Proszę o pomoc.

greggxx

Stały bywalec
Dołączył
1 Marzec 2011
Posty
580
Punkty reakcji
153
kate2 napisał:
Greggxx ale ja nie przykładam swojego czy Twojego przypadku do sytuacji Lorellai. Po prostu podzieliłam się kawałkiem swojego życia w obrębie omawianego tematu. Tylko tyle.....czasem w toku dyskusji zatrzymujemy się przy jakiejś kwestii i dzielimy się swoimi spostzreżeniami. Autoka nie jest zobligowana podkładać nasze doświadczenia pod swoją historię życia. Rzecz to jest dla mnie oczywista że nie da się wszystkich historii ludzkich wsunąć pod jeden mianownik. A Lorellai bierze sobie z treści założonego przez Nią wąttku, to co chce
No i to to mi chodziło :)


Lorellai napisał:
To będzie ciężkie, wbrew pozorom, próbowałam ale jakoś nie umiem zdobyć się na kliknięcie tego magicznego przycisku usunięcia...
Wiesz, zawsze pozostaje jeszcze terapia szokowa...
 

greggxx

Stały bywalec
Dołączył
1 Marzec 2011
Posty
580
Punkty reakcji
153
O ile nie zaczynasz teraz trollować własnego tematu, to "terapia szokowa" zwana inaczej konfrontacyjną, w niektórych optymistycznych kręgach również "terapią skokową", a to ze względu na jej poniekąd skoczny charakter, który polega na tym, że biegniesz do niego w podskokach i zderzasz się jak ze ścianą, ma na celu (w bardzo ciężkich przypadkach) rozwiązać ostatecznie wszelkie niedomówienia i w rezultacie zohydzić ex partnera. Tak by resztki jakiegoś pozytywnego uczucia się zneutralizowały, nie chcę mówić o nienawiści, bo to byłaby wersja hard i nigdy nie wiadomo w co może się przerodzić, ale żeby upewnić się i przekonać się w sposób jasny, na konkretnym zachowaniu, iż sprawa jest definitywnie zakończona. W Twoim przypadku, mając na uwadze pewne Twoje skłonności - nie polecam :)
 

Lorellai

Nowicjusz
Dołączył
8 Wrzesień 2015
Posty
184
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Katowice
Ja już próbowałam go sobie obrzydzić, ale mimo tego co mi zrobił i że zachował się jak dupek i ostatni palant, wciąż np. kiedy myślę o nim i o tym, że coś mu się mogłoby stać, jakoś mnie to boli. Cały czas widzę w nim kogoś, hm jakby to wyjaśnić... Po prostu jakbym wiedziała, że np. miał wypadek i jest w szpitalu to bym od razu pędziła do tego szpitala sprawdzić czy żyje i czy czegoś potrzebuje... Jestem głupia, prawda? Nie umiem go znienawidzić... Wiem, że jest dupkiem, egoistą i frajerem ale dalej moje serce bije mocniej na myśl o nim. Gdybym teraz spojrzała na jego zdjęcie to serce na pewno tak bardzo by mi zmiękło że bym się rozpłakała z myślą: "Mój kochany S., jak mogłam o nim źle pomyśleć."


Chyba serio coś nie tak ze mną, albo przynajmniej z moim sercem. Ono jest jakieś głupie, totalnie zwariowało.
 
Dołączył
25 Marzec 2012
Posty
1 108
Punkty reakcji
186
Nie wiem, kto wymyślił, że obserwowanie jest z automatu, ale jak już to wlazłam to trudno, napsuję.

Otóż, tak sobie was poczytałam pobieżnie i wiecie co? Nie pomagacie.
Być może ważnym jest mieć komu się wygadać (czy w tym przypadku "wypisać"), ale sprawiacie, że to ciągle żyje, ona sobie to mieli, wie, że tu może wrócić i przemielić jeszcze raz... a powinien już dawno umrzeć.
Nie podlewane myśli, tak samo jak uczucia zwiędną. Będzie bolało, ale to odejdzie.

A tutaj, nie wiem... może zacznijcie rozmawiać o pogodzie ^_^ ?

(btw. nie, nie jestem jednak tak złośliwa, żebym wam jednak chciała zabić pogaduchy tą luźną myślą, ale zostawiam ją, być może będzie dobrym punktem do przekierowania tematu na może i konkretnego offtopa, ale z większym pożytkiem.
Ależ oczywiście, że mogę się mylić.)
 
B

Blancos

Guest
Trochę się z Tobą zgodzę, a trochę nie, Lokaju.

Uważam, iż w przebiegu tego tematu padło wiele naprawdę cennych stwierdzeń, które pomogą autorce. Może nie wszystkie już teraz od razu, ale sporo z tych rzeczy z czasem zacznie do niej, mam nadzieję, docierać. Tu więc się z Tobą nie zgadzam - uważam, że pomogliśmy.

