Druga Strona - Świat Mroku

Status
Zamknięty.

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
Szajs, szajs i jeszcze raz szajs – w myślach powtarzał Mate przeszukując umarlaka. W końcu wybrał naramienniki. Może i zwracają uwagę ale w walce przyda się jeszcze jakaś ochrona. Później najwyżej opchnie się je jakiemuś historykowi amatorowi. Reszta jest złomem lub zwyczajnie jest za ciężka by to targać. Szczególnie teraz gdy musi dostać się do miasteczka i uratować to czego broni starszyzna i o czym wspominał elegancik. A także może kogokolwiek da się wydostać z tej matni?
Myśli Jane stały się dla niego jasne. Intencje też. Dlatego zaufa mu. Najwyżej po walce będzie bardziej ostrożny.
-Dobrze zaufam ci, jestem Matemaru choć możesz wołać na mnie Mate. – powiedział wilkołak po słowach Jane – Nie jestem pewny o co chodzi, ale rzecz została albo wyniesiona przez któregoś z naszych albo broni go resztka moich braci
Odgłosy walki tylko utwierdziły go, że czas ruszać, a nawet taki kompan może się przydać.
-Ja lecę do wioski, jako wilk będę mniej widoczny niż w postaci ludzkiej, szczególnie teraz, gdy łuna pożaru oślepi nieumartych. Rusz za mną, spotkamy się po drugiej stronie wioski, przy kościółku, gdzie bronią się moi towarzysze. Możesz też uciec, w końcu to nie twoja walka. – po tych słowach Matemaru zmienił się w wilka i ruszył w stronę osady na czterech łapach. Wiedział, iż postępuje nie logicznie, ale musi pomóc swoim lub chociaż obronić skarb, którego broni starszyzna. Cały czas uważał na otoczenie, by nie wpaść w najzwyklejszą pułapkę, choć nie wierzył, że nieumarli mogliby teraz bawić się w pułapki jak istnieje jeszcze jakiś zorganizowany opór.

Szajs, szajs i jeszcze raz szajs – w myślach powtarzał Mate przeszukując umarlaka. W końcu wybrał naramienniki. Może i zwracają uwagę ale w walce przyda się jeszcze jakaś ochrona. Później najwyżej opchnie się je jakiemuś historykowi amatorowi. Reszta jest złomem lub zwyczajnie jest za ciężka by to targać. Szczególnie teraz gdy musi dostać się do miasteczka i uratować to czego broni starszyzna i o czym wspominał elegancik. A także może kogokolwiek da się wydostać z tej matni?
Myśli Jane stały się dla niego jasne. Intencje też. Dlatego zaufa mu. Najwyżej po walce będzie bardziej ostrożny.
-Dobrze zaufam ci, jestem Matemaru choć możesz wołać na mnie Mate. – powiedział wilkołak po słowach Jane – Nie jestem pewny o co chodzi, ale rzecz została albo wyniesiona przez któregoś z naszych albo broni go resztka moich braci
Odgłosy walki tylko utwierdziły go, że czas ruszać, a nawet taki kompan może się przydać.
-Ja lecę do wioski, jako wilk będę mniej widoczny niż w postaci ludzkiej, szczególnie teraz, gdy łuna pożaru oślepi nieumartych. Rusz za mną, spotkamy się po drugiej stronie wioski, przy kościółku, gdzie bronią się moi towarzysze. Możesz też uciec, w końcu to nie twoja walka. – po tych słowach Matemaru zmienił się w wilka i ruszył w stronę osady na czterech łapach. Wiedział, iż postępuje nie logicznie, ale musi pomóc swoim lub chociaż obronić skarb, którego broni starszyzna. Cały czas uważał na otoczenie, by nie wpaść w najzwyklejszą pułapkę, choć nie wierzył, że nieumarli mogliby teraz bawić się w pułapki jak istnieje jeszcze jakiś zorganizowany opór.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Ventrue odsłonili karty, chcieli się go zwyczajnie pozbyć. Rider lubił jasne sytuacje, gdzie los jasno wskazywał mu przeciwnika. Dlatego bez wahania wyjął pistolet i uśmiechnął się złośliwie. Wiedział, że Kenia zna się na swoim fachu, toteż od razu przeszedł do akcji, bez żadnych wytycznych dla niej. Ujął pistolet za lufę i uderzył kolbą o szybę w oknie przedziału. Natychmiast poprawił uchwyt, aby móc dogodnie używać pistoletu i wystrzelił parę razy w głąb korytarza. Na razie jednakże nie wychylał się, walił na oślep. Nawet gdyby wszystkie pociski spudłowały, to oponenci zmuszeni byli wycofać się z wąskiego przejścia, gdyż na tak małej przestrzeni samobójstwem byłoby tkwienie tam. Gdy kolejny raz pociągnął za spust i miał jako taką pewność, że wroga nie ma na korytarzu, rozsunął drzwi i skręcił wzdłuż wagonu. Szedł pochylony z przodu, za nim Kenia mierząc wyżej - w takim układzie jedno nie stało na linii strzału drugiego. Rider przechodząc obok kolejnych przedziałów sprawdzał na sekundę czy są puste i kroczył dalej. Starał się nie oddalać od ich drzwi, aby mieć w razie czego możliwość kryjówki przed atakiem. Jeśli przeciwnik się ujawnił, strzelał natychmiast, wspomagany ogniem Kenii. Gdyby został mocniej raniony lub był zmuszony do odwrotu, starał się odbić do najbliższego przedziału.
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
Sanvenho skierował się w stronę szpitala. Była to monumentalna budowla, której konstrukcji (w całości) nigdy nie ukończono. Przez kilkanaście lat dwa skrzydła służyły jako klinika dla zakaźnie chorych i hospicjum. Nim zdążono dobudować resztę władze zaniechały planów budowy wielkiego szpitala dla miasta i budynek porzucono...

2q85a50.jpg

Piętra i parter po dziś dzień służyły narkomanom, bezdomnym i różnej maści wyrzutkom za noclegownię. Zdziwił się trochę gdy zobaczył przygarbione, ludzkie postaci kroczące gdzieś w cieniach opuszczonych murów. Może nawet nie wiedzieli kto mieszka na dole a może ich to nie obchodziło. Nosferatu przemknął obok tych nieszczęśników pewnie niezauważony. Większość była pod wpływem najrozmaitszych środków i możliwe, że nawet gdyby napluł im w twarz nie mieli by rozeznania co się stało. Spokojnie podążał do piwnic.
Tam nie było już nikłych świateł dochodzących od gazet płonących w beczkach. Nie było też żadnych dźwięków. Tylko niepokojąca cisza i totalny mrok.
Kyriese na swoje szczęście nie musiał tym razem daleko wędrować. Jak podejrzewał Rewizjoniści sami go znaleźli. Zza jednego z filarów wyłoniły się dwie postaci, których ciała wyraźnie nadszarpnął ząb czasu. Bez grzeczności, ale też bez agresji odprowadzono go do starej kostnicy. Wkrótce w pomieszczeniu pojawił się pewien mężczyzna, o którym Nosferatu co nieco słyszał. Nieumarły w długim czarnym płaszczu ukłonił się lekko.
-Me imię Nikander - lekki nieznany akcent ubierał jego słowa w pewien egzotyczny mistycyzm - Bądź pozdrowiony. Krzywda Ci nie grozi. Jesteś gościem a my szanujemy ten obyczaj. Co sprowadza Cię do naszego domu?
To co wiedział o nim Kyriese sprowadzało się do pewnych podstawowych faktów. Nikander należał do Oświeconych Rewizjonistów i był wśród nich znaczącą personą. Podobnie jak inni jego bracia nienawidził własnej rasy i starał się ją zwalczać.

Mate i Jane stanęli przed niełatwym zadaniem przedarcia się do małego kościoła po przeciwległej stronie osady. Nieumarli, którzy wyszli z lasu zdawali się nawet nie zwracać na nich uwagi. Kowalsky zmienił się w pokaźnych rozmiarów zwierzę i pobiegł w stronę zabudowań. Jane wychylił się zza krzaków, w które wskoczył i widząc brak zainteresowania ze strony Legionistów ruszył za Wilkołakiem.
To co zobaczyli w osadzie było już tylko obrazem dogorywającej bitwy. Najemnicy byli profesjonalistami oddanymi swemu powołaniu. Miasteczko płonęło a wszelki opór był natychmiast dławiony. Kiedy przebiegali między budynkami, kierując się w stronę bocznej uliczki za sklepem spożywczym, zauważyli jak w praktyce wygląda niszczenie sprzeciwu:

200fr4x.jpg

Osada właściwie już upadła. Tylko gdzieniegdzie niedobitki Szarych Wilków próbowały ratować się ucieczką lub walką. Szanse na zwycięstwo były zerowe. Szczęściem w nieszczęściu było to, że wojenna zawierucha tworzyła idealną przykrywkę do przemieszczania się choć czasami dosłownie o włos mijali Mrocznych Paladynów. Ponadto Matemaru znał osadę, więc był w stanie omijać najgroźniejsze, wystawione na widok miejsca.
Gdy znaleźli się w okolicach kościoła, schronili się na małym cmentarzu. Miejsce to znajdowało się tuż obok świętego budynku tak że płot nekropolii graniczył z murami kościoła. Schowani za jednym z większych pomników oglądali jak kilku Chieftainów oraz członków starszyzny ostrzeliwuje się broniąc swego schronienia przed kolejnymi atakującymi.

250i9i1.jpg

Przed frontowym wejściem zebrało się czterech Legionistów gotowych do szturmowania budynku. Jeden patrolował bok kościoła od strony cmentarza i przechadzał się w tę we wte starając unikać się sporadycznych wystrzałów z okien. Dwóch ustawiło się z tyłu blokując tylne wyjście. Wydawało się, że najrozsądniej było by "uderzyć" od tyłu lub w boku budynku i unikając walki wejść do środka. Jeśli to by się nie udało i musieliby by walczyć to najprawdopodobniej ściągną na siebie uwagę większej ilości Nieumarłych.

Rider i Kenia już na początku swej wspólnej podróży zmuszeni byli do stoczenia walki. Łowca wykorzystał przewagę położenia i od razu oddał kilka strzałów w stronę Wampirów.

Rider, Strzelectwo vs. Test Natury (podstawowy)

Żołnierze tracą po jednym pkt życia.

Trzy pociski, jeden po drugim pędziły ku żołnierzom. Ci najwidoczniej zaalarmowani dźwiękiem wybijanej szyby zdążyli skutecznie uniknąć niechybnej śmierci. Jeden z nich padł na ziemię, drugi wskoczył do przedziału. Obaj zostali jedynie lekko draśnięci.
Rider i Kenia wybiegli na korytarz. Kobieta błyskawicznie wycelowała i z miejsca wpakowała wampirowi kule prosto w czoło. Ten Ventrue, który schronił się w przedziale pozostał przy życiu.
-Dobij drugiego. Ja idę sprawdzić wagon za nami. Podróżni do niego nie wsiadali więc może jest tam więcej żołnierzy.
Jak powiedziała tak zrobiła. Nim Łowca się obejrzał przedstawicielka Zakonu zniknęła w śluzie przedzielającej wagony. On zaś został sam na sam z zamachowcem.

68r8rl.jpg
Rider
Życie: 10
Wiek: 37 lat
Rasa/Klan: Człowiek
Profesja: Łowca
Lokalizacja: Des Moines w stanie Iowa
Historia: Rider zaczął dostrzegać symptomy działalności nieludzi, jeszcze gdy był nastolatkiem. Osoba, która opowiada podobne historie nie zdobywa dobrej renomy - dlatego też uchodził za dziwaka i wyrzutka. Ostatecznie, gdy skończył szkołę i nie można było zrzucić jego słów na karb chłopięcej wyobraźni, jego rodzice uznali, że zachowanie syna jest już nazbyt niepokojące. Został poddany szeregu badań psychiatrycznych, aby po latach trafić do zamkniętego ośrodka jako ciężki przypadek. Choć dotychczas był przekonany o tym, że wcale nie odszedł od zmysłów, to tam - faszerowany lekami, w otoczeniu śliniących się ludzi, zaczął brać uwagę opcje, gdzie istoty, których istnienie podejrzewał, były faktycznie wytworem schorowanej wyobraźni. Z błędu wyprowadził go jeden z lekarzy, Jacob Girhan. Okazało się, że Jacob należy do Zakonu Świętego Jerzego i pracuje w zakładzie incognito, w celu werbowania do organizacji ludzi omyłkowo uznanych za szalonych, takich jak on. Girhan stwierdził, że w rzeczywistości są to osoby patrzące na świat spoza ram biernego konsumenta i przez to dostrzegających więcej. Lekarz nie bez problemów załatwił dokumenty stwierdzające odzyskanie sprawności umysłowej, umożliwiając pacjentowi nie tylko powrót na łono społeczeństwa, ale i odkrycie drugiej maski świata już w pełni. To było coś kompletnie odmiennego od szarej rzeczywistości znanej milionom ludzi. Zamiast rutyny nudnej pracy i przyziemnych problemów, tutaj nie brakowało mrocznych intryg i prastarej magii, wreszcie spraw dawnych ras, których istnienie skrywała noc oraz miejsca, o których nie mówiło się głośno. Przez wiele miesięcy Jacob wdrażał swego ucznia w arkana osobliwego świata, jednocześnie pokazując mu jak walczyć z tą jego częścią, która jest zepsuta i krwiożercza. Rider nigdy jednak nie dołączył do zakonu. Przeszłość zbyt zdeterminowała jego charakter indywidualisty, aby potrafił trwale współpracować z innymi ludźmi, nawet w imię wyższych celów. Zaczął prowadzić bój z nieludźmi na własną rękę. O nieprawości wielu z tych istot przekonał się na własne oczy przez czas spędzony z zakonnikiem i tyle mu już wystarczyło do nabrania pewnego osądu. Gdy uznał, że jest gotów działać sam, kupił niewielkie mieszkanie w starej dzielnicy miasta. Aby nie zostać zidentyfikowanym zaczął używać pseudonimu pod jakim znany jest do dziś. Nikt, nawet wielokrotni zleceniodawcy, nie znają jego prawdziwego imienia i nazwiska, człowieka który co noc, pokrzepiony krótką modlitwą, rusza w mroczne odmęty miasta, aby wypleniać jego wypaczenia.
Charakter: Rider to surowy, zahartowany przez życie mężczyzna. Nie uznaje prawa jako takiego, choć też nie zamierza go z premedytacją łamać. Zna w zarysie zwyczaje oraz hierarchię nieludzi, ale nie przyglądał im się nigdy ze specjalnym zainteresowaniem. Posiada własny kodeks, którego twardo się trzyma. Dawno przestał postrzegać moralność jako czarno-biały obraz. Wiedząc, że zarówno wśród wampirów oraz innych istot występuje szerokie spektrum charakterów, nie zabija ich z własnego widzi mi się, a jedynie tych, bezpodstawnie szkodzących ludziom. Nie da się jednak zaprzeczyć, iż stroni od nich, bynajmniej nie przez swój introwertyzm. Wierzy w Boga, gdyż właśnie jego mocą tłumaczy sobie choćby istnienie telepatów, jednakże w swojej wierze nie jest tak zapalczywy jak zakon. Szanuje księży oraz święte miejsca, nieraz oddaje się modlitwie, ale daleko mu od rzucania bogobojnymi hasłami przy eksterminacji przeciwników.
Statystyki:
Budowa Bijatyka (4) Kondycja (2) Walka bronią (0)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (0) Strzelectwo (6) Złodziejstwo (0)
Charakter Blef (0) Perswazja (0) Zastraszanie (3)
Spryt Medycyna (0) Technika (0) Wiedza ogólna (2)
Percepcja Orientacja w terenie (0) Spostrzegawczość (2) Ukrywanie się (2)
Magia Umysł (0) Materia (0) Jasnowidzenie (0)

