Dziwny problem psychiczny

Dex188

Nowicjusz
Dołączył
23 Sierpień 2006
Posty
903
Punkty reakcji
1
Wiek
37
Miasto
Warszawa:) okolice
Witam

Mam taki dziwny problem, ale zacznę od początku.


Od około 4 lat zacząłem się staczać, nie pije, nie w tym problem. Chodzi o lenistwo.

Na początku nie było źle, poprostu mnie pracowałem, po czasie byolo gorzej, już mi sie nawet sprzatać niechce. Jakiś czas temu się "obudziłem" i postanowiłem to zmienić.

Ale ten czas który zmarnowałem odbił dosyć spore piętno na mojej psychice. Mam takie dziwne uczucie stresu który jest gdzieś we mnie, non stop. Czuję taki ucisk praktycznie cały czas. Szukałem "w głowie" co może być przyczyną, w 99% jak nie 100% są to sytuacje które sam wymyslam, problemy które sobie stwarzam ale tylko w głowie. Czuję jakbym bardziej wierzył w to co wymyślam niż w realny świat. A jak sobie przetłumaczę już że sytuacja X to brednia i sam ja wymyśliłem to po jakimś czasie znów przychodzi ten "ucisk" i znów sie wewnętrznie boję czegoś i w koło to samo.

Jak mam problem to wyolbrzymiam go strasznie, dodaję po jakimś czasie scenariusze co się może stac i sam już niewiem co jest prawdą. Przykład taki który sobie teraz przypomniałem, miałem iść do dentysty, stres, panika, poszedłem. Pierwsza wizyta, Pani tylko oglądala i umówiła się na inny dzień. Wiedziałem od niej które zęby są do plombowania, było ich 2. Oczywiście panika, strach, ja wiedziałem że będzie boleć, że będzie pewnie kanałowe leczenie, ze pewnie mi wyrwie zeby bo się nie nadają itp (mimo ze powiedziała jasno że tylko plombowanie). Co się okazało? Pani zrobiła 2 zeby w jednym czasie, nic nie bolało i trzeba było tylko lekko podszlifować i podłatać, nic strasznego.

Wiem każdy tak ma że panikuje, no może nie każdy. Ale mi to życie psuje, bo ja za bardzo przesadzam. W ten tydzień czekania na dentystę nic prawie nie robiłem bo się stresowałem, a jak robiłem to myślami bylem u dentysty ;/

I tak z każdym problemem jest, prawie non stop.


Mam czasami takie "przebłyski" normalności, czuję się wtedy super, jak posłucham fajnej motywującej piosenki to mam takiego powera, moc że bym osiągnął wszystko, wtedy czuję że to JA, taki prawdziwy, a nie ten przestraszony leń.
Z takim nastawieniem wiem że bym wszystko osiągnął. Ale zaraz przychodzą te myśli głupie że coś się stanie złego, zaraz przypominam sobie te wymyślone scenariusze i traktuje je jako realne sprawy. Zapał opada, wchodzi strach, tak jakby mój organizm wolał tak żyć, tak go nauczyłem i tak jest "lepiej".


Podam taki wymyslony przykład aby to zobrazować.

Dostaję powera, jestem super zmotywowany, po 10 sekundach przychodzi myśl... i tak to wszystko się zepsuje przecież masz problem bo Cię głowa boli i pewnie to rak. Więc umrzesz, więc po co się wychylać?

Coś w tym stylu. To nie jest prawdziwy przykald, tylko tak aby pokazać o co chodzi...

Co robić? kurde;/

Aha, a może to tez być spowodowane tym ze sięnie wysypiam już długo. Czuję brak koncentracji i motywacji. Ale chodze późno spać zawsze ;/ i nie ćwiczę nic. Taki siedzący tryb życia. Może winą też jest to ze nie mam celu w życiu?. Bez sensu.
 

Dex188

Nowicjusz
Dołączył
23 Sierpień 2006
Posty
903
Punkty reakcji
1
Wiek
37
Miasto
Warszawa:) okolice
Tak jak pisałem, wczoraj chciałem się podnieść, nawet plan zrobiłem na dziś.... i co? od rana z każdej strony dostaję po d.... psychicznie ludzie tak jakby się zmówili i non stop czegoś chcą, 10 osób naraz czegoś chce i to ma być JUŻ.

Wiedziałem, jak chcę coś zrobic, zmienić życie na lepsze to dostaje wpier... od losu. Ciśnienie miałem dziś wielkie, szlak mnie chciał trafić.

Same problemy a do tego z zdwojoną siłą weszły te durne myśli i tak od rana do teraz....

Chyba wolę siedzieć cicho i życ nadal na granicy dna, lub na dnie niż sie wychylac bo znów dostanę po tyłku od losu. A nie mam sił walczyć, bo czuję lęk przed tym co się może stać jak zacznę.




Najgorsze jest to że rodzina myśli że sie obijam, patrzą na mnie z pogardą. Nie wiedzą że wewnątrz mnie jest taki haos i masakra że szok. Szkoda mi ich, bo wiem że mame by to załamało że jej syn ma takie myśli. Że nie radzi sobie z życiem. Taka codzienna maska błazna zakładana na moją twarz, a wewnątrz mam dosyć. Nie wiem co robic. Przykro mi jak rodzina na mnie tak patrzy, myślą że nic nie robię po pracy i w pracy... ale ja nie mam sił. Dziś już całkiem.
 