Zgodzę się jednak co do tego, że w tej chwili już dalsze analizowanie tego wszystkiego nie ma zwyczajnie sensu. Uważam, że w tym temacie powiedziane zostało już wszystko, co powinno być powiedziane. Dlatego ja wycofałem się z dalszego "grania w tę grę" i umożliwiania autorce dalszego roztrząsania każdej pierdoły na czynniki pierwsze. I to samo polecałbym innym. Myślę, że dostarczyliśmy koleżance wystarczająco dużo materiału do zastanowienia, a to, co teraz z tym wszystkim zrobi zależy już tylko od niej samej. Jeżeli dalej będziemy się bawić w analizowanie z nią każdej pierdoły, to tak naprawdę - i zgadzam się tu z Lokajem - nie pomagamy, ale wręcz jeszcze szkodzimy autorce, bo pomagamy jej umysłowi dalej krążyć wokół tematu jej byłego. A myślę, że najwyższa pora, aby koleżanka wreszcie powiedziała temu "stop" i zaczęła aktywnie wyrzucać go ze swojego życia.
 
K

kate2

Guest
12249885_749563181855089_8221354500364273255_n.jpg




I tym optymistycznym akcentem zakończmy mielenie tematu :)
 

Lorellai

Nowicjusz
Dołączył
8 Wrzesień 2015
Posty
184
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Katowice
Blancos napisał:
Uważam, iż w przebiegu tego tematu padło wiele naprawdę cennych stwierdzeń, które pomogą autorce. Może nie wszystkie już teraz od razu, ale sporo z tych rzeczy z czasem zacznie do niej, mam nadzieję, docierać. Tu więc się z Tobą nie zgadzam - uważam, że pomogliśmy.
Owszem pomogliście. :wink: I teraz z tego miejsca, raz jeszcze chciałam podziękować Wam wszystkim. Zwłaszcza @Blancos i @kate2, oraz @greggxx, @Elen, @Kuqi i innym którzy dorzucili swe trzy grosze do tego tematu. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się pomocy. Na prawdę. Sądziłam, że każdy tutaj zajrzy, oleje, lub napisze trzy słowa i sobie pójdzie. Tymczasem Wy pisaliście tutaj na prawdę ściany, ściany tekstu, daliście mi cenne porady, materiały i zmieniliście moje myślenie i podejście do tego problemu. Nie znamy się osobiście, jestem dla Was osobą obcą, randomową, w sumie cóż by Wam tam zależało by komuś przypadkowemu pomagać? Ale jednak podjęliście się tego i na prawdę, szczerze, z całego serca Wam dziękuję.

Muszę iść naprzód i spalić ten most z napisem: "S...." za sobą. Niech płonie, bo nie zamierzam nim już wracać. Dalej boli, dalej czasami dopadają mnie wspomnienia, myśli. Ale muszę wstać i iść dalej. Życie to droga pełna cierni ale mogę ją przejść tylko na boso.
 
K

kate2

Guest
Śledząc Twój wątek od początku gołym okiem można zauważyć pewną zmianę w Tobie. Przypomnij sobie, że na wstępie pod wpływem emocji chciałaś usunąć swój temat. Zostałaś tu jednak czytając i wchłaniając w siebie cierpliwie treści, które nie zawsze wpisywały się w Twoje odczucia i myśli. Myslę, że więcej jest w Tobie dystansu, więcej racjonalnego myślenia i więcej spokoju mimo, iż wspomnienia i związane z tym uczucia odbijają się jeszcze czkawką.

Szukasz prawdziwego uczucia i żywej oraz głebokiej relacji z drugim człowiekiem. Ja Ci życzę, by Twoje pragnienia trafiły na podatny grunt i wydały plon :) Jak widzisz czasem siejemy tam, gdzie podłoże jest skaliste albo zachwaszczone i wzrostu tam nie będzie. Spokojnie.....wszystko ma swój czas.

Mam nadzieję, że będziesz tu nadal zaglądać i zostawiać ślad swojej obecności w różnych wątkach . No i dziel się postępami oraz nowymi doswiadczeniami.

Powodzenia :)
 
B

Blancos

Guest
Lorellai napisał:
Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się pomocy. Na prawdę. Sądziłam, że każdy tutaj zajrzy, oleje, lub napisze trzy słowa i sobie pójdzie. Tymczasem Wy pisaliście tutaj na prawdę ściany, ściany tekstu,
Te ściany tekstu to ja chyba wiem, kogo najbardziej dotyczą :p
A tak poważniej to mówiłem Ci już wcześniej, abyś zostawiła ten temat, bo jeszcze Ci się przyda? Mówiłem? :)

Jak spojrzysz na to jak zaczynałaś to Twoją pierwszą reakcją było to, że to Ty jesteś okropną osobą i że wierzysz, iż Twój były wróci i będziesz na niego czekać. Teraz wygląda na to, że masz kompletnie inne podejście - zaczęłaś dostrzegać wady zarówno w nim, jak i tym związku. Wydaje mi sie z tym, że powolutku zaczynasz godzić się z faktem,iż ta relacja jest zakończona. Nabierasz dystansu i stabliności, bardzo możliwe, iż teraz również czujesz się nieco lepiej pod względem psychicznym i emocjonalnym aniżeli wcześniej. I jeżeli wierzyć temu, co mówisz - jeżeli nie są to tylko słowa, to powolutku przymierzasz się do tego, aby ruszyć do przodu ze swoim życiem. To dużo, zważywszy, że to dopiero tak naprawdę początek Twojej drogi.

