Ekonomia niesocjalistyczna

Kenobi

Jedi Master
Dołączył
1 Październik 2010
Posty
3 040
Punkty reakcji
169
Wiek
40
Miasto
zmienna
Tak pięknie wygląda to tylko na papierze, w rzeczywistości mielibyśmy do czynienia tylko z kultem pieniądza.

A teraz z czym masz doczynienia ?

Pazerni, chciwi zysku, kapitaliści

Socjaliści takimi właśnie epitetami obrzucają kapitalistów. Tzw. „obrońcy kapitalizmu” - czasem nawet z naszego obozu, niestety – starają się tłumaczyć, że to nieprawda, że kapitaliści dają na niepełnosprawne dzieci, a w ogóle to są bardziej pro-społeczni, niż socjaliści.

To ja dziękuję za taką obronę! Chroń, Panie Boże, kapitalistów od „przyjaciół”; przed wrogami obronią się sami: wynajmą prywatnych najemników i powywieszają Czerwonych. Ale co zrobić z „przyjaciółmi”?

„Przyjaciółmi” - którzy w istocie negują istotę kapitalizmu? Którzy uznają, że zasady kapitalizmu są gorsze od socjalistycznych?

Prawdziwy zwolennik kapitalizmu musi otwarcie napisać: „Tak, pazerność na zysk jest dobra! Tak: kapitalizm dlatego jest dobry, że kieruje się zyskiem, a nie »wartościami społecznymi« ”!

Weźmy przykład:

Developer-kapitalista planuje osiedle mieszkaniowe. Bardzo często upycha jak najwięcej mieszkań – kosztem zieleni, placów zabaw – byle mieć zysk. Natomiast socjalista buduje „szklane domy” miasta-ogrody...

Jaki jednak jest tego efekt?

Taki, że zamiast 100 rodzin, mieszkanie ma 200 rodzin. 100 z nich nie byłoby stać na mieszkanie bardziej luksusowe – i mieszkaliby w jakiejś norze. Drugie sto oszczędza dzięki temu, że mieszkanie jest tańsze, 1500 zł miesięcznie – dzięki czemu po trzech latach zakładają firmę, i po pięciu kupują sobie naprawdę luksusowe mieszkanie.

A tak mieszkaliby w tym soc-luksusie – i przez 40 lat harowaliby, by spłacić kredyt...

Kapitaliści nie dlatego budują takie domy, że tak lubią – tylko dlatego, że ludzie chcą mieć tańsze mieszkania! To jest ich wybór – developer spełnia tylko ich życzenia.

A to, czego chcą, poznajemy po tym, za co najwięcej płacą! Nie ma innego kryterium poznania, czego ludzie pragną. Socjaliści, oczywiście, wiedzą lepiej, że ludzie powinni chcieć tego, co ONI uznają za dobre dla ludzi...

My nie...

To samo, oczywiście, dotyczy ludzi chcących jeść „mniej zdrową” żywność itp. Albo uznajemy zasadę, że ludzie sami wiedzą, co jest dla nich najlepsze – albo budujemy społeczeństwo niewolnicze – gdzie panowie decydują za niewolników.

JKM - nic dodac nic ujac :]
 

misioor

hardcore negotiator
Dołączył
9 Kwiecień 2007
Posty
4 499
Punkty reakcji
19
Wiek
39
Miasto
Polska "b"
A teraz z czym masz doczynienia ?
Trudno powiedzieć, mamy bałagan, za jakiś czas będzie widać co to za system.

Tekst Korwina dobrze się czyta, ale ja to widzę trochę inaczej. Prosty przykład - jeśli przestaniemy chronic pracowników kodeksem pracy, to więcej czy mniej ludzi będzie świętować np. 3 maja?
 

Kenobi

Jedi Master
Dołączył
1 Październik 2010
Posty
3 040
Punkty reakcji
169
Wiek
40
Miasto
zmienna
Tekst Korwina dobrze się czyta, ale ja to widzę trochę inaczej. Prosty przykład - jeśli przestaniemy chronic pracowników kodeksem pracy, to więcej czy mniej ludzi będzie świętować np. 3 maja?

Ale czy ktos mowi o zniesieniu kodeksu pracy calkowicie ?
 

Kenobi

Jedi Master
Dołączył
1 Październik 2010
Posty
3 040
Punkty reakcji
169
Wiek
40
Miasto
zmienna
Po 1 JKM nie jest wyznacznikem liberalizmu, po 2 nie znam dokladnie jego zdania w tej kwestii, moze ma inna wizje kodeksu pracy.

Natoamist nikt raczej nie ma watpliwosci ze prawo byc powinno i powinno byc egzekwowane, rowniez w kwestiach pracy.

A juz napewno JKM wynzaje swietosc umowy, a jaka ta umowa miedzy pracodawca a pracownikem jest to juz inna bajka.
 

misioor

hardcore negotiator
Dołączył
9 Kwiecień 2007
Posty
4 499
Punkty reakcji
19
Wiek
39
Miasto
Polska "b"
JKM jest wyznacznikiem liberalizmu w Polsce.
A juz napewno JKM wynzaje swietosc umowy, a jaka ta umowa miedzy pracodawca a pracownikem jest to juz inna bajka
Świętość umowy to właśnie jej pełna dobrowolność, lecz mitem jest twierdzenie, że pracodawca i pracownik są podmiotami równorzędnymi jak uważają liberałowie. Pracodawca w 99% przypadków będzie podmiotem dominującym, zarówno podczas uzgadniania warunków umowy jak i podczas jej egzekwowania, co wie każdy kto pracował gdziekolwiek. Jeśli zatem uznamy świętość umowy, to może się okazać, że ważne rocznice państwowe to zwyczajne dni "pracujące", co niezbyt dobrze koresponduje ze szczytną ideą pielegnowania tradycji narodowych.
 

DirkStruan

Tai-Pan
Dołączył
20 Styczeń 2009
Posty
4 854
Punkty reakcji
236
Miasto
Skiroławki
JKM jest wyznacznikiem liberalizmu w Polsce.

Świętość umowy to właśnie jej pełna dobrowolność, lecz mitem jest twierdzenie, że pracodawca i pracownik są podmiotami równorzędnymi jak uważają liberałowie. Pracodawca w 99% przypadków będzie podmiotem dominującym, zarówno podczas uzgadniania warunków umowy jak i podczas jej egzekwowania, co wie każdy kto pracował gdziekolwiek.

no cóż jak pracownik nie ma wartości to i umowa z nim jest podobna ...
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Świętość umowy to właśnie jej pełna dobrowolność, lecz mitem jest twierdzenie, że pracodawca i pracownik są podmiotami równorzędnymi jak uważają liberałowie. Pracodawca w 99% przypadków będzie podmiotem dominującym, zarówno podczas uzgadniania warunków umowy jak i podczas jej egzekwowania, co wie każdy kto pracował gdziekolwiek.
Liberałowie raczej lubią na sprawę patrzeć tak, że ludzie są równi wobec prawa, co nie oznacza, że mogą wywalczyć sobie silniejszej, dominującej pozycji w praktyce.
Opowiadają się raczej za maksymalnym ułatwieniu i nieprzeszkadzaniu w tej walce.

Ja - jak najbardziej widzę sens istnienia kodeksu pracy (acz w uproszczonej i mniej restrykcyjnej formie). W każdym razie - im sądownictwo i wymiar sprawiedliwosci w lepszym stanie tym potrzeba istnienia kodeksu pracy mniejsza.
 

Kenobi

Jedi Master
Dołączył
1 Październik 2010
Posty
3 040
Punkty reakcji
169
Wiek
40
Miasto
zmienna
JKM jest wyznacznikiem liberalizmu w Polsce.

Nie jest, jest stety, badz niestety jedyna rozpoznawala postacja ktora takie poglady glosi.

Świętość umowy to właśnie jej pełna dobrowolność, lecz mitem jest twierdzenie, że pracodawca i pracownik są podmiotami równorzędnymi jak uważają liberałowie.

Chyba zartujesz, u mnie kierownik budowy odchodzi na emeryture i prezes robi wszystko, prawie blaga na kolanach, aby zostal.
BO TO NAJLEPSZY PRACONIK W FIRME. Smiem twierdzic nawet ze to pan prezes nie jest dla niego rownorzednym partnerem ;)

Kolejny tow. Fedor ktory twierdzi ze kapitalista to tylko wstretny wyzyskiwacz ?
Otoz kazdy dobry prezes, szefl, wlasciciel dobrze wie ze zysk i kondycja firmy zalezy od tego jakich sie ma pracownikow i jakosci jej pracy. Take o dobrych pracownikow bedzie dbal a nie bedzie staral sie ich wyzyskiwac, nikt nie podcina galezi na ktorej siedzi.

