Tak, mamy, oczywiście.
Czytając ten temat, zwijałam się ze śmiechu. Szczególnie rozbawił mnie post celesty. Co prawda zdarzają się różne cuda - niewidy na tym świecie, ale nie wiem, jak można "praktykować neopogańskie korzenie i wicca" jednocześnie, skoro wicca wpisuje się w drzewko religii i ruchów neopogańskich. Pogaństwo z dziada, pradziada w tym kręgu kulturowym jest bardzo mało prawdopodobne - musiałoby przetrwać w jakiejś zupełnie zapadłej dziurze kulturowej, bo co innego guślarstwo, które faktycznie przetrwało w ciągłości praktyki, a co innego pogaństwo jako system religijny. Tradycję family wicca - póki co - mamy w tym kraju jedną, samych wiccan z prawdziwego zdarzenia jest jak na lekarstwo i do Irlandii czy Walii, gdzie są rodziny, które mogą udokumentować dziedziczną ciągłość praktyk druidycznych do III wieku przed Chrystusem nam bardzo daleko.
A skoro już jestem przy celeście - proszę nie dezinformować ludzi. Poganie całego świata nigdy się nie spotkają, to raz, dwa, że "uprawiane kulty" (mateczko, jak to brzmi) nie są "luźnymi mieszankami" - niemal zawsze mają jasno, konkretnie i sztywno określone założenia filozoficzne, ideologiczne, religijne, precyzyjnie sformułowane dogmaty doktryny, zasady kultu i wypracowane narzędzia organizacyjne, a ich rekonstrukcjonizm nie jest tak eklektyczny, jak każe wierzyć stereotyp, bo gdyby tak było, ruchy neopogańskie w życiu nie doszłyby to takiej różnorodności, jaką obserwujemy. Wicca nie jest kultem przyrody, święta wiccańskie nie są wyznaczane przez pory roku, ale przez fazy Księżyca, równonoce i przesilenia (zdrowy rozsądek - w naszym klimacie nie mamy już prawie świąt zimowych
), wszyscy wyznawcy mają obowiązek praktykować magię "w wersji wicca", spotykają się nie na ośmiu sabatach, ale 34 do 36 razy w roku, a zamiast jednej "naczelnej zasady" są trzy wiccańskie rede.
Pogaństwa w Polsce jest bardzo dużo, ale też strasznie go mało - niewiele jest osób, które mogą powiedzieć o swoim (neo)pogaństwie cokolwiek treściwego. Jakieś 500, może 600 osób by się znalazło, a i tak jest to optymistyczny szacunek. Problemem jest też funkcjonowanie fenomenu neopogańskiego w społeczeństwie informacyjnym - jeżeli UJ patronuje książkom takim, jak "Wicca i wiccanie" czy pracom nad "słownictwem wiccańskim", to witki opadają. I tyle.