Żądzę tutaj ja. Nie chcę, abyście zbyt długo mieszali się w nasze sprawy. Załatwcie co macie do zrobienia i ruszajcie dalej. Węszący wszędzie goście są nam zbędni. To nic osobistego, takie mamy tu zasady.
 

air71

Nowicjusz
Dołączył
24 Styczeń 2013
Posty
49
Punkty reakcji
0
Semen delikatnie skrzywił usta w grymasie niesmaku na widok pani kapitan i odezwał się:
-Trening ciała to nie wszystko, należy pamiętać o ćwiczeniach duszy. Bo gdy nadejdzie dzień walki z Cesarzem i jego sługami to nie ciało będzie decydowało o wygranej, lecz siła ducha i panowanie nad emocjami. Panowanie a nie tłumienie ich. Powtórzył wiedzmiarz.
-Wymuszanie ćwiczeń i wyładowywanie swoich emocji kosztem podwładnych do niczego dobrego nie prowadzi. W obliczu wroga na niewiele się zdadzą będąc ciągle zmęczonymi.
-A co do spraw które wymieniłaś pani kapitan to z tego co mi wiadomo trudno którąś z nich zaliczyć do węszenia wewnątrz klanu. A poza tym czyż byś miała coś do ukrycia że tak się obcych w klanie obawiasz? Dodatkowo czy masz może jakieś informacje dotyczące czarnego galeonu? Jakieś plotki, dziwne zdarzenia? Co kolwiek?
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
Spojrzenie Mastera oplotło ciało kapitan. Widział stare bruzdy po biczu, widział też krew spływającą po ciele. Jednak nie to go zainteresowało ta całkowicie łysa kobieta miała tak zimną i nienawistną twarz jakby była pod wpływem jakiegoś środka, który osłabiał normalne instynkty. Mimo to snajper wiedział, że są to objawy próby wyparcia wszelkich uczuć. Jego wyraz twarzy się nie zmienił jednak pomyślał litościwie o mieszkańcach tej osady, jeśli szybko nie zmienią władzy, to miejsce albo zostanie puste w ciągu najbliższych kilkunastu lat, zimny trening i zachowanie nie dadzą w 100% wszystkiego czego potrzebują ludzie do życia. Rozrywka i możliwość spokojnego życia w swoim gronie rodzinnym, to jest to czego potrzebują oprócz wymagających treningów. Technoklanyta odezwał się po Semenie:
-Witaj pani Kapitan, jeśli nie zauważyłaś pomagamy, a nie węszymy. - popatrzył na nią swoimi szarymi oczami - Pozwól Twoim uczuciom się wydostać inaczej doprowadzisz do klęski nie tylko siebie, ale i ludzi, którymi kierujesz. Tłumienie emocji jest jak rozedrgana dłoń trzymająca cięciwę, próbując w trafić w ucho igielne. - rzucił cicho Master. Po czym znów stanął pół kroku za towarzyszami. Chciał mieć pewność, że Ven nie szykuje dla nich jakiejś nieprzewidywanej niespodzianki, dlatego spod przymrużonych powiek obserwował wszystko wokół.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Goście nawet nie liczyli, że zaoferuje im się siedzisko lub coś do picia. Stali w miejscu, obserwując krążącą po komnacie Ven. Kobieta mimo usilnych prób nadania sobie męskich cech, nadal ptorafiła obudzić żądzę w mężczyźnie. Aczkolwiek taksowanie wzrokiem imtymnych okolic jej ciała natychmiast spotykało się z piorunującym spojrzeniem kapitan.
Semen wystąpił tylko o pół kroku.
- Trening ciała to nie wszystko, należy pamiętać o ćwiczeniach duszy. Bo gdy nadejdzie dzień walki z Cesarzem i jego sługami to nie ciało będzie decydowało o wygranej, lecz siła ducha i panowanie nad emocjami. Panowanie a nie tłumienie ich. Wymuszanie ćwiczeń i wyładowywanie swoich emocji kosztem podwładnych do niczego dobrego nie prowadzi. W obliczu wroga na niewiele się zdadzą będąc ciągle zmęczonymi.
Kapitan spokojnie wysłuchała go. W rytm jej myśli, na twarz soldatki wypełzł gorzki uśmiech.
- Jako przywódca klanu muszę rozdzielać emocje od rozumu, wiedźmiarzu. Organizacji tego miejsca sentymenty jedynie szkodzą. Cóż to za polityk, który dobiera ludzi nie według ich zasług, a własnych kaprysów? Ty naszywasz to tłumieniem, ja zakreśleniem dystansu. Bez względu na to, co ci mówiono, ja nadal jestem człowiekiem i jak każdy posiadam uczucia. Nie musisz prawić mi lekcji.
Master słuchał tyrady, swoim zwyczajem zachowując kamienną twarz i trzymając emocje na wodzy. Widział jednak pozycję Ven jako zagładę dla klanu. W myślach dopowiadał sobie przyszłość Stonekeep w przyszłych latach, a nie malowała się ona w różowych barwach.
- Jeśli nie zauważyłaś pomagamy, a nie węszymy. Pozwól Twoim uczuciom się wydostać inaczej doprowadzisz do klęski nie tylko siebie, ale i ludzi, którymi kierujesz. Tłumienie emocji jest jak rozedrgana dłoń trzymająca cięciwę, próbując w trafić w ucho igielne.
- Chyba już rozumiem. Ten stary cap, Logan szepnął wam to i owo. Nie żebym od niego stroniła. To dobry wojownik, ale kieruje się przestarzałym kodeksem, nieprzydatnym do trudnych czasów, w jakich przyszło nam żyć. Skąd wiesz, ze doprowadzę moich ludzi do klęski? Kierowałeś jakimś klanem? Z tego co wiem, kto jak kto, ale technoklany przywiązują dużą wagę do praktyki. Jeśli słabe jednostki zastąpię wojownikami, to myślisz, że zaszkodzi nam takie rozwiązanie? Jak widzę, twoim zdaniem upust emocji ma polegać na pochylaniu się nad każdym słabym i chorym. Znajdujemy się tuż obok prawdziwego pandemonium. Cokolwiek dzieje się w Armadzie, może przypełznąć i tutaj, a wtedy musimy być przygotowani na każdą okoliczność.
W pomieszczeniu wyraźnie było czuć napięcie. Powiterze niemal od niego elektryzowało. Milczenie przerwał okultysta.
- A co do spraw które wymieniłaś pani kapitan to z tego co mi wiadomo trudno którąś z nich zaliczyć do węszenia wewnątrz klanu. A poza tym czyż byś miała coś do ukrycia że tak się obcych w klanie obawiasz? Dodatkowo czy masz może jakieś informacje dotyczące czarnego galeonu? Jakieś plotki, dziwne zdarzenia? Co kolwiek?
- Tylko ze względu na prawo azylu uznam, że nie słyszałam tych słów hańby, jakie wymierzyłeś w moją stronę. Obcy to ostatnio same problemy, szczególnie że pojawiają się głównie pod postacią oszalałych hanzytów. Z tym się wiąże twoje ostatnie pytanie. Armadę już dawno powinna spotkać zagłada. To było zepsute miasto, toczone przez pychę, korupcję i zdrady. Jeśli atak przyszedł z morza, niechybnie była to zasługa istot, jakie mieszkają na jego dnie. Ale te bardzo pilnie strzegą swoich sekretów i wiemy tylko tyle, że istnieją.

