Co myślicie o kochankach żonatych facetów?

kika868686

Master
Dołączył
21 Czerwiec 2009
Posty
2 568
Punkty reakcji
130
nie interesują mnie metaforyczne definicje "czegoś".
to rozumiem, ze nie widzisz róznicy miedzy uczuciami, a mechanicznymi, zwierzcymi odruchami?
nie zgadzam się. KAŻDY myśli głową i każda decyzja jest świadoma, nawet u ludzi o niskim ilorazie inteligencji IQ i EQ. Decyzje podejmujemy ŚWIADOMIE.
nie każdy myśli głową, ci co skaczą sobie od panny do panny, myśla gdzie by tu sie rozładować a nie czy kogoś skrzywidzi. Podjemiuje decyzjie pod wpływem popędu, impulsu, a nie racjonalnych przesłanek, ale robią to zapewne świadomie.

nie rozumiem. Sugerujesz, że coś smutnego nie może być piękne? No, ale okej powiedzmy, że zrozumiałem twój przekaz: Wyobraźmy sobie, że jesteśmy rasą nadludzką. Patrząc wtedy na ludzi byłoby to smutne, że coś tak prymitywnego (hormony, chemia nimi sterująca) jest dla nich tak piękne, a tym bardziej smutne byłoby to, że przypisują te "proste" reakcje "wyższym" mocom.
no jak dla mnie, to jeśli coś jest smutne, to nie może być piękne..

nie wiem co smutnego jest w tym, że darzysz drugą osobę głębszymi uczuciami, to nie tylko hormony, to też przywiazanie, to też uwielbianie towarzystwa tej drugiej osoby, nie spłycaj tego.
 

touchdown

Sangwinik
Dołączył
8 Styczeń 2009
Posty
1 015
Punkty reakcji
73
Przepraszam, ale czy Tobie się przypadkiem coś nie pomyliło? Gdzie tutaj mogę się doszukać Twojego kręgosłupa moralnego?
sęk w tym, że nie ma co wybielać zdrad. jak ma się zasady, honor, dumę plus zna znaczenie słowa lojalność to życie wcale nie jest takie skomplikowane jak to się wydaje tobie czy temu całemu lunarowi czy jak mu tam

partner się znudził albo pojawił się lepszy to się kończy związek, a nie ciągnie na dwa fronty żeby mieć opcję awaryjną. w innym przypadku to wyraz braku szacunku do osoby, która co by nie mówić zaufała nam

3- jesli w zwiazku jest dobrze facet nie szuka poza zwiazkiem wiec to ze facet ucieka tez jest wina jej zony chociaz wiem ze nie zawsze ze sa typy ktore zawsze beda zdradzac
dobrze że dodałeś ostatnie słowa, znam takich co cenią sobie swoje relacje z partnerką, ale jak nadarzy się okazja to nie odmawiają

No popatrz, a ja pokochałem swoją dziewczynę jak tylko pierwszy raz porozmawialiśmy. I ona mnie też.
jaki z ciebie słodziak, nakrec jeszcze komedie romantyczna z jacykowem <_< masz problemy z rozroznianiem pojec, po pierwszej rozmowie to ci sie mogła co najwyzej spodobac...

...zeby uzywac takich patentycznych słow jak "zakochac" "milosc" itd. ble ble ble to trzeba troche ze soba przezyc :]
 

lunarbird

Chaos Master
Dołączył
27 Październik 2010
Posty
1 284
Punkty reakcji
70
Wiek
45
Miasto
MSW
po pierwszej rozmowie to ci sie mogła co najwyzej spodobac...
Czasami jest tak, że trafiasz na osobę, z którą się rozumiesz bez słów, która do ciebie idealnie pasuje. Na kogoś, z kimś jesteś krótki czas a czujesz się, jakby życie bez tej osoby nie istniało. Na kogoś, kogo obecność obok ciebie jest równie ważna jak oddychanie. Nie zrozumiesz, jak to jest, dopóki nie trafisz na kogoś takiego.

Nie zrozum mnie źle. Gdyby ktoś powiedział mi to samo co ci napisałem pół roku temu, wyśmiałbym go. Ale teraz znam różnicę. I żeby zrozumieć o czym mówię, musiałbyś tego doświadczyć. A to nie każdemu jest dane. Znam relacje, o jakich ty mówisz. Ale naprawdę istnieje coś większego i głębszego niż to, co ty znasz. Gdybym tego nie doświadczył, sam bym nie uwierzył.

Jakie ma znaczenie czas w przypadku pary, która spędza niemal 10 godzin dziennie na rozmowach? Czyż tacy ludzie nie znają się daleko lepiej niż niejedno stare narzeczeństwo? ;)

Czytałem "Zmierzch" i śmiałem się z dziury w piersi Belli gdy Edward z nią zerwał. Już się nie śmieję. Przeżyłem coś takiego. Sam miałem takie uczucie gdy byłem przez pewien czas przekonany, że już koniec.
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Lunar, kiedys jak bylam mlodsza tez wierzylam w wyrazenie "milosc od pierwszego wejrzenia" i uwazalam, ze istnieje. Teraz jednak po przemysleniu sprawy uwazam jak touchdown, iz nie istnieje milosc od pierwszego wejrzenia. To jest dopeiro poznawanie siebie. Patrz jak wielu ludzi czuje cos wspanialego na 1 spotkaniu, ale czasem zdarza sie, ze kilka miesiecy i rok i tego juz nie ma. Wtedy to nie mozemy nazwac milosc, tylko zauroczenie. Wlasnie trzeba troche czasu ze soba, zeby miec pewnosc, ze to nie przejsciowe.
Ja na 1 spotkaniu z ukochanym tez czulam te magie, ale zycie nauczylo mnie troche realizmu (mimo mojej romantycznej duszy) i wiem, ze od razu nie mozna pokochac. Trzeba na to czasu.

