Ogólnie duża część samobójców chce być zauważona i chce, aby ich ktoś uratował, aby było lepiej. Bo nie widzą innej szansy na poprawę. I to jest smutne. Wręcz bardzo. Jeżeli ktoś już potrafi targnąć się na swoje życie, to znaczy, że jest naprawdę źle.
To ich nie usprawiedliwia? Może i nie, ale trzeba zrozumieć, że potrzebują oni pomocy, bo sami już nie potrafią dać sobie rady i nie widzą innego rozwiązania. Czy to jest ich winą, że są słabsi od innych?
I jak możemy oceniać problemy innych? To że ktoś nie ma rąk i nóg, co to znaczy? To takie straszne? Niekoniecznie, może mieć kochających rodziców, bądź przyjaciół, którzy pomagają takiej osobie przezwyciężyć problemy. A dziecko, które jest zdrowe, a żyje w patologicznej rodzinie i nie może być zaakceptowane przez społeczeństwo, do kogo ma się zwrócić? Kto ma gorzej. Dla kogoś tylko to, że jego ojciec pije może być końcem świata. Nie można porównywać problemów różnych ludzi. To jest nieadekwatne. Bo to, że ktoś ma gorzej, co to znaczy? Dla danej osoby jego sytuacja będzie dobijająca i nie będzie miał czasu zastanawiać się nad tym, że ktoś ma gorzej, bo wystarczy mu, że jego świat się wali i dla niego to jest największą tragedią, a nie czyjaś inna tragedia.
Mogę podać na swoim przykładzie. Macie gościa bez rąk i bez nóg. Mi umarł ojciec. Kto ma gorzej? Ja bym wolał być nim i mieć mojego tatę, który by mnie wspierał. On natomiast ma ojca, który się nim nie interesuje, więc wolałby mieć ręce i nogi, ale nie mieć ojca. Kto ma gorzej? Obydwaj możemy. Z jego perspektywy on ma gorzej, z mojej ja. Z waszej głodujące dzieci w Afryce są w gorszej sytuacji, od dzieciaka, którego wyzywają w szkole.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Co do samobójstwa to nigdy nie ma czegoś takiego jak niewystarczający powód. Nie każdy musi być silny tak jak osoba na wózku, (która mimo niepełnosprawności prze naprzów) i załamać się rzuceniem przez osobę z którą spędziła 5 lat życia. Dla każdego z nas inny powód będzie dostateczny, aby popełnić samobójstwo.
Dam kilka przykładów:
1) Pijany facet zabij potrącając grupkę uczniów. Znienawidzi siebie i nie będzie potrafił ze sobą żyć. Czy ma prawo to zrobić? Czy mamy prawo go osądzać? Powinien stawić czoła zbrodni, którą popełnił, ale może nie jest w stanie spojrzeć matkom w oczy i pokazać się im. Nie che widzieć ich bólu.
2) Żołnierz schwytany przez wroga posiadający ważne informacje o współtowarzyszach. Wie, że jest słaby psychicznie i na torturach wyzna wszystko, z tego powodu popełnia samobójstwo.
3) Dzieciak dla, którego rodzice nie mają czasu, a rówieśnicy tylko się z niego naśmiewają. Nie potrafi znaleźć swojego miejsca na ziemi. Nie widzi innej drogi jak się zabić, bo ma dość.
Kto miał dostateczny powód do samobójstwa? Kto miał zbyt mały? Jak mamy oceniać jak nie byliśmy w takiej sytuacji? Jak możemy oceniać jeżeli jesteśmy silniejsi od nich i potrafiliśmy stawić czoła takim problemom? Może oni są słabsi i bez pomocy nie mogą dać sobie rady? Jedyne osoby winne popełnienia samobójstwa to te, które do tego dopuściły. Człowiek może stracić panowanie nad sobą. Ma prawo do błędów, nawet tych najgorszych. Samemu nic się nie osiągnie, dlatego często potrzebują pomocy innych, a często jest tak, że inni bagatelizują ich problemy tak jak wy. Bo inni mają gorzej niż Ty więc czym się przejmujesz. To ma być pocieszenie? Dokładacie mu tylko jeszcze bardziej. Jak można tak w ogóle powiedzieć.
"Co się martwisz, że rzuciła Cię miłość twego życia, tamten gościu nie ma rąk i żyje!", a ten bez rąk w towarzystwie uśmiechniętej kochającej go kobiety. Tragedie i powód samobójstwa, a także jego osądzanie należy rozważać tylko i wyłącznie na podstawie osoby, której on dotyczy, a nie przyrównywać to do innych. Tragedię osób rozważa się tylko pod ich kątem, bo dla nich to może być wystarczający powód do samobójstwa mimo iż waszym zdaniem ktoś może mieć gorzej. Czasami trzeba się zastanowić nad problemem, anie od razu osądzać.