Witam wszystkich.
Bardzo ciężko mi o tym mówić. Być może się tego wstydzę, albo byłam zbyt zaślepiona i naiwna. W każdym bądź razie po raz pierwszy się otwieram i oczekuje zrozumienia.
Dwa lata temu poznałam mężczyznę, wydawałoby się, moich marzeń. Oboje przeżyliśmy cudowne chwile. Czułam się najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Kiedy istniało podejrzenie o ciąży nosił mnie na rękach, gdy okazało się to fałszywym alarmem chodził zawiedziony przez kilka dni. Pół roku później udało się i zaszłam w ciążę. Na początku było wręcz idealnie. Jednak później zaczął się mój koszmar. Zaczęłam mieć potworne wahania nastroju. Jednak nie były one nie do zniesienia. Częściej robiłam mu awantury "przez smsa". Jednak było to spowodowane tym, że przez jego pracę siedziałam cały czas sama, a razem jeszcze nie mieszkaliśmy. Kiedy przyjeżdżał siedzieliśmy cały czas do siebie przytuleni. Jednak moje szczęście nie trwało zbyt długo. Między 5 a 6 miesiącem powoli zaczął mi rosnąć brzuch. Mój wymarzony partner ma okropnych rodziców, więc woleliśmy dla świętego spokoju ich o dziecku nie informować do porodu. Nie chciałam się potem niepotrzebnie denerwować. Ukochany, im był brzuch większy, tym bardziej starał się mnie unikać. Ukrywał mnie przed swoimi znajomymi, starał się ze mną nigdzie nie wychodzić. Stał się zupełnie innym człowiekiem. Był dla mnie bardzo oschły. Mówiłam Mu, że najwyższy czas, żeby zrobił prawo jazdy, gdyż nie jestem w stanie go tak często wszędzie wozić. Wręcz go o to błagałam, a on mi pisał smsy, że ma dość tej nachalności i, że koniec z nami. Zrywał ze mną w każdym tygodniu, a po jakimś czasie wracał. Okazało się, że jest egoistą. Zaczął patrzeć tylko na własne potrzeby. Od tygodnia nie zażywam witamin, które przypisał mi lekarz, bo on miał wesele i przepiep*** całą wypłatę. Nie zabrał mnie na nie ze sobą. Byle się nikt nie dowiedział. Od miesiąca mi piszę, że nie jest pewny, czy nam wyjdzie. Do tego dostaje od niego bardzo przykre smsy. Czuje się najbardziej nieszczęśliwą kobietą w ciąży na świecie. Ponad miesiąc temu powiedział swoim znajomym i rodzinie, że już nie jesteśmy razem, co nie było prawdą. Cały czas próbuje mnie ukrywać, ukrywać dziecko i to, że coś nas nie łączy. Teraz jestem w 7 miesiącu. Chciałam zacząć powoli kupować wyprawkę dla dziecka. Napisałam mu wczoraj smsa, że nie do końca wiem co potrzeba takiemu noworodkowi i co powinno być priorytetem. Napisał mi, żebym dała mu spokój. Moje złudzenie, że będzie już dobrze, doprowadziło mnie do łez. Odpisałam, że chyba już dłużej tego nie wytrzymam, że się zmienił, jest zupełnie kimś innym, że odchodze. Odpisał, żebym dała mu spokój i "pa". Traktuje mnie okropnie i nigdy nie czułam się tak samotna i opuszczona. Najbardziej boli mnie to, że wstydzi się własnego dziecka. Jednak nie jestem w stanie zrozumieć jak moje szczęście zmieniło się w koszmar w ponad 2miesiące...
Proszę Was o pomoc. Co mam w takiej sytuacji zrobić? Nie wiem, czy odejść na dobre, gdyż może mnie to kosztować długie tygodnie nerwów i płaczu, a tego już mam na pęczki. Czy może poczekać do porodu i może wtedy się coś zmieni? W końcu tak bardzo chciał założyć ze mną rodzinę.
pozdrawiam
Bardzo ciężko mi o tym mówić. Być może się tego wstydzę, albo byłam zbyt zaślepiona i naiwna. W każdym bądź razie po raz pierwszy się otwieram i oczekuje zrozumienia.
