Co was tu trzyma...?

Tidon

Nowicjusz
Dołączył
13 Maj 2011
Posty
26
Punkty reakcji
3
Wiek
33
Pomyślałem, że spytam tutaj bo może jest tu kilka osób w podobnej sytuacji..
Moim problemem jest to, że nic mnie nie trzyma w Polsce. Chociaż złamane serce miałem jakieś 2,5roku temu..
To znacznie się to na mnie odbiło. Starałem się żyć, cieszyć drobnostkami, jak z resztą na tym forum mi podpowiadano..
Ale mimo wszystko nie jest mi tu dobrze. Nie mam tu nikogo, kto by coś dla mnie znaczył. Z rodziną też nie mam dobrego kontaktu.
Te wszystkie małe rzeczy przestają mnie jakkolwiek zadowalać. A do tego wydaje mi się, że niedługo stracę pracę, dzięki której jakoś
to wszystko funkcjonowało. I pomyślałem o wyjeździe na stałe. Nic mi tu nie zostanie, nie mam zbytnio czego po sobie zostawiać..

Więc pytam.. czego jeszcze mogę się złapać..? Co może mnie tu zatrzymać..?
Jestem raczej typem samotnika. Tym bardziej po rozstaniu, zamknąłem się w sobie jeszcze bardziej.
Bardzo rzadko spotykam się ze znajomymi. Więc prosze nie pisać o szukaniu nowych kontaktów itd.
Nie udzielam się tu za wiele, przeważnie tylko was czytam. Ale teraz proszę o jakieś przemyślenia.
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
Więc wyjedź. Jeśli załatwisz sobie pracę za granicą, wyjazd na stałe może się okazać dla Ciebie korzystną zmianą. Prawdopodobnie też kiedyś wyjadę bez zamiaru wracania do tego kraju.
 
Dołączył
25 Marzec 2012
Posty
1 108
Punkty reakcji
186
Na pytania, które zadałeś znasz odpowiedź tylko Ty sam.
Być może przy okazji wyjazdu zrozumiesz co Cię tu trzymało i powrócisz, a może zostaniesz na stałe.
 

Anabele

Nowicjusz
Dołączył
12 Czerwiec 2012
Posty
126
Punkty reakcji
5
Wiek
33
Więc pytam.. czego jeszcze mogę się złapać..? Co może mnie tu zatrzymać..?

A dlaczego tak uparcie chcesz trzymać się czegoś, co Ci nie służy? Może Polska nie jest krajem stworzonym dla Ciebie, a gdzieś indziej czeka na Ciebie szczęście i poczucie, że w końcu znalazłeś się we właściwym miejscu? Chyba warto spróbować, zwłaszcza że nic nie tracisz.
 

Tidon

Nowicjusz
Dołączył
13 Maj 2011
Posty
26
Punkty reakcji
3
Wiek
33
A dlaczego tak uparcie chcesz trzymać się czegoś, co Ci nie służy? Może Polska nie jest krajem stworzonym dla Ciebie, a gdzieś indziej czeka na Ciebie szczęście i poczucie, że w końcu znalazłeś się we właściwym miejscu? Chyba warto spróbować, zwłaszcza że nic nie tracisz.

Może dlatego, że nie lubie zmian.. albo poprostu się boję. Tym bardziej, że za granicą nikogo nie mam.
Z drugiej strony nie chce ciągle liczyć pieniędzy, żyć pod presją straty pracy i zostać bez środków do życia.

Na pytania, które zadałeś znasz odpowiedź tylko Ty sam.
Być może przy okazji wyjazdu zrozumiesz co Cię tu trzymało i powrócisz, a może zostaniesz na stałe.
Trzyma mnie tu durna nadzieja, która i tak z dnia na dzień gaśnie.
 
Dołączył
25 Marzec 2012
Posty
1 108
Punkty reakcji
186
Nadzieja na co niby ^_^ ?
Czy tu, czy tam bez działania nie osiągniesz wiele.
Nie wiem, kto Ci tu radził cieszyć sie drobnostkami, ale to nieistotne.
Pomyśl bardziej jak siebie widzisz, o swoim rozwoju.

Możesz nie lubić zmian, ale to one najbardziej uczą życia.
Nowe środowisko, w którym trzeba się odnaleźć to bardzo dobra nauka.

Zawsze dla próby, możesz najpierw przenieść się do innego miasta np., a potem dalej.
Aż znajdziesz miejsce, w którym będzie Ci dobrze.
 

