Co myślicie o kochankach żonatych facetów?

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Poped seksualny istnieje, ale to nie znaczy, zeby kopulowac z wszystkimi. Gdybysmy byli zwierzeciem, to bysmy tak robili, taki instynkt, ale jestesmy ludzmi obdarzonymi rozumem , wolna wola, wiec nie musimy tego robic z kazdym, to jak wykorzystamy to co mamy zalezy od nas. Jeden bedzie robil to z byle kim, inny bedzie wierny. Czlowiek moze byc monogamista, jesli chce.
 

Kenobi

Jedi Master
Dołączył
1 Październik 2010
Posty
3 040
Punkty reakcji
169
Wiek
40
Miasto
zmienna
Cały czas mamy masę zachowań takich samych jakie były tysiące lat temu. Odsyłam tutaj do Freud'a i jego psychoanalizy, przeczytaj kilka książek i dopiero wtedy rozważaj czy śmiać się czy płakać.

Popęd seksualny jest pierwotny nie wtórny, tutaj też odsyłam do psychoanalizy. Ten wiek w którym żyjemy też nie jest ważny. Seks długo był tematem tabu i w minimalnym stopniu cokolwiek podlegało tutaj ewolucji.

Jak jestes prymitywnym zwierzeciem to gratuluje, jednak nie wmawiaj kazdemu innemu ze z nim jest tak samo.
 

Bud Light

Nowicjusz
Dołączył
16 Kwiecień 2010
Posty
212
Punkty reakcji
5
Jak jestes prymitywnym zwierzeciem to gratuluje, jednak nie wmawiaj kazdemu innemu ze z nim jest tak samo.

Podałem tylko powód chęci zdradzania przez mężczyzn. Może Twój seks wygląda jakoś inaczej, generalnie seks od zawsze polega na tym samym, tutaj wszyscy jesteśmy "prymitywnymi zwierzętami". W samym obrębie seksu ewolucji mogła podlegać tylko relacja seksualna.

@Rusalka19

Może być monogamistą jak najbardziej. Z tym, że naturalne zachowania mogą być tłumione w mniejszym lub większym stopniu w zależności od człowieka. Nie zapominajmy też, że wiele reakcji i zachowań wykonywanych jest podświadomie. Kiedy facetowi podoba się jakaś dziewczyna to nie dlatego że przeprowadził analizę, rozważył za i przeciw i wywnioskował iż jest najlepsza.
 

uzzo

Małpiszon mądrości
Dołączył
24 Luty 2007
Posty
2 984
Punkty reakcji
26
Miasto
z piekła rodem
Podałem tylko powód chęci zdradzania przez mężczyzn. Może Twój seks wygląda jakoś inaczej, generalnie seks od zawsze polega na tym samym, tutaj wszyscy jesteśmy "prymitywnymi zwierzętami". W samym obrębie seksu ewolucji mogła podlegać tylko relacja seksualna.

@Rusalka19

Może być monogamistą jak najbardziej. Z tym, że naturalne zachowania mogą być tłumione w mniejszym lub większym stopniu w zależności od człowieka. Nie zapominajmy też, że wiele reakcji i zachowań wykonywanych jest podświadomie. Kiedy facetowi podoba się jakaś dziewczyna to nie dlatego że przeprowadził analizę, rozważył za i przeciw i wywnioskował iż jest najlepsza.
ee wyczytales to z poradnikow pua??
 

Kenobi

Jedi Master
Dołączył
1 Październik 2010
Posty
3 040
Punkty reakcji
169
Wiek
40
Miasto
zmienna
Podałem tylko powód chęci zdradzania przez mężczyzn. Może Twój seks wygląda jakoś inaczej, generalnie seks od zawsze polega na tym samym, tutaj wszyscy jesteśmy "prymitywnymi zwierzętami". W samym obrębie seksu ewolucji mogła podlegać tylko relacja seksualna.

Tylko ze Czlowieka - takiego normalnego, od zwierzecia rozni to ze ma umysl, dusze.. cos wiecej niz tylko zwierzecy prymitywizm.

Pytanie czy kazdy jest Czlowiekiem.. no i tutaj mozna miec watpliwosci.

Normalny czlowiek, panuje nad tymi prymitywnymi impulsami, powodem checi do zdradzania przez tych mezczyzn ze prmitywami nad ktorymi biora gore zwierzece instynkty.

Seks polega na tym samym, ale kiedy gdzie i z kim i na jakiej podstawie moze sie znacznie roznic.

W samym obrębie seksu ewolucji mogła podlegać tylko relacja seksualna.

Tylko ze istnieje jeszcze cos takiego jak uczucia, relacje miedzy - ludzkie itd. itp. Widac.. ze istnieniu takich pojec to wogole nie masz pojecia.

Moze do Ciebie ta wyzsza ewolucja Czlowieka - jeszcze nie dotarla.
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Kenobi ujal to co juz w sumie napisalam i moglabym powtorzyc, zgadzam sie :)
Wiadomo, ze facetowi czesto podoba sie kobieta i nie wie on czemu tak sie dzieje, ale zeby byl zwiazek musi byc cos wiecej niz to, ze podoba mu sie, jest atrakcyjna. A jak juz kogos kochamy, to inni zazwyczaj bledna, a jak juz nawet podobaja nam sie, to nie w takiej mierze, zeby krecic z inna osoba czy zostawic naszego partnera dla tej osoby. Wtenczas patrzymy na te osobe jak na obraz , element krajobrazu, popatrzyc mozna, ale nie wzbudza naszych wiekszych emocji, bo mamy juz kogos, kto nas kocha , otacza cieplem i nic wiecej do szczescia nam nie trzeba :)
 

ponury_murzyn

Przyjaźnie nastawiony do świata 22-latek ;)
Dołączył
10 Lipiec 2005
Posty
4 235
Punkty reakcji
53
Wiek
34
Miasto
Wrocław
Tylko ze Czlowieka - takiego normalnego, od zwierzecia rozni to ze ma umysl, dusze.. cos wiecej niz tylko zwierzecy prymitywizm.
z całym szacunkiem, ale nie możesz pisać, że człowiek ma duszę w takiej dyskusji. Nie wiadomo czy ją ma więc kwestie sporne odstawmy na bok (tu: wiara w życie pozagrobowy). Mówiąc, że ma umysł pewnie miałeś na myśli, że człowiek ma pełną świadomość swojego istnienia, rozpoznaje się w lustrze i potrafi dzięki abstrakcyjnemu myśleniu przewidywać różne zajścia wynikające z pewnych okoliczności.

Pytanie czy kazdy jest Czlowiekiem.. no i tutaj mozna miec watpliwosci.
Tak każdy, kto został urodzony przez samicę gatunku ludzkiego jest człowiekiem.

Normalny czlowiek, panuje nad tymi prymitywnymi impulsami, powodem checi do zdradzania przez tych mezczyzn ze prmitywami nad ktorymi biora gore zwierzece instynkty.

Seks polega na tym samym, ale kiedy gdzie i z kim i na jakiej podstawie moze sie znacznie roznic.
Tak normalny człowiek panuje nad popędami. Seks u zdrowych psychicznie ludzi to zawsze jest świadoma decyzja. To nie jest tak, że "nie wiem co mną kierowało". Wszyscy dobrze wiemy i moglibyśmy temu zapobiec jeślibyśmy chcieli. Widocznie ludzie, którzy postępują w sposób, który społeczeństwo uważa za "niegodziwy" mają "gdzieś" normy społeczne i robi to z pełną świadomością. Jeśli faktycznie kogoś zdradza to jest egoistą a nie prymitywem (chyba, że sam nie wymaga od swojej połówki wierności).

Tylko ze istnieje jeszcze cos takiego jak uczucia, relacje miedzy - ludzkie itd. itp. Widac.. ze istnieniu takich pojec to wogole nie masz pojecia.