Ekwipunek:
  • Kel-Tec PMR-30 (10mm, 27/30; 2 obrażeń)
  • Skórzana kurtka (1 obrony)
  • Paczka żywnościowa (potrzebna ludziom i Wilkołakom)
  • Telefon komórkowy
  • …
  • …
  • …
Gotówka: $20
20gk4fl.jpg
Kyriese Sanvenho
Życie: 10

Wiek: 140 lat
Rasa/rodzina/dom: Wampir / Nosferatu / dom von Draccona
Profesja: szpieg
Lokalizacja: Podziemia Memphis

Historia: Urodzony w Europie, w młodzieńczych latach wyemigrował z rodziną do USA w poszukiwaniu lepszego życia. Żył na granicy ubóstwa i po śmierci rodziców w zawale kopalni, poszedł do miasta do fabryki. Przyłączył się do jednej z niewielkich miejskich band, wykonując proste polecenia. Jego szef, podrzędna kreatura był jak się okazało wampirem i przeforsował wprowadzenie Kyriese do Domu. Wkrótce sam został zaibty przez wilki, zostawiając Kyriese bez osobistego patrona. Dom zlecał młodemu Sanvenho różne zadania i wysyłał go z miejsca w miejsce. Nie osiadł w Memphis ale ma tam jedno ze swoich legowisk, często odwiedza inne miasta, przenosząc wiadomości Domu i zbierając informacje dla swojego klanu a czasem także innych wampirów lub pośredniczy w rozmowach z ludzkim półświatkiem. Nie jest jeszcze nikim ważnym poza swoim lokalnym Domem ale osoby zainteresowane znają go i czasem przywołują gdy jest potrzebny do cichej roboty. Przez swój wygląd po przemianie poznał tajniki ukrywania się i znikania w złym momencie. W świecie porusza się w długim płaszczu i okazjonalnie, kapeluszu lub z parasolką. Szponiaste ręce ukrywa w wyciętych kieszeniach i nie podnosi głowy wśród tłumu.
Charakter: Inteligentny i wredny, obserwuje i znika a objawia agresję gdy ma pewność wygranej. Interesowny ale lojalny dla klanu i czasem, ogólnej sprawy wampirów.


Statystyki:

Budowa Bijatyka (x) Kondycja ( 1 ) Walka bronią (4)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (x) Strzelectwo (x) Złodziejstwo (3)
Charakter Blef (1) Perswazja (5) Zastraszanie (x)
Spryt Medycyna (x) Technika (x) Wiedza ogólna (2)
Percepcja Orientacja w terenie (x) Spostrzegawczość (3) Ukrywanie się (3)
Magia Umysł (x) Materia (x) Jasnowidzenie (x)
Ekwipunek:
  • Krem przeciw UV
  • Fałszywe dokumenty
  • Zestaw wytrychów
  • Telefon komórkowy
  • Sztylet (1 obrażeń)
  • Fiolka ludzkiej krwi (+1 życia dla Wampirów)
  • …

Gotówka: 10$
Płaszcz, kapelusz
e0pjs7.jpg
Jane P.
Życie: 10
Wiek: 32
Rasa: Człowiek
Profesja: Telepata
Lokalizacja: Sacramento, Kalifornia, USA.
Historia: Jane wychował się i przez całe życie mieszkał w Kalifornii. Dzieciństwo spędził w małej posiadłości pomiędzy jednym z małych miasteczek a Sacramento. Było to jednak dobre miejsce dla kogoś o zapewnionej przyszłości, Jane jako typowe dziecko chciał jednak spędzać czas z rówieśnikami, po lekcjach wybrać się do salonu gier czy urwać na pierwsze młodzieńcze piwka, tak więc wysłany został do szkoły z internatem. Szybko dostosował się do życia w wielkim mieście i aż do późnych lat miał go nie opuścić. Swoje nietypowe zdolności odkrył dopiero, jak poszedł do college’u. Nie kontrolował tego na początku, jednak wrodzona zdolność do improwizacji uratowała jego wizerunek jako normalnego człowieka. Przypadkiem jego zdolności skierowały go w ciemną stronę miasta. Odkrył, co dzieje się po zmroku i jakie niebezpieczeństwa skrywają się pod maską zwykłych przestępstw. Widząc to zobaczył przed sobą nowe możliwości. Szybko wkręcił się w nocny biznes. Dzięki swojej powierzchowności i talentowi do kłamstw udało mu się przetrwać w niebezpiecznym otoczeniu dosyć długo. Z czasem w sprawach interesów zaczął odwiedzać inne Stany. Praktycznie gdzie się nie ruszył miał więc w jakimś stopniu przyjaciół jak i (w większym stopniu) wrogów.
Charakter: Jane charakteryzuje się dużym poczuciem humoru. Do każdego zlecenia podchodzi z dystansem. Jego metody działania opierają się nie tylko na specjalnych zdolnościach, ale też na blefie – prowokuje kłamstwami ludzi by zmusić ich do określonych sytuacji. Kłamie, by wiedzieć kiedy inni kłamią. Jednak niczemu nie ufa bardziej niż kuli wystrzelonej zawczasu.
Jego metodą walki jest wykorzystywanie swojej zdolności jasnowidzenia do przewidywania ruchów ludzi. Rzadko kiedy wykorzystuje to, by ‘zaglądać w przyszłość’. Skupił się na obserwowaniu najbliższych chwil, dzięki czemu zazwyczaj to on strzela pierwszy, lub strzela tam, gdzie dopiero za chwilę znajdzie się jego wróg. Nie zabija jednak bez powodu – tylko wtedy, gdy ktoś mu grozi. W innych przypadkach jest to ostateczność, woli bardziej subtelne metody.
Co do zleceń nie jest też bezmyślną maszyną na żetony. Każde zlecenie analizuje dokładnie i dopiero decyduje, czy podejmie się pracy. Nie ma nic przeciwko wyręczaniu policji, jednak zawsze dokładnie sprawdza swoje cele. Chętniej natomiast podejmuje się zadań powiązanych z wszelkiego typu ładunkami. Przechwycenie przesyłki, odnajdywanie zagubionych rzeczy – to jego hobby.
Statystyki:
Budowa Bijatyka (x) Kondycja (2) Walka bronią (x)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (z) Strzelectwo (2) Złodziejstwo (x)
Charakter Blef (1+4) Perswazja (x) Zastraszanie (x)
Spryt Medycyna (x) Technika (1) Wiedza ogólna (3)
Percepcja Orientacja w terenie (x) Spostrzegawczość (3) Ukrywanie się (x)
Magia Umysł (1) Materia (1) Jasnowidzenie (3)

Ekwipunek:
  • SW 500 (10.5 in [267 mm (.500 S&W Magnum)], 5/5; 3 obrażeń)
  • Marynarka z Kamizelką (1 obrony)
  • Lornetka
  • Telefon komórkowy
  • Paczka żywnościowa
  • …
  • …
Gotówka: $0​
16ixftt.jpg
Matemaru Kowalsky „Mate”
Życie: 10
Wiek: 66 lat
Rasa/Klan: Wilkołak/Szare Wilki
Profesja: Szaman
Lokalizacja: Lasy w okolicy jeziora Michigan
Historia: Matemaru przybył z Polski, a raczej jego rodzina przybyła uciekając przed komunistami. Chicago wydawało im się rajem, ojciec inteligent matka nauczycielka z podrzędnej szkoły. Jednak rzeczywistość szybko zniszczyła ich raj. Alicja umarła przy porodzie swojego synka. Ojciec zaczął pić jednak pamiętał o wychowaniu syna, nadał mu imię Matemaru. Tylko on wiedział, że jest to połączenie dwóch słów z dwóch różnych języków, oznaczające Przyjaciel Snu, bo właśnie syn stał się jedyną rzeczą jaka kajała jego ból. Mate dorastał zatrważająco szybko mając 18lat miał ponad 6 stóp wzrostu i szeroką klatke pierwsiową. Dzięki temu, że ojciec wpajał mu polskie tradycje, chłopak rósł zaznajomiony z tradycją dwóch różnych cywilizacji. Sielanka się skończyła gdy pewnej nocy zostali zaatakowani przez nie wiadomo czy wilka czy człowieka. Obudził się on w szpitalu nie mogąc się ruszać. Dowiedziałsię w tedy, że uratował go odział wojska, który wracał przez miasto z ćwiczeń, a także tego, że ojciec nie żyje został rozerwany na strzępy, jedyną rzeczą która pozostała po ojcu to sygnet z białym orłem, który zawsze jest na palcu Matemaru. Czuł ból wewnetrzny i cielsny, jednak w nim zaczynało się coś zmieniać. Czuł jak coś go pali wewnetrznie. Rany szybciej zaczęły się na nim goić i szybciej odzyskiwał siły.
Gdy wyszedł ze szpitala ktoś czekał na niego. To właśnie starszy facet z dziwnym pasem w kształcie wilczej głowy, powiedział mu wszystko. Z poczatku nie uwierzył, jednak później dostosował się. To właśnie ten starszy pan wprowadził go w szeregi wilkołaków i to dzięki niemu dziś jest jednym z Szarych Wilków.
Charakter: To poważny młodzieniaszek(co to jest 66 lat przy 400?), troche za bardzo impulsywny i emocjonalny jak na Szarego Wilka

Statystyki:
Budowa Bijatyka (x) Kondycja (x+2) Walka bronią (2)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (x) Strzelectwo (2) Złodziejstwo (x)
Charakter Blef (x) Perswazja (3) Zastraszanie (x)
Spryt Medycyna (2) Technika (1) Wiedza ogólna (1)
Percepcja Orientacja w terenie (x) Spostrzegawczość (4+1) Ukrywanie się (x)
Magia Umysł (3) Materia (2) Jasnowidzenie (x)