No, ale fakt z moim chlopakiem czulam i nadal czuje cos cudownego i podobnie jak Ty nie wyorbazam sobie zycia z innym facetem, no bo wlasnie bardzo kocham, tyle nas laczy i czulam to od poczatku i to nadal trwa. Inni faceci w ogole mnie nie interesuja, tak przeciez powinno byc w zwiazku. Nie wiem czy po rozstaniu pobieralabym sie, tak samo jak Ty nie wiesz czy bys pozbieral sie skoro tak bardzo kochasz.
 

ponury_murzyn

Przyjaźnie nastawiony do świata 22-latek ;)
Dołączył
10 Lipiec 2005
Posty
4 235
Punkty reakcji
53
Wiek
34
Miasto
Wrocław
to rozumiem, ze nie widzisz róznicy miedzy uczuciami, a mechanicznymi, zwierzcymi odruchami?
nie ma różnicy. U wielu innych gatunków osobniki też łączą się w pary na całe życie, a po stracie jednego drugie bardzo długo "nie może do siebie dojść". Pies, który był w rodzinie przez kilka lat, jeżeli zmieni właściciela to najprawdopodobniej zagłodzi się na śmierć (jeżeli dobrze mu było w poprzednim domu), a jeśli nawet się nie zagłodzi to jego trauma będzie bardzo widoczna. Uważasz, że te zwierzęta mają wyższe uczucia? Uważasz, że wierność psa różni się czymkolwiek od przywiązania między ludźmi (nie mówię tu o miłości, bo pies nie kocha nas w taki sposób jak my kochamy drugą połowę, ze względu na biologię. Pies czuje, że jesteśmy innego gatunku. Bardziej mam na myśli o dozgonną przyjaźn)?

nie każdy myśli głową, ci co skaczą sobie od panny do panny, myśla gdzie by tu sie rozładować a nie czy kogoś skrzywidzi. Podjemiuje decyzjie pod wpływem popędu, impulsu, a nie racjonalnych przesłanek, ale robią to zapewne świadomie.
Każdy myśli głową. To, że faceci skaczą od panny do panny to ich świadomy wybór. Nie robią tego przez sen ani w żadnym transie. Dokładnie wiedzą co robią i jakie ma to konsekwencje - po prostu mają to w dvpie.

no jak dla mnie, to jeśli coś jest smutne, to nie może być piękne..
Smutne filmy często są piękne. Smutne piosenki często są piękne. Smutne jest to, że tak prymitywne mechanizmy, wywołują u nas tak piękne reakcje.

nie wiem co smutnego jest w tym, że darzysz drugą osobę głębszymi uczuciami, to nie tylko hormony, to też przywiazanie, to też uwielbianie towarzystwa tej drugiej osoby, nie spłycaj tego.
te przywiązanie i uwielbienie towarzystwa już wyjaśniłem na przykładzie psa. Nie ma tu czego spłycać.
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
A ja tak sobie mysle po co te porownania do zwierzat, no jasne, ze czesto jest tak, ze pies ktory traci wlasciela lub jest oddawany gdzie indziej moze zaglodzic sie na smierc czyli umrzec z tesknoty cos podobnego jak czlowiek traci ukochana osobe i popelnia samobojstwo z rozpaczy dajmy na to, ale czemuz sluzy to porownanie ?
Ponury murzyn jakby chcial dojsc do wniosku, ze nic od zwierzat nas nie rozni.

A jak mowi sie nie kazdy mysli glowa, rozumem, to taka metafora, ze dla kogos wazniejsze zaspokojenie swoich zadz, nie wiem czemu ponury murzyn odbiera to tak doslownie.
 