Moze do Ciebie ta wyzsza ewolucja Czlowieka - jeszcze nie dotarla.
Między zwierzętami też występują uczucia - to chemia, a nie magia. Jakkolwiek byś mi teraz nie zarzucał braku uczuć to wiedz, że jestem zakochany w swojej dziewczynie, nie zdradziłbym jej, mimo że czasami popęd mnie ściga, a jej nie ma obok. Mam głeboko w poważaniu, że kieruje mna chemia a nie magia. Po prostu nauka do tej pory powiedziała mi o uczuciach więcej, udowodniła, że w pewnych okolicznościach zachodzą konkretne procesy, na które przypadają odpowiednie hormony. To sumtne, bo chciałoby się myśleć, że to coś wyższego, ale jednak tak jest. a skoro czujemy się jak się czujemy to - po co się przejmować z czego to wynika. To jest piękne i tyle, tego się należy trzymać. Być może tak zaprojektował nas bóg, być może to wynik szeregu przypadków, nie wiem. Osobiście jestem ateistą, ale nie chcę w to wciągać moich przekonań. Jedno jest pewne, steruje nami chemia - a czy ją zaprojektował bóg czy przypadek dowiemy się po śmierci.

Wracając do tematu: przestań sadzić teksty typu "wyższa ewolucja nie dotarła", bo to naprawdę argument, na który aż z trudem znajduje siły żeby odpisać. Ewolucja trwała przez miliardy lat - myślę, że nie ma wśród nas takich osobników, które wg twojego słownika nazwalibyśmy "zwierzęciem".

Tak naprawdę to całą tą "wierność" ustaili ludzie. Właściwie to kobiety jeszcze w jaskiniach na zasadzie "pilnuj mnie i moich dzieci, a ja będę dla ciebie pracować" (przyrządzać pokarm, pilnować twoich genów [potomstwa], iskać cię itd.). A ta twoja "wyższa ewolucja" własnie zmierza ku rozwiązłości seksualnej - dzisiaj "konserwatyści" powiedza, że gówniary się puszczają na dyskotekach, ale tak naprawdę to po prostu normalne - żadna kobieta dzisiaj nie boi się, że zaatakuje ją stado wilków czy cokolwiek. Zmienia się społeczeństwo, zmienia się podejście do seksu. Kobiety nie boją się zostać "samotnymi matkami" dzięki metodom antykoncepcji. "Ewolucja" to nie tylko strata ogona i owłosienia, za ewolucją idzie również pojmowanie społeczeństwa i różnych innych poglądów. więc zastanów się czy faktycznie tobie podoba się ta "wyższa ewolucja"

edit. mnie też kłuje to, jak zachowują się wpomniane przeze mnie "gówniary", ale to ich czas, ich świat - nie moja grupa społeczna, nie mogę na cudzym podwórku ustalać zasad. Jeśli im to pasuje i jeśli faktycznie świat do tego zmierza - to widocznie taki jest kierunek ewolucji.
 

NatashaM

aliena vitia in oculis habemus, a tergo nostra sun
Dołączył
27 Październik 2006
Posty
1 956
Punkty reakcji
102
Wiek
33
Miasto
z Miasta ;)
Natasho ograniczeni ?? To , ze mamy swoje zasdady, ktorymi sie kierujemy to ograncizenie ? Kazdy powinien miec takie zasady i trzymac siie ich, wolisz zycie bez zasad ? Gratuluje.

A kto powiedział, że nie mam zasad? Mam ich bardzo wiele i są restrykcyjne, jednakże na takie słowa potępienia, jakie miałam okazje czytać nie zasługuje żadna kobieta, szczególnie z ust, czy może bardziej trafnie - spod palców udzielających się tutaj mężczyzn. Pamiętaj,, iż mimo tego, że Ty tak nigdy byś nie postąpiła, nigdy nie wiesz czy przypadkiem nie postępuje tak ktoś z Twojego najbliższego otoczenia - Matka, Siostra, Bratowa, Przyjaciółka, Matka Przyjaciółki etc. Dlatego też przede wszystkim jestem za tym, aby w pierwszej kolejności być człowiekiem, a dopiero w drugiej krytykiem.

czyżby i ciebie dymali żonaci? ;)

mogłabyś z dobroci serca wytłumaczyć na czym polega moje i innych ograniczenie? na posiadaniu kręgosłupa moralnego?

Przepraszam, ale czy Tobie się przypadkiem coś nie pomyliło? Gdzie tutaj mogę się doszukać Twojego kręgosłupa moralnego?
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Natasho, Masz racje, pewnosci nie mam, ale staram sie dobierac sobie dobrych znajomych ;) Takich, z ktorymi bede mogla rozmawiac i w ogole.
Tak w sumie to moja psiapsiola miala "okazje", zeby byc z zajetym facetem, podrywal ja niezle, lecz ona oczywiscie nie chciala, mimo iz chlopak w jej oczach jest przystojny - i dobrze.

Ponury murzyn, no wlasnie kochasz swoja dziewczyne, a jak jest daleko to wiadomo, ze na pewno nie jest latwo, ale da sie zniesc, ja daje rade bez problemu z takim czyms w swoim przypadku, a przeciez bywalo , ze dluugo go nie widzialam :)
Jak mowilam seks to dla mnie po prostu wyraz milosci, choc wiele osob mogloby w to nie wierzyc, ale ja wlasnie tak uczuciowo to traktuje, jak zreszta chyba sporo osob.
Uczucia, chemia, ciagle te gadanie, wiadomo, ze hormony nami steruja w pewnym stopniu , ale tak jak dla Ciebie i dla mnie milosc jest pieknym uczuciem, ktore uskrzydla mnie :)
Kwestia duszy to tez wiadomo zalezyy od punktu widzenia. Ja wierze, ze dusza ludzka istnie i jest niesmiertelna, jak nietrudno sie domyslic w zycie pozagrobowe tez.
 

NatashaM

aliena vitia in oculis habemus, a tergo nostra sun
Dołączył
27 Październik 2006
Posty
1 956
Punkty reakcji
102
Wiek
33
Miasto
z Miasta ;)
Nie rozumiem powiązania tych 2 spraw. Chcesz przez to napisać, że on ją kocha, a ona jego? :D Gdyby facet kochał, którą kol wiek z tych kobiet to by żadnej z nich nie ranił :] a dziewczyna naiwnie wierzy, że on coś do niej czuje i do tego ten boski sex sprawia, że zaangażowała się emocjonalnie... gdyby w końcu przejrzała na oczy to może w końcu znalazłaby kogoś kto będzie ją darzył wielkim uczuciem i nie będzie jej ranił. Myślę, że ona nadal ma nadzieje, że ten facet rzuci dla niej swoją żonę. A raczej tego nie zrobi, bo faceci lubią bezpieczne opcję :p
Gdyby dziewczyna kochałaby tego faceta to nie pozwoliłaby się tak traktować. Mnie osobiście napawałoby obrzydzenie gdybym dowiedziała się, że mój kochanek posuwa żonę, mnie i kto wie czy jeszcze jakiejś nie ma na boku, albo czy do burdelu nie chodzi. Jestem egoistką i nie lubię się dzielić. A tak naprawdę byłoby mi przykro, bo wiedziałbym, że ja jemu nie wystarczam, że czegoś mi brakuje jako kobiecie i szuka tego u innych, że nie podniecam go i nie potrafię zaspokoić. Uderzyłoby to w moją godność i czułabym się jak szmata, sama do siebie nie miałabym szacunku.

Człowiek, który odrobinę myśli i który choć odrobinę ma poczucie własnej godności nie dopuści do takiej sytuacji i nie wmówi sobie 'wielkiej miłości' :]

Zastanawia mnie, dlaczego taki związek jest rozpatrywany tylko na jednej płaszczyźnie, najwyżej na dwóch. Albo ona jest szmatą, albo nie potrafi się uwolnić. Istnieje wiele rodzajów takich związków i każdy z nich ma inne podłoże zarówno psychiczne, jak i emocjonalne.
1. Ona w ogóle nie miała zamiaru w to wchodzić, ale została uwiedziona lub też 'wzięta z zaskoczenia' - W takim związku ewidentnie dominuje mężczyzna. To on ustala warunki, wszystko ustala, kieruje spotkaniami itp. Ona z natury jest osobą słabą psychicznie i tylko przez pewien czas udaje jej się przed tym bronić, ale okazuje się, że seks bardzo zbliża i zapałała uczuciem. Najczęściej w takim przypadku to ona nalega, aby między nimi wydarzyło się coś więcej niż tylko łóżko i :cenzura: seks. On jednak zazwyczaj obstaje przy swoim.
2. To Ona uwiodła lub w jakiś sposób zdobyła faceta. Typ raczej dominujący, aczkolwiek w przypadku kinestetyków po dłuższej znajomości nie ma siły aby się nie zakochała. Mężczyzna natomiast z reguły w takim związku pełni rolę podopiecznego. Początkowo taka pozycja zazwyczaj odpowiada, lecz kiedy sprawy idą za daleko próbuje uciec. Statystycznie to właśnie mężczyznom najczęściej udaje się zakończyć coraz bardziej toksyczną znajomość.
3. Ona i On czują do siebie jedynie pociąg seksualny: Najbardziej 'zdrowy' typ relacji. Ani Ona ani On nie czują się wobec siebie zobowiązani. Spotykają się zazwyczaj rzadko, dlatego też ich namiętność wciąż rośnie i związek jest jak najbardziej ekscytujący i fascynujący. Taki typ relacji zachodzi zazwyczaj w czasie delegacji, wyjazdów wakacyjnych - generalnie miejsca, gdzie mona powrócić i najczęściej bywa tak, że się wraca. Po zakończeniu znajomości ani jedna ani druga strona nie odczuwa tego w sposób emocjonalny.