A jak pracownik jest marny, to jego problem. I tak ma byc.

Pracodawca w 99% przypadków będzie podmiotem dominującym, zarówno podczas uzgadniania warunków umowy jak i podczas jej egzekwowania, co wie każdy kto pracował gdziekolwiek

Pracowalem i pracuje, taka sytacja jak Ty piszesz to moze miec miejsce jak pracownikem jest koles po studiach :)

Jezeli pracownikem jest fachowiec to nie masz pojecia jak on wiele ma do gadania. Bo glownie tacy pracownicy generuja dla firmy najwieksze zyski.

Umowe podpisuja obie storny. DOBROWOLNIE TAK ? A od egzekwowania, jak cos nie gra, jest sad.

Jeśli zatem uznamy świętość umowy, to może się okazać, że ważne rocznice państwowe to zwyczajne dni "pracujące", co niezbyt dobrze koresponduje ze szczytną ideą pielegnowania tradycji narodowych.

Swietosc umowy nie ma nic do rzeczy w kwestii tego ze moga byc swieta panstwowe.
JKM by 3 maja nie zlikwidowal bo on uwielbia ta Konstytucje :D Wkoncu likwidowala ona dvpokracje i wprowadzala porzadna monarchie ;)

Ja - jak najbardziej widzę sens istnienia kodeksu pracy (acz w uproszczonej i mniej restrykcyjnej formie). W każdym razie - im sądownictwo i wymiar sprawiedliwosci w lepszym stanie tym potrzeba istnienia kodeksu pracy mniejsza.

Otoz to.
 

misioor

hardcore negotiator
Dołączył
9 Kwiecień 2007
Posty
4 499
Punkty reakcji
19
Wiek
39
Miasto
Polska "b"
Liberałowie raczej lubią na sprawę patrzeć tak, że ludzie są równi wobec prawa, co nie oznacza, że mogą wywalczyć sobie silniejszej, dominującej pozycji w praktyce.
Opowiadają się raczej za maksymalnym ułatwieniu i nieprzeszkadzaniu w tej walce.
Problem w tym, że są ludzie z góry w tej walce skazani na przegraną i mi chodzi o takich ludzi, a nie o kierwoników, którzy mogą zmienić pracę jak rękawiczki.
Ja - jak najbardziej widzę sens istnienia kodeksu pracy (acz w uproszczonej i mniej restrykcyjnej formie). W każdym razie - im sądownictwo i wymiar sprawiedliwosci w lepszym stanie tym potrzeba istnienia kodeksu pracy mniejsza.
Sorki Adamie, ale albo świętość umowy, albo istnienie kodeksu. Chyba, że kodeks ma być zbiorem ogólnych dyrektyw, a nie aktem normatywnym w klasycznym rozumieniu.
Nie jest, jest stety, badz niestety jedyna rozpoznawala postacja ktora takie poglady glosi.
Jest najczęściej cytowanym publicystą wśród kolibrów na forum, potem długo, długo nic i dopiero jacyś Michalkiewicze, jest jedynym znanym polskim kolibrem więc zdecydowaie jest wyznacznikiem.
Chyba zartujesz, u mnie kierownik budowy odchodzi na emeryture i prezes robi wszystko, prawie blaga na kolanach, aby zostal.
BO TO NAJLEPSZY PRACONIK W FIRME. Smiem twierdzic nawet ze to pan prezes nie jest dla niego rownorzednym partnerem ;)
To, że błaga, żeby został oznacza 2 możliwości: albo jest to wyjątek na tle tych 99%, lub co bardziej prawdopodobne nie narzeka na nizsze niz u konkurencji wynagrodzenie za podobną pracę. Wyzysk oczywiście dotyczy głównie najmniej wykwalifikowanych pracowników np. kasjerek w marketach, ale nie tylko. Wyzysk pracowników na wyższych szczeblach objawia się inaczej, jest mniej widoczny, ale jest.
Kolejny tow. Fedor ktory twierdzi ze kapitalista to tylko wstretny wyzyskiwacz ?
Rozumiem, ze Fedor to kolejne wcielenie Pawiana? Jeśli tak to raczej Ty jesteś kolejnym klonem kolibrów, a nie ja Pawiana ;) Sad but true.
Pracowalem i pracuje, taka sytacja jak Ty piszesz to moze miec miejsce jak pracownikem jest koles po studiach :)

Jezeli pracownikem jest fachowiec to nie masz pojecia jak on wiele ma do gadania. Bo glownie tacy pracownicy generuja dla firmy najwieksze zyski.

Umowe podpisuja obie storny. DOBROWOLNIE TAK ? A od egzekwowania, jak cos nie gra, jest sad.
Jeśli perspektywa nieprzystania na kiepskie warunki oznacza kolejne miesiące bezrobocia i biedę dla rodziny to gdzie tu jest dobrowolność? Mniej dobrowolne jest chyba tylko podpisanie umowy z lufą przy skroni.
Swietosc umowy nie ma nic do rzeczy w kwestii tego ze moga byc swieta panstwowe.
Jeśli świętość umowy będzie świętsza niż święto pańwtwowe to ma bardzo dużo do rzeczy. Jeśli umowa będzie świeta to oznacza, że możesz w niej znaleźć się zapis o pracy każdego dnia w roku nie wyłączając świąt. Jeśli jakikowliek akt normatywny uniemożliwia wpisanie takiego warunku do umowy to umowa przestaje być święta, bo jest coś świętszego. Myślałem, że to oczywiste...
Wegiel tam moze byc tanszy bo pewnie ludzie robia jak niewolnicy
Kenobi to twój cytat z innego tematu. Jeśli ludzie "robią jak niewolnicy" a nie są niewolnikami to mamy do czynienia właśnie ze "świętością umów".


Kolejną przeszkodą dla połączenia liberalizmu z konserwatyzmem i pielenowaniem tradycji narodowych w danym państwie, jest też nieunikoniona wielonarodowość takiego państwa. Każde państwo kapitalistyczne potrzebuje ogormnych zasobów taniej siły roboczej, a jesli dotyczasowi obywatlele nie mają zamiaru się nią stać to znajdą się obcokrajowcy. Jeśli USA składa się dziś z kilkunastu narodów to tradycje Amerykanów muszą zejść na dalszy plan, bo w ich miejsce wejdą "dni Św. Patryka" itd. To oczywiście wielkie uproszczenie.
 

