Miałem kilka akcji z policją, ale każda kończyła się happy endem. Opiszę kilka
1) 15 lat - paliłem marihuanę przed supermarketem z 3 kolegami. Nie wiem co nas wtedy wzięło. Po 2 zaciągnięciach podjechał do nas jakiś gość. Kumpel powiedział: dobra, zmywamy się powoli. Ten gość wyszedł z samochodu i mówi: Dzień dobry. Komenda Stołeczna w ... itp. Obszukał dwóch kolegów. Jeden miał jeszcze samarkę z "towarem". Przerzucał ją miedzy kieszeniami niemalże z prędkością światła. Zabrał tylko papierosy i pojechał.
2) 17 lat - Siedziałem z kolegą na schodkach niedaleko pewnego osiedla i popijaliśmy piwo. Nagle jedzie radiowóz policyjny, schowaliśmy trunki za siebie. Przejechali. Wtedy powiedziałem: Dobra, zanim zrobią rundkę po osiedlu to zdążymy w spokoju wypić. I jak na złe zawrócili i podjechali do nas. A że było ciemno, bodajże 23 od razu wyciągnęli pałki i latarki. Znaleźli piwo, powiedzieli żeby je wylać. Spisali, pogadali i pojechali.
3) 18 lat. Szedłem sobie z papierosem (teraz już nie palę) do szkoły, i nagle wyjeżdża z zakrętu radiowóz. Od razu do mnie z tekstem: A wie Pan, że nie wolno palić w miejscu publicznym? Ja na to spokojnie, wiem, ale się śpieszę. "Aaaa, śpieszy się Pan? Proszę pokazać dowód osobisty" Ok, proszę bardzo. "No to będzie chyba mandacik" Dobrze że wyczaiłem śmietnik z taką popielniczką. Zgasiłem, odebrałem dokumenty i poszedłem. Mandatu nie dostałem.
Pamiętam że zawsze trafiałem na równych policjantów. Wystarczy być miłym dla nich, ponieważ wiedzą iż młodzież nie przepada za policją. Odrobiną dyplomacji da się załatwić większość rzeczy. Pozdrawiam!