To główne typy, od których odchodzą związki i kombinacje poboczne, gdzie każda z nich ma swoją określoną charakterystykę i specyfikę. Nie będę się tutaj rozpisywała, ponieważ po co mam to robić skoro i tak większość z Was i tak będzie rozpatrywała to w jednym aspekcie - Ona szmata, On drań, których rani wszystkich dookoła.

Poza tym po tej Ziemi nie chodzi człowiek, który nigdy nie miał skoku w bok, więc jak to mawiają - Wszystko przed Nami :)

Tylko wiesz, czasami siłą rzeczy musisz się z daną osobą spotykać na gruncie zawodowym i czy tego chcesz czy nie, uczucie w tobie nadal jest. Zresztą jeśli potrafisz tak po prostu zgasić miłość i zapomnieć - to po prostu znaczy tylko tyle, że to nigdy nie była miłość.

Pozwala mu się tak traktować właśnie dlatego, że go kocha. Nie mówię, że nie próbuje się z tego wyrwać. Tylko po prostu nie potrafi na dłuższą metę bez niego wytrzymać. A ja ją rozumiem, bo sam jestem zakochany i nie potrafiłbym się od tego uwolnić nawet gdybym bardzo chciał. To jest za silne uczucie.

Pod tym się podpiszę.
Choć też jestem bardzo zakochana i wiem, że mogłabym umrzeć dla mojego Mężczyzny, jednak potrafię załagodzić niektóre zachowania, które mi nie odpowiadają. Po prostu trzeba myśleć mózgiem, a nie móżdżkiem - i dotyczy to zarówno zakochania, jak i aspektu zdrady.
 

kika868686

Master
Dołączył
21 Czerwiec 2009
Posty
2 568
Punkty reakcji
130
z całym szacunkiem, ale nie możesz pisać, że człowiek ma duszę w takiej dyskusji. Nie wiadomo czy ją ma więc kwestie sporne odstawmy na bok (tu: wiara w życie pozagrobowy). Mówiąc, że ma umysł pewnie miałeś na myśli, że człowiek ma pełną świadomość swojego istnienia, rozpoznaje się w lustrze i potrafi dzięki abstrakcyjnemu myśleniu przewidywać różne zajścia wynikające z pewnych okoliczności.

dusza jest metaforą czegoś głebszego po za instyktami zwierzcymi,

istotna ludzka potrafi myśleć, (choć nie u każdego osobnika ta funkcja jest dobrze wykształcona). I normalnie myślacy, nie-prywmityw myśli głową , nie głowką.

Między zwierzętami też występują uczucia - to chemia, a nie magia. Jakkolwiek byś mi teraz nie zarzucał braku uczuć to wiedz, że jestem zakochany w swojej dziewczynie, nie zdradziłbym jej, mimo że czasami popęd mnie ściga, a jej nie ma obok. Mam głeboko w poważaniu, że kieruje mna chemia a nie magia. Po prostu nauka do tej pory powiedziała mi o uczuciach więcej, udowodniła, że w pewnych okolicznościach zachodzą konkretne procesy, na które przypadają odpowiednie hormony. To sumtne, bo chciałoby się myśleć, że to coś wyższego, ale jednak tak jest. a skoro czujemy się jak się czujemy to - po co się przejmować z czego to wynika. To jest piękne i tyle, tego się należy trzymać. .
to jak te hormony czyli uczucia to coś smutnego czy pięknego :niepewny:?
Zastanawia mnie, dlaczego taki związek jest rozpatrywany tylko na jednej płaszczyźnie, najwyżej na dwóch. Albo ona jest szmatą, albo nie potrafi się uwolnić. Istnieje wiele rodzajów takich związków i każdy z nich ma inne podłoże zarówno psychiczne, jak i emocjonalne.
1. Ona w ogóle nie miała zamiaru w to wchodzić, ale została uwiedziona lub też 'wzięta z zaskoczenia' - W takim związku ewidentnie dominuje mężczyzna. To on ustala warunki, wszystko ustala, kieruje spotkaniami itp. Ona z natury jest osobą słabą psychicznie i tylko przez pewien czas udaje jej się przed tym bronić, ale okazuje się, że seks bardzo zbliża i zapałała uczuciem. Najczęściej w takim przypadku to ona nalega, aby między nimi wydarzyło się coś więcej niż tylko łóżko i :cenzura: seks. On jednak zazwyczaj obstaje przy swoim.
2. To Ona uwiodła lub w jakiś sposób zdobyła faceta. Typ raczej dominujący, aczkolwiek w przypadku kinestetyków po dłuższej znajomości nie ma siły aby się nie zakochała. Mężczyzna natomiast z reguły w takim związku pełni rolę podopiecznego. Początkowo taka pozycja zazwyczaj odpowiada, lecz kiedy sprawy idą za daleko próbuje uciec. Statystycznie to właśnie mężczyznom najczęściej udaje się zakończyć coraz bardziej toksyczną znajomość.
3. Ona i On czują do siebie jedynie pociąg seksualny: Najbardziej 'zdrowy' typ relacji. Ani Ona ani On nie czują się wobec siebie zobowiązani. Spotykają się zazwyczaj rzadko, dlatego też ich namiętność wciąż rośnie i związek jest jak najbardziej ekscytujący i fascynujący. Taki typ relacji zachodzi zazwyczaj w czasie delegacji, wyjazdów wakacyjnych - generalnie miejsca, gdzie mona powrócić i najczęściej bywa tak, że się wraca. Po zakończeniu znajomości ani jedna ani druga strona nie odczuwa tego w sposób emocjonalny.

To główne typy, od których odchodzą związki i kombinacje poboczne, gdzie każda z nich ma swoją określoną charakterystykę i specyfikę. Nie będę się tutaj rozpisywała, ponieważ po co mam to robić skoro i tak większość z Was i tak będzie rozpatrywała to w jednym aspekcie - Ona szmata, On drań, których rani wszystkich dookoła.

no i ?

co to wnosi?
w jakimkolwiek związku by się nie było, czy też zdrowym normalnym, nr 1 nr 2 czy nr 3 choć nr 3 to nie związek a świadczenie usług, to zdrada jest zdradą, nie ma jakiś tłumaczeń że on ją zdominował ona nie miała nic do powiedzenia,

jak się ma ochote na kogoś innego, a co za tym idzie ma się swojego obecnego partnera głeboko w poważaniu, to się konczy obecna znajomość i leci się do łóżka z drugim, proste..

jak jest sie w zwiazku i sie przespi z kimś innym to jest sie szmatą/draniem, jakkolwiek chciałabyś na to spojrzeć to tak to będzie zawsze wyglądać.
Poza tym po tej Ziemi nie chodzi człowiek, który nigdy nie miał skoku w bok, więc jak to mawiają - Wszystko przed Nami :)

ciekawa teoria, ja proponuje powiedzieć to temu Panu o którym piszesz :

Choć też jestem bardzo zakochana i wiem, że mogłabym umrzeć dla mojego Mężczyzny..

na pewno będzie w niebo wziety.
 

