kdVer
Nowicjusz
- Dołączył
- 5 Kwiecień 2008
- Posty
- 1 609
- Punkty reakcji
- 27
- Wiek
- 35
20.03
Snake zostawił torbę z dyskami w pustej żelaznej beczce, którą przykrył na powrót zakurzoną plandeką. Wyszedł na zewnątrz by rozwiązać sytuację bezkonfliktowo a wtedy do niego i Cornell'a zbliżyło się czterech żołnierzy w pełnym umundurowaniu, z wycelowanymi w nich karabinami. Podchodzili małymi krokami, rozglądając się na boki. Gdy byli dostatecznie blisko, Snake zasypał ich potokiem słów, którym chciał nadać pozór gadki telewizyjnego kaznodziei.
- Szefie, on gada - powiedział młody żołnierz, obracając się do tyłu.
- Dobra, dobra - do przodu podszedł "szef" - Co za ciało? Przemienione? Nie słyszałem. Jeśli to jedna z tych co to mają po kilka żon i żyją bez prądu to nie chce nic wiedzieć.
Obrócił się i szeptem konsultował się z jednym ze swoich ludzi. Tamten odszedł parę kroków do tyłu i nawiązał krótką rozmowę przez radio. W tym czasie oficer przyjrzał się dobrze im obydwu, potem spojrzał na hangar i na samochód.
- Szabrownicy... - obrócił się do rozmawiającego przez radio - Dwóch facetów i kobieta, tak? OK.
- Jest tu z wami ktoś jeszcze? Na terenie całego stanu został wprowadzony stan wyjątkowy a to oznacza, że podlegacie bezwzględnie poleceniom władzy wojskowej i cywilnej. To lotnisko jest aktualnie polem działania wojska, oddalcie się. Idźcie do samochodu i zjeżdżajcie, nie możemy wam pomóc- tyle powiedział im tylko na pytanie o ilość przybyłych posiłków. Potem, skinął na jednego ze swoich ludzi a ten podbiegł lekkim truchtem do samochodu Snake'a i wystrzelał po kolei znajdujące się obok niego zombie. Kiedy wrócił, cała czwórka żołnierzy obróciła się i poszli z powrotem w stronę wieży.
Najwidoczniej zostali uznani za nie zagrażających bezpieczeństwu. Gorzej jednak, że bez wysłuchiwania kazali zostawić helikopter. Snake i Cornell powoli kierowali się do samochodu, patrząc gdzie byli żołnierze. W tym czasie doszli już do budynku obsługi i szli dalej - dzieliło ich teraz jakieś dwieście metrów ale Snake i Cornell nie mogli być pewni czy nikt na wieży ich nie obserwuje. Światło reflektora przesunęło się na dół wieży, chwilowo oświetliło drogę wracającym i zgasło.
Snake obejrzał się - był może sto metrów od hangaru, sporo bliżej niż żołnierze od nich.
- Chyba się spieszyli, nawet nie bawili się w pytania - zauważył Cornell.
Chociaż nie znali dalszych planów postępowania wojskowych, nie wiadomo czy za drugim razem byliby równie pobłażliwi.
Snake zostawił torbę z dyskami w pustej żelaznej beczce, którą przykrył na powrót zakurzoną plandeką. Wyszedł na zewnątrz by rozwiązać sytuację bezkonfliktowo a wtedy do niego i Cornell'a zbliżyło się czterech żołnierzy w pełnym umundurowaniu, z wycelowanymi w nich karabinami. Podchodzili małymi krokami, rozglądając się na boki. Gdy byli dostatecznie blisko, Snake zasypał ich potokiem słów, którym chciał nadać pozór gadki telewizyjnego kaznodziei.
- Szefie, on gada - powiedział młody żołnierz, obracając się do tyłu.
- Dobra, dobra - do przodu podszedł "szef" - Co za ciało? Przemienione? Nie słyszałem. Jeśli to jedna z tych co to mają po kilka żon i żyją bez prądu to nie chce nic wiedzieć.
Obrócił się i szeptem konsultował się z jednym ze swoich ludzi. Tamten odszedł parę kroków do tyłu i nawiązał krótką rozmowę przez radio. W tym czasie oficer przyjrzał się dobrze im obydwu, potem spojrzał na hangar i na samochód.
- Szabrownicy... - obrócił się do rozmawiającego przez radio - Dwóch facetów i kobieta, tak? OK.
- Jest tu z wami ktoś jeszcze? Na terenie całego stanu został wprowadzony stan wyjątkowy a to oznacza, że podlegacie bezwzględnie poleceniom władzy wojskowej i cywilnej. To lotnisko jest aktualnie polem działania wojska, oddalcie się. Idźcie do samochodu i zjeżdżajcie, nie możemy wam pomóc- tyle powiedział im tylko na pytanie o ilość przybyłych posiłków. Potem, skinął na jednego ze swoich ludzi a ten podbiegł lekkim truchtem do samochodu Snake'a i wystrzelał po kolei znajdujące się obok niego zombie. Kiedy wrócił, cała czwórka żołnierzy obróciła się i poszli z powrotem w stronę wieży.
Najwidoczniej zostali uznani za nie zagrażających bezpieczeństwu. Gorzej jednak, że bez wysłuchiwania kazali zostawić helikopter. Snake i Cornell powoli kierowali się do samochodu, patrząc gdzie byli żołnierze. W tym czasie doszli już do budynku obsługi i szli dalej - dzieliło ich teraz jakieś dwieście metrów ale Snake i Cornell nie mogli być pewni czy nikt na wieży ich nie obserwuje. Światło reflektora przesunęło się na dół wieży, chwilowo oświetliło drogę wracającym i zgasło.
Snake obejrzał się - był może sto metrów od hangaru, sporo bliżej niż żołnierze od nich.
- Chyba się spieszyli, nawet nie bawili się w pytania - zauważył Cornell.
Chociaż nie znali dalszych planów postępowania wojskowych, nie wiadomo czy za drugim razem byliby równie pobłażliwi.