Ekwipunek:
  • Lornetka
  • Katana (2 obrażeń)
  • Skórzana kurtka (1 obrony)
  • Medykamenty (+1 życia dla Wilkołaków i ludzi)
  • Paczka żywnościowa (potrzebna ludziom i Wilkołakom)
  • Naramienniki (1 obrona, wzbudzają sensację noszone pośród zwykłych ludzi) $80
Gotówka: 40$
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
Pokłonił lekko głowę, znowu ironicznie myśląc, że tu, na dole, panuje większy spokój niż na górze, gdzie rozgrywały się wszystkie intrygi i walki. Ale czego się spodziewać po nieumarłych.
- Jak widzicie, przychodzę w pokoju i nie ukrywam się. Myślę, że macie informacje na temat ostatnich...wydarzeń i że we wspólnym interesie mamy abym poznał je także ja. Wiecie o zwiększonej aktywności Ventrue, to wiedzą wszyscy. Ale co kieruje ich bezmyślnym parciem naprzód, ich zaborczością? Jeśli Ventrue zdominują inne rodziny i gałęzie, mogą chcieć wypromować własną straż przyboczną. I zgadnij co Nikander, to nie będziecie wy. Nie chcę ingerować w wasze świętości - zawahał się na chwilę, nie wiedząc czy powołuje się na dobry argument - ale o ile wiem, to nie byłoby przez was mile widziane gdyby któryś odłam nieumarłych miał silnego sojusznika?
Z nieumarłymi była zawsze irytująca rozmowa, bo...nie byli żywi. Pozbawione wyrazu oczy, nieruchome jak głaz ciało, pozbawione nawet ruchów wentylacji i brak mimiki nie pomagały dyskutować z tymi istotami. Nie można jednak powiedzieć, że Kyriese po prostu kłamał. Wiedział dobrze, że chcąc coś zrobić na większą skalę, trzeba było używać innych. Nie tylko wampirów, także innych najemników. Dla trochę ogarniającego politykę Nosferatu było oczywiste, że gdyby Ventrue miało rozwinąć naprawdę skrzydła kosztem innych, musiałoby wejść konflikt z pewnymi kultami nieumarłych i szukać poparcia innych kultów. Jedyne co w tej sytuacji można robić to dowiedzieć się kto jest po czyjej stronie i mieć więcej przyjaciół na zasadzie "wróg mojego wroga".
- Będę wdzięczny za pomoc i mogę co najwyżej zapewnić, że będzie ona efektować w przyszłości. Macie opinię rozsądnych i tutaj skierowałem swoje kroki gdy zaszła potrzeba - negocjacje, które prowadził w życiu, nauczyły go prostej zasady, że nie zaszkodzi nigdy trochę posłodzić rozmówcy.
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
Jane dał ręką znak wilkołakowi, by się zatrzymali. Musiał sprawdzić, czy jest po co ryzykować.
Przyszłość można obserować pod różnymi kątami. Skoro ją widzi, może postąpić inaczej, a to znaczy, że przyszłości jest nieskończenie wiele. Przynajmniej dla niego i póki żyje. To jaka była zależało tylko i wyłącznie od tego, w którą stronę wykona krok. Ich obecnym planem wydawało się być wkroczenie do kościoła. Jeśli to zrobią przyszłość potoczy się jednym torem. Jeśli się mu nie spodoba może wykonać inny krok i ją zmienić. Problem polegał na interpretacji przyszłości i na tym, czy uda mu się cokolwiek zobaczyć. Nie wykraczał daleko w przyszłość, temu postarał się zobaczysz najbliższą przyszłość pakunku, dłoni, które będą go trzymały, jeśli postąpi naprzód. Chciał zobaczyć tylko dłonie. Jego lub tego wilkołaka. A przynajmniej nie chciał zobaczyć siebie martwego.
-Poczekaj kolego, może uda mi się coś zauważyć, zobaczyć komu pisany jest pakunek.
Powiedział przymykając oczy. Ręce rozstawiał z geście teatrealnym jak to robili starzy jasnowidze-naciągacze. Jane lubił teatralność. Czuł się stworzony, by ścągać uwagę, stać na scenie. Niestety teraz mógł sobie pozwolić tylko na uwagę jednego wilkołaka i nic więcej - co do resztu musiał się ukrywać między nagrobkami.
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
Jasnowidz? Ale po co robi te niepotrzebne gesty? Czy on jest aż tak pragnie sławy? Ech ludzie… –pomyślał Mate. Jednocześnie przyglądając się towarzyszowi i Legionistą, którzy znajdowali się wszędzie wokół. Widział jak mordowali jego przyjaciół, jak rozprawiali się z ostatnimi walczącymi, ale wiedział, że nie może im pomóc, musi uratować to co zostało schowane i jest bronione przez resztki jego braci. Cała osada oddała życie za ten przedmiot czymkolwiek on był. Dlatego musi on go ocalić przed nieumarłymi. Za wszelką cenę.
Wilk zastanawiał się nad planem działania, gdy Jane próbował wyczuć przyszłość. Widział dwie drogi dostania się do kościoła. Jedną z nich była próba ogłuszenia wojownika patrolującego bok kościoła przy pomocy magii. Wiedział, że może się to nie udać jest on przecież zmęczony, a presja sytuacji mogła źle wpłynąć na jego umiejętności. Ale jeśli by się wszystko powiodło. To możliwe, że dotarł by on do kościoła niezauważony, w tym czasie poprosiłby człowieka by go osłaniał zza murku, w końcu jego przejście mogli zauważyć inni. A właśnie tylko ten telepata miał broń strzelecką z tej dwójki. Potem zobaczyłoby się co dalej.
Drugi plan opierał się na tym, że próbują zaatakować od tyłu, też użyje magii, ale w tedy będzie musiał się rozprawić z obydwoma po cichu, każdy wystrzał z nieodpowiedniej strony mógłby pobudzić innych zombiaków do działania, miał nadzieje, że bracia z kościoła wspomogą jego działania ostrzałem, a ten ludzki mag też na coś się przyda.
Gdy tylko plany się wykreowały w głowie Matemaru zaczekał on, aż Jane wyjdzie z transu by mu powiedzieć o nich. Oczywiście nanosząc poprawkę na to co zobaczy w przyszłości jego kompan.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Rider szedł wzdłuż korytarza, cały czas nachylony. Stąpał ostrożnie, choć przeciwnik nawet posiadając wyczulone zmysły i tak nie powinien usłyszeć jego kroków zagłuszanych przez szum pociągu. Gdy był już blisko przedziału przyległ plecami do ściany. W takich momentach nie myślał zbyt wiele: o strachu czy co by się stało, gdyby oponent był szybszy. Nauczył się działać jak maszyna: ty jesteś punktem A, musisz pozbyć się punktu B.
Na moment wstrzymał oddech, po czym gibko nachylił się do okna i wystrzelił. Odłamki szkła mogły poharatać mu ręce, ale było to wliczone w koszta - nie było co się rozdrabniać, a jak najszybciej dorwać tego gnojka. Potem natychmiast się cofnął, odczekał chwilę, a nawet dwie, jeśli wampir odpowiedział mu kontratakiem. Następnie ponowił ostrzał. Gdyby ranił przeciwnika, pędem wpadł do środka, wykorzystując moment jego dezorientacji i w zależności od odległości: ogłuszył z pięści lub postrzelił w kończyny/brzuch. Jeśli nie było to konieczne, nie chciał jeszcze go zabijać, a dowiedzieć się kto nasłał dwójkę.
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
Kyriese zachował pewną kurtuazję aczkolwiek to co mówił wyraźnie wskazywało, że nie ma zamiaru owijać w bawełnę. Przyszedł po konkrety, które mogą pomóc mu odnaleźć się w skomplikowanej, politycznej intrydze i dlatego oczekiwał rzeczowych odpowiedzi. Poza tym zamieszać trochę w i tak zagmatwanym świecie zawsze można...
- Jak widzicie, przychodzę w pokoju i nie ukrywam się. Myślę, że macie informacje na temat ostatnich...wydarzeń i że we wspólnym interesie mamy abym poznał je także ja. Wiecie o zwiększonej aktywności Ventrue, to wiedzą wszyscy. Ale co kieruje ich bezmyślnym parciem naprzód, ich zaborczością? Jeśli Ventrue zdominują inne rodziny i gałęzie, mogą chcieć wypromować własną straż przyboczną. I zgadnij co Nikander, to nie będziecie wy. Nie chcę ingerować w wasze świętości, ale o ile wiem, to nie byłoby przez was mile widziane gdyby któryś odłam nieumarłych miał silnego sojusznika?

Kyriese, Test na perswazję.

Kyriese wygrywa

Nikander nie wykazał jakiejś wyraźnej reakcji na te słowa choć wydawało się, iż punkt widzenia Nosferatu go przekonał.
- Będę wdzięczny za pomoc i mogę co najwyżej zapewnić, że będzie ona efektować w przyszłości. Macie opinię rozsądnych i tutaj skierowałem swoje kroki gdy zaszła potrzeba - Sanvenho postarał się jeszcze o miły akcent na zakończenie, ale to chyba nie było nawet konieczne.
Przywódca Rewizjonistów obszedł stół do sekcji zwłok, który dzielił jego i Wampira. Podszedł bliżej ukazując swe pomarszczone oblicze i krótko odpowiedział:
-Dobrze. - w jakimś nieznanym języku przywołał do pomieszczenia jednego ze swoich przybocznych i rozkazał mu przyniesienie "dokumentów".
Niedługo na stole położono teczkę. Gdy Nikander ją otworzył oczom Kyriese ukazały się liczne zdjęcia nieumarłych rozmawiających z Ventrue. Tych drugich poznał bo byli to znaczący patroni bardzo wpływowych Domów. Rewizjonista wskazał palcem jedno ze zdjęć.
-Widzisz Wampirze? Od lewej: Szemai Chendu, najwyższy kapłan Kultu Ra, Kwintus, głównodowodzący Legionów, Nicholas Svezni, patron Domu Svezni, którego Ventrue wybrali na tymczasowego lidera i reprezentanta. To nie jest zwykła "robota", którą Kult Legionów dla kogoś wykonuje... To sojusz, autentyczne zjednoczenie, które ma na celu podporządkowanie sobie wszystkich i przygotowanie się na starcie.
Tutaj Nikander przerwał. Ciężko było po nim poznać co to spowodowało, ale najwidoczniej nie chciał lub nie mógł zbyt wiele mówić.
-Znam Barona von Draccona. Szanuje go... na swój sposób, więc dam Ci dobrą radę. Jeśli chcesz żeby wasz Dom przetrwał uratuj swoich wrogów. Dzisiaj w nocy planowany jest zamach na patrona Domu Ricardo. Kiedy Brujah zostaną zmieceni z powierzchni Memphis was też szybko zgniotą. Tylko ratując Ricardo uratujesz von Draccona. Możesz tez zanieść te rewelacje bezpośrednio do Barona... jak wolisz. Doszły nas słuchy, że ostatni jego szpieg ostatnio podupadł w zaufaniu tzw. góry.
Nikander zamknął teczkę oznajmiając koniec rozmowy. Jednak gdy wychodził z kostnicy obejrzał się jeszcze raz i skierował do Kyriese dość enigmatyczne zaproszenie:
-To co się z Twoim Domem stanie zależy od decyzji jakie tej nocy podejmiesz, ale jeśli chciałbyś wiedzieć co jest po drugiej stronie lustra... przyjdź do naszej siedziby jutro około północy.... może do czegoś się przydasz...
Nieumarli zniknęli w zakamarkach szpitalnych podziemi. Sanvenho został sam ze swoimi myślami.

Mate i Jane stali przed ciężkim wyborem. Grunt (prawie dosłownie) palił się im pod nogami a wraz z każdą minutą malała szansa na to, że zostaną niezauważeni. Telepata postanowił zajrzeć do przyszłości i odczytać jakie kroki będą najrozsądniejsze. Wyuczony, lekko przesadzony gest był manifestacją skupienia. Zwarł swoje siły duchowe by rozerwać zasłonę za jaką skrywały się jego i Kowalsky'ego losy.

Jane, Jasnowidzenie vs. Test natury (średni)

Jane wygrywa.

Jane widział dużo krwi. Czuł wręcz fizyczne cierpienie gdy tylko skierował swe mentalne siły w stronę głównego wejścia. Brutalna jatka. Śmierć.
Kiedy spróbował odczytać jak wyglądała by sytuacja pod tylnym wejściem widział, że powoli podbiegają do drzwi. Dwaj Legioniści dobywają broni i pędzą ku nim. Nagle drzwi otwierają się. Wylania się z nich postać nieumarłego wojownika z zawiniątkiem w dłoniach. Pędem biegnie w stronę lasu. Za nim jakiś uzbrojony wilkołak.
Na końcu spróbował zobaczyć kolejną wersje przyszłości. Mate i on biegną w stronę okien z boku kościoła. Nieumarły wszczyna alarm i atakuje ich, ale z budynku padają strzały. Najpierw pojedyncze, później całe serie z broni automatycznej. Jane czuł, że jeśli byli by wystarczająco szybcy mogli by dotrzeć do schronienia nim zjawią się inni napastnicy. Jeśli...

Rider wiedział, że musi działać a nie myśleć. Myślenie wbrew pozorom nie robi wiele dobrego w takich sytuacjach. Gdy się za dużo zastanawia zaczyna się mieć wątpliwości. Watpliwości są zaś jak lep na muchy dla strachu. Prędzej czy później, ci którzy wątpią, popełniają tragiczne błędy i potem jest jednego człowieka mniej na świecie. Łowca nie miał zamiaru przedwcześnie przenosić sie na tamten świat. Do sprawy podszełd na chłodno. Prowadził go instynkt i doświadczenie. Akcja była błyskawiczna. Kilka scen mignęło jedna obok drugiej. Blysk świateł domów obok, których przejeżdżali. Wystrzał. Krew.

Rider, Strzelectwo vs. Żołnierz Ventrue, Spostrzegawczość

Żołnierz traci 5 pkt życia.

Siła wystrzału wbiła Wampira w siedzenie. Wtedy łowca szybko otworzył drzwi i wbiegł do przedzialu. Przygniótł Ventrue jeszcze bardziej do kanapy i odrzucił na bok jego broń.

><><><><>KP<><><><><

e0pjs7.jpg

Jane P.
Życie: 10
Wiek: 32
Rasa: Człowiek
Profesja: Telepata
Lokalizacja: Sacramento, Kalifornia, USA.
Historia: Jane wychował się i przez całe życie mieszkał w Kalifornii. Dzieciństwo spędził w małej posiadłości pomiędzy jednym z małych miasteczek a Sacramento. Było to jednak dobre miejsce dla kogoś o zapewnionej przyszłości, Jane jako typowe dziecko chciał jednak spędzać czas z rówieśnikami, po lekcjach wybrać się do salonu gier czy urwać na pierwsze młodzieńcze piwka, tak więc wysłany został do szkoły z internatem. Szybko dostosował się do życia w wielkim mieście i aż do późnych lat miał go nie opuścić. Swoje nietypowe zdolności odkrył dopiero, jak poszedł do college&rsquo;u. Nie kontrolował tego na początku, jednak wrodzona zdolność do improwizacji uratowała jego wizerunek jako normalnego człowieka. Przypadkiem jego zdolności skierowały go w ciemną stronę miasta. Odkrył, co dzieje się po zmroku i jakie niebezpieczeństwa skrywają się pod maską zwykłych przestępstw. Widząc to zobaczył przed sobą nowe możliwości. Szybko wkręcił się w nocny biznes. Dzięki swojej powierzchowności i talentowi do kłamstw udało mu się przetrwać w niebezpiecznym otoczeniu dosyć długo. Z czasem w sprawach interesów zaczął odwiedzać inne Stany. Praktycznie gdzie się nie ruszył miał więc w jakimś stopniu przyjaciół jak i (w większym stopniu) wrogów.
Charakter: Jane charakteryzuje się dużym poczuciem humoru. Do każdego zlecenia podchodzi z dystansem. Jego metody działania opierają się nie tylko na specjalnych zdolnościach, ale też na blefie &ndash; prowokuje kłamstwami ludzi by zmusić ich do określonych sytuacji. Kłamie, by wiedzieć kiedy inni kłamią. Jednak niczemu nie ufa bardziej niż kuli wystrzelonej zawczasu.
Jego metodą walki jest wykorzystywanie swojej zdolności jasnowidzenia do przewidywania ruchów ludzi. Rzadko kiedy wykorzystuje to, by &lsquo;zaglądać w przyszłość&rsquo;. Skupił się na obserwowaniu najbliższych chwil, dzięki czemu zazwyczaj to on strzela pierwszy, lub strzela tam, gdzie dopiero za chwilę znajdzie się jego wróg. Nie zabija jednak bez powodu &ndash; tylko wtedy, gdy ktoś mu grozi. W innych przypadkach jest to ostateczność, woli bardziej subtelne metody.
Co do zleceń nie jest też bezmyślną maszyną na żetony. Każde zlecenie analizuje dokładnie i dopiero decyduje, czy podejmie się pracy. Nie ma nic przeciwko wyręczaniu policji, jednak zawsze dokładnie sprawdza swoje cele. Chętniej natomiast podejmuje się zadań powiązanych z wszelkiego typu ładunkami. Przechwycenie przesyłki, odnajdywanie zagubionych rzeczy &ndash; to jego hobby.
Statystyki:
Budowa Bijatyka (x) Kondycja (2) Walka bronią (x)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (z) Strzelectwo (2) Złodziejstwo (x)
Charakter Blef (1+4) Perswazja (x) Zastraszanie (x)
Spryt Medycyna (x) Technika (1) Wiedza ogólna (3)
Percepcja Orientacja w terenie (x) Spostrzegawczość (3) Ukrywanie się (x)
Magia Umysł (1) Materia (1) Jasnowidzenie (3)