Fan-Fan

Zbanowany
Dołączył
23 Wrzesień 2010
Posty
711
Punkty reakcji
8
Dobra powiem co nieco od siebie
Na pytania, które zadałeś znasz odpowiedź tylko Ty sam.
Być może przy okazji wyjazdu zrozumiesz co Cię tu trzymało i powrócisz, a może zostaniesz na stałe
Te słowa które zacytowałem są ważne
Pamiętam jak ja mówiłem że nic mnie nie trzyma w Polsce i wyjechałem w cholerę
Po roku stwierdziłem że jednak wracam z powrotem
Co mi to dało, straciłem 6 lat udokumentowanych
Zastanów się nad tym czy warto takiego ryzyka się podjąć
Znajdź se jakąś pasję, która cię będzie inspirować
W sprawie pracy to już indywidualna sprawa, zwłaszcza że nie tak łatwo znaleźć pracę
 

Anabele

Nowicjusz
Dołączył
12 Czerwiec 2012
Posty
126
Punkty reakcji
5
Wiek
33
Może dlatego, że nie lubie zmian.. albo poprostu się boję. Tym bardziej, że za granicą nikogo nie mam.
Z drugiej strony nie chce ciągle liczyć pieniędzy, żyć pod presją straty pracy i zostać bez środków do życia.
(...)
Trzyma mnie tu durna nadzieja, która i tak z dnia na dzień gaśnie.

Z tego co piszesz, dość jasno wynika, że Twoim problemem wcale nie jest Polska, rodzina czy praca. Twoim jedynym problemem jesteś Ty sam. Przestań być mięczakiem! Bo biadolisz jak stara babcia. "Oj, jak to mnie rwa kulszowa rwie, emerytura niska, a do tego w tej Polsce żadnej nadziei nie ma...".

Nawet jeśli wyjedziesz, nic się nie zmieni, bo to wewnątrz Ciebie tkwi całe źródło problemu. Za granicą też będziesz się bał, a "nadzieja" będzie tylko pustą deską ratunku.

Zacznij nad sobą pracować, tu i teraz. Doceń życie, takie jakie jest. (Mała rada ode mnie, może Ci się przyda: kiedy czasem mam gorszy nastrój, myślę sobie o tym, jakim cudem jest życie. Rozkoszuję się każdą możliwością oddechu, to w sumie nawet dziwne, że nigdy nie doceniamy obecności powietrza na tym ziemskim padole. Zachwycam się tym, jak biliony komórek pracują dzielnie w moim ciele i jak wszystko wokół jest doskonale urządzone). Jeśli nie zaczniesz patrzeć jasno na świat, nic się nie zmieni, choćbyś nawet nagle trafił do raju.

Działaj zatem, zwróć całą swoją uwagę na to, co robisz najlepiej. I nie myśl o przyszłości, skup się na teraźniejszości, bo tylko w niej możesz dokonać zmian, tylko tu i teraz, nic innego nie istnieje.

A może zwrócisz się po pomoc do psychologa?
 
Dołączył
25 Marzec 2012
Posty
1 108
Punkty reakcji
186
Troszkę się zgadzam z Anabele, troszkę nie.
Przede wszystkim nie podoba mi się, że zacytowała całą wypowiedź Visiera i do niej odniosła myśl.

Każde ma chwile zawahania (czyli każdy jest czasem "mięczakiem"), więc po paru wyrazach nie próbowałabym tego zdecydowanie oceniać.
Poza tym, jeśli już można coś wnioskować, to ten pan jest intro, więc samo podejście do świata i otaczających go ludzi ma inne niż ekstra.

Dla kontrastu. Zaakceptuj siebie takiego jakim jesteś. Porzuć swą przeszłość, jak piękną, czy traumatyczna by nie była, ona jest martwa, nie zmienisz jej (ale oczywiście wyciągnij wnioski, by nie popełnić tych samych błędów).
Nie uśmiechaj się, gdy nie chcesz. Bądź subtelnym wrogiem, gdy trzeba i wsparciem dla najbliższych.
Przede wszystkim postaw na rozwój osobisty. (jak wcześniej wspominałam).

Jeśli masz możliwość wyjazdu, to spróbuj.

