Ja nawet jestem ZA, jeśli chodzi o angielski - na pewno to bardziej przydatny przedmiot niż biologia, czy geografia. Ilu ludziom przyda się wiedza o stalagmitach, stalaktytach, czy czarnoziemach? Ilu ludziom przyda kolenchymie, sklerenchymie, czy rozmnażaniu pantofelka? A angielski przyda się prawie na pewno. Ja uczyłem się rosyjskiego i tak naprawdę nie wiem po co. Gdybym był rok młodszy załapał bym się na angielski - bo nauczycielka co roku zmieniała zdanie, czego uczyć - jeden rocznik miał rosyjski, drugi niemiecki.
Co do indywidualizacji nauczania - tak - ale już w podstawówce? Tak naprawdę czasem dopiero w liceum czy gimnazjum człowiek podejmuje decyzje co chce w życiu robić i wtedy powinien sam wybrać co mu się może przydać a co nie.
Natomiast co do przesunięcia wieku w którym dzieciak ma iść do szkoły jestem przeciw - zwłaszcza, że tak naprawdę chodzi tu nie o dobro dzieci, a o to, że pomysł "przełoży się na więcej miejsc pracy dla nauczycieli". Naprawdę mam już dość takiego eksperymentowania - za moich czasów było 8 lat podstawówki i 4 liceum i moim zdaniem tak było dobrze.