Ekwipunek:
  • SW 500 (10.5 in [267 mm (.500 S&W Magnum)], 5/5; 3 obrażeń)
  • Marynarka z Kamizelką (1 obrony)
  • Lornetka
  • Telefon komórkowy
  • Paczka żywnościowa
  • &hellip;
  • &hellip;
Gotówka: $0​

68r8rl.jpg
Rider
Życie: 10
Wiek: 37 lat
Rasa/Klan: Człowiek
Profesja: Łowca
Lokalizacja: Des Moines w stanie Iowa
Historia: Rider zaczął dostrzegać symptomy działalności nieludzi, jeszcze gdy był nastolatkiem. Osoba, która opowiada podobne historie nie zdobywa dobrej renomy - dlatego też uchodził za dziwaka i wyrzutka. Ostatecznie, gdy skończył szkołę i nie można było zrzucić jego słów na karb chłopięcej wyobraźni, jego rodzice uznali, że zachowanie syna jest już nazbyt niepokojące. Został poddany szeregu badań psychiatrycznych, aby po latach trafić do zamkniętego ośrodka jako ciężki przypadek. Choć dotychczas był przekonany o tym, że wcale nie odszedł od zmysłów, to tam - faszerowany lekami, w otoczeniu śliniących się ludzi, zaczął brać uwagę opcje, gdzie istoty, których istnienie podejrzewał, były faktycznie wytworem schorowanej wyobraźni. Z błędu wyprowadził go jeden z lekarzy, Jacob Girhan. Okazało się, że Jacob należy do Zakonu Świętego Jerzego i pracuje w zakładzie incognito, w celu werbowania do organizacji ludzi omyłkowo uznanych za szalonych, takich jak on. Girhan stwierdził, że w rzeczywistości są to osoby patrzące na świat spoza ram biernego konsumenta i przez to dostrzegających więcej. Lekarz nie bez problemów załatwił dokumenty stwierdzające odzyskanie sprawności umysłowej, umożliwiając pacjentowi nie tylko powrót na łono społeczeństwa, ale i odkrycie drugiej maski świata już w pełni. To było coś kompletnie odmiennego od szarej rzeczywistości znanej milionom ludzi. Zamiast rutyny nudnej pracy i przyziemnych problemów, tutaj nie brakowało mrocznych intryg i prastarej magii, wreszcie spraw dawnych ras, których istnienie skrywała noc oraz miejsca, o których nie mówiło się głośno. Przez wiele miesięcy Jacob wdrażał swego ucznia w arkana osobliwego świata, jednocześnie pokazując mu jak walczyć z tą jego częścią, która jest zepsuta i krwiożercza. Rider nigdy jednak nie dołączył do zakonu. Przeszłość zbyt zdeterminowała jego charakter indywidualisty, aby potrafił trwale współpracować z innymi ludźmi, nawet w imię wyższych celów. Zaczął prowadzić bój z nieludźmi na własną rękę. O nieprawości wielu z tych istot przekonał się na własne oczy przez czas spędzony z zakonnikiem i tyle mu już wystarczyło do nabrania pewnego osądu. Gdy uznał, że jest gotów działać sam, kupił niewielkie mieszkanie w starej dzielnicy miasta. Aby nie zostać zidentyfikowanym zaczął używać pseudonimu pod jakim znany jest do dziś. Nikt, nawet wielokrotni zleceniodawcy, nie znają jego prawdziwego imienia i nazwiska, człowieka który co noc, pokrzepiony krótką modlitwą, rusza w mroczne odmęty miasta, aby wypleniać jego wypaczenia.
Charakter: Rider to surowy, zahartowany przez życie mężczyzna. Nie uznaje prawa jako takiego, choć też nie zamierza go z premedytacją łamać. Zna w zarysie zwyczaje oraz hierarchię nieludzi, ale nie przyglądał im się nigdy ze specjalnym zainteresowaniem. Posiada własny kodeks, którego twardo się trzyma. Dawno przestał postrzegać moralność jako czarno-biały obraz. Wiedząc, że zarówno wśród wampirów oraz innych istot występuje szerokie spektrum charakterów, nie zabija ich z własnego widzi mi się, a jedynie tych, bezpodstawnie szkodzących ludziom. Nie da się jednak zaprzeczyć, iż stroni od nich, bynajmniej nie przez swój introwertyzm. Wierzy w Boga, gdyż właśnie jego mocą tłumaczy sobie choćby istnienie telepatów, jednakże w swojej wierze nie jest tak zapalczywy jak zakon. Szanuje księży oraz święte miejsca, nieraz oddaje się modlitwie, ale daleko mu od rzucania bogobojnymi hasłami przy eksterminacji przeciwników.
Statystyki:
Budowa Bijatyka (4) Kondycja (2) Walka bronią (0)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (0) Strzelectwo (6) Złodziejstwo (0)
Charakter Blef (0) Perswazja (0) Zastraszanie (3)
Spryt Medycyna (0) Technika (0) Wiedza ogólna (2)
Percepcja Orientacja w terenie (0) Spostrzegawczość (2) Ukrywanie się (2)
Magia Umysł (0) Materia (0) Jasnowidzenie (0)

Ekwipunek:
  • Kel-Tec PMR-30 (10mm, 26/30; 2 obrażeń)
  • Skórzana kurtka (1 obrony)
  • Paczka żywnościowa (potrzebna ludziom i Wilkołakom)
  • Telefon komórkowy
  • &hellip;
  • &hellip;
  • &hellip;
Gotówka: $20

20gk4fl.jpg
Kyriese Sanvenho
Życie: 10

Wiek: 140 lat
Rasa/rodzina/dom: Wampir / Nosferatu / dom von Draccona
Profesja: szpieg
Lokalizacja: Podziemia Memphis

Historia: Urodzony w Europie, w młodzieńczych latach wyemigrował z rodziną do USA w poszukiwaniu lepszego życia. Żył na granicy ubóstwa i po śmierci rodziców w zawale kopalni, poszedł do miasta do fabryki. Przyłączył się do jednej z niewielkich miejskich band, wykonując proste polecenia. Jego szef, podrzędna kreatura był jak się okazało wampirem i przeforsował wprowadzenie Kyriese do Domu. Wkrótce sam został zaibty przez wilki, zostawiając Kyriese bez osobistego patrona. Dom zlecał młodemu Sanvenho różne zadania i wysyłał go z miejsca w miejsce. Nie osiadł w Memphis ale ma tam jedno ze swoich legowisk, często odwiedza inne miasta, przenosząc wiadomości Domu i zbierając informacje dla swojego klanu a czasem także innych wampirów lub pośredniczy w rozmowach z ludzkim półświatkiem. Nie jest jeszcze nikim ważnym poza swoim lokalnym Domem ale osoby zainteresowane znają go i czasem przywołują gdy jest potrzebny do cichej roboty. Przez swój wygląd po przemianie poznał tajniki ukrywania się i znikania w złym momencie. W świecie porusza się w długim płaszczu i okazjonalnie, kapeluszu lub z parasolką. Szponiaste ręce ukrywa w wyciętych kieszeniach i nie podnosi głowy wśród tłumu.
Charakter: Inteligentny i wredny, obserwuje i znika a objawia agresję gdy ma pewność wygranej. Interesowny ale lojalny dla klanu i czasem, ogólnej sprawy wampirów.


Statystyki:

Budowa Bijatyka (x) Kondycja ( 1 ) Walka bronią (4)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (x) Strzelectwo (x) Złodziejstwo (3)
Charakter Blef (1) Perswazja (5) Zastraszanie (x)
Spryt Medycyna (x) Technika (x) Wiedza ogólna (2)
Percepcja Orientacja w terenie (x) Spostrzegawczość (3) Ukrywanie się (3)
Magia Umysł (x) Materia (x) Jasnowidzenie (x)
Ekwipunek:
  • Krem przeciw UV
  • Fałszywe dokumenty
  • Zestaw wytrychów
  • Telefon komórkowy
  • Sztylet (1 obrażeń)
  • Fiolka ludzkiej krwi (+1 życia dla Wampirów)
  • &hellip;
Gotówka: 10$
Płaszcz, kapelusz

16ixftt.jpg
Matemaru Kowalsky &bdquo;Mate&rdquo;
Życie: 10
Wiek: 66 lat
Rasa/Klan: Wilkołak/Szare Wilki
Profesja: Szaman
Lokalizacja: Lasy w okolicy jeziora Michigan
Historia: Matemaru przybył z Polski, a raczej jego rodzina przybyła uciekając przed komunistami. Chicago wydawało im się rajem, ojciec inteligent matka nauczycielka z podrzędnej szkoły. Jednak rzeczywistość szybko zniszczyła ich raj. Alicja umarła przy porodzie swojego synka. Ojciec zaczął pić jednak pamiętał o wychowaniu syna, nadał mu imię Matemaru. Tylko on wiedział, że jest to połączenie dwóch słów z dwóch różnych języków, oznaczające Przyjaciel Snu, bo właśnie syn stał się jedyną rzeczą jaka kajała jego ból. Mate dorastał zatrważająco szybko mając 18lat miał ponad 6 stóp wzrostu i szeroką klatke pierwsiową. Dzięki temu, że ojciec wpajał mu polskie tradycje, chłopak rósł zaznajomiony z tradycją dwóch różnych cywilizacji. Sielanka się skończyła gdy pewnej nocy zostali zaatakowani przez nie wiadomo czy wilka czy człowieka. Obudził się on w szpitalu nie mogąc się ruszać. Dowiedziałsię w tedy, że uratował go odział wojska, który wracał przez miasto z ćwiczeń, a także tego, że ojciec nie żyje został rozerwany na strzępy, jedyną rzeczą która pozostała po ojcu to sygnet z białym orłem, który zawsze jest na palcu Matemaru. Czuł ból wewnetrzny i cielsny, jednak w nim zaczynało się coś zmieniać. Czuł jak coś go pali wewnetrznie. Rany szybciej zaczęły się na nim goić i szybciej odzyskiwał siły.
Gdy wyszedł ze szpitala ktoś czekał na niego. To właśnie starszy facet z dziwnym pasem w kształcie wilczej głowy, powiedział mu wszystko. Z poczatku nie uwierzył, jednak później dostosował się. To właśnie ten starszy pan wprowadził go w szeregi wilkołaków i to dzięki niemu dziś jest jednym z Szarych Wilków.
Charakter: To poważny młodzieniaszek(co to jest 66 lat przy 400?), troche za bardzo impulsywny i emocjonalny jak na Szarego Wilka

Statystyki:
Budowa Bijatyka (x) Kondycja (x+2) Walka bronią (2)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (x) Strzelectwo (2) Złodziejstwo (x)
Charakter Blef (x) Perswazja (3) Zastraszanie (x)
Spryt Medycyna (2) Technika (1) Wiedza ogólna (1)
Percepcja Orientacja w terenie (x) Spostrzegawczość (4+1) Ukrywanie się (x)
Magia Umysł (3) Materia (2) Jasnowidzenie (x)