NatashaM

aliena vitia in oculis habemus, a tergo nostra sun
Dołączył
27 Październik 2006
Posty
1 956
Punkty reakcji
102
Wiek
33
Miasto
z Miasta ;)
dusza jest metaforą czegoś głebszego po za instyktami zwierzcymi,

istotna ludzka potrafi myśleć, (choć nie u każdego osobnika ta funkcja jest dobrze wykształcona). I normalnie myślacy, nie-prywmityw myśli głową , nie głowką.

to jak te hormony czyli uczucia to coś smutnego czy pięknego :niepewny:?


no i ?

co to wnosi?
w jakimkolwiek związku by się nie było, czy też zdrowym normalnym, nr 1 nr 2 czy nr 3 choć nr 3 to nie związek a świadczenie usług, to zdrada jest zdradą, nie ma jakiś tłumaczeń że on ją zdominował ona nie miała nic do powiedzenia,

jak się ma ochote na kogoś innego, a co za tym idzie ma się swojego obecnego partnera głeboko w poważaniu, to się konczy obecna znajomość i leci się do łóżka z drugim, proste..

jak jest sie w zwiazku i sie przespi z kimś innym to jest sie szmatą/draniem, jakkolwiek chciałabyś na to spojrzeć to tak to będzie zawsze wyglądać.


ciekawa teoria, ja proponuje powiedzieć to temu Panu o którym piszesz :


na pewno będzie w niebo wziety.

Chciałam Ci tylko pokazać, że rozpatrywać zdrady można na wiele sposobów w wielu aspektach, a nie opierać się całkowicie tylko i wyłącznie na jednym. Trzeba spojrzeć na problem nieco szerzej, aby móc wszystko obiektywnie ocenić.
Określenia są różne, aczkolwiek warto pomyśleć, co by się stało gdybyśmy to właśnie my ulegli czemuś takiemu. Aby móc zrozumieć i uszanować, warto czasem zastanowić się, co bym zrobił/zrobiła na ich miejscu i jak bym się czuła, gdyby okazywano mi taki brak szacunku. Poza tym popęd to popęd, pierwotny mechanizm, który nami steruje, nie odwrotnie.
Jeśli chodzi o mój związek... Tak jakby szukałam: Pierwszy facet nie odpowiadał mi głównie dlatego, że zachowywał się dokładnie w taki sam sposób, jak Wy tutaj wszyscy (Nie wliczając drobnych wyjątków). Drugi facet - Myślałam, że to ten, ale w sumie za bardzo koło mnie skakał i w sumie pasowałoby określenie "Zagłaskał, jak kota". W końcu pojawił się On - taki sam "Kot" jak ja, więc czuję się dobrze, wiedząc, że będę mogła przyjść, jak tylko mam ochotę, nie mając nad głową non stop stwierdzenia "Zrobić?, przynieść?, kochanie a może czegoś potrzebujesz?", Jest tolerancyjny i na tyle otwarty, iż wiem, że mnie nie wyśmieje, kiedy zacznę opowiadać tam o sobie różne, dziwne rzeczy. Ponadto, wiem, że mnie kocha, ponieważ zaakceptował najczarniejszą i najbardziej wstydliwą prawdę, którą skrywałam przez cały czas. Ale, jak myślisz, jak ja Go znalazłam? Rozglądałam się, szukałam i czekałam - Nie były to w sumie zdrady cielesne, ale psychiczne na pewno, a z Nim zeszłam się jeszcze za czasów związku poprzedniego. Więc czy to świadczy o tym, że jestem szmatą a On jest draniem, bo rozbił związek, który i tak nie miał przyszłości?
 

kika868686

Master
Dołączył
21 Czerwiec 2009
Posty
2 568
Punkty reakcji
130
Chciałam Ci tylko pokazać, że rozpatrywać zdrady można na wiele sposobów w wielu aspektach, a nie opierać się całkowicie tylko i wyłącznie na jednym. Trzeba spojrzeć na problem nieco szerzej, aby móc wszystko obiektywnie ocenić.
Określenia są różne, aczkolwiek warto pomyśleć, co by się stało gdybyśmy to właśnie my ulegli czemuś takiemu.

nie warto rozpatrywać wersji zdrad. Będąc w związku, a krecąc czy sypiając z kimś na boku jest wyrazem braku szacunku, o istnieniu głebszych uczuciach nie wspomne..bo jesli by były, kwestia zdrady nie byłaby w ogole rozpatrywana, moze to wydaje sie smieszne, dziwne, podejrzane, nielogiczne, bezsesnowne, ale monogamia istnieje.

inaczej ma sie sprawa, jeśli osoba 3 nie jest poinformawana o fakcie że jest 3, i wtedy kochanek/kochanka nie ma w tym winy, ale sam zainsteresowany jak najbardziej.

Aby móc zrozumieć i uszanować, warto czasem zastanowić się, co bym zrobił/zrobiła na ich miejscu i jak bym się czuła, gdyby okazywano mi taki brak szacunku

gdyby mi okazano taki brak szacunku, to nie miałabym co rozumieć i szanować bo tutaj nie ma na to miejsce. Niemoralnych czynów się nie usprawiedliwia.

Poza tym popęd to popęd, pierwotny mechanizm, który nami steruje, nie odwrotnie.
ja jednak uważam że jesteśmy trochę ponad tymi pierwotnymi mechanizmami, potrafimy zachować się inaczej niz króliki

Jest tolerancyjny i na tyle otwarty, iż wiem, że mnie nie wyśmieje, kiedy zacznę opowiadać tam o sobie różne, dziwne rzeczy. Ponadto, wiem, że mnie kocha, ponieważ zaakceptował najczarniejszą i najbardziej wstydliwą prawdę, którą skrywałam przez cały czas. Ale, jak myślisz, jak ja Go znalazłam? Rozglądałam się, szukałam i czekałam - Nie były to w sumie zdrady cielesne, ale psychiczne na pewno, a z Nim zeszłam się jeszcze za czasów związku poprzedniego. Więc czy to świadczy o tym, że jestem szmatą a On jest draniem, bo rozbił związek, który i tak nie miał przyszłości?

no jak zeszłaś sie z nim będą w związku :niepewny: to myślę, że cos w tym musi być.
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Zastanawia mnie, dlaczego taki związek jest rozpatrywany tylko na jednej płaszczyźnie, najwyżej na dwóch. Albo ona jest szmatą, albo nie potrafi się uwolnić. Istnieje wiele rodzajów takich związków i każdy z nich ma inne podłoże zarówno psychiczne, jak i emocjonalne.
1. Ona w ogóle nie miała zamiaru w to wchodzić, ale została uwiedziona lub też 'wzięta z zaskoczenia' - W takim związku ewidentnie dominuje mężczyzna. To on ustala warunki, wszystko ustala, kieruje spotkaniami itp. Ona z natury jest osobą słabą psychicznie i tylko przez pewien czas udaje jej się przed tym bronić, ale okazuje się, że seks bardzo zbliża i zapałała uczuciem. Najczęściej w takim przypadku to ona nalega, aby między nimi wydarzyło się coś więcej niż tylko łóżko i :cenzura: seks. On jednak zazwyczaj obstaje przy swoim.
2. To Ona uwiodła lub w jakiś sposób zdobyła faceta. Typ raczej dominujący, aczkolwiek w przypadku kinestetyków po dłuższej znajomości nie ma siły aby się nie zakochała. Mężczyzna natomiast z reguły w takim związku pełni rolę podopiecznego. Początkowo taka pozycja zazwyczaj odpowiada, lecz kiedy sprawy idą za daleko próbuje uciec. Statystycznie to właśnie mężczyznom najczęściej udaje się zakończyć coraz bardziej toksyczną znajomość.
3. Ona i On czują do siebie jedynie pociąg seksualny: Najbardziej 'zdrowy' typ relacji. Ani Ona ani On nie czują się wobec siebie zobowiązani. Spotykają się zazwyczaj rzadko, dlatego też ich namiętność wciąż rośnie i związek jest jak najbardziej ekscytujący i fascynujący. Taki typ relacji zachodzi zazwyczaj w czasie delegacji, wyjazdów wakacyjnych - generalnie miejsca, gdzie mona powrócić i najczęściej bywa tak, że się wraca. Po zakończeniu znajomości ani jedna ani druga strona nie odczuwa tego w sposób emocjonalny.

