Into the Darkness

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Jarvana ucieszyło to spotkanie. Od dłuższego czasu jedyni ludzie jakich spotykali, chcieli im zrobić krzywdę lub zesłać do inkwizytorium. Co więcej, ci tutaj to jego rodacy.
- Miło cie znowu widzieć, Kruku. Nie poznajesz nas? Przecież jeszcze tak niedawno toczyliśmy zaciekły sparing. To ja, Jarvan!
Dowódca odwrócił się do swoich ludzi i spojrzał na nich pytająco. Kilku wzruszyło ramionami. Żerca podszedł do mężczyzny i już chciał coś powiedzieć, gdy tamten wypalił:
- Skąd znacie mojego brata?
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
Master pozostał w miejscu, trzymał się z tyłu, jedynie lekkim ruchem poprawił ułożenie strzał w kołczanie. Patrzył na to co się wydarzy, nigdy nie można być niczego pewnym, szczególnie jeśli wyjawia się swoje prawdziwe imiona, w sytuacji gdy są poszukiwani przez Unię. Każdy mógł być ich wrogiem, każda jedna osoba, nawet dobry znajomy mógł bać się podpaść Unii i jej zwolennikom. Więc Soldat zachował się co najmniej niewłaściwie w opinii Snajpera, jednak nie wyraził swojej dezaprobaty dalej czekając.
 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
26
Miasto
Tarnobrzeg
Jarvan skwasił minę. Zmieszał się. Nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji.
- Razem z pozostałymi uratowaliśmy jego, oraz grupę ludzi z którą przebywał, kilka dni temu w spopielonych lasach przed potworami. Jesteście niesamowicie podobni. -
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
Joshua obwiąazywał ranę bandażem, kiedy rozegrała się cała, lekko kuriozalna, sytuacja. Jakie są szanse żeby w jaskini na odludziu znaleźć brata osoby, która spotkało się kilka dni drogi od tego miejsca?
Coornelis czuł, ze powinien zabrać głos, wypowiedzieć się, może jakoś "minąć się z prawdą" w sprytny sposób i wybrnąć z tej sytuacji, ale... Zbyt mało (chyba) czasu minęło od feralnego wydarzenia z Lordem Sedrikiem i w sumie nawet nie wiadomo jak to się skończyło. Po drugie skoro i tak juz poszło w inną stronę nie było sensu motać się w kłamstwach. Zresztą każde kłamstwo ma krótkie nogi, nawet dzieci to wiedzą.
Rzecznik wstał, podszedł bliżej i skinął głową.
-Bylibyśmy wdzięczni za jakąś pomoc - spojrzał na swą ranę - Nie chcę być nie miły, ale z kim mamy przyjemność?
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Master syknął cicho. Nie spodobało mu się, że Jarvan tak wylewnie potraktował soldata. Z drugiej strony w rodzinie żercy takie zachowanie właśnie było na porządku dziennym.
- Razem z pozostałymi uratowaliśmy jego, oraz grupę ludzi z którą przebywał, kilka dni temu w spopielonych lasach przed potworami. Jesteście niesamowicie podobni - wytłumaczył sytuację Jarvan.
Wojownik pogładził bujną brodę uważnie przyglądając się kompanii.
- Dla mnie słowo soldata jest święte. A zatem nie mam podstaw, aby wątpić w twe słowa. Kruk to mój brat bliźniak. Jestem waszym dłużnikiem skoro mu bezinteresownie pomogliście.
Joshua czując, że trafił na porządnych ludzi, sam też wyszedł przed szereg.
- Bylibyśmy wdzięczni za jakąś pomoc. Nie chcę być nie miły, ale z kim mamy przyjemność?
Soldat zaśmiał się.
- No tak. Gdzie moje maniery? Jestem kapral Logan, a ci tutaj to moi ludzie. Dobre chłopy. Pomoc powiadacie. Oczywiście, jestem dozgonnie wdzięczny za ratunek mojego brata. Zapraszam do nas, miejsca starczy na pewno... przynajmniej do czasu - Logan zakończył swoje słowa w dziwnie smutnym tonie.
Otton skinął na resztę aby się zbliżyli. Zwarli krąg i handlarz szepnął:
- Powinniśmy się mieć na baczności. Soldaci to dziki lud. Skąd wiadomo, że to nie jakaś pułapka?
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
-Nie wiadomo - odrzekł krótko - ale co nam pozostaje? Ja musze odwiedzić znachora bo inaczej będzie kiepsko. Reszta. Przymusu nie ma.
Odpowiedź Rzecznika była zwięzła, ale bardzo "do rzeczy". W końcu wielkie tłumaczenia nia były potrzebne.
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
-Jak powiedzieliśmy A - w tym miejscu spojrzał kwaśno na soldata -to powiedzmy i B. Więc ja jestem za tym by iść z nimi, tym bardziej, że dziwnie to będzie teraz wyglądało jak się wycofamy. Zalecam mimo to odpowiednią ostrożność, b móc w każdej chwili zniknąć
Po tych słowach Master ucichł, czekając na odpowiedzi towarzyszy.
 

air71

Nowicjusz
Dołączył
24 Styczeń 2013
Posty
49
Punkty reakcji
0
-Cóż nie bardzo mamy wybór w tej sytuacji. No nic musimy ruszać dalej.
A co do ostrożności i ewentualnego podstępu prędzej bym się tego spodziewał po Hanzie i ich zamiłowaniu do gierek i intryg a nie po Soldatach.Są takimi samymi członkami Unii Omamu jak Rytualiści,Technoklanyci bądź Hanzyci a nie jakimś dzikim klanem.Nie wiem skąd Ci Ottonie wzięła się teoria że to dziki lud.Przecież jak sam wiesz Unia zwalcza dzikie klany które do niej nie przynależą. No nic ruszajmy nic tu po nas.