Lobo2007

Wyjadacz
Dołączył
25 Wrzesień 2007
Posty
10 249
Punkty reakcji
381
Wiek
44
Zasadniczo, nie ma takiego pomysłu żeby umowa stała ponad prawem stanowionym, chyba że u anarchokapitalistów. Dziś mamy raczej sytuacje, że prawo daje kilka wzorów umów, do podpisania i pracodawca może sobie wybrac. Stosunek korzyści na rzecz stron są w nich jednakowo zbilansowane. Taka sytuacja oczywiście wyklucza mowę o wolnym rynku. Aby istniał wolny rynek, musi on regulować wiele parametrów.
To prawda, że obecnie sytuacja pracownika często upośledza go do zawarcia umowy na dowolnych warunkach. Pracodawca bywa w bardzo dobrej pozycji i może dowolnie wykorzystywać pracownika. Jednak zdarza się też, że to pracodawca podczas rozmowy kwalifikacyjnej, dwoi się i troi aby wypaść jak najlepiej i zachęcić pracownika z odpowiednimi kwalifikacjami i uprawnieniami.
Jednak typowe socjalistyczne myślenie polega na tym, że jeśli istnieje jakiś problem to zawsze poszukuje się tylko doraźnego rozwiązania, które zaraz już samo stanowi większy problem.
Jeżeli pracownik niewykwalifikowany, ma złą sytuacje na rynku pracy i jest nieatrakcyjnym partnerem do umowy, to przecież problemem jego nie jest zły pracodawca. Pracodawca może być zły i może być dobry jak każdy inny człowiek. Jego problemem jest jego własne niewykwalifikowanie. Taki pracownik nie dostanie w umowie na wolnym rynku urlopu, ale dzięki temu, będzie można pokazać dzieciom, co czeka tych co się nie chcą uczyć. Natomiast jeśli podobny problem ma specjalista i to na wysokim poziomie to już jest patologia. Zamiast ukrywac pod dywan tą patologię czepiając się wolności umów, ze "złymi" pracodawcami niedoceniającymi pracowników, może zastanowić się nad jej źródłami. Może forsowana akcja posyłania każdego młodego obywatela na studia to nie jest taki dobry pomysł. Może system finansowania studiowania na niektórych kierunkach, i produkowania specjalistów, których nikt nie potrzebuje na rynku, to jest zło, a nie jak się przyjęło dogmatycznie myśleć zły jest rynek i pracodawcy?
Nie jest tak, że komfort na rynku mają tylko "kierownicy" jakąś mityczna warstwa lepszych cwaniaków. Tak samo mają niektórzy pracownicy budowlani. Jednak jeśli wmawia się ludziom, że rzemiosło jest be, dla głupków, a każdy szanujący się obywatel żeby wykazać że umie się uczyć, powinien skończyć maturę i po niej jakąś chociażby etnografie, a państwo mu tą szansę sfinansuje, to co się dziwic? Kiedy ten człowiek zmądrzeje bo ma te swoje dwadzieścia parę lat, staje się podmiotem rynku pracy, niestety po etnografii dostaje propozycje pracy w hipermarkecie, gdzie jest popychłem. Nie można miec pretensji do tego młodego człowieka, bo był ambitny, miał ciekawe zainteresowania, pęd do wiedzy, po za tym, w wieku kilkunastu lat, kiedy podejmuje się najważniejsze decyzje jest się jeszcze mało praktycznym. Nie wolno od nastolatka oczekiwać praktyczności bo to wbrew naturze. Za to jak niemoralni są politycy, którzy mają już ponad trzydzieści lat, wiedzą, że rynek ma swoją pojemnośc jednak w imię popularności i pędu do koryta, finansują studia z publicznych pieniędzy, żeby produkować ludzi bez zawodu. Dodatkowo ostatnio tyle się mówi o podniesieniu wieku emerytalnego, promuje się prace staruszków. Kolejny brak moralności. Staruszkom każe się tyrać, a młodzieży przedłuża się dzieciństwo w nieskończonośc. Po skończonych studiach bowiem, najczęściej rozglądają się dopiero za zdobyciem zawodu, a trzydziestka już tylko patrzeć, kiedy dobrze się zawodu wyuczą poprzez praktykę są już po szczycie swoich możliwości wytrzymałości fizycznej i chłonności umysłu.
O niszczeniu rynku można by jeszcze długo. Grunt, że źródłem patologi jest bezrobocie w różnych swoich formach. Zbyt dużo pracowników niewykwalifikowanych (w tym specjalistów w dziedzinach, w których potrzeba kilkudziesięciu specjalistów w kraju, a wyprodukowano kilka tysięcy, bo ich tam można zaliczyć), zbyt mało wykwalifikowanych.
 

Brave

Recenzent
Moderator
Dołączył
1 Marzec 2007
Posty
19 988
Punkty reakcji
360
Miasto
lsm
długo będzie....

Quote
Gdy antylopę upoluje samica lwica, zjada ją całe stado, gdy samiec samotnik, to zjadają hieny, szakale, sępy (większość) etc….
A skad ta wiedza.... Jeszcze jaki pewny siebie..... Szczerze to samiec nie ma szans ze stadem sepow i spokojnie go przegonia nawet sie nie naje. Samotny samiec zazwyczaj ma kogos w poblizu, nigdy nie jest 100% sam.
Obejrzałem kilkadziesiąt filmów przyrodniczych traktujących o lwach, może nie jest to wiedza mocno poważna, ale tak wygląda sytuacja


Hobbes to idiota zyjacy w idiotycznych czasach.....Rownie dobrze moge cytowac sw Tomasza ale przynajmniej z sensem
Wybacz, ale intelektualnie był tytanem, jak najbardziej dzieckiem swoich czasów, stąd teorie o prawach natury, umowie społecznej etc.., stając w jego czasach i biorąc pod uwagę ówczesne pojmowanie rzeczywistości był on naprawdę ciekawym umysłem..


Quote
Hehe, jesteś ew. komunizującym socjalistą anarchistycznym (utopijnym, tak jak utopijni są skrajni libertarianie), gdzie wszystko było by wspólną własnością niewielkich komun, wtedy koszty rzeczywiście były by niewielkie, niestety w socjalizmie realnym czy komunizmie takie koszty muszą być…
Nic byc nie musi! Verum esse ipsum factum. Prawda jest dokładnie tym, co uczynione.
P.S Sorry Brave za skroty myslowe.... nie musi mi sie wcale chciec odpowiadac szczegolowo. Wystarczy mi jak jestem usatysfakcjonowany odpowiedzia.
Owszem możemy zaklinać rzeczywistość, ale czy to zaklinanie jej (nawet tej teoretycznej rzeczywistości) coś zmieni w jej istocie? Koszty są nieuchronne – wysokość jest teraz kwestią drugorzędną.., ktoś będzie musiał się tym zająć...

Zachowania wewnatrz rodzinne różniły sie radykalnie. Samce nieszanowaly samic, a także niebyło kontaktów międzyplemiennych. Czlowiek byl bardziej egzogamiczny przez co potrzeba byla opieki nad kobietami z innych plemion i takze dobre stosunki z innymi plemionami zalezne od "stalej dostawy kobiet"
Są takie teorie, ale marnie udokumentowane w materiale archeologicznym, zwłaszcza w sytuacji, gdy istnieje przeciwny im zachowany materiał…

Quote
Cóż złego jest w posiadaniu? Boli cię posiadana szczoteczka do zębów? Powinna być „gromadzka”? a może twe buty? A może samochód? Etc…
Wiekszosc, jak nie wszystcy anarchisci dziela wlasnosc na "exploitable" i "nonexploitable" albo inaczej mowiac "na uzytek wlasny" "nie na uzytek wlasny"
Wiem i znam „gumowość” tych pojęć…


http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/Europa/panstwo-to-kradziez--czyli-nieuchronny-upadek-lewicowych-mitow,43691,1
out niezłe!

Ten cały Peter napisał, że żyjemy w "systemie zorganizowanej państwowej grabieży".
To też przesada, ale reszta tekstu już mniej „hasłowa” a bardziej merytoryczna, można czepiać się drobiazgów…

Nastaje krwiożercza konkurencja.
Jedyny sposób, aby temu zaradzić to baaardzo duża konkurencja.
Jak ja kocham takie absurdalne „słowa bicze” – tu info „krwiożercza konkurencja to raj konsumenta (każdy z nas jest właśnie nim, choćby tego nie chciał) , dostaje coraz lepszy produkt/usługę coraz taniej…
Nie, jedyny sposób aby zaradzić, to brak uregulowań w otwieraniu działalności w takiej zmonopolizowanej dziedzinie…

Czy w takim sektorze bankowym jest krwiozercza konkurencja ?
A dlaczego? Bo choćbyś miał 100 milionów to banku nie otworzysz… ograniczenia, żeby było zabawniej, to kiedyś premier a dzisiaj szef NBP powiedział, że mamy za dużo banków i zbyt ostrą konkurencję, idiota czy łapówkowicz?

Lubię założenia wolnego rynku, ale tak naprawdę to jest trochę utopia podobna do socjalizmu. bez kontroli, nadzoru, zawsze będzie się powtarzał schemat, o którym wyżej napisałem.
Uznając twój pogląd mamy do wyboru, pozostawić 3-drogę (tak jak teraz) zrobić nawrót na opresyjny i uprzedmiatawiający człowieka socjalizm? (lub jeszcze gorzej komunizm?) czy wrócić do kapitalizmu?
Nawet jeśli kapitalizm siłą inercji i ludzkiej nieuczciwości znowu dotrze na przedmurze socjalizmu jak dzisiaj?
Jest syf i tak ma pozostać, bo nie warto zmienić na uczciwsze?

(zresztą nawet Keynes podobno pod koniec życia zwątpił w swoje tezy)
Przepowiedział, że staną się największym nieszczęściem ludzkości, co rzeczywiście będzie miało miejsce, jak dojdzie do prawdziwego kryzysu (nie takiego drobiazgu jak dzisiaj) gdy będą bankrutować państwa, jedne za drugim, kiedy? Może za rok, może za 10… to wisi jak miecz Damoklesa

Dlatego systemy wolnosciowe sa trzymane pod butem...
Błąd, kraje gdzie występują ograniczenia wolności osobistych i gospodarczych wspólnie to norma – prawie cała Afryka, większość Ameryki Łacińskiej, dawne demoludy, a jedne Chiny – jaskółki dla twego wywodu nie czyni zbyt silnie – ot wyjątek w morzu zachowań odmiennych,
Gdyby natomiast chodziło ci o wolność (jako taką) to niestety poślizgnąłeś się strasznie, „trzymanie pod butem” jest z definicji sprzeczne z wolnościami osobistymi..