uzzo

Małpiszon mądrości
Dołączył
24 Luty 2007
Posty
2 984
Punkty reakcji
26
Miasto
z piekła rodem
Dobrze, jakoś postaram się przybliżyć tą historię, chcąc uniknąć zamknięcia w szufladce.
Zacznę od tego, iż w grudniu, kiedy miałam już swoje zagrzane stanowisko przyszedł do pracy pewien facet. Oczywiście pierwszy dzień miał spędzić ze mną lub z którymś z pracowników z kadry szkoleniowej - Zobaczyłam go jak siedzi na kanapie i czeka. Miałam ochotę w sumie z nim iść, mając świadomość, że pewnie i tak będę myślała o tym, jak by tutaj zagadać i poznać go bliżej - Poszedł jednak z moją koleżanką, a mnie dostał się ktoś inny.
Wszystko fajnie pięknie, gdzieś mi z głowy uciekł i zobaczyłam go ponownie pod koniec dnia. Stwierdziłam, że wizualnie jest w porządku, ale bardzo intrygował mnie wewnętrznie. Przyszedł na następny dzień do pracy, na wstępie mnie zdenerwował i irytował - teraz już wiem dlaczego: Obydwoje 'nie polubiliśmy' się właśnie dlatego, iż się sobie podobaliśmy, ale mniejsza z tym - zimne, zawodowe stosunki.
Nasz koordynator to zauważył i wiedząc, iż mojego ówczesnego 'chłopaka' bardzo denerwuje to, kiedy pracujemy razem, specjalnie, chciał zobaczyć, co się stanie - Był to okres, kiedy cały zakład miał zamiar się zwalniać, więc grupa żyła ze sobą raczej w ścisłych stosunkach. Ja i Marcin jednak trzymaliśmy dystans. Do czasu.
Poczułam, że w obecnym związku nie czuję się szczęśliwa - Piotrek miał dom na wsi, samochód, opiekował się mną, przystawał na wszystkie moje dziwactwa, spełniał każdą zachciankę... był w stanie zrobić wszystko, prócz jednego - Mówić prawdy. Pracowałam jako handlowiec, więc spędzaliśmy cały dzień w terenie. Po zakończeniu związku dowiedziałam się, co robił i z kim, kiedy nie potrafiłam go znaleźć - lubił piwo, więc dlaczego miałby nie wypić jednego czy dwóch w terenie? Nie przyznał się jednak, wiedząc, iż przecież nie powiem o niczym, mimo że należę do kadr kierowniczych. Czułam, że coś jest nie do końca, jednakże nie wiedziałam, co to takiego - teraz wiem, że mnie oszukiwał.
Jak wspomniałam wcześniej o koordynatorze: Jak chodziliśmy w parach wymienianych tak postanowił przez około tydzień dobierać mnie i Marcina. Przez kilka dni byliśmy skazani na siebie, co zaowocowało dłuższymi rozmowami, cieplejszymi uśmiechami, jakimś takim zrozumieniem zarówno w jedną, jak i drugą stronę. Zdałam sobie sprawę z tego, że w sumie pracuję dla niego - nie ze względu na swoją funkcję, ale dlatego, że chcę - miał gorsze dni, więc pomogłam mu zarobić trochę kasy. W podzięce po prostu mnie uściskał i właśnie wtedy to poczułam... W każdy kolejny dzień,wstając do pracy, prosiłam los o to, aby dzień spędzić z Marcinem. W międzyczasie ogarnęło mnie obrzydzenie do Piotra. Nie potrafiłam już z nim normalnie, denerwowało mnie jego 'skakanie dookoła mnie', nie lubiłam kiedy mnie dotykał o sprawach łóżkowych nie wspominając. Każdy wolny czas wolałam spędzać z Marcinem.
Zorganizowaliśmy sobie imprezę firmową - trwała od soboty do poniedziałku. Sobota - Czyli wieczór spędzony przy muzyce, alkoholu, dobrym jedzeniu. Nie obyło się bez tańca i właśnie ten pierwszy taniec z Marcinem uświadomił mi, na kim i tak naprawdę zależy. Pocałowaliśmy się wtedy po raz pierwszy, choć ewidentnie już wcześniej w terenie robiła się podobna atmosfera, nawet gdy byliśmy w sporym odstępie od siebie. Poczułam, że jestem nieuczciwa w stosunku do Piotra, ale tak czy inaczej miałam na dniach zakończyć nasz związek. Wtedy już większość wieczoru spędziliśmy jakoś niedaleko siebie...
Niedziela - Czyli dzień w którym wszyscy odsypiali i powoli rozchodzili się do domów. Zostało tylko trzech facetów, którzy jakoś nie umieli wstać z łóżka. Kontynuowaliśmy, już nie imprezę, ale raczej posiedzenie towarzyskie - Bardzo denerwowała mnie obecność Piotra i jego ciągłe próby dotykania mnie czy całowania. Wieczorem, kiedy wychodził bezczelnie zaproponował mi cyt:"Bzykanie na pralce" - przy kumplach za ścianą. Wtedy już byłam pewna. W poniedziałek rano przed pracą zobaczyłam śpiącego jeszcze Marcina - nie wiedziałam co to wtedy za uczucie, ale teraz już wiem... Od tamtej pory już nie chciałam spędzać chociażby jednego dnia bez Niego. We wtorek już zjawił się u mnie i został - do tej pory nie doszło między nami do niczego więcej niżeli pocałunków - dla jasności. Zrobiłam kolację, wypiliśmy dobre wino, rozmawialiśmy prawie całą noc, a rano obudziłam się obok Niego i poczułam, że jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Włączyła się jednak analiza - facet 10 lat starszy, bez stałej pracy i tak dalej, ale nie obchodziło mnie to. Pojechaliśmy razem do pracy i właśnie to był ten dzień kiedy wszyscy mieliśmy odejść. Bałam się, że już więcej się nie spotkamy, ale nie zawiódł mnie. Od tamtej pory mieszkamy razem. Co jednak się stało - W czwartek, kiedy miałam się umówić z Piotrem, co do przywozu węgla, zadzwoniłam i stwierdziłam,że "Musimy porozmawiać" - wiedział o co chodzi. Nie robił mi wyrzutów, lecz wiedziałam, że ma do mnie pretensje. Byłam wolna i jakoś zrobiło mi się tak lżej. Na dniach dowiedziałam, się co Marcin myślał o mnie od początku i właśnie wtedy się wydało, że była to miłość "Od pierwszego wejrzenia", jego zasad jednak jest 'ch***m w pracy nie wojuję' i dlatego początkowo relacja między nami tak wyglądała.
Obecnie Marcin wrócił tam do pracy, ja znalazłam inną... Jestem szczęśliwa i tylko o wyłącznie Wam pozostawiam ocenę tego czy zdradziłam czy nie. Poza tym nie jest to kolejna ckliwa historia ściskająca za serce, bo ma podwójne dno, ale na ten temat musiałabym pisać do końca dzisiejszego dnia.
Czy zdradziłam, jak tak to w jaki sposób? Wiem jedynie, że szłam za tym, co mówi mi uczucie.
dla mnie nie zdradzialas bo zerwalas wczesniejszy zwiazek