Tiwaz

Nowicjusz
Dołączył
11 Marzec 2007
Posty
650
Punkty reakcji
4
Wiek
34
Miasto
Kielce
Najgorsze jest to że rodzina myśli że sie obijam, patrzą na mnie z pogardą. Nie wiedzą że wewnątrz mnie jest taki haos i masakra że szok. Szkoda mi ich, bo wiem że mame by to załamało że jej syn ma takie myśli. Że nie radzi sobie z życiem. Taka codzienna maska błazna zakładana na moją twarz, a wewnątrz mam dosyć. Nie wiem co robic. Przykro mi jak rodzina na mnie tak patrzy, myślą że nic nie robię po pracy i w pracy... ale ja nie mam sił. Dziś już całkiem.
A jak u Ciebie z wiarą w Boga? Poczytaj może orędzia Żywego Płomienia. Może otworzą Ci sie oczy na to czemu tak źle jest na świecie.
 

Dex188

Nowicjusz
Dołączył
23 Sierpień 2006
Posty
903
Punkty reakcji
1
Wiek
37
Miasto
Warszawa:) okolice
Ale co mi z tego co jest źle na swiecie? ja sobie z samym sobą niepotrafie poradzić.

Z wiara jest ok, mówię pacierz i co tydzień w niedzielę litanię.

Mi chodzi o moje problemy z moja psychika.

Mam dość tego panicznego strachu, lęku, wymyślania sobie problemów, fobii społecznej i innego syfu.

Czuję że zmarnowałem życie na lęku, panice i strachu, na tym że nawet w szkole wolałem siedziec cicho niż się wychylić, bo się wstydziłem. Zawsze byłem wychowywany aby byc grzecznym (nie winię rodziców, grzecznym należy być), ale przedewszystkim trzeba być asertywnym i odważnym. Moje młode lata to było zazwyczaj siedzenie w domu, koledzy którzy dzis osiagają swoje cele, wtedy kiedy ja siedziałem w domu oni grali w drużynach, chodzili na ogniska, spotkania, po szkole zawsze coś robili, ja siedziałem w domu.

Od czasu do czasu gdzieś wyszedłem ale to tylko w weekend i musiałem szybko wracac do domu max 21. ja wiem że sie martwili o mnie.

Nie wychylałem się, w liceum niby było ok, ale jak przyszło c do czego to wcale nie byłem odważny, koledzy chcieli abym szedł z nimi pograc po szkole, a ja olałem to, bo wolałem siedzieć w domu. Tzn nie że wolałem ale wstydziłem sie;/ tak wiem dziwne.

Czuję jakbym zrypał całe dotychczasowe życie i teraz to wszystko się psuje własnie przez to że dawniej się zaniedbałem. Ale podnosilem się, tylko czas od kiedy nic nir robię tzn po zakończeniu szkoły dał mi po tyłku, zazwyczaj byłem silny psychicznie, to ja radziłem, pomagałem, teraz jestem dno i zero! mam potencjał jak jasna cholera ale strach i napływające myśli nie pozwalają mi sie ogarnąć.

Wczoraj nad tym myslałem i zauwazyłem moje wielkie ego które sam nadmuchałem i się pogubiłem.

Czemu? bo za duzo analizuję i myślę, wyobrażam sobie ile ja to już nie osiągnąłem czy CHCIAŁBYM osiągnać i widze sie w tych sytuacjach, że mam fajne auto, fajny dom, wielu znajomych i zaspokajam sie tym. Bardziej w to wierzę niż w życie realne, to tak działa jak komputer:

Masz super mega nowa grę (moje wyobrażenia o tym jaki bym chciał być itp), chcę ja zainstalować ale mam za słaby komputer, taki który ma 10 lat i nie był unowocześniany (to ja). Komputer pokazuje komunikat że nie da się gry zainstalowac jesli nie zmienię części w komputerze, nie udoskonale ich. Powstaje konflikt, ja na siłę instaluję grę i w ten sposób komputer się przegrzewa i psuje.

Moje ego jest nadmuchane bo wydaje mi się że się spełniam, mimo że to tylko wyobrażenia i myśli o tym, a realnie nie mam nic bo nic nie robię żeby coś mieć. Więc sam sie tym dołuję.

Jak mi to kolega powiedział za duzo analizuję, za dużo myślę o przeszłości i niepotrzebnie dodaję sobie jakies negatywne scenariusze.

Ale popadłem w taką monotonię, siedze tylko w domu i sam wymyślam sobie problemy. Nie cieszę się życiem, nie cieszę sie niczym.

Im więcej tak siedze tym jest gorzej, mam problem, dojdę do wniosku że sam go wymyśliłem, więc zaraz przychodzi inny i znów analizuję.

Ogladałem wczoraj przypadkiem zdjęcia z dawnych lat, czasy gimnazjum itp... z ciekawości popatrzyłem na portalu społecznościowym jak idzie moim znajomym, nie wszyscy byli, ale Ci najważniejsi tak. Taki skok... masakra. Tyle się u nich zmieniło, mają co chcieli, wiem bo pamiętam o czym który zawsze mówił :)

Jakbym ja miał zrobic taki profil jak oni.... nie miał bym co dodać.

Czuję się dziwnie, wszyscy idą do przodu, mają to siłę a ja tkwię jak w czarnej d.... w jednym miejscu, mało, nawet się cofam, bo jest gorzej.