Jestem za ogranczeniem podatku przerosniecia administracji i dzialania interwencyjne, a takze prawa patentowe, ale nie ma to nic wspolnego z kapitalizmem, ale wolnoscia i niezaleznoscia istoty ludzkiej
Kapitalizm nie istnieje bez wolności, przykro, że nie rozumiesz pojęcia kapitalizm, to tym trudniej dyskutować, może więc powiedz jak rozumiesz termin: kapitalizm, ale bez przydługich wywodów wartościujących (jakie tutaj co chwila dajesz), a jedynie definicyjnie, jak to rozumiesz ?

Kapitalizm w 100% przejrzysty i jasny dla kazdego, ale to utopia, bo jasne cos jest tylko dla tych dla ktorych jest jasne.
Taki był, jego najlepszym przykładem była wiktoriańska Wlk Brytania, gdzie był to okres bezprzykładnego w historii bogacenia się narodu (wszystkich), realny dochód robotnika wzrósł wówczas w Anglii kilkukrotnie, raz z powodu samej wartości, dwa z tego iż robotnik większość dochodu przeznaczał na żywność, a w wyniku zniesienia ustaw zbożowych, cena chleba spadła 10 krotnie… mam dłużej rozwijać?
Utopią jest skrajny libertarianizm, czyli anarchizm kapitalistyczny…

No jasne.... wszystcy czekaja na to z utesknieniem, aby ich wyprowadzic z badz co badz stabilnego rynku i oddzadza to bez walki.... super....
Tzw wielkie korporacje (te które posiadają gł. Klientów instytucjonalnych, a nie drobnych) zapewne w pierwszym ruchu by się wyniosły, później by wróciły, ale działało by już to na zdrowszych zasadach

Ludzie bogaci i tak maja gdzies podatek...Nieplaca go i tak ciezar spada na ludzi biednych, ktorzy placa go za nich. Zreszta ukryte podatki sa bardziej istotne. A kraje nazywane rajem podatkowym maja jedynie iluzoryczne pieniadze, glownie w bankach...
Byłeś w Lichtensteinie? Widziałeś na jakiej stopie żyją tam ludzie?
 

Brave

Recenzent
Moderator
Dołączył
1 Marzec 2007
Posty
19 988
Punkty reakcji
360
Miasto
lsm
Właśnie podałem wcześniej przykład, że państwo dobrobytu uderza w tych, którzy go potrzebują. Ukryte podatki bardziej uderzają w biednych, mają wyższy współczynnik konsumpcji w stosunku do inwestycji i taka inflacja jest dla nich zabójcza
Trafnie!

Wiekszosc rzeczy zwiazanych z biznesem nie ma zadnego kraju, wiec mowienie czy jakis kraj na czyms dobrze wychodzi jest glebokim nieporozumieniem.
Yy? Zapewne chodzi ci o wielkie ponadnarodowe korporacje, których wkład w PKB Polski jest na poziomie błędu statystycznego, niestety na przekór twemu widzeniu rzeczywistości „solą ziemi” w zakresie gospodarki, jest Kowalski mający sklep spożywczy i Nowak produkujący podeszwy do butów dla jakiegoś koncernu obuwniczego, czy iksiński mający firmę remontowo – budowlaną..

A panstwo tak czy siak sluzy do ochrony interesu bogatych przed biednymi.
Zdarzają się takie zjawiska, lecz stanowią one margines…

Jednak ja sie nie dopatruje jakis antagonizmow miedzy panstwem, a kapitalizmem...
Dla skrajnych libertarian taki konflikt na linii państwo<=>kapitalizm istnieje

Twierdzenie, ze panstwo jest wrogiem dlatego, ze jest socjalistyczne, cokolwiek to znaczy, bo to slowo jest niesamowicie naduzywane, a panstwo niesocjalistyczne jest dobre, jest poprostu najzwyczajniej swiecie dziwne. Albo panstwo jest takie, albo panstwo jest siakie
To, że dla ciebie (jako anarchisty) państwo jest złem to jasne, ale niestety nawet gdyby w jakimś miejscu objawiła się enklawa anarchizmu, to szybko by znikła z przyczyn naturalnych (utopia trwałego istnienia takiego zjawiska), albo pod wpływem podporządkowania przez jakiegoś lidera reszty (endogennie), lub drogą wchłonięcia przez podmiot zewnętrzny… w pierwszym przypadku dała by o sobie znać natura ludzka, w drugim zwykła pazerność władz innego państwa
Państwowość to wbrew temu co się większości wydaje zjawisko które w większości przypadków zrodziło się oddolnie, owszem zawsze występował jakiś lider, ale…

Bo inaczej wychodzi to na to, ze Kali ukrasc krowe dobrze, gdy Kalemu
Ale kim jest Kali?


Skad u was ta wszechwiedza jak czlowiek powinien sie zachowywac i co robic... sam innych ganisz, ze istnieje jakis popyt i podaz... dlaczego wedlug Ciebie stosuje sie to do "wolnegorynku" a nie do kazdego typu rynku. Rynek czyli jakis sposob redystrybucji jest zawsze i mowienie, ze stosuje sie jedynie wtedy kiedy jest wolny zakrawa o jakis absurd. Poza tym ja mam inne pojecie wolnosci... poleganie na rynku albo na czymkolwiek ma sie tak do wolnosci jak piesc do nosa. To jedynie czlowiek jest wolny, a nie rynek... Ludzie nie moga byc wolni, czlowiek jedynie moze byc. Nie ma kwantyfikatora egalitarystycznego do wolnosci. Nie jest mozliwe uczynienie innym wolnosci jak sami tego nie uczynia wspolnymi silami czy osobno.
troszkę dłużej będzie
Natura człowieka jest taka iż dąży on do zaspokojenia swych potrzeb, czy też zmniejszenia dyskomfortu w jakiejś dziedzinie i podejmuje działanie (2 różne spojrzenia na prakseologiczne źródła ludzkich działań, dwa Polskie w genezie: Tatarkiewicz i Misses), przyznam, że Misses trafniej oddaje istotę rzeczy, jego podejście obejmuje wszelkie możliwości egzemplifikacji ludzkiej woli w formie tegoż działania…
Teraz przyjrzyjmy się, tym dyskomfortom (potrzebom od biedy), mając brzydkie lub zniszczone buty, chcę posiadać kolejne, najtaniej i w największym wyborze mogę posiąść te buty w systemie wolnorynkowym, tam oferta będzie najszersza (empirycznie weryfikowalne), teraz powstaje kolejne pytanie, skoro wiemy, że oferta butów w systemie wolnorynkowym będzie najszersza, to dlaczego?
Bo w tym systemie obok najszersza substancja wolności osobistych, zawiera jeszcze element wolności prowadzenia działalności gospodarczej, tenże element musi się wiązać również z wolnością posiadania rzeczy (nieuchronnie), to również jedna z wolności…
Posiadając wolność do władania rzeczami, swobodnego nimi dysponowania i prowadzenia działalności gospodarczej, tenże prowadzący działalność, stara się trafić w upodobania klienta (np. posiadając sklep z butami, lub produkując buty) sam również jest klientem we wszystkich pozostałych materiach
Teraz przenieśmy to na grunt niewielkiej komuny anarchistów, ta o ile będzie w stanie wyprodukuje jakiś typ butów, najpewniej będzie to zbyt specjalistyczne zadanie, więc co najwyżej będzie w stanie wyprodukować jakiś element (samowystarczalność, w szerszym spektrum trzeba między bajki włożyć), tenże element będzie chciała ta komuna wymienić na inne potrzebne produkty, co będzie nośnikiem wymiany? Albo będzie nim pieniądz, albo będzie to barter (co nieuchronnie będzie prowadzić do konfliktów – z powodu niepodzielności większości rzeczy), ale idźmy dalej jedna komuna z druga komuną będą chciały (bez pieniężnie – w komunizmie pieniądz ma być niepotrzebny) się wymienić swymi produktami i jak to uczynią? W formie dobrowolnej umowy (wolny rynek) czy raczej ich autonomia zostanie ograniczona przez kogoś z zewnątrz?

Wpierw trzeba wydoic takich ludzi jak kulczyk i kwiatkowski, a potem zmieniac ich pozycje na rynku.
Grabimy zagrabione, a Kali co na to?