Kiedy wyruszyli wiedzmiarz pozostawał trochę na tyłach,aby moc spokojnie rozejrzeć się czy wśród okolicznej roślinności znajduję się Brunatnik senny i dodatkowo czy z rośli rosnących w tym rejonie da się wykonać miksturę Antydot zwaną też jako czarny wywar.
 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
26
Miasto
Tarnobrzeg
- Soldaci to dziki lud? Pewnie jesteś zdziwiony, że jeszcze cie nie zeżarłem, co? - Odgryzł się Ottonowi.
Wiadomo, Jarvan dorastał w ciężkich warunkach, a większość czasu i tak spędził ze swoją mentorką. Pamiętał jednak sceny ze świąt, gdzie przy ognisku klan zbierał się, aby razem się bawić. I mimo tego, że codziennie był śmieciem, wtedy stawał na równi z każdym. Wspomnienia same napływały mu do głowy.
Gdy tylko zobaczył Logana poczuł bliskość, jakiej nie czuł przez długi czas. Przez bardzo długi czas. Bowiem tak ubrani Soldaci wracali do klanu, opowiadając o swoich przygodach. A młody Jarvan słuchał takich opowieści z wypiekami na twarzy.
- Nie ma co się zastanawiać, Ottonie. Soldaci nie są materialistami, o swój dorobek bądź spokojny. -
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
- Soldaci to dziki lud? Pewnie jesteś zdziwiony, że jeszcze cie nie zeżarłem, co? Nie ma co się zastanawiać, Ottonie. Soldaci nie są materialistami, o swój dorobek bądź spokojny.
Jarvan zdecydowanie stał przy swoim. Kiedy zobaczył braci, natychmiast napłynęły do niego liczne wspomnienia. Nie zawsze miłe, jednak fakt faktem - Kompanie Soldackie były dla niego prawdziwą rodziną i nie chciał w związku z tym słuchać strofowań hanzyty.
Do rozmowy włączył się również Semen:
- A co do ostrożności i ewentualnego podstępu prędzej bym się tego spodziewał po Hanzie i ich zamiłowaniu do gierek i intryg a nie po Soldatach. Są takimi samymi członkami Unii Omamu jak Rytualiści, Technoklanyci bądź Hanzyci, a nie jakimś dzikim klanem.
- Ciebie Jarvanie rozumiem, jesteś jednym z nich. Zatem to naturalne, że będziesz ich bronić - odpowiedział Otton - Ale ty, Semenie? Po pierwsze nie miałem na myśli, że są odszczepieńcami, ale chodzi o ich obycie. Rzadko się kąpią, używają wulgarnego języka, a ich jedynym atutem jest prymitywna siła. Takie towarzystwo ma być odpowiednie misykowi, takiemu jak ty? Nie sądzę.
Jednak i pozostali optowali za tym, aby dołączyć do Logana.
- Co nam pozostaje? Ja musze odwiedzić znachora bo inaczej będzie kiepsko. Reszta. Przymusu nie ma - stwierdził Joshua.
- Jak powiedzieliśmy A to powiedzmy i B. Więc ja jestem za tym by iść z nimi, tym bardziej, że dziwnie to będzie teraz wyglądało jak się wycofamy - całą dyskusję zamknął ostatecznie Master.
Wątpliwości handlarza zostały zatem oddalone poprzez odmienne zdania reszty. Do końca nie wiedzieli, co prawda, z kim mają do czynienia i zachowali świadomość, że muszą być ostrożni. Słyszało się bowiem o rzekomych, dobrych duszyczkach na szlakach. Tacy ludzie pojawiali się znikąd i oferowali swoją pomoc. Potem takowi jegomoście prowadzili strudzonych wędrowców do, jak twierdzili, bezpiecznego miejsca. A tam ogłuszali ich i okradali. A była to dopiero najlepsza z możliwych opcji.
Ruszyli. Eskapada prowadziła skalnymi zwisami, rozciągniętymi nad urwiskiem, po którym hulał mroźny wiatr. Parę razy wędrowcy musieli trzymać się nawzajem, aby ktoś nie został zwyczajnie zdmuchnięty do rwącej rzeki, pół mili pod stopami ekipy. Góry Obręczy skąpane w cieniu, wywierały zatrważające wrażenie. Zdawały się być niepokonane i skrywać śmiertelne niebezpieczeństwa z każdej strony. Do takiego właśnie wniosku można również było dojść, obserwując bielące się tu i ówdzie kości. Często mijano wygiętych podróżników, już przed śmiercią wysuszonych od głodu. Inni leżeli z rozszarpanymi wnętrznościami. Ci zginęli szybciej, zostali dopadnięci przez wilki. Zastanawiał fakt, że większość ciał należała do osób starych, niedołężnych lub odwrotnie, bardzo młodych, a wręcz dzieci.
Szli już godzinę, a klanu wciąż nie było widać. Wtedy Logan zatrzymał wyprawę i wskazał na masyw znajdujący się lekko na wschód od dotychczasowej trasy. Na jego wysokim szczycie wyróżniał się dach jakiejś wieży. W tym kierunku ciągnął szeroki, drewniany most, poskrzypujący na wietrze.
- Tam, widzicie? - wskazał na wąską szczelinę w górze, już po drugiej stronie przełęczy.
Od mostu ledwo widoczna ścieżka kierowała do wspomnianej wyrwy w skale. Tam się udano, co z resztą kosztowało wszystkich kilka nerwowych chwil na chyboczącej konstrukcji. Szczególnie ryzykownie zrobiło się, gdy została obciążona balastem w postaci wozu Ottona. Koniec końców przeprawa do jaskini minęła bez przykrych niespodzianek, choć przez ten czas każdy wymówił pod nosem imiona kilku Egzarchów. Konie oraz załadunek kupca udało się wprowadzić tylko do przedsionka. Dalej szczelina była zbyt wąska. Otton mocno narzekał z tego powodu, jednak Logan obiecał, że koniuszy będą tu regularnie przychodzić i doglądać zwierzęta, a jego towar pozostanie bezpieczny, bo i kto miałby go stąd zabrać? Kupiec był naprawdę wściekły, nie miał jednak wyboru.
Dalsza część podróży miała bardzo żmudny przebieg. Soldaci oświetlali system grot pochodniami, co nie zmieniało faktu, że miejsce było bardzo nieprzystępne, pełne nierówności i głębokich szybów. Wiele trudu kosztowała wspinaczka na skalne półki jak też ostrożne zsuwanie się z pochyłości. Odmiana nadeszła, gdy wszyscy dotarli do większego pomieszczenia, w którym rozlewał się podziemny zbiornik wodny. Kilka drewnianych łódek czekało już przycumowanych do drewnianych kołków na brzegu. Logan wskazał, aby goście weszli pierwsi, dopiero wtedy dołączyli do nich on i jego ludzie. I tak wprawne ruchy wioseł posunęły wyprawę dalej. Woda pozostała tutaj niczym nie zmącona, dzięki czemu toń utrzymała się czysta jak łza. Refleksy tworzone przez ogień rzucały czerwony poblask na sklepienie. Wyłoniły z mroku prymitywne rysunki, stworzone dawno temu. Przedstawiały grupę ludzi stojących koło postaci o dziwnych głowach. Biała farba wokół malunku miała symbolizować łunę bijącą od tajemniczych sylwetek. Całość została opatrzona napisem.