Ekwipunek:
  • Lornetka
  • Katana (2 obrażeń)
  • Skórzana kurtka (1 obrony)
  • Medykamenty (+1 życia dla Wilkołaków i ludzi)
  • Paczka żywnościowa (potrzebna ludziom i Wilkołakom)
  • Naramienniki (1 obrona, wzbudzają sensację noszone pośród zwykłych ludzi) $80
Gotówka: 40$
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
Po nie więcej jak trzech minutach rozmowy został sam w pokrytym ziemią i organicznym szlamem pomieszczeniu. Patrząc na brudny stół, Kyriese przypominał sobie legendy o wampirach próbujących w dawnych czasach hodować własnych nieumarłych. Najwidoczniej Ventrue przeskoczyli na wyższy etap i wykorzystali już istniejących.
- Zabawne istoty, sama rozrywka - mruczał, wracając na powierzchnię i myśląc, że to Nosferatu ludzie uznają za szczytowy wybryk natury. Do wieczora miał jeszcze trochę czasu i Kyriese próbował ułożyć w swoim w gruncie rzeczy konserwatywnym umyśle priorytety. Nie pójście do von Draccona z nowinkami byłoby bolesnym wykroczeniem przeciwko niepisanym zasadom ale coś buntowało się w Sanvenho gdy o tym myślał. Ta wiedźma Diria pokazała mu obraz, który pozbawił go zaufania do patronów - a przecież mogła pokazać mu obraz zmyślony. Bardziej praktyczną stroną było to, że reakcji Barona nie mógł przewidzieć. Niewykluczone, że zignorowałby większą perspektywę i chciał by plany Ventrue się zrealizowały, o ile to zniszczyłoby lokalną konkurencję. Brujah Kyriese co prawda nie lubił, zawsze twierdził, że to półgłówki wierzące tylko swojej sile mięśni i niemożliwe do załatwiania interesów. Dobrze byłoby jednak móc przeciągnąć jedną niezdecydowaną rodzinę na swoją, słabszą stronę.
- Kobiety przynajmniej mają ponętne w tym ich kulcie ciała i buntu, tego im krew nie poskąpiła jak pewnym innym rodzinom... - podsumował na głos, naciągając na głowę kapelusz i wspominając osobniki żyjące pod władzą Ricardo. Jeszcze nie zrobił kroku ale już podjął decyzję i już po części jej żałował. Będzie musiał pokręcić się w znanych sobie miejscach jakiś czas i krótko przed zmierzchem udać się do Brujah, uważając tylko by nie widział go nikt znajomy. W tym celu przemyślał jakie ma możliwości wejścia i wybrał dyskretne, przez kanały lub od tyłu. Zrobi większe wrażenie, jeśli wejdzie do nich niepostrzeżenie i swoim syczącym szeptem zażąda rozmowy z szefem.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Rider przygniótł przeciwnika kompanem, wampir wtopił się w siedzenie. To nie był zaćpany odrzutek, który wyśpiewa mu wszystko za ramę szlug. Ale został ranny i to poważnie, zaś ból jest dobrym mediatorem. Aby pokazać, że łowca nie zamierza sobie żartować, chwycił wampira za gardło i mocno zacisnął palce, czując jak grdyka szaleńczo trzepocze mu pod dłonią. Za chwilę puścił wampira i patrząc mu prosto w oczy, wycedził:
- Kto was nasłał, ścierwo? Że Ventrue to wiem. Konkretnie - Robert, czy ktoś wyżej? W co wy się kuźwa bawicie?
Gdyby jego słowa nie zadziałały na wampirze, rozwalił szybę w oknie i wyciągnął jego ciało na zewnątrz, tak aby zwisał nad ziemią przesuwającą się w szaleńczym tempie. Można być twardym, ale podobny widok szybko zmienia podejście do współpracy. Oczywiście, nie zamierzał oszczędzać mordercy, ale na razie sparaliżować go strachem. Po wszystkim, dobił go strzałem w głowę, krótko i konkretnie. Następnie szybko zebrał z dobytku przeciwników, co mogło się przydać i ruszył poszukać Kenii.
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
-Co powiesz, by narobić trochę hałasu? Potem we trzech lota do lasu.
Jane miał swego rodzaju plan. Dał znać wilkołakowi, by ruszył za nim - Jane skierował się na skraj cmentarzu (po lewej). Szedł tal daleko, by skrywać się za nagrobkami. Czekał na otwarcie drzwi.
-Nie jesteś strzelcem, co? - szepnął do Mate'a - to przydaj się, stań przede mną i mnie zasłaniaj, hehe. Po prostu czekaj. Strzelę zaraz w tego po prawej. Jak umiesz celnie rzucać tym sporym tasakiem lub jakieś czary mary zajmij się drugim.
Co z truposzem, któy miał z zawiniątkiem wybiec? Jane czekał aż ten otworzy drzwi. Powinno to zwrócić uwagę dwóch tutejszych umarlaków. Na tyle, że skupiony Jane łącząc zdolności przewidywania ze strzelectwem powinien zrobić przynajemniej jednemu dziurę w głowie. Tym też chciał osiągnąć drugi cel - truposz wybiegający powinien zostać zaskoczony strzelaniną na tyłach - na wystarczająco dużo czasu, by dopadł go wilkołak. Liczył, że Mate coś wykombinuje z drugim, jednak gotowy był strzelić do niego na wypadek, gdyby planował ostrzał cmentarza, lub wilkołaka ścigającego truposza.
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
Plan dobry jak każdy inny, nawet w pewien sposób bezpieczny dla nas &ndash; pomyślał Mate, wracając do najbardziej ludzkiej formy z wilczych. Dobrze wiedział, że ten człowiek nie zamierza ryzykować na rzecz wilków, ale na razie mają wspólne cele i to jest najważniejsze.
-Powiedzmy, że strzelcem jestem ale na wyposażeniu nie mam broni strzeleckiej, w końcu dopiero za kilka miesięcy miałbym test na wyższy poziom, więc doskonaliłem się w posługiwaniu się mieczem. Przykro mi. &ndash; każde zdanie było okraszone smutnym grymasem twarzy, a z wzroku dało się wyczytać ból, w końcu mając karabin, czy nawet zwykły pistolet mógłby rozwalić umarlaka zanim on zabił trzech chief tanów. Ale czasu cofnąć się nie da. - Okej spróbuje coś zrobić z tym drugim. Nie wiem czy się uda, już za dużo siły wywaliłem dzisiejszej nocy, ale spróbuje szczególnie, że ten pakunek jest ważny. - swe słowa skierował do telepaty &ndash; Jak coś to skieruj swoją lufę w stronę drugiego nieumartego, ja go nie zabije tylko spróbuje unieruchomić więc będzie on niebezpieczny przez cały czas, pamiętaj
Po tych słowach wilk zaczął przygotowywać mentalny atak. Słyszał pogłoski, że da się zabić człowieka takim atakiem, po prostu jego mózg umiera sam, ale nigdy mu się nie powiodło takie zabójstwo. Tym razem pewnie też nie da rady, dlatego spróbuje chociaż na kilka minut wyłączyć zombiaka z walki, by w miarę możliwości go dobić sam lub przy pomocy strzelca. Czuł powoli jak moc znów wznieca się w jego ciele, jak wibruje ona , jak domaga się uwolnienia, ale czekał on na razie na odpowiedni moment. W tedy dopiero zaatakuje. Wiedział, że cios mentalny pociągnie za sobą konsekwencje, nadszarpnie jego siłami, tym bardziej, jeśli uda mu się wykonać tak potężny atak jaki zamierzał wysłać. W końcu musi on w najgorszym razie tylko zostać otumaniony, w najlepszym umrzeć. Choć wiedział, że najpewniej wyjdzie coś pomiędzy, o ile wszystko się uda. Już czuł umysł czarnego charakteru, czuł tą ciemność, ten mrok duszy powstałej zmarłych.
Teraz tylko czas na znak, a czas pokaże kto wyjdzie cało z tej kabały, a kto wróci na łono Pana Wilków.
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
Sanvenho miał nie lada zagwozdkę. Z jednej strony sztywna lojalność wobec swoich przełożonych, z drugiej realizacja szerzej pojętych interesów, które wcale nie były jakąś tandetną wymówką. Wszystko wskazywało, że teraz, jak nigdy wcześniej, ważne okaże się posiadanie szerszej perspektywy zdarzeń. Ostatecznie skierował się do siedziby Brujaha.
To była długa noc, ale jej koniec miał jeszcze nie nastąpić. Kiedy Kyriese wyłonił się z cienia na skrzyżowaniu nieopodal wielkiej willi zobaczył, że pod bramą stoją dwa auta. Żelazne skrzydła strzegące Domu Ricardo pozostały otwarte na oścież. Nosferatu ostrożnie podszedł do głównego wejścia, mimo że planował działać bardziej dyskretnie. Dwa samochody były puste. Przednia szyba jednego nosiła ślady dziur po kulach. Obrócił się by spojrzeć na inne domy. W jednym z okien pojawiła się przestraszona kobieta z telefonem. Policja jest już pewnie w drodze a ze względu na maskaradę lepiej by nie węszyli tutaj "nieludzkich" interesów. W Memphis niestety nigdy nie wytworzono odpowiedniej struktury wpływów w administracji, która pozwalałaby na tuszowanie tego typu incydentów, więc ostrożność była tym bardziej wskazana.
Szpieg podszedł ostrożnie do drzwi wejściowych. Ogród był zadziwiająco cichy, wręcz grobowo cichy. Gdy zbliżał się do frontu budynku słyszał jedynie delikatny szelest żwiru pod podeszwami. Ostrożnie popchnął drzwi. Te otworzyły się same otwierając przed nim podwoje domu. Już w holu zobaczył pierwsze zwłoki. Wampir nawet po ostatecznej śmierci kurczowo trzymał pistolet. Kyriese czujnie zbliżył się do schodów. Na górze wyraźnie słyszał jakieś kroki. Z oddali doszły go dźwięki syren.

Znajdujesz się w wielkiej willi, która wygląda na wyludnioną. Policja jest co raz bliżej i lepiej żeby nie znaleźli na miejscu zbrodni kogoś o takiej aparycji. Jeśli Baron by się dowiedział o naruszeniu maskarady wpadłby w szał. Na piętrze budynku najwyraźniej ktoś jeszcze żyje.

Rider nie patyczkował się z wrogiem. Najpierw poczęstował go ołowiem, teraz starał się wyciągnąć z niego jak najwięcej informacji.

Rider, Bijatyka vs. Wampir, Bijatyka

Wampir traci 1 pkt zycia

Rider, Test Zastraszania (+1 za "pacyfikację")

Remis

Ventrue nie był wstanie stawić skutecznego oporu wobec łowcy. Ten uderzył go kilka razy po czym ścisnął wampirzą gardziel niczym cytrynę. Żołnierz i tak nie oddychał, ale taka pozycja zawsze stawia w sytuacji podporządkowania. Ich wzrok skrzyżował się a Rider zadał kilka konkretnych pytań. Ventrue tylko wycedził przez zęby, że "nie wie", "nie może" i takie tam. To rozzłościło widocznie człowieka, który złapał napastnika za kołnierz i dosłownie wyrzucił przez okno jadącego pociągu. Przestraszony Ventrue już miał wyjawić mu to co chciał gdy niefortunnie jego ciało zahaczyło o jeden ze słupów przy linii kolejowej.
Po kilku chwilach w pomieszczeniu pojawiła się Kenia wyjaśniając, że musiała rozprawić się z jeszcze jednym zamachowcem. W końcu nastał względny spokój. Reszta podróży minęła w milczeniu.
Do Memphis dojechali już prawie nad ranem. Choć słońce nie zdążyło jeszcze wstać to czuć było w powietrzu, że niedługo przywita ich kolejny dzień. Kenia i Rider wyszli na peron. Kobieta miała być umówiona z kimś z tutejszego Zakonu i rzeczywiście paręnaście minut po przybyciu pociągu na stacji pojawił się postawny facet w dżinsach i skórzanej kurtce. Nawet nie przedstawił się i bez owijania przekazał im pewną wiadomość:
-Coś się tej nocy stało. Chyba przeprowadzono zamach na patrona Domu Ricardo, to tutejsi Brujaha. Nie mam dokładnych informacji bo dopiero co dostałem telefon od moich informatorów.
-Gdzie tu można zdobyć jakieś informacje? - kobieta również waliła prosto z mostu
-To tu to tam. Wiecie jak jest. Ale jeśli macie na oku coś grubego, jak mówiłaś przez telefon, to ja bym pokręcił się wokół Domu Ricardo albo pojechałbym zobaczyć co porabiają te pokraki, Nosferatu. Ich domy są po przeciwległych stronach miasta. Masz tu mapę.
Facet wręczył Kenii lekko zużytą mapę miasta i zniknął. Ona zaś pytająco spojrzała na łowcę.

Ventrue mieli ze sobą:
Glock 17L z tłumikiem (9mm, 19/19; 1 obrażeń) $120
Glock 17L z tłumikiem (9mm, 19/19; 1 obrażeń) $120
Kamizelka kewlarowa (1 obrony) $50
Kamizelka kewlarowa (1 obrony) $50
Fiolka ludzkiej krwi (+1 życia dla Wampirów) $30
Fiolka ludzkiej krwi (+1 życia dla Wampirów) $30
GPS $50
Kastet (1 obrażeń [bijatyka]) $20
Gotówka: $100


Jane i Mate szykowali się do walki. Dość długa droga zaprowadziła ich w końcu w okolice ostatniego bastionu Wilkołaków. Wszystko co telepata zobaczył w swej wizji przekonało go, że najlepiej będzie spróbować szczęścia pod tylnym wejściem. Obrał cel.

Mate, Umysł vs. Test Natury (podstawowy)

Remis

Jane, Strzelectwo + bonus vs. Legionista Spostrzegawczość

Legionista traci 4 pkt życia

Wilkołak starał się wspomóc swego sojusznika i unieruchomić cel. Niestety tym razem jego sił nie wystarczyło na skuteczny atak. Gdzieś na pograniczu świadomości poczuł jak dochodzi go mentalny przekaz będący wyrazem cierpień jakich doświadczali mieszkańcy. To zakłóciło cały proces i Jane musiał polegać tylko na sobie. Na całe szczęście poradził sobie nieźle ponieważ jako jasnowidz dobrze wiedział jakie chwile warto wykorzystać i kiedy nadarza się okazja. Dokładnie wycelował i wyczekując odpowiedniego momentu wypalił. Broń wystrzeliła na sekundy nim otwarły się drzwi kościoła. Jeden z Legionistów padł powalony siłą wystrzału. Nieumarły wybiegający z kościoła podbiegł do niego i sprawnie dobił... co było nie lada szokiem. Wilkołak wybiegający jako drugi oddał serię z karabinu do drugiego Legionisty po czym ramię w ramię z Nieumarłych wbiegł do lasu. Legioniści wszczęli alarm i gdy już mieli rozpocząć pościg z okien kościoła posypał się na nich grad kul. Chieftainy wyskoczyły przez okna i zwarły się z napastnikami w bezpośredniej walce. Wszystko wyglądało zupełnie jakby Wilkołaki osłaniały ucieczkę... Nieumarłego...

><><><><>KP<><><><><

e0pjs7.jpg
Jane P.
Życie: 10
Wiek: 32
Rasa: Człowiek
Profesja: Telepata
Lokalizacja: Sacramento, Kalifornia, USA.
Historia: Jane wychował się i przez całe życie mieszkał w Kalifornii. Dzieciństwo spędził w małej posiadłości pomiędzy jednym z małych miasteczek a Sacramento. Było to jednak dobre miejsce dla kogoś o zapewnionej przyszłości, Jane jako typowe dziecko chciał jednak spędzać czas z rówieśnikami, po lekcjach wybrać się do salonu gier czy urwać na pierwsze młodzieńcze piwka, tak więc wysłany został do szkoły z internatem. Szybko dostosował się do życia w wielkim mieście i aż do późnych lat miał go nie opuścić. Swoje nietypowe zdolności odkrył dopiero, jak poszedł do college&rsquo;u. Nie kontrolował tego na początku, jednak wrodzona zdolność do improwizacji uratowała jego wizerunek jako normalnego człowieka. Przypadkiem jego zdolności skierowały go w ciemną stronę miasta. Odkrył, co dzieje się po zmroku i jakie niebezpieczeństwa skrywają się pod maską zwykłych przestępstw. Widząc to zobaczył przed sobą nowe możliwości. Szybko wkręcił się w nocny biznes. Dzięki swojej powierzchowności i talentowi do kłamstw udało mu się przetrwać w niebezpiecznym otoczeniu dosyć długo. Z czasem w sprawach interesów zaczął odwiedzać inne Stany. Praktycznie gdzie się nie ruszył miał więc w jakimś stopniu przyjaciół jak i (w większym stopniu) wrogów.
Charakter: Jane charakteryzuje się dużym poczuciem humoru. Do każdego zlecenia podchodzi z dystansem. Jego metody działania opierają się nie tylko na specjalnych zdolnościach, ale też na blefie &ndash; prowokuje kłamstwami ludzi by zmusić ich do określonych sytuacji. Kłamie, by wiedzieć kiedy inni kłamią. Jednak niczemu nie ufa bardziej niż kuli wystrzelonej zawczasu.
Jego metodą walki jest wykorzystywanie swojej zdolności jasnowidzenia do przewidywania ruchów ludzi. Rzadko kiedy wykorzystuje to, by &lsquo;zaglądać w przyszłość&rsquo;. Skupił się na obserwowaniu najbliższych chwil, dzięki czemu zazwyczaj to on strzela pierwszy, lub strzela tam, gdzie dopiero za chwilę znajdzie się jego wróg. Nie zabija jednak bez powodu &ndash; tylko wtedy, gdy ktoś mu grozi. W innych przypadkach jest to ostateczność, woli bardziej subtelne metody.
Co do zleceń nie jest też bezmyślną maszyną na żetony. Każde zlecenie analizuje dokładnie i dopiero decyduje, czy podejmie się pracy. Nie ma nic przeciwko wyręczaniu policji, jednak zawsze dokładnie sprawdza swoje cele. Chętniej natomiast podejmuje się zadań powiązanych z wszelkiego typu ładunkami. Przechwycenie przesyłki, odnajdywanie zagubionych rzeczy &ndash; to jego hobby.
Statystyki:
Budowa Bijatyka (x) Kondycja (2) Walka bronią (x)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (z) Strzelectwo (2) Złodziejstwo (x)
Charakter Blef (1+4) Perswazja (x) Zastraszanie (x)
Spryt Medycyna (x) Technika (1) Wiedza ogólna (3)
Percepcja Orientacja w terenie (x) Spostrzegawczość (3) Ukrywanie się (x)
Magia Umysł (1) Materia (1) Jasnowidzenie (3)