Czyli trzeba przerwac relacje wladzy z biznesem (socjalistyczne kolesiostwo) jest to mozliwe tylko wtedy kiedy przerwie sie mozliwosc wplywania panstwa na gospodarke (wolny rynek).
Dokładnie, jest to możliwe jedynie wtedy, gdy urzędnik ma dyskrecjonalne uprawnienia, a prawo kreowane jest z naruszeniem równości (wolności)

W socjalizmie regres jest permanentny.
Okresy rozwoju również występują i w socjalizmie, a to że większość rozwoju jest marnowana, więc statystyczny Kowalski zyskuje mniej, to już zupełnie inna sprawa
Mam prawo rownie dobrze nazywac keynesizm kapitalizmem, wtedy kiedy nazywacie stalinizm socjalizmem. Jednak mam nadzieje, ze oboje dojdziemy do porozumienia w sferze nazewnictwa.
Keynesizm jest definicyjnie sprzeczny z kapitalizmem, chociaż korzysta z niektórych zjawisk w nim występujących, prawo masz, ale czy czynisz wtedy mądrze?
Btw czym był system stalinowski? Tylko nie pleć głupotek o faszyzmie… dodam, że socjalizm anarchiczny to jeden z wielu wariantów teoretycznych…, łączy je społeczna lub państwowa forma władania środkami produkcji a innych w stalinizmie nie było…

Zdradzasz nieznajomosc filozofii socjalistycznej mowiac takie rzeczy.
Raczej pisze o wariantach socjalizmu – tych które ci się nie podobają

ja wiem, w teorii socjalizm jest przeciez taki cudowny, rownosc i szczescie dla kazdego!
Nie, nie i po trzykroć nie! To jest coś co kiedyś mądrze nazwano „zbroją Saula”
Dla znających angielski szczerze polecam http://www.thefreemanonline.org/columns/the-armor-of-saul/

w Anglii na lotniskach koczują, samoloty nie latają. Szwedzi im powiedzieli, że godzinę to załatwią, poodśnieżają pasy, wszystko zrobią. Tam nie ma czegoś takiego jak paraliż, samoloty latają non stop, a to dlatego, że mają właśnie know-how wypracowane latami. Jakieś kilka aut złączone w jedno, odśnieżają. Na autostradach nie ma korków, no ale właśnie dlatego, że technikę mają popartą odpowiednią wiedzą i doświadczeniem.
Ot lokalizacja i inne uwarunkowania, w Anglii odzwyczajono się od takich śniegów i państwowe (tak właśnie) lotnisko jest nie przygotowane, w Szwecji mróz i duży śnieg to norma…

JKM jak zwykle wulgaryzuje, zysk to nagroda, za to że koncepcja i produkt danej firmy jest kupowana przez konsumentów….


JKM jest wyznacznikiem liberalizmu w Polsce.
Nie jest, on jest krzykliwą ikoną …

celujący Adamie ...
też się zgodzę..

Chyba zartujesz, u mnie kierownik budowy odchodzi na emeryture i prezes robi wszystko, prawie blaga na kolanach, aby zostal.
BO TO NAJLEPSZY PRACONIK W FIRME. Smiem twierdzic nawet ze to pan prezes nie jest dla niego rownorzednym partnerem
Miałem tak, pracował ojciec i syn, syn naprawdę dobry, bystry itd., ale najbardziej akuratny był ojciec – wzór tego jaki powinien być pracownik (tylko zawodówkę miał), dałem mu 500 zł. podwyżki, tylko po to aby został jeszcze 2 lata i nie odchodził na emeryturę, dobry pracownik to skarb w firmie, powiem więcej gdyby mnie poprosił o 1000 zł. to pewnie by wytargował – a to był zwykły pracownik za granulatorem, ma to się oczywiście nijak do wizji rzeczywistości pawiana/Fedorowicza (btw coś go nie widzę)


JKM by 3 maja nie zlikwidowal bo on uwielbia ta Konstytucje Wkoncu likwidowala ona dvpokracje i wprowadzala porzadna monarchie
I spodowwała II rozbiór Polski, nie wiem czy ją uwielbia, ale jeśli tak, to jedynie źle świadczy o JKM


sorki za 2 posty, ale nie mieściło się..... i ta liczba cytatów...
 

misioor

hardcore negotiator
Dołączył
9 Kwiecień 2007
Posty
4 499
Punkty reakcji
19
Wiek
39
Miasto
Polska "b"
Zasadniczo, nie ma takiego pomysłu żeby umowa stała ponad prawem stanowionym, chyba że u anarchokapitalistów.
W każdym bądź razie, wiadomo, że chodzi o zabezpieczenie praw pracowników najmniej wartościowych dla rynku, a które to zabezpieczenia JKM chciałby zlikwidować(płaca minimalna, ilość dni wolnych, ilość godzin pracy w tygodniu itd)
To prawda, że obecnie sytuacja pracownika często upośledza go do zawarcia umowy na dowolnych warunkach.
Dobrze, że chociaż Ty to dostrzegasz, bo juz miałem wrażenie, że tylko ja żyję w Polsce a reszta na Marsie ;)
Jednak typowe socjalistyczne myślenie polega na tym, że jeśli istnieje jakiś problem to zawsze poszukuje się tylko doraźnego rozwiązania, które zaraz już samo stanowi większy problem.
Jeżeli pracownik niewykwalifikowany, ma złą sytuacje na rynku pracy i jest nieatrakcyjnym partnerem do umowy, to przecież problemem jego nie jest zły pracodawca. Pracodawca może być zły i może być dobry jak każdy inny człowiek. Jego problemem jest jego własne niewykwalifikowanie. Taki pracownik nie dostanie w umowie na wolnym rynku urlopu, ale dzięki temu, będzie można pokazać dzieciom, co czeka tych co się nie chcą uczyć. Natomiast jeśli podobny problem ma specjalista i to na wysokim poziomie to już jest patologia. Zamiast ukrywac pod dywan tą patologię czepiając się wolności umów, ze "złymi" pracodawcami niedoceniającymi pracowników, może zastanowić się nad jej źródłami. Może forsowana akcja posyłania każdego młodego obywatela na studia to nie jest taki dobry pomysł. Może system finansowania studiowania na niektórych kierunkach, i produkowania specjalistów, których nikt nie potrzebuje na rynku, to jest zło, a nie jak się przyjęło dogmatycznie myśleć zły jest rynek i pracodawcy?
Zawsze znajdą się ludzie, którzy nie znajdą pracy na godnych warunkach, jednak z wielu powodow. Jeszcze niedawno najgorzej opłacani lub bezrobotni byli byli pracownicy wielkich państwoych molochów, którzy ucierpieli na transformacji, jednak obecnie najgorzej mają młodzi z "wykształceniem wyższym niż umiejętności"(też miałem ten problem). Nawet w idealnym (waszym zdaniem) systemie gdzie o wyborze wykształcenia decyduje rynek(a nie moda jak dziś), będą osoby z ww. problemem. Będą to np. kobiety, które zawsze były utrzymywane wraz z dziećmi przez męża, a ten je opuscił, będą to ludzie, no cóż, słabo rozgarnieci, a obecna gospodarka potrzbuje ich coraz mniej. Nieważne. Ważne, że ja nie zamierzam o takich ludziach zapomnieć i zostawić ich na pastwę "świętości umów", zwanej dalej przez Kenobiego "robieniem jak niewolnik". Nie interesuje mnie, że gospodarka na tym straci, jesteśmy ludźmi a nie zwierzętami a przedsiębiorcy pokroju szefów Biedronki pragnący zatrudniać za głodowe stawki nie powinni miec prawa robić takich rzeczy w Polsce.
Nie jest tak, że komfort na rynku mają tylko "kierownicy" jakąś mityczna warstwa lepszych cwaniaków. Tak samo mają niektórzy pracownicy budowlani. Jednak jeśli wmawia się ludziom, że rzemiosło jest be, dla głupków, a każdy szanujący się obywatel żeby wykazać że umie się uczyć, powinien skończyć maturę i po niej jakąś chociażby etnografie, a państwo mu tą szansę sfinansuje, to co się dziwic? Kiedy ten człowiek zmądrzeje bo ma te swoje dwadzieścia parę lat, staje się podmiotem rynku pracy, niestety po etnografii dostaje propozycje pracy w hipermarkecie, gdzie jest popychłem. Nie można miec pretensji do tego młodego człowieka, bo był ambitny, miał ciekawe zainteresowania, pęd do wiedzy, po za tym, w wieku kilkunastu lat, kiedy podejmuje się najważniejsze decyzje jest się jeszcze mało praktycznym. Nie wolno od nastolatka oczekiwać praktyczności bo to wbrew naturze. Za to jak niemoralni są politycy, którzy mają już ponad trzydzieści lat, wiedzą, że rynek ma swoją pojemnośc jednak w imię popularności i pędu do koryta, finansują studia z publicznych pieniędzy, żeby produkować ludzi bez zawodu. Dodatkowo ostatnio tyle się mówi o podniesieniu wieku emerytalnego, promuje się prace staruszków. Kolejny brak moralności. Staruszkom każe się tyrać, a młodzieży przedłuża się dzieciństwo w nieskończonośc. Po skończonych studiach bowiem, najczęściej rozglądają się dopiero za zdobyciem zawodu, a trzydziestka już tylko patrzeć, kiedy dobrze się zawodu wyuczą poprzez praktykę są już po szczycie swoich możliwości wytrzymałości fizycznej i chłonności umysłu.
Tak, powinno się rozliczyć polityków odpowiedzialncyh za sytuację na rynku pracy i oświatę, ale skoro już pojawilo się tylu młodych ludzi z bezsensownym wykształceniem to nie mozna o nich dziś zapomnieć, bo to może mieć katastrofalne dla nas skutki: masowe emigracje czy niski przyrost naturalny(kogo stać na dziecko?). Sam zmarnowałem parę lat na "prestiżowe kierunki" i robię coś do czego nie są mi prawie w ogóle potrzebne, gdybym zaczął robić to po maturze to żyłbym dziś pewnie na innym poziomie i nie musiał tak tyrać, ale wielu znajomych skończyło dużo gorzej i o takcih ludziach nie mozna zapomnieć.
 

