nie pamiętacie czasów, z podstawówki, gdy dziewczyny się właśnie "prosiło o chodzenie"?
Jeśli 10- letni chłopczyk prosi swoją koleżankę o chodzenie (rozumiem, że mówimy o czasach, kiedy chłopcy woleli nosić tornister dziewczynki, pokazując, że się ją bardzo, bardzo lubi, niż ją namawiać do wspólnego palenia papierosów *), to nie mam nic przeciwko
. Każdy od czegoś zaczynał. "Chodziło się" ze sobą, czyli wysyłano się liściki na lekcjach, po lekcjach szło się na ławkę do parku i rozmawiało o duperelach
. Oczywiście, wszystkie koleżanki zazdrościły jedna drugiej, że Kaśka ma już pierwszego chłopaka, a Zośka nie.
O trzymaniu za rękę nawet nie było mowy. To wszystko było delikatne i subtelne. Ale pierwsze pocałunki były zazwyczaj na pierwszych obozach. Pamiętam te czasy
.
* ostatnio widziałam uczniów z podstawówki właśnie, którzy sobie wychodzili na dymka. a jako że podstawówka znajduje się 3 minuty drogi piechotą od mojego domu... (na drzwiach nawet wywieszono napis "Zakaz palenia!")
rzestraszony:
_____
Nieco zboczyłam z tematu, wzięło mnie na wspomnienia
. wybaczcie...
Chodziło mi oczywiście o dorosłych facetów, którzy nie wiedzą, jak zagadać do dziewczyny. A jak już zagadają, umawiają się z nią, to chcą prosić o chodzenie
. Zero spontaniczności, wszystko musi być zaplanowane od A do Z, łącznie ze skarpetkami, jakie się włoży na dany dzień. Panowie, więcej odwagi!