Ekwipunek:
  • SW 500 (10.5 in [267 mm (.500 S&W Magnum)], 4/5; 3 obrażeń)
  • Marynarka z Kamizelką (1 obrony)
  • Lornetka
  • Telefon komórkowy
  • Paczka żywnościowa
  • &hellip;
  • &hellip;
Gotówka: $0​
16ixftt.jpg
Matemaru Kowalsky &bdquo;Mate&rdquo;
Życie: 10
Wiek: 66 lat
Rasa/Klan: Wilkołak/Szare Wilki
Profesja: Szaman
Lokalizacja: Lasy w okolicy jeziora Michigan
Historia: Matemaru przybył z Polski, a raczej jego rodzina przybyła uciekając przed komunistami. Chicago wydawało im się rajem, ojciec inteligent matka nauczycielka z podrzędnej szkoły. Jednak rzeczywistość szybko zniszczyła ich raj. Alicja umarła przy porodzie swojego synka. Ojciec zaczął pić jednak pamiętał o wychowaniu syna, nadał mu imię Matemaru. Tylko on wiedział, że jest to połączenie dwóch słów z dwóch różnych języków, oznaczające Przyjaciel Snu, bo właśnie syn stał się jedyną rzeczą jaka kajała jego ból. Mate dorastał zatrważająco szybko mając 18lat miał ponad 6 stóp wzrostu i szeroką klatke pierwsiową. Dzięki temu, że ojciec wpajał mu polskie tradycje, chłopak rósł zaznajomiony z tradycją dwóch różnych cywilizacji. Sielanka się skończyła gdy pewnej nocy zostali zaatakowani przez nie wiadomo czy wilka czy człowieka. Obudził się on w szpitalu nie mogąc się ruszać. Dowiedziałsię w tedy, że uratował go odział wojska, który wracał przez miasto z ćwiczeń, a także tego, że ojciec nie żyje został rozerwany na strzępy, jedyną rzeczą która pozostała po ojcu to sygnet z białym orłem, który zawsze jest na palcu Matemaru. Czuł ból wewnetrzny i cielsny, jednak w nim zaczynało się coś zmieniać. Czuł jak coś go pali wewnetrznie. Rany szybciej zaczęły się na nim goić i szybciej odzyskiwał siły.
Gdy wyszedł ze szpitala ktoś czekał na niego. To właśnie starszy facet z dziwnym pasem w kształcie wilczej głowy, powiedział mu wszystko. Z poczatku nie uwierzył, jednak później dostosował się. To właśnie ten starszy pan wprowadził go w szeregi wilkołaków i to dzięki niemu dziś jest jednym z Szarych Wilków.
Charakter: To poważny młodzieniaszek(co to jest 66 lat przy 400?), troche za bardzo impulsywny i emocjonalny jak na Szarego Wilka

Statystyki:
Budowa Bijatyka (x) Kondycja (x+2) Walka bronią (2)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (x) Strzelectwo (2) Złodziejstwo (x)
Charakter Blef (x) Perswazja (3) Zastraszanie (x)
Spryt Medycyna (2) Technika (1) Wiedza ogólna (1)
Percepcja Orientacja w terenie (x) Spostrzegawczość (4+1) Ukrywanie się (x)
Magia Umysł (3) Materia (2) Jasnowidzenie (x)

Ekwipunek:
  • Lornetka
  • Katana (2 obrażeń)
  • Skórzana kurtka (1 obrony)
  • Medykamenty (+1 życia dla Wilkołaków i ludzi)
  • Paczka żywnościowa (potrzebna ludziom i Wilkołakom)
  • Naramienniki (1 obrona, wzbudzają sensację noszone pośród zwykłych ludzi) $80
Gotówka: 40$
68r8rl.jpg
Rider
Życie: 10
Wiek: 37 lat
Rasa/Klan: Człowiek
Profesja: Łowca
Lokalizacja: Des Moines w stanie Iowa
Historia: Rider zaczął dostrzegać symptomy działalności nieludzi, jeszcze gdy był nastolatkiem. Osoba, która opowiada podobne historie nie zdobywa dobrej renomy - dlatego też uchodził za dziwaka i wyrzutka. Ostatecznie, gdy skończył szkołę i nie można było zrzucić jego słów na karb chłopięcej wyobraźni, jego rodzice uznali, że zachowanie syna jest już nazbyt niepokojące. Został poddany szeregu badań psychiatrycznych, aby po latach trafić do zamkniętego ośrodka jako ciężki przypadek. Choć dotychczas był przekonany o tym, że wcale nie odszedł od zmysłów, to tam - faszerowany lekami, w otoczeniu śliniących się ludzi, zaczął brać uwagę opcje, gdzie istoty, których istnienie podejrzewał, były faktycznie wytworem schorowanej wyobraźni. Z błędu wyprowadził go jeden z lekarzy, Jacob Girhan. Okazało się, że Jacob należy do Zakonu Świętego Jerzego i pracuje w zakładzie incognito, w celu werbowania do organizacji ludzi omyłkowo uznanych za szalonych, takich jak on. Girhan stwierdził, że w rzeczywistości są to osoby patrzące na świat spoza ram biernego konsumenta i przez to dostrzegających więcej. Lekarz nie bez problemów załatwił dokumenty stwierdzające odzyskanie sprawności umysłowej, umożliwiając pacjentowi nie tylko powrót na łono społeczeństwa, ale i odkrycie drugiej maski świata już w pełni. To było coś kompletnie odmiennego od szarej rzeczywistości znanej milionom ludzi. Zamiast rutyny nudnej pracy i przyziemnych problemów, tutaj nie brakowało mrocznych intryg i prastarej magii, wreszcie spraw dawnych ras, których istnienie skrywała noc oraz miejsca, o których nie mówiło się głośno. Przez wiele miesięcy Jacob wdrażał swego ucznia w arkana osobliwego świata, jednocześnie pokazując mu jak walczyć z tą jego częścią, która jest zepsuta i krwiożercza. Rider nigdy jednak nie dołączył do zakonu. Przeszłość zbyt zdeterminowała jego charakter indywidualisty, aby potrafił trwale współpracować z innymi ludźmi, nawet w imię wyższych celów. Zaczął prowadzić bój z nieludźmi na własną rękę. O nieprawości wielu z tych istot przekonał się na własne oczy przez czas spędzony z zakonnikiem i tyle mu już wystarczyło do nabrania pewnego osądu. Gdy uznał, że jest gotów działać sam, kupił niewielkie mieszkanie w starej dzielnicy miasta. Aby nie zostać zidentyfikowanym zaczął używać pseudonimu pod jakim znany jest do dziś. Nikt, nawet wielokrotni zleceniodawcy, nie znają jego prawdziwego imienia i nazwiska, człowieka który co noc, pokrzepiony krótką modlitwą, rusza w mroczne odmęty miasta, aby wypleniać jego wypaczenia.
Charakter: Rider to surowy, zahartowany przez życie mężczyzna. Nie uznaje prawa jako takiego, choć też nie zamierza go z premedytacją łamać. Zna w zarysie zwyczaje oraz hierarchię nieludzi, ale nie przyglądał im się nigdy ze specjalnym zainteresowaniem. Posiada własny kodeks, którego twardo się trzyma. Dawno przestał postrzegać moralność jako czarno-biały obraz. Wiedząc, że zarówno wśród wampirów oraz innych istot występuje szerokie spektrum charakterów, nie zabija ich z własnego widzi mi się, a jedynie tych, bezpodstawnie szkodzących ludziom. Nie da się jednak zaprzeczyć, iż stroni od nich, bynajmniej nie przez swój introwertyzm. Wierzy w Boga, gdyż właśnie jego mocą tłumaczy sobie choćby istnienie telepatów, jednakże w swojej wierze nie jest tak zapalczywy jak zakon. Szanuje księży oraz święte miejsca, nieraz oddaje się modlitwie, ale daleko mu od rzucania bogobojnymi hasłami przy eksterminacji przeciwników.
Statystyki:
Budowa Bijatyka (4) Kondycja (2) Walka bronią (0)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (0) Strzelectwo (6) Złodziejstwo (0)
Charakter Blef (0) Perswazja (0) Zastraszanie (3)
Spryt Medycyna (0) Technika (0) Wiedza ogólna (2)
Percepcja Orientacja w terenie (0) Spostrzegawczość (2) Ukrywanie się (2)
Magia Umysł (0) Materia (0) Jasnowidzenie (0)

Ekwipunek:
  • Kel-Tec PMR-30 (10mm, 26/30; 2 obrażeń)
  • Skórzana kurtka (1 obrony)
  • Paczka żywnościowa (potrzebna ludziom i Wilkołakom)
  • Telefon komórkowy
  • &hellip;
  • &hellip;
  • &hellip;
Gotówka: $20
20gk4fl.jpg
Kyriese Sanvenho
Życie: 10

Wiek: 140 lat
Rasa/rodzina/dom: Wampir / Nosferatu / dom von Draccona
Profesja: szpieg
Lokalizacja: Podziemia Memphis

Historia: Urodzony w Europie, w młodzieńczych latach wyemigrował z rodziną do USA w poszukiwaniu lepszego życia. Żył na granicy ubóstwa i po śmierci rodziców w zawale kopalni, poszedł do miasta do fabryki. Przyłączył się do jednej z niewielkich miejskich band, wykonując proste polecenia. Jego szef, podrzędna kreatura był jak się okazało wampirem i przeforsował wprowadzenie Kyriese do Domu. Wkrótce sam został zaibty przez wilki, zostawiając Kyriese bez osobistego patrona. Dom zlecał młodemu Sanvenho różne zadania i wysyłał go z miejsca w miejsce. Nie osiadł w Memphis ale ma tam jedno ze swoich legowisk, często odwiedza inne miasta, przenosząc wiadomości Domu i zbierając informacje dla swojego klanu a czasem także innych wampirów lub pośredniczy w rozmowach z ludzkim półświatkiem. Nie jest jeszcze nikim ważnym poza swoim lokalnym Domem ale osoby zainteresowane znają go i czasem przywołują gdy jest potrzebny do cichej roboty. Przez swój wygląd po przemianie poznał tajniki ukrywania się i znikania w złym momencie. W świecie porusza się w długim płaszczu i okazjonalnie, kapeluszu lub z parasolką. Szponiaste ręce ukrywa w wyciętych kieszeniach i nie podnosi głowy wśród tłumu.
Charakter: Inteligentny i wredny, obserwuje i znika a objawia agresję gdy ma pewność wygranej. Interesowny ale lojalny dla klanu i czasem, ogólnej sprawy wampirów.


Statystyki:

Budowa Bijatyka (x) Kondycja ( 1 ) Walka bronią (4)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (x) Strzelectwo (x) Złodziejstwo (3)
Charakter Blef (1) Perswazja (5) Zastraszanie (x)
Spryt Medycyna (x) Technika (x) Wiedza ogólna (2)
Percepcja Orientacja w terenie (x) Spostrzegawczość (3) Ukrywanie się (3)
Magia Umysł (x) Materia (x) Jasnowidzenie (x)
Ekwipunek:
  • Krem przeciw UV
  • Fałszywe dokumenty
  • Zestaw wytrychów
  • Telefon komórkowy
  • Sztylet (1 obrażeń)
  • Fiolka ludzkiej krwi (+1 życia dla Wampirów)
  • &hellip;

Gotówka: 10$
Płaszcz, kapelusz
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Po przeszukaniu drugiego ciała, Rider także i to wyrzucił za okno. Było to mało subtelne rozwiązanie, ale nie miał większego wyboru. Dla siebie wziął:

Glock 17L z tłumikiem (9mm, 19/19; 1 obrażeń) $120
GPS $50
Kastet (1 obrażeń [bijatyka]) $20
Gotówka: $100

Ponadto na stroju wampira poszukiwał wszelkich klanowych naszywek, symboli rodziny etc. Chodziło o ewentualny dowód na przyszłość, gdyby musiał udowodnić, że walczy z Ventrue. Co prawda, wolałby trofeum w postaci uciętej głowy, ale policja potrafi być wyczulona na takie rzeczy. W każdym razie, wampiry nieraz żarły się między sobą, a wśród wszystkich ras występowała zasada ,,wróg mojego wroga jest moim sojusznikiem". Rider nie lubił wchodzić w konszachty z jednymi wampirami, nawet by likwidować inne, jednak już dawno byłby martwy, gdyby czasem nie wybrał mniejszego zła.
Przez resztę podróży nie zmrużył oka. Organizm domagał się o chwilę odpoczynku, ale Rider stał się nazbyt ostrożny od próby zamachu. Drogę na docelową stację spędził waptrując się w przesuwający obraz za oknem, coraz wyraźniejszy w brzasku poranka.
Facet na dworcu zniknął tak szybko, jak się pojawił. Nie zamierzał o nic pytać informatora, wiedział już dość, aby zdecydować o dalszym kierunku. Zwrócił się do Kenii:
- Ruszam do Brujah. To najwięksi wrogowie Ventrue, także może się z nimi dogadam. Najchętniej to powystrzelałbym ich jak kaczki, ale to niestety jest sytuacja niecodzienna. Ty... rób jak uważasz. Nie zwykłem współpracować aż tak aktywnie z waszym kościołem, także nie poczuwam się ani do wykonywania, ani do spełniania rozkazów.
Ruszył do miejsca, które wskazywała mapa jako dom Ricardo. Jeśli faktycznie doszło do zamachu, to może i lepiej. Niedobitki Brujah będą rozproszone, a on wolał porozmawiać z pojedynczym osobnikiem, nie grupą.
 

