kdVer
Nowicjusz
- Dołączył
- 5 Kwiecień 2008
- Posty
- 1 609
- Punkty reakcji
- 27
- Wiek
- 35
Cornell Odszedł szybko z placu przed domem odprowadzany wzrokiem siedzących wciąż na masce dziewczyn. Przestępował wysoką, suchą trawę i odgarniał rzadkie gałązki krzaków podążając za ledwie odciśniętymi śladami. Gdy coraz gęstsze drzewa wpuściły go na małą polankę, przystanął na chwilę. Usłyszał dochodzący zza kupy białawych kamieni głos rozmowy i śmiechu. Musiał obejść przeszkodę i wyjść na widok ale znalazł to czego szukał. Zobaczył siedząca na dużym kamieniu nastolatkę i dobierającego się do niej niezręcznie chłopaka, który mignął mu kiedyś koło autobusu. Za jego pasem zatknięty był, tak samo jak u Cornell'a kawał drewna - rewolwer. Początkowo nie zauważyli go i kontynuowali flirt ale dziewczyna kątem oka musiała dostrzec przybysza, gdyż odsunęła się szybko od chłopaka i odwróciła głowę.
- Eeee, ten.. - Cornell udawał, że obchodzi go to co się tu działo - Szuka cię ten gość...
Chłopak cofnął się szybko i zaklął, dodając "Jasne, teraz to sobie musiał przypomnieć o mnie!". Gdy przebiegał koło Cornell'a, ten zręcznym ruchem sięgnął po swoją broń i bez problemu ją odebrał.
- Co jest?! - obrócił się chłopak, bardziej zdziwiony niż zły - K****! - dodał i pobiegł dalej. Zaraz wstała dziewczyna i pobiegła za nim, nie patrząc na Cornell'a. Obejrzał broń - zostały dwa naboje, gnojek musiał się bawić, żeby go pogrzało..
Zdecydował, że i on musi wracać, spojrzał na niebo - późne popołudnie zamieniało się we wczesny wieczór. Ruszył tak z powrotem ale ledwie wyszedł z polanki, stanął wobec krwawej sceny.
Zainfekowany, który wyskoczył nie wiadomo skąd, rzucił się na idącą z tyłu dziewczynę i przewrócił ją. Ta szarpała się lecz czerniejące palce wryły się mocno w jej odsłoniętą łydkę, brudząc bielutkie sportowe buty dziewczyny krwią. Chłopak widząc co się dzieje, zawrócił i po chwili panicznego odrętwienia, zaczął kopać głowę napastnika ale upadł uderzony na odlew ręką.
********
- Wartownicy do mnie! - Snake zaraz zwołał spotkanie swych nowych podwładnych. Z domu wyjrzało kilka głów a po chwili na dworze pojawiło się pięciu mężczyzn z bronią - jedna strzelba, jeden stary karabin powtarzalny, trzy pistolety. Mężczyźni rozglądali się, nie wiedząc o co chodzi i czemu wywołano ich na zewnątrz. Co więcej - kto to wywołał ich na zewnątrz. Z poddasza wychyliła się kobieta i poprosiła jednego z nich by podszedł na górę jej pomóc. Ten odmachnął i zwrócił się do Snake'a:
- No, co to ma być, o co chodzi?
Wtedy koło mężczyzn pojawiły się ładne, około dwudziestokilkuletnie dziewczyny, każda trzymająca w ręku beztrosko pistolet. Zmrużyły oczy, popatrzyły na Snake'a i zwróciły się do faceta, który zadał pytanie:
- On, chłopaki, będzie wami rządził. Fajnie, nie?- tutaj mężczyźni zaczęli szeptać coś i się rozglądać.
Zanim Snake zdążył cokolwiek odpowiedzieć, z oddalonych trochę zarośli doszedł ich krzyk. Wszyscy popatrzyli na siebie, czekając jakby sygnału do startu.
- Eeee, ten.. - Cornell udawał, że obchodzi go to co się tu działo - Szuka cię ten gość...
Chłopak cofnął się szybko i zaklął, dodając "Jasne, teraz to sobie musiał przypomnieć o mnie!". Gdy przebiegał koło Cornell'a, ten zręcznym ruchem sięgnął po swoją broń i bez problemu ją odebrał.
- Co jest?! - obrócił się chłopak, bardziej zdziwiony niż zły - K****! - dodał i pobiegł dalej. Zaraz wstała dziewczyna i pobiegła za nim, nie patrząc na Cornell'a. Obejrzał broń - zostały dwa naboje, gnojek musiał się bawić, żeby go pogrzało..
Zdecydował, że i on musi wracać, spojrzał na niebo - późne popołudnie zamieniało się we wczesny wieczór. Ruszył tak z powrotem ale ledwie wyszedł z polanki, stanął wobec krwawej sceny.
Zainfekowany, który wyskoczył nie wiadomo skąd, rzucił się na idącą z tyłu dziewczynę i przewrócił ją. Ta szarpała się lecz czerniejące palce wryły się mocno w jej odsłoniętą łydkę, brudząc bielutkie sportowe buty dziewczyny krwią. Chłopak widząc co się dzieje, zawrócił i po chwili panicznego odrętwienia, zaczął kopać głowę napastnika ale upadł uderzony na odlew ręką.
********
- Wartownicy do mnie! - Snake zaraz zwołał spotkanie swych nowych podwładnych. Z domu wyjrzało kilka głów a po chwili na dworze pojawiło się pięciu mężczyzn z bronią - jedna strzelba, jeden stary karabin powtarzalny, trzy pistolety. Mężczyźni rozglądali się, nie wiedząc o co chodzi i czemu wywołano ich na zewnątrz. Co więcej - kto to wywołał ich na zewnątrz. Z poddasza wychyliła się kobieta i poprosiła jednego z nich by podszedł na górę jej pomóc. Ten odmachnął i zwrócił się do Snake'a:
- No, co to ma być, o co chodzi?
Wtedy koło mężczyzn pojawiły się ładne, około dwudziestokilkuletnie dziewczyny, każda trzymająca w ręku beztrosko pistolet. Zmrużyły oczy, popatrzyły na Snake'a i zwróciły się do faceta, który zadał pytanie:
- On, chłopaki, będzie wami rządził. Fajnie, nie?- tutaj mężczyźni zaczęli szeptać coś i się rozglądać.
Zanim Snake zdążył cokolwiek odpowiedzieć, z oddalonych trochę zarośli doszedł ich krzyk. Wszyscy popatrzyli na siebie, czekając jakby sygnału do startu.