Po pierwsze co to jest "kierowanie do sejmu" oprócz tego, że ładnie wygląda? Oczywiście jest mega praktyczne kiedy rząd to opcja przeciwna. Taka "mina", bo wiadomo, że rząd g. z tym może zrobić ale prasę będzie miał gorszą. A jak rząd jest z tej samej linii? To jaka musi być logika Prezydenta, żeby wsadził na "minę" rząd, który reprezentuje większość (a na pewno więcej niż zebrało referendum podpisów), reprezentuje jego poglądy (w rozumieniu: jego zdaniem poglądy najlepsze dla każdego obywatela)? No przecież nie ma takiej logiki (Komorowski chyba się nie wyspał jak się decydował na referendum).
Rozumiem, że w ogóle pomijamy, że właściwie jakiekolwiek tego typu referendum jest wątpliwe konstytucyjnie? Nasza konstytucja nigdy nie przewidywała referendum w sprawie "lasów, JOWów czy emerytur". Lasy to nie jest "ważna sprawa" w rozumieniu Konstytucji - to nie Szwajcaria. Na takiej zasadzie mogłoby być referendum na każdy dzień roku (emerytury, ustrój polityczny, każdy miliardowy przetarg, każde ważne działanie każdego z ministerstw, leki, spółki państwowe, własność państwowa itd.). Tak samo jak problematyka samych pytań (jakie pytanie taka odpowiedź) oraz konsekwencji samego referendum (kij wie co z nim zrobić i jak). Po prostu merytorycznie takie tematy się na referendum nie nadają.
A no i trochę się wkręciłem ale przecież to Sejm przyjmuje te miliony podpisów i decyduje a nie Prezydent. Prezydent po prostu, z senatem, ogłasza referendum (tak jak własnie Komorowski).