A dla mnie banki nie są żadnymi wyjątkowymi instytucjami i nie wiem po co państwo miałoby je wspierać bardziej niż inne formy działalności.
Ja nie rozumiem dlaczego bank w ogóle nie mógłby być "dobrem narodowym", nazywać się np. Bank of Poland, Bank of Germany, Bank of Japan i każdy jeden bank, wypracowany zysk przeznaczałby nie na wakacje swoich akcjonariuszy, a na dowolny cel wspierający obywateli odpowiednio Polski, Niemiec, Japonii.
Wg mnie taki bank bardzo szybko dałby popalić bankom prywatnym bo mimo wszystko większośc obywateli wolałaby widzieć bank jako instytucję godną zaufania, która przechowuje pieniądze, a jednocześnie zgromadzone środki pomnaża i wydaje w nazwijmy to interesie publicznym (bo ja wiem, drogi budować, cokolwiek co związane z rozbudową czegoś co służyłoby obywatelom danego kraju...). Nawet w realiach konkurencji, taki bank dość skutecznie odebrałby klientów tym istniejącym prywatnym bankom. Sam bym chętnie przeniósł moje pieniądze do takiego banku...
A potem niech się prywatne banki nauczą funkcjonować, a jak jakiś niewydolny to nie będzie problemu, aby padł (np. te, które umoczyły pieniążki w Grecji, czy wcześniej wtopiły w USA - niech padają) bo będzie szeroko rozwinięta sieć "prawdziwych banków" (tak, obecną bankowość postrzegam jako jakieś wynaturzenie, które funkcjonuje ku chwale jakiegoś promila ludzkości - tej najbogatszej oczywiście).
Rozumiem na tyle, żeby wiedzieć, że celem na wolnym rynku jest zawsze zysk.
To trochę nie do końca tak, choć w sumie przekaz będzie ten sam
Celem jest zadowolenie akcjonariuszy. A akcjonariusze są zadowoleni gdy firma notuje dobre wyniki na giełdzie co dzisiaj wiąże sie z różnymi machlojkami typu: kreatywna księgowość, bańki finansowe (np. kosmiczne wyceny firm "IT", typu Facebook itd.) no i wypracowany zysk. No a gdy wypracowany zysk gorszy - cóż, wtedy trzeba bardziej zmobilizować zarząd, np. stosując premie, wakacje, podwyżki... Taki to system przeżarty chorobą aż do szpiku kości...