Biedne dziecko, skrzywdzone przez własnych rodziców. Od najmłodszych lat wpoili mu, że to co widzę na zdjęciach jest dobre, fajne i sprawia frajdę.
Nie wyrośnie z niego nic dobrego, w młodszym wieku będzie zadufanym w sobie smarkaczem, tak będą go widzieli starsi ludzie, rówieśnicy uznają za takiego co uważa się za lepszego a co wcale lepszym nie jest. W starszym wieku będzie stale się potykał, nie poradzi sobie ze sprawami codziennymi i będzie mu potrzebna co najmniej sprzątaczka i kucharka.Kariery jednak na tym nie zrobi więc jest zdany na bogatych rodziców lub całkowitą klęskę życiową.
Dzieci teraz, to nie są dzieci, one chcą w większości być uważane za dorosłe i na takie się kreują. Młoda panienka a w zasadzie młoda dziwczynka, dziecko, chciałaby w wieku 10 lat mieć menstruację, w wieku 11 lat urodzić dziecko. Jeszcze lepsze by było jakby nie musiała chodzić do szkoły a świadectwa zdobyć za kasę tatusia. Dom też jej postawią, partnera też znajdą. I będą żyli jak w bajce ale w czyjej bajce? W bajce zdziwaczałych i zakompleksionych rodziców czy własnej?
Stawiam na pierwszą opcję.
Co dzieje się z takim dzieckiem, chłopaczkiem, z którego robią clauna? Będzie pyszałkowaty, z zadartym nosem, zdziwaczały wśród rówieśników, nie mający przyjaciół, nie umiejący sobie radzić nawet w najmnijeszych sprawach bo dziś wszstko ma podane na tacy, nie nauczy się życia gdyż nigdy nie obdar sobie kolana gdy wchodził na drzewo, nie przywalił wiaderkiem koledze w piaskownicy i nie wie jak to jest gdy ktoś mu odda. Nie umie nic oprócz robienia na ludzkie pośmiewisko.