To główne typy, od których odchodzą związki i kombinacje poboczne, gdzie każda z nich ma swoją określoną charakterystykę i specyfikę. Nie będę się tutaj rozpisywała, ponieważ po co mam to robić skoro i tak większość z Was i tak będzie rozpatrywała to w jednym aspekcie - Ona szmata, On drań, których rani wszystkich dookoła.

Poza tym po tej Ziemi nie chodzi człowiek, który nigdy nie miał skoku w bok, więc jak to mawiają - Wszystko przed Nami :)



Pod tym się podpiszę.
Choć też jestem bardzo zakochana i wiem, że mogłabym umrzeć dla mojego Mężczyzny, jednak potrafię załagodzić niektóre zachowania, które mi nie odpowiadają. Po prostu trzeba myśleć mózgiem, a nie móżdżkiem - i dotyczy to zarówno zakochania, jak i aspektu zdrady.

Pozwolisz, ze skomentuje :)

W 1 sytuacji piszesz o kobiecie jakby byla bezwolnym stworzonkiem, ktorym facetem moze sterowac wedlug swojego widzimisie. Szkoda mi czasem za rod kobiecy, mimo ze sama jestem kobieta.
Nie uwazasz , ze np tlumaczenie kochanki typu "Ja nie chcialam" , "Zostalam wzieta przez niego" jest zalosne ?
Przeicez gdyby nie chciala, to by sie z nim nie spotykala i nie uprawiala seksu.
Ja np uprawiam seks tylko z kims kogo kocham, na kim mi zalezy i z kim jestem, z kims dla kogo jestem jedyna dziewczyna ; choc wiadomo moga sie tez zdarzyc przypadki patologiczne, ze facet kreci tez z inna lub z inna tez jest jak w filmie Och Karol a kolbitka nic nie wie. Wiem, ze i ja moglabym pewnie byc w takiej sytuacji, ale swiadomie bym nie zwiazala sie z takim facetem, mogloby sie zdarzyc tylko nieswiadomie, gdyby nie powiedzial, ze kogos ma i bylby dobrym klamca , choc i tak niewiadomo, bo mysle, ze cos bym wyczula.

2 przyklad --> I Ty cos takiego popierasz ? Co w tym chwalebnego, ze ona uwodzi zajetego faceta ? Pomysl ze ma dzieci ten facet... Nie zal Ci ich ..?

A Ty zdradzilabys swojego faceta ? Bo piszesz o tym tak lekko, ze smiem twierdzic, ze zrobilabys to bez kiwniecia palcem i ze bylabys latwa zdobycza. Dziwi mnie Twoja wielka wyrozumialosc ku zdradzie.

3 sytuacja --> najbardziej zdrowy typ relacji ? Chyba w Twoim zakresie. Dla mnie nadal chore.

Dla mnie zdrada i tak jest zla, niezaleznie od okolicznosci, ale wiadomo, ze inaczej spojrze na tego co zdradzil a zaluje i tego nie robi juz a tego co notorycznie.

Natasho, poza tym sa osoby, ktore nie zdrtadzily swoich oartnerow, choc masz racje te wartosci ludzkie zdaja sie w dzisiejszych czasach odchodzic jakby do lamusa. No ale jest wielu ludzio ktorzy nigdy nie zdradzili, tacy juz sa. wiec nie wmowisz mi, ze kazdy to zrobi.
Poza tym mowiac to pokazujesz, ze jesli kiedys zdradzalas, to nie czujesz sie winna... A skoro nie czujesz sie winna, to podejrzewam , ze i obecnego faceta zdradzisz gdy spotkaja Was pierwsze lepsze problemy lub nawet nie problemy lecz rutyna. Nie pochwalam tego co piszesz, bo uwazam, ze takie cos pisza osoby, ktore maja wielka sklonnosc do zdrady i nie widza w niej nic zlego.. a skoro nie widzisz nic zlego w zdradzie i tak ja usprawiedliwiasz to na pewno zdradzisz znow i powiesz :"ale ja nic takiego nie zrobilam... jestem tylko czlowiekiem....." ;/

Natasho mowisz, ze jakbysmy sie czuli, gdybysmy zrobili cos zlego i bysmy tak byli potraktowani na forum. Otoz ja jak zrobilam cos zlego i pisalam o tym na forum, to nawet ostre komentarze rozumialam i nie klocilam sie z nimi, a czemu ? Bo wiem, ze zrobilam zle , wyciagnelam wnioski. A skoro Ty np zdradzilas i denerwujesz sie, ze my mowimy o tym , ze to jest zle i co o tym myslimy, to znaczy, ze nie zalujesz, ze zdradzilas i chetnie zrobisz to ponownie.

No i popatrz ja jakos jestem w zwiazku i nie czuje popedu do innych. Pewnie w Twoim slowniku to chore, ale jakos kreci mnie tylko Twoj facet. A zreszta jak ktos ma pokusy np Ty, to jesli kocha, to moze im sie oprzec.
Widocznie do zwiazku , seksu podchodze bardziej emocjonalnie. Nie umialabym kochac sie , uprawiac seksu z kims kogo nie kocham, zawsze na mysl o tym mialam odruch wymiotny, chociaz ludzie mowia, ze nie trzeba kochac kogos zeby sie podniecic ta osoba, to ja jednak jestem nielicznym wyjatkiem, ktorego tylko pdonieca facet ktorego kocham, a ktos kogo nie kocham wcale. Jestem z innej bajki, nie dogadamy sie :)
 

eykey

Nowicjusz
Dołączył
2 Grudzień 2009
Posty
218
Punkty reakcji
11
Wiek
32
Miasto
Nowy Sącz
Dla mnie osoba która zdradza, nie ważne facet czy kobieta, jest osobą wartą określenia jednym z grupy pewnych epitetów. Nie ma usprawiedliwienia na takie coś, jeśli chce się kogoś mieć neich ta osoba będzie wolna.
 

NatashaM

aliena vitia in oculis habemus, a tergo nostra sun
Dołączył
27 Październik 2006
Posty
1 956
Punkty reakcji
102
Wiek
33
Miasto
z Miasta ;)
nie warto rozpatrywać wersji zdrad. Będąc w związku, a krecąc czy sypiając z kimś na boku jest wyrazem braku szacunku, o istnieniu głebszych uczuciach nie wspomne..bo jesli by były, kwestia zdrady nie byłaby w ogole rozpatrywana, moze to wydaje sie smieszne, dziwne, podejrzane, nielogiczne, bezsesnowne, ale monogamia istnieje.

Chodzi o typy relacji i racjonalne podejście do sprawy. Kiedy kobieta lub mężczyzna idą z problemem do psychologa lub psychoanalityka on także nie zamyka się w jednym schemacie lecz szuka odpowiedniego punktu zaczepienia, aby móc jej czy też jemu w jakikolwiek sposób pomóc - nie dotyczy to tylko i wyłącznie tego typu spraw, lecz każdej sfery życia.

inaczej ma sie sprawa, jeśli osoba 3 nie jest poinformawana o fakcie że jest 3, i wtedy kochanek/kochanka nie ma w tym winy, ale sam zainsteresowany jak najbardziej.

Tak jest - Jeśli związek prowadzony jest na zasadzie "On i Ona plus Ona, która myśli, że jest jedyna" - zgadzam się z Tobą.

gdyby mi okazano taki brak szacunku, to nie miałabym co rozumieć i szanować bo tutaj nie ma na to miejsce. Niemoralnych czynów się nie usprawiedliwia.

NBie wiem czy dobrze zrozumiałam to zdanie, lecz postaram się odpowiedzieć najbardziej obiektywie. Jeśli okazano by
Ci taki brak szacunku, na pewno czułabyś się źle i nie chciałabyś aby taka sytuacja się powtórzyła - Owszem jest to jak najbardziej na miejscu, lecz przypomina mi się pewne stwierdzenie: "Ten kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień" - powtarzam jeszcze raz, nie dotyczy to jedynie spraw seksu i zdrady!

ja jednak uważam że jesteśmy trochę ponad tymi pierwotnymi mechanizmami, potrafimy zachować się inaczej niz króliki

Ludzie światli, inteligentni, znający swoją wartość, wartość uczuciową, społeczną i szanujący człowieczeństwo, owszem - są ponad pierwotnymi odruchami, lecz pamiętajmy, że sami na świecie nie jesteśmy :)

no jak zeszłaś sie z nim będą w związku :niepewny: to myślę, że cos w tym musi być.

