Aby mówić o miłości ludzie muszą się przede wszystkim idealnie rozumieć. I to właśnie zrozumienie, pokrewieństwo dusz, idealne dopasowanie bez konieczności jakichkolwiek poważnych kompromisów to jest miłość.
Kiedyś myślałem, że związek polega na kompromisach. Już tak nie myślę. Związek polega na wzajemnym zrozumieniu. Gdy ono jest, kompromisy pojawiają się samoistnie.
Jak to zwał to zwał. Jeden czort. Chyba oczywiste jest to, że ludzie którzy nie rozumieją siebie na wzajem to prędzej czy później pozabijają się
Ale myślę, że miłość nie jest do końca taka cukierkowa jaką ty opisujesz. Nie ma żadnych rozbieżności między dwojgiem? Są! Tylko jak człowiek zakochuje się to zmienia się pod wpływem owego uczucia. dopasowuje się nawzajem do drugiej osoby i to działa w dwie strony. I stworzenie takiej relacji na wzór jaki opisujesz jest możliwe tylko wtedy gdy dwoje ludzi patrzy w tą samą stronę, mają podobne zainteresowania, podobne cele, podobnie widzą swoja przyszłość, nie nudzą się z sobą bo mają o czym rozmawiać... ale również mają czas na inne rzeczy typu: samorealizację i czas dla siebie
i to wcale nie jest równoznaczne z brakiem uczucia do drugiej osoby i jak to napisałeś 'spotykają się tylko co jakiś czas żeby wymienić parę słów albo uprawiać rutynowy seks' :]
Mam wieszać się na swoim kochaniu przez 10h dziennie? Na początku może i to jest excytujące, ale na dłuższą metę hm... zdradzieckie
Tak naprawdę to kiedy danej osoby nie widzimy uświadamiamy sobie, że za nią tęsknimy i ile dla nas znaczy. Jesteśmy jeszcze bardziej szczęśliwi kiedy widzimy tą osobę i wtedy sex wcale nie musi być rutynowy, wręcz przeciwnie
a rozmawiać można, ale po co? Przecież Ci co czują pokrewieństwo dusz to wręcz umieją czytać w swoich myślach
i wolą delektować się chwilą we dwoje, relaksować się, odpoczywać niż opowiadać co ktoś tam w pracy nam powiedział i czym nas zdenerwował.
Czy może raczej miłość oznacza dzielenie się wszystkim z ukochaną osobą i radość bycia we dwoje?
Oczywiście tylko człowiek rozwija się po to by dać dla ukochanej osoby wszystko co najlepsze by być dla niej najlepszym i jedynym partnerem, a nie osaczać jej i zamykać w klatce
Wiele par jest ze sobą z wygody. Bo szukali miłości, ale po drodze stracili nadzieję i kiszą się w związkach z osobami, z którymi łączy ich głównie przyzwyczajenie.
Opowiadasz nam o swoich poprzednich związkach?
Nie wiem jak ty, ale ja jeśli nie czuję tego czegoś, jak ty byś to nazwał miłości od pierwszego wejrzenia, pokrewieństwa dusz i nie wiedzę wspólnych światopoglądu to hm... nie angażuje się. Po co? By żreć się z kimś? Z wygody? Jaka to ma być dla mnie wygoda? Nie mieć nikogo bliskiego tylko kogoś kto będzie mi robił awantury, że nie odebrałam telefonu, bo nie słyszałam... albo, że nie mogę się z nim spodkać, albo porozmawiać, bo w szkole akurat mam :cenzura:, albo w rodzinie trudną sytuację i nie chcę go w to mieszać... po co mi ktoś taki, co będzie w każdym moim zachowaniu widział to, że chcę go zdradzić, zostawić, że tylko szukam lepszej okazji? Po co??? Widocznie nie jest to osoba, której szukam i rzeczywiście powinnam poczekać na lepszą okazję
Długość rozmów jest wyznacznikiem jakości związku, drogi panie, chociażby z tego podstawowego powodu, że trudno być w poważnym związku z osobą, z którą nie masz pan o czym rozmawiać. No chyba, że pan w związku od kobiety ciekawych rozmów już nie oczekujesz...
:mruga:
ciekawe
wiesz co ja po wydarzeniach z przed roku jednak uważam, że raczej słowa są to tylko puste słowa, a czyny, czyny świadczą o tym jaka jest jakość związku.
np. rano mogę nie mieć ochoty na rozmowy, ludzie śpieszą się do pracy, szkoły... ale mogę iść po bułki na śniadanie, zrobić kanapki, wyprasować koszulę, dać mu namiętnego buziaka na dowiedzenia... i przy tym wszystkim mogę nie wypowiedzieć ani jednego słowa. I robić to wszystko z przyjemnością z dbałością, czułością by zaspokoić potrzeby mego faceta
Rozmowa jest po to by mówić o swoich potrzebach dla partnera. Rozmowa jest po to by rozumieć siebie nawzajem
3, które wymieniła Natasha
jak dla mnie to były powody hm... bardziej rozwinięte niż te co ja wymieniłam w skrócie nazywając wszystko po imieniu
A z kobiet, które znam i które miały przelotny albo dłuższy romans z żonatym 90% z nich czuło się jak "BOGINIE SEXU" i podkreślały , że są takie super, bo jak facet z nimi sypia to znaczy , że są "LEPSZE" od żony.
gdyby były lepsze od żony to ten amant już dawno woziłby rozwód, a nie cichaczem sprawdzał swoje ego udowadniając, że nie stracił na atrakcyjności i wyrwa laski... by czuć się jak bóg sexu :bag:
Gdy facet zdradza - to tylko popęd, biologia
raczej próżność
Nie trafia do mnie takie tłumaczenie, bo np. ja mam ochotę teraz kogoś zabić. Mam iść to zrobić bo akurat mam na to ochotę? :lol:
kobieta wdaje się w taki układ - to znaczy, że ma większy problem z samą sobą i powinna udać się do terapeuty...
:mruga: :bag:
chyba jakiś meteor pieprzną ci w główkę i wyrył dziurę
to, że są kobietki które poczucie własnej wartości budują na ilości zaliczonych facetów są hm... głupie i patologiczne
ale są również kobiety, które zdradzają bo nie czują się dobrze z związku, są źle traktowane, zaniedbywane... i jakoś tak wyjdzie, że wdadzą się w jakiś romans, ale najczęściej takie sytuacje kończą się tym, że kończą związek jeden i zaczynają drugi.
I to działa w obie strony. Niech nikt tego nie odczyta, że to tylko kobietom wolno tak robić i że to tłumaczy ich zachowanie. NIE! Facet też może znaleźć się w takiej sytuacji. I powyższy argument wcale nie jest łagodzący. Zdrada to zdrada! Jest zła!!!