Świadkowie, ani nie tolerują, ani nie akceptują innych religii.
A możesz napisać jak to powinno wyglądać, tzn jak normalna religia powinna odnosić się do innych... (zadaje to pytanie z dużym westchnieniem i pretensją)
Bo w ogole co to jest ''normalna'' religia? ja mam wrazenie ze kult Boga ludzie zaczynaja sobie traktowac jak dobry program telewizyjny - ma być przyjemny w odbiorze, miec przekaz, i do tego byc wystarczajaco krotki, zeby przy nim nie zasnac. Czy my mowimy o prawdziwej ciekawosci do rzeczywistosci, o pytaniu: dlaczego tutaj jestesmy? - w czystej postaci, bez tych wszystkich zabarwien poczucia jakiegos obowiazku ktory przypomina juz prawie mechanizmem edukacje szkolna lub rutyne dnia codziennego.
Czym jest prawdziwy strach przed smiercia? Czy to ma byc paralizujacy lek, czy moze niewygodna mysl, zakopywana pod sterta spraw ktore ja odciazaja? Tzn. W ktorym wypadku jestesmy bardziej swiadomi smierci?
Jaki Bog jest naprawde? Czy wogole istnieje? Mam wrazenie ze dochodzi tu do dziwnych rzeczy, bowiem ludzie ktorzy niewierza w Boga, ludzie ktorym nie chce sie o nim myslec ani pytac: jezeli jest, to jaki on moze byc? - tacy ludzie zaczynaja dochodzic do glosu nt. jaki on byc powinien, zeby uznac ze Bog jednak istnieje. Jakie to bezsensowne...
Ale do rzeczy: rozbilem slowo tolerancja na dwie jego interpretacje, te najczesciej spotykane, a rozne. 1. tolerancja jako to o czym pisal
Vesemirus o KK, na co trafnie odpowiedzial Dork (dokladnie to o co mi chodzi), oraz 2. ta delikatniejsza tolerancja na ktora sie powolujesz. Otoz ja nie dostrzegam, jak na moje czujne oko, aby ŚJ dyskryminowali inne religie (napisales ze ich gadka pokazuje cos zgola innego). Nie, naprawde, widze dyskryminacje wszedzie ale tym ludziom tego zarzucic nie mozna. Nie wysmiewaja, nie drwia, nie ma w nich strachu przed ludzmi o innych przekonaniach (ktory najczesciej prowadzi przeciez do jakiejs formy dyskryminacji).
Napewno jednak widac w nich poczucie dosc niespotykanego dzisiaj oddania, ludzie nie oddaja sie religi tak jak oni. To szczypie - bez wzgledu na to czy mowia prawde czy nie - sam poziom tej pasji, tego zaangazowania, drazni.
Przed chwila ogladalem fajny program biograficzny o Van Gothu na YT. Prawda jest taka, ze wiekszosc pojec na ktore sie powolujecie dazy do takiej normalnosci ktora jest jałowa, sucha i martwa (kurde, mowie prawie jak poeta
). Bowiem jak sie okazuje, czlowiek, lub wiara, lub cokolwiek na tej ziemi, jesli ma cos znaczyc, to musi byc soba pelne, goraczkowe i nieuchronnie szalone w oczach tych, ktorzy dążą do wygody, ''normalnosci'', piekna lekkiego, sennego i nieodpowiedzialnego. Choć zabrzmię jak prorok może (najpierw poeta, teraz prorok, w następnym odcinku będzie pewnie dla równowagi zawód typu ślusarz
) , to jednak trzeba to powiedzieć - Prawdę, jesli istnieje, trzeba traktować poważnie, z bólem i trudem, już od momentu kiedy sobie postanowimy, aby zacząć jej szukać. Nie mówmy o czymś, że nie może być prawdą bo jest zbyt twarde, zbyt cięzkie. Albo mówmy po imieniu: nie szukam prawdy, lecz lekkości i miękkości...
no.
[/prorok]