Mayte

AlienumMundi
Dołączył
5 Sierpień 2011
Posty
1 291
Punkty reakcji
48
Wiek
31
Wiedziałem&hellip; Ku**a wiedziałem, zawsze coś nie wyjdzie gdy trzeba, ale cóż stało się. &ndash; Myśli Matemaru biegły swoim tokiem &ndash; A ten nieumarły i strzały z okna&hellip; Czyżby podmiana dusz czy może jakaś transformacja przy pomocy magii Materii? Cholera wie, ważne by nie pozwolić by nieumarli dostali ich w łapy. &ndash; Wiedział, że czekanie tutaj tylko pogorszy sytuacje jego i człowieka, który mu pomagał. Dlatego powiedział do niego:
-Chodź lecimy za tymi dwoma, umożliwimy im ucieczkę kiedy będzie trzeba, a jeśli nie to może coś się dowiemy, pewnie ten nieumarły to albo jakiś eksperyment albo jakąś formą magii zamienili wilka w zombi. Ważne, że nic tu po nas, nie pomożemy tym w środku, a i oni widzą, że najważniejszy jest ten pakunek. &ndash; ostatnie zdanie powiedział z wyraźnym smutkiem, ale musiał wybrać. Gdy tylko słowa dotarły do telepaty ruszył szybko do lasu, jednak nie w miejscu gdzie pobiegł wilk i jego pomocnik, tylko kilkadziesiąt metrów dalej, ponieważ starał się przemknąć do linii lasu nie zauważony lub tez jeśli zostanie zauważony to by Legioniści nie w trafili na trop tamtej dwójki. Miał także nadzieje, że jego wilczy węch wskaże mu drogę do nich, jak tylko zagłębi się bardziej w las. Jeśli nie to będzie musiał się zastanowić co dalej, a nuż może Jane będzie miał jakiś pomysł w tej sprawie.
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
Napięcie - nie znosił pracować poganiany czy to przez innych czy przez, jak teraz, syreny. Obrzucił wzrokiem frontowe wejście i szybko spojrzał wgłąb budynku sprawdzając możliwość wymknięcie się innymi drzwiami. Cholera, przyszedł czas działania, nie po to tu przyszedł, żeby odejść z niczym. Wchodząc na górę przysunięty blisko ściany, ze sztyletem wdłoni, powziął mocne postanowienie, że nie może pozwolić sobie na dodatkowe utrudnienia. Jeśli zobaczy na górze kogoś z napastników i będzie musiał stanąć z nim twarzą w twarz, wycofa się natychmiast. Nie miał siły ani czasu na poważną walkę, ewentualnie gdyby udało mu się szczęśliwie dopaść kogoś od tyłu, spróbuje. Miał jednak nadzieję, że po prostu znajdzie tam kogoś z Brujah i uda mu się szybko ulotnić, w najlepszym przypadku z nimi.
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
-Albo po prostu zapłacili umarlakowi wcześniej - to umarlaki, zawsze uważałem, że tylko forsa może człowieka wyciągnąć z grobu!
Jane chętnie biegł za umarlakiem i wilkołakami. Pomoc w ucieczce? Chętnie, choć raczej nie to było powodem biegu za nimi. Bardziej na decyzje wpłynął fakt, że w osadzie za ich plecami było ciągle więcej umarlaków niż w jednej furgonetce by się zmieściło. W zasadzie przypuszczał, że przetrwałych trupów było więcej niż na dwie furgonetki. A Jane miał tylko 4 naboje. Faktem dosyć oczywistym było, że jedna kula to za mało na jednego umarlaka. Czy coś wielkości naparstka może być wystarczające na kogoś, kto nie umiał usiedzieć we własnym grobie?
Te i podobne przemyślenia przetoczyły się przez głowę Jane. Pędzili na złamanie karku byle tylko znaleźć się gdzieś, gdzie nie będą łatwym celem. Jane jednak nie biegł tak bezmyślnie. Miał w ucieczkach spore doświadczenie. Skupił ponownie swoją zdolność by przewidzieć ostrzał wykonany przez ewentualnych ścigających. W razie czego krzyknął: "Padnij na boki!" samemu stosując się do własnej rady jako pierwszy.
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
Kyriese, Rider
Sanvenho ostrożnie skierował się na górę. Drewniane schody delikatnie zaskrzypiały. Kolejne kroki przybliżały wampira do piętra i zagadki tam skrywanej, napięcie rosło. Choć Kyriese nie raz znajdował się w opustoszałych domostwach, gdzie niedawno doszło do morderstwa (taki zawód) to jednak towarzyszył mu swego rodzaju stres. To było to uczucie gdy czujność wzrasta niesamowicie i kiedy wampir zaczyna pojmować rzeczywistość całością swych sprzężonych zmysłów. Gdy w końcu stanął na piętrze zobaczył, że było totalnie puste. Przyćmione światła dawały specyficzny efekt półmroku będącego cienką granicą między jasnością a zupełnym mrokiem. Kraty od balkonu po drugiej stronie korytarza zostały wyrwane. Nagle z jednego pomieszczenia wypadły martwe zwłoki. To był patron Domu Brujaha, który został brutalnie zabity. Tuż za nimi na korytarz wyłoniła się tajemnicza postać. Mężczyzna rozejrzał się i widząc Nosferatu wskoczył na ścianę biegnąc w jego kierunku:

2egea1u.jpg

Kyriese nie miał nawet czasu na reakcję. Skrytobójca porwał go ze sobą i w nienaturalnie długim skoku przelecieli razem przez jedno z okien. Nosferatu i napastnik lecieli razem dobrych kilka metrów otoczeni odłamkami szkła i powiewem chłodnego powietrza. Zabójca sprawnie wylądował na obu nogach. Sanvenho może nie tak ładnie, ale jednak bez obrażeń wylądował w krzakach, które skutecznie zamortyzowały upadek.
Kenia nawet nie chciała słuchać o rozłące. Szykowała się zadyma a ona to uwielbiała. Łowca i "zakonnica" skierowali się do jednego z Domów jakie wskazał im Zakonnik. Okolica była cicha, lecz gdy podeszli bliżej do tylnego wejścia usłyszeli przytłumiony dźwięk syren. Coś tu się działo i widocznie nie były to zwykłe przestępstwa. Podeszli do małej furtki z tyłu i gdy Kenia już chciała zabrać się za nią przy pomocy swych wytrychów okazało się, że jest otwarta. Ostrożnie weszli na tył ogrodu. Od razu też znaleźli ciało strażnika, który zapewne miał pilnować tego wejścia. Nim zdążyli się dobrze rozejrzeć przez jedno z okien wypadli dwaj osobnicy. Jeden (Nosferatu) upadł w rosnące nieopodal zarośla. Drugi (niezidentyfikowany) stanął na równe nogi kilkanaście metrów tuż przed nimi. Spojrzał na Rider'a i Kenie zawadiackim wzrokiem, poprawił bujną grzywkę i rzekł stanowczo:
-Ludzie... czuć... Idźcie stąd. Tutejsze wampiry już nie żyją. Idźcie teraz a daruję wam życie.

Jane i Mate stanęli w obliczu raczej niecodziennych wydarzeń. Nie mieli jednak wiele czasu na zastanawianie. Wydawało się, że szaleńcza ucieczka wraz, czy za jak kto woli, Nieumarłym i Wilkołakiem jest po prostu znacznie lepszą opcją niż czekanie w osadzie. Zresztą ostatnie chieftainy i starszyzna nie bez powodu wzięli na siebie ciężar walki. Oni chcieli by Nieumarły z pakunkiem uciekł a to chyba było najlepszym dowodem na wagę przedmiotu.
Wilk i telepata wpadli do lasu, którego skraj sąsiadował z niewielkim płotem ogradzającym cmentarz. Jane nawet nie musiał używać swych umiejętności bo strzały i całe epicentrum walki skupiło się wokół kościoła. Biegli ile sił w nogach ocierając się o liście, gałęzie i krzewy. Ostre nocne powietrze mieszało się z wonią żywicy tworząc ekscentryczny miks zapachów. Księżyc powoli zachodził ustępując miejsca słońcu, którego przebudzenie miało niedługo zwiastować przyjście dnia.
-Mate! Tutaj! - wojownik przywołał swego pobratymca - Tutaj! A to kto? Zresztą co za różnica... za mną!
W pewnym momencie napotkali Borysa, brata poległego Sarge'a, który wybiegł z kościoła za Nieumarłym.
-Dalej! Koleś jak na trupa jest cholernie szybki. Szybko! Mamy tam auto! - krzyknął znowu przywołując kompanów
Po chwili razem biegli przez knieje. W końcu wpadli na szutrową drogę, jedną z niewielu w okolicach osady. Była to stara pożarowa droga, którą można było dojechać do najbliższego, zamieszkałego przez ludzi miasteczka. Znowu popędzili kilkaset metrów. W końcu stanęli przy nieumarłym, który odgarniał kamuflaż ze starej terenówki. Odwrócił się i przedstawił:
-Amable Chevalier - skinął głową
Teraz dopiero Borys wyjaśnił, że Amable jest nieumarłym z Kultu Oświeconych Rewizjonistów i że jest "przyjacielem". Sam Amable dodał, że jego celem jest walka z innymi nieumarłymi i robi to od kiedy poległ wieki temu na krucjacie w Ziemi Świętej.
Jednak jak to zwykle bywa kiedy jest się o krok od ratunku coś idzie nie tak. Z lasu doszedł ich dziwny śmiech przełamany szumem liści. Borys odbezpieczył swego kałasznikowa a Chevalier dobył miecza. Coś się święciło i jak się okazało nie było to nic dobrego...

zivw3a.jpg

Na skraju drogi pojawiła się groteskowa postać. Nie trzeba było geniusza by odgadnąć, że była to nekromantka Legionów, która pewnie dzięki swym umiejętnością mogła tak szybko przemieścić się w to miejsce. Jej kamienne oblicze nie zdradzało intencji, lecz wątpliwym było żeby chciała ona z nimi "tylko porozmawiać". Krzyżowiec ustawił się na wprost wroga. To samo uczynił Borys, szykując bagnet przytwierdzony do AK-47. Wilk zaatakował pierwszy, Nekromantka zwinnie uniknęła ciosu a wojownik po prostu padł na ziemię jakby zamarł w miejscu.
-Słabo... - wyszeptała

><><><><>KP<><><><><

68r8rl.jpg
Rider
Życie: 10
Wiek: 37 lat
Rasa/Klan: Człowiek
Profesja: Łowca
Lokalizacja: Des Moines w stanie Iowa
Historia: Rider zaczął dostrzegać symptomy działalności nieludzi, jeszcze gdy był nastolatkiem. Osoba, która opowiada podobne historie nie zdobywa dobrej renomy - dlatego też uchodził za dziwaka i wyrzutka. Ostatecznie, gdy skończył szkołę i nie można było zrzucić jego słów na karb chłopięcej wyobraźni, jego rodzice uznali, że zachowanie syna jest już nazbyt niepokojące. Został poddany szeregu badań psychiatrycznych, aby po latach trafić do zamkniętego ośrodka jako ciężki przypadek. Choć dotychczas był przekonany o tym, że wcale nie odszedł od zmysłów, to tam - faszerowany lekami, w otoczeniu śliniących się ludzi, zaczął brać uwagę opcje, gdzie istoty, których istnienie podejrzewał, były faktycznie wytworem schorowanej wyobraźni. Z błędu wyprowadził go jeden z lekarzy, Jacob Girhan. Okazało się, że Jacob należy do Zakonu Świętego Jerzego i pracuje w zakładzie incognito, w celu werbowania do organizacji ludzi omyłkowo uznanych za szalonych, takich jak on. Girhan stwierdził, że w rzeczywistości są to osoby patrzące na świat spoza ram biernego konsumenta i przez to dostrzegających więcej. Lekarz nie bez problemów załatwił dokumenty stwierdzające odzyskanie sprawności umysłowej, umożliwiając pacjentowi nie tylko powrót na łono społeczeństwa, ale i odkrycie drugiej maski świata już w pełni. To było coś kompletnie odmiennego od szarej rzeczywistości znanej milionom ludzi. Zamiast rutyny nudnej pracy i przyziemnych problemów, tutaj nie brakowało mrocznych intryg i prastarej magii, wreszcie spraw dawnych ras, których istnienie skrywała noc oraz miejsca, o których nie mówiło się głośno. Przez wiele miesięcy Jacob wdrażał swego ucznia w arkana osobliwego świata, jednocześnie pokazując mu jak walczyć z tą jego częścią, która jest zepsuta i krwiożercza. Rider nigdy jednak nie dołączył do zakonu. Przeszłość zbyt zdeterminowała jego charakter indywidualisty, aby potrafił trwale współpracować z innymi ludźmi, nawet w imię wyższych celów. Zaczął prowadzić bój z nieludźmi na własną rękę. O nieprawości wielu z tych istot przekonał się na własne oczy przez czas spędzony z zakonnikiem i tyle mu już wystarczyło do nabrania pewnego osądu. Gdy uznał, że jest gotów działać sam, kupił niewielkie mieszkanie w starej dzielnicy miasta. Aby nie zostać zidentyfikowanym zaczął używać pseudonimu pod jakim znany jest do dziś. Nikt, nawet wielokrotni zleceniodawcy, nie znają jego prawdziwego imienia i nazwiska, człowieka który co noc, pokrzepiony krótką modlitwą, rusza w mroczne odmęty miasta, aby wypleniać jego wypaczenia.
Charakter: Rider to surowy, zahartowany przez życie mężczyzna. Nie uznaje prawa jako takiego, choć też nie zamierza go z premedytacją łamać. Zna w zarysie zwyczaje oraz hierarchię nieludzi, ale nie przyglądał im się nigdy ze specjalnym zainteresowaniem. Posiada własny kodeks, którego twardo się trzyma. Dawno przestał postrzegać moralność jako czarno-biały obraz. Wiedząc, że zarówno wśród wampirów oraz innych istot występuje szerokie spektrum charakterów, nie zabija ich z własnego widzi mi się, a jedynie tych, bezpodstawnie szkodzących ludziom. Nie da się jednak zaprzeczyć, iż stroni od nich, bynajmniej nie przez swój introwertyzm. Wierzy w Boga, gdyż właśnie jego mocą tłumaczy sobie choćby istnienie telepatów, jednakże w swojej wierze nie jest tak zapalczywy jak zakon. Szanuje księży oraz święte miejsca, nieraz oddaje się modlitwie, ale daleko mu od rzucania bogobojnymi hasłami przy eksterminacji przeciwników.
Statystyki:
Budowa Bijatyka (4) Kondycja (2) Walka bronią (0)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (0) Strzelectwo (6) Złodziejstwo (0)
Charakter Blef (0) Perswazja (0) Zastraszanie (3)
Spryt Medycyna (0) Technika (0) Wiedza ogólna (2)
Percepcja Orientacja w terenie (0) Spostrzegawczość (2) Ukrywanie się (2)
Magia Umysł (0) Materia (0) Jasnowidzenie (0)