Z wielu rzeczy jeszcze zdasz sobie sprawę, wiele rzeczy jeszcze zrozumiesz, a na wiele sytuacji oraz problemów spojrzysz zupełnie inaczej. Nie wiem, czy czytałaś ten artykuł, który Ci polecałem czy nie, ale jest tam taki fragment, w którym autor pisze, iż rozstanie wcale nie musi być porażką, ale szansą na to, aby spojrzeć wgłąb siebie, wyciągnąć wnioski i stać sie lepszą osobą. Ja wierzę, że jesteś na właściwej drodze i jeżeli Twoje słuchanie naszych porad odzwierciedli się nie tylko w słowach, ale także w działaniach to za rok od teraz będziesz dużo szczęśliwszą, pewną siebie i spełnioną dziewczyną. I tego Ci życzę.



Lorellai napisał:
Nie znamy się osobiście, jestem dla Was osobą obcą, randomową, w sumie cóż by Wam tam zależało by komuś przypadkowemu pomagać? Ale jednak podjęliście się tego i na prawdę, szczerze, z całego serca Wam dziękuję.
Jak widzisz, dobrzy ludzie chyba jeszcze nie do końca wyginęli :) Tylko, teraz to już naprawdę wszystko jest w Twoich rękach - trzymam kciuki, abyś wyciągnęła dobre wnioski z naszego gadania i na tyle umiejętnie zastosowała je w życiu, żeby zrobiło to różnicę. Pamiętaj - najważniejsze są DZIAŁANIA. Także idź i rób ze swoim życiem dobre rzeczy.



Lorellai napisał:
Dalej boli, dalej czasami dopadają mnie wspomnienia, myśli.
Boleć będzie jeszcze jakiś czas. Myśli, wspomnienia i tęsknota też jeszcze przez jakiś czas będą Cię dopadać. To zupełnie normalne. Jeżeli jednak postarasz się unikać myślenia o swoim byłym i zaczniesz pracować nad sobą, to wraz z upływem czasu ten ból i smutek zaczną maleć aż w końcu zauważysz, że nie towarzyszą Ci codziennie. Napady wspomnień i myśli oraz te wredne sny też będą przytrafiać się coraz rzadziej, i z czasem także będą miały na Ciebie coraz mniejszy wpływ, aż pewnego dnia złapiesz się na tym, że zdarzają Ci się one bardzo, bardzo rzadko i tak naprawdę tylko przez chwilę przebiegają przez Twoją glowę, po czym znikają nie powodując żadnego smutku, tęsknoty czy innego negatywnego doznania.

Teraz może wydawać Ci się ciężko, ale uwierz mi - jeżeli odwrócisz się do przeszłości plecami i zaczniesz iść przed siebie to w końcu zacznie robić się coraz lepiej.



kate2 napisał:
Mam nadzieję, że będziesz tu nadal zaglądać i zostawiać ślad swojej obecności w różnych wątkach . No i dziel się postępami oraz nowymi doswiadczeniami.
I do tego też się dołączam. My powiedzieliśmy już Ci dużo, a wiele jeszcze sama się nauczysz - bądź tak miła i postaraj się przekazywać dobre i mądre rzeczy innym :)
 

Lorellai

Nowicjusz
Dołączył
8 Wrzesień 2015
Posty
184
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Katowice
kate2 napisał:
Mam nadzieję, że będziesz tu nadal zaglądać i zostawiać ślad swojej obecności w różnych wątkach . No i dziel się postępami oraz nowymi doswiadczeniami.
Nie zamierzam znikać. :)



Blancos napisał:
A tak poważniej to mówiłem Ci już wcześniej, abyś zostawiła ten temat, bo jeszcze Ci się przyda? Mówiłem?
Miałeś rację. ;)
 