ale jak dla mnie to i tak jestes glupia babe, porownujesz to ze nie mowil ci ile wypil piwa do zdrady? no daj spokoj kobieto to nie ta liga,

ogolnie rzecz bioroc to wielkie lamentowanie czytajac to odnosze wrazenie jakby czytaj jakis tani babski badziew, " ah dotknal mnie to on jest dla mnie stworzony" daruj sobie

ja bym na miesjcu tego marcina tez bym cie zostawil a odpowiedz masz przed oczami, niestety kobiety lubia sabie krecac byle jakie :cenzura: czy to milosc od pierwszego wejrzenia czy cos tam jeszcze

jesli ktos chce byc czysty a widzi ze w zwiazku sie nie uklada a ma na oku kogos innego to zrywa pierwszy kontakt a potem proboje nawiazac drugi od tak a nie jazda na 2 fronty

no i jeszcze jedno zarzucacie facetowm ze jak przychodzi problem to uciekaja do innej a wy co robicie? czy wczesniejszy partner tez nie wzbudzaj na poczatku takich emocji?

a z drugiej strony schodzimy z trematu tu nie jest temat o zdradzie tylko o kochankach facetow zonatych a to oznacza ze oni faceci zdradzaja a kobiety tylko sa ich odwierzciedleniem bo z kims musi zdradzac prawda
 

kika868686

Master
Dołączył
21 Czerwiec 2009
Posty
2 568
Punkty reakcji
130
skoro tak ponury to:

jesteśmy tylko kupą mięcha i wody, które funkcjonuje dzięki reakcjom biochemicznym, a obecność drugiej kupy mięcha i wody, którą ktoś by nazwał drugą połówką, to tylko zbiór hormonów, prymitywnych mechanizmów i zwierzęcych zachowań.

tak, zawsze wierzyłam w to piękno życia.

urocze.
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
A i jeszcze odniose sie tylko do tego co napisala Nataha i spadam.
Moim zdaniem jednak zdradzilas chlopaka. Skoro widzialas, ze Wasz zwiazek nie ma sensu, to ok, fajnie, ze zerwalas, tylko szkoda, ze dopiero, gdy poznalas nowego. Poza tym jakby nie patrzec calowalas sie z tamtym bedac jeszcze ze swoim,.
mimo wszystko zycze Wam szczescia.
 

ponury_murzyn

Przyjaźnie nastawiony do świata 22-latek ;)
Dołączył
10 Lipiec 2005
Posty
4 235
Punkty reakcji
53
Wiek
34
Miasto
Wrocław
A ja tak sobie mysle po co te porownania do zwierzat, no jasne, ze czesto jest tak, ze pies ktory traci wlasciela lub jest oddawany gdzie indziej moze zaglodzic sie na smierc czyli umrzec z tesknoty cos podobnego jak czlowiek traci ukochana osobe i popelnia samobojstwo z rozpaczy dajmy na to, ale czemuz sluzy to porownanie ?
Ponury murzyn jakby chcial dojsc do wniosku, ze nic od zwierzat nas nie rozni.
wodka-sobieski-0-5l_26.jpg


brawo za umiejętność czytania ze zrozumieniem, wódeczka dla ciebie.

A jak mowi sie nie kazdy mysli glowa, rozumem, to taka metafora, ze dla kogos wazniejsze zaspokojenie swoich zadz, nie wiem czemu ponury murzyn odbiera to tak doslownie.
bo wkvrwia mnie nieziemsko, jak same wpychacie facetom tłumaczenia do ust "dlaczego zdradził". Bo "popęd", "bo nie myślał"... GÓ*NO. Zdradził, bo chciał. Koniec tematu.

skoro tak to:

jesteśmy tylko kupą mięcha i wody, które funkcjonuje dzięki reakcjom biochemicznym, a obecność drugiej kupy mięcha i wody, którą ktoś by nazwał drugą połówką, to tylko zbiór hormonów, prymitywnych mechanizmów i zwierzęcych zachowań.
smutne prawda?
urocze prawda?

wiem, że moje posty brzmią jak reportaże z national geographic, ale faktycznie uważam, że tak jest. Nie przeszkadza mi to jednak kochać, być wiernym (mimo że zdarza mi się być na zakrapianych alkoholem imprezach bez mojej dziewczyny - ba, ostatnio byłem w klubie i jedna laska lekko do mnie uderzała (a wierzcie mi, że byłem pijany jak bela) - musiała przez 2h słuchać jaką mam wspaniałą dziewczynę i jaki mam super związek. Aż miałem rano ochotę zadzwonić do niej i ją przeprosić za zanudzanie :D. Mam przyjaciół, do których jestem przywiązany i takich, za którymi bardzo tęsknię. To jest piękne.
 

