Nie rozumiem dlaczego zrzucasz odpowiedzialność na Boga za ludzi i ich postępowanie.
Na przykład dlatego, że to on jest rzekomym twórcą człowieka. Za złe postępowanie dziecka wina spada na rodziców, że źle je wychowali.
Czy okradanie nas przez nasze rządy to też wina Boga?
Jeśliby założyć, że istnieje, to tak, jest za to odpowiedzialny.
Jesteśmy ludźmi wolnymi, mozemy się opwiedzieć po różnych stronach więc nie ominą nas skutki naszych wyborów. Oddziaływujemy na siebie: jesteśmy sobie potrzebni: mozemy sobie pomagać ale mozemy też się zabijać mnożąc pokolenie Kainowe. Skutki naszych czynów mają globalny zasięg.
Jezusie Nazareński, myślałem, że mit o wolnej woli już został obalony... Myliłem się.
Czy za swoje złe postępowanie będziesz winił Boga?
Jako innowierca miałbym winić boga za moje złe postępowanie? Byłoby to niezłą wymówką, ale nie skorzystam.
Wolałbyś być kukłą, zaprojektowanym robotem któremu Bóg wciska konkretny guzik by ten zareagował wedłe widzimise Boga?
Biblia nie jest takim guzikiem?
Nie Ty stworzyłeś wszechswiat, nie Ty włączasz każdego dnia słońce by dawało światło i ciepło, nie Ty stworzyłeś wodę, niezbędnik ludzkiego życia więc dlaczego się człowieku pysznisz i stawiasz ponad Stworzyciela? Jeżeli pokazujesz coś i wzbogacasz wiedzę i dobro innych to tylko je odkryłeś, nie stworzyłeś.
Nie ja, nie ja, nie ja (w sensie człowiek, nie mówię tylko o sobie). Stawiam się (teraz wypowiadam się tylko i wyłącznie za siebie) ponad "nic".
My jesteśmy w takiej samej sytuacji jak pierwsi rodzice.
Przeglądając biblię - oni byli w lepszej sytuacji.
Tak poza tym, wierzysz w istnienie Adama i Ewy? Tylko tych dwojga uznajesz za pierwszych ludzi? Mieli oni podobno niezłą gromadkę dzieci (biblia nie podaje dokładnej liczby), ale jak ich potomkowie się rozmnożyli? Między sobą!?
Stoimy przed wyborem zaufania do Boga, pójścia śladami Jego Syna, posłuszeństwa wobec tego, co nam nakazuje (dla naszego zbawienia, nie dla włąsnego kaprysu) lub przed wyborem odrzucenia tego wszystkiego.
Dlaczego mam być w gorszej pozycji od wierzącego, tylko dlatego, że "dowody", dzięki którym mam uwierzyć są dla mnie niewystarczające? Dlaczego przebacza tylko wybranym (tym, którzy się nawrócili) i uznaje tych, którzy wierzą?
Pan igrek nawet znając dowód 100% na istnienie Boga, nie uwierzył by tylko starał by się go zanegować.
Nie uwierzę, póki nie zobaczę. Niewierny Tomasz dostąpił możliwości ujrzenia zmartwychwstałego; a ja? Jestem gorszy? Nie mogę "zobaczyć"? W biblii jest napisane, że dla boga wszyscy jesteśmy równi. Taak...
Bo przecież Bóg pozwala na takie straszne rzeczy, które de facto są działeniem ZŁEGO.
Są działaniem złego? A kto go powołał do życia? Kto go strącił do piekła za bunt? A gdzie boska litość, miłość, przebaczenie?
A jego dowody są "naukowe" i empiryczne - Boga nie ma bo na świecie jest zło i Boga nie ma, bo nie ma dowodów na jego istnienie.
Dowody naukowe i empiryczne najlepiej powinny trafiać do łepetyny.
Boga nie ma, bo na świecie jest zło - No, tak.
Boga nie ma, bo nie ma dowodów na jego istnienie - miałoby być inaczej?