Kiedy przykazania religijne stawaly się również nakazami społecznymi, zwiększało to siłę ich oddziaływania, bowiem nie tylko Kościoły karały wiernych za popełnione grzechy, ale również społeczeństwo odwracało się od grzesznika, stosując ostracyzm lub wykluczając go z życia w grupie. Niestety znaczenie tego systemu słabnie w dużych miastach i metropoliach, gdzie związki międzyludzkie są często oparte ma luźnych i przejściowych kontaktach. W takich warunkach system ten stracił moc kontrolowania zachowania ludzi i nie jest w stanie zapobiegać przestepstwom i wykroczeniom.
Ten post zdaje się sugerować, że w poprzednich wiekach przestępczość była mniejsza niż w czasach współczesnych. Nie wiem na jakiej podstawie wyciągnięty jest ten wniosek, bo historia pokazuje coś kompletnie przeciwnego. Co prawda w naszych czasach pojawiło się wiele zjawisk nieznanych wcześniej (na przykład piractwo komputerowe
) co jednak jest naturalną konsekwencją postępu, plus wzrosła gwałtownie liczba ludności w ostatnich wiekach, Postęp cywilizacyjny przyniósł co prawda również efekty uboczn takie jak relatywizm i permisywizm ale to jeszcze nie powód by dokonywać kroku wstecz.
No chyba że kogoś pociąga wizja społeczeństwa rodem z "Chłopów" Żeromskiego.
Za główną przyczyną upadku moralnego w obecnych czasach nie osobiście nie doszukiwał bym się w "braku wpływów religii" tylko w upadku instytucji rodziny, która nie dość że ograniczył się jej charakter wychowawczy to na dodatek utraciła autorytet i to bynajmniej nie boski.
Do tej pory normy i zasady moralne były głównie wpajane przez kościoly, ale ich rola słabnie, szczególnie w krajach chrześcijańskich. Obecnie za edukację młodzieży odpowiedzialne są szkoły, nastawione na przekazywanie naukowego obrazu świata i rodzice, którzy często popełniają wychowawcze błędy, a że sami nie zawsze przestrzegają zasad moralnych, nie przekazują ich również swojemu potomstwu. Ostatecznie powstaje sytuacja, w której nikt nie ponosi odpowiedzialności za zaniedbania w dziedzinie moralnej edukacji społeczeństwa.
Ludzie od zawsze dokonywali selekcji zasad narzucanych przez religie, nawet w lokalnych "hermetycznych" społecznościach i nie ma co się dziwić w sytuacji gdy nigdy nie były one możliwe w 100 % do zrealizowania. Nie kwestionuję oczywiście roli jaką odegrała etyka chrześcijańska w kształtowaniu się moralności europejczyków, jednak zakładanie że religia była kiedykolwiek w tej kwestii gwarantem jest naiwne. Sam rozwój teologii pokazuje jak bardzo religia/religie musiały dostosować się do warunków narzucanych przez sytuację w Europie by nie "wypaść z gry" (przykładowo obstawiam że gdyby na soborze trydenckim ktoś zaproponował zmiany jakie dokonały się w vaticanum II, z pewnością "nie spotkał by się z entuzjazmem").
Może czas w końcu zauważyć, że społeczeństwa europejskie w co najmniej w takim samym stopniu kształtują religie co religie społeczeństwo (chociaż zawsze z opóźnieniem)
No i nie wiem czy dobrze zrozumiałem, ale założenie że Kościół lepiej wpoił by wartości dzieciom/młodzieży niż rodzice, jest równie sensowne co założenie że lepiej zrobi to od nich państwo.