Dobrze, jakoś postaram się przybliżyć tą historię, chcąc uniknąć zamknięcia w szufladce.
Zacznę od tego, iż w grudniu, kiedy miałam już swoje zagrzane stanowisko przyszedł do pracy pewien facet. Oczywiście pierwszy dzień miał spędzić ze mną lub z którymś z pracowników z kadry szkoleniowej - Zobaczyłam go jak siedzi na kanapie i czeka. Miałam ochotę w sumie z nim iść, mając świadomość, że pewnie i tak będę myślała o tym, jak by tutaj zagadać i poznać go bliżej - Poszedł jednak z moją koleżanką, a mnie dostał się ktoś inny.
Wszystko fajnie pięknie, gdzieś mi z głowy uciekł i zobaczyłam go ponownie pod koniec dnia. Stwierdziłam, że wizualnie jest w porządku, ale bardzo intrygował mnie wewnętrznie. Przyszedł na następny dzień do pracy, na wstępie mnie zdenerwował i irytował - teraz już wiem dlaczego: Obydwoje 'nie polubiliśmy' się właśnie dlatego, iż się sobie podobaliśmy, ale mniejsza z tym - zimne, zawodowe stosunki.
Nasz koordynator to zauważył i wiedząc, iż mojego ówczesnego 'chłopaka' bardzo denerwuje to, kiedy pracujemy razem, specjalnie, chciał zobaczyć, co się stanie - Był to okres, kiedy cały zakład miał zamiar się zwalniać, więc grupa żyła ze sobą raczej w ścisłych stosunkach. Ja i Marcin jednak trzymaliśmy dystans. Do czasu.
Poczułam, że w obecnym związku nie czuję się szczęśliwa - Piotrek miał dom na wsi, samochód, opiekował się mną, przystawał na wszystkie moje dziwactwa, spełniał każdą zachciankę... był w stanie zrobić wszystko, prócz jednego - Mówić prawdy. Pracowałam jako handlowiec, więc spędzaliśmy cały dzień w terenie. Po zakończeniu związku dowiedziałam się, co robił i z kim, kiedy nie potrafiłam go znaleźć - lubił piwo, więc dlaczego miałby nie wypić jednego czy dwóch w terenie? Nie przyznał się jednak, wiedząc, iż przecież nie powiem o niczym, mimo że należę do kadr kierowniczych. Czułam, że coś jest nie do końca, jednakże nie wiedziałam, co to takiego - teraz wiem, że mnie oszukiwał.
Jak wspomniałam wcześniej o koordynatorze: Jak chodziliśmy w parach wymienianych tak postanowił przez około tydzień dobierać mnie i Marcina. Przez kilka dni byliśmy skazani na siebie, co zaowocowało dłuższymi rozmowami, cieplejszymi uśmiechami, jakimś takim zrozumieniem zarówno w jedną, jak i drugą stronę. Zdałam sobie sprawę z tego, że w sumie pracuję dla niego - nie ze względu na swoją funkcję, ale dlatego, że chcę - miał gorsze dni, więc pomogłam mu zarobić trochę kasy. W podzięce po prostu mnie uściskał i właśnie wtedy to poczułam... W każdy kolejny dzień,wstając do pracy, prosiłam los o to, aby dzień spędzić z Marcinem. W międzyczasie ogarnęło mnie obrzydzenie do Piotra. Nie potrafiłam już z nim normalnie, denerwowało mnie jego 'skakanie dookoła mnie', nie lubiłam kiedy mnie dotykał o sprawach łóżkowych nie wspominając. Każdy wolny czas wolałam spędzać z Marcinem.
Zorganizowaliśmy sobie imprezę firmową - trwała od soboty do poniedziałku. Sobota - Czyli wieczór spędzony przy muzyce, alkoholu, dobrym jedzeniu. Nie obyło się bez tańca i właśnie ten pierwszy taniec z Marcinem uświadomił mi, na kim i tak naprawdę zależy. Pocałowaliśmy się wtedy po raz pierwszy, choć ewidentnie już wcześniej w terenie robiła się podobna atmosfera, nawet gdy byliśmy w sporym odstępie od siebie. Poczułam, że jestem nieuczciwa w stosunku do Piotra, ale tak czy inaczej miałam na dniach zakończyć nasz związek. Wtedy już większość wieczoru spędziliśmy jakoś niedaleko siebie...
Niedziela - Czyli dzień w którym wszyscy odsypiali i powoli rozchodzili się do domów. Zostało tylko trzech facetów, którzy jakoś nie umieli wstać z łóżka. Kontynuowaliśmy, już nie imprezę, ale raczej posiedzenie towarzyskie - Bardzo denerwowała mnie obecność Piotra i jego ciągłe próby dotykania mnie czy całowania. Wieczorem, kiedy wychodził bezczelnie zaproponował mi cyt:"Bzykanie na pralce" - przy kumplach za ścianą. Wtedy już byłam pewna. W poniedziałek rano przed pracą zobaczyłam śpiącego jeszcze Marcina - nie wiedziałam co to wtedy za uczucie, ale teraz już wiem... Od tamtej pory już nie chciałam spędzać chociażby jednego dnia bez Niego. We wtorek już zjawił się u mnie i został - do tej pory nie doszło między nami do niczego więcej niżeli pocałunków - dla jasności. Zrobiłam kolację, wypiliśmy dobre wino, rozmawialiśmy prawie całą noc, a rano obudziłam się obok Niego i poczułam, że jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Włączyła się jednak analiza - facet 10 lat starszy, bez stałej pracy i tak dalej, ale nie obchodziło mnie to. Pojechaliśmy razem do pracy i właśnie to był ten dzień kiedy wszyscy mieliśmy odejść. Bałam się, że już więcej się nie spotkamy, ale nie zawiódł mnie. Od tamtej pory mieszkamy razem. Co jednak się stało - W czwartek, kiedy miałam się umówić z Piotrem, co do przywozu węgla, zadzwoniłam i stwierdziłam,że "Musimy porozmawiać" - wiedział o co chodzi. Nie robił mi wyrzutów, lecz wiedziałam, że ma do mnie pretensje. Byłam wolna i jakoś zrobiło mi się tak lżej. Na dniach dowiedziałam, się co Marcin myślał o mnie od początku i właśnie wtedy się wydało, że była to miłość "Od pierwszego wejrzenia", jego zasad jednak jest 'ch***m w pracy nie wojuję' i dlatego początkowo relacja między nami tak wyglądała.
Obecnie Marcin wrócił tam do pracy, ja znalazłam inną... Jestem szczęśliwa i tylko o wyłącznie Wam pozostawiam ocenę tego czy zdradziłam czy nie. Poza tym nie jest to kolejna ckliwa historia ściskająca za serce, bo ma podwójne dno, ale na ten temat musiałabym pisać do końca dzisiejszego dnia.
Czy zdradziłam, jak tak to w jaki sposób? Wiem jedynie, że szłam za tym, co mówi mi uczucie.
 

NatashaM

aliena vitia in oculis habemus, a tergo nostra sun
Dołączył
27 Październik 2006
Posty
1 956
Punkty reakcji
102
Wiek
33
Miasto
z Miasta ;)
Pozwolisz, ze skomentuje :)

W 1 sytuacji piszesz o kobiecie jakby byla bezwolnym stworzonkiem, ktorym facetem moze sterowac wedlug swojego widzimisie. Szkoda mi czasem za rod kobiecy, mimo ze sama jestem kobieta.
Nie uwazasz , ze np tlumaczenie kochanki typu "Ja nie chcialam" , "Zostalam wzieta przez niego" jest zalosne ?
Przeicez gdyby nie chciala, to by sie z nim nie spotykala i nie uprawiala seksu.
Ja np uprawiam seks tylko z kims kogo kocham, na kim mi zalezy i z kim jestem, z kims dla kogo jestem jedyna dziewczyna ; choc wiadomo moga sie tez zdarzyc przypadki patologiczne, ze facet kreci tez z inna lub z inna tez jest jak w filmie Och Karol a kolbitka nic nie wie. Wiem, ze i ja moglabym pewnie byc w takiej sytuacji, ale swiadomie bym nie zwiazala sie z takim facetem, mogloby sie zdarzyc tylko nieswiadomie, gdyby nie powiedzial, ze kogos ma i bylby dobrym klamca , choc i tak niewiadomo, bo mysle, ze cos bym wyczula.