Audiencja skończyła się i wszyscy wrócili do kwater Logana. Sam były chorąży jeszcze nie wrócił do siebie. To pozwoliło na krótką naradę we wspólnym gronie. Zaczął ją Joshua, który co zaskakujące, podczas wizyty u Ven cały czas milczał:
- Wiecie. Życie w Dornwall nauczyło mnie kilku rzeczy. Najważniejszą z nich jest to, że pojęcie dobra i zła często się zacierają. Tutaj widzę to jeszcze wyraźniej. Z jednej strony problemy tego klanu to nie nasza sprawa. Niedługo ulewa się skończy i dotrzemy do celu naszej podróży. Z drugiej: intryguje mnie jak równo rozłożone są tu argumenty Logana i Ven. Pierwszy z nich słusznie widzi swój klan jako solidarną kompanię, której po ludzku jest pomóc nawet, jeśli jej członkowie zestarzają się lub zachorują. Ale Ven patrzy na to z innej, wcale nie gorszej perspektywy. Jeśli zagrożenie z południa dotrze tutaj, nie przeciwstawi mu przecież wystraszonych ludzi. Muszą być zahartowani do granic możliwości. Sam nie wiem.
Otton powstał na chwilę.
- To bardzo proste i myślę, że ty Joshua jako hanzyta, moje zdanie podzielisz. Nikt nie inwestuje w interes, który nie ma przyszłości. Życie w dzisiejszych czasach jest jak towar na wymagającym rynku. Zwyczajnie musisz mieć dużą siłę przebicia, aby przetrwać.
Rzecznik skrzywił się.
- Porównywanie ludzkiej godności do handlu mi nie leży Ottonie, ale masz z grubsza rację. To smutne, co tutaj zachodzi. Ale konieczne. Tak z ciekawości. Co by powiedziały na to prawa waszych rodzin? - pytanie było celne o tyle, że Jarvan, Semen i Master pochodzili z odmiennych frakcji.
 