Tendencjusz

-- . .-. -.- ..- .-. -.--
Dołączył
15 Marzec 2008
Posty
1 602
Punkty reakcji
69
Misioor napisał:
W każdym bądź razie, wiadomo, że chodzi o zabezpieczenie praw pracowników najmniej wartościowych dla rynku, a które to zabezpieczenia JKM chciałby zlikwidować(płaca minimalna, ilość dni wolnych, ilość godzin pracy w tygodniu itd)
Płaca minimalna jest ciosem wymierzonym w ludzi, których oferta pracy jest najmniej pożądana. Nie jest zabezpieczeniem, chyba, że pracę uznamy za niebezpieczną.

Misioor napisał:
Zawsze znajdą się ludzie, którzy nie znajdą pracy na godnych warunkach, jednak z wielu powodow. Jeszcze niedawno najgorzej opłacani lub bezrobotni byli byli pracownicy wielkich państwoych molochów, którzy ucierpieli na transformacji, jednak obecnie najgorzej mają młodzi z "wykształceniem wyższym niż umiejętności"(też miałem ten problem). Nawet w idealnym (waszym zdaniem) systemie gdzie o wyborze wykształcenia decyduje rynek(a nie moda jak dziś), będą osoby z ww. problemem. Będą to np. kobiety, które zawsze były utrzymywane wraz z dziećmi przez męża, a ten je opuscił, będą to ludzie, no cóż, słabo rozgarnieci, a obecna gospodarka potrzbuje ich coraz mniej. Nieważne. Ważne, że ja nie zamierzam o takich ludziach zapomnieć i zostawić ich na pastwę "świętości umów", zwanej dalej przez Kenobiego "robieniem jak niewolnik". Nie interesuje mnie, że gospodarka na tym straci, jesteśmy ludźmi a nie zwierzętami a przedsiębiorcy pokroju szefów Biedronki pragnący zatrudniać za głodowe stawki nie powinni miec prawa robić takich rzeczy w Polsce.
Gospodarka jest determinantem naszego życia. Jeżeli gospodarka ma się gorzej, to nasze życie płynie inaczej - przeciętnie in minus.
Kobiety opuszczone przez mężów winny cieszyć się mimo wszystko stabilnością finansową - można to osiągnąć poprzez zapewnienie im szansy na oszczędzanie - a więc poprawiamy przychody wobec czego kobieta może zapewnić sobie środki na czarną godzinę, środki, które nie są jakąś mglistą regulacją prawną, są gotowym do użycia, twardym i pewnym rozwiązaniem, można na nich polegać. Można to osiągnąć również - tym samym sposobem - poprzez akumulację u osób spokrewnionych. Można wreszcie uwolnić pracodawcę od wszystkich tych restrykcji "na rzecz pracownika", dzięki którym zastanawia się on 10 razy, zanim taką samotną matkę z dzieckiem zatrudni - a ona potrzebuje pieniędzy natychmiast, a nie za pół roku. Oczywiście w efekcie może nadejść dzień, w którym okaże się, że nie dostanie ona jednego dnia urlopu więcej, albo coś w ten deseń... Świetnie, że w zamian za utratę pracy w ogóle, owej kobiecie nie przepadnie ani jeden dzień wolny.
Skądinąd czy nie łatwiej po prostu ograniczyć zatrudnienie ustawowo?

Misioor napisał:
Tak, powinno się rozliczyć polityków odpowiedzialncyh za sytuację na rynku pracy i oświatę, ale skoro już pojawilo się tylu młodych ludzi z bezsensownym wykształceniem to nie mozna o nich dziś zapomnieć, bo to może mieć katastrofalne dla nas skutki: masowe emigracje czy niski przyrost naturalny(kogo stać na dziecko?). Sam zmarnowałem parę lat na "prestiżowe kierunki" i robię coś do czego nie są mi prawie w ogóle potrzebne, gdybym zaczął robić to po maturze to żyłbym dziś pewnie na innym poziomie i nie musiał tak tyrać, ale wielu znajomych skończyło dużo gorzej i o takcih ludziach nie mozna zapomnieć.
Pamiętam, ale mogę im pomóc z grubsza tylko na dwa sposoby:
a) Zatrudnię Was, chociaż Wasza praca jest mi niepotrzebna.
b) Idźcie i uczcie się czegoś przydatnego.

W pierwszym przypadku niszczę przyszłość następnych pokoleń. W drugim jestem fair wobec wszystkich dzieci w Polsce. Wiesz co? Ja zainwestuję w dzieci - one nie mają żadnej winy w obecnej sytuacji tych bezrobotnych, dlaczego miałyby przez nich cierpieć niedostatek? Zresztą, przecież i sami bezrobotni na tym stracą - przy pierwszej wymówce zostaną z pracy wyrzuceni lub też przedsiębiorstwo zwyczajnie zbankrutuje. Zauważ też, że zatrudnienie takiego człowieka to nie tylko jego pensja, ale i daniny dla władzy - bardzo wysokie daniny dla władzy. Jeżeli chcemy coś zrobić z bezrobociem to chyba od tego powinniśmy zacząć - dlaczego pracownik nie dostaje całej kwoty, jaką wydaje się na jego pracę? Dlaczego w takiej sytuacji to pracodawca jest tym krwiożercą, a nie państwo, które z jednej strony zabiera jeszcze przed wypłatą przynajmniej kilkaset złotych z płacy, a z drugiej strony, ze strony drugiej swej twarzy, opowiada społeczeństwu, że zaraz wymusi na złych przedsiębiorcach kilkadziesiąt złotych podwyżki.
Reasumując: Nie zapomnijmy o ludziach, którym się nie udało, ale nie zapomnijmy przede wszystkim o naszych dzieciach. Świat jest tak skonstruowany, że nie możemy dać wszystkiego wszystkim - musimy wybierać. Wybierz zatem: Bezrobotni, czy dzieci?
 