Czemu oni dają radę, żyją jak zawsze chcieli a ja nie mam sił, nie mam sił się podnieść. Cieszyć się życiem. To oni zawsze wszędzie byli, zawsze się bawili w czasach szkoły, byli sobą, a ja tak na uboczu, niby z nimi ale tylko wtedy gdy wszytsko było "bezpieczne", nie mowa tu o używkach. Zawsze występowali w szkole, jak było przedstawienie gdzie musieli przebrac się za kobiety kazdy szedł, tylko ja nie, bo "nie wypada".

Kurde zatraciłem się, jestem jeszcze młody a tak mi dziwnie patrząc na rówieśników którzy robią to o czym ja marzę. A ja siedzę w dołku psychicznym i wegetuję z dnia na dzień :(

Ostatnio na imprezie (urodziny, spotkanie itp) byłem... 4 lata temu, ostatnio widziałem się z kims tak aby pogadać nie w interesach... 4 latat temu :(

Jak wyjśc z tego g... ? mam dosyć. Niechce żeby mnie ograniczały jakieś głupie myśli.

Zauważyłem że obwiniam wszystkich dookoła o moje niepowodzenie, humor i zachowanie, a g!!!!!!!! prawda !!! w 95% sam się obija, biadolę i tym wkurzam innych.

Może jakoś zacząć od małych kroków? da sie to pokonac ? te myśli? nie dopuszczać ich. Wydaje mi się że już tak wszedłem w ten syf negatywnych myśli ze to się stało taką moja natura. Organizm uważa że to normalne.

Gdzieś słyszałem że jak się coś robi jakiś czas, to taka "recz" wchodzi w krew. Ja tak chyba mam z tymi myslami... ;/

NIECHCE SIĘ OBUDZIC W WIEKU 30 lat z "reką w nocniku" że zrypałem całe lata życia !!!!!!



++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Po tym jak napisałem ten ostatni kawałek... siedziałem chwilkę przy komputerze.

Zobaczyłem że przestał padac śnieg. Bez namysłu poszedłem na zewnątrz i zacząłem odśnieżać. Zmęczyłem się jak zwierz. Później jeszcze umyłem naczynia... i zauważyłem ze jak coś robię ale tak na 100% to.... nie myśle o problemach. Tzn nie wymyślam pierdół i nie martwię się tak jak przedtem. Czuję sie wtedy lepiej.

Może to jest jakieś wyjście? co sądzicie?
 

Tiwaz

Nowicjusz
Dołączył
11 Marzec 2007
Posty
650
Punkty reakcji
4
Wiek
34
Miasto
Kielce
Ale co mi z tego co jest źle na swiecie? ja sobie z samym sobą niepotrafie poradzić.

Z wiara jest ok, mówię pacierz i co tydzień w niedzielę litanię.

Mi chodzi o moje problemy z moja psychika.

Mam dość tego panicznego strachu, lęku, wymyślania sobie problemów, fobii społecznej i innego syfu.

Czuję że zmarnowałem życie na lęku, panice i strachu, na tym że nawet w szkole wolałem siedziec cicho niż się wychylić, bo się wstydziłem. Zawsze byłem wychowywany aby byc grzecznym (nie winię rodziców, grzecznym należy być), ale przedewszystkim trzeba być asertywnym i odważnym. Moje młode lata to było zazwyczaj siedzenie w domu, koledzy którzy dzis osiagają swoje cele, wtedy kiedy ja siedziałem w domu oni grali w drużynach, chodzili na ogniska, spotkania, po szkole zawsze coś robili, ja siedziałem w domu.

Od czasu do czasu gdzieś wyszedłem ale to tylko w weekend i musiałem szybko wracac do domu max 21. ja wiem że sie martwili o mnie.

Nie wychylałem się, w liceum niby było ok, ale jak przyszło c do czego to wcale nie byłem odważny, koledzy chcieli abym szedł z nimi pograc po szkole, a ja olałem to, bo wolałem siedzieć w domu. Tzn nie że wolałem ale wstydziłem sie;/ tak wiem dziwne.

Czuję jakbym zrypał całe dotychczasowe życie i teraz to wszystko się psuje własnie przez to że dawniej się zaniedbałem. Ale podnosilem się, tylko czas od kiedy nic nir robię tzn po zakończeniu szkoły dał mi po tyłku, zazwyczaj byłem silny psychicznie, to ja radziłem, pomagałem, teraz jestem dno i zero! mam potencjał jak jasna cholera ale strach i napływające myśli nie pozwalają mi sie ogarnąć.


Może jakoś zacząć od małych kroków? da sie to pokonac ? te myśli? nie dopuszczać ich. Wydaje mi się że już tak wszedłem w ten syf negatywnych myśli ze to się stało taką moja natura. Organizm uważa że to normalne.

Gdzieś słyszałem że jak się coś robi jakiś czas, to taka "recz" wchodzi w krew. Ja tak chyba mam z tymi myslami... ;/

NIECHCE SIĘ OBUDZIC W WIEKU 30 lat z "reką w nocniku" że zrypałem całe lata życia !!!!!!


Zobaczyłem że przestał padac śnieg. Bez namysłu poszedłem na zewnątrz i zacząłem odśnieżać. Zmęczyłem się jak zwierz. Później jeszcze umyłem naczynia... i zauważyłem ze jak coś robię ale tak na 100% to.... nie myśle o problemach. Tzn nie wymyślam pierdół i nie martwię się tak jak przedtem. Czuję sie wtedy lepiej.

Może to jest jakieś wyjście? co sądzicie?