air71

Nowicjusz
Dołączył
24 Styczeń 2013
Posty
49
Punkty reakcji
0
-U Rytualistów coś takiego by nie przeszło, może i mamy surowe zasady co do etykiety i często spoglądamy w czeluść ale w klanie każdy jest tak samo potrzebny. Każdy ma jakąś role do spełnienia. Dzieci są przyszłością bo gdy my kiedyś polegniemy to one będą bronić klanów. A starcy posiadają dużą wiedzę którą można skutecznie wykorzystać w chwili zagrożenia. Powiedział Semen.
-Co z tego że w klanie kapitan zostawi samych wojowników kiedy przyjedzie zagrożenie z południa to wciąż ich jest za mało. Sami przecież widzieliśmy do czego Hanza jest zdolna, a to tylko część zagrożenia. Podejrzewam że żaden klan jak by nie był wyszkolony nie jest w stanie samemu sobie poradzić z tym zagrożeniem. Kontynuował wiedzmiarz.
-Moim zdaniem aby walka miała sens trzeba znaleźć przyczynę problemu i ją zwalczyć. Po tych słowach rytualista wysłuchał opinie pozostałych członków grupy i dodał:
-Mam nadzieje że nie będzie wam przeszkadzać jeśli was teraz opuszczę i udam się do biblioteki. Może tam uda się znaleźć jakieś informacje póki jeszcze ona stoi.
O ile nikt nie miał nic przeciwko Semen udał się w stronę biblioteki.
 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
26
Miasto
Tarnobrzeg
- Ven zwraca uwagę na twarde fakty. Czyli jest konkretna. Zazwyczaj lubię tą cechę w ludziach, jednak w jej przypadku - nie za bardzo. - Mówił widocznie przejęty. - Na pewno nie jest rodowitą soldatką, jak na moje oko. Jak to w małych klanach bywa, kobiety chętnie oddają się przejezdnym aby zwiększyć populację. Nie zdziwiłbym się, gdyby jej ojcem okazał się jakiś rytualista bądź technoklanyta. - Rzucił swoim luźnym domysłem.
Mimo, że zżył się z mieszkańcami tego miasta, chciał już wyruszać. Udał się jeszcze do koszar, aby kupić tam stalową zbroję, i sprzedać swoją znoszoną.
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
Master wysłuchał Ven z uwagą, nie odpowiedział na jej słowa, ponieważ zaraz po nich zostali wyproszenie z audiencji. Gdy rozpoczęła się rozmowa między towarzyszami zabrał głos jako ostatni:
-Technoklany są praktyczne do bólu, jednak nie zabijamy swoich, ani ich nie wypędzamy ich gdy wiek im nie pozwoli służyć w ełni sił w końcu wiedza kryje się za latami praktyki, tym bardziej nie pozbywamy się młodego pokolenia. Jak nie będziemy mieć potomków nasz lud wymrze. A nikt zdrowy na umyśle nie niszczy swej przyszłości dla teraźniejszości. A gdy dojdzie do walki nawet stare ręce utrzymają włócznie by bronić swej ojczyzny, a dzięki wiedzy można zaplanować i przygotować obronę. Łączenie teraźniejszości i przeszłości w walce jest najbardziej efektywne.
Po tych słowach Master wstał i wychodząc powiedział:
-Zajrzę jeszcze do sklepu, a potem przejrzę zbiory w bibliotece poszukam informacji o strzelectwie i rzemiośle. Więc tam mnie znajdziecie jak coś
po tych słowach wyszedł i udał się do sklepu, przekraczając próg uśmiechnął się i powiedział:
-Witam, chciałbym kupić 15 strzał, do tego 2 butelki wody. A może ma pan coś ciekawego czy też interesującego na składzie? Albo jakieś ciekawe informacje, w końcu jako handlarz musi pan utrzymywać kontakt ze światem zewnętrznym.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Poza hanzytami, wszyscy zgadzali się z Loganem. Pomimo surowości soldatów, chłodu ryualistów i pragmatyki techoklanów - członkowie drużyny uznawali, że ,,cięcie kosztów" w ludziach to już przesada. Argumenty były na tyle dobitne i klarowne, że Joshua już nie podejmował dyskusji. Jeszcze tego brakowało, aby w wyniku różnicy zdań doszło do rozłamu.
Po spotkaniu Master i Semen odłączyli się i obrali za cel bibliotekę. Co było już raz nadmienione, mieściła się w wieży, której szczyt wystawał aż poza samą górę. Okrągłe pomieszczenie otaczały wysokie regały ze starymi woluminami. Pomiędzy nimi prześwitywały okna, poprzez które można było obserwować zapierającą dech w piersiach panoramę gór. Podczas jak snajper poszukiwał informacji o swojej profesji, wiedźmiarza interesowały fakty związane z ich misją [Test Legendoznawstwa].
Co prawda technoklanyta nie wiedział, jak zabrać się za przeszukiwania zbiorów; tak na szczęście miał pod ręką okultystę. Pomógł mu znaleźć właściwy tom, a sam potem skupił się na poszukiwaniu czegoś o stary mitach. Master podjął swoją lekturę, przyswajając nową technikę, jaka mogła okazać się bardzo przydatna w przyszłości.

