Najpierw piszesz takie słowa, jak powyżej, a potem próbujesz samej sobie wmówić, że w Waszym "związku" jest obustronna miłość. Wiem, słońce, że to boli. Wiem, że chciałabyś, żeby wszytsko było cacy. I wcale nie chcę, żebyś mi tutaj dla mojej własnej satysfakcji napisała, że mam rację. To nie o to chodzi. Chciałabym, żebyś spróbowała na chłodno ocenić Waszą sytuację.Rozmawiałam z Nim dzisiaj długo przez telefon. Czułam straszną obojętność w jego głosie. Od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, że próbuje mnie zrazić do siebie z premedytacją. Jakby wiedział, że długo już tego nie zniosę i odejdę z własnej woli. On wtedy wyjdzie z tego z twarzą przed naszymi znajomymi. Że to nie On mnie zostawił w 7 miesiącu ciąży, tylko ja sama odeszłam. Tak to zaczynam rozumieć.
Też bywałam w życiu na etapie pt. "to, co on robi z pozoru negatywnego, to na pewno przejaw szlachetności i wzniosłych uczuć". Ale to nieprawda. Mężczyzna, który kocha, zrobić potrafi wiele. A taki, który chce się uwolnić od Ciebie w czasie, kiedy jesteś z nim w ciąży, to zwykły ...iel. I sama dobrze wiesz, że to prawda.
Powtarzam, że zdaję sobie sprawę z kalibru decyzji, którą musisz podjąć. Ale czasem warto przestać żyć marzeniami i wyobrażeniami, odstawić na bok ckliwe ideały i wziąć się za barki z życiem. Pomyśl nad tym.