Słuchaj bo ja akurat też nie miałem lekkiego życia, mój ojciec lubił popić, robił wtedy awantury, przez to chodziłem taki zestresowany, również myślałem o sobie negatywnie, miałem problemy w szkole, koledzy nabijali się ze mnie. Ale widzisz zawsze miałem wiarę w Boga i teraz moje życie to wewnętrzcie mam bajkę. Przede wszystkim chodzi o to że wiara w Boga, nie może opierać się o klepaniu pacierzu, czy mówienia litanii. To ma być realny kontakt, ty musisz się modlić całym sercem, być skupionym i prosić z wiarą Boga, że chcesz zostać uwolniony z lęków. Uwierz mi wiem co mówie bo zanim zainwestowałem w wiarę, też różnych rzeczy próbowałem, kupie sobie zwierzątko, chodziłem do różnych psychologów. To nic nie daje! Tylko modlitwa, częsta spowiedź, Msza Święta mi pomogły.


Musisz zrozumieć taką sprawę że te myśli nie spadają z kosmosu, istnieją złe duchy które jeżeli żyjesz w grzechu mają do Ciebie dostęp. Dlaczego mam taką propozycję, pierwsze pytanie kiedy byłeś ostatnio u spowiedzi świętej?
Nie żartuje spowiedź jest realna i jeżeli poważnie do niej podejdziesz zostaniesz umocniony, nie będziesz słyszał tych myśli, Bóg przywróci do Ciebie równowagę psychiczną.
Dlaczego? SAm jak upadne w grzechy nieczystości, czuję sie ze sobą bardzo źle i po spowiedzi znówe czuje się lekko. To jest niesamowita łaska, od tego musisz zacząć.

Teraz przytoczę Ci kilka z tych orędzi Żywego płomienia:

Starajcie się oczyszczać, chodzić do spowiedzi, a wtedy szatan nie będzie miał do was takiego dużego dostępu. Trzymajcie się dzielnie w przeciwnościach i nie dawajcie się diabłu omamić. Ufajcie i trwajcie w dobrym, a Ja Jezus Chrystus chętnie wam błogosławię w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. Ufajcie!!!

Gdy sam człowiek zacznie lekceważyć modlitwę, Mszę Świętą, to sprawia, że ma do niego dostęp szatan, zły duch. Następnym krokiem jest wprowadzenie do życia człowieka ociężałości, lenistwa. Przestaje on wówczas chodzić do kościoła, na Mszę Świętą i modlić się. Z takiego stanu może go wyrwać jedynie modlitwa i ofiara drugiego człowieka.

Szatan już teraz ma dostęp do wszystkich ludzi na ziemi, którzy w większym czy mniejszym stopniu, wykonują jego podszepty.

Tak wiele dzieci ginie wybierając piekło. Szatan staje się coraz bardziej zuchwały i agresywny. Pamiętajcie jednak, że macie jeden wielki dar, jakim jest wasza wolna wola. Do was kochane dzieci ma dostęp zły duch tylko wówczas, kiedy mu na to pozwolicie. Szatan chce ogłupić, omamić, wmawia człowiekowi wiele głupot i kłamstw, a człowiek zamiast szukać prawdy, idzie za fałszem. Wmówił szatan wielu duszom, że go nie ma. Przestawił i zatarł znaczenie pozytywnych wartości. Ludzie biorą teraz wszystko na opak. Wynikiem tych wydarzeń jest przemianowanie wartości pozytywnych na negatywne i odwrotnie. Jak nigdy dotąd, wykorzystuje każdą sytuację i chwilę nieuwagi. Bardzo trudno jest człowiekowi się opanować. Demon zniechęca człowieka do wszystkiego, co dobre i prawe.

Wielu ludziom jest bardzo trudno się modlić, wypełniać najprostsze dobre uczynki. Jest to działanie złego ducha niemocy. Niewielu wie, że wszystko zawdzięcza Mnie i wszystko jest Łaską Bożą. To, że widzisz, chodzisz, kochasz i czujesz jest Moją zasługą i ode Mnie pochodzi. Za to wszystko powinniście dziękować i prosić o opiekę. Na 1000 osób, czyni to 1 osoba i to nie zawsze. Wielu chciałoby się modlić i pomimo wysiłków nie dają rady tego uczynić, bo to także jest Łaska Boża, o którą trzeba prosić.
 

graszew

Nowicjusz
Dołączył
11 Styczeń 2012
Posty
71
Punkty reakcji
2
A jak u Ciebie z wiarą w Boga? Poczytaj może orędzia Żywego Płomienia. Może otworzą Ci sie oczy na to czemu tak źle jest na świecie.

O losie... to mu poradziłeś super... wiara OK nie mówie, że nie pomaga bo to swoista praca nad samym sobą, ale chłopak ma problemy poważne ( może depresja? ), a Ty mu mówisz żeby sobie poczytał.

@Dex188 wybierz się do psychiatry albo dobrego psychologa - to moja rada.