Lorellai

Nowicjusz
Dołączył
8 Wrzesień 2015
Posty
184
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Katowice
Minęło już nieco czasu i dziś przychodzę, by podzielić się z Wami czymś, czym chciałabym, ot. Minęły dwa miesiące od rozstania. Dalej kocham, dalej cierpię, ale jestem już z tym pogodzona. Staram się o nim nie myśleć i wierzyć, że gdzieś tam na świecie czeka na mnie ktoś lepszy, ktoś kto mnie pokocha prawdziwie a nie okresowo, ktoś, kogo miłość nigdy się nie wypali. Miałam dzisiaj intensywny dzień. Intensywny dzień. Zadzwoniła krawcowa, by poinformować, że moja sukienka na wesele kuzyna jest już gotowa. Nie lubię wesel. Są udawane. Miłości być może nie ma. Gdyby była to by nie było rozstań, ludzie by byli gotowi dla siebie życie poświęcać. Miłość nie wypalałaby się. Ludzie często się potrafią tylko ranić i nie szanować. Niektórzy do końca życia żyją z potworami, albo co najmniej w niedopasowaniu. Wybory ich czy wybory losu? Nie wiem, ale boję się, że tak samo będzie ze mną. Coraz mniej wartościowych mężczyzn, kobiet też zresztą, nie sądzicie? Gdzie zatem szukać, wśród kogo wybierać... Czy ja szukam? Nie wiem. Przeraża mnie fakt bycia samej do końca życia. Zawsze chciałam mieć dzieci, być wspaniałą matką i żoną. Ale im więcej facetów poznaję, tym bardziej przekonuję się do tego, że chyba wolę być sama niż z jednym z tych idiotów, którzy poza dyspozycyjnym o każdej porze dnia i nocy penisem i "miłym słowem" nie umieją dać kobiecie nic. Z jednej strony boję się, z drugiej zaś... Ja już mam plany na samotne życie. Chciałabym być behawiorystą kynologicznym i hodowcą psów. Nie boję się samotności, staropanieństwa. Przynajmniej tak sobie "wmawiam", staram się w to uwierzyć. I chyba o to chodzi. Bym nie szukała desperacko, na siłę, po prostu - zostawiła kwestię partnera losowi i jeśli będzie kolejnym dupkiem, nie bała się go rzucić i wiedziała, że bez niego będzie mi dobrze i on nie będzie moim tlenem. Bo moim tlenem są psy. One są moją pasją i miłością. I zawsze będą ze mną.
 
M

MacaN

Guest
Lorellai napisał:
Z jednej strony boję się, z drugiej zaś... Ja już mam plany na samotne życie. Chciałabym być behawiorystą kynologicznym i hodowcą psów. Nie boję się samotności, staropanieństwa. Przynajmniej tak sobie "wmawiam", staram się w to uwierzyć. I chyba o to chodzi. Bym nie szukała desperacko, na siłę, po prostu - zostawiła kwestię partnera losowi i jeśli będzie kolejnym dupkiem, nie bała się go rzucić i wiedziała, że bez niego będzie mi dobrze i on nie będzie moim tlenem. Bo moim tlenem są psy. One są moją pasją i miłością. I zawsze będą ze mną.
Mam pytanie - jesteś w tym momencie na grzbiecie fali, czy w jej dolinie?



Lorellai napisał:
poza dyspozycyjnym o każdej porze dnia i nocy penisem i "miłym słowem" nie umieją dać kobiecie nic
Dobre ;) Ale same sobie wybieracie takich, a nie innych. Inni, cisi, spokojni i wrażliwi są dla Was nudni, więc nie powiem, że mi Was szkoda.
 
E

Elen

Guest
Droga Lorellai :) Ty wiesz jak mnie rozbudzic <juz prawie usypialam>. To bardzo dobrze, ze sobie radzisz (mimo ze jeszcze boli) i dobrze, ze masz wspaniala pasje. Skoro sie tym interesujesz, to na pewno wiesz, ze psy maja terapeutyczne zdolnosci. Na pewno kontakt z nimi pomoze Ci. Posluchaj slonce- taka duchowa samotnosc jest czescia zycia i kazdy ja w sobie nosi. Ale Ty nie musisz bac sie zyciowej samotnosci, bo... nie bedziesz sama w zyciu. Jestes tak wspaniala dziewczyna, ze tylko glupiec i slepiec by nie dostrzegl Twoich zalet. Zareczam Ci, ze ktoregos dnia spotkasz rownie wartosciowego mezczyzne i stworzycie fajny zwiazek. Ja wiem, ze po tym swiecie chodzi wiele "karaluchow" ale... tacy nie sa w kregu Twych zainteresowan. Zycie nie musi byc droga pelna cierni i lez. Moze byc calkiem szczesliwe. Naucz sie myslec pozytywnie... ludzie przychodza i odchodza ale TY jestes najwazniejsza dla siebie. *** Tak na intuicje- nie bede zaskoczona jesli spotkasz tego mezczyzne na drodze swojej pasji. Moze byc rowniez zwiazany z hodowla psow. Rozejrzyj sie wsrod czlonkow zrzeszajacych milosnikow zwierzat. Na pewno maja w necie swoje strony i organizuja spotkania. <taki maly gratis> Powodzenia! :D
 
K

kate2

Guest
Lorellai napisał:
Bym nie szukała desperacko, na siłę, po prostu - zostawiła kwestię partnera losowi
Desperacja ni ejest objawem dojrzałości , dobrze wiesz, że może ona człowieka zapędzić w kozi róg i poplatać mu życie tak, że trudno będzie wyjść z tego cało.

