W kulturze techno są kseroboje, wśród metali są pozerzy, jeden kij... zawsze musi istnieć jakieś określenie, by odróżnić tych spoko od tych be :]
Można skołować kilka definicji np. jest to koleś, który jest członkiem danej subkultury tylko i wyłącznie dla szpanu.
Najczęsciej jednak do tej definicji dochodzi kryterium "lamerstwa": pozerzy generalnie nie potrafią wymienić zbyt wielu sensownych argumentów przemawiających za swoim wyborem, nie znają też zbyt dobrze samej subkultury ani muzyki, zato przeważnie się na jej temat niesamowicie wymądrzają. Ale tutaj trzeba być ostrożnym. Wiele osób poznaje ciężką (nie mając o niej wcześniej zielonego pojęcia) muzykę zaczynając na przykład od LP, potem trafiają np. na ich starsze płytki, potem szukają dalej.. znajdują inne kapele i idą coraz bardziej w stronę rocka, kończąc czasami nawet na rasowym death metalu. W tym wypadku nie nazywałbym ich pozerami... dla takich ludzi mam szacunek, bo poszerzają swoje horyzonty. Poza tym, według tej definicji to prawie każdy był kiedyś pozerem
Więc może kolejna, odwrotna definicja pseudo-metala/pozera:
Czlowiek, który jest jest metalowcem tylko dlatego, że tak zadecydował ślepy los, a nie on sam. Nie zna innych gatunków muzyki i nie chce ich znać... wpadł akurat na grupę metalowców i chciał być taki, jak oni, więc stara się taki być. Nie wie specjalnie dlaczego i wiele go to nie obchodzi. O kapelach troszkę się już dowiedział, więc wszystkich mniej zaawansowanych wyzywa od pozerów, ukazując siebie i swoją muzykę jako jedyny słuszny wzór dla każdego metalowca.