@Tiwaz to masz szczęście, że udało Ci się wyjść "wiarą" z ciężkiego okresu ( chodź tak naprawdę nie wierzę abyś sobie pomógł do końca ), jesteś DDA - poczytaj sobie o tym, może Ci się coś rozjaśni ( potrzebujesz terapii DDA żeby w pełni dojść do siebie po swoim dzieciństwie )
 

katja22

...
Dołączył
29 Październik 2008
Posty
2 434
Punkty reakcji
68
Miasto
far far away... Jurassic Park
Ja myślę, że jesteś w stanie pomóc sobie sam. Po pierwsze zastanów się czego oczekujesz od życia, jakie są Twoje plany i marzenia, co byś chciał osiągnąć. Następnie pomyśl co należy zrobić, aby to urzeczywistnić. Stwórz plan działania i krok po kroku zacznij go realizować. To powinno pomóc... Cel, który będziesz widział przed sobą powinien dać Ci siłę i motywację do działania. Problemy ma każdy i pewnie każdy ma też chwile zwątpienia, ale nie pozwól by to one Cię zdominowały.

Spójrz na to tak... Twoje obecne życie Cię nie satysfakcjonuje, nie czujesz się spełniony ani doceniany. Skoro wszystko jest źle to co masz do stracenia? Potrzeba tylko trochę wysiłku z Twojej strony.

Był tu kiedyś podobny temat do Twojego... Zaraz poszukam.

edit. Mam >> http://www.forumowisko.pl/topic/187271-moj-problem-z-zyciem/ :)
Zapoznaj się z nim, a może znajdziesz tam coś dla siebie...
 

Dex188

Nowicjusz
Dołączył
23 Sierpień 2006
Posty
903
Punkty reakcji
1
Wiek
37
Miasto
Warszawa:) okolice
Doszedłem do wniosku... że najlepszym wyjściem będzie tak jak mówi katja22, ALE, własnie, zaznacze to bardzo że jeśli nie wyjdzie to pójdę do psychologa.

Podejmuję ostatnia próbe, jak nie wyjdzie to pójdę do specjalisty.

TIWAZ, Twoją rade tez wprowadzę, pójde do spowiedzi ponieważ po tym jakoś mam opory aby robić złe rzeczy.

Więc wezmę z każdej rady po kawałku.


Daję sobie czas do końca lutego. Bedę robił jak najwięcej w ciągu dnia, oczywiście to co zaplanuję będzie priorytetem, a to co samo wyjdzie w ciagu dnia będzie dodatkiem.

Listę podstawowych spraw jakie chciałem zrobić już dawno mam, takie proste jak na początek.

W sumie wydaje mi się że będzie mi w pewnym stopniu łatwiej podjąć to wyzwanie bo mam to "ubezpieczenie" którym jest pomoc psychologa:)

W sumie to mam takie dwa duże osiągnięcia w życiu, tzn. dla nie duże, nie finasowe ale poprawiające moją kondycje psychiczną. Jedno nawet bardzo:)
 

seba1989

Nowicjusz
Dołączył
19 Listopad 2011
Posty
7
Punkty reakcji
0
Mam czasami takie "przebłyski" normalności, czuję się wtedy super, jak posłucham fajnej motywującej piosenki to mam takiego powera, moc że bym osiągnął wszystko, wtedy czuję że to JA, taki prawdziwy, a nie ten przestraszony leń.

Podobno "Wszystko, czego chcesz, jest po drugiej stronie strachu." L. Smith najlepiej sprawdź sam.
Mogę Ci polecić książki: "Ja" Tadeusza Niwińskiego, "Bądź szczęśliwy"- Andrew Matthews, "Korepetycje z sukcesu"- Iwona Majewska- Opiełka oraz na motywację "Motywacja bez granic"- Marszałek Nikodem. Moim zdaniem są one bardzo motywujące i pomagają wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Nie jest to z mojej strony żadna reklama tych tytułów. Wiem, że są dobre bo mnie pomogły spojrzeć inaczej na moje życie i na wiele różnych spraw, moim zdaniem ważnych w życiu. Sam zamierzam w jak największym stopniu korzystać z doświadczeń na temat życia w nich opisanych.

Czuję taki ucisk praktycznie cały czas. Szukałem "w głowie" co może być przyczyną, w 99% jak nie 100% są to sytuacje które sam wymyslam, problemy które sobie stwarzam ale tylko w głowie.

Dobrze szukałeś, przyczyna jest w twojej głowie. Tylko Ty jesteś odpowiedzialny za to jak się czujesz... Jeżeli się postarasz, jeżeli zechcesz będziesz kiedyś widział nowe doświadczenia tam gdzie teraz widzisz tylko problemy. Kiedy znów zaczniesz myśleć o problemach pamiętaj, że to Ty jesteś odpowiedzialny za to jak się czujesz i o czym myślisz. Można brać też leki na depresję, które "otępiają" i osłabiają koncentrację, więc nie będziesz myślał intensywnie o problemach. Ale to nie jest wyjście z sytuacji, w której się znajdujesz, na pewno nie na całe życie.

Zapał opada, wchodzi strach, tak jakby mój organizm wolał tak żyć, tak go nauczyłem i tak jest "lepiej".

Masz rację. Twój umysł jest przyzwyczajony do tego stanu, ponieważ dobrze go zna. Zapewne podobnie jak większość ludzi boisz się zmian, może nieświadomie. Dlatego boisz się coś zmienić, nawet jeżeli to mogłoby być dla ciebie korzystne. Moim zdaniem łatwiej w życiu jest być człowiekiem nieszczęśliwym niż zadowolonym ze swojego życia. Łatwiej... ale wierzę, że Ty wybierzesz drogę lepszą, nie łatwiejszą.

