Cześć Dziewczyny
11 stycznia o godz 21:08 przyszedł na świat mój Syn
(zdjęcie niżej narazie nie mam go w mniejszej ilości ubranek ale następnym razem podeślę).
Nie chce tutaj straszyć... ale poród był okropny ._.
Było to tak:
9 stycznia zaczęło się bóle, nie wiedziałam czy poród już się zaczął, bo skurcze nie były rególarne, ale za to trwały od 12 popołudnia do 22:00 aż w końcu zabrał mnie Mąż do szpitala. Tam kazali zostać na obserwacji. Dali zastrzyk by skurcze ustały. 10 stycznia - cały dzień bez bóli i nuda w szpitalu- tylko bardziej zaczęłam się bać porodu bo tam działy sie różne dziwne rzeczy. 11 stycznia na obchodzie pytałam sie czy mogłabym już wyjść ze szpitala bo dobrze sie czuję, zgodzili się tylko kazali zrobić jeszcze jedno badanie, którego nienawidzę i współczuję tym co jeszcze nie urodziły ._. patrzeli czy mam rozwarcie- okazało sie, że jest na 2 cm. i nie puścili mnie do domu. Po tym zaczęły sie bóle (lekarz tak mi wsadził paluchy że wywołało to skurcze). zaczęło się o 13- były nie rogularne i nie dość mocne. o godz 17 przyszedł Mąż w tym momęcie odeszły mi wody. Rozwarcie miałam dopiero na 3 cm (4 godziny i tylko cm. więcej!), po tym jak odeszły wody bóle były o wiele silniejsze(mówili że wczas poszły mi wody i przez to będzie mnie bardziej boleć) wzieli mnie na porodówkę. godz. 19:00 ja już umierałam z bólu a rozwarcie tylko na pół cm. się powiększyło. Dali mi kroplówkę i to wywołało szybsze rozwarcie ale w zamian bóle były o wiele silniejsze i trwały dłużej niż przerwa między nimi. Tu ostrzegam przed porodami rodzinnymi- bo to wygląda koszmarnie! W końcu o godz 21:08 przyszedł na świat Mój mały Kasjanek
Położyli mi go na brzuszku- był taki cieplutki...... odcieli pępowinę i zabrali mi go
czekałam aż mnie zszyją i okazało się, że w ogóle nie byłam nacinana
" aż się zdziwiłam. Tyle bólu- ale warto było, już zapominam o tym.
Teraz maluszek zabiera mi mnustwo czasu. Ma problemy z piciem z piersi, mam mnustwo pokarmu, ale ma problemy z chwyceniem brodawki, zanim mu sie uda dużo sie napłacze a ja nadenerwuję. Na noc musze odciągac pokarm.
Neferet, nie pisz, że powoli przestaje ci zależec na dziecku, to jest "coś" co pozostawił po sobie Marcin- drugi On. Kiedy urodzisz pokochasz dzidzie całym sercem. Zobaczysz jaki to słodki, bezbronny maluszek, który będzie miał tylko Ciebie. a kiedy otworzy oczka i spojrzy na Ciebie już nie będziesz chciała by ci go zabierali nawet na chwilkę (kiedy mi zabrali Kasjanka bo miał żółtaczkę- cały czas płakałam bo mi go szkoda było). Dbaj o Siebie, bo tym samym dbasz o Dzidzię- zobaczysz że warto. A nieprzespane noce i nerwy wynagrodzi jego/jej uśmiech.
Życzę Ci by Dzidzia urodziła sie zdrowa. Kiedy już będzie przy Tobie, zapomnisz o wszystkich smutkach, dzidzia da ci mnustwo powodów do radości i chęci do życia.
Teraz już nie pasuję do tego tematu
Powodzenia wszystkim ciężarnym!