misioor

hardcore negotiator
Dołączył
9 Kwiecień 2007
Posty
4 499
Punkty reakcji
19
Wiek
39
Miasto
Polska "b"
Płaca minimalna jest ciosem wymierzonym w ludzi, których oferta pracy jest najmniej pożądana. Nie jest zabezpieczeniem, chyba, że pracę uznamy za niebezpieczną.
Nie za bardzo wiem jak mam rozumiec 1 zdanie, ale jest zabezpieczeniem dla ludzi, którzy bez niej musieliby pracować za np. 500zł/miesiąc. Owszem praca za grosze jest niebezpieczna.
Gospodarka jest determinantem naszego życia. Jeżeli gospodarka ma się gorzej, to nasze życie płynie inaczej - przeciętnie in minus.
Ludziom, ok których piszę żyje się gorzej, choć gospodarka ma się lepiej. Mało tego, im gorzej pozwolimy zyć takim ludziom tym gospodarka będzie się miała lepiej. Niżej napisze dlaczego.
Kobiety opuszczone przez mężów winny cieszyć się mimo wszystko stabilnością finansową - można to osiągnąć poprzez zapewnienie im szansy na oszczędzanie - a więc poprawiamy przychody wobec czego kobieta może zapewnić sobie środki na czarną godzinę, środki, które nie są jakąś mglistą regulacją prawną, są gotowym do użycia, twardym i pewnym rozwiązaniem, można na nich polegać. Można to osiągnąć również - tym samym sposobem - poprzez akumulację u osób spokrewnionych. Można wreszcie uwolnić pracodawcę od wszystkich tych restrykcji "na rzecz pracownika", dzięki którym zastanawia się on 10 razy, zanim taką samotną matkę z dzieckiem zatrudni - a ona potrzebuje pieniędzy natychmiast, a nie za pół roku. Oczywiście w efekcie może nadejść dzień, w którym okaże się, że nie dostanie ona jednego dnia urlopu więcej, albo coś w ten deseń... Świetnie, że w zamian za utratę pracy w ogóle, owej kobiecie nie przepadnie ani jeden dzień wolny.
Tak, można zrobić dużo, ale zawsze znajdzie się ktoś, kogo chronić będzie trzeba. W Warszawie już dziś nikogo nie interesuje wysokość płacy minimalnej, gorzej jest w innych miastach. Gdy dojedziemy do takiego poziomu zycia jak a zachodzie, gdzie z pensji kelnerki można utrzymać siebie i dzieci zabezpieczenia z kodeksu pracy będzie można wykreślić.
auważ też, że zatrudnienie takiego człowieka to nie tylko jego pensja, ale i daniny dla władzy - bardzo wysokie daniny dla władzy. Jeżeli chcemy coś zrobić z bezrobociem to chyba od tego powinniśmy zacząć - dlaczego pracownik nie dostaje całej kwoty, jaką wydaje się na jego pracę? Dlaczego w takiej sytuacji to pracodawca jest tym krwiożercą, a nie państwo, które z jednej strony zabiera jeszcze przed wypłatą przynajmniej kilkaset złotych z płacy, a z drugiej strony, ze strony drugiej swej twarzy, opowiada społeczeństwu, że zaraz wymusi na złych przedsiębiorcach kilkadziesiąt złotych podwyżki.
Jasne, co do tego pełna zgoda, ale naiwnością jest myślenie, że po obniżeniu podatków szefowie będą woleli zapłacić ludziom więcej niż więcej zarobić ;)
Reasumując: Nie zapomnijmy o ludziach, którym się nie udało, ale nie zapomnijmy przede wszystkim o naszych dzieciach. Świat jest tak skonstruowany, że nie możemy dać wszystkiego wszystkim - musimy wybierać. Wybierz zatem: Bezrobotni, czy dzieci?
Możemy też wybrać między ogromnym dochodem niektórych firm, a dużym dochodem niektórych firm, bądź pojawieniem się firm gotowowych zrezygnować z częsci dochodu. Dzisiaj kasjerka w tesco zarabia 1000zł nie dlatego, że firma padłaby przy większych pensjach pracowników, bo przy takich obrotach mogliby płacic 3x więcej i wciąż mieliby zysk, ale dlatego, że szefowie doskonale zdają sobie sprawę, że na kasę zawsze znajdzie się chętna osoba nawet za mniej niz 1000zł(gdyby nie płaca minimalna). Oczywiście są firmy, gdzie płaca minimalna nie pozwala zatrudnić pracownika, ale to skrajność.
 

Tendencjusz

-- . .-. -.- ..- .-. -.--
Dołączył
15 Marzec 2008
Posty
1 602
Punkty reakcji
69
Misioor napisał:
Nie za bardzo wiem jak mam rozumiec 1 zdanie, ale jest zabezpieczeniem dla ludzi, którzy bez niej musieliby pracować za np. 500zł/miesiąc. Owszem praca za grosze jest niebezpieczna.
A groszowy zasiłek nie jest? Może i z nim warto się w ten sposób rozprawić, nie uważasz?

Misioor napisał:
Ludziom, ok których piszę żyje się gorzej, choć gospodarka ma się lepiej. Mało tego, im gorzej pozwolimy zyć takim ludziom tym gospodarka będzie się miała lepiej. Niżej napisze dlaczego.

W długim okresie:
Piszesz zatem o zdecydowanej mniejszości, o ludziach, którzy są bogaci, i/lub o mieszkańcach lasów, którzy porzucili cywilizację.
Mit biedaka, który traci na rozwoju kraju, na zwalczaniu ubóstwa i głodu wśród dzieci, jest po prostu bajką.

Misioor napisał:
Tak, można zrobić dużo, ale zawsze znajdzie się ktoś, kogo chronić będzie trzeba. W Warszawie już dziś nikogo nie interesuje wysokość płacy minimalnej, gorzej jest w innych miastach. Gdy dojedziemy do takiego poziomu zycia jak a zachodzie, gdzie z pensji kelnerki można utrzymać siebie i dzieci zabezpieczenia z kodeksu pracy będzie można wykreślić.
Więc może warto zainteresować się metodami, przy użyciu których zachód doszedł tam, skąd teraz zawraca?
Może lepiej ich jednak nie przekreślać, tylko dlatego, że są "liberalne".

Misioor napisał:
Jasne, co do tego pełna zgoda, ale naiwnością jest myślenie, że po obniżeniu podatków szefowie będą woleli zapłacić ludziom więcej niż więcej zarobić
Chęci rzecz jasna nie ulegną zmianie. Co ciekawe jednak, jest faktem, że odpowiednio modyfikując scenerię, powiemy, iż pracodawca będzie gotowy zapłacić za pracę więcej, gdy podatki będzie od tego płacił niższe. Nie mówimy tu może o sytuacji dynamicznej zmiany płacy, choć możemy, ale o decyzji o zatrudnieniu, oraz rynku pracownika, gdzie każdy przedsiębiorca ma większe możliwości zatrudniania. Łatwiej - nie mówię, że zdarzy się cud, ale z pewnością łatwiej - jest o rynek pracownika, gdy podatki od zatrudnienia spadają - wówczas mniej płacąc możemy zapłacić za pracę więcej. Ostatecznie nie wprost, ale pośrednio w praktyce i kontekście innych podmiotów - płace mniej niechętnie rosną. W szczególności zaś rosną z 0 do Przeciętnej.

Misioor napisał:
Możemy też wybrać między ogromnym dochodem niektórych firm, a dużym dochodem niektórych firm, bądź pojawieniem się firm gotowowych zrezygnować z częsci dochodu. Dzisiaj kasjerka w tesco zarabia 1000zł nie dlatego, że firma padłaby przy większych pensjach pracowników, bo przy takich obrotach mogliby płacic 3x więcej i wciąż mieliby zysk, ale dlatego, że szefowie doskonale zdają sobie sprawę, że na kasę zawsze znajdzie się chętna osoba nawet za mniej niz 1000zł(gdyby nie płaca minimalna). Oczywiście są firmy, gdzie płaca minimalna nie pozwala zatrudnić pracownika, ale to skrajność.
Nadal nie wiem, czy ważniejszy jest dla Ciebie los dzisiejszych dzieci, czy dzisiejszych bezrobotnych.
Nie neguję, że można tymczasowo poprawić byt jednej z tych grup - ale tylko jednej z nich. Albo dajemy szansę dzieciom, albo wspieramy bezrobotnych. Wybierz proszę.
 

