Witam. Od jakiegos czasu zastanawiam sie nad pewnym paradoksem (?) :
Skoro rekordy co jakis czas sa pobijane ( np. w biegu sprinterskim ) to czy dojdzie kieys do tego ze w momencie startu biegacz aby pobic rekord bedzie musial znalezc sie od razu na mecie? Czy jednak kiedys rekord zostanie ustanowiony i nikt wiecej nigdy go nie pobije? Co o tym sadzice? I jak myslicie mozna to nazwac paradoksem?
Skoro rekordy co jakis czas sa pobijane ( np. w biegu sprinterskim ) to czy dojdzie kieys do tego ze w momencie startu biegacz aby pobic rekord bedzie musial znalezc sie od razu na mecie? Czy jednak kiedys rekord zostanie ustanowiony i nikt wiecej nigdy go nie pobije? Co o tym sadzice? I jak myslicie mozna to nazwac paradoksem?