Ride the rainbow
Crack the sky
Stormbringer coming
Time to die

Przepłynięcie na przeciwległy brzeg zajęło w sumie dziesięć minut. Po drugiej stronie jeziorka, oczom towarzyszy ukazały się liczne wejścia do sieci tuneli. Było ich tak wiele, że bez przewodników nawet najbardziej doświadczony przepatrywacz nie miał szans znaleźć właściwej drogi. Logan wybrał jeden z korytarzy. Kontynuowano wędrówkę.
Z początku dochodziły tutaj jedynie odgłosy dopiero co zmąconej wody, którą zostawiono za plecami. Równolegle do przebytej trasy pojawiały się również inne dźwięki: gwar, odległe kroki, następnie już strzępki rozmów. Z przejścia biło inne powietrze. Było bardziej ciepłe, lżejsze. Żołnierze Logana wyraźnie się rozluźnili. Kilku zdjęło napierśniki, teraz niosąc je pod pachami.

Cavern_City_by_Damascus5.jpg


[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=8rMTlUqO-eo[/youtube]​

Jaskinia była po prostu gigantyczna. Jej poszczególne końce ginęły w miejscu gdzie nie sięgał już wzrok. Aby rozświetlić tak dużą przestrzeń, na ścianach skalnych soldaci przycumowali łańcuchami coś w rodzaju kadzielnic. Aczkolwiek na tych konkretnych obiektach nie snuł się aromatyczny dym, ale tańczyły żywe płomienie. Miasto rozciągało się po kaskadach skał, z których spływał także spieniony potok, zapewne wpadający gdzieś do przepłyniętego niedawno zbiornika. Wszystkie budynki: od mieszkalnych chałup po charakterystyczne punkty oraz świątynie, były wykute w kamieniu. Wyglądało to tak, jak gdyby nowy mieszkaniec miasta mógł po prostu wziąć kilof i zwyczajnie kuć dla siebie dom.
Ostatnim miastem, jakie widziana kompania, było Dornwall. Powiedzieć, że ta lokacja się od niego różniła, to jakby stwierdzić, jakoby spotkanie z demonem jest niebezpieczne. Soldatów cechowały zupełnie inne obyczaje. Przechodzący ulicami kamiennego miasta wojownicy pozdrawiali się uściskami. Bez pardonu jeden mieszkaniec mógł wejść do domu drugiego lub zaczepiać nawet mało znajomego osobnika na drodze. Było gwarno i żywo. Kilku młodych ludzi wyładowywało właśnie wóz z zaopatrzeniem. Ich zarządca stał nad nimi i w bardzo bezpośrednich słowach ponaglał pracowników. Ktoś żywo kłócił się o najlepszy model miecza, gdzie dyskusja nabierała rumieńców z każdym słowem. Obok przeszedł odziany w kolczugę mężczyzna, który pijąc z bukłaka wino, śpiewał sprośne strofy. Natomiast w wyznaczonych miejscach, to jest na brukowanych placach, ćwiczono rozmaite style walki. Ci, którzy nie mieli partnerów dawali upust swojej sile na słomianych manekinach. Gdzie nie splunąć, coś się działo. Ponadto jeszcze nie szło ujrzeć tu osoby, której walka była obca. Nawet kobiety wyglądały na dobrze zbudowane, a z ich wytatuowanych twarzy nie schodziła harda mina doświadczonego siepacza.
Logan odprawił załogę, a drużynę doprowadził pod duży dom z kolumnami i frontem przyozdobionym wielką głową niedźwiedzia. Rozwarł ramiona, jakby pokazując ,,patrzcie, to mój klan!".
- I jak wam się podoba? Nazywamy je Stonekeep. Czujcie się jak u siebie w domu. Możecie rozejrzeć się po okolicy bez żadnych obaw. Jedna zasada: jeśli zostaniecie od kogoś wyproszeni, musicie opuścić domostwo. Gdybyście czegoś potrzebowali, walcie do mnie. Na pewno znajdę dla was kilka wolnych prycz. Możecie zostać u nas do jutra. Gdybyście chcieli zamarudzić dłużej... - tu znów zabrzmiał dziwnie smutno - wtedy idźcie do kapitan Ven. To nasz przywódca. Góra chce wiedzieć, gdy ktoś zostaje u nas dłużej.