misioor

hardcore negotiator
Dołączył
9 Kwiecień 2007
Posty
4 499
Punkty reakcji
19
Wiek
39
Miasto
Polska "b"
A groszowy zasiłek nie jest? Może i z nim warto się w ten sposób rozprawić, nie uważasz?
Zasiłki są w Polsce nawet nie groszowe a symboliczne. Fakt też należałoby się z tym rozprawić, lepiej dać pieniądze potrzebującym niż wydać na bezsensowne inwestycje.
Mit biedaka, który traci na rozwoju kraju, na zwalczaniu ubóstwa i głodu wśród dzieci, jest po prostu bajką.
"Traci" może faktycznie nie jest tu dobrym okresleniem, raczej zyskuje w bardzo powolny sposób, obecnie tak powolny, że byle jakie mieszkanie stanie się własnością młodych obecnie ludzi zwykle dopiero na starość.
Więc może warto zainteresować się metodami, przy użyciu których zachód doszedł tam, skąd teraz zawraca?
Może lepiej ich jednak nie przekreślać, tylko dlatego, że są "liberalne".
Nie można niestety porównywać nas dziś z Europą zachodnią 40lat temu, zupełnie inne realia. Ja nie mam nic przeciwko liberalizmowi, ale nie można rzucać milionów ludzi wychowanych w PRLu nagle w zupełnie inne system. Tak jak pisałem-za jakiś czas(a wierzę, że takie czasy wkrótce nadejdą, mimo glupoty i zepsucia klasy politycznej) gdy byt nawet najbiedniesi będą mieli w miarę zabezpieczony-możemy przestać ograniczać umowy o pracę oraz przeprowadzać kolejne reformy np. slużby zdrowia czy emerytalne. Nie mozna dziś skazać staruszki, której po zapłaceniu rachunków z emerytury zostaje 600zł na przeżycie kazać płacić za hospitalizację.
Chęci rzecz jasna nie ulegną zmianie. Co ciekawe jednak, jest faktem, że odpowiednio modyfikując scenerię, powiemy, iż pracodawca będzie gotowy zapłacić za pracę więcej, gdy podatki będzie od tego płacił niższe. Nie mówimy tu może o sytuacji dynamicznej zmiany płacy, choć możemy, ale o decyzji o zatrudnieniu, oraz rynku pracownika, gdzie każdy przedsiębiorca ma większe możliwości zatrudniania. Łatwiej - nie mówię, że zdarzy się cud, ale z pewnością łatwiej - jest o rynek pracownika, gdy podatki od zatrudnienia spadają - wówczas mniej płacąc możemy zapłacić za pracę więcej. Ostatecznie nie wprost, ale pośrednio w praktyce i kontekście innych podmiotów - płace mniej niechętnie rosną. W szczególności zaś rosną z 0 do Przeciętnej.
Może i tak, ale raczej rewolucji by nie było.
Nadal nie wiem, czy ważniejszy jest dla Ciebie los dzisiejszych dzieci, czy dzisiejszych bezrobotnych.
Zdecydowanie najmniej interesuje mnie los korporacji będacych właścicielami biedronek i innych stonek.
 

Tendencjusz

-- . .-. -.- ..- .-. -.--
Dołączył
15 Marzec 2008
Posty
1 602
Punkty reakcji
69
Misioor napisał:
"Traci" może faktycznie nie jest tu dobrym okresleniem, raczej zyskuje w bardzo powolny sposób, obecnie tak powolny, że byle jakie mieszkanie stanie się własnością młodych obecnie ludzi zwykle dopiero na starość.
Przyczyną takiego tempa jest m.in socjal.

Misioor napisał:
Nie można niestety porównywać nas dziś z Europą zachodnią 40lat temu, zupełnie inne realia. Ja nie mam nic przeciwko liberalizmowi, ale nie można rzucać milionów ludzi wychowanych w PRLu nagle w zupełnie inne system. Tak jak pisałem-za jakiś czas(a wierzę, że takie czasy wkrótce nadejdą, mimo glupoty i zepsucia klasy politycznej) gdy byt nawet najbiedniesi będą mieli w miarę zabezpieczony-możemy przestać ograniczać umowy o pracę oraz przeprowadzać kolejne reformy np. slużby zdrowia czy emerytalne. Nie mozna dziś skazać staruszki, której po zapłaceniu rachunków z emerytury zostaje 600zł na przeżycie kazać płacić za hospitalizację.
Nadchodzi moment, gdy konieczność wyboru stanie się oczywista. Państwo dąży do bankructwa. Mamy zbyt mało, by zabezpieczyć wszystkich i lepiej będzie, jeżeli pomożemy przynajmniej naszym dzieciom. Jeżeli gospodarka nie nabierze stabilnego, wysokiego tempa wzrostu - już niebawem będziemy bardziej niż kiedykolwiek dotąd, świadomi jak bankructwo wpływa na śmiertelność obywateli. Już teraz władze przepuściły ustawę zabraniającą łączenia aktywności zawodowej z pobieraniem emerytury. Prezydent zapowiedział, że podpisaną przez siebie ustawę rzeczywiście ocenia źle i zapowiada, że przejmie inicjatywę w tej sprawie. Te świadczenia będą coraz niższe tak czy inaczej - zwyczajnie nie ma z czego ich płacić. Alternatywą jest:
a) Oszczędność.
a') Przekierowanie środków z innych celów na emerytury.
b) Podatki.

Pierwsza propozycja jest dobra i jakiś czas będzie działała, z czasem przejdzie w swój wariant i zacznie się oskubywanie państwa z funkcji, aż do teoretycznego sprowadzenia go do roli ubezpieczyciela z prostym działem windykacji, zwanym z przyczyn historycznych policją.
Jak widać to nie jest wystarczające rozwiązanie, potrzeba czegoś jeszcze.

Drugi koncept jest przeciwieństwem tego, co należy uczynić - stąd mamy łatwo, iż jest złym pomysłem(oczywiście przy założeniach adekwatnych do rzeczywistości).

Zgodzimy się z pewnością w materii tego, od czego powinno się przemiany rozpocząć: Mianowicie od zlikwidowania nieefektywności systemu, a więc jawnego marnotrawstwa, z którego nikt nic tak naprawdę nie ma. A zatem konsolidacja, zmniejszenie państwa do rozmiarów potrzebnych do serwowania świadczeń - na tym etapie. Tymczasowo objawy problemu znikają, nie trzeba podnosić podatków. Jest tylko lepiej, pominąwszy los tych, których trzeba zwolnić.

Następnie w celu obniżenia siły gigantów na rynkach - stonek - zmniejszamy wpływ władzy państwowej na prawo, tak, aby stonki nie kupowały prawa. Likwidujemy bariery już powstałe - w dużej mierze na zlecenie korporacji i innych silnych przedsiębiorstw - a zatem nie tylko stonka może prowadzić sklep, ale może to także Kowalski. W związku z tym stonka albo poprawi los Kowalskiego bezpośrednio, albo go zastraszy, albo obniży ceny. A to będzie oznaczało wzrost realnych pensji. Mamy krok do przodu, a nikomu biednemu nic nie odebraliśmy, odebraliśmy tym, którzy mieli dużo i tylko to, co mieli nielegalnie*.

Kolejny postulat liberalizacji Polski to obniżenie podatków celem zwiększenia wpływów z ich tytułu, oraz podniesienia przychodów ludności. Stopniowo, bądź nie - zależnie od stanu gospodarki, od naszej rezerwy - ta rezerwa z czasem staje się coraz mniejsza. Przy okazji zmniejszania ciężaru podatkowego warto też pomyśleć o tym, gdzie powinien być podatek pobierany i jak sprawić, by system był prosty i nie zabierał zbyt wiele czasu - pracę stracą specjaliści od gmatwaniny prawnej. Naturalnie obniżamy podatki płacone przez przedsiębiorców w związku z zatrudnieniem ludzi - bezrobocie nam spada, mamy więcej pieniędzy na tych, którzy rzeczywiście ich potrzebują. A zatem znów nie zabraliśmy nikomu biednemu nic, a odebraliśmy właściwie tylko państwu i to chwilowo, bo niebawem inwestycja się zwróci.

Gdyby na tym etapie napisać od nowa prawo pracy - wyrzucając elementy blokujące zatrudnienie czy szkolenia, otrzymalibyśmy dalszą poprawę tendencji. Znów nikomu najbiedniejszemu nic nie odbieramy, odbieramy tym, którzy mają za co żyć, i nie odbieramy niczego krytycznego do przetrwania. Dając w zamian łatwość znalezienia innej pracy, a więc i większą siłę głosu pracownika, w którego częściej - znów - pracodawca dużo zainwestował(o ile nie będzie się bał, że ten odejdzie... ale wówczas środkiem zaradczym jest inna umowa - pewniejsze zatrudnienie dla pracownika). Praktycznie nic żadnej grupie nie zabieramy.

Cóż pozostało? Dopłacić wszystkie emerytury i świadczenia, a następne pokolenia niechaj zbierają na starość same, lub zapewnią sobie potomstwo, które się niemi zaopiekuje. Oczywiście to okrutne - ktoś, kto nie zostawi sobie nic, albo mu to ukradną, a nie będzie miał rodziny, przyjaciół, nikogo... zginie? Ale powiedz mi - nie pomógłbyś mu? Wielu takich żebrałoby, a już dziś można w ten sposób bardzo dobrze zarabiać. Przy bogatym społeczeństwie nie byłoby to problemem, i nie potrzeba państwa, aby ludzie sobie pomagali... Potrzeba tylko aby to ludzie żyli dostatnio, a nie państwo i korporacje, które w raz z nim stanowią prawo.

Czy zgodzisz się z tym konceptem? Wymień elementy, które Ci nie pasują, ja przedstawię alternatywę. Nie mamy nieograniczonych zasobów - pamiętaj.
 
Do góry