odpowiedzzmii.jpg
Manewr bojowy ,,Odpowiedź żmii" zawsze 3 obrażenia

Kiedy Semen wreszcie znalazł to, czego szukał, podszedł do wolnego stołu i rozłożył na nim zakurzoną księgę, oprawioną w grubą skórę. Rzecz dotyczyła legend i podań. Z namaszczeniem wybrał rozdział o obszarach morskich:

Powiada się, że swego czasu ludzie widzieli nocą dziwne kształty, mieniące się pomiędzy zburzonymi falami. Plotki mówiły o zdumiewających, wielkich kształtach, gadzich pyskach i setkach macek. Giganci z otchłani nigdy jednak nie dotarli na brzeg Rubieży. Ich okropności można było jednak uświadczyć za sprawą mrocznych emisariuszy lub plugawych artefaktów, które wysyłali na nasze ziemie. Nikt nie jest w stanie pojąć przyczyny ich działania. Czy to demony stąpające po ziemi, ogniste tak i wodne - wszystkie kipią złością do człowieka bez wyraźniego powodu.

W klanie pojawiły się pierwsze głosy o zaprzestaniu ulewy. Przed wyruszeniem dokonano jeszcze zakupów. Jarvan pokusił się na nową zbroję, a Master dokupił strzały i wodę.

Dodaję przedmioty ze sklepu, gdyby ktoś się jeszcze na coś pokusił:

prowiant.jpg
Prowiant 1 den
wodaf.jpg
Woda 1 den
oliwa.jpg
Oliwa 3 den
wywarleczniczy.jpg
Wywar leczniczy +1 Zdrowia 10 den
kamiemocy.jpg
Kamień mocy +1 Mocy 10 den

Grupa szykowała się do wyjścia, wtem drogę zaszedł wszystkim Logan. Towarzyszył mu syn, co ciekawe w lekkiej tunice podróżnej oraz z torbą przy ramieniu. Mężczyzna dopiero zaczynał trzeźwieć i nie wyglądał najlepiej.
- A zatem odchodzicie. Cóż, przynajmniej próbowaliście się ugadać z Ven. Dzięki. Wiecie jednak, co to znaczy dla mojego syna? Nie ma tu dla niego przyszłości. Jest jeszcze młody, nie zna podstaw wojennego rzemiosła. Słuchaj Jarvanie, jesteś moim kamratem, pochodzisz z tej samej rodziny. Ponadto, ty i twoja kompania uratowaliście już raz mojego brata, stąd wiem że można wam ufać. Moja latorośl nie przeżyje w tutejszych warunkach. Ciężko mi o to prosić, ale - Logan głośno przełknął ślinę - Czy możecie go wziąć ze sobą? Pokazałbyś mu jak walczyć i przetrwać, wiesz na normalnych warunkach. Wszystko będzie dla niego lepsze niż zostanie tutaj, gdzie ja wciąż mam zbyt ważne obowiązki wobec klanu - soldat, rzecz rzadko spotykana, walczył teraz ze łzami - No synu, pokaż się panu Jarvanowi. To właśnie ten urwis. Nazwałem go imieniem pewnego egzarchy, Fiodora.
Młody chłopak o buńczucznym spojrzeniu wlepił, brązowe oczy w żercę. Mimo braku doświadczenia, nie wyglądało na to, żeby się bał. Biła od niego wręcz soldacka zapalczywość.
- To jak będzie? - zapytał Logan.
 
Do góry