Część na PKO (Inteligo), ale znaczną część na lokacie w Polbanku.
Na taki, a nie inny sposób ulokowania pieniędzy miały wpływ w zasadzie dwie kwestie:
- Pierwsza, chyba oczywista to fakt dziadowskiego niemal oprocentowania środków zdeponowanych na zwykłym ROR-ze
- Druga, o wiele ważniejsza, stanowiąca właściwie cały przyczynek dla późniejszego obrotu sporawy to kwestia bezpieczeństwa środków.
Wiem, że może ciężko w to uwierzyć, że kiedy otwierałem konto w Inteligo (a był rok 2001) było to jedno z lepiej orpocentowanych RORów dostępnych na rynku, co było (poza łatwością i dostępnością) jego niewątpliwą zaletą - może dlatego do tej pory tak duża ilość kont w tym banku. Przez długie lata wszystko było OK. Dokonywałem przeróżnych transakcji z i na konto i nic się nie działo.... aż do grudnia 2007 roku. Był gdzieś 20 grudnia tegoż roku. Wyłącznie gwoli informacji dodam, że PC, z którego korzystałem miał zainstalowany AntyVir, FireWall itp. Parę dni wcześniej musiałem pilnie wyjechać do rodziny - kilkaset kilometrów od Warszawy. Siedziałem ja sobie tam w najlepsze, aż pewnego dnia zadzwoniła do mnie Pani z Inteligo z pytaniem, czy dokonywałem przelewu na takie to, a takie konto (przelew opiewał na ponad 20.000 PLN !). W pierwszej chwili zaniemówiłem, ale po chwili stanowczo odparłem, że absolutnie nie dokonywałem takiego przelewu. Poinformowano mnie, że tak, czy owak przelew został zrealizowany, co jest o tyle dziwne, że do autoryzacji każdej transakcji potrzebne jest podanie kodu ze zdrapki (wiem też że nie dokonywał tego nikt z bliskich). Uprzedzono mnie jednocześnie, że pieniądze może zostaną odzyskane, ale nie jest to wcale pewne. Całe szczęście, że sytuacja skończyła się pozytywnie - musiałem oczywiście po konsultacjach z infolinią napisać pismo, że nie dokonywałem takiej i takiej transakcji. W konsekwencji tego przykrego incydentu zdecydowałem się zdywersyfikować swoje oszczędności. Najpierw, za namową doradcy chciałem zdecydować się na fundusz inwestycyjny, jako dający większe zyski, ale że jest to podobno oszczędzanie długofalowe raczej i wszelkie wypłaty w ciągu pierwszego jakiegośtam okresu wiążą się z utratą do 90% kapitału (jeśli dobrze pamiętam), a ja nie mam ochoty odcinać sobie drogi do pieniędzy, bo nigdy nie wiadomo, co się w życiu stać może. Zrezygnowałem więc z funduszu (i chyba, jak widać z doświadczenia, słusznie) na korzyść lokaty dynamicznej w Polbanku. Obiecywali 12% w skali roku - czy tyle zarobiłem (bo rok mija 19 lutego) nie wiem, ale i tak lepiej jest chyba trzymać pieniądze tutaj, niż w skarpecie, albo na zwykłym RORze, choć muszę się rozejrzeć nad jakimś innym sposobem, bo w świetle kryzysu te niegdysiejsze 12% to teraz raczej mrzonki