Co mnie tu trzyma?
Muszę zakończyć parę spraw, poza tym wyjazdu nie da się zaplanować na pstryknięcie palcem (niestety).
 

wesolaasia21

Nowicjusz
Dołączył
1 Listopad 2012
Posty
243
Punkty reakcji
0
Wiek
32
Jeśli chcesz wyjechać to wyjedź zacznij życie od nowa. Choć nie wiem czy wyjazd jest dobra ucieczką od problemów. Bo najczęściej na początku ja wyjedziesz tez tak nie będziesz znał nikogo no chyba, że wyjedziesz do osoby znajomej lub rodziny.
 

Tidon

Nowicjusz
Dołączył
13 Maj 2011
Posty
26
Punkty reakcji
3
Wiek
33
Dziękuje za obronę mojej osoby Lokaju.

Tak, słowa Anabele w moim kierunku są trochę za ostre. Wcale nie uważam siebie za mięczaka i nie "biadole" jak stara babcia.
Żyje sam od prawie 3 lat i nigdy nie narzekałem na nic, co było związane z moim życiem. Jeśli cierpiałem to w milczeniu. Tutaj spytałem się tylko co może mnie tu zatrzymać. A nie, że moje życie jest takie wstrętne. Więc Twoja wypowiedź Anabele była nie na temat.

Może masz racje, że sam jestem dla siebie problemem. Bo nie chce, nie umiem zpomnieć o przeszłości. Jestem jaki jestem i tekiego się akceptuje. Zarówno psychicznie jak i fizycznie. Nie mam kompleksów. I pracuje nad sobą każdego dnia.
 
Dołączył
25 Marzec 2012
Posty
1 108
Punkty reakcji
186
Hmm... ja bym tego obroną nie nazwała, ale to mało istotne.

Bo nie chce, nie umiem zpomnieć o przeszłości
Nie chcesz, czy nie umiesz?
Wbrew pozorozom to najważniejsze zdanie jakie napisałeś do tej pory.
Bo co innego jest zapominanie o przeszłości, co innego akceptowanie jej, a Ty mi brzmisz troszkę tak jakbyś nie był z nią pogodzony...
 

Anabele

Nowicjusz
Dołączył
12 Czerwiec 2012
Posty
126
Punkty reakcji
5
Wiek
33
Dziękuje za obronę mojej osoby Lokaju.

Tak, słowa Anabele w moim kierunku są trochę za ostre. Wcale nie uważam siebie za mięczaka i nie "biadole" jak stara babcia.
Żyje sam od prawie 3 lat i nigdy nie narzekałem na nic, co było związane z moim życiem. Jeśli cierpiałem to w milczeniu. Tutaj spytałem się tylko co może mnie tu zatrzymać. A nie, że moje życie jest takie wstrętne. Więc Twoja wypowiedź Anabele była nie na temat.

Może masz racje, że sam jestem dla siebie problemem. Bo nie chce, nie umiem zpomnieć o przeszłości. Jestem jaki jestem i tekiego się akceptuje. Zarówno psychicznie jak i fizycznie. Nie mam kompleksów. I pracuje nad sobą każdego dnia.

Cóż, czasem wychodzę z założenia, że lepiej użyć kiku mocniejszych słów, jeśli może to danej osobie jakoś otworzyć oczy czy pomóc, choć tym razem ta taktyka była nietrafiona ;)

Staram się jak najlepiej zrozumieć Twoją sytuację, żeby móc stworzyć jakąś pomocną radę. Dla mnie wygląda to tak, że wyraźnie brak Ci zdecydowania. "Nic mnie tu nie trzyma, ale wyjechać się boję". Troszkę zatem biadolisz, bez urazy.

Zapomnienie o przeszłości to pierwsza rzecz, którą musisz zrobić. I w sumie najłatwiejsza. Bo przeszłość już była, nigdy nie wróci, więc po co tracić na nią czas? Lepiej sobie uświadomić, że obecna chwila bardzo szybko stanie się przeszłością. Warto więc chyba skupiać się na niej tak, żeby za jakiś czas niczego nie żałować.

Zgadzam się z Czarnym Lokajem, zaakceptuj każdą część siebie, rób to, co sprawia Ci przyjemność i spróbuj wyjechać. Bo wszak lepiej żałować tego, co się zrobiło, niż tego, czego się nie zrobiło.

Życie jest jedno (hm, no może nie do końca, ja tam wierzę w reinkarnację), każdy z nas ma nieograniczone możliwości wyboru. Możesz nawet wyjechać na Borneo i badać jakieś fikuśne morskie żyjątka. Śmiało zatem, ruszaj do działania :)
 

Tidon

Nowicjusz
Dołączył
13 Maj 2011
Posty
26
Punkty reakcji
3
Wiek
33
Bo co innego jest zapominanie o przeszłości, co innego akceptowanie jej, a Ty mi brzmisz troszkę tak jakbyś nie był z nią pogodzony...