Promyk Słońca

Bywalec
Dołączył
25 Czerwiec 2010
Posty
1 062
Punkty reakcji
59
Miasto
przestrzeń
Czasami jest tak, że trafiasz na osobę, z którą się rozumiesz bez słów, która do ciebie idealnie pasuje. Na kogoś, z kimś jesteś krótki czas a czujesz się, jakby życie bez tej osoby nie istniało. Na kogoś, kogo obecność obok ciebie jest równie ważna jak oddychanie. Nie zrozumiesz, jak to jest, dopóki nie trafisz na kogoś takiego.

Nie zrozum mnie źle. Gdyby ktoś powiedział mi to samo co ci napisałem pół roku temu, wyśmiałbym go. Ale teraz znam różnicę. I żeby zrozumieć o czym mówię, musiałbyś tego doświadczyć. A to nie każdemu jest dane. Znam relacje, o jakich ty mówisz. Ale naprawdę istnieje coś większego i głębszego niż to, co ty znasz. Gdybym tego nie doświadczył, sam bym nie uwierzył.

Jakie ma znaczenie czas w przypadku pary, która spędza niemal 10 godzin dziennie na rozmowach? Czyż tacy ludzie nie znają się daleko lepiej niż niejedno stare narzeczeństwo? ;)

Czytałem "Zmierzch" i śmiałem się z dziury w piersi Belli gdy Edward z nią zerwał. Już się nie śmieję. Przeżyłem coś takiego. Sam miałem takie uczucie gdy byłem przez pewien czas przekonany, że już koniec.

gratulacje, nie każdy ma to szczęście doświadczenia miłości od pierwszego wejrzenia :]

choć ja z perspektywy czasu zgodzę się z touchdown. Jak byłam młodsza też myślałam, że doświadczyłam tego uczucia dziś już wiem, że to tylko było pożądanie :) Aby mówić o miłości to ludzie muszą z sobą trochę przeżyć ;)
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Ponury murzyn, to bardzo dobrze, ze jestes wierny dziewczynie. Dzieki takim osobm mozna nie stracic wiary w ludzi. Bardzo dobrze zrobiles.
 

lunarbird

Chaos Master
Dołączył
27 Październik 2010
Posty
1 284
Punkty reakcji
70
Wiek
45
Miasto
MSW
Aby mówić o miłości to ludzie muszą z sobą trochę przeżyć ;)
Aby mówić o miłości ludzie muszą się przede wszystkim idealnie rozumieć. I to właśnie zrozumienie, pokrewieństwo dusz, idealne dopasowanie bez konieczności jakichkolwiek poważnych kompromisów to jest miłość.

Kiedyś myślałem, że związek polega na kompromisach. Już tak nie myślę. Związek polega na wzajemnym zrozumieniu. Gdy ono jest, kompromisy pojawiają się samoistnie.
 

touchdown

Sangwinik
Dołączył
8 Styczeń 2009
Posty
1 015
Punkty reakcji
73
Czasami jest tak, że trafiasz na osobę, z którą się rozumiesz bez słów, która do ciebie idealnie pasuje. Na kogoś, z kimś jesteś krótki czas a czujesz się, jakby życie bez tej osoby nie istniało. Na kogoś, kogo obecność obok ciebie jest równie ważna jak oddychanie. Nie zrozumiesz, jak to jest, dopóki nie trafisz na kogoś takiego.

Nie zrozum mnie źle. Gdyby ktoś powiedział mi to samo co ci napisałem pół roku temu, wyśmiałbym go. Ale teraz znam różnicę. I żeby zrozumieć o czym mówię, musiałbyś tego doświadczyć. A to nie każdemu jest dane. Znam relacje, o jakich ty mówisz. Ale naprawdę istnieje coś większego i głębszego niż to, co ty znasz. Gdybym tego nie doświadczył, sam bym nie uwierzył.
ciężko odpowiedzieć coś sensownego na stwierdzenie "ja przeżyłem, ty nie, to ja się znam, a ty nie", ale w moim pragmatycznym świecie, pierwsze spotkania mogą posłużyć jedynie jako zalążek, bodziec do uczucia i z czystego szacunku do słów byłbym ostrożniejszy w doborze zwrotów na określanie danego zjawiska

Jakie ma znaczenie czas w przypadku pary, która spędza niemal 10 godzin dziennie na rozmowach?
mi to pachnie brakiem własnego, niezależnego życia, a nie miłością

Jakie ma znaczenie czas w przypadku pary, która spędza niemal 10 godzin dziennie na rozmowach? Czyż tacy ludzie nie znają się daleko lepiej niż niejedno stare narzeczeństwo? ;)
będę się upierał, że to przede wszystkim czyny, a nie ilość wypowiedzianych słów świadczy o jakości związku