1. Dom Logana Tu mieszka dowódca zbrojnych Stonekeep, kapral Logan. Zaoferował on już nocleg.
2. Dom Ven Największy z budynków zajmuje kapitan Ven. U soldatów nie obowiązuje audiencja i każdy może się zobaczyć z władzą.
3. 1001 Różności Wellmara Sklep z szeroko pojętym asortymentem.
4. Zbrojownia Miejsce zakupu oraz naprawy broni/pancerza.
5. Balkon sokolnika Niejaki Roscoe może wysłać do danego miejsca sokoła z listem.
6. Biblioteka Zbiory są składowane na szczycie wieży, którą widziano z zewnątrz (tzn. że znajduje się poza kamieniem góry).
7. ,,Gadzia czaszka" Nie zgadniecie, karczma.
8. Koszary Kompleks budynków przeznaczonych dla zbrojnych klanu. Z wolnej stopy można dołączyć do planowanej wyprawy.
9. Boisko do gry w kundla Kundel jest brutalną grą drużynową popularną wśród soldatów.
10. Świątynia Pogromców Pogromcami zwie się najmłodszych z Egzarchów, którzy 200 lat temu pokonali demony Vash-Anem.
11. Cyrulik Pracownia medyka oraz alchemika w jednym.
12. Wyjście z klanu Znając już drogę istnieje również opcja rozejrzenia się poza obrębami miasta.
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
Master ciekawym wzrokiem patrzył na osadę Soldatów. Gdy już doszli do domu kaprala, odszedł do grupy i udał się do Zbrojowni. Przechodził między różnymi ludźmi, każdy z nich wygadany i pełen, życia całkowicie różny od znanego mu świata gdzie jednak śmierć i nędza wyniszczyły większość dobra w miastach w których spędzał ostatnio wiele czasu. Ci ludzie żyli tak jakby nic na zewnątrz się nie działo, ale oddalenie ich od głównego niebezpieczeństwa na pewno dużo w tym pomagało. Gdy dotarł do Zbrojowni wszedł i poczuł gorąco oraz usłyszał dźwięk kucia. Popatrzył wokół zauważył wiele przeróżnych broni. Podszedł do kamiennej lady położył na niej sztylet i kaftan skórzany po czym podszedł i popatrzył na dziwny łuk wiszący na ścianie właśnie sięgał do niego ręką by dotknąć tej niespotykanej konstrukcji, gdy znikąd pojawił się sprzedawca.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Zbrojownia mieściła się pod dużą wiatą, gdzie stały rzędy cementowanych palenisk, kowadeł oraz miechów. Master bez pośpiechu przechadzał się między pracującymi kowalami jak również innymi rzemieślnikami. Żar buchający od kotłów bił z każdej strony. Aż intrygowało jak soldaci wytrzymują takie warunki. Oni znowuż nie zważali na znój. Zdawali się być kompletnie pochłonęci swoją pracą. Potężne, grawerowane młoty uderzały ze stukotem w ostrza i partie przyszłych zbroi. Rozgrzane klingi zanurzano w cembrykach z wodą, co skutkowało głośnym syczeniem i wytaczaniem kłębów pary. Kilku mężczyzn ciosało z fragmentów drewna łuki oraz kolby do kusz. Master rozpoznał w obrabianych, drewnianych klocach leszczynę, klon, jeszcze gdzie indziej - jesion. Pod ich rękoma końskie włosie czekało do naoliwienia i przyszłego użycia w postaci cięciw.
Technoklanyta wszedł głębiej do pracowni, konkretnie już ku wnętrzu jaskini, nad którą wisiała wiata. Znalazł się w pomieszcziu obłożonym ze wszystkich stron soldackim orężem. Ściany były tu dosłownie najeżoną różnoraką bronią. Na stojakach w kształcie ludzkiego popiersia wisiały nowe sztuki lśniących zbroi, zaś pod szklaną ladą zaścielały półki proste asortymenty do konserwacji zakupionych towarów. Z wiadomych względów Mastera najbardziej intrygował jeden z łuków kompozytowych. Z namaszczeniem wyciągnął doń rękę, gdyż samo fizyczne obcowanie z bronią dawało mu pewną dozę przyjemności. Brodaty, krępy jegomość pojawił się nagle zza kotary oddzielającej jego klitkę.
- Robi wrażenie, co? Porządne rzemiosło, innego tu nie sprzedajemy.
Mężczyzna był niższy wzrostem od Mastera, ale lepiej umięśniony i z pewnością strzelec nie chciałby spotkać go w ciemnej uliczce. Mimo groźnego wyglądu, miał usposobienie dość przyjemnego profesjonalisty.
- W czym ci mogę pomóc, nieznajomy? Ah, chcesz to sprzedać? Dobra, choć nie oczekuj majątku. Teraz przejdźmy do właściwych interesów. Mam tu kilka cacek, które powinny cię zainteresować.