Spokojnie....Jesli nie zaszyjesz się z depresją w domu to zawsze jest nadzieja i szansa, że kogoś spotkasz na swojej drodze. Na wiele rzeczy się w zyciu czeka choć człowiek by chciał wszystko na JUŻ! :)
 

Lorellai

Nowicjusz
Dołączył
8 Wrzesień 2015
Posty
184
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Katowice
MacaN napisał:
Ale same sobie wybieracie takich, a nie innych. Inni, cisi, spokojni i wrażliwi są dla Was nudni, więc nie powiem, że mi Was szkoda.
tak jak napisałam - ludzi poznajemy całe życie i nie wiemy kiedy wyjdzie szydło z worka. Mój były też był inny, cichy, spokojny, wrażliwy i wcale nie był dla mnie nudny, wręcz przeciwnie. I co okazało się po pół roku? Że rzucił mnie, bo jego uczucie wygasło. Bo niby robiłam mu świństwa. Widać, że nie czytałeś mojego tematu od początku. Nadrób zaległości.




MacaN napisał:
jesteś w tym momencie na grzbiecie fali, czy w jej dolinie?

Chyba w dolinie.



Elen napisał:
Droga Lorellai Ty wiesz jak mnie rozbudzic . To bardzo dobrze, ze sobie radzisz (mimo ze jeszcze boli) i dobrze, ze masz wspaniala pasje. Skoro sie tym interesujesz, to na pewno wiesz, ze psy maja terapeutyczne zdolnosci. Na pewno kontakt z nimi pomoze Ci. Posluchaj slonce- taka duchowa samotnosc jest czescia zycia i kazdy ja w sobie nosi. Ale Ty nie musisz bac sie zyciowej samotnosci, bo... nie bedziesz sama w zyciu. Jestes tak wspaniala dziewczyna, ze tylko glupiec i slepiec by nie dostrzegl Twoich zalet. Zareczam Ci, ze ktoregos dnia spotkasz rownie wartosciowego mezczyzne i stworzycie fajny zwiazek. Ja wiem, ze po tym swiecie chodzi wiele "karaluchow" ale... tacy nie sa w kregu Twych zainteresowan. Zycie nie musi byc droga pelna cierni i lez. Moze byc calkiem szczesliwe. Naucz sie myslec pozytywnie... ludzie przychodza i odchodza ale TY jestes najwazniejsza dla siebie. *** Tak na intuicje- nie bede zaskoczona jesli spotkasz tego mezczyzne na drodze swojej pasji. Moze byc rowniez zwiazany z hodowla psow. Rozejrzyj sie wsrod czlonkow zrzeszajacych milosnikow zwierzat. Na pewno maja w necie swoje strony i organizuja spotkania. Powodzenia!
Dziękuję za miłe słowa. :) Na prawdę, bardzo mi miło. Być może mój przyszły partner także ma podobną pasję. Od jakiegoś czasu postanowiłam, że będę jeździć na wystawy psów, zawody, jako obserwator. Być może właśnie tam czeka na mnie ten jedyny. Być może czeka na mnie gdzieś indziej - może w Ameryce, w końcu to tam być może spędzę cztery miesiące od maja. Kto wie... Gdzieś on musi być. I prędzej czy później na siebie trafimy.




kate2 napisał:
Na wiele rzeczy się w zyciu czeka choć człowiek by chciał wszystko na JUŻ!

Niestety, wiem po sobie! :( Ja na JUŻ! chciałabym pozbyć się tego cierpienia.
 
E

Elen

Guest
Lorellai napisał:
Dziękuję za miłe słowa. :) Na prawdę, bardzo mi miło. Być może mój przyszły partner także ma podobną pasję. Od jakiegoś czasu postanowiłam, że będę jeździć na wystawy psów, zawody, jako obserwator. Być może właśnie tam czeka na mnie ten jedyny. Być może czeka na mnie gdzieś indziej - może w Ameryce, w końcu to tam być może spędzę cztery miesiące od maja. Kto wie... Gdzieś on musi być. I prędzej czy później na siebie trafimy.
Bardzo dobre masz pomysly i z wystawami psow i z wyjazdem do Ameryki. Mysle, ze tam szybko sie zaaklimatyzujesz i zaczniesz oddychac pelna piersia. Tam jest inna mentalnosc ludzi i nikt nie bedzie Ci patrzyl na rece ani ocenial. W naszym kraju jest wciaz sporo obludy i zasciankowych pogladow. Fajnie masz, pozwiedzaj troche Ameryke, jest co ogladac. Pamietaj, ze nie ma tego zlego, co by na dobre nie wyszlo. Jestes WOLNA i docen to. Idz za intuicja i kieruj sie wlasna madroscia, a nie dziwnymi krytykami ludzi, ktorzy sami powinni naprawic swoje zycie. Nie pozwalaj innym decydowac za Ciebie. Udanych wojazy. :)
 
K

kate2

Guest
Elen napisał:
Tam jest inna mentalnosc ludzi i nikt nie bedzie Ci patrzyl na rece ani ocenial. W naszym kraju jest wciaz sporo obludy i zasciankowych pogladow.
Jest takie powiedzenie: ,,Wszedzie dobrze gdzie nas nie ma''. Wszędzie są ludzie o różnej mentalności. Nie tylko w Polsce. Nie wiem co Ty się tak na tę Polskę uparłaś i ją ciągle krytykujesz :) Jakby nie było to własnie w Polsce Lorrrelai otrzymała sporo dobrych rad.