Istnieją takie kobiety: Kruche, podatne, słabe psychicznie itd. Niestety. Sama taką kobietą nie jestem i nie chciałabym taka być.
Zgadzam się, że takie tłumaczenie kochanki jest żałosne, choć mnie w przypadku, kiedy naprawdę padła ofiarą oszustwa i nie wiedziała, że mężczyzna prowadzi podwójne życie.
W tym poście porzucę obiektywizm i napiszę jak osobiście do tego podchodzę: Masz rację, seks z osobą, która Cię kocha i odwrotnie jest czymś najwspanialszym i tylko w takim przypadku powinien być respektowany. Istnieje jednak różnica między 'uprawianiem seksu', a 'kochaniem się'.

2 przyklad --> I Ty cos takiego popierasz ? Co w tym chwalebnego, ze ona uwodzi zajetego faceta ? Pomysl ze ma dzieci ten facet... Nie zal Ci ich ..?

Nie pochwalam tego. Chciałam jedynie zaznaczyć, że takie coś istnieje.

A Ty zdradzilabys swojego faceta ? Bo piszesz o tym tak lekko, ze smiem twierdzic, ze zrobilabys to bez kiwniecia palcem i ze bylabys latwa zdobycza. Dziwi mnie Twoja wielka wyrozumialosc ku zdradzie.

Odpowiedź wyżej :)

3 sytuacja --> najbardziej zdrowy typ relacji ? Chyba w Twoim zakresie. Dla mnie nadal chore.

Zdrowy pod tym względem, że ani Ona ani On nie cierpią - Nie wspominałam o rodzinie czy dzieciach, zakładając, że o sprawie wiedzą tylko On i Ona.

Dla mnie zdrada i tak jest zla, niezaleznie od okolicznosci, ale wiadomo, ze inaczej spojrze na tego co zdradzil a zaluje i tego nie robi juz a tego co notorycznie.

Dokładnie.

Natasho, poza tym sa osoby, ktore nie zdrtadzily swoich oartnerow, choc masz racje te wartosci ludzkie zdaja sie w dzisiejszych czasach odchodzic jakby do lamusa. No ale jest wielu ludzio ktorzy nigdy nie zdradzili, tacy juz sa. wiec nie wmowisz mi, ze kazdy to zrobi.
Poza tym mowiac to pokazujesz, ze jesli kiedys zdradzalas, to nie czujesz sie winna... A skoro nie czujesz sie winna, to podejrzewam , ze i obecnego faceta zdradzisz gdy spotkaja Was pierwsze lepsze problemy lub nawet nie problemy lecz rutyna. Nie pochwalam tego co piszesz, bo uwazam, ze takie cos pisza osoby, ktore maja wielka sklonnosc do zdrady i nie widza w niej nic zlego.. a skoro nie widzisz nic zlego w zdradzie i tak ja usprawiedliwiasz to na pewno zdradzisz znow i powiesz :"ale ja nic takiego nie zrobilam... jestem tylko czlowiekiem....." ;/

Oceń raczej obiektywizm niż człowieka - dyskusja jest merytoryczna, więc oceniać problem można na wiele sposobów.
Wartości odeszły już do lamusa i mam wrażenie, że ostatnie pokolenie już nie będzie patrzało na tego typu sprawy tak, jak ich dziadkowie.

Natasho mowisz, ze jakbysmy sie czuli, gdybysmy zrobili cos zlego i bysmy tak byli potraktowani na forum. Otoz ja jak zrobilam cos zlego i pisalam o tym na forum, to nawet ostre komentarze rozumialam i nie klocilam sie z nimi, a czemu ? Bo wiem, ze zrobilam zle , wyciagnelam wnioski. A skoro Ty np zdradzilas i denerwujesz sie, ze my mowimy o tym , ze to jest zle i co o tym myslimy, to znaczy, ze nie zalujesz, ze zdradzilas i chetnie zrobisz to ponownie.

Owszem, aczkolwiek powiedz mi, jak czułaś się wewnętrznie po przeczytaniu tak ostrych komentarzy mimo zrozumienia. Należysz do osób silnych psychicznie, ale co z tymi, co są słabi? Sztuką krytyki jest to, aby dać coś do zrozumienia i nakierować na właściwe postępowanie z zachowaniem szacunku do drugiej osoby, jak człowieka, a nie śmiecia.
Ja się nie bulwersuję - biorę to totalnie na zimno i stąd moje podejście. W rzeczywistości nie pochwalam zdrady, ponieważ:
1: Sama nie chciałabym zostać zdradzona.
2: Dla osoby którą kocham chcę jak najlepiej i nie zniosłabym tego, że przeze mnie cierpi.

No i popatrz ja jakos jestem w zwiazku i nie czuje popedu do innych. Pewnie w Twoim slowniku to chore, ale jakos kreci mnie tylko Twoj facet. A zreszta jak ktos ma pokusy np Ty, to jesli kocha, to moze im sie oprzec.
Widocznie do zwiazku , seksu podchodze bardziej emocjonalnie. Nie umialabym kochac sie , uprawiac seksu z kims kogo nie kocham, zawsze na mysl o tym mialam odruch wymiotny, chociaz ludzie mowia, ze nie trzeba kochac kogos zeby sie podniecic ta osoba, to ja jednak jestem nielicznym wyjatkiem, ktorego tylko pdonieca facet ktorego kocham, a ktos kogo nie kocham wcale. Jestem z innej bajki, nie dogadamy sie :)

Będąc z Piotrem czułam pociąg do mężczyzn jako istot, które wydzielają testosteron - czyli normalne fizjologiczne zachowanie. Owszem, wzdychałam do gwiazd itd., oraz mówiłam na głos jaki to dla mnie nie jest cudny mój idol (A ściśle jego głos, bo ciało jakoś nie bardzo :) ), Pierwszy raz w życiu jednak, będąc z Marcinem, utraciłam ten mechanizm. Nie wiem jak to się stało i kiedy, ale inni nie istnieją i stali się istotami aseksualnymi.
Racja, nie trzeba kochać, aby się podniecić. Jednakże jak wspomniałam wcześniej istnieje zasadnicza różnica między 'uprawianiem seksu', a 'kochaniem się' :)
Jak to gdzieś przeczytałam, nie pamiętam gdzie, ale wyglądało to mniej więcej tak: "Seks tylko rozładowuje napięcie, Miłość je wzbudza" czy coś w ten deseń.
 

lunarbird

Chaos Master
Dołączył
27 Październik 2010
Posty
1 284
Punkty reakcji
70
Wiek
45
Miasto
MSW
W 1 sytuacji piszesz o kobiecie jakby byla bezwolnym stworzonkiem, ktorym facetem moze sterowac wedlug swojego widzimisie. Szkoda mi czasem za rod kobiecy, mimo ze sama jestem kobieta.
Nie uwazasz , ze np tlumaczenie kochanki typu "Ja nie chcialam" , "Zostalam wzieta przez niego" jest zalosne ?
Przeicez gdyby nie chciala, to by sie z nim nie spotykala i nie uprawiala seksu.
Ale przecież w pewnym stopniu miłość właśnie tak działa. Ta prawdziwa miłość. Ludzie, którzy się naprawdę kochają, mają na siebie potężny wpływ. Nie mogę powiedzieć, czy moje relacje z moją Panią zmieniłyby się choćby na jotę gdyby miała męża. Starałbym się z tego uwolnić - ale czy dałbym radę? Wątpię. Należę do niej. Wystarczy że sięgnie i może mnie sobie wziąć, a ja na to niewiele mogę poradzić. I podobnie to wygląda z jej strony. Po prostu strasznie nas do siebie ciągnie. Mogę zrozumieć, że podobnie może to wyglądać między kobietą, a żonatym facetem. Ale rzecz jasna nie mówię, że tak jest w każdym takim przypadku.
 

ponury_murzyn

Przyjaźnie nastawiony do świata 22-latek ;)
Dołączył
10 Lipiec 2005
Posty
4 235
Punkty reakcji
53
Wiek
34
Miasto
Wrocław
dusza jest metaforą czegoś głebszego po za instyktami zwierzcymi,
nie interesują mnie metaforyczne definicje "czegoś".

istotna ludzka potrafi myśleć, (choć nie u każdego osobnika ta funkcja jest dobrze wykształcona). I normalnie myślacy, nie-prywmityw myśli głową , nie głowką.
nie zgadzam się. KAŻDY myśli głową i każda decyzja jest świadoma, nawet u ludzi o niskim ilorazie inteligencji IQ i EQ. Decyzje podejmujemy ŚWIADOMIE.

to jak te hormony czyli uczucia to coś smutnego czy pięknego :niepewny:?
nie rozumiem. Sugerujesz, że coś smutnego nie może być piękne? No, ale okej powiedzmy, że zrozumiałem twój przekaz: Wyobraźmy sobie, że jesteśmy rasą nadludzką. Patrząc wtedy na ludzi byłoby to smutne, że coś tak prymitywnego (hormony, chemia nimi sterująca) jest dla nich tak piękne, a tym bardziej smutne byłoby to, że przypisują te "proste" reakcje "wyższym" mocom.