szablay.jpg
Szabla +1 obr. 40 den
mieczdo.jpg
Miecz +2 obr. 55 den
kOZRHPN.jpg
Topór +2 obr. 55 den
92UXcrd.jpg
Zaklęte ostrze (1) +1 obr. +1 Walki Bronią 85 den

Itl2uFL.jpg
Łuk klonowy +1 obr. 15 den
wmJWcrv.jpg
Łuk kompozytowy +2 obr. 30 den
kusza.jpg
Kusza zwykła +2 obr. 30 den
XONjMaL.jpg
Kusza pneumatyczna +2 obr. 30 den

strzala.jpg
Strzała 4 gr
cSJIwj2.jpg
Bełt 4 gr
Snk6vgq.jpg
Gazopluj (do kuszy pneum.) 4 gr
sztyletyrzucane.jpg
Nóż do rzucania +1 obr. 2 den

puklerz.jpg
Puklerz +0,5 ochr. 10 den
m8LMr8v.jpg
Tarcza +1 ochr. 20 den

4HrMZMb.jpg
Hełm +0,5 ochr. 13 den
inv_helmet_55.jpg
Szyszak +0,5 ochr. 15 den
Zu4VvWN.jpg
Utwardzany skórzany kaftan +0,7 ochr. 17 den
stalowazbroja.jpg
Stalowa zbroja +1 ochr. 30 den
HxtxsMr.jpg
Rękawice ochronne +0,5 ochr. 15 den
p2fNVb0.jpg
Utwardzane skórzane spodnie +0,5 ochr. 16 den
828imdS.jpg
Nogawice +0,7 ochr. 19 den
qauXOgj.jpg
Kamasze +0,4 ochr. 10 den

Cyfry w nawiasach oznaczają, że ilość danego towaru jest ograniczona np. Zaklęte ostrze (1) - jedna sztuka tego miecza.
 

air71

Nowicjusz
Dołączył
24 Styczeń 2013
Posty
49
Punkty reakcji
0
Gdy po wejściu do miasta do miasta drużyna rozdzieliła się wiedzmiarz podszedł do jednego z soldatów stojącego przy wyjściu z miasta:
-Poinformowano mnie że możesz mnie na zewnątrz wyprowadzić.Mogli byśmy wyruszyć w ciągu najbliższych minut?. Chcę zebrać parę roślin,poczekał byś chwilę na zewnątrz i zabrał byś mnie z powrotem.Mam nadzieję że to nie problem?.
Po powrocie do miasta udałem się do bibioteki.Widząc jej wielkość Semen zdziwił się jak soldaci którzy nie interesują się nauką zebrali tyle ksiąg.Po przekroczeniu progu przywitałem skinieniem głowy zarządce tego budynku.Jak się okazało bibliotekę w porządku utrzymywał były rytualista co dało się poznać po długich szarfach wplecionych w prosty strój Kompani Soldackich.
Następnie poprosiłem byłego członka rodziny aby wskazał dział traktujący o różnych legendach.
Spędziłem w bibliotece około 1/4 dnia na poszukiwaniu informacji o terenie do którego mamy eskortować kupca.
Następnie lawirując między wszech obecnymi stalaktytami i stalagmitami poszedłem do 1001 Różności Wellmara tam zakupiłem bukłak i alkohol aby ten bukłak do 1/3 wypełnić.Następnie udałem się do cyrulika.
Wnętrze budynku wypełniał zapach ziół mieszający się z zapachem różnych mikstur,chwile później oczom Semena okazał się szczuły mężczyzna ubrany w biały fartuch.
-Witaj.Jak zdążyłeś zauważyć nie jestem tutejszy ale mam do ciebie małą prośbę:
-Czy mógł bym z twojej aparatury skorzystać?Bo my Unici powinniśmy sobie pomagać,jestem tu gościnie u kaprala Logan'a brata Kruk'a.(J
eśli udało mi się zebrać rośliny i cyrulik zgodził się na skorzystanie z jego aparatury,to tworze miksturę Antydot zwaną też jako czarny wywar i wywar z Brunatnika sennego który rozcieńczam z alkoholem i przelewam do bukłaka.Tego co był w 1/3 alkoholem wypełniony)
Resztę dnia spędziłem na grze w kundla o której zawsze dużo rzeczy słyszałem. Raz pozytywnych, raz negatywnych.
Po kilku meczach raz przegranych raz wygranych Semen stwierdził że powinno zbierać się ku wieczorowi,chociaż jego orientacja była zaburzona przez brak słońca to miał nadzieje że się nie myli i poszedł na spotkanie z drużyną.Gdy się spotkaliśmy stwierdziłem mówiąc do drużyny:
-Jedną noc można tu zostać moim zdaniem.I tak teraz po nocy nigdzie nie dojdziemy.
-Moja propozycja jest następująca:
-Posiedźmy z Soldatami,braćmi w walce z Cesarzem i jego sługami a rano zastanowimy się co dalej.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Strażnik okazał się być przepatrywaczem. Nosił skórzana, ciasno przylegającą kurtę oraz kapelusz z rondem. Przystał na prośbę Semena, który chciał poszukać roślin. Po drodze do klanu okultysta nie zobaczył ani jednej kępki brunatnika. Miał nadzieję, że tym razem bardziej mu się poszczęści w poszukiwaniach.
Mężczyzna poprowadził Semena alternatywną drogą. Omijało ono jezioro na rzecz spiralnych schodów, które podobnie jak całe miasto, były wydrążone w kamieniu. Serpentyna okazała się tak długa, że wiedźmiarz dosłownie czuł migrenę od ciągłych zakrętów.
Wreszcie wyszli na otwartą, ciemną przestrzeń. Dwójka znajdowała się na skałach masywu, pod którym leżało miasto. Na prawo było nawet widać wieżę biblioteki, wystającej z owej ogromnej góry. Niebo tutaj pozostawło rzeźkie, a nocny wiatr pokrzepiający. Widok również ujmował. Gdzie okiem sięgnąć, widniały gigantyczne kotliny oraz urwiska bez widocznego dna. Gdy zaś wytężyło się wzrok, szło ujrzeć daleko na południu zarys starego, zapomnianego przez czas zamku... Wzmagając dramatyczny widok, w jego stronę zmierzały burzowe, połyskujące od wyładowań chmury.
Semen kroczył pomiędzy skałami dłuższy czas. Problemem było, że nie miał pojęcia o przeprawie, a zatem zachodził bezskutecznie w głowę, gdzie znaleźć rośliny. Na szczęście tu w sukurs przyszedł przepatrywacz, który był do tego zajęcia wręcz stworzony.