Lorellai napisał:
Niestety, wiem po sobie! :( Ja na JUŻ! chciałabym pozbyć się tego cierpienia.
Czas pozwala wiele rzeczy odkryć, także w sobie. Z jego perpektywy możesz te sparwy, za którymi tęsknisz i które nadal sparwiają Ci ból spojrzeć innym okiem. Człowiek się uczy całe życie. Często na własnych błędach i doświadczeniach.
Nie uciekasz, lubisz towarzystwo ludzi więc nie powinnaś mieć problemów ze znalezieniem czy nawet spotkaniem wielu interesujacych osób. A że po drodze trafią się ci, których brać pod uwagę nie będziesz w swoich życiowych planach to normalne....Spotykamy wielu , wybieramy sami z którymi nam po drodze :)
 
B

Blancos

Guest
Lorellai napisał:
Miłości być może nie ma. Gdyby była to by nie było rozstań, ludzie by byli gotowi dla siebie życie poświęcać.
Myślę, że powinnaś przede wszystkim nauczyć się rozróżniać miłość od zakochania.

Miłość jest - tylko to, co Ty miałaś to nie była miłość, ale "tylko" zakochanie. Różnica pomiędzy oboma jest fundamentalna. Miłość to głęboka więź pomiędzy dwiema osobami, może nie tak piękna, gwałtowna i spektakularna, ale dużo bardziej cenna i trwała. Więź taka potrzebuje dużo CZASU wypełnionego ciężką PRACĄ w wydaniu dwojga DOJRZAŁYCH do miłości osób, aby w ogóle mogła zaistnieć.

Zakochanie, czyli to co miałaś, to gwałtowne uczucie podyktowane nadmierną produkcją pewnych związków chemicznych - jest piękne, szalone, gwałtowne, ale prędzej czy później zawsze ulega wypaleniu. Bardzo dużo ludzi myli je z miłością (niestety) i tworzy w sobie przekonanie, że ta "chemia", "motylki w brzuchu", przyspieszony oddech i bicie serca, ciągłe myslenie o kimś, intensywne i pełne piękna, czułości chwile razem... że to "miłość" - a nie, wbrew pozorom to TYLKO zakochanie.

Nie mówię, że zakochanie jest czymś złym, absolutnie nie - to bardzo przyjemne i wspaniałe uczucie, które może jak najbardziej doprowadzić do tego, że pomiędzy dwiema osobami powstanie ta prawdziwa, dojrzała miłość. Problem jest tu tylko taki, że jeżeli te zakochanie nie przejdzie w miłość to prędzej czy później ulega wypaleniu i zazwyczaj kończy się to rozpadem związku oraz zostawia często po sobie takie mylne wrażenie, że miłość nie istnieje - bo choć miłość jest rzadka, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, to jak najbardziej istnieje.


Lorellai napisał:
Niektórzy do końca życia żyją z potworami, albo co najmniej w niedopasowaniu. Wybory ich czy wybory losu?
Widzisz, zakochanie ma to do siebie, że często jest ono bezkrytyczne i wiąże się z olbrzymią idealizacją partnera oraz zakładaniem na oczy różowych okularów. Po prostu - czujesz "to coś" i brniesz w tę relację, bo... no, uczucia. Nie ma tu wcale znaczenia, czy ta druga strona jest dobrym człowiekiem, czy macie wspólne cechy i zgodne charaktery. Ignorujesz wiele problemów w waszej relacji, ale - one przez to nie znikają i prędzej czy później wychodzą.

Dla kontrastu... Miłość oparta jest na wzajemnej znajomości i zrozumieniu - nie na tym, że czujesz do kogoś miętę przez rumianek i pod wpływem tych uczuć budujesz sobie w głowę przejaskrawiony obraz tej drugiej strony, ale doskonale znasz mocne i słabe strony swojego partnera, doceniasz jego zalety i charakter, ale umiesz dostrzec i zaakceptować także jego wady. Nie żyjesz w stanie ciągłego uniesienia i radości z pięknych chwil pełnych intensywnych doznań, ale budujesz więź w oparciu o wzajemne zrozumienie, zaufanie, wspólne pokonywanie trudności i przeciwności losu. Jak widzisz, różnica jest fundamentalna.

Sęk w tym, że zakochanie tych wszystkich wartości NIE wymaga. Zakochanie jest zasilane samo przez siebie - nie wynika ze zgodności charakterów, zaufania, bliskości, zrozumienia, ale z chemicznego uczucia, które tworzy złudne poczucie bliskości. Dlatego też człowiekowi zakochanemu wydaje się, że ta druga osoba jest tą właściwą, nawet jeżeli obie strony absolutnie do siebie nie pasują. Stąd też w wielu związkach opartych na samym zakochaniu, gdyby wyłączyć te uczucie to tak naprawdę niewiele obie strony łączy i ciężko spodziewać się, że bez niego ta relacja będzie udana.