A strach... pokonywanie własnego strachu z pewnością da Ci wiele satysfakcji. Zrobisz coś czego się bałeś, po czym uśmiechniesz się do siebie zadowolony i dumny że pokonałeś swoją słabość :) Nie warto bać się problemów i błędów... Im więcej ich popełnisz tym więcej zdobędziesz doświadczeń i przyniesie Ci to tym więcej sukcesów. Dlaczego ludzie grają np. w Lotka, kiedy szansa na wygraną jest tak niska... np. jak jeden do kilkunastu milionów. Tymczasem kiedy mają szanse na zrealizowanie jakiegoś zamierzenia jak 1:1000 poddają się na starcie.

I na koniec polecam Ci jeszcze ćwiczenia fizyczne. Wiem z własnego doświadczenia że chociażbyś był nie wiem jak bardzo "zdołowany" endorfiny robią swoje :) Naprawdę nie potrzeba wiele żeby poczuć się zadowolonym i zapomnieć o problemach.

Znalazłem też takie fajne filmiki http://www.sposobnaz...otywacyjne.html.
Młody człowiek a więcej wie o życiu od niejednego człowieka "starego" :)
 

CrystalCiTY

Nowicjusz
Dołączył
15 Luty 2012
Posty
206
Punkty reakcji
3
Polecam spisać sobie wszystkie sytuacje, myśli, wspomnienia, zdarzenia, przy których czułeś się swobodnie, błogo, bez obciążenia czymkolwiek. Jak już będziesz miał te listę to czytać ją jak najczęściej- aby czuć ten spokój, aby przechytrzyć strach i zająć myśli lepszymi sprawami. Robić to tak często jak tylko będzie trzeba. Wmawiaj sobie, ze jesteś silny, że dasz sobie z wszystkim radę "NO KTO JAK NIE TY". Czuj tę radość każdego dnia, ze pozbyłeś się swojego problemu, a zobaczysz że on ucieknie, tylko musisz w to wierzyć i trochę nad tym popracować :) ja w Ciebie wierzę ;)
 

Dex188

Nowicjusz
Dołączył
23 Sierpień 2006
Posty
903
Punkty reakcji
1
Wiek
37
Miasto
Warszawa:) okolice
Dzięki za wsparcie, tego mi własnie trzeba, bo skąd wziąć wsparcie jesli się olało ludzi? naprawiał nie będę, bo przeszłości nie zmienię. Postaram sie teraz tego nie robić.

Czytałem ksiązki motywacyjne dawno temu, nawet niektóre z tych co zostały wymienione. Znam troszke technik jak sobie troszke pomóc, bo to tylko wspomagacze.

Planuję się bardziej otworzyć, tak rozmawiałem dziś z kolegą, otworzyłem sie przed nim i doszliśmy do wniosku że problem zakożeniony jest głównie w tym że olałem znajomości, kontakty z ludźmi. Taka fobia mi się zrobila społeczna trochę.

Naprawdę niechce żałować za jakiś czas że przesrałem sobie zycie siedząc i nic nie robiąc. Tak jak teraz żałuję trochę te dawne lata. Plus taki ze się "obudziłem".

A wiecie czemu doszliśmy do takich wniosków z kolegą? że brak mi kontaktów z ludźmi? po pierwsze że niegdzie nie wychodziłem od 4 lat, tak towarzysko. Po drugie i najważniejsze... ja jestem wtedy innym człowiekiem!! zachowanie 180 stopni inne, nie stresuje się, mam tą siłe w sobie, może nie jakąś wielką ale o 100% większa niż jak siedze sam w domu.

Mało miejsca aby opisac wszystko co myślę, ale ja sam widzę że tu tkwi jeden z większych problemów. Brak mi towarzystwa, nie da się samemu siedzieć.

Tu się składa wiele czynników, nie ćwiczę więc wstyd mi wyjśc do ludzi, czemu? bo zawsze dobrze wyglądałem, a dziś jest porażka. Planuję zapisac się na siłownię, sąsiad ma u siebie więc nie będzie problemu. Endorfiny endorfinami, u mnie wielki czynnik zawsze miały ćwiczenia jesli chodzi o pewność siebie, NIE CWANIACTWO tylko pewność siebie.

Jutro pierwszy trening.
 

CrystalCiTY

Nowicjusz
Dołączył
15 Luty 2012
Posty
206
Punkty reakcji
3
Buzia sama się śmieje, że walczysz, nie poddajesz się!!! i bardzo dobrze :))) Trzymam kciuki!! i Powodzenia :)
 

katja22

...
Dołączył
29 Październik 2008
Posty
2 434
Punkty reakcji
68
Miasto
far far away... Jurassic Park
Siłownia to świetny pomysł... od czegoś trzeba zacząć. Praca nad sobą, poprawa kondycji + zdrowy tryb życia (!), a w konsekwencji więcej energii, lepsze samopoczucie, wzrost pewności siebie. Warto także odnowić znajomości. Czasem rozmowa z drugim człowiekiem może mieć naprawdę zbawienny wpływ. To ważne, żeby mieć kogoś, w kim ma się oparcie. Wtedy jest dużo łatwiej zmagać się ze sobą i swoimi problemami. Druga osoba patrzy na nie z dystansu, przez co łatwiej jej zobaczyć to, czego sami dostrzec nie potrafimy albo nie jest dla nas tak oczywiste. Pomocna dłoń zawsze się przyda, innym razem "kopniak" na otrzeźwienie. To naprawdę istotne.

Ważna sprawa... Nie zakładaj od razu, że nie dasz rady, że się nie uda. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i każdemu się czasem noga powinie. Ważne, żeby umieć się podnieść i iść dalej. Stawiaj sobie cele i je konsekwentnie realizuj. Nie analizuj, bo chyba tu też jest Twój problem... Za dużo myślisz, za mało działasz, bo przecież nic z tego nie będzie, po co... No i strach zwycięża.

Psycholog - może to i dobre wyjście, choć dalej będę obstawać przy tym, że masz w sobie siłę, żeby zrobić to sam! Psycholog Cię wysłucha, ale równie dobrze jego rolę może pełnić osoba z Twojego otoczenia, ktoś szczery i otwarty, godny zaufania. Nie wiem, być może nie mam racji, ale często jego "pomoc" (mowa o psychologu) niewiele daje. Tak naprawdę wszystko zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Jeśli już się zdecydujesz to idź do kogoś kompetentnego i sprawdzonego, komu faktycznie będzie zależało na tym, żeby Ci pomóc.

Podeślę Ci jeszcze inne tematy z tego forum, które powinny Cię zainteresować >> http://www.forumowis...87730-lenistwo/, http://www.forumowis...985-zyc-na-100/, http://www.forumowis...dzie-z-ktorych/ w wolnym czasie zajrzyj :)
 

Dex188

Nowicjusz
Dołączył
23 Sierpień 2006
Posty
903
Punkty reakcji
1
Wiek
37
Miasto
Warszawa:) okolice
Dziś troszkę pracowałem, nie poddałem się :) zrobiłem co miałem zrobić mimo oporów i lenistwa. Poszła pewna rzecz nie tak jak powinna... zaraz były myśli że będzie tragedia, coś się popsuje i w mojej głowie już kotłowały się scenariusze negatywne zaistniałej sytuacji.... ale oprzytomniałem i zająłem się czymś innym, aby myśli odeszły. Co się okazało? nie było tak jak wymyśliłem w tym negatywnym scenariuszu, w sumie to nic sie nie stało.

Ale dziś pierwszy raz od dawna gdy zacząłem analizować, to zaraz sobie przypomniałem że to jest mój problem:) i przytłumiłem to.

Oczywiście nie było w 100% super wszystko, bo i troszkę sie obijałem, no i dawne nawyki też były, ale było lepiej niż ostatnio przez lata:)
 
A

Ascalioth

Guest
Cześć, od razu napiszę, że przeczytałem, tylko jednego Twojego posta, więc odniosę się co do niego.

Napisałeś, że jesteś leniwy - OK, w takim razie zadaj sobie pytanie, czy masz motywację do tego by być leniwym? Masz wątpliwości, w to że może Ci coś nie wyjść? Ok, ale czy przypadkiem nie oznacza, to że możesz zwątpić w swoje wątpliwości? Nie masz pewności siebie? Super, ale czy jesteś tego pewny? Jesteś pewny, że jesteś niepewny? Interesujące, prawda?
Zrozum, że mózg jest relacyjny, a jeżeli coś jest relacyjne, to nie ma prawa być stałe. Mózg się zapętla sam w sobie, jak Ci pokazałem.
Zrozum, że w okół Ciebie nie ma świata innego, niż taki jaki Ty chcesz usłyszeć, zobaczyć i odczuć. To Ty decydujesz jaki chcesz być, a nie warunki zewnętrzne (czyt. poza Twoim umysłem).

Napisałeś również, że odczuwasz motywację, gdy słuchasz konkretnych kawałków - to jest kotwica, czyli połączenie jednego ze zmysłów (lub kilka), w tym wypadku słuchem, z bodźcem występującym w danej chwili. Więc jak słuchałeś kiedyś, tego kawałka i nakręcałeś, myślałeś np właśnie o motywacji, to mózg zapamiętał to połączenie i teraz, gdy słyszysz ten kawałek, to z automatu odpala Ci się ten stan.
To jest naprawdę super, więc się zainteresuj kotwicami.

Ok, dalej napisałeś, że masz "czarne myśli" lub głosy, obrazy itp itd. Zainteresuj się submodalnościami, czyli opisem i kształtowaniem obrazu lub dźwięku w Twojej głowie, np usuwanie chu*owych głosów wewnętrznych, czy bezużytecznych obrazów.
Słyszałeś na pewno takie powiedzenie jak "Mieć do czegoś dystans". Myślisz, że to od tak się wzięło? Otóż nie. Masz do czegoś dystans, gdy odsuniesz ten obraz, a każdy z nas robi obrazy, więc nie pierd**lcie, że nie, okej :), bo gdy powiem "Nie myśl przypadkiem, ile to jest 2x2", to Ty oczywiście nie robisz w głowie obrazu z wynikiem, prawda? Widzisz, moim zdaniem, to ma sens. Tak samo jest z głosami wewnętrznymi - poczytaj o submodalnościach.

W każdym razie, wszystko jest kwestią wiary w to, że coś działa i może Ci pomóc, bo gdybyś nie wierzył w to, że Twoje teraźniejsze przekonania typu "Jestem do d*py, czy zaraz umrę" są prawdziwe, to byś ich nie zaimplementował w swojej główce. Proste i jakże logiczne, gdy się o tym pomyśli.

Napisz, czy zrozumiałeś, co wytłumaczyć i po prostu poczuj moc i siłę, gdy to przeczytasz :)

Pozdrawiam gorąco
Darek :)
 

Tiwaz

Nowicjusz
Dołączył
11 Marzec 2007
Posty
650
Punkty reakcji
4
Wiek
34
Miasto
Kielce
Doszedłem do wniosku... że najlepszym wyjściem będzie tak jak mówi katja22, ALE, własnie, zaznacze to bardzo że jeśli nie wyjdzie to pójdę do psychologa.