Czytałem "Zmierzch"
to nasze preferencje literackie leżą na przeciwnych biegunach, ale tego można było się już domyślić po światopoglądach wyrażanych w poszczególnych postach
 

lunarbird

Chaos Master
Dołączył
27 Październik 2010
Posty
1 284
Punkty reakcji
70
Wiek
45
Miasto
MSW
mi to pachnie brakiem własnego, niezależnego życia, a nie miłością
Znaczy miłość jest wtedy jak dwoje ludzi żyje zupełnie niezależnie od siebie, a spotykają się tylko co jakiś czas żeby wymienić parę słów albo uprawiać rutynowy seks? Czy może raczej miłość oznacza dzielenie się wszystkim z ukochaną osobą i radość bycia we dwoje?
z czystego szacunku do słów byłbym ostrożniejszy w doborze zwrotów na określanie danego zjawiska
Być ze sobą długo i przyzwyczaić się do siebie to diametralnie co innego niż kochać prawdziwie. Naprawdę nie wiem kiedyż to wygodnictwo zaczęło być miłością.

Staż związku w żadnym punkcie nie dowodzi miłości. Wiele par jest ze sobą z wygody. Bo szukali miłości, ale po drodze stracili nadzieję i kiszą się w związkach z osobami, z którymi łączy ich głównie przyzwyczajenie. Miłość może istnieć tylko wtedy, gdy dwoje ludzi po prostu się rozumie i w naturalny sposób wspiera. I to duchowe porozumienie albo jest, albo go nie ma. Czas nie ma tutaj absolutnie nic do rzeczy.

Długość rozmów jest wyznacznikiem jakości związku, drogi panie, chociażby z tego podstawowego powodu, że trudno być w poważnym związku z osobą, z którą nie masz pan o czym rozmawiać. No chyba, że pan w związku od kobiety ciekawych rozmów już nie oczekujesz...
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Panowie, kazdy z Was ma troche racji, nie ma co sie klocic. No jasne, ze rozmowa w zwiazku jest wazna, gdy dwoje ludzi nie umie sie komunikowac, komunikowac swoich potrzeb, wspierac w potrzebie to taki zwiazek raczej nie przetrwa.
Natomiast rozmowy nawet po wiele godzin na poczatku zwiazku sa jak najbardziej naturalne, dlatego moge zrozumiec Lunara. Sama na poczatku nie moglam oderwac sie od sluchawki, teraz tez staramy sie gadac jak najwiecej, ale na pewno troche mniej niz na saym poczatku. No, ale wiadomo, na poczatku jestesmy tacy zafascynowani, kazda chwile, ktora mozemy spedzic z ukochana osoba spedzamy z nia, pozniej jest podobnie, ale i tak juz troche to sie oslabia, bo kazdy z nas ma tez swoje sprawy, obowiazki.
 

Paulina_24

Nowicjusz
Dołączył
8 Marzec 2011
Posty
66
Punkty reakcji
3
Może podsumuję temat , który zaczęłam.
Myślę, że kobiety wdające się w takie układy to osoby z problemami natury psychologicznej, emocjonalnymi oraz posiadające mnóstwo wewnętrznych kompleksów. I nie chodzi tutaj o faceta ani jaki to rodzaj układu ( 3, które wymieniła Natasha). Nazwijcie mnie jak chcecie, ale sama miałam okazję wdać się w "romans". Co prawda nie był żonaty, ale zajęty. Przespałam się z nim tylko raz nie wiedząc, że kogoś ma..... Po wszystkim oznajmił, że jest zajęty, ale bardzo chciałby kontynuować naszą znajomość i zaproponował "cichy romans". Choć facet bardo mi się podobał, nie przystałam na to, zerwałam kontakt...Jak pomyślałam sobie jak będą wyglądać nasze spotkania - czyli ukryte smsy, ja zapisana w tel. jako "Paweł", spotkania na 2 godziny w ustronnym hoteliku itp. to pomyślałam sobie, że byłabym KOMPLETNĄ IDIOTKĄ gdybym na to poszła...... Moje poczucie własnej wartości spadłoby o 80% gdybym takie coś zrobiła, bo mam bardzo wysoką samoocenę i byłoby to dla mnie poniżające. Myślę, że to normalne podejście do sprawy. A z kobiet, które znam i które miały przelotny albo dłuższy romans z żonatym 90% z nich czuło się jak "BOGINIE SEXU" i podkreślały , że są takie super, bo jak facet z nimi sypia to znaczy , że są "LEPSZE" od żony. Dzięki temu budowały swoje poczucie własnej wartości. Reasumując : Gdy facet zdradza - to tylko popęd, biologia....., gdy kobieta wdaje się w taki układ - to znaczy, że ma większy problem z samą sobą i powinna udać się do terapeuty...
 

Promyk Słońca

Bywalec
Dołączył
25 Czerwiec 2010
Posty
1 062
Punkty reakcji
59
Miasto
przestrzeń
Aby mówić o miłości ludzie muszą się przede wszystkim idealnie rozumieć. I to właśnie zrozumienie, pokrewieństwo dusz, idealne dopasowanie bez konieczności jakichkolwiek poważnych kompromisów to jest miłość.