Skąd więc się biorą toksyczne relacje?
Część bierze się z tego, że po prostu zakochanie przesłania patologiczność danej relacji i ktoś "kocha", ale jednocześnie jest w tym związku nieszczęśliwy, bo pomimo uczuć różnice pomiędzy dwiema osobami i wady tej drugiej strony, choć ignorowane, są jednak na tyle poważne, że mają duży wpływ na to, jak ten związek wygląda. Inne z tego, że z czasem, gdy zakochanie już wygaśnie, ludzie się nie rozchodzą i zostają ze sobą - czy to z przyzwyczajenia, czy z lęku przed samotnością, czy ze względu na dzieci, czy z jakiegoś innego powodu. I z racji tego, że w tej relacji nie doszło do wytworzenia tej prawdziwej miłości (najczęściej dlatego, że dwie osoby po prostu nie pasowały do siebie lub nie starały się dostatecznie mocno), ludzie po prostu nie tworzą udanego związku i wychodzą te problemy, które przesłonione wcześniej były zakochaniem - czasami są to na tyle poważne problemy, że taki związek staje się toksyczny i tyle.


Lorellai napisał:
Nie wiem, ale boję się, że tak samo będzie ze mną. Coraz mniej wartościowych mężczyzn, kobiet też zresztą, nie sądzicie? Gdzie zatem szukać, wśród kogo wybierać... Czy ja szukam? Nie wiem. Przeraża mnie fakt bycia samej do końca życia. Zawsze chciałam mieć dzieci, być wspaniałą matką i żoną.
Musisz rozgraniczyć dwie rzeczy - swoje pragnienia i rzeczywistość, której doświadczasz.

Z tego, co wiem to masz bardzo piękne pragnienia i marzenia. Absolutnie je pochwalam i z całego serca życzę Ci, abyś kiedyś była wspaniałą matką i żoną. To jest zdecydowanie coś, na czym powinnaś się skupić i czego powinnaś pragnąć - i wreszcie, do czego dążyć. Bo myślę, że w tym pragnieniu jest dostatecznie dużo wartości, by o nie walczyć. Jeżeli tylko poznasz kiedyś mężczyznę, z którym te pragnienie... przestanie być po prostu pragnieniem i stanie się wartością, która was połączy to samo to, że marzysz o szczęśliwej rodzinie i w jaki sposób to robisz (z tego, co rozmawialiśmy prywatnie) stawia Cię w pozycji, gdzie będziesz w stanie stworzyć tę dojrzałą miłość - Ty już masz w sobie tę możliwość, potrzebujesz jedynie partnera, który też to będzie miał i z którym razem po prostu będziecie mogli osiągnąć szczęście.

A rzeczywistość? Masz rację - coraz mniej jest wartościowych kobiet i mężczyzn, ale popatrz... Ile osób tutaj stara Ci się pomóc - osób obu płci. Z paroma rozmawiałaś pewnie prywatnie, m.in. ze mną, a ja przecież jestem facetem, nie? :) Czy tak patrząc na to wszystko nie odnosisz wrażenia, że może jednak wartości w ludziach do końca nie wymarły? Owszem, ciężko jest znaleźć kogoś naprawdę dobrego i wartego zachodu, ale absolutnie nie jest to niemożliwe. Nie dam Ci gwarancji, że kiedyś poznasz taką osobę, ale - jeżeli teraz się poddasz to z pewnością to nigdy się nie stanie, w przeciwieństwie do sytuacji, gdzie będziesz walczyć i kto wie, co się wydarzy.

I wreszcie Twój lęk - mówiliśmy już o tym wiele razy. To jest zupełnie normalny lęk, który wynika z tego, że zwyczajnie nie masz tego, czego bardzo pragniesz i boisz się, że nigdy tego nie osiągniesz. Nie ma w tym nic złego tak długo jak ten lęk Cię nie paraliżuje i nie powstrzymuje przed działaniem - wiesz, każdy się czegoś boi, ja też, reszta osób w tym temacie pewnie także. Nie walcz z tym lękiem - zaakceptuj go jako część Ciebie, jako wyraz tego jak bardzo zależy Ci na tym, czego braku się boisz. Postaraj się skupić, zamiast na lęku, to na tym, skąd się on bierze - czyli na tym, że nie masz jeszcze tego, czego pragniesz i musisz o to się postarać.


Lorellai napisał:
chyba wolę być sama niż z jednym z tych idiotów, którzy poza dyspozycyjnym o każdej porze dnia i nocy penisem i "miłym słowem" nie umieją dać kobiecie nic. Z jednej strony boję się, z drugiej zaś... Ja już mam plany na samotne życie
Nie chcę za bardzo odwoływać się do tego przykładu, ale jest najprostszy, więc... no, trudno - popatrz,ja nie zaproponowałem Ci penisa ani miłego słowa, ale zrozumienie i rozmowę, które jak sama twierdzisz Ci pomagały. Nie chcę z siebie robić jakiegoś bohatera, ale przecież jestem facetem i zaoferowałem Ci coś więcej niż to, co mówisz, a więc jednak niektórzy faceci mają więcej do zaproponowania. Nie jest więc tak jak mówisz, że mężczyźni mogą dać Ci tylko penisa i "miłe słowo" :)