Dwa lata temu poznałam mężczyznę, wydawałoby się, moich marzeń. Oboje przeżyliśmy cudowne chwile. Czułam się najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Kiedy istniało podejrzenie o ciąży nosił mnie na rękach, gdy okazało się to fałszywym alarmem chodził zawiedziony przez kilka dni. Pół roku później udało się i zaszłam w ciążę. Na początku było wręcz idealnie. Jednak później zaczął się mój koszmar. Zaczęłam mieć potworne wahania nastroju. Jednak nie były one nie do zniesienia. Częściej robiłam mu awantury "przez smsa". Jednak było to spowodowane tym, że przez jego pracę siedziałam cały czas sama, a razem jeszcze nie mieszkaliśmy. Kiedy przyjeżdżał siedzieliśmy cały czas do siebie przytuleni. Jednak moje szczęście nie trwało zbyt długo. Między 5 a 6 miesiącem powoli zaczął mi rosnąć brzuch. Mój wymarzony partner ma okropnych rodziców, więc woleliśmy dla świętego spokoju ich o dziecku nie informować do porodu. Nie chciałam się potem niepotrzebnie denerwować. Ukochany, im był brzuch większy, tym bardziej starał się mnie unikać. Ukrywał mnie przed swoimi znajomymi, starał się ze mną nigdzie nie wychodzić. Stał się zupełnie innym człowiekiem. Był dla mnie bardzo oschły. Mówiłam Mu, że najwyższy czas, żeby zrobił prawo jazdy, gdyż nie jestem w stanie go tak często wszędzie wozić. Wręcz go o to błagałam, a on mi pisał smsy, że ma dość tej nachalności i, że koniec z nami. Zrywał ze mną w każdym tygodniu, a po jakimś czasie wracał. Okazało się, że jest egoistą. Zaczął patrzeć tylko na własne potrzeby. Od tygodnia nie zażywam witamin, które przypisał mi lekarz, bo on miał wesele i przepiep*** całą wypłatę. Nie zabrał mnie na nie ze sobą. Byle się nikt nie dowiedział. Od miesiąca mi piszę, że nie jest pewny, czy nam wyjdzie. Do tego dostaje od niego bardzo przykre smsy. Czuje się najbardziej nieszczęśliwą kobietą w ciąży na świecie. Ponad miesiąc temu powiedział swoim znajomym i rodzinie, że już nie jesteśmy razem, co nie było prawdą. Cały czas próbuje mnie ukrywać, ukrywać dziecko i to, że coś nas nie łączy. Teraz jestem w 7 miesiącu. Chciałam zacząć powoli kupować wyprawkę dla dziecka. Napisałam mu wczoraj smsa, że nie do końca wiem co potrzeba takiemu noworodkowi i co powinno być priorytetem. Napisał mi, żebym dała mu spokój. Moje złudzenie, że będzie już dobrze, doprowadziło mnie do łez. Odpisałam, że chyba już dłużej tego nie wytrzymam, że się zmienił, jest zupełnie kimś innym, że odchodze. Odpisał, żebym dała mu spokój i "pa". Traktuje mnie okropnie i nigdy nie czułam się tak samotna i opuszczona. Najbardziej boli mnie to, że wstydzi się własnego dziecka. Jednak nie jestem w stanie zrozumieć jak moje szczęście zmieniło się w koszmar w ponad 2miesiące...
Proszę Was o pomoc. Co mam w takiej sytuacji zrobić? Nie wiem, czy odejść na dobre, gdyż może mnie to kosztować długie tygodnie nerwów i płaczu, a tego już mam na pęczki. Czy może poczekać do porodu i może wtedy się coś zmieni? W końcu tak bardzo chciał założyć ze mną rodzinę.
pozdrawiam