Kiedyś myślałem, że związek polega na kompromisach. Już tak nie myślę. Związek polega na wzajemnym zrozumieniu. Gdy ono jest, kompromisy pojawiają się samoistnie.

Jak to zwał to zwał. Jeden czort. Chyba oczywiste jest to, że ludzie którzy nie rozumieją siebie na wzajem to prędzej czy później pozabijają się :p

Ale myślę, że miłość nie jest do końca taka cukierkowa jaką ty opisujesz. Nie ma żadnych rozbieżności między dwojgiem? Są! Tylko jak człowiek zakochuje się to zmienia się pod wpływem owego uczucia. dopasowuje się nawzajem do drugiej osoby i to działa w dwie strony. I stworzenie takiej relacji na wzór jaki opisujesz jest możliwe tylko wtedy gdy dwoje ludzi patrzy w tą samą stronę, mają podobne zainteresowania, podobne cele, podobnie widzą swoja przyszłość, nie nudzą się z sobą bo mają o czym rozmawiać... ale również mają czas na inne rzeczy typu: samorealizację i czas dla siebie :) i to wcale nie jest równoznaczne z brakiem uczucia do drugiej osoby i jak to napisałeś 'spotykają się tylko co jakiś czas żeby wymienić parę słów albo uprawiać rutynowy seks' :]
Mam wieszać się na swoim kochaniu przez 10h dziennie? Na początku może i to jest excytujące, ale na dłuższą metę hm... zdradzieckie :p Tak naprawdę to kiedy danej osoby nie widzimy uświadamiamy sobie, że za nią tęsknimy i ile dla nas znaczy. Jesteśmy jeszcze bardziej szczęśliwi kiedy widzimy tą osobę i wtedy sex wcale nie musi być rutynowy, wręcz przeciwnie :D a rozmawiać można, ale po co? Przecież Ci co czują pokrewieństwo dusz to wręcz umieją czytać w swoich myślach :p i wolą delektować się chwilą we dwoje, relaksować się, odpoczywać niż opowiadać co ktoś tam w pracy nam powiedział i czym nas zdenerwował.

Czy może raczej miłość oznacza dzielenie się wszystkim z ukochaną osobą i radość bycia we dwoje?
Oczywiście tylko człowiek rozwija się po to by dać dla ukochanej osoby wszystko co najlepsze by być dla niej najlepszym i jedynym partnerem, a nie osaczać jej i zamykać w klatce :p

Wiele par jest ze sobą z wygody. Bo szukali miłości, ale po drodze stracili nadzieję i kiszą się w związkach z osobami, z którymi łączy ich głównie przyzwyczajenie.
Opowiadasz nam o swoich poprzednich związkach?

Nie wiem jak ty, ale ja jeśli nie czuję tego czegoś, jak ty byś to nazwał miłości od pierwszego wejrzenia, pokrewieństwa dusz i nie wiedzę wspólnych światopoglądu to hm... nie angażuje się. Po co? By żreć się z kimś? Z wygody? Jaka to ma być dla mnie wygoda? Nie mieć nikogo bliskiego tylko kogoś kto będzie mi robił awantury, że nie odebrałam telefonu, bo nie słyszałam... albo, że nie mogę się z nim spodkać, albo porozmawiać, bo w szkole akurat mam :cenzura:, albo w rodzinie trudną sytuację i nie chcę go w to mieszać... po co mi ktoś taki, co będzie w każdym moim zachowaniu widział to, że chcę go zdradzić, zostawić, że tylko szukam lepszej okazji? Po co??? Widocznie nie jest to osoba, której szukam i rzeczywiście powinnam poczekać na lepszą okazję :)


Długość rozmów jest wyznacznikiem jakości związku, drogi panie, chociażby z tego podstawowego powodu, że trudno być w poważnym związku z osobą, z którą nie masz pan o czym rozmawiać. No chyba, że pan w związku od kobiety ciekawych rozmów już nie oczekujesz...
:mruga:
ciekawe

wiesz co ja po wydarzeniach z przed roku jednak uważam, że raczej słowa są to tylko puste słowa, a czyny, czyny świadczą o tym jaka jest jakość związku.

np. rano mogę nie mieć ochoty na rozmowy, ludzie śpieszą się do pracy, szkoły... ale mogę iść po bułki na śniadanie, zrobić kanapki, wyprasować koszulę, dać mu namiętnego buziaka na dowiedzenia... i przy tym wszystkim mogę nie wypowiedzieć ani jednego słowa. I robić to wszystko z przyjemnością z dbałością, czułością by zaspokoić potrzeby mego faceta :)

Rozmowa jest po to by mówić o swoich potrzebach dla partnera. Rozmowa jest po to by rozumieć siebie nawzajem :p


3, które wymieniła Natasha
jak dla mnie to były powody hm... bardziej rozwinięte niż te co ja wymieniłam w skrócie nazywając wszystko po imieniu :p

A z kobiet, które znam i które miały przelotny albo dłuższy romans z żonatym 90% z nich czuło się jak "BOGINIE SEXU" i podkreślały , że są takie super, bo jak facet z nimi sypia to znaczy , że są "LEPSZE" od żony.
:D gdyby były lepsze od żony to ten amant już dawno woziłby rozwód, a nie cichaczem sprawdzał swoje ego udowadniając, że nie stracił na atrakcyjności i wyrwa laski... by czuć się jak bóg sexu :bag:

