Zapewne masz racje. TenebrosuS jest w tym miejscu bardziej narosdowcem niż liberałem, albo bardziej konserwatystą niż liberalnym-konserwatystą. Jednak moim zdaniem, nie ma to, aż tak ogromnego znaczenia. Człowiek identyfikuje się z daną doktryną, analizując swoje poglądy. Nie jest zaś tak, że dobiera poglądy do deklarowanej doktryny. Inaczej jest już wyznawcą ideologii, a to nie jest za zdrowe. Sam uważam się za ko-liberała, jednak jeśli gdzieś odstąpię w czymś od zdania typowego kolibra, to przecież nie stanę się od razu trockistą. Musiałbym zmienić zasadniczo sposób rozumowania.
Nawiązując do tematu. Problem dopalaczy wziął się zasadniczo stąd, że premier deklarujący się jako konserwatywny-liberał (hi, hi), postępuje całkowicie na opak, to znaczy odczuwa potrzebę poprawiania świata i uwierzył, że może zniszczyć dilerów dopalaczy ich własną bronią, czyli prawnymi gierkami. Teraz jest jeszcze większy bajzel, niż był rok temu.
Powiedzmy, że dilerzy sprzedawali młodzieży w sklepach różne mocniej lub słabiej otumaniające mózgownice roślinki. Rząd (oczywiście osobna władza ustawodawcza jest raczej fasadowa, a prawo stanowi rząd, więc to świadome uproszczenie) zakazuje listy roślin, jednocześnie nie mogąc wyeliminować wszystkich roślin i substancji o takim działaniu. Co się dzieje? Dilerzy sprowadzają nowe rośliny, tylko, że ich działanie często niesie więcej efektów ubocznych i jest mniej przyjemne dla zażywającego niż, np. kava-kava. Rząd im rzeczywiście trochę życie utrudnił. Jednak taki diler kiedy spadają na niego trudności, to od razu zastanawia się jak je przenieść, na swojego klienta ( w tym wypadku bardziej pasuje słowo ofiara) dlatego dilerzy zaczynają fałszować swoje produkty, dodają do nich substancji toksycznych jak np. amfetamina, i wycofują się do handlu z samochodów, czy internetu. Tu ostatnia akcja najbardziej sprawę przyśpieszyła.
Najśmieszniejsze jest to, że media podbijają bębenek i informują o tym wszystkim jako motywacji do dalszego zwarcia szeregów i bardziej wytężonej walki. Przeciętnie inteligenty dziennikarz w naszym kraju, nie mówiąc już o przeciętnym czytaczu gazet nie jest w stanie unieść intelektualnie faktu, że dodatki amfetaminy nie wynikają z zbyt krótkiej listy zakazanych roślin, bo nawet jeśli umieścimy na niej wszystkie roślinki łącznie z perzem i rumiankiem to nie ma logicznego związku z dodawaną substancją, a jedynie może pojawić się problem do czego dodawać. Tak samo uwadze ich umyka, że amfa znajduje się już dawno na liście zakazanych substancji. To podobne do krzyków, że należy zdelegalizować każdą broń palną, które następują po kolejnych napadach przy użyciu nielegalnej broni. Cóż poradzić? Jednak rząd uparcie trwa w tej roli, i zniweczył już wszelką kontrole nad sprawą.
Każdy rząd lubi kontrolować bo to choroba zawodowa ministrów. Jednak rząd ko-liberalny gdyby istniał zapewniał by sobie kontrolę w inny sposób. I byłą by to kontrola o wiele skuteczniejsza. Zamiast bowiem wydłużać listę zakazanych substancji, należałoby ją skracać. Zorientowani w temacie wiedzą, że wiele z tych roślinek jest legalnych w innych krajach, i stosowanych jako suplementy diety. Niektóre z nich są pomocne w leczeniu nerwicy. Pojawienie się ich w legalnych sklepach zielarskich, z odpowiednią ulotką odciągałoby klientów od sklepów kolekcjonerskich, gdzie kupuje się kota w worku i pozostawiło im te najostrzejsze i najbardziej toksyczne substancje. Ułatwiłoby kontrolę sanitarną, rodzicielską, szkolną etc. Niestety żyjemy w kraju, gdzie niemal wszystko jest zakazane i stąd u nas takie patologie. Dodatkowo, zamiast systematycznie egzekwować prawo, które jest, robi się szybkie akcje naginania prawa, co przynosi więcej szkody niż pożytku.
Oczywiście nie sądzę, że znikną wszelkie patologie. To nie możliwe. Nie znikną te patologie, które i tak są jedynie nie będą wzmacniane. Do dilerów dalej będą chodzić narkomani, margines i głupie dzieciaki. Jednak dzieciaki, których ciągnie w kierunku marginesu, łatwiej wyłapać, niż kiedy do dilera lecie cała klasa. Wtedy wszyscy są bezsilni, a kiedy ludzie są bezsilni pozostaje im zaklinać rzeczywistość.