brunatniksenny.jpg
Brunatnik senny środek usypiający 4 gr
kapturkata.jpg
Kaptur kata sproszkowany, jest substytutem tytoniu 1 den

Kaptur kata okazał się tu być miłym zaskoczeniem. Roślina miała aromatyczny zapach i wielu unitów lubiło ją palić. Gdy Semen pakował zioła do plecaka, przepatrywacz szturchnął go lekko.
- Niewielu rzeczy się boję, ale powinniśmy już stąd iść, rytualisto. Po nocy w tych górach poruszają się dziwne stworzenia.
I tak, wiedźmiarz ruszył za przewodnikiem z powrotem do klanu.
 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
26
Miasto
Tarnobrzeg
Jarvan chwilę w zadumie błąkał się po mieście. Był rozdarty na dwie strony. Czuł, że należy do miejsc takich jak to, jak do żadnych innych na świecie. Z drugiej strony w dalszym ciągu czuł się wyrzutkiem.
Szedł dłuższą chwilę, gdy do rzeczywistości przywrócił go syk przecinającego się lodu.
- Ha! - Pierwszy raz, od bardzo dawna, jego twarz zdawała się być tak bardzo wesoła. - Grają tu w kundla!
Ta gra, jako jedna z niewielu rzeczy w dzieciństwie, sprawiała mu przyjemność. Był w tym po prostu dobry. Machał kijem i jeździł na łyżwach z równą precyzją, co dziś przebiera ostrzem. I gdy już miał zbliżyć się do boiska, poczuł, że otwarta rana daje o sobie znać.
Chciał więc udać się na szybko do cyrulika. A gdy idąc usłyszał brzęk przerabianej stali, pośpieszył również do zbrojowni, gdzie chciał pozbyć się puklerza, pałki oraz przerdzewiałego miecza, oraz kupić przedmiot który od razu rzucił mu się w oczy - zaklęte ostrze.
Po wszystkim chciał odnaleźć swoją grupę. Mimo, że mało ich znał, czuł się przy nich, aż dziwnie pomyśleć, jak swój.
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
Master uśmiechnął się lekko na widok sprzedawcy. Gdy ten wręczył mu parę denarów. Po czym odezwał się:
-Pochodzę z technoklanów, moi pobratyńcy mają duże umiejętności w obróbce różnych przedmiotów, jednak ja nie miałem okazji podszkolić swoich. Posiadam najbardziej podstawową wiedzę z zakresu obróbki materiału. Może pomógłby pan podszkolić się w tym fachu? Bo widzi pan znalazłem ten zniszczony łuk w dawnych ruinach. Jako strzelec pasjonuje się łukami, a tak piękny dawniej przedmiot chciałoby się odnowić i nadać mu dawne cechy i wygląd. - mówił to z olbrzymią pasją. Gdy wspomniał o starym łuku wyciągnął jego szczątki i z prawdziwym szacunkiem dotykał każdej cząstki. Gdy skończył mówić spojrzał z nadzieją na rzemieślnika. Nie próbował go przekonywać czy manipulować, chciał po prostu zwyczajnie podszkolić się i może naprawić stary łuk.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Sprzedawca głośno ziewnął.
- Nie ma sensu znosić uszkodzonych sprzętów. Koszty naprawy są często wyższe niż nowy model. Także myślę... - w tym momencie Master pokazał zniszczony łuk - NA NIEBIOSA! A to skąd wytrzasnąłeś? Z jakich ruin? Chyba nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, co trzymasz w rękach. Takich łuków nie produkuje się od bardzo dawna. Sprzęt pradawnych był tak świetnie skonstruowany, że dla nas, to tak jakby posługiwać się zaklętym egzemplarzem.
Snajper ostrożnie przekazał fant mężczyźnie. Wodził po nim oczami jak opętany.
- Niesamowite. Wygląda na to, że wciąż można go przywrócić do użytku. Za robociznę wezmę trzydzieści denarów, ale wiesz, niczego też nie obiecuję. W końcu swoje przeleżał.
W międzyczasie do zbrojowni przyszedł również Jarvan. Jego także oczarowało to miejsce. Sprzedawca polecił Masterowi zaczekać, gdyż jak się okazało żerca zechciał nabyć zaklęty miecz. Sporo za owe cacko przyszło mu zapłacić, lecz z pewności był zadowolony. Gdy sięgnął po rękojeść, Jarvan poczuł przyjemne mrowienie na długości całej ręki. Dla próby wykonał kilka zamachów i zauważył, że ostrze porusza się inaczej niż te, dotychczas mu znane. Trochę jakby posiadało własną świadomość i wiedziało gdzie ma uderzyć.
Kiedy Jarvan opuścił sklep, sprzedawca na powrót zajął się Masterem.
- Jeśli przystajesz na moją propozycję, zostaw łuk u mnie i wróć jutro. Trochę mi to zajmie. Co do szkolenia, hmm, widzisz tutaj jest problem. Zanim wezmę kogoś na swojego czeladnika, taka osoba musi trochę u mnie popracować, przydać się na coś... rozumiesz, nie każdy może ot tak przyjść po lekcje. Ciągle miałbym kogoś na głowie. Myślę, że możemy załatwić to inaczej. Widziałeś boisko do gry w kundla, nie? Często jest tam facet imieniem Stain. Głupio się przyznać, ale ostatnio po pijaku przegrałem z nim zakład. Nawet nie pytaj. W każdym razie od tego czasu ma moją zdobioną rękojeść, którą miałem wmontować do następnego, można rzec popisowego miecza. Gdybym powiesił sobie coś takiego przed wejściem, od razu byłoby znać, że jestem zawodowcem. Coś jak reklama, nadążasz? Sama rękojeść to drogie cacko, więc i on jej łatwo nie odda. Z resztą, lubi mi przygryzać i chełpi się tą opowiastką. To zadziorny sukinkot. Spróbuj z nim to rozwiązać, jakoś na niego wpłynąć. Wtedy, cóż, powiedzmy że przemyślę jeszcze raz kwestię twojego szkolenia.
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
-Dobrze, spróbuj to naprawić.