Gdy facet zdradza - to tylko popęd, biologia
raczej próżność

Nie trafia do mnie takie tłumaczenie, bo np. ja mam ochotę teraz kogoś zabić. Mam iść to zrobić bo akurat mam na to ochotę? :lol:

kobieta wdaje się w taki układ - to znaczy, że ma większy problem z samą sobą i powinna udać się do terapeuty...
:mruga: :bag:
chyba jakiś meteor pieprzną ci w główkę i wyrył dziurę :D
to, że są kobietki które poczucie własnej wartości budują na ilości zaliczonych facetów są hm... głupie i patologiczne
ale są również kobiety, które zdradzają bo nie czują się dobrze z związku, są źle traktowane, zaniedbywane... i jakoś tak wyjdzie, że wdadzą się w jakiś romans, ale najczęściej takie sytuacje kończą się tym, że kończą związek jeden i zaczynają drugi.
I to działa w obie strony. Niech nikt tego nie odczyta, że to tylko kobietom wolno tak robić i że to tłumaczy ich zachowanie. NIE! Facet też może znaleźć się w takiej sytuacji. I powyższy argument wcale nie jest łagodzący. Zdrada to zdrada! Jest zła!!!
 

miska19

Wyjadacz
Dołączył
26 Grudzień 2009
Posty
6 439
Punkty reakcji
484
Wiek
32
Paulino, wszystko ladnie pieknie, ale to nie do konca sie zgodze. Wlasnie, kobiety, ktore angazuja sie w romans z zonatym czesto sa po prostu glupie, a lekarz ich z glupoty nie wyleczy, same musza zrozumiec, ze to glupie, naiwne i do tego niemoralne, ze tym samym zrania jego rodzine, ale tez siebie, bo zazwyczaj to sie dla nich tez zle konczy. Lekarz (psycholog, psychiatra, psychoterapeuta) nie jest lekiem na cale zlo, chociaz wiadomo np psycholog moze tej kobiecie jakos doradzic, ale to ona musi podjac kroki, by zmienic cos w swoim zyciu. A facet.. no tez nie rozumiem tego argumentu, ze biologia, poped.. Zbyt plytko to ujelas. Bo gdyby tak bylo, to by oznaczalo, ze facetowi powinno sie w kazdej sytuacji i za kazdym razem wybaczyc i darowac zdrade, bo jest samcem i biologia, poped nad nim zadzi. Owszem, jest facet, ktory z ciekawosci jak to jest z inna, zrobi to z inna, ale mimo wszystko jesli naprawde kocha swoja wybranke i jest pewien uczucia do niej, to zastanowi sie 10 razy i nie zrobi tego, bo zrozumie, ze to glupota. A ten, ktory juz to zrobil, to po prostu widocznie nie jest szczeslwiy w zwiazku, to co czuje do swojej kobiety nie jest wystarczajaco silne, by nie zdradzic jej .. i owszem moze, gdy ona da mu szanse, to nie zdradzi jej juz (chociaz ja watpie, bym dala szanse, raczej bym nie umiala juz zaufac) albo nadal bedzie to robil, bo niektorzy zdradzaja notorycznie, widocznie cechuje ich pewna niedojrzalosc do stalego zwiazku. Jakby nie patrzec zdrada,angazowanie sie w zwiazek z zonatym jest zle.
 

Paulina_24

Nowicjusz
Dołączył
8 Marzec 2011
Posty
66
Punkty reakcji
3
Do użytkownika "Promyk Słońca" -> Pisałam raczej o kobietach, które są wolne/samotne i się wdają w romanse z żonatymi, a nie o takich, które są nieszczęśliwe albo zaniedbywane w związkach, bo to zupełnie inna bajka...

Do Rusalka19 -> Masz racje w pewnym sensie, te kobiety są w pewien sposób głupie, bo dziewczyna 25-letnia wdająca się w romans, obudzi się pewnego dnia jako samotna 30-latka, która kilka świetnych lat życia zmarnowała i straciła szansę na poznanie fajnego faceta, który mógłby być jej mężem/partnerem na dobre i na złe. Z drugiej strony jeśli kobieta jest zadowolona z takiej relacji i myśli, że złapała Boga za nogi, bo przecież ona jest taka "NAJ" , lepsza od żony i w ogóle, to ma to jakieś podłoże emocjonalne/psychologiczne, że coś jest z nią nie tak wewnętrznie, jeśli sypianie z żonatym uważa za "DAR Losu i w tym się spełnia".

Jeśli chodzi o facetów to bardzo uprościłam sprawę, ale niestety tak to wygląda - jeden ma bardziej poukładane w głowie i nie zdradzi a drugi "popłynie z popędem". Niestety to jest tak, że faceci potrafią oddzielić czysty sex od uczucia/miłości z czym kobiety mają problem. I nie wiadomo jakby się kobieta zarzekała, że dla niej to tylko "sex", to zazwyczaj łączą się z tym jakiekolwiek minimalne emocje/uczucia.
 
Do góry