Oczywiście, że nie jestem z nią pogodzony. Moja historia nie jest codzienna. Jeśli chcesz ją poznać to wejdź w moje posty.
Jest tam jeden, który napisałem ponad rok temu. Wszystko jest tam dokładnie opisane. Już wtedy myślałem o wyjeździe..
 
Dołączył
25 Marzec 2012
Posty
1 108
Punkty reakcji
186
Przeczytałam, dostałeś parę cennych i parę mniej potrzebnych rad.
W sumie zastanawiam się teraz kogo mam po drugiej stronie.
Wydajesz mi się osobą (zaznaczam, że tylko wydaje), która dużo rozmyśla w swojej głowie i bardzo siedzi wewnątrz siebie, niż na zewnątrz.
Nie namawiam się, żebyś to zmienił, bo taka jest Twoja natura, ok.
Chodzi mi bardziej o to, żebyś uświadomił sobie sam, że jeśli nie pogodzisz się z tym co było, nic nie zmienisz.
Ja wiem, że jest to bardzo trudne i łatwiej o tym pisać, niż to zrobić.
Nie chcesz dużych zmian? To zacznij od małych.
Nie musisz się sztucznie uśmiechać, nie o to chodzi.
Przeprowadź poważną rozmowę sam ze sobą, pomyśl do czego doprowadza Cię Twoje obecne myślenie.
Sam fakt, że myślisz o wyjeździe jest sygnałem, że trzeba coś zmienić.
 

Tidon

Nowicjusz
Dołączył
13 Maj 2011
Posty
26
Punkty reakcji
3
Wiek
33
Co do mojej obawy - jest całkiem słuszna. Każdy, kogo wysłałabyś w obce miejsce, daleko od domu i kazała przeżyć miałby takie obawy.
Pojechałbym, gdyby praca tam byłaby dla mnie pewna. Jeśli mam od tak wyjechać, i sam na miejscu załatwiać sobie mieszkanie i pracę to wybacz ale nie jestem na tyle odważny, lub głupi żeby to zrobić. Tym bardziej, że nigdy nie byłem poza krajem.
Jeśli miałbym za granicą jakieś pewne znajomości - uwierz, już by mnie tu nie było.
 

Tidon

Nowicjusz
Dołączył
13 Maj 2011
Posty
26
Punkty reakcji
3
Wiek
33
No tak. Większość czasu siedzę w mojej głowie. Nie potrafie na dłuższą mete się na czymś skupić. myśli mi uciekają. Tworzą się miliony nowych. teoretycznych sytuacji i możliwych reakcji, rozwiązań. Kiedyś było to dla mnie niedozniesienia. Byłem osobą psychiczną. Teraz w mojej głowie jest raczej pustka. Jestem otępiały. Czasami zdaje mi się, że ludzie na mnie patrzą jak na idiotę bo jestem nieobecny. Myśli nadal tkwią we mnie ale staram się je blokować. Chociaż nie zawsze mi się udaje. Nie mogę czytać książek. I czasami sam się śmieje jaki jestem beznadziejny.

Próbowałem zmian. Próbowałem być w związku, ale nie umiem. Tamta kobieta postawiła poprzeczkę tak wysoko, że nie umiem znależć kobiety odpowiedniej dla siebie. Nie chodzi tylko o akceptacje mnie. Mojego milczenia. Ale też o sposób patrzenia na świat. Bo Gdy jakaś dziewczyna robiła tak banalne błędy na początku znajomości to odrazu ją kończyłem ponieważ nie będę tracił czasu na coś, co nie jest tego warte.
 
Dołączył
25 Marzec 2012
Posty
1 108
Punkty reakcji
186
I czasami sam się śmieje jaki jestem beznadziejny.
To zdanie najlepiej pokazuje, że przydałaby Ci się praca nad sobą, bądź nawet wizyta u psychologa.

Nie należę do osób, które będą Ci tu prawić o walorach tego świata.
Nie uważam też, że powinieneś próbować innych związków dopóki tamta Ci siedzi w głowie.

Znalezienie odpowiedniej osoby dla siebie wymaga czasu i nie ma sensu zadręczać się tym, albo ją znajdziesz, albo będziesz sam, więc zadbaj o siebie.
 
Do góry