Ludzie mają to do siebie, że po prostu wypracowali sobie normy społeczne. W każdej populacji są trochę inne zachowania. W krajach arabskich wielożeństwo to standard, a w europie? Z tego co wiem to nawet w Holandii jest niedopuszczalne. Wyobrażacie sobie, że jesteście jedną z 5 żon swojego faceta? Przecież to takie "zwierzęce"... a tam to jest normalne i nikt nie patrzy na to z oburzeniem czy obrzydzeniem. A Poliandria (wielomęstwo - jedna kobieta, wielu mężów) - dla mnie jest to nie do pomyślenia, że kobieta, którą kocham mogłaby legalnie kochać się z innym mężczyzną, który ... też by należał do rodziny? A jednak w niektórych kulturach to też jest norma. Mam to gdzieś, bo żyję po swojemu, a to co robią inni ? to ich sprawa, nie mam zamiaru ich krytykować jeżeli w takim 6 osobowym małżeństwie każdy jest szczęśliwy.

Zostaliśmy tak wychowani, wywodzimy z różnych grup społecznych i tak naprawdę co nas obchodzi "Co myśli inna grupa od mojej o kochankach żonatych facetów?". Jeżeli bycie kochanką tobie odpowiada, odpowiada twojemu partnerowi, jego żona nic nie wie (więc nie oszukujmy się... nie cierpi) i wszyscy mają czyste sumienia ... a jeśli żona wie ... to czy jest to zgodne z twoim sumieniem? czy aż taką egoistką jesteś? jeśli tak to mi też to nie przeszkadza, bo wiem, że ja otaczam się ludźmi, którzy mnie nie zdradzą. Co się dzieje w innych "społeczeństwach" mam tam gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę.
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Istnieją takie kobiety: Kruche, podatne, słabe psychicznie itd. Niestety. Sama taką kobietą nie jestem i nie chciałabym taka być.
Zgadzam się, że takie tłumaczenie kochanki jest żałosne, choć mnie w przypadku, kiedy naprawdę padła ofiarą oszustwa i nie wiedziała, że mężczyzna prowadzi podwójne życie.
W tym poście porzucę obiektywizm i napiszę jak osobiście do tego podchodzę: Masz rację, seks z osobą, która Cię kocha i odwrotnie jest czymś najwspanialszym i tylko w takim przypadku powinien być respektowany. Istnieje jednak różnica między 'uprawianiem seksu', a 'kochaniem się'.



Nie pochwalam tego. Chciałam jedynie zaznaczyć, że takie coś istnieje.



Odpowiedź wyżej :)



Zdrowy pod tym względem, że ani Ona ani On nie cierpią - Nie wspominałam o rodzinie czy dzieciach, zakładając, że o sprawie wiedzą tylko On i Ona.



Dokładnie.



Oceń raczej obiektywizm niż człowieka - dyskusja jest merytoryczna, więc oceniać problem można na wiele sposobów.
Wartości odeszły już do lamusa i mam wrażenie, że ostatnie pokolenie już nie będzie patrzało na tego typu sprawy tak, jak ich dziadkowie.



Owszem, aczkolwiek powiedz mi, jak czułaś się wewnętrznie po przeczytaniu tak ostrych komentarzy mimo zrozumienia. Należysz do osób silnych psychicznie, ale co z tymi, co są słabi? Sztuką krytyki jest to, aby dać coś do zrozumienia i nakierować na właściwe postępowanie z zachowaniem szacunku do drugiej osoby, jak człowieka, a nie śmiecia.
Ja się nie bulwersuję - biorę to totalnie na zimno i stąd moje podejście. W rzeczywistości nie pochwalam zdrady, ponieważ:
1: Sama nie chciałabym zostać zdradzona.
2: Dla osoby którą kocham chcę jak najlepiej i nie zniosłabym tego, że przeze mnie cierpi.



Będąc z Piotrem czułam pociąg do mężczyzn jako istot, które wydzielają testosteron - czyli normalne fizjologiczne zachowanie. Owszem, wzdychałam do gwiazd itd., oraz mówiłam na głos jaki to dla mnie nie jest cudny mój idol (A ściśle jego głos, bo ciało jakoś nie bardzo :) ), Pierwszy raz w życiu jednak, będąc z Marcinem, utraciłam ten mechanizm. Nie wiem jak to się stało i kiedy, ale inni nie istnieją i stali się istotami aseksualnymi.
Racja, nie trzeba kochać, aby się podniecić. Jednakże jak wspomniałam wcześniej istnieje zasadnicza różnica między 'uprawianiem seksu', a 'kochaniem się' :)
Jak to gdzieś przeczytałam, nie pamiętam gdzie, ale wyglądało to mniej więcej tak: "Seks tylko rozładowuje napięcie, Miłość je wzbudza" czy coś w ten deseń.


Przeciez wiem, tylko ze ja tylko sie kocham, nie moglabym robic tego z kims bez uczucia, taka juz jestem, to mnie odrzuca , brzydzi i nie daloby przyjemnosci. To po prostu nie dla mnie. No, ale wiadomo, ze kazdy moze miec inaczej. Rozni sa ludzie,prawda ? :) Po prostu, zeby facet mnie podnieci musze go kochac, wiec kreci mnie tylko moj partner. No, ale szkoda sie rozwijac wiele razy juz o tym pisalam i chyba kazdy kto umie czytac rozumie o co mi chodzi :)
Ciesze sie jednak, ze znalazlas w koncu kogos , kto naprawde jest dla Ciebie tym jedynym.

Wiesz, chcialam byc nawet psychologiem i uwierz mi, ze gdybym prowadzila z nim terapie , to nie mowilabym co mysle o jego zachowaniu choc na pewno myslalabym o tym, ze jest swinia i najgorsze rzeczy :D No, ale chcialabym go tak naprowadzic, by zmienil sie i zauwazyl swoj blad.

Lunar uwierz mi, jesli Ty i Twoja kobieta jestescie sobie pisani, to ona gdyby miala meza, to rozstalaby sie z nim i w koncu bylibyscie razem, nie musialbys byc kochankiem, z ktorym uprawia seks za plecami meza.

Ponury Murzyn studiuje kulturoznawstwo i ucze sie wiele o kulturach. Jedna rzecza, ktorej sie nauczylam na zajeciach (chociaz to raczej dla Was nie bedzie nowatorskie ) to to, ze kazdy ocenia pod wzgledem swojej kultury. Kultura to pewna plaszczyzna do oceniania. Dlatego dla nas wielozenstwo bedzie zle, poniewaz my inaczsej funkcjonujemy.
Ale np taka Ruth Benedict antropolog glosila relatywizm kulturowy i dla niej kazda kultura byla sobie rowna. Ja sie z nia zgadzam. Ja tgez nie dziele kultur na lepsze i gorsze, jak sie wielu ludzi zdarza, skoro chca tak zyc, to niech zyja, my zyhjemy tak, oni tak, i jest ok.Skoro im tak dobrze jest zyc majac wiele zon, to jest ok, nikogo nie krzywdza, to ich umowa spoleczna.
No, ale nic dziwnego, ze w naszym kraju nie popieram zdrad, kochankow. U nas ejst inaczej. Zdrada boli, rani zone, dzieci, a skoro to kogos rani, to mozna uznac za zlo, ktore nalezy tepic.
 
Do góry