Po tych słowach wyszedł. Ruszył w stronę miejsca gdzie grano w kundla. Przyglądnął się osobie od której miał odzyskać odpowiedni przedmiot. Ocenił i odszedł udał się do rzecznika. Tamtemu wyłożył swój problem i poprosił o pomoc w przekonaniu Staina w oddaniu rękojeści. Miał nadzieję, że współtowarzysz zgodzi się mu pomóc. W końcu niczym nie straci na tym.
 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
26
Miasto
Tarnobrzeg
Jarvan zaraz po wyjściu z zbrojowni udał się do cyrulika. Chciał mieć opatrzone rany, i po prostu poczuć się lepiej. Nie stać go było na nic więcej.
Dawniej, gdy jeszcze uczył się swojego fachu, ze wszystkimi ranami radził sobie sam. Oczywiście, wszystkiego nauczyła go jego mentorka, nauczyła go robić prowizoryczne igły z odłamków drewna, powiedziała jakie rośliny zbierać aby ranę wyleczyć, albo nie czuć bólu. Nie sprawiało mu więc większych problemów zaszycie sobie rany, czy nawet zasklepienie jej gorącym ostrzem. Był odporny na taki rodzaj bólu.
Nienawidził, gdy ktoś się nim zajmował. Pamiętał dobrze pewne wspomnienie, gdzie to podczas upalnej wędrówki przez las, w nagą piętę ugryzł go wąż. Oczywiście, szybko się zorientował. Nawet Kate pomogła odessać mu jad, który w nim został. I gdy wydawało się, że sytuacja została opanowana - zaczęło się robić coraz gorzej. Zemdlał, a wtedy opiekowała się nim Kate. Wzdrygał się na samą myśl o tym zdarzeniu. Przez bodaj dwa dni leżał w majakach, w zupełnie nieprzystępnej puszczy, gdzie ciężko było znaleźć jakikolwiek lek. Prawdopodobnie przeżył tylko dzięki swojej tężyźnie, bo w pewnym momencie nawet jego mistrzyni spisała go na straty.
Z melancholii wyrwało go uczucie zmęczenia. Chciał znaleźć się przy swoich, i w spokoju spędzić noc.
- Równie dobrze mógłbym porozmawiać z Loganem... - Myślał.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Jarvan wciąż czas czuł się w złej kondycji. Echo walki, jaką drużyna stoczyła na polach za barykadą, wciąż odzywało się w niezasklepionych ranach. Mógł oczywiście zgrywać twardego, ignorując ból, to z resztą podpawiadała mu duma. Z drugiej strony zwyczajnie trudno szło myśleć, gdy co chwila coś strzykało lub piekło.
Cyrulik zajmował szeroki, kamienny alkierz we wschodniej części jaskini. Wnętrze oddzielały drewniane drzwi, przymocowane do wpiętych na skale zawiasów. Jarvan otworzył je, czemu towarzyszyło nieprzyjemne skrzypnięcie. Poczuł mocny zapach ziół oraz soli trzeźwiących. W lokum medyka panował bałagan. W losowych miejscach, na posłaniach leżeli jęczący ranni. To byli myśliwi, którzy mieli na swoich wyprawach mniej szczęścia od innych. Pod ścianami stały rzędy drewnianych półek. Na nich oko żercy dojrzało asortyment doktora: bandaże, retorty, kolby, ale i bardziej wymyślne fanty: zakonserwowane w formalinie organy czy piły do kości. Cyrulik krzątał się między krwawiącymi kamratami. Był potężnie zbudowanym mężczyzną o rozwianych, czarnych włosach. Na sobie nosił zakrwawiony fartuch z metalowymi kleszczami upchniętymi do przedniej kieszeni. Dopiero po chwili zauważył gościa. Żerca nie musiał wiele tłumaczyć. Nosił ślady posoki na barkach oraz nodze. To właśnie z powodu drugiej rany odmówił sobie z resztą gry w kundla.
- Oho! Kolejny kompan w potrzebie - tubalnym głosem przywitał kamrata specjalista - Jestem Clyde. Siadaj, zaraz się tobą zajmę. Jeszcze tylko załatwię sprawy z tym tutaj... - za chwilę z miejsca, nad którym pochylał się medik doszedł krzyk - Nie wrzeszcz. To tylko dwa złamania.
Clyde głośno sapnął i podszedł do Jarvana.
- Coś się nam chłopy delikatne robią, hehe. A u ciebie, co? Ooo, widzę żeś nieźle dostał - nagle spojrzał na dolną kończynę wojownika - Tu przydałoby się coś na drugą nóżkę. Ha! Kapujesz?
Facet może nie był do końca normalny, ale znał się na swoim fachu. Polał rany klarowną substacją, która wywołała mocne pienienie. Na sam koniec, pociągnął z owej butli łyk.
- Pewnie jesteś ciekaw co to jest, brachu. Powiem ci, tak. Patent szturmowców. Na zewnątrz dezynfekuje, wewnątrz dodaje sił. No i skłamałbym mówiąc, że nie dodałem tam nic od siebie.
Jarvan pociągnął nosem. Jak się spodziewał, poczuł woń gorzałki. Tak czy inaczej, był już zdrowy i w lepszej formie (+2 punkty zdrowia).
Kiedy wychodził, do środka wszedł kolejny potrzebujący, którego raniono w okolicach oczodołu. Trzymał się obydwoma rękoma w tym właśnie miejscu i mocno zaciskał zęby. Clyde przywitał go otwarcie:
- Witaj! No co tam się stało? Niech no rzucę... okiem! Czaisz? Haha! Ale mi się udało. Będę to musiał gdzieś zapisać.
Nie ma co. Szurnięty typ, ten cyrulik.
Było już późno, kiedy Jarvan znów wyszedł na ulice miasta. W wielu miejscach wciąż jednak paliły się światła pochodni oraz olejnych lamp. Soldaci kochali noc i nieraz spędzali ją na zabawie lub snuciu opowieści, stąd wielu z nich jeszcze nie spało. Mimo, że organizm domagał się odpoczynku, żerca wciąż czuł się jeszcze na siłach, aby odwiedzić Logana, co brał już pod uwagę. Inne przybytkę też wchodziły w rachubę. Z miastem było bowiem coś nie tak. Jarvan jako soldat czuł jakieś głębokie, ukryte dla obcych oczu napięcie w wielu mijanych ludziach.

