Waldemar Łysiak napisał:
Gdy już Ameryka pełna była przywleczonych z Afryki czarnych niewolników — w Stanach wykluł się (wiek XIX) Ruch Abolicjonistów, toczący walkę o wyzwolenie ludności murzyńskiej. Dla „ludzi postępu" całego świata i całego XX stulecia idolem tej walki był amerykański prezydent A. Lincoln (często określano go jako największego ze wszystkich prezydentów USA), który zniósł w Stanach niewolnictwo (sławna proklamacja wyzwolenia Murzynów) i stoczył ciężką Wojnę Domową ze stanami Południa gwoli przeforsowania tej szlachetnej idei. Od dawna jego gigantyczny monument flankuje wejście do waszyngtońskiego Kapitelu. Tymczasem u schyłku XX wieku czarnoskóry amerykański pisarz, L. Bennett, dorwał się do „Archiwum Lincolna" i znalazł papiery, które bezlitośnie kruszą świetlaną legendę. Bennett wydał dwie książki ze swymi ustaleniami, określając Lincolna jako „maskującego się rasistę" i oskarżając go o to, że wyzwolenie przezeń czarnych było tylko częściowe, lokalne, i generalnie było tylko chwytem taktycznym dla osłabienia południowców, oraz — co najważniejsze — wstępem do... wyrzucenia całej „czarnej hołoty" ze Stanów! Realizacji tego planu przeszkodziła nagła śmierć prezydenta. Komentator pracy Bennetta „Bia;e marzenie Abrahama Lincolna", J. Borger, tak streścił jej zawartość:
„Jest więc pewnym szokiem, kiedy się czyta, ze człowiek znany jako Wielki Wyzwoliciel, był w istocie rasistą (...) Wysławiana proklamacja wyzwolenia Murzynów posłużyła Lincolnowi nie do uwolnienia niewolników, lecz do osłabienia Południa, aby można było wygrać Wojnę Domową i wszystkich czarnych deportować do Afryki (...) Bennett rzuca snop światła na wczesny okres działalności Lincolna, kiedy był on stanowym politykiem w Illinois; zwykł wtedy nazywać czarną ludność pogardliwie «czarnuchami», zarówno rozmawiając prywatnie, jak i przemawiając. Bez końca opowiadał «murzyńskie» dowcipy o czarnej służbie, i gwałtownie sprzeciwiał się zniesieniu niewolnictwa, popierając stanowe ustawy, które wzbraniały czarnej ludności głosowania oraz zajmowania urzędowych stanowisk (...) Bennett przekonuje, że do opublikowania w 1863 roku proklamacji znoszącej niewolnictwo zmusiła Lincolna konieczność dania satysfakcji rozeźlonemu skrzydłu abolicjonistycznemu jego partii, lecz skrupulatnie manipulował sformułowaniami, by proklamacja miała zastosowanie tylko wobec wrogich stanów, pozostających poza kontrolą Unii. W rezultacie ów dekret nie uwolnił ani jednego niewolnika. Bennett cytuje m.in. sekretarza stanu Lincolna, Williama Henry'ego Sewarda, który bez żenady określił proklamację jako iluzję, mówiąc: «Przejawiamy w niej sympatię dla niewolników, uwalniając ich tam, gdzie nie mamy nad nimi władzy, i utrzymując ich w niewoli tam, gdzie moglibyśmy ich uwolnić». Aprobując niewolnictwo na terenie południowych enklaw kontrolowanych przez Unię (jak Nowy Orlean, gdzie już wcześniej wojsko Unii wyzwoliło niewolników) — proklamacja z 1863 roku w istocie przywróciła niewolnictwo, oddając Murzynów ponownie dawnym panom, czyli reaktywując sytuację sprzed wojny: «antebellum status quo». Bliski przyjaciel Lincolna, Henry Clay Whitney, otwarcie stwierdził, że proklamacja Lincolna «nie była celem, lecz jedynie środkiem do celu, zaś celem była deportacja niewolników». Lincoln przed i w trakcie swej prezydentury stawiał wielokrotnie sprawę wywiezienia niewolników okrętami do Afryki, chcąc stworzyć coś, co Bennett określa jako «białą niczym lilia Amerykę, bez Amerykanów pochodzenia afrykańskiego i Martinów Lutherów Kingów» (...) Jeśli zaś idzie o mit Wielkiego Wyzwoliciela, pisze on: «Historia żadnego innego Amerykanina nie została równie zafałszowana». Język Bennetta pełen jest gniewu, ale na razie nikomu nie udało się zakwestionować autentyczności wykorzystanych przezeń dokumentów i sumienności jego badań".
To tak żeby nie było politpoprawnie.
A z ciekawostek czytałem kiedyś, że Północ na początku wojny miała problemy z kawalerią. Potrzeba było uzupełnień. Oddelegowani "ochotnicy" nie za bardzo radzili sobie z końmi i szablą. Niektórzy przywiązywali się do swych wierzchowców, żeby nie spaść z nich w środku bitwy. Ponadto zdarzały się konie z obciętym uchem wskutek niezbyt udanego użycia szabli przez jeźdźca.