A to, że tworzysz sobie plany na samotne życie... Klasyczny mechanizm obronny. Widzisz, lęk ma to do siebie, że... Kurcze, jak to Ci tutaj wytłumaczyć - kiedy człowiek się bardzo czegoś boi to bardzo często automatycznie układa sobie w głowie jakieś scenariusze na wypadek, gdyby obiekt tego lęku okazał się prawdziwy. Tworzy to taki plan awaryjny, ubezpieczenie na wypadek tego, gdyby coś poszło nie tak. Posiadanie czegoś takiego sprawia, że człowiek mniej się boi, bo czuje, że nawet w razie gdyby stało się to, czego się obawia, ma jakąś alternatywę - może nie tak atrakcyjną jak ta wymarzona, ale jednak zawsze jakąś.

Jednakże, zazwyczaj ta "opcja zapasowa" nie jest tym, czego człowiek chce - i śmiem twierdzić, że tak samo jest w Twoim przypadku. Że te plany na samotne życie to jest takie wyjście awaryjne w Twojej głowie, ale że gdybyś mogła poznać naprawdę wyjątkowego faceta i miała do wyboru ten plan i życie z tym człowiekiem, wybrałabyś te drugie, bo to jest to, czego chcesz, a samotne życie to tylko coś, co tworzysz sobie sama na wypadek, gdyby Ci się nie udało tego zdobyć.

I paradoksalnie, to, że odczuwasz jeszcze ten dualizm - że z jednej strony chcesz mieć rodzinę, a z drugiej tworzysz plany na samotne życie, to dobry znak świadczący o tym, że Twój lęk najpewniej jeszcze Cie nie zdominował. Wiesz po czym poznać człowieka, który boi się tak bardzo, że przybiera to wymiar patologiczny? Po tym, że ten lęk paraliżuje go przed działaniem i jest tak duży, że człowiek podświadomie sam się poddaje i rezygnuje z walki o to, czego utraty się boi i z bólem zgadza się na te wyjście awaryjne - bo przecież, jeżeli wmówi sobie, że nic więcej go nie czeka to nieosiągniecie tego czegoś nie wchodzi w rachubę, a więc nie ma się czego bać. Czyli... Spokojnie, jeszcze nie jest tak źle.


Lorellai napisał:
Nie boję się samotności, staropanieństwa. Przynajmniej tak sobie "wmawiam", staram się w to uwierzyć. I chyba o to chodzi. Bym nie szukała desperacko, na siłę, po prostu - zostawiła kwestię partnera losowi i jeśli będzie kolejnym dupkiem, nie bała się go rzucić i wiedziała, że bez niego będzie mi dobrze i on nie będzie moim tlenem.
I to jest bardzo dobrze podejście.
Największy paradoks związkowy jest taki, że jeżeli chcesz zwiększyć swoje szanse na zbudowanie udanego związku to musisz nauczyć się akceptować swoją rzeczywistość i zbudować swój własny świat w pojedynkę, a nie uzależniać całości swojego szczęścia od obecności drugiej osoby. O tym zresztą też już rozmawialiśmy.

Mówiąc prościej - musisz jednocześnie budować swoje szczęście w pojedynkę i jeżeli tego pragniesz szukać kogoś, kto te szczęście uzupełni i wzbogaci, a nie kogoś, kto stanie się Twoim całym szczęściem. Jak to zrobić? Rozwijaj swoją pasję, inwestuj w siebie, rozwiązuj swoje problemy - rób wszystko, aby Twoja baza, tzn. Ty i Twoje życie, było tak szczęśliwe jak to tylko możliwe - dla samej siebie, a nie dla kogoś, a jednocześnie po prostu staraj się poznawać ludzi. Być może kiedyś obudzisz się z takim wrażeniem, że "lubię moje życie, bo jest naprawdę fajne" i poznasz kogoś, kto te już fajne życie uczyni jeszcze fajniejszym i sprawi, że polubisz je jeszcze bardziej - i na tym to polega :)

Bo najgorsze, co można zrobić to zapędzić się w takie miejsce, gdzie człowiek nie akceptuje swojego życia, nie lubi go i nie czuje się w nim dobrze i szczęśliwie, a wszystko uzależnia od poznania kogoś, kto "odmieni" jego życie... Uwierz mi, takie coś dobrze się zazwyczaj nie kończy.

I jeszcze jedna rada na koniec - jak już poznasz tego kogoś, kto wzbogaci Twoje życie to... uważasz, żeby nie wpaść w tę pułapkę i nie oddać mu całego swojego życia. Nawet jak z kimś będziesz, masz prawo mieć też jakieś swoje sprawy, swoich znajomych, swoje pasje, czas dla siebie... no, jakieś swoje życie poza związkiem :)


Lorellai napisał:
Niestety, wiem po sobie! Ja na JUŻ! chciałabym pozbyć się tego cierpienia.
Pocieszę Cię tym, że zazwyczaj to, co można mieć "na już" jest mniej wartościowe od tego, na co trzeba poczekać i co wymaga trochę walki :)
 
Do góry