Master wziął ze sobą Joshuę. Hanzyta wrócił dopiero od cyrulika (mijając się z Jarvanem) i był już w pełni zdrowia. Chciał wspomóc się zdolnościami oratorskimi towarzysza. O grze zwanej kundlem wiedział natomiast mało, oprócz tego, że szczególnie lubili ją soldaci. Na miejsce klanowej areny do gry wybrano zagłębienie w centrum Stonekeep. Otoczone było przez pale, zaś we właściwej części wbito pionowo w ziemię kilka badyli. Gdzieś leżała porzucona, zwierzęca czaszka. Kilku śmierdzących obdartusów miało właśnie przerwę w grze. Zaśmiewali się między sobą i opowiadali niecenzuralne dowcipy.
Master i Joshua zaciekawili ich już z daleka. Na chwilę umilki, gdy dwójka weszła na boisko. Mężczyzna wyglądający na lidera, wyszedł przed szereg. Był łysy, a twarz miał pociętą bliznami. Zwieszał się z niego cuchnący płaszcz.
- Co tam mamroczesz? Tak myślałem, rękojeść. Zatem przysłał cię ten śmieszny typek ze zbrojowni? Mówiłem mu, że już jej nie zobaczy. Niech nauczy się przegrywać, co nie chłopaki? No i po co jeszcze ciągnięsz tutaj tego zapchlonego hanzytę? Pewnie sam nie umiesz się wysłowić. Z resztą, kogo ja pytam. Popychadło jakiegoś rzemieślnika od siedmiu boleści. Co ci obiecał, w zamian za to, że mu pomagasz? Pocałuje cię dziesięc razy w rzyć? A może wy takie zabawy w technoklanach lubicie. Patrzcie go ekipa, gość nie wie gdzie oczy podziać! Spadaj frajerze i nie pojawiaj się tu więcej!
Master już wiedział, że zadanie nie będzie proste. Stain istotnie okazał się być zadziornym sukinkotem.
 
Do góry