Ekwipunek:
  • Kel-Tec PMR-30 (10mm, 26/30; 2 obrażeń)
  • Skórzana kurtka (1 obrony)
  • Paczka żywnościowa (potrzebna ludziom i Wilkołakom)
  • Telefon komórkowy
  • GPS $50
  • Kastet (1 obrażeń [bijatyka]) $20
  • Glock 17L z tłumikiem (9mm, 19/19; 1 obrażeń) $120
Gotówka: $120
20gk4fl.jpg
Kyriese Sanvenho
Życie: 10

Wiek: 140 lat
Rasa/rodzina/dom: Wampir / Nosferatu / dom von Draccona
Profesja: szpieg
Lokalizacja: Podziemia Memphis

Historia: Urodzony w Europie, w młodzieńczych latach wyemigrował z rodziną do USA w poszukiwaniu lepszego życia. Żył na granicy ubóstwa i po śmierci rodziców w zawale kopalni, poszedł do miasta do fabryki. Przyłączył się do jednej z niewielkich miejskich band, wykonując proste polecenia. Jego szef, podrzędna kreatura był jak się okazało wampirem i przeforsował wprowadzenie Kyriese do Domu. Wkrótce sam został zaibty przez wilki, zostawiając Kyriese bez osobistego patrona. Dom zlecał młodemu Sanvenho różne zadania i wysyłał go z miejsca w miejsce. Nie osiadł w Memphis ale ma tam jedno ze swoich legowisk, często odwiedza inne miasta, przenosząc wiadomości Domu i zbierając informacje dla swojego klanu a czasem także innych wampirów lub pośredniczy w rozmowach z ludzkim półświatkiem. Nie jest jeszcze nikim ważnym poza swoim lokalnym Domem ale osoby zainteresowane znają go i czasem przywołują gdy jest potrzebny do cichej roboty. Przez swój wygląd po przemianie poznał tajniki ukrywania się i znikania w złym momencie. W świecie porusza się w długim płaszczu i okazjonalnie, kapeluszu lub z parasolką. Szponiaste ręce ukrywa w wyciętych kieszeniach i nie podnosi głowy wśród tłumu.
Charakter: Inteligentny i wredny, obserwuje i znika a objawia agresję gdy ma pewność wygranej. Interesowny ale lojalny dla klanu i czasem, ogólnej sprawy wampirów.


Statystyki:

Budowa Bijatyka (x) Kondycja ( 1 ) Walka bronią (4)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (x) Strzelectwo (x) Złodziejstwo (3)
Charakter Blef (1) Perswazja (5) Zastraszanie (x)
Spryt Medycyna (x) Technika (x) Wiedza ogólna (2)
Percepcja Orientacja w terenie (x) Spostrzegawczość (3) Ukrywanie się (3)
Magia Umysł (x) Materia (x) Jasnowidzenie (x)
Ekwipunek:
  • Krem przeciw UV
  • Fałszywe dokumenty
  • Zestaw wytrychów
  • Telefon komórkowy
  • Sztylet (1 obrażeń)
  • Fiolka ludzkiej krwi (+1 życia dla Wampirów)
  • &hellip;

Gotówka: 10$
Płaszcz, kapelusz
16ixftt.jpg
Matemaru Kowalsky &bdquo;Mate&rdquo;
Życie: 10
Wiek: 66 lat
Rasa/Klan: Wilkołak/Szare Wilki
Profesja: Szaman
Lokalizacja: Lasy w okolicy jeziora Michigan
Historia: Matemaru przybył z Polski, a raczej jego rodzina przybyła uciekając przed komunistami. Chicago wydawało im się rajem, ojciec inteligent matka nauczycielka z podrzędnej szkoły. Jednak rzeczywistość szybko zniszczyła ich raj. Alicja umarła przy porodzie swojego synka. Ojciec zaczął pić jednak pamiętał o wychowaniu syna, nadał mu imię Matemaru. Tylko on wiedział, że jest to połączenie dwóch słów z dwóch różnych języków, oznaczające Przyjaciel Snu, bo właśnie syn stał się jedyną rzeczą jaka kajała jego ból. Mate dorastał zatrważająco szybko mając 18lat miał ponad 6 stóp wzrostu i szeroką klatke pierwsiową. Dzięki temu, że ojciec wpajał mu polskie tradycje, chłopak rósł zaznajomiony z tradycją dwóch różnych cywilizacji. Sielanka się skończyła gdy pewnej nocy zostali zaatakowani przez nie wiadomo czy wilka czy człowieka. Obudził się on w szpitalu nie mogąc się ruszać. Dowiedziałsię w tedy, że uratował go odział wojska, który wracał przez miasto z ćwiczeń, a także tego, że ojciec nie żyje został rozerwany na strzępy, jedyną rzeczą która pozostała po ojcu to sygnet z białym orłem, który zawsze jest na palcu Matemaru. Czuł ból wewnetrzny i cielsny, jednak w nim zaczynało się coś zmieniać. Czuł jak coś go pali wewnetrznie. Rany szybciej zaczęły się na nim goić i szybciej odzyskiwał siły.
Gdy wyszedł ze szpitala ktoś czekał na niego. To właśnie starszy facet z dziwnym pasem w kształcie wilczej głowy, powiedział mu wszystko. Z poczatku nie uwierzył, jednak później dostosował się. To właśnie ten starszy pan wprowadził go w szeregi wilkołaków i to dzięki niemu dziś jest jednym z Szarych Wilków.
Charakter: To poważny młodzieniaszek(co to jest 66 lat przy 400?), troche za bardzo impulsywny i emocjonalny jak na Szarego Wilka

Statystyki:
Budowa Bijatyka (x) Kondycja (x+2) Walka bronią (2)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (x) Strzelectwo (2) Złodziejstwo (x)
Charakter Blef (x) Perswazja (3) Zastraszanie (x)
Spryt Medycyna (2) Technika (1) Wiedza ogólna (1)
Percepcja Orientacja w terenie (x) Spostrzegawczość (4+1) Ukrywanie się (x)
Magia Umysł (3) Materia (2) Jasnowidzenie (x)

Ekwipunek:
  • Lornetka
  • Katana (2 obrażeń)
  • Skórzana kurtka (1 obrony)
  • Medykamenty (+1 życia dla Wilkołaków i ludzi)
  • Paczka żywnościowa (potrzebna ludziom i Wilkołakom)
  • Naramienniki (1 obrona, wzbudzają sensację noszone pośród zwykłych ludzi) $80
Gotówka: 40$
e0pjs7.jpg
Jane P.
Życie: 10
Wiek: 32
Rasa: Człowiek
Profesja: Telepata
Lokalizacja: Sacramento, Kalifornia, USA.
Historia: Jane wychował się i przez całe życie mieszkał w Kalifornii. Dzieciństwo spędził w małej posiadłości pomiędzy jednym z małych miasteczek a Sacramento. Było to jednak dobre miejsce dla kogoś o zapewnionej przyszłości, Jane jako typowe dziecko chciał jednak spędzać czas z rówieśnikami, po lekcjach wybrać się do salonu gier czy urwać na pierwsze młodzieńcze piwka, tak więc wysłany został do szkoły z internatem. Szybko dostosował się do życia w wielkim mieście i aż do późnych lat miał go nie opuścić. Swoje nietypowe zdolności odkrył dopiero, jak poszedł do college&rsquo;u. Nie kontrolował tego na początku, jednak wrodzona zdolność do improwizacji uratowała jego wizerunek jako normalnego człowieka. Przypadkiem jego zdolności skierowały go w ciemną stronę miasta. Odkrył, co dzieje się po zmroku i jakie niebezpieczeństwa skrywają się pod maską zwykłych przestępstw. Widząc to zobaczył przed sobą nowe możliwości. Szybko wkręcił się w nocny biznes. Dzięki swojej powierzchowności i talentowi do kłamstw udało mu się przetrwać w niebezpiecznym otoczeniu dosyć długo. Z czasem w sprawach interesów zaczął odwiedzać inne Stany. Praktycznie gdzie się nie ruszył miał więc w jakimś stopniu przyjaciół jak i (w większym stopniu) wrogów.
Charakter: Jane charakteryzuje się dużym poczuciem humoru. Do każdego zlecenia podchodzi z dystansem. Jego metody działania opierają się nie tylko na specjalnych zdolnościach, ale też na blefie &ndash; prowokuje kłamstwami ludzi by zmusić ich do określonych sytuacji. Kłamie, by wiedzieć kiedy inni kłamią. Jednak niczemu nie ufa bardziej niż kuli wystrzelonej zawczasu.
Jego metodą walki jest wykorzystywanie swojej zdolności jasnowidzenia do przewidywania ruchów ludzi. Rzadko kiedy wykorzystuje to, by &lsquo;zaglądać w przyszłość&rsquo;. Skupił się na obserwowaniu najbliższych chwil, dzięki czemu zazwyczaj to on strzela pierwszy, lub strzela tam, gdzie dopiero za chwilę znajdzie się jego wróg. Nie zabija jednak bez powodu &ndash; tylko wtedy, gdy ktoś mu grozi. W innych przypadkach jest to ostateczność, woli bardziej subtelne metody.
Co do zleceń nie jest też bezmyślną maszyną na żetony. Każde zlecenie analizuje dokładnie i dopiero decyduje, czy podejmie się pracy. Nie ma nic przeciwko wyręczaniu policji, jednak zawsze dokładnie sprawdza swoje cele. Chętniej natomiast podejmuje się zadań powiązanych z wszelkiego typu ładunkami. Przechwycenie przesyłki, odnajdywanie zagubionych rzeczy &ndash; to jego hobby.
Statystyki:
Budowa Bijatyka (x) Kondycja (2) Walka bronią (x)
Zręczność Prowadzenie pojazdów (z) Strzelectwo (2) Złodziejstwo (x)
Charakter Blef (1+4) Perswazja (x) Zastraszanie (x)
Spryt Medycyna (x) Technika (1) Wiedza ogólna (3)
Percepcja Orientacja w terenie (x) Spostrzegawczość (3) Ukrywanie się (x)
Magia Umysł (1) Materia (1) Jasnowidzenie (3)

Ekwipunek:
  • SW 500 (10.5 in [267 mm (.500 S&W Magnum)], 4/5; 3 obrażeń)
  • Marynarka z Kamizelką (1 obrony)
  • Lornetka
  • Telefon komórkowy
  • Paczka żywnościowa
  • &hellip;
  • &hellip;
Gotówka: $0​
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
Skulił się odruchowo by zmniejszyć uderzenie wywołane nagłym kontaktem z podłożem. Nie zarzucał sobie, że dał się tak łatwo podejść chociaż tak było. Dobrym znakiem było póki co, że nie został jeszcze zabity. Miał też dosyć ważne informacje - Brujah zostali zmieceni razem ze swoim patronem. Teraz pozostawało tylko oddalić się co szybciej i resztą zająć się potem. Wstał z krzaków, wyciągając kilka cierni z przedramienia, nie trudząc się przygotowywaniem do walki. Ostatecznie jego sztylet nie mógł się równać mieczowi.
- Więc jesteś wampirem? Odejdźmy stąd, raczej też nie jesteś kimś kto działa w blaskach jupiterów - w kierunku ludzi rzucił tylko przelotne spojrzenie, nie pytając ich kim są ani nie obwieszczając im kim sam jest. Nie wiedział w jakiej sytuacji jest względem tego, który wyrzucił go z budynku, równie dobrze mógł być jego zakładnikiem - Jeśli masz zamiar mnie zabić, miej tę godność by nie mieszać w to ludzi, widzisz, że nie sposobię się do walki.
Honorowe postępowanie to nie było coś na co odpowiadała większość wampirów ale też zadziwiająco często spotykał to wśród wampirzych zabójców. Dlatego też tamten powinien wiedzieć, że zabicie innego wampira na oczach ludzi było czymś bardzo pogardliwym. Sanvenho tego nigdy nie zrobił ale też nie był w takiej sytuacji, nie wiedział więc czy potrafiłby.
- Odejdźcie - powiedział krótko do ludzi i próbował zaprowadzić wroga do jednej ze swoich małych piwnic gdzie przeczekiwał czasem gorące dni by tam mogła się dokonać historia lub wręcz przeciwnie - wyjaśnić.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Gdy dwójka przybyła na miejsce, pojawiły się wampiry. Tyle, że nie Brujah. Jednego nie mógł przynajmniej chwilowo zidentyfikować z żadnym domem, drugi należał bez wątpienia do Nosferatu. Trudno ich z kimś pomylić.
- Ludzie... czuć... Idźcie stąd. Tutejsze wampiry już nie żyją. Idźcie teraz a daruję wam życie - powiedział enigamtyczny krwiopijca.
Drugi przez chwilę rozmawiał z nim, po czym zwrócił się do Rider'a i Kenii.
- Odejdźcie - powtórzył Nosferatu.
Rider błysnął do nich zębami. W oddali było słychać syreny. Jeśli ktoś tutaj jedzie, trzeba działać szybko. Z resztą, nigdy nie lubił zwlekać.
- Darować życie, a to dobre. Obawiam się panowie, że waszej prośby spełnić nie możemy
Ręce Ridera powędrowały ku pistoletom - Chcę, czy nie. Jestem już w to zamieszany. Mam sprawę do Brujah, a zamiast nich spotkałem was. Więc albo się ulotnimy stąd zanim zrobi się gorąco i porozmawiamy na spokojnie. Albo dostaniecie po kulce, a wierzcie mi, że mam duuużą ochotę na opcję numer dwa.
 
Status
Zamknięty.
Do góry