Tak dorzucę dwoje trzy grosze.
Wśród przeciwników kary śmierci należy wyróżnić dwie grupy. Jedni mają wyklarowane poglądy, wybudowane na merytorycznych przemyśleniach. Na pewno istnieją ludzie (już mniejsza o ich liczebność), którym faktycznie zależy na życiu ludzkim i stawiają go zawsze na piedestale, walczą na różnych płaszczyznach o tą właśnie wartość. I ja to cenię. Niestety, jest wiele osób, które wybierają swoje stanowisko dla czystej wygody. Niestety w tym przypadku jest to postawa bierna - deklarując sprzeciw wobec kary śmierci szary człowiek nie ryzykuje przecież nic wobec własnego sumienia, a i ciężko mu w gruncie rzeczy zarzucić złą wolę. Niestety, problem jest taki, że podczas gdy jedni wolą dywagować bez końca czy ludzk żywot można stawiać na szalach względnej sprawiedliwości czy nie, inni czyli zwykli mordercy, zwyczajnie je odbierają bez pytania czy podobnych rozważań. Chodzi mi o to, że nie wystarczy zaprzeć się, iż ludzki byt jest święty/nienaruszalny i basta. W tym poglądzie nie ma jakiejś ikry - nie chodzi o samą ideę, ale o wygodnictwo sumienia na zasadzie pozostawienia tych osób w spokoju. ,,Ja się tam specjalnie nie mieszam, ale w razie czego jestem sprzeciw". A problem pozostaje jak był. Stanisław Koźmian powiedział kiedyś mądrze: ,,Ludzie duchowo tak zmaleli, że nie czują w sobie ani mocy, ani powagi, ani powołania, ani namaszczenia do karania". Pewnie, że generalizuję, bo to temat rzeka, ale sam kiedyś byłem przeciwnikiem kary śmierci.
Co do postu Wilka. Nie wiem skąd w ogóle zamysł, że ludzie mieliby by w swojej naturze szlachetni lub też tacy się stali z czasem. Jak napisał kolega wyżej jesteśmy zwierzętami ze zwierzęcymi instynktami. Po jednych widać to bardziej, po innych mniej. Ci pierwsi będą właśnie chcieli kary, żeby swoją chuć zaspokoić. Drudzy widzą ją jako rozwiązanie penalne. Dwie różne rzeczy.