Można się włączyć? Nie witałem się nigdzie jeszcze, więc witam
Mniej rygorystyczne prawo, konkretnie pełna legalizacja i koniec kombinowania. Noże też zabijają, a są legalne. Z drugiej strony dostrzegam plus tej walki, ponieważ dopalacze wypierają np. trawkę, czego nie postrzegam jako dobre. Ciągła walka może albo doprowadzić do "a niech Wam już będzie, skoro i tak kombinujecie" albo do ostatecznej wygranej z dopalaczami (wątpię) i przestaną one "gasić" rynek ziółka. Bo trochę gaszą niestety.
Mamy socjalizm, to i mamy takie problemy. Ja jestem za prywatyzacją służby zdrowia (dajcie spokój, przecie to i tak zdycha - czy ktoś tego nie widzi?). Można jednak zastosować rozwiązanie zastępcze - leczymy tych, u których nie stwierdzono obecności tego typu substancji (pojawiają się niestety detale z nieświadomym spożyciem itp., ale można by sobie to wszystko precyzować).
Oznaczyć jako narkotyk albo substancja szkodliwa, zabronić nieletnim i do pierdla na długo za sprzedaż i ułatwianie - im młodszym, im groźniejszą substancję - tym na dłużej.
To akurat norma
Postawa aparatu represji jest jasna, a że prawnie nie mogą, to się przyczepią - tak już mają.
Czemu oprócz akurat tych? Np. w medycznym porównaniu alkohol-gandzia nauka jest bezwzględna. To chyba jasne, co bardziej szkodzi? Zresztą fajki też są bardziej szkodliwe.
Moim zdaniem to jest skutkiem tego, że ludzie sami siebie i wszystkich dookoła traktują jak dzieci. Społeczeństwo napędza państwo opiekuńcze, przez co ludzie pozbywają się odpowiedzialności za siebie, swoje dzieci i najbliższe otoczenie. A nawet kraj. I wpędzają się w taką a nie inną pozycję oddając odpowiedzialność za wychowanie, wyedukowanie i dopilnowanie swoich dzieci czemuś, co się do tego zupełnie nie nadaje... Można ich zresztą zrozumieć - państwo nas doi tak, że wielu nie ma na nic czasu niestety.
To też z poszukiwania doznań, z potrzeby oderwania od rzeczywistości. Tak sądzę. Z czymś eksperymentować "trzeba", a acodin zawsze pod ręką. Nie mogę jednak nie zgodzić się z obserwacją "wypierania"...
Ja myślę, że to występuje na wszystkich płaszczyznach społecznych...
Szkoła wyrównuje wszystkich do jednego poziomu, promuje przeciętność i schematy - vide nowa matura - klucz z polskiego - po:cenzura:ało?!
Polityka prezentuje się nieciekawie, populistycznie i awanturniczo, zdaje się mieć mało wspólnego z dobrem kraju, a między ekipą rządzącą i opozycją różnice są nieznaczne.
Praca to dziś przede wszystkim źródło pieniędzy i "wszyscy dookoła" zachowują się, jakby można było wiele lat edukacji poświęcić na zgłębianie czegoś, co Cię w ogóle interesuje bylebyś dużo zarabiał.
Religia... No, religia absurdalna jest, nudna, płytka i irracjonalna - taki obraz prezentuje większość wierzących w każdym razie.
Popkultura - wiadomo.
I widzimy wszędzie dookoła te schematy, tę nudę okropną i zapowiedź tej nudy wszędzie i zawsze dookoła i nam się odechciewa. Wszystko w dół równa, upadek obyczajów i w ogóle ;p No.
Celne. Ja, gdybym miał dziecko to absolutnie nie posłałbym go do szkoły publicznej w obecnym kształcie. Uważam, że propaguje złe rzeczy.
Ech, kończę, bo nie skończę A zmęczony jestem i już końcówkę dwa razy pisałem, bo sobie wyciąłem.
Zasadniczo uważam, że dopalacze są niebezpieczne. Uważam je też za marny substytut "substancji właściwych", że tak to nazwę. Wszystkie substancje psychoaktywne są niebezpieczne i powinny być przebadane. Ludzie powinni pilnować siebie i swoich dzieci, a jeśli ktoś już sięga po jakieś narkotyki powinien wiedzieć z czym obcuje. Legalizacja to umożliwia.
Zresztą wiemy przecież, że walka z narkotykami jest pozorowana, prawda?
Co sądzicie o tzw. 'dopalaczach' i sklepach z dopalaczami w kwestii rozwiązań prawnych i skutków społecznych?
Mniej rygorystyczne prawo, konkretnie pełna legalizacja i koniec kombinowania. Noże też zabijają, a są legalne. Z drugiej strony dostrzegam plus tej walki, ponieważ dopalacze wypierają np. trawkę, czego nie postrzegam jako dobre. Ciągła walka może albo doprowadzić do "a niech Wam już będzie, skoro i tak kombinujecie" albo do ostatecznej wygranej z dopalaczami (wątpię) i przestaną one "gasić" rynek ziółka. Bo trochę gaszą niestety.
ale przecież leczą się za nasze pieniądze
Mamy socjalizm, to i mamy takie problemy. Ja jestem za prywatyzacją służby zdrowia (dajcie spokój, przecie to i tak zdycha - czy ktoś tego nie widzi?). Można jednak zastosować rozwiązanie zastępcze - leczymy tych, u których nie stwierdzono obecności tego typu substancji (pojawiają się niestety detale z nieświadomym spożyciem itp., ale można by sobie to wszystko precyzować).
nieletnich może być szkoda.