Podejmuję ostatnia próbe, jak nie wyjdzie to pójdę do specjalisty.

TIWAZ, Twoją rade tez wprowadzę, pójde do spowiedzi ponieważ po tym jakoś mam opory aby robić złe rzeczy.
Po spowiedzi, pamiętaj co mówiłem Ci o modlitwie, aby to nie była modlitwa wyklepana ale szczera z serca i z wiarą. Poza tym módl się częściej, wtedy Bóg będzie Ci pomagał
Warto modlić się na Różańcu chodźby dziesiątek albo koronke do Bożego Miłosierdzia. Z Różańcem związane są obietnice, wpisz sobie w google 15 obietnic dla odmawiających Różaniec.
 
A

Ascalioth

Guest
Tiwaz, a tak poza tematem, to jakie są kryteria przyjęcia do nieba? No wiesz czy tam biorą homoseksualistów, takie konkrety.
 

Dex188

Nowicjusz
Dołączył
23 Sierpień 2006
Posty
903
Punkty reakcji
1
Wiek
37
Miasto
Warszawa:) okolice
Tiwaz, masz w pewnym sensie racje.

Powiem tak, jak byłem młodszy to zawsze rozmawiałem w kościele z Bogiem, mówiłem moje problemy i robiło mi sie lżej. ZAWSZE po takiej szczerej rozmowie nadpływały jakies ciekawe myśli, rozwiązania. Ne wiem czy to przypadek, czynie, wierzę w Boga i sądze że w jakiś sposób podpowiada.

Moje zdanie jest takie, jesteśmy tu sobie na świecie, każdy robi co chce, a Bóg co jakiś czas coś pomoże, ale nie zawiele, podeśle myśl itp., bo nie może ingerować w naszą wolna wolę.

Masz rację, ostatnio oderwałem się od takich rozmów, chodziłem do kościoła bo musiałem i tyle. Dziś się przeprosiłem i znów porozmawiałem.


Wyszedł ztego taki wniosek że chyba za bardzo chcę się przypodobać wszystkim i zatraciłem siebie, tzn nie ma już MNIE takiego jakim jestem.

Zawsze chciałem się przypodobać mamie, tacie, bałem się co powie brat, rodzina, chciałem zaspokoić ich ambicje a nie swoje.
Ja po drodze gdzieś się zatraciłem, dlatego problem z pewnoscia siebie. Nie mam swojego zdania, boję się coś powiedzieć jak JA myślę bo boję się reakcj, że kogoś zawiodę.

Tak nie może być, nie może byc że czyjeś wartości sa ważniejsze od moich.

Owszem, trzeba żyć jak najbardziej w zgodzie z innymi, ale czemu nie żyć tak aby MOJE potrzeby były na 1 planie, a reszty na drugim? o ile przyjemniej by się pracowało, pracując DLA SIEBIE, dla spełnienia SWOICH potrzeb a nie, mamy, taty czy brata?

Podam przykład aby to zobrazować:

sprzatanie w domu

sprzatam zawsze aby mama była szczęśliwa, tata itp, męczę sie niejednokrotnie bo mi się niechce.

A czemu by nie posprzatać dla własnego dobra? aby nie siedzieć w syfie? bo to mnie drażni, taki burdel. O ile latwiej się sprzata dla samego siebie, a o ile mniej nerwów.

Tak zacznę robić, bo za dużo było innych, a za mało mnie.
 

Tiwaz

Nowicjusz
Dołączył
11 Marzec 2007
Posty
650
Punkty reakcji
4
Wiek
34
Miasto
Kielce
Tiwaz, masz w pewnym sensie racje.

Powiem tak, jak byłem młodszy to zawsze rozmawiałem w kościele z Bogiem, mówiłem moje problemy i robiło mi sie lżej. ZAWSZE po takiej szczerej rozmowie nadpływały jakies ciekawe myśli, rozwiązania. Ne wiem czy to przypadek, czynie, wierzę w Boga i sądze że w jakiś sposób podpowiada.

Moje zdanie jest takie, jesteśmy tu sobie na świecie, każdy robi co chce, a Bóg co jakiś czas coś pomoże, ale nie zawiele, podeśle myśl itp., bo nie może ingerować w naszą wolna wolę.

Podrkreśliłem Ci to słowo, skoro coś po czymś robi się zawsze, to nie ma mowy o przypadku. To tak jakbyś powiedział, że zawsze po nocy wschodzi słońca i że to jest przypadek.
Zapamiętaj to dokładnie, bo ludzie Ci nie pomogą, każdy sam ma masę swoich zmartwień i często zamiast pomóc albo źle doradzi albo jeszcze rozgrzebie rany. Takie są kontakty z ludźmi, no nie czarujmy się. A jak pójdziesz do Kościoła, przed Tabernakulum, Bóg Cie wysłucha, wyciszysz się i zobaczysz że nabierzesz sił. Tych sił właśnie potrzebujesz. Zaufaj mi, módl sie więcej a jak zdarzy Ci się zgrzeszyć to jak najczęściej zaraz się spowiadaj.


Tiwaz, a tak poza tematem, to jakie są kryteria przyjęcia do nieba? No wiesz czy tam biorą homoseksualistów, takie konkrety.
http://www.forumowis...oja-orientacja/ Tutaj odpisałem osobie z podobnym problemem.
 
Do góry