Oznaczyć jako narkotyk albo substancja szkodliwa, zabronić nieletnim i do pierdla na długo za sprzedaż i ułatwianie - im młodszym, im groźniejszą substancję - tym na dłużej.
Na pewno nie podoba mi się pewna niekonsekwencja ze strony rządzących(...)
To akurat norma
Postawa aparatu represji jest jasna, a że prawnie nie mogą, to się przyczepią - tak już mają.
albo zdelegalizować wszystkie narkotyki, oprócz klasycznie dostępnych, typu alkohol.
Czemu oprócz akurat tych? Np. w medycznym porównaniu alkohol-gandzia nauka jest bezwzględna. To chyba jasne, co bardziej szkodzi? Zresztą fajki też są bardziej szkodliwe.
Powoli wszyscy zaczynamy być traktowani przez państwo jak dzieci, co jest nieuchronnym skutkiem tego, że dzieci traktujemy jak dorosłych.
Moim zdaniem to jest skutkiem tego, że ludzie sami siebie i wszystkich dookoła traktują jak dzieci. Społeczeństwo napędza państwo opiekuńcze, przez co ludzie pozbywają się odpowiedzialności za siebie, swoje dzieci i najbliższe otoczenie. A nawet kraj. I wpędzają się w taką a nie inną pozycję oddając odpowiedzialność za wychowanie, wyedukowanie i dopilnowanie swoich dzieci czemuś, co się do tego zupełnie nie nadaje... Można ich zresztą zrozumieć - państwo nas doi tak, że wielu nie ma na nic czasu niestety.
Natomiast obecnie te rzeczy nie tylko istnieją, ale zdają się wypierać to, co przede wszystkim zawsze interesowało młodzież czyli rozwój próba stania się dorosłym. Jak widzę dzieciaki dobrze ubrane i wyglądające na inteligentne, które zażywają całą paczkę acodinu na raz to raczej widzę analogię do alkoholika, który musi zapomnieć, że mu się w życiu nie powiodło.
To też z poszukiwania doznań, z potrzeby oderwania od rzeczywistości. Tak sądzę. Z czymś eksperymentować "trzeba", a acodin zawsze pod ręką. Nie mogę jednak nie zgodzić się z obserwacją "wypierania"...
Przyczyny są dużo bardziej skomplikowane niż wpływ Hollywood, ale jest to po części racja. Dzieciaki nie mają wzorów osobowych i wybierają sobie najprymitywniejsze puste wzory o pustym bezsensownym życiu.
Ja myślę, że to występuje na wszystkich płaszczyznach społecznych...
Szkoła wyrównuje wszystkich do jednego poziomu, promuje przeciętność i schematy - vide nowa matura - klucz z polskiego - po:cenzura:ało?!
Polityka prezentuje się nieciekawie, populistycznie i awanturniczo, zdaje się mieć mało wspólnego z dobrem kraju, a między ekipą rządzącą i opozycją różnice są nieznaczne.
Praca to dziś przede wszystkim źródło pieniędzy i "wszyscy dookoła" zachowują się, jakby można było wiele lat edukacji poświęcić na zgłębianie czegoś, co Cię w ogóle interesuje bylebyś dużo zarabiał.
Religia... No, religia absurdalna jest, nudna, płytka i irracjonalna - taki obraz prezentuje większość wierzących w każdym razie.
Popkultura - wiadomo.
I widzimy wszędzie dookoła te schematy, tę nudę okropną i zapowiedź tej nudy wszędzie i zawsze dookoła i nam się odechciewa. Wszystko w dół równa, upadek obyczajów i w ogóle ;p No.
Za komuny szkoła straciła swój charakter. Normalnie szkoła jest narzędziem w rękach rodziców. Tak było dawniej tak jest jeszcze w wielu normalnych krajach. Rodzic posyła dziecko do szkoły, aby szkoła pomogła mu zrobić z niego wartościowego człowieka. Dziś to szkoła zabiera dziecko, a rodzic chodzi i broni dziecka przed szkołą. Poplątanie z pomieszaniem. Nauczyciel wobec tego stracił mandat i nie ma prawa pilnować tego co dziecko robi na przerwie. Co z tego że jakiemuś nauczycielowi chce się jeszcze interesować tym co dzieci robią, skoro przyjdzie rodzic, i powie mu, żeby się odwalił, bo jego dziecko jest dobre. Rodzice nie cedują już żadnych praw na nauczyciele, bo nie mają do niego żadnego zaufania. I nie jest to głównie wina nauczyciela, a wina tego, że szkoła jest częścią aparatu państwowego a za komuny miała oczywisty charakter represyjny. Rodzice nie mieli wpływu na program, nie mieli wpływu, na to jakie wzorce się będzie kształtować i tak się utarło, a są jeszcze tacy co twierdzą, że to normalne do dziś.
Celne. Ja, gdybym miał dziecko to absolutnie nie posłałbym go do szkoły publicznej w obecnym kształcie. Uważam, że propaguje złe rzeczy.
Ech, kończę, bo nie skończę A zmęczony jestem i już końcówkę dwa razy pisałem, bo sobie wyciąłem.
Zasadniczo uważam, że dopalacze są niebezpieczne. Uważam je też za marny substytut "substancji właściwych", że tak to nazwę. Wszystkie substancje psychoaktywne są niebezpieczne i powinny być przebadane. Ludzie powinni pilnować siebie i swoich dzieci, a jeśli ktoś już sięga po jakieś narkotyki powinien wiedzieć z czym obcuje. Legalizacja to umożliwia.
Zresztą wiemy przecież